Najgorszy

1
Późna jesień 2008.

Kiedy Leszek wybucha gniewem, wszyscy myślą, że jest podły i złośliwy, a on tylko ma żal o brak zainteresowania i akceptacji. Kiedy gani i krytykuje jest pewien, że naprawia świat. Dlaczego zamiast podziękowania zawsze otrzymuje pięścią w brzuch? Bo ... zawsze był i jest tym najgorszym. Więc musi odreagować, musi jakoś przeżyć kolejny dzień i dlatego musi unieszczęśliwiać wszystkich wokół. Najlepiej najbliższych. Bo oni są wszystkiemu winni. Tacy samolubni, leniwi i obrzydliwi. Skąd mogą wiedzieć jak to jest, gdy życie staje się nie do zniesienia, gdy już nie ma możliwości ruchu i alternatywy przeżycia. Nie rozumieją, że wtedy po prostu sięga się po alkohol. Wszyscy tak robią. To znaczy wszyscy nieszczęśliwi. A Leszek jest bardzo nieszczęśliwy.

- Leszek, tobie też zrobię kawę, bo zaraz będzie woda – mówię do brata , który właśnie wszedł do domu.
- No, tylko nie napluj – mówi i śmieje się zadowolony z siebie.
- Na pewno w życiu nie naplułabym – zrobiło mi się przykro.
- No, tylko od razu nie zaczynaj – odezwała się z kuchni mama tonem trochę moralizatorskim .

I więcej nie trzeba było. Wybuchła bomba. Nakierowana na mamę. Usłyszała salwę słów, które trafiały i raniły. Leszek mówił, a raczej krzyczał z taką nienawiścią. W sumie chodziło o to, że ujęła się za mną. Mogła tego nie robić, ale stało się. W jednej chwili nieokiełznana i nieprzewidywalna złość eksplodowała. Mama nie opanowała sztuki radzenia sobie z własnym synem. Nie potrafi mówić do niego, uspokoić, ukoić serca zszarganego nerwami i targanego wichrami niepowodzeń życiowych, zawiści i nienawiści.

- Czy wiecie, że Maciej Nurowski nie żyje? – poruszyłam temat, który miał uratować sytuację.

Swoją droga bardzo poruszyła mnie ta śmierć. Ten człowiek miał w sobie tyle ciepła i dobroduszności. Nie umiałam sobie wyobrazić, że leży teraz na marach bez życia. Nie chciało mi się wierzyć , że więcej nie zobaczę go przyrządzającego jakiejś tam potrawy, opowiadającego o czymś, zawsze uśmiechniętego i żywo gestykulującego.

- On na pewno nie chciał jeszcze odchodzić. Dlaczego zawsze „biorą” takich co chcą żyć, a tych którzy nie chcą, to nie biorą – usłyszałam w tonie głosu brata żal i złorzeczenie na tych z góry, że nawet tam jest protekcja i niesprawiedliwość.

Niespodziewanie wybuchła druga bomba, która podobnie jak pierwsza uderzyła w mamę w momencie, kiedy zdawało się, że wszystko wraca do normy. Rozmawialiśmy o czymś błahym. Nie miało znaczenia, że przedmiotem rozmowy była moja nieużywana komórka, bo każdy pretekst byłby równie dobry. Mama zapytała po prostu, a brat uznał, że nie powinna interesować się moją komórką, podczas kiedy on, Leszek , proponował jej już wcześniej swoją. Powinna o tej sprawie z nim rozmawiać, nie powinna gardzić jego propozycją ... i nim samym. Uniósł się wtedy i przestał zupełnie nad sobą panować. Trudno mi odtworzyć poszczególne słowa i oskarżenia. Zapamiętałam tylko straszne zdanie wyrzucone jednym tchem.

- Co się głupio gapisz... – krzyczał cały czas wyrzucając z siebie nienawiść za brak miłości, za osamotnienie, za nieudane życie, ranił za razy, które otrzymał w życiu i przed którymi nikt go nie osłonił, a potem nie zaleczył. – Zawsze durnia ze mnie robisz, udajesz, że nie wiesz o co chodzi... nie mogę już patrzeć na tę twoją wstrętną gębę.

Siedziałyśmy i nie śmiałyśmy nawet słowa wypowiedzieć. Mój brat wstał, bez słowa ubrał się, zamknął drzwi od pokoju i po prostu poszedł bez słowa. Pewnie na cmentarz porozmawiać z tatą.
Lepiej rozmawiać z tymi, którzy odeszli. Ci, którzy żyją ... niechże szlak ich trafi.

