Maks chlał za dwóch, więc kiedy przyszedł do mnie z dwiema butelkami w kieszeniach wiedziałem, że nie opróżnię ani jednej.
Usiedliśmy na balkonie. Maks wspominał młodość, podczas gdy ja zatapiałem wzrok w osiedlowych uliczkach.
- Kurde, nie mogę tyle pić – powiedział ni stąd ni zowąd i pogładził kota. Ten kot zresztą wziął się znikąd, po prostu odwróciłem się nagle, patrzę, a on pręży się pod jego kościstą dłonią. – Wiesz, Anka też tak mówiła…
- Jak? – zapytałem zaintrygowany, nie gapiąc się już na ledwie widoczną wieżę ratusza. A to dlatego, że rzadko wspominał o Ance i rzadko w ogóle przychodziło mu na myśl, by przytoczyć czyjeś słowa.
- Jak dla mnie miała to być miłość przez butelkę – zakończył obojętnie i wziął ostatni łyk. Po chwili przysnął, z głową opartą na ramieniu. Miałem więc dla siebie trochę czasu.
Dokończyłem listę, po czym zabrałem się za jej sprawdzanie:
Rewolwer – jest. Żyletka – jest. Klucz… - odhaczałem rzeczy z listy, kiedy niespodziewanie poczułem na plecach czyjś oddech. To Maks. Pierwszym, co przyszło mi na myśl była świadomość tego, że właśnie ktoś mnie nakrył. Uspokoiłem się jednak nieco, gdy zobaczyłem jego przepitą twarz.
- Pomóc? – ziewnął szeroko.
- Już skończyłem, drobiazg – odparłem i zamknąłem notatnik. Dla bezpieczeństwa zgasiłem lampkę w kącie i przeszedłem na balkon, skąd obserwowałem poczynania Maksa. Ten kręcił się jeszcze chwilę, po czym rozłożył się na kanapie i nie minęła minuta, jak dobiegły mnie pierwsze odgłosy chrapania.
Wreszcie, pomyślałem i wróciłem do sprawdzania: Odbitka – jest…
- Sąsiedzie!
Nie musiałem pytać. Z miejsca domyśliłem się, że to woła mnie sąsiad z góry.
- Tak?
- Ma sąsiad dodatkowy chleb, bo dzieciaki zapomniały kupić?
Odetchnąłem z ulgą. To w końcu tylko chleb.
Lista wciąż była nie sprawdzona:
Lornetka - …
JEZU!
- Oszalałeś, Maks? Chcesz, żebym dostał zawału?
- Sorry – machnął ręką i wszedł do łazienki. Zza drzwi powiedział: - Już nie wytrzymam tego parcia – i opuścił deskę. Tak mi się przynajmniej wydawało do chwili, w której coś metalowego uderzyło w podłogę i jakby się od niej odbiło. Ten dźwięk wydał mi się nadzwyczaj dziwny, gdyż jakoś cholernie znajomy.
- Wszystko w porządku? – zapytałem. – Maks, żyjesz?
- Tak, tak…
Nie czekając ani chwili dłużej, zapakowałem wszystko do płóciennej torby i skierowałem się ku drzwiom. Gdy je otworzyłem, poczułem się błogo. Błogość ta jedna ustąpiła miejsca uczuciu niedosuszonej koszuli i mokrego karku.
Podniosłem wzrok, Maks stał w drzwiach ze strzelbą, podczas kiedy ja tonąłem we własnej krwi jakieś dwa metry przed nim.
- Nieźle mnie prześrutowałeś – przyznałem. – Ale dlaczego akurat mnie, przyjaciela?
- Sam dałeś mi wybór: albo ty i nasza przyjaźń, albo Anka.
Zdziwiłem się. – Anka? – zapytałem. – Co ona ma do tego?
Uśmiechnął się lekko. – Miała się z tobą pojedynkować zamiast mnie.
- Zamiast ciebie?!
- Aha – kiwnął głową. – Nie domyśliłeś się, że Brunatny to ja? Tak, to mnie wisisz forsę. To znaczy wisiałeś, bo od umarłych nie biorę. Dobranoc, przyjacielu – i zniknął za drzwiami. Zostawił mnie samego ze swoją ubrudzoną torbą i ekwipunkiem, który i tak się już nie przyda. W ten sposób podarował mi czas na negocjacje z Ponurym Kosiarzem.
