Widok przez okno - Druga część tryptyku „Przejścia”
---------------------------------------------------------------------
Pozamykałam wszystkie drzwi i okna. Nikt już mi …
Za dużo rzeczy
Poddasze. Puste. Dopiero co remontowane, jeszcze pachnie farbą. Tu miała…
Nieważne.
Ściągam materac. Patrzę w sufit.
Na ścianach zmierzch maluje oknami wzory. Każdą pojedynczą deskę.
Patrzę.
Nie rusza się. Istnieje.
Światło, czasem żółte, świetliste, gdy wpadnie resztka słońca, ale częściej szare, zimne. Tak ma być.
Istnieje.
Czasu nie ma. To kłamstwo. Czas stoi w miejscu.
To tylko cienie posuwają się ukradkiem, milimetr po milimetrze, niezauważalnie, podstępnie, po deskach,
jak łodygi bluszczu, albo winorośli za oknem, takie delikatne, prawie przeźroczyste, ale jak już złapią…
Ból odbiera oddech.
Mała, cieplutka i ufna rączka, trzyma
mocno.
Ból
Lodowa ściana ognia
Już nie mogę.
Wyję
do księżyca, do chmur, do ścian
wyję
To wycie jest zawsze. Odwieczne. Pierwotne
Jedna nuta
bólu.
Mnie tu nie ma
Mnie, nie ma
Tylko wycie
I łzy
Moja malutka.
Błagam o śmierć.
Widok przez okno
2No i jak tu powiedzieć: lubię Twoje pisanie? Jak coś takiego powiedzieć, gdy piszesz takie rzeczy, że chce się szybko zapomnieć, udać, że się nie czytało, nie widziało, nie zamarło nad tym, co się przeczytało? Się zamarło. Się zadrżało. Się by wolało zapomnieć. Czyli napisane nieźle. Kilka rzeczy zgrzyta, ale aż głupio poprawiać. Spróbuję jednak.
A dalej wydaje mi się, że jest za dużo powiedziane. Tu, w momencie utraty oddechu, im mniej słów, tym lepiej. Zaznaczam, co wydaje mi się niekonieczne:

Maluje oknami? Malować czymś, to jak wziąć coś zamiast pędzla. A okno mi się nijak ma do pędzla.
Światło świetliste - nie brzmi to dobrze. Potrzebne jest jakieś inne słowo, które odda ten sens.
A dalej wydaje mi się, że jest za dużo powiedziane. Tu, w momencie utraty oddechu, im mniej słów, tym lepiej. Zaznaczam, co wydaje mi się niekonieczne:
Nie, nie lubię Twojego pisania. Nie lubię, bo jest skuteczne. Przekazuje to, co przekazać powinno, czyli jest dobrym pisaniem. A ponieważ jest dobre, to lubię Twoje pisanie. No i nie wiem... Albo wiem! Będę Cię czytać jednym okiem, a drugie będę mocno zamykać.Ból odbiera oddech.
Mała, cieplutka i ufna rączka, trzyma
mocno.
Ból
Lodowa ściana ognia
(Tu bym jednak zdecydowała się na jedno: albo lodowa ściana, albo ściana ognia. Bo tak, to ten ogień i lód osłabiają się nawzajem, zamiast wzmacniać.
Już nie mogę.
Wyję
do księżyca, do chmur, do ścian
wyję
To wycie jest zawsze. Odwieczne. Pierwotne
Jedna nuta
bólu.
Mnie tu nie ma
Mnie, nie ma
Tylko wycie
I łzy
Moja malutka.
Błagam o śmierć.

Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium
Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka
Widok przez okno
3Całość, w zapisie męczy, ale frazy świetne
np. ta, ogólnie tak rozciągnięte uważam za eksperyment, udany, tylko do miniatury, lub przerwy w większej formie, ( muzyka synkop ), takie perełki to odskocznia od patetycznych i epickich opisów.
Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.
Widok przez okno
4Thana, Wielkie dzięki za wizytę i za dobre słowa.
I za pochylenie się nad tym tekstem
Mam tu taki obrazek – niski strych, a w jego szczycie małe okna bliźniaki. Światło wpadające przez te wąskie otwory odbija się na ścianie odtwarzając kształt tych okien. W dodatku te „odbicia” padają na nierówną ścianę z desek co dodaje im „głębi”. To chyba można by nazwać „malowaniem”
)
Feder – dziękuję.
I za pochylenie się nad tym tekstem

