Zabójstwo jak każde

1
Zabójstwo jak każde


Jeżeli bezpośredniość jest przepustką do sukcesu, to świat schodzi na psy.
Zalałem wrzątkiem niezmielone ziarenka kawy. Przez chwilę obserwowałem, jak tańczą: część wypłynęła na wierzch, tworząc zaporę nie do przejścia. Kolejne ustawiały się w kolejce, próbując znaleźć miejsce. By móc się wybić i zaczerpnąć świeżego powietrza. Uwolnić się z kofeinowych ramion tudzież przynajmniej częścią siebie zasmakować wolności. Te, którym się udało, zbyt pochopnie przywiązały się do wywalczonego miejsca – chwyciłem parzącą szklankę i wywróciłem ją w zlewie. Delikatna para zatańczyła sobie tylko znany układ.
W tym samym momencie zadzwonił telefon. Odgrywał melodię szarpiącą w górę kącikami moich warg, ale wcale nie poczuwałem się do jakichś naiwnych uśmieszków.
Dobiegł mnie rozbiegany głos Agnieszki, a metaliczny dźwięk uderzającego o ziemię garnka.
Agnieszka krzyknęła, a potem, zupełnie już cicho dodała:
 – On znowu tutaj jest.
Nie byłem pewien czy prosić, żeby uciekała, wybijając najbliższą szybę, czy zacząć się wspólnie modlić, oczekując ostatecznego ataku i niekoniecznie bezbolesnej śmierci dziewczyny. Co najwyżej słyszałbym jej śmiertelny skowyt, wycie zarzynanego zwierzęcia, które w chwilę później zostanie opieczone na pięciokrotnie większej od tradycyjnego grilla maszynie, która nie istniała, a z grillem nic wspólnego nie miała. Co najwyżej tylko tańczący płomyk i syczące węgliki, które i tak zgasną, podobnie jak nadzieje, które nagle mnie dopadły.
 – Aga, już do ciebie jadę.
Przyciskając uchem zdzwonioną Nokię do ramienia, narzuciłem kurtkę. Potem wsunąłem kolejno w dłużące się w tym momencie rękawy.
 – Zabije mnie, nie zdążysz! Boże, przepraszam! – wydawała się tonąć w strachu. Na dodatek ten cholerny smutek i skrucha biorące się z nie wiadomo skąd.
Spróbowałem ją sobie wyobrazić.
Uginająca się pod naporem mokrych od łez włosów, błądziła rozbieganym wzrokiem, szukając broni. Jeśli dzwoniła z kuchni, mogła złapać za rękojeść noża, ustawić się koło drzwi, a kiedy napastnik pojawi się w zasięgu ramion, wbić go w szyję i pchnąć, połowicznie rozcinając kręgosłup.
Nie dysponowała jednak podobną siłą. W dodatku ogarniała ją sakramencka skrucha tak, jak gdyby nie mogła przyjść na ranem w łóżku, tylko teraz. Wtedy mogłaby machinalnie chlusnąć chłodną wodą czekającą w kubku na szafce.


(...)

To miało być długie opowiadanie, typowo warsztatowe, jednak już na starcie zgubiłem koncepcję, niestety. W każdym bądź razie, dzięki za przeczytanie.

2
Joe, Waryjacie jeden z drugo!
Pierwsze zdanie - bomba neutronowa!
Reszta - czytałem kilka razy i nie wiem, czy skumałem, o co Ci chodzi. Chyba skumałem, bo mnie sie podobało bardzo. Niektórzy czepią się tego, że nie ma zawiązań dramaturgicznych, że nie ma stricte opowiadania, ale mnie się podoba.
Klawo układasz zdania. Lubisz słowa, a ja to szanuję bardzo.
"Ostatecznie mamy do opowiedzenia tylko jedną historię." - Jonathan Carroll

3
Podobało mi się, autentycznie mi się podobało.
Magia pierwszego zdania...
Będzie z tego coś wartościowego.
I mieczem traktować bełkot nawiedzonych metafizyków...

