"Najemnicy" [fantasy] [fragment]

1
Gash zmrużył oczy dostrzegając na drodze ludzką postać. Stała ona nieporuszenie jakby specjalnie na niego czekała. Najemnik poruszył nieznacznie barkami poprawiając przewieszony przez plecy miecz. O tak późnej porze, zwłaszcza zimą większość ludzi wygrzewała się pod pierzynami własnych łóżek. Czasami na ulicach miasta można było wówczas napotkać paru pijaczków, patrole straży miejskiej, albo czających się na spóźnionych przechodniów złodziei. Tyle że ci ostatni zwykle atakowali z ukrycia i nigdy w pojedynkę. Gash wyczuwał podstęp, ale nie skłoniło go to do obrania innej drogi. Przeciwnie, nawet uśmiechnął się pod nosem, ciesząc się na myśl o zaszlachtowaniu paru ludzi. Minęły przeszło trzy tygodnie od kiedy oddział Gryfów stoczył swoją ostatnią walkę i zaczęło się robić jakkolwiek nudno. Kiedy jednak postąpił kilka kroków naprzód zdał sobie sprawę z własnej pomyłki. Domniemany "łotrzyk" okazał się Carmią - jedyną kobietą-żołnierzem w oddziale Gryfów. Z tego co pamiętał jakoś nigdy nie mogli się dogadać. Do dziś nie rozumiał dlaczego.
-Nocny spacer? - zagadnęła kobieta mierząc najemnika uważnym spojrzeniem
Sprawiała wrażenie obojętnej, ale Gash dosłyszał w jej tonie coś co znał bardzo dobrze i co wcale mu się nie spodobało. Nie chcąc się zniczym zdradzić zmienił temat.
-Co ty tutaj robisz w środku nocy?
-To samo pytanie chciałam zadać tobie.
-Wyszedłem za potrzebą. - skłamał
-Ach tak...I dlatego udałeś się aż do slumsów?
Najemnikowi nawet nie drgnęła powieka, chociaż jego mózg już pracował na pełnych obrotach. Carmia właśnie się zdradziła, że go szpiegowała. Zastanawiał się jakie wnioski wyciągnęła z tego co zaobserwowała. Była nieproszonym graczem w jego małej grze, do tego bystrym, a to czyniło ją niebezpieczną.
-Lepiej wracaj do siebie. Robi się zimno. - powiedział i wykonał ruch jakby chciał wyminąć młodą kobietę.
Carmia z szybkością błyskawicy wyciągnęła miecz z pochwy. Błyszczące ostrze znalazło się tuż przy gardle mężczyzny. Gash zatrzymał się raptownie. Przez moment wpatrywał się w żelazną klingę, następnie przesunął wzrok na ramię, a z niego na twarz. Zielononiebieskie oczy spoglądające na niego spod grzywki jasnych włosów płonęły gniewem i determinacją. Pojął w lot, że to nie przelewki.
-Co ty wyprawiasz?
-Myślisz, że zbędziesz mnie tanimi wymówkami jak jakąś idiotkę? Widziałam co zrobiłeś...jak pozabijałeś tych ludzi. Widziałam również tego, który ci za to zapłacił. Poznałam go, chociaż skrywał twarz pod kapturem. To był lord Fobios, ten sam, który sprzeciwiał się nadaniu Velianowi tytułu szlacheckiego.
Gash wzruszył ramionami.
-Nawet jeśli było tak jak mówisz, to co? Nie przypominam sobie abym składał jakąś przysięgę wierności czy inną podobną bzdurę. Jestem najemnikiem i ofiarowuję mój miecz temu kto płaci najwięcej. A słyszałem, że ten cały Fobios to jeden z najbogatszych ludzi w królestwie.
-Ty... - syknęła przez zaciśnięte zęby. W tej chwili musiała przywołać całą swoją siłę woli aby nie zabić stojącego przed nią mężczyzny. Powoli i niechętnie cofnęła ostrze. - Nie, nie zabiję cię. Nie jesteś tego wart.
Kobieta schowała broń do pochwy i zaczęła zbierać się do odejścia. Zanim jednak ruszyła w swoją drogę rzuciła najemnikowi przez ramię ostatnie pogardliwe spojrzenie.
-Nie obchodzi mnie komu się wysługujesz ani co robisz. Dla mnie możesz się nawet powiesić. Jednak - Carmia ściszyła głos do groźnego szeptu - jeśli twoje czyny w jakikolwiek sposób zaszkodzą Velianowi i Gryfom to obiecuję, że tym razem się nie zawaham i poślę cię na tamten świat.
Ktoś inny mógłby to uznać za czczą pogróżkę, ale Gash wiedział, że Carmia powiedziała to całkiem na serio. Dało się to zresztą zauważyc po jej postawie i spojrzeniach. Zamiast się jednak przestraszyć ogarnęła go dziwna wesołość.
-Postaram się pamiętać o tym ostrzeżeniu - powiedział uśmiechając się przy tym lekko.
Carmia prychnęła jak rozzłoszczona kotka i odeszła, zostawiając Gasha samego na opustoszałej, ciemnej uliczce. Pomimo dokuczliwego mrozu najemnik stał w bezruchu wpatrując się w miejsce gdzie zniknęła młoda kobieta. Już się nie uśmiechał.
Niebawem dołączyła do niego inna postać, która wyłoniła się z cienia.
-Przez chwilę naprawdę myślałem, że cię zabije. Cieszę się, że tego nie zrobiła.
Najemnik zerknął na przywódcę Gryfów, który widząc jego spojrzenie uśmiechnął się uprzejmie. W końcu Gash wzruszył niedbale ramionami.
-Jakie to ma znaczenie?
Velian uważniej przyjrzał się mężczyźnie.
-Nie przypominam sobie abym kiedykolwiek widział cię tak skwaszonego. Czyżbyś aż tak wziął sobie do serca słowa Carmii?
-Nie o to chodzi. Uważam tylko, że powinieneś był ją uprzedzić o naszym planie. Kto jak kto, ale Carmia zasługuje na odrobinę zaufania z twojej strony.
-Masz rację - zgodził się Velian po chwili namysłu - Powiem jej.
-Kiedy?
-Niedługo. A na razie chodźmy się napić.

