RYTUAŁ

1
Zawsze przychodził tutaj po zmroku. Był to rytuał, którego nie mógł zaniedbać. Lekka mgła unosiła się nad cmentarzem, a w oddali słychać było szum mknących samochodów drogą S-9. Każdy jego krok rozdmuchiwał w pył panującą wszem i wobec ciszę. Im bardziej zbliżał się do bramy cmentarnej, tym intensywniej jego serce szalało w piersi, a krew buzowała w skroniach. TA niezwykła siła duchowa towarzysząca mu każdej nocy zmieniała go ze zwykłego wyrostka we władcę i pana dusz.
Co noc nasycał się nimi aż nadto. Był już prawie u wrót królestwa, czuł jak jeżą mu się włosy i znów ogarnęła go fala mdłości, do których powinien się już dawno przyzwyczaić, ale nie mógł.
Dotknął dłonią zimnej, wręcz przeszywającej, niczym brzytwa tnąca papier, bramy. Od dnia, w którym usłyszał TEN głos wiedział, że to jego przeznaczenie. Owładnął jego myśli, ciało, duszę, całe jego jestestwo. W każdej chwili, co godzinę, co minutę, co sekundę umiera jakiś człowiek na świecie. On jest tylko łowcą dusz. Swoistą przechowalnią tego co niewidzialne.
Przekroczył próg cmentarza, i bez chwili zwłoki został poddany metamorfozie. Tutaj już nie był sobą. Miał wrażenie, że najpierw ręce, potem nogi i brzuch mu puchną. W głowie czuł całkowity obłęd, chaos. Po chwili nirwany następowała przyjemniejsza część tego mistycznego wydarzenia.
- A więc myślałeś kiedykolwiek, że to się skończy? Że wyczerpie się ten skarbiec dusz nieczystych? – usłyszał TEN głos. Obejrzał się na lewo, w stronę alejki, gdzie po jednej stronie były pomniki, a po drugiej wysoki na przeszło dwa metry płot. ON stał dokładnie na środku tej alejki, jak zwykle ubrany w czarny płaszcz, kapelusz. Nigdy nie widział jego twarzy, mimo wszelakich wysiłków nie mógł jej dostrzec.
- Dlaczego miałbym tak myśleć? – odrzekł wiedząc, że kłamie.
- Leonardzie, czy myślisz, że kłamiec może oszukać króla intryg? – ruszył w jego stronę, i poczuł nagły powiew mroźnego wiatru, który przeszył go do kości.
Nagle przeszył go dreszcz w okolicach krzyża i upadł na kolana. Ostre kłucie w okolicach serca i ból głowy były symptomami wędrówki dusz. Wygiął się w nienaturalny sposób tak, że głową prawie dotykał podeszw swoich butów. W jednej krótkiej chwili przelatywały przez jego głowę tysiące myśli: „kurcze, nie dam rady… ratuj mnie..”/ „któryś jest w niebie, świeć się…”/ „mamo! Uważaj..nie..”/ „Przestań się na mnie wydzierać, nigdy ci na to nie pozwole…”.
Nie mógł tego znieść, czuł , że co sekundę wypełnia go coraz większa liczba dusz. Nie umiał tego racjonalnie wytłumaczyć. Gdy opuściły go dreszcze i legł jak długi, a głowa uderzyła o ziemię kilka centymetrów od marmurowego grobu wielorodzinnego. Przez chwilę się nie ruszał jakby był martwy.
- Teraz sam widzisz, że nie mogę tego zatrzymać… - Ciemna postać stanęła przed Leonardem, gdy zaczął wracać do życia. Lekka strużka krwi popłynęła mu z nosa, zabarwiając ziemie na której leżał. Ziemię bardzo jałową. Wiedział, że ON stoi obok.
Powoli obrócił głowę w górę, by dostrzec JEGO oblicze. Być może nie zdawał sobie sprawy z tego, że jest to ostatnia rzecz, jaką zrobi na tym świecie. Za ciekawość trzeba zapłacić.
To co ujrzał przeraziło go na śmierć. W jednej chwili oblicze grozy, której był świadkiem, zmieniła jego twarz w białą jak papier atrapę maski. Nie był w stanie wydać ani jednego dźwięku ze swojego gardła. Ciemność, której dotknął nigdy nie wydawała mu się aż tak przeraźliwie koszmarna jak teraz. W jednej sekundzie jego dusza została zmasakrowana i pozbawiona jakiegokolwiek odczucia oraz nadziei. Na wieczność. Zaprzedał ją JEMU.
[...] ...im dłużej panuje cisza, tym trudniej ją przerwać. /S.King/