4
Hmm... Faktycznie, pierwsze zdanie jest świetne i ja całkowicie się z nim zgadzam :) A czytając tekst, doskonale potrafiłam sobie wyobrazić całą tę scenę.

Chyba nie będę oryginalna, jeśli powiem, że bardzo mi się podobało ;)
Każdego ranka, każdej nocy
Dla męki ktoś na świat przychodzi.
Jedni się rodzą dla radości,
Inni dla nocy i ciemności.

Wieczność kocha dzieła czasu.


– William Blake

Re: Zabójstwo jak każde

5
No to dałeś popis :) Ale muszę się podoczepiać (tak, będzie to czepialstwo)...
Dobiegł mnie rozbiegany głos Agnieszki, a metaliczny dźwięk uderzającego o ziemię garnka.
Tutaj się można potknąć. Dwa dźwięki: głos dziewczyny ORAZ dźwięk garnka. Zamiast spójnika wstawiłeś przecinek. OK. Chciałeś przy tym podkreślić, że dźwięk garnka był metaliczny, w odróżnieniu od głosu dziewczyny, który był rozbiegany (o tym za chwilę) i zrobiło się zamieszanie. Przez chwilę nie wiadomo o co chodzi z tymi dźwiękami. Może więc jednak prościej, zwyczajnie: Dobiegł mnie rozbiegany głos Agnieszki i metaliczny dżwięk uderzającego o ziemię garnka.
Nie będzie trzeba czytać dwa razy, żeby się odnaleźć.
Nie byłem pewien czy prosić, żeby uciekała, wybijając najbliższą szybę, czy zacząć się wspólnie modlić, oczekując ostatecznego ataku i niekoniecznie bezbolesnej śmierci dziewczyny.

Z drugim imiesłowem coś bym zrobiła. Może:
...zacząć się wspólnie modlić, w oczekiwaniu na ostateczny atak i niekoniecznie bezbolesną śmierć.
Co najwyżej słyszałbym jej śmiertelny skowyt, wycie zarzynanego zwierzęcia, które w chwilę później zostanie opieczone na pięciokrotnie większej od tradycyjnego grilla maszynie, która nie istniała, a z grillem nic wspólnego nie miała. Co najwyżej tylko tańczący płomyk i syczące węgliki, które i tak zgasną, podobnie jak nadzieje, które nagle mnie dopadły.
Wiadomo.
Przyciskając uchem zdzwonioną Nokię do ramienia, narzuciłem kurtkę. Potem wsunąłem kolejno w dłużące się w tym momencie rękawy.
Chodziło o to, że rękawy wydają się teraz absurdalnie długie. Tak, jednak "dłużyć" się może czas, nie przedmiot.
Uginająca się pod naporem mokrych od łez włosów, błądziła rozbieganym wzrokiem, szukając broni.
Ja pamiętam cały referat na temat "rozbieganego wzroku" pod jednym z Twoich tekstów. Sztampa... ale już o tym wiesz, więc co się będę powtarzać.
Nie dysponowała jednak podobną siłą. W dodatku ogarniała ją sakramencka skrucha tak, jak gdyby nie mogła przyjść na ranem w łóżku, tylko teraz. Wtedy mogłaby machinalnie chlusnąć chłodną wodą czekającą w kubku na szafce.
Z tą skruchą (oraz ze smutkiem) to istne niedopowiedzenie. Ciężko właściwie powiedzieć, o co chodzi przy końcówce. Reszty nie ma, więc pewnie się nie dowiem.

A może jednak? :)
Podoba mi się ten tekst, w tym całym swoim konspiracyjnym wydźwięku.
Pozdrawiam.