A kiedy tak rozmawialiśmy, narodziła mi się w uchu znana piosenka. – Co to? – zapytał Ponury, a ja odparłem tylko: - Jakaś rdzawa melodia.
2
Tak, tekst mi sie spodobał ale zgrzytneło mi w kilku zdaniach:
i to na tyle moch uwag - bo tekst do mnie dotarł i uznałam, że fajny.
czaso - przestrzeń mi tu nie pasujeminojek pisze: nie gapiąc się już na ledwie widoczną wieżę ratusza.
tu z kolei nie kojarzy mi się z postrzałem o którym mowa poniżejminojek pisze:Błogość ta jedna ustąpiła miejsca uczuciu niedosuszonej koszuli i mokrego karku.
swoją, to tak jakby Maksa nie bohateraminojek pisze:samego ze swoją ubrudzoną torbą
i to na tyle moch uwag - bo tekst do mnie dotarł i uznałam, że fajny.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
Re: Rdzawa melodia [miniatura]
3Maks chlał za dwóch, więc kiedy przyszedł do mnie z dwiema butelkami w kieszeniach, wiedziałem, że nie opróżnię ani jednej.
Źle. Powinna być półpauza zamiast dywizu.- Kurde, nie mogę tyle pić – powiedział
ni stąd, ni zowąd
Narrator już wcześniej był się odwrócił.nie gapiąc się już na ledwie widoczną wieżę ratusza
Takie coś z reguły jest niespodziewane.kiedy niespodziewanie poczułem na plecach czyjś oddech
Straszne zdanie. Porównaj: Od razu przyszło mi na myśl, że ktoś mnie nakrył.Pierwszym, co przyszło mi na myśl, była świadomość tego, że właśnie ktoś mnie nakrył.
Niezrozumiałe.Ten dźwięk wydał mi się nadzwyczaj dziwny, gdyż jakoś cholernie znajomy
Co to jest "uczucie niedosuszonej koszuli"? Co to w ogóle jest "uczucie koszuli", pomijając już fakt, że mokra to nie to samo co niedosuszona?Błogość ta jedna ustąpiła miejsca uczuciu niedosuszonej koszuli i mokrego karku
Czy takie jajogłowe słowa naprawdę pasują do sytuacji?podczas kiedy
To znaczy z jego, Maksa torbą?Zostawił mnie samego ze swoją ubrudzoną torbą
Ciekawy pomysł, niewątpliwie [brawo za pomysł], ale tekst jako taki bardzo słaby, nieprzemyślany. Właściwie należałoby go napisać od nowa. Musisz zastanowić się zarówno nad doborem słów, jak i nad konstrukcją zdań.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
4
Mi czasami też tak robi. To duży błąd?Sir Wolf pisze:Cytat:
- Kurde, nie mogę tyle pić – powiedział
Źle. Powinna być półpauza zamiast dywizu.
[ Dodano: Czw 21 Paź, 2010 ]
Przepraszam, dotarło do mnie co to za uwaga. Proszę nie brać tej mojej wypowiedzi pod uwagę.
Jak wydam, to rzecz będzie dobra . H. Sienkiewicz
5
Chyba nieźle zrobiłoby temu zdaniu rozdzielenie na jakieś dwa. Tak to trochę pokręcone się robi. Jakby tak najprościej, to ja bym chyba dała kropkę po "znikąd".Ten kot zresztą wziął się znikąd, po prostu odwróciłem się nagle, patrzę, a on pręży się pod jego kościstą dłonią.
Niby nic, ale zgrzytnęło... Może: "trochę czasu dla siebie"?Miałem więc dla siebie trochę czasu.