Thana pisze:Medea33 pisze:
Source of the post Na ścianach zmierzch maluje oknami wzory.
Maluje oknami? Malować czymś, to jak wziąć coś zamiast pędzla. A okno mi się nijak ma do pędzla.
Mam tu taki obrazek – niski strych, a w jego szczycie małe okna bliźniaki. Światło wpadające przez te wąskie otwory odbija się na ścianie odtwarzając kształt tych okien. W dodatku te „odbicia” padają na nierówną ścianę z desek co dodaje im „głębi”. To chyba można by nazwać „malowaniem”
- Zgadzam się, ale jedyne co mi przychodzi na myśl to – wesołe, rozświetlone, rozedrgane, a to już zupełnie nie toThana pisze:Medea33 pisze:
Source of the post Światło, czasem żółte, świetliste, gdy wpadnie resztka słońca, ale częściej szare, zimne.
Światło świetliste - nie brzmi to dobrze. Potrzebne jest jakieś inne słowo, które odda ten sens.
- racja, też o tym myślałam, ale chyba nie da rady:Thana pisze:A dalej wydaje mi się, że jest za dużo powiedziane. Tu, w momencie utraty oddechu, im mniej słów, tym lepiej.
- najpierw na wspomnienie pojawia się tylko ból, który w chwilę potem rozrasta się w tę nie do przebycia ścianę ogniaThana pisze:Mała, cieplutka i ufna rączka, trzyma
mocno.
Ból
Lodowa ściana ognia
- tak, jeśli wziąć je jako żywioły – ogień gorący a lód zimny. Ale mi chodziło też o ich fizyczność. Lodowa ściana – stała, nie do przebicia, dostać jak obuchem w głowę; ale ból raczej nie może być „lodowy”. Ścianę ognia można przeskoczyć, a bólu nie. Poza tym, to połączenie, z fizycznego punktu widzenia, nie jest takie sprzeczne. Ból to dziwna rzecz. W pewnych warunkach, można mieć odczucie zimna dotykając czegoś gorącego i na odwrót, inaczej mówiąc, ciepło i zimno to bez różnicy, to jedno.Thana pisze: Lodowa ściana ognia
(Tu bym jednak zdecydowała się na jedno: albo lodowa ściana, albo ściana ognia. Bo tak, to ten ogień i lód osłabiają się nawzajem, zamiast wzmacniać.
- nie, to musi tu być: Lodowa ściana ognia – Wyję? A to skąd się wzięło? Poza tym, to takie małe nawiązanie do pierwszej części tryptyku.Thana pisze:Lodowa ściana ognia
Już nie mogę.
Wyję
- to też bym zostawiła. To jest jakby przedłużenie od „Odwieczne. Pierwotne”, jedna nuta która przewija się przez wieki, prawie od początku istnienia życia.Thana pisze:To wycie jest zawsze. Odwieczne. Pierwotne
Jedna nuta
bólu.
- po pierwsze, to jest jak kropka na końcu zdania, zamknięcie. W dodatku, wszystko przedtem było emocjami, ból i wycie, pierwotne, teraz ona wychodzi „na zewnątrz”, jej pragnienie, jej myśl. I po drugie, to ma coś wspólnego z trzecią częścią mojego tryptyku (tym razem będzie to opkoThana pisze: Błagam o śmierć.

- będę wdzięczna i za to jedno, byle bym tylko zasłużyła :ups:Thana pisze:Będę Cię czytać jednym okiem, a drugie będę mocno zamykać.
Feder – dziękuję.
- o tak, patetyczne i epickie to nie tu.Feder9 pisze: takie perełki to odskocznia od patetycznych i epickich opisów.

Dream dancer
Widok przez okno
5a zmierzch do malarza, bo tylko zmierzch potrafi oknami malować, refleksami, załamaniami światła w oknie. Ująłem się za tym tekstem porywem serca

Prawo czy miłosierdzie, mądry wybierze to drugie wypełniając to pierwsze.
Widok przez okno
6Medea33, cieszę się, że odeszłaś od wiersza na rzecz poetyckiej prozy.
Thana, już wypunktowała główne niezgrabności tekstu, ale niezależnie od nich - to całkiem dobry kawałek tekstu.
Jest o wiele spójniejszy niż pierwsza część tryptyku, dużo mniej w nim chaosu i niezręczności.
To dobry kierunek jak widać - bo zostawiłaś mocny, emocjonalny obraz.
Przed Tobą część najtrudniejsza - czyli miniatura lub opowiadanie
Trzymam kciuki.
Thana, już wypunktowała główne niezgrabności tekstu, ale niezależnie od nich - to całkiem dobry kawałek tekstu.
Jest o wiele spójniejszy niż pierwsza część tryptyku, dużo mniej w nim chaosu i niezręczności.
To dobry kierunek jak widać - bo zostawiłaś mocny, emocjonalny obraz.
Przed Tobą część najtrudniejsza - czyli miniatura lub opowiadanie

Trzymam kciuki.
Brniesz w mgłę, a pod stopami bagno, uważaj - R.Pawlak 28.02.2018
Widok przez okno
7Jeżeli raz się decyduje na interpunkcję w zapisie to należy być konsekwentnym, Szanowna.
Przeczytałem za to z uwagą to wołanie wołań.
Coś w tym jest.
Podkreślona końcówka niestety nie chce mi się dać w żaden sposób obronić.
Tego nie kupuję. Przykro.
O innych “lodowych ścianach” już było, więc tam nie biegam.
Tekst smutny. Chyba mocny.
Nie znam się, ale przeczytałem bez bólu zatok.
Poczekam na kolejne.
Pozdrawiam.
Przeczytałem za to z uwagą to wołanie wołań.
Coś w tym jest.
Podkreślona końcówka niestety nie chce mi się dać w żaden sposób obronić.
Tego nie kupuję. Przykro.
O innych “lodowych ścianach” już było, więc tam nie biegam.
Tekst smutny. Chyba mocny.
Nie znam się, ale przeczytałem bez bólu zatok.
Poczekam na kolejne.
Pozdrawiam.
Wiem, że oni nigdy tego nie zrozumieją, ale pod moją maską sarkazmu wspomnienia żyją.