Re: "Najemnicy" [fantasy] [fragment]

2
peterka07 pisze:O tak późnej porze, zwłaszcza zimą większość ludzi wygrzewała się pod pierzynami własnych łóżek.


To w czyich łóżkach spali wydaje mi się nieistotne :)
peterka07 pisze: Minęły przeszło trzy tygodnie od kiedy oddział Gryfów stoczył swoją ostatnią walkę i zaczęło się robić jakkolwiek nudno.


Chyba bardziej pasuje "cokolwiek", choć moim zdaniem także i to słowo powinieneś wyrzucić.

peterka07 pisze: -Ty... - syknęła przez zaciśnięte zęby. W tej chwili musiała przywołać całą swoją siłę woli aby nie zabić stojącego przed nią mężczyzny. Powoli i niechętnie cofnęła ostrze. - Nie, nie zabiję cię. Nie jesteś tego wart.



To ostatnie bym wyrzuciła. Już wcześniej powiedziałeś, że nie zamierza go zabić.
"I'm Alive, I'm Alive, oh yeah
Between the good and bad is where you'll find me,
Reaching for heaven.
I will fight, and I'll sleep when I die,
I'll live my life, I'm Alive!"

3
Gash zmrużył oczy dostrzegając na drodze ludzką postać.
Kolejność pokazuje: zmrużył oczy i dostrzegł (przez to, że zmrużył) kogoś na drodze. Imiesłów przysłówkowy jest tu użyty niepoprawnie. W ogóle nie powinien się znaleźć... Postać zazwyczaj dotyczy ludzkiej sylwetki. Przerabiamy na:
Gash zmrużył oczy, gdy dostrzegł na drodze postać.

