Pragnienie (fragment powieści)[niby horror]

1
WWWSzedłem ciemną ulicą. Było mokro, śmierdziało i ogólnie czułem się źle. „Jakie to typowe” – powiedział głos w mej głowie. Wyczuwalny zapach zgnilizny przyprawiał mnie o mdłości. Oprócz odgłosu moich kroków nie słyszałem niczego. Przez mój umysł przewijały się okropne sceny, których byłem uczestnikiem tej nocy. Ile czasu minęło? Kilka minut? Może to były godziny. Nie miałem zegarka. Zresztą nie miałem przy sobie nic, prócz ubrania. Cały drżałem. Gdyby nie stopy które niosły mnie równym tempem, to pewnie bym upadł. Mokra jezdnia nie była dobrym miejscem na odpoczynek, więc myślałem o swoim ciepłym łóżku. Taki był mój cel. Dotarcie do drzwi mojego domu, włożenie klucza w zamek, naciśnięcie klamki i upadek na zimną posadzkę w korytarzu. Nie, upadać nie chciałem. Nie chciałem budzić rodziców. Wyobrażam sobie minę matki gdyby mnie zobaczyła. Przecież byłem już w piżamie, gdy ostatni raz mnie widziała. Teraz wolałem na siebie nie patrzeć. Biorąc pod uwagę to co przeżyłem, moja powierzchowność nie mogła wyglądać dobrze.Kilka razy upadałem i podejrzewam, że z niektórych członków mojego ciała może sączyć się krew.

WWW-Dojdę, dojdę… jeszcze kawałek… – sapałem sam do siebie.

WWWW końcu znalazłem się na swojej ulicy.
WWW„Przeszedłem taki kawał drogi, teraz już nic nie może się stać.” – myślałem.

WWWCzęsto wracałem do domu późną porą i za każdym razem bałem się otaczającej mnie ciemności. Myślałem wtedy, że największym niefartem byłoby gdyby ktoś zaatakował mnie tuż przed własnym domem. Nigdy nic takiego się nie wydarzyło.

WWWNagle usłyszałem odgłos podobny do drapania paznokciami po szkolnej tablicy. Był to obrzydliwy dźwięk, który spowodował u mnie struchlenie połączone z chęcią biegu. Cóż były to całkiem bezsensowne odczucia.
WWW-To Ty?-wyszeptałem
Cisza. Żadnej odpowiedzi, tylko ten przeraźliwy dźwięk.

WWWDźwięk ustał, a ja ruszyłem zmierzając w stronę swojego domu.

WWWDoszedłem do drzwi, włożyłem klucz do zamka i już chciałem przekręcić, gdy ktoś nagle powiedział:

WWW-A byłeś tak blisko… - powiedział po czym, zachichotał.

WWWOdwróciłem się i spojrzałem na bladą twarz Kamila. Miał na sobie czarną koszulę i krótkie czarne, postrzępione spodnie, górne guziki koszuli miał rozpięte, przez co widać było jego umięśnioną klatkę piersiową.

WWW-Daj mi spokój – odpowiedziałem drżącym głosem.
WWW-Ależ ja chcę Ci pomóc – rzekł Kamil, znów chichocząc
WWW-Mnie to nie bawi. Nie martw się, nikomu nie powiem.
WWW-Wiem, że nie powiesz. Nikt by ci nie uwierzył
WWW-Wchodzę do domu, a ty zostaw mnie…
WWW-Czyli nie chcesz mojej pomocy? – odparł niby smutnym głosem – Jeszcze sam do mnie przyjdziesz. Zobaczysz – zaśmiał się, odwrócił i odszedł.

WWW„Tak po prostu, odpuścił? Dziwne.” – pomyślałem, a następnie otworzyłem drzwi.Wszedłem do środka. Przejrzałem się w lustrze wiszącym w korytarzu i sam do siebie zrobiłem zmartwioną minę. Naprzeciwko mnie stał siedemnastoletni chłopiec o kruczoczarnych włosach. Na jego twarzy widoczne było kilka zadrapań, łączyły się one ze śladami błota. Miał jakieś sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Nie był atletycznej budowy ciała, jednakże miał zbitą masę. Kiedyś kumpel powiedział mi, że wyglądam jak młody byczek hasający po łące. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że tym kolegą był Kamil. Ten sam Kamil który dzisiejszej nocy zabił kilkoro ludzi na moich oczach.
M A S A K R A. Co się dzieje?! No co się do cholery dzieje?! Wszystko się pogmatwało.