Upalne lato 2010

Często przesiaduję na małej, cmentarnej ławeczce i rozmawiam ... z Leszkiem. Mam ciągle żal o to, że odszedł. Ciągle nie wierzę, że to się stało. Brakuje mi go. Nie ma dnia, abym nie ofiarowała mu chwili zamyślenia... o nm i o czasach, kiedy wszystko było inne, jaśniejsze, cieplejsze.
- Leszku, nigdy ciebie nie zapomnę.
Ostatnio zmieniony śr 09 lis 2011, 14:47 przez Jul.Bar, łącznie zmieniany 3 razy.

2
Do mnie tekst nie przemówił. I zakończenie jakieś z ksiezyca.
W sumie rozumiem, ze chłopak jest zły na cały świat, ale w tekście nie widać jego gniewu, raczej standardowy opis krzyków nastolatka. Kilka drobnych scenek, ale niepowiązanych i dlatego bezbarwnych.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz

3
Interpunkcyjnie: Zdarza ci się spacja przed kropką, przecinkiem.
Nie umiałam sobie wyobrazić, że leży teraz na marach bez życia.
Na marach można leżeć tylko bez życia. Wyciąć.
o nm i o czasach, kiedy wszystko było inne, jaśniejsze, cieplejsze.
O nim i o czasach...
Nie przedstawiłaś tych lepszych czasów w tekście, tylko same awantury.

Tekst składa się z trzech części: opisu uczuć Leszka, jego wybuchów i scenki zakańczającej, z której dowiadujemy się, że Leszek nie żyje. Brak jednak czegoś, co by je łączyło. Ot, parę luźnych wspomnień związanych z Leszkiem. Może, jako część większej całości, mają one sens bytu, ale w tej postaci, jako opowiadanie, nie wyszło to najlepiej. Ta wstawka Maciejem Nurowskim też niepotrzebna, bo tu przecież wszystko powinno się skupiać na Leszku. Jestem w stanie wyobrazić sobie ten fragment jako urywek z czyjegoś dziennika, ale nie jako samodzielny tekst.

4
Tekst mnie zupełnie nie poruszył.
Mamy choleryka, uważającego się za pokrzywdzonego przez cały świat, jakąś nadwrażliwą siostrzyczkę i pointę, która równie dobrze mogłaby być doklejona do zupełnie innych postaci.
Jul.Bar pisze:Kiedy Leszek wybucha gniewem, wszyscy myślą, że jest podły i złośliwy, a on tylko ma żal o brak zainteresowania i akceptacji. Kiedy gani i krytykuje jest pewien, że naprawia świat.
Na początku zaczynasz, jakby usprawiedliwiając Leszka. Więc ja, biedny czytelnik, wierzę, że zobaczę w nim serio kogoś ponad pustego furiata.

Ale dalej dostaję sprzeczkę o herbatę, ciągle siostrę, która jakoś przerzuca winę na kogoś innego:
Jul.Bar pisze:Wybuchła bomba. Nakierowana na mamę. Usłyszała salwę słów, które trafiały i raniły. Leszek mówił, a raczej krzyczał z taką nienawiścią. W sumie chodziło o to, że ujęła się za mną. Mogła tego nie robić, ale stało się. W jednej chwili nieokiełznana i nieprzewidywalna złość eksplodowała. Mama nie opanowała sztuki radzenia sobie z własnym synem. Nie potrafi mówić do niego, uspokoić, ukoić serca zszarganego nerwami i targanego wichrami niepowodzeń życiowych, zawiści i nienawiści.
Sorry, ale jaką my tu mamy sytuację. Syn zaczyna drzeć gębę na matkę, a siostrzyczka pisze, że mamusia z nim biednym, pokrzywdzonym, nie umie rozmawiać?

I tak dalej. Dostajemy obraz wrzaskliwego faceta, potem znikąd wziętą myśl o rozmawianiu z umarłymi, a potem informację, że Leszek nie żyje. I co, mam się przejąć? Raczej odetchnąć - przestanie matkę zadręczać.

To taki szybki przegląd odczuć, które mi towarzyszyły przy czytaniu, Myślę, że nie o coś takiego Ci chodziło. Tekst jest po prostu bardzo pocięty i serwuje dość niespójny obraz. Co innego narrator próbuje mi wcisnąć (Leszek nie jest wredny, tylko pokrzywdzony), a co innego pokazuje na przykładach (on jest po prostu okropnym chamem). W tym wszystkim ginie, przyklejona nieco na siłę, myśl.

Warsztatowo jest poprawnie, aczkolwiek miałam poczucie, jakbym się na niektórych zdaniach zacinała. Brakuje płynności, lekkości. Utkałaś, według mnie, za dużo "nazw emocji", za mało ich tak naprawdę pokazując.

Ogólnie tekst nie przypadł mi do gustu.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”