Poniższy cytat to pokaz, jak bardzo chcesz pokazać pewne rzeczy i, niestety, jak bardzo zapominasz o kontynuacji jednego wątku, odciągając czytelnika od sedna.
Stała ona nieporuszenie jakby specjalnie na niego czekała. Najemnik poruszył nieznacznie barkami poprawiając przewieszony przez plecy miecz. O tak późnej porze, zwłaszcza zimą większość ludzi wygrzewała się pod pierzynami własnych łóżek. [1]Czasami na ulicach miasta można było wówczas napotkać paru pijaczków, patrole straży miejskiej, albo czających się na spóźnionych przechodniów złodziei.
Podkreślenie - wyciąć.
[1] - Ponieważ to zdanie odnosi się do wcześniejszego, jest już nielogiczne. Po zmianach:
Stała nieporuszenie, jakby specjalnie na niego czekała. Najemnik poprawił przewieszony przez plecy miecz. O tak późnej porze, zwłaszcza zimą, większość ludzi wygrzewała się pod pierzynami . Czasami na ulicach miasta można było napotkać paru pijaczków, patrole straży miejskiej albo złodziei czających się na spóźnionych przechodniów.
Przeczytaj oba fragmenty na głos (nie szepcząc, tylko normalnie, na głos).
-Wyszedłem za potrzebą. - skłamał
jeśli narracja jest atrybutem dialogu (dotyczy formy lub sposobu wypowiedz) zapisujemy bez kropki i małą literą (tak, jak masz teraz).
Najemnikowi nawet nie drgnęła powieka, chociaż jego mózg już pracował na pełnych obrotach.
mniej medycyny, więcej myśli :)
-Ach tak...I dlatego udałeś się aż do slumsów?
Po pauzie (myślniku) robimy spację! Wszystkie dialogi do poprawki. Slumsy - bardzo nietrafione określenie. Aż kłuje w oczy w parze z mieczem...
Carmia z szybkością błyskawicy wyciągnęła miecz z pochwy.
Skoro nie miała go w... nie ważne, gdzie był, to raczej był w pochwie (tej od miecza :P ) więc to jest zbędne.
Pojął w lot, że to nie przelewki.
Pojąć w locie (w trakcie) lub pajął w mig.