WWWZaczęło się wczoraj wieczorem. Siedziałem jak zwykle przy komputerze. Słuchałem muzyki i robiłem inne rzeczy które zaliczyć można do pewnego rodzaju perwersji, fetyszu i tego typu rzeczy. Może dłubałem w nosie, nie jestem pewien. Po pewnym czasie, przysnąłem na siedząco. Zdarza mi się to dosyć często. Moment uświadomienia sobie, że śpię był nieco zatrważający. Usłyszałem pukanie w okno, co było surrealistyczne biorąc pod uwagę na jakim piętrze się znajdowałem. Mieszkam w dużym, trzy piętrowym domu, a mój pokój jest właśnie na trzecim piętrze.
WWWPowoli okręciłem się na krześle w stronę okna. Moim oczom ukazał się Kamil. Poczułem ulgę, chociaż wciąż z lekka ogarniała mnie konsternacja. Otworzyłem okno i spojrzałem pytająco, chyba jeszcze nigdy na nikogo nie patrzyłem aż tak pytająco.

WWW-Mogę wejść? – odezwał się Kamil
WWW-Właź i gadaj jak żeś się dostał na mój parapet! - rzekłem
WWW-Wskoczyłem – powiedział bez zmrużenia oka

WWWSpojrzałem na niego i zacząłem się zastanawiać czy może nie zaczął czegoś ćpać. W sumie
dawno go nie widziałem w szkole, więc wszystko możliwe. Wciąż nurtowało mnie to jak udało mu się pojawić na moim parapecie, ale postanowiłem tego na razie nie drążyć.

WWW-Aha… Spoko – powiedziałem, po czym dodałem - W sumie normalka tak wskakiwać na trzecie piętro, co nie?
WWW-Dobra, to i tak mało ważne. Mam ci lepsze rzeczy do pokazania. Ubieraj się.
WWW-Chłopie, już prawie północ. Matka mnie zabije jak zobaczy, że mnie nie ma.
WWW-Daj spokój, ubieraj się. Proste?
WWW-Nic nie jest proste, powiedz czego chcesz i spadaj bo spać mi się chce.
WWW-Nie mam czasu na takie gadki. Powiem Ci tylko, że nie pożałujesz jeśli ze mną pójdziesz. Wszystko będzie z korzyścią dla Ciebie.
WWW-Zostaję w domu. Przykro mi stary. Widzę, że coś złego się z Tobą dzieje.
WWW-Wiesz… Mi też przykro. – odrzekł i rzucił się na mnie

WWWBył niesamowicie szybki, nie dał mi żadnych szans. Próbowałem się wyrwać z jego uścisku, ale trzymał mnie tak mocno, że powoli traciłem dech.

WWW-Zostaw mnie!– wycharczałem – Puść!

WWWStraciłem przytomność, ocknąłem się gdy Kamil polał mnie wodą. Chyba byliśmy nad miejscowym jeziorem. W pobliżu stała tylko jedna lampa i oświetlała mi dokładnie postać Kamila.

WWW-Widzisz... było się opierać? - odezwał się Kamil

2
Spaliłeś początek. Zdania, jakoby ich nie czytać, trącą dowcipem. Nie czuć mrocznej atmosfery i pewnego rodzaju tajemniczości, którą chciałeś wtłoczyć w tekst.
jsombre pisze:Może to były godziny.
Po tym zdaniu bardziej niż mniej powinien nastąpić przecinek.
jsombre pisze:Taki był mój cel. Dotarcie do drzwi mojego domu, włożenie klucza w zamek, naciśnięcie klamki i upadek na zimną posadzkę w korytarzu.
A tutaj - w pierwszej części przytoczonego fragmentu, po kropce - dwukropek. Wszak dotarcie, włożenie, naciśnięcie i upadek są częścią wyliczenia.

