Pasaż

1
P A S A Ż


już za chwilę zaczniesz zmierzać ku przebudzeniu
kręte schody znikną w półśnie
przestrzeń stanie się lepka i trudna
usłyszysz szelest peleryny
ktoś dotknie twojego ramienia
otworzysz oczy
zamiast twarzy zobaczysz pustą ciemność kaptura
będzie jedynie powieleniem
bowiem czas...

choć minie wiele dni
niecierpliwa mgła nadal będzie wypełniać atmosferę
zanurzysz palce w monotonnej bieli
zgadując kształty krajobrazu –
zadrży jeszcze dalej niż śmiech
dalej n i ż s e n
przez nieuwagę dotkniesz czyjegoś serca
westchnie i odskoczy
spłoszone jak ptak
jak...
tętno wyzwoli świat od ciszy
kolejny raz

przekroczysz pierwszy krąg światła

drzewa pojawią się niespodziewanie
czarne szpile łagodnie przebiją pejzaż
tak
to z pewnością będzie zima
wtem niewyraźny szmer – przytłumiony głos
a po chwili
pojedyncze sylaby
słowa
i wreszcie całe zdania
człowiek w szarym płaszczu oprze się o pień martwego dębu
zapali świecę i odprowadzi wzrokiem cień karawanu
dopiero wówczas wyłonią się postacie aniołów zastygłe w kamieniu
a potem krzyże
sokół zerwie się do lotu
głośny krzyk
niemy blask
kiedy spojrzysz po raz drugi
pod dębem nie będzie nikogo

noc nadciągnie bezszelestnie
wynurzy się znad linii wiatru
przesuniesz dłoń po sierści czarnego lamparta i
zapomnisz siebie
siebie ze snu
siebie z legendy o Lustrze i Mieczu

blada poświata opadnie na ruiny
zamku?
świątyni?
promień muśnie marmurowe garby chimer
po czym
przez pęknięcia w murach
przeniknie do wnętrza i
dosięgnie
jej
dłoni –
będą takie delikatne...

jeszcze chwila i kręte schody poprowadzą cię ku przebudzeniu
zaczniesz odmierzać kroki w półśnie
tymczasem mogę dotykać cię bezkarnie
gdyż nie zdajesz sobie ze mnie sprawy
nie widzisz mnie
choć stoję tuż obok...
obok niebieskich roślin rozrzuconych na posadzce
bowiem czas – nieuchwytny projektor
wyświetla wciąż te same obrazy
regularnie się powtarzające

tak
masz rację
to wszystko już kiedyś...

ciche nuty opuszczą niedokończoną partyturę
lecz nie będziesz o tym wiedział
popełnisz błąd w obliczeniach
pomylisz stopnie i ...
zrozumiesz
że jestem tylko cieniem
przesuwającym się
wraz ze słońcem
po spalonej trawie
jeszcze raz mnie stracisz
zgubisz
pośród wodorostów i srebrzystych klątw
zanim Wielki Deszcz spadnie na Równiny
a potem...
spójrz!
moje palce znów
przemieniają się
w pióra
szarego ptaka...

zerwiesz się z łóżka
strącisz wazon ze stolika
głuchy trzask...
chłodny wiatr...
zobaczysz w szybie twarz obcego człowieka i...
dopiero wtedy
ach
dopiero wtedy zatęsknisz za światem
który przepadł
w miękkim odbiciu zwierciadła

tak
masz rację
to wszystko już kiedyś się wydarzyło
już kiedyś
niejednokrotnie
i za każdym razem
tak samo...
zmieniają się tylko dekoracje
Ostatnio zmieniony sob 19 lut 2011, 20:46 przez ewik33, łącznie zmieniany 8 razy.

3
Mmmmm. Mruczę jak po czekoladzie. Tej Lindta. Najlepszej.
Okej, bez słodzenia.
Lubię oniryzm. Jest dla mnie jakby synonimem poezji. A dobrze zrobiony oniryzm podziwiam. Więc podziwiam.
I nie rozumiem. Ale to nic... Zabrałaś mnie w podróż, wciągnęłaś bez reszty i pomimo oporu (bo przywykłam do oglądania poezji okiem na-wpół-strukturalistycznym). Zagrałaś na podświadomości. Obrazy przepiękne, plastyczne, subtelne, o wyraźnych, acz falujących barwach.
Nie rozumiem, ale czuję. Było pięknie.
"Asymilacja i dysymilacja. CO2, H2O,
i światło, światło, światło,
przemiana materii w materię, wzrost i dojrzewanie
w płaskim dysku falującej Galaktyki."

Julia Fiedorczuk "Ramię Oriona"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Proza poetycka”

cron