Całkiem dobry fragment. Widać dokładny pomysł prowadzenia scen, z łatwością odwołujesz się do tego, co otacza bohaterów, włączając emocje. Plastyka nawet ci wyszła, aczkolwiek przegadujesz niektóre momenty, zamiast dać jedną, krótką informację (o tym wspomniałem wyżej). Język może nie powala, ale też nie silisz się na niewiadomo co, i jest naturalnie. Po poprawkach, będzie znośnie.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
peterka07 pisze:Najemnik poruszył nieznacznie barkami poprawiając przewieszony przez plecy miecz.
Och, nie znam Twojego tekstu, ale już dostałam kliszą między oczy.
peterka07 pisze:O tak późnej porze, zwłaszcza zimą większość ludzi wygrzewała się pod pierzynami własnych łóżek.
To wywalić. Poza tym, od razu mi przychodzi do głowy: skąd ta pewność, że się większość wygrzewała i to jeszcze pod pierzynami? Zwłaszcza w zimie, ok, ale to sugeruje, że w lato też od czasu do czasu się wygrzewała (spanie w lato pod pierzyną to sport ekstremalny moim zdaniem). Może się czepiam, ale to brzmi jakoś nienaturalnie, zbyt szczegółowo. Może grzała kości w łóżkach?
peterka07 pisze:Minęły przeszło trzy tygodnie od kiedy oddział Gryfów stoczył swoją ostatnią walkę i zaczęło się robić jakkolwiek nudno.
To znaczy, że potem poszli w rozsypkę? No i słowo jakkolwiek tu nie pasuje.
peterka07 pisze:Domniemany "łotrzyk" okazał się Carmią - jedyną
Jeśli piszesz domniemany, to cudzysłów przy łotrzyku nie jest już potrzebny.
peterka07 pisze:Z tego co pamiętał jakoś nigdy nie mogli się dogadać.
Jak to z tego co pamiętał? Albo mogli, albo nie mogli, to wyrażenie tylko rozmywa zdanie.
Sprawiała wrażenie obojętnej, ale Gash dosłyszał w jej tonie coś co znał bardzo dobrze i co wcale mu się nie spodobało. Nie chcąc się zniczym zdradzić zmienił temat.
Brak przecinków. (Ogólnie z nimi raczej słabo.)
peterka07 pisze:-Co ty tutaj robisz w środku nocy?
-To samo pytanie chciałam zadać tobie.
-Wyszedłem za potrzebą. - skłamał
-Ach tak...I dlatego udałeś się aż do slumsów?
To jest duch rozmowy, szkielet, to co chcesz w niej przekazać. Teraz zamień go na dialog dwójki najemników. Bo tak jak teraz brzmi niewiarygodnie.
peterka07 pisze:Carmia z szybkością błyskawicy wyciągnęła miecz z pochwy. Błyszczące ostrze znalazło się tuż przy gardle mężczyzny. Gash zatrzymał się raptownie. Przez moment wpatrywał się w żelazną klingę, następnie przesunął wzrok na ramię, a z niego na twarz. Zielononiebieskie oczy spoglądające na niego spod grzywki jasnych włosów płonęły gniewem i determinacją. Pojął w lot, że to nie przelewki.
Ten fragment byłby ładny, gdyby nie to zdanie - do wyrzucenia.
peterka07 pisze:-Nawet jeśli było tak jak mówisz, to co? Nie przypominam sobie abym składał jakąś przysięgę wierności czy inną podobną bzdurę.
Można składać przysięgę, ale nie za bardzo można składać bzdury.
peterka07 pisze:-Ty... - syknęła przez zaciśnięte zęby. W tej chwili musiała przywołać całą swoją siłę woli aby nie zabić stojącego przed nią mężczyzny. Powoli i niechętnie cofnęła ostrze. - Nie, nie zabiję cię. Nie jesteś tego wart.
A skąd to nagłe przeskoczenie na narrację z punktu widzenia kobiety?
peterka07 pisze:Kobieta schowała broń do pochwy
Ok, mnie chyba wszystko "się kojarzy", ale tak czy siak ten fragment nie brzmi dobrze. Zastosowanie wyrazu kobieta i broń jest niefortunne. Gdybyś dał imię i ostrze, albo miecz, brzmiałoby to wg mnie lepiej.
peterka07 pisze:Carmia prychnęła jak rozzłoszczona kotka
Klisza.

Ok, ten fragment nie jest taki zły pod względem... hm, stylu jako takiego. W sensie, rozmieszczenia dialogów, akcji i myśli. Co mi nie podpasywało to język, który wymaga długich godzin szlifowania (interpunkcja, powtórzenia, niezręczności), a także jakaś przebijająca z tego wtórność. W sensie - ponury wojownik z mieczem na plecach zajął już miejsce w polskiej literaturze. Nie przedstawiasz swojego bohatera w wystarczająco oryginalny sposób, abym mimo to z zaciekawieniem o nim czytała.
Kolejny grzech i to ciężkawy, to dialogi. Są złe! Sztywne! Nie ma w nich iskry. Nie mówią wiele o bohaterach. Niosą informację, ale to wszystko. Dobre dialogi to trudna sztuka, ale da się ją wyuczyć... Trzeba siedzieć i kombinować. :)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”