Powtórzona "lista". Może coś w stylu: "odhaczałem kolejne pozycje."Dokończyłem listę, po czym zabrałem się za jej sprawdzanie:
Rewolwer – jest. Żyletka – jest. Klucz… - odhaczałem rzeczy z listy,
Dobra, dość... Tekst jest warsztatowo jakiś... dziwny. Jakby niedopracowany. Niby nie ma literówek, ortów itp, ale zdania co chwilę jakieś pokręcone, nieco upierdliwy zapis, no i interpunkcja. Nie bardzo mam siłę z tym walczyć, zwłaszcza, że czytając miałam wrażenie, że należałoby jakieś 70% zacytować. Wyłapałam kilka, potem se darowałam. Sądząc po długości postów poprzedników, oni też coś Ci wskazali, więc w sumie nie będzie źle

A teraz do meritum. Ech i tu aż wstyd się przyznać, ale... Zupełnie nie zrozumiałam. Kompletnie. Dotarło do mnie na takiej podstawowej płaszczyźnie, powiedzmy, fabularnej i od tej strony nawet zaciekawiło (a to duży plus, zwłaszcza, że to miniatura). Tym bardziej wkurza mnie, że nie w ząb nie mogę załapać, o co chodzi... Może to późna pora, może po prostu moje opory interpretacyjne... Tekstu nie winię, bo widzę, ze Wolf i Gebilis zrozumieli.
I wiem, że przez to weryfikacja robi się trochę niepełna, ale jak już przeczytałam (i to trzy razy), to nie wypada się nie odezwać.
Podsumowanie krótkie.
Zgrabnie poprowadzone wydarzenia. Tekst, mimo krótkiej formy, zdołał mnie w jakiś sposób zająć - brawo

Pozdrawiam,
Ada
PS. A jakby mi ktoś wytłumaczył... <słodkie oczka>
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"
Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"
6
Odpowiedź na to pytanie była podana tam wyżej, na początku - że nie może tyle pić.minojek pisze:- Kurde, nie mogę tyle pić – powiedział ni stąd ni zowąd i pogładził kota. Ten kot zresztą wziął się znikąd, po prostu odwróciłem się nagle, patrzę, a on pręży się pod jego kościstą dłonią. – Wiesz, Anka też tak mówiła…
- Jak? – zapytałem zaintrygowany
Więc już prędzej by pasowało, że bohater ocknął się z zamyślenia i dopytał, ale dalej wynika, że przecież słuchał go uważnie...
że to sąsiad z góryminojek pisze:Z miejsca domyśliłem się, że to woła mnie sąsiad z góry.
lub
że woła mnie sąsiad z góry
Te słowa zupełnie tu nie pasują. Wiesz co sobie wyobraziłam? Że facet mu czymś grozi. Bohater się przestraszył, ale widząc chleb śmieje się i stwierdza - to w końcu tylko chleb.minojek pisze:- Ma sąsiad dodatkowy chleb, bo dzieciaki zapomniały kupić?
Odetchnąłem z ulgą. To w końcu tylko chleb.
tu widać, jak czasem nadajesz słowom i sytuacjom zbyt wielkie znaczenie
Tonął we krwi, wciąż stojąc? Bo nic nie pisałeś, że zmienił pozycję...minojek pisze:Podniosłem wzrok, Maks stał w drzwiach ze strzelbą, podczas kiedy ja tonąłem we własnej krwi jakieś dwa metry przed nim.
Dlaczego akurat mnie, a nie tego sąsiada od chleba? Dlaczego nie tej brzydkiej sklepowej? Wiem, że lubisz zabijać, ale dlaczego akurat mnie?minojek pisze:- Nieźle mnie prześrutowałeś – przyznałem. – Ale dlaczego akurat mnie, przyjaciela?

Widzisz właśnie, owa wypowiedź powinna być zdziwieniem nie że strzelił AKURAT do niego, tylko że W OGÓLE strzelił do niego, swojego przyjaciela.
A o treści niestety nie mogę powiedzieć niczego więcej, niż już powiedzieli poprzednicy. Po prostu mam takie same wrażenia. Pomysł, czy ja wiem? To raczej zalążek pomysłu, któremu nie pozwolisz się rozwinąć, podobnie jak w innych Twoich opowiadaniach


Językowo, stylistycznie jest brzydko, czasem źle wyważasz klimat, jak już mówiłam przy tym chlebie. Wyolbrzymiasz. Ale tak nieznacznie, bo masz też wyczucie, coś tam nabazgrałeś i fajny obrazek Ci z tego wyszedł.
Pozdrawiam.