Zbiór grafomańskich wierszy? Podobny efekt zastosował w "Buddenbrookach" Tomasz Mann, który umieścił tam - celowo - kiepskie wypociny wierszoklety. I cóż? Nikt nie nazwał przez to "Buddenbrooków" ględzeniem. Jest to zabieg estetyczny paradoksalnie. Bardzo paradoksalnie nawet

I do tego trudne zadanie pisarskie. Myślę, że łatwo jest napisać coś kiepskiego pisząc arcydzieło, ale trudno jest napisać najgorszy wiersz świata... celowo heh ;]
w dodatku dowcip tak naprawdę jest jeden przez cały tekst - są ludzie, którzy marnie piszą.
A Mann ile tomów poświęcił zagadnieniu czasu w "Poszukiwaniu straconego czasu"? ;] Poza tym, tekst koncentruje się na dwóch zagadnieniach: kiepskim poetyzowaniu ("Party u mojej ciotki", "Ryby na stół") oraz na slangu hip-hopowym. Szczególnie ujęło mnie to zestawienie różnego rodzaju języków: radiowego, młodzieżowego, poetyckiego ze sobą, gdzie te języki - poprzez rozdęte użycie - same stają się satyrą na siebie.