2
panującą wszem i wobec ciszę
- wystarczy "panującą ciszę", albo nawet samą "ciszę"
Owładnął jego myśli, ciało, duszę, całe jego jestestwo.
A może jego ubranie i zapałki w kieszeni też były owładnięte? Według mnie trzeba wywalić albo jestestwo, albo myśli z ciałem i duszą. Albo Zastąpić "Owładnął nim całkowicie" czy coś w tym stylu.
jarecki791 pisze:wręcz przeszywającej, niczym brzytwa tnąca papier
To przeszywającej czy tnącej? To porównanie jest niepotrzebne.
jarecki791 pisze: W każdej chwili, co godzinę, co minutę, co sekundę umiera jakiś człowiek na świecie.
Skoro w każdej chwili, to wiadomo, że co godzinę, sekundę, itd. I wiadomo, że na świecie
jarecki791 pisze:To co ujrzał przeraziło go na śmierć.
Skoro przeraził się na śmierć, to czemu potem nadal żyje?

Są jeszcze inne tego typu drobiazgi. Pominę błędy interpunkcyjne, każdemu zdarza się coś przegapić.

3
To co ujrzał przeraziło go na śmierć.
Skoro przeraził się na śmierć, to czemu potem nadal żyje?
z prostego powodu - śmierć nie jest końcem ... tylko początkiem :)
A fakt, że przeraził się na śmierć nie oznacza jeszcze, że umarł.
[...] ...im dłużej panuje cisza, tym trudniej ją przerwać. /S.King/

4
słychać było szum mknących samochodów drogą S-9.
Szyk: słychać było szum samochodów mknących drogą S-9.
Każdy jego krok rozdmuchiwał w pył panującą wszem i wobec ciszę.
Wszem wobec.
Poczytaj gdzieś, co dokładnie to oznacza, a potem się zastanów, czy rzeczywiście w tym zdaniu pasuje.
Dotknął dłonią zimnej, wręcz przeszywającej, niczym brzytwa tnąca papier, bramy.
Nie potrafię sobie wyobrazić przeszywającej niczym brzytwa bramy. Natomiast przeszywające zimno jak najbardziej.
został poddany metamorfozie.
Unikaj strony biernej.
- Leonardzie, czy myślisz, że kłamiec może oszukać króla intryg?
Kłamca.
ruszył w jego stronę, i poczuł nagły powiew mroźnego wiatru, który przeszył go do kości.
Leonard poczuł - trzeba by wspomnieć. Przez chwilę myślałam, że tamten ruszył i poczuł wiatr.
Źle zapisujesz dialogi, poczytaj jakie są zasady ich zapisywania, pełno tego w Internecie.
który przeszył go do kości.
Nagle przeszył go dreszcz w okolicach krzyża i upadł na kolana.
Powtórzenia.
podeszw swoich butów.
Podeszew.
W jednej krótkiej chwili przelatywały przez jego głowę tysiące myśli: „kurcze, nie dam rady… ratuj mnie..”/ „któryś jest w niebie, świeć się…”/ „mamo! Uważaj..nie..”/ „Przestań się na mnie wydzierać, nigdy ci na to nie pozwole…”.
Przecinkami powinieneś był oddzielić te myśli.
Nie umiał tego racjonalnie wytłumaczyć.
A czego konkretnie nie umiał wytłumaczyć?
Gdy opuściły go dreszcze i legł jak długi, a głowa uderzyła o ziemię kilka centymetrów od marmurowego grobu wielorodzinnego.
Gdy go opuściły i legł, a głowa uderzyła, to co? Dodałeś „i” i zobacz, co wyszło.
W jednej chwili oblicze grozy, której był świadkiem, zmieniła jego twarz w białą jak papier atrapę maski.
Przyrównuj coś do czegoś, a nie coś do atrapy czegoś.
Nie potrafię się w tym zdaniu połapać. Oblicze grozy zmieniłA twarz, a czyją, to już w ogóle nie wiadomo. Napisz prosto, o co ci chodzi – nie mam ochoty na szarady.
Nie był w stanie wydać ani jednego dźwięku ze swojego gardła.
Wyciąć – rozpycha zdanie, poza tym, że jest oczywiste.


