Noctruch

1
Święta Bożego Narodzenia, wywołują u mnie nie kontrolowany i rozszerzony strach, który wyleciał ze swoich torów i sieje spustoszenie poruszając się ruchem nie jednostajnie prostoliniowym w nieokreślonym kierunku pośród tego całego domniemanego białego gówna.

Wyskakuję z niego podczas pełnego biegu i potykam się o ludzi którzy polują niczym pozbawione wszelkich uczuć Zombie.

To jednak nie Zombie i to nie jest ten strach który zawsze mnie przerażał. To Nocstrach. Pora kiedy może rządzić białe gówno budzi Noctruchy, które ożywają wprost proporcjonalnie do sondaży z konfesjonałów. Potrafią lać i nie ma wtedy lepszych od nich. Są na autopilocie czerwonych krwinek w otoczeniu ciepłego mięsa...tak, tylko Noctruch leje. Resztki mięsa, ścięgien, plam z krwi czy wyniesionych już kości wbijają się w klimat tej Nocy dając wyraz nowych narodzin. Lizaki zrobione z jelit, napełnione wątrobą i polane sosem z nerek, obtoczone w panierce z serca z dodatkiem sproszkowanych płuc i oskrzeli z lekką nutą zmielonej głowizny...danie szefa kuchni pieszczące ich wnętrzności. Noctruch nie pyta o kartę z menu...gwiazdka Michelin to dla niego jakaś niezrozumiała abstrakcja. Stołówka to jego podwórko. Jego dzielnica i każde miejsce w którym czuje się jak u siebie. On jest szefem kuchni. Jest kelnerem. To on poluje i jest też właścicielem. Siedem dni w tygodniu. 24 godziny na dobę.

Sflaczały ten Wars, krew z trupów serwują. Nawet w Wigilię zwarzoną i z jadem w sosie bez duszy z przebitym terminnem...Gdyby Noctruch umiał mówić a nie szczekać to może Wars postarałby się o ciepłe ciało...

Tylko jakie będą dopuszczalne w tym przypadku formy płatności? Gotówka, Karta czy Bitcoiny? Jest instynkt przetrwania i anhedonia kształtująca całkowity nowotwór braku myślenia. Chmura świadomości. Odcięty zupełnie od sprytnych neuronów, zjeść żeby zeżreć - pasożyt zasiada. Wiatr przyszedł i pogonił. Uleciała tworząc puste i zimne niebo. Zapłacisz, bo musisz. Zjedzony na żywca, nagi i bez duszy wyrzygasz swe myto i kurcząc się skruszysz. Karmiony infekcją gdzie gówno zostało i zapach zawładnął już świadomością.

Pasożyty które zabrały mu wszystkie połączenia nerwowe, uruchomiły system naprowadzania typu "Przeżyć – Żreć –Zażreć". Może nawet pozwolą i ujrzy znów niebo leczy potem zobaczy ten film...kadry z rzeźni. Tytuł zapomni ale poleci znajoma nuta..."Jedz. Gryź wszystko co złapiesz. Zabijaj ale żryj. Chcesz żyć, to miej co żuć w papie"

Znam tylko historię ale pochylam się nad grobem.

Ocieka krwią swych ofiar choć już dawno pod spodem.

Modlitwa się ciśnie i pije z litością, goście sączą żale...patrzeniem... tak prościej . To mięso i krew, jest brudno i mokro a przez nich też truchłem, zacieka pod oknem. Miłości już nie czuć, czerwono w tej skale...Krew znaczy kamienie, trup płucze ospale. Cokolwiek im powiem nie trafię w ich duszę. Sączący za życia...nie spiją nic dłużej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Proza poetycka”