Od początku za dużo niezdecydowania - bohater nie do końca jest świadomy swoich myśli, zmienia wzory postępowania, brak mu zdecydowania. Wiedzę bardziej pijaczynę, szukającą ścieżki do domu niż postać z horroru.
jsombre pisze:-Dojdę, dojdę… jeszcze kawałek… – sapałem sam do siebie.
Sam dialog wyraźnie zarysowuje adresata wysapanych słów. Wydzielona część - do wykreślenia.
jsombre pisze:-A byłeś tak blisko… - powiedział po czym, zachichotał.
Błędny zastosowany znak interpunkcyjny.

-A byłeś tak blisko… - powiedział, po czym zachichotał.
jsombre pisze:-Czyli nie chcesz mojej pomocy? – odparł niby smutnym głosem – Jeszcze sam do mnie przyjdziesz. Zobaczysz – zaśmiał się, odwrócił i odszedł.
Musisz pamiętać o czytelnikach: pozostaw im trochę przyjemności z czytania, rezygnując z opisu każdej czynności. Przecież odejście samo nieodzownie (w tej sytuacji!) związane jest z odwróceniem się do bohatera plecami - Kamil nie będzie szedł tyłem.
jsombre pisze:-Właź i gadaj jak żeś się dostał na mój parapet! - rzekłem
Bardziej krzyknął...
jsombre pisze:W sumie dawno go nie widziałem w szkole, więc wszystko możliwe.
Niepoprawne zestawienia, spójrz:

W sumie dawno nie widziałem go w szkole, więc wszystko (co wszystko? - było) było możliwe.
jsombre pisze:-Aha… Spoko – powiedziałem, po czym dodałem - W sumie normalka tak wskakiwać na trzecie piętro, co nie?
Po dwukropku:

Spoko – powiedziałem, po czym dodałem: - W sumie normalka tak wskakiwać na trzecie piętro, co nie?
jsombre pisze:Chyba byliśmy nad miejscowym jeziorem. W pobliżu stała tylko jedna lampa i oświetlała mi dokładnie postać Kamila.
Ale lampa nie robi tego na specjalne życzenie bohatera - oświetla, po prostu. I nie tylko jedna - jedna, i koniec.

W pobliżu stała lampa, oświetlająca Kamila.

Nie podobało mi się, w żadnym wypadku.

Za dużo tutaj błędów. I interpunkcyjnych i czysto teoretycznych. Można powiedzieć, że wszystkiego po trochu, z przewagą teoretycznych.

Cała ta historia jest mało wyszukana, mało tego - czuję, że to tekst o wampirach, a bohaterowi, w kolejnych odsłonach, przyjdzie się zmagać z ich siłą.

3
Szedłem ciemną ulicą. Było mokro, śmierdziało i ogólnie czułem się źle. „Jakie to typowe” – powiedział głos w mej głowie. Wyczuwalny zapach zgnilizny przyprawiał mnie o mdłości. Oprócz odgłosu moich kroków nie słyszałem niczego. Przez mój umysł przewijały się okropne sceny, których byłem uczestnikiem tej nocy. Ile czasu minęło? Kilka minut? Może to były godziny. Nie miałem zegarka. Zresztą nie miałem przy sobie nic, prócz ubrania. Cały drżałem. Gdyby nie stopy które niosły mnie równym tempem, to pewnie bym upadł. Mokra jezdnia nie była dobrym miejscem na odpoczynek, więc myślałem o swoim ciepłym łóżku. Taki był mój cel. Dotarcie do drzwi mojego domu, włożenie klucza w zamek, naciśnięcie klamki i upadek na zimną posadzkę w korytarzu. Nie, upadać nie chciałem. Nie chciałem budzić rodziców. Wyobrażam sobie minę matki gdyby mnie zobaczyła. Przecież byłem już w piżamie, gdy ostatni raz mnie widziała. Teraz wolałem na siebie nie patrzeć. Biorąc pod uwagę to co przeżyłem, moja powierzchowność nie mogła wyglądać dobrze.Kilka razy upadałem i podejrzewam, że z niektórych członków mojego ciała może sączyć się krew.
Straszne, nie?
Szedłem ciemną ulicą. Było mokro, śmierdziało i ogólnie czułem się źle. „Jakie to typowe” – powiedział głos w mej głowie. Wyczuwalny zapach zgnilizny przyprawiał mnie o mdłości.