Strasznie teatralne to opowiadanie, dosłownie tak wyglądało zachowanie bohatera – jak kiepski aktor w teatralny sposób złapał się za serce, westchnął i umarł. Nie jest sztuką wpaść na scenę i odegrać teatrzyk. Nie kreśl opowiadań wielkimi literami, bo to nie jest dobry sposób. Nie chcę zniechęcać do pisania. Przeciwnie: pisz dużo. Staraj się tylko przy tym pisać prościej, żeby było wiadomo, o co chodzi.

5
Pomysł wydaje się dobry, nie jakiś genialny, ale fajny. Wykonanie trochę mniej mi się podobało, ale nie każdy od razu pisze jak King, czy Masterton. Masz ciekawe wizje. Tworzysz obrazy, które mogą być naprawdę straszne, gdy lepiej je opiszesz.
Znalazłem dwa takie poważniejsze niedorobienia:
Gdy opuściły go dreszcze i legł jak długi, a głowa uderzyła o ziemię kilka centymetrów od marmurowego grobu wielorodzinnego.
To "gdy" wydaje się być niepotrzebne.
- Dlaczego miałbym tak myśleć? – odrzekł wiedząc, że kłamie.
a tutaj nie zauważam kłamstwa.

Pisz dalej i przyłóż się do opisów - a będzie dobrze ;)

6
Dotknął dłonią zimnej, wręcz przeszywającej, niczym brzytwa tnąca papier, bramy.
Wolnego! Mamy tutaj bałagan (!): Dłoń, brzytwa, cięcie, papier... ale jak to ma skierować mnie na jego skórę, czyli uczucie? Skąd ja ma wiedzieć (albo ktokolwiek), co czuje papier? Miałeś pomysł, ale powinieneś odnieść się do tego empirycznie! Zobacz na coś takiego:
Dotknął zimnej, przeszywającej niczym brzytwa skórę, bramy
- Leonardzie, czy myślisz, że kłamiec może oszukać króla intryg? – ruszył w jego stronę, i poczuł nagły powiew mroźnego wiatru, który przeszył go do kości.
jeśli narracja nie dotyczy formy wypowiedzi, piszemy duża literą (np. Wstał, Wziął, Poszedł, Spojrzał, Zmarszczył brwi). Wyjątkiem jest, gdy narracja jest wtrąceniem w ciągu dialogowym.

Bohater jest dla mnie niejasny - z tego powodu widzę tam zbiór scen, zamiast jakichś wydarzeń. Wszystko, co owe sceny tworzy, jest sztuczne, bo nie mam jak przenieść się w wykreowany świat. Poszedł facet (kto to?) na cmentarz, usłyszał modły, padł i zaprzedał duszę. Brakuje tutaj spójności, ale inaczej - czegoś, co połączy te wydarzenia w sensowną całość.

Narracja nie jest zła, tylko źle zapisana - widać, że masz pomysł jak poruszyć wyobraźnię czytelnika, tylko brakuje ci doświadczenia, aby wprawnie tym manipulować. Doskonałym zabiegiem było ukrycie twarzy JEGO, kiedy zazwyczaj każdy siliłby się, aby ją pokazać - to świadczy o wysokiej świadomości twórczej. Ale to za mało. Tekst mnie się nie podobał - a lekturę utrudniały zaimki w ogromnej ilości.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”