Nic do stracenia

1
Spała cały czas, pół życia, większość nocy, mniej dni, choć bywały momenty, o których zapominała całkowicie – te momenty, które kształtowały jej życie. A potem? Traciła kontrolę, przygody ją wiodły. Była jak latawiec – kolorowy latawiec na rozjuszanym wietrze... Ahhh i po co ta młodość, po co nauka? Pieniądze przyjdą same, przyniesie je on... Ten, którego imienia jeszcze nie znała, lecz które wkrótce miała poznać. Ten - czyli pan piękny, imię jego fortuna, portfel wypchany szmalem... Ten, którego by pokochała... Ten doskonały...

Jakaż to ironia... Drwiące bywają pragnienia, pragnienia nie do spełnienia, pragnienia, które gubią nas samych... Kształtowane przez ego, powielane pasywnością, dopieszczane bezradnością, zostawione samym sobie by gnić mogły, by nigdy się nie spełniły, aż do tej chwili, tej ostatniej, w której jest już za późno.

Ale przeszła szkolenia, głębokie i soczyste, słodkie czasami, pomiędzy ustami i czasem i nocą...

Pożądanie zawieszone jak pajęcza nić; od jednego rogu do drugiego, nie powiem dlaczego już nie chcę rozlepiać swych powiek i cieszyć się słodkim zapachem jej mydła i włosów.

Nie ma już Carpe Diem... Nie w takiej formie... Czy to całkiem dobrze? Kto mi odpowie? Sam wytyczę sobie nową drogę... Bo uśpiony byłem, lecz jak ocean co zwykle spokojny, wzburzył się nagle, tak i ja się przebudziłem. I trafię w sedno, wiem to na pewno... Bez strachu ruszam w swą podróż.
Do widzenia...
Niczego nie mam do stracenia!
Na bezdrożach, jeszcze się spotkamy...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Proza poetycka”