Le Roi Bien-Aimé
WWWKarol VI Walezjusz od dziecka otoczony był polerowanymi miedzianymi taflami, sprowadzanymi przez jego ojca z Wenecji. Otoczony był również Francją, która migotała w skrzywionych spiżach, tworząc groteskowy obraz kruszonego państwa. Karol w lustrach widział swoje prawdziwe Królestwo: krzywy ślad idei Imperium Bożego.
WWWPrzeprowadzona już w latach dziecięcych intuicyjna synteza myśli arystotelejskiej z platońską nie mogła być pochwalona przez guwernerów. Młody Delfin coraz bardziej pogrążał się w doskonałym przepychu ideałów, który obserwował w mirażu. Marną grudką zainteresowania obdarzał kwestie kierowania zbrukanym państwem, prowadzenia kłamliwej polityki i plamienia mieczy angielską krwią. Głęboko raniło go zachowanie ojca-cynika, którego prawdziwe, rycerskie odbicie widział w kryształowych zastawach. Z odważnym uporem pracował nad asymetriami swojej osoby, które mozolnie wyłapywał przeglądając się w tarczy księżyca. Były to przygotowania do objęcia godności Namiestnika Bożego, świetlistego panowania nad Francją, ciałem, duszą i grzechem.
WWWGdy Książę osiągnął dwunasty rok życia, ojciec jego zmarł tak, jak umrzeć powinien, pochłonięty parszywą, śmierdzącą słabością ropnia. Karol nie był jeszcze gotowy do podjęcia roli, którą przeznaczył mu Pan - oddał mizernej radzie regentów władzę nad mizernym skrawkiem ziemi, którym stała się wówczas ojczyzna Walezjuszy. Sam powrócił do autorefleksji, w kilka lat później rozciągając jej ramy na żonę.
*
WWWŻył wiecznością istnienia. Obracał się nieustannie w feerycznych kręgach odbić, chłonął refleksy światłości Pańskiej, z nieujarzmioną determinacją miażdżył kolejne skazy swojej egzystencji. Wkraczając na kolejne stopnie niefiguratywnych paradoksów, doznawał łask; pozwolono mu ujrzeć realność kreacji i zrozumieć inkantowane sprzeczności najdoskonalszego ze światów. WWWA im wyżej się wznosił, tym niżej spadało państwo, w którym nie było już nic z Imperium Bożego. Pozostało tylko bezładne mrowisko, skończony zbiór ignorancji parów.
WWWW końcu dotarł tak blisko drugiego stopnia hierarchii, jak zostało mu dozwolone; stał się prawdziwym Królem Francji. Odnalazł płynność substancji i wyzbył się pośrednictwa zmysłów.
WWWTego dnia w królewskim obozie pod Orleanem wśród służby wybuchła panika: Król ubrał się sam. Sam zjadł śniadanie, sam obmył twarz. Pozbawieni horyzontalnego zakrzywienia źrenic ochmistrzowie zaczęli protestować. Próbowano perswadować, płakać, namawiać. Król zaś oświadczył, że zbudowany jest ze szkła i pod groźbą kary śmierci nie wolno go dotknąć.
WWWLudzie pozbawieni łaski wyjaśniali obłędem skrzący stan istnienia pomiędzy materią humanizmu a formą anielską. Ironiczny śmiech wezbrał w Karolu, niezainteresowanym już Francją.
WWWZ niezrozumienia zrodziła się fama, z famy zrodziła się wieść; z wieści – pismo. Do monarchów Europy przybyli heroldzi, niosąc dyplomatyczną poetykę pieśni o szalonym Królu. Mimo śmiechów prostego ludu, wielu namaszczonych władców zasępiło się, gdy dotarły do nich wieści spod Orleanu. Zmarszczki na czołach wyjaśniano później lakonicznie troską o ustawienie swoich dynastii w prądzie nowej geopolityki, w istocie jednak dotknięci palcem Pana wspomnieli zapach koronacyjnego krzyżma. Niejasno przeczuli obecność myśli Boga.