Taki sobie ten fragment. Nie ma w nim w ogóle grozy, którą próbujesz opisać. Nie wiem, dlaczego piszesz, że śmierdziało, a później dopisujesz, że w powietrzu wyczuwalny był zapach zgnilizny. Powtarzasz się. W dodatku staraj się unikać wyrazu „być” i jego odmian. Często początkujący nadużywają tego czasownika - Ty masz go w swoim tekście pełno. No i co było takie typowe? To że się źle czuł? Że śmierdziało? Było morko? Nic z tych rzeczy nie jest typowe. „Szedłem ciemną i mokrą ulicą. W powietrzu czułem zapach zgnilizny, który przyprawiał mnie o mdłości. Czułem się źle.”
Może to były godziny.
Brzydkie no i znowu „były”. Wystarczy „Godzin?
Gdyby nie stopy które niosły mnie równym tempem, to pewnie bym upadł.
...
Wyobrażam sobie minę matki gdyby mnie zobaczyła.
Interpunkcja w tych zdaniach jest zła. I w wielu innych.
Dotarcie do drzwi mojego
Niepotrzebny zaimek.
Nie, upadać nie chciałem. Nie chciałem budzić rodziców.
Połącz zdanie w jedno. Unikniesz tego powtórzenia, które zapewne było celowe. Nie pasuje i tyle.
Był to obrzydliwy dźwięk, który spowodował u mnie struchlenie połączone z chęcią biegu. Cóż były to całkiem bezsensowne odczucia.
Kolejne straszne zdanie. Mało plastyczne. Przekazujesz informacje na siłę. Znów same „był”, „było”. „Obrzydliwy dźwięk, po którym struchlałem i miałem ochotę zerwać się do biegu.” Ostatnie zdanie w ogóle bym wyrzucił. We fragmencie powtarzasz dużo razy słowo „dźwięk” (dalsza część).
w korytarzu i sam do siebie zrobiłem
Wywal.
jego twarzy widoczne było
Zamień na "widniało".
zadrapań, łączyły się one ze śladami błota.
"które łączyły się ze śladami błota."
Nie był atletycznej budowy ciała , jednakże miał zbitą masę.
Pierwsze pogrubienie wywal. Nie wiem, co oznacza ta zbita masa? A inni ludzie nie mają zbitej masy? Mają rozbitą?
do pewnego rodzaju perwersji, fetyszu i tego typu rzeczy.
Masturbował się, oglądając dziecięcą pornografię?
Usłyszałem pukanie w okno, co było surrealistyczne biorąc pod uwagę na jakim piętrze się znajdowałem. Mieszkam w dużym, trzy piętrowym domu, a mój pokój jest właśnie na trzecim piętrze.
Kolejny słaby opis. Zobacz ile razy powtarzasz informacje. No i zupełnie niepotrzebnie mieszasz czasy. Jak już idziesz w przeszłym to nie baw się teraźniejszym. „Usłyszałem pukanie w okno, co było surrealistyczne, biorąc pod uwagę na jakim piętrze się znajdowałem. Mieszkałem w dużym, trzypiętrowym domu, a mój pokój znajdował się na ostatnim piętrze.”


Tekst o niczym. Masz spore braki w interpunkcji. Radzę nad nią popracować. Nie poprawiłem wszystkiego. Pokazałem trochę sposobów, jak możesz bardziej uplastycznić swój język. Gdyby nie to, że trzeba wszystkiego się domyślać to tekst mógłby być fajny. Jakiś wampirem lub wilkołak pewnie. Przyjaciel, który nie opuścił swojego kumpla nawet, jak stał się złym krwiopijcom. Historia mogłaby być dosyć ciekawa, jednak w cale jej nie przedstawiłeś. Zresztą – wampiry? Znowu? Oczywiście mowa tutaj o fragmencie. Nie wiem, jak ma się to do całości utworu. Jednak przez ciężki język jakoś nie za bardzo mam ochotę czytać reszty.
Ćwicz.
Piotr Sender

http://www.piotrsender.pl

4
Revis pisze:Gdyby nie to, że trzeba wszystkiego się domyślać to tekst mógłby być fajny
O, i to jest naprawdę konkretny wniosek, pod którym się podpisuję. Spróbuj napisać coś pod czytelnika - poeksperymentuj, jeśli nie miałeś styczności z prozą o takim charakterze. Pamiętaj o grze uczuć, jaką autor wiedzie z czytelnikiem - niezauważalnej, ale niezwykle ważnej.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”