6
mamika6 pisze:
Cytat:
Uginająca się pod naporem mokrych od łez włosów, błądziła rozbieganym wzrokiem, szukając broni.
Ja pamiętam cały referat na temat "rozbieganego wzroku" pod jednym z Twoich tekstów. Sztampa... ale już o tym wiesz, więc co się będę powtarzać.
Tak, tak, wiem. Sorry.

mamika6 pisze:No to dałeś popis
Że niby aż tak źle?

7
Fragment niedokończonego opowiadania, tak?

Ano, wybacz, nie przywitałem się - witaj! ;-)

Opowiadanie jak najbardziej okej, tj. w porządku, zainteresowała mnie wzmianka o kawie.

Fragment wygląda jak etiuda? Dlaczego? Tekst jest a'la etiudą ze względu na fabułę - typowa historia; kobieta dzwoni do narzeczonego (?) i informuje go o zbliżającym się niebezpieczeństwie.

Czekam na Twoją reakcję - opublikuj resztę, to może być niezłe. ;-)

8
Joe pisze:Że niby aż tak źle?
Raczej, że dobrze, Joe. Gdyby było źle i gdyby mi się nie podobało, dowiedziałbyś się o tym w sposób nie budzący żadnych wątpliwości :D

Pozdrawiam.

Re: Zabójstwo jak każde

9
Kolejne ustawiały się w kolejce, próbując znaleźć miejsce.
Następne ustawiały się w kolejce

Odgrywał melodię szarpiącą w górę [1]kącikami moich warg, [2]ale wcale nie poczuwałem się do jakichś naiwnych uśmieszków.
[1] – Ja napisałabym: kąciki
[2] – Może lepiej: choć nie poczuwałem się do naiwnych uśmieszków.
Agnieszka krzyknęła, a potem, zupełnie już cicho dodała:
Napisałabym: Agnieszka krzyknęła, a potem dodała cicho:
Nie byłem pewien czy prosić, żeby uciekała, wybijając najbliższą szybę, czy zacząć się wspólnie modlić, oczekując ostatecznego ataku i niekoniecznie bezbolesnej śmierci dziewczyny.
Trochę bym wygładziła:

Nie byłem pewien czy prosić, żeby wybiła najbliższą szybę i uciekła, czy zacząć się wspólnie modlić, czekając na ostateczny atak i – niekoniecznie bezbolesną – śmierci dziewczyny.

Przyciskając uchem zdzwonioną Nokię do ramienia, narzuciłem kurtkę.
Zdzwonioną? Może rodzwonioną lub dzwoniącą?; ale tak czy siak dziwacznie to brzmi. Zrezygnowałabym z tego określenia. Wiadomo, że telefon jest włączony, a bohater ma na linii Agnieszkę.

Przyciskając uchem Nokię, narzuciłem kurtkę.

Na dodatek ten cholerny smutek i skrucha biorące się z nie wiadomo skąd.
biorące się nie wiadomo skąd
Uginająca się pod naporem mokrych od łez włosów, błądziła rozbieganym wzrokiem, szukając broni.
Wolę opcję: Uginająca się pod naporem włosów mokrych od łez
Jeśli dzwoniła z kuchni, mogła złapać za rękojeść noża, [1]ustawić się koło drzwi, [2]a kiedy napastnik pojawi się w zasięgu ramion, wbić go w szyję i pchnąć, połowicznie rozcinając kręgosłup.

[1] – Napisałabym: stanąć.
[2] – Tutaj dodałabym słowo „ostrze”:
a kiedy napastnik pojawi się w zasięgu ramion, wbić ostrze w szyję i pchnąć
jak gdyby nie mogła przyjść na ranem w łóżku, tylko teraz
nad ranem

Bardzo plastyczne, lakoniczne opisy, tworzące super klimacik i pobudzające wyobraźnię. Dobry tekst ze znakiem zapytania w tle, podszyty wyważonym humorem. Czyta się świetnie. Podobało mi się.
„Pewne kawałki nieba przykuwają naszą uwagę na zawsze” - Ramon Jose Sender
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”