Bez tytułu (fragment powieści, horror)

1
WWWW piętnaście minut po tym, jak Roman Czarnecki wraz z kompanami od kieliszka opuścili bar, Janek Krukowicz usiadł w swoim pokoju na łóżku, tym razem zaniepokojony nie na żarty. Otworzył oczy, drżąc na całym ciele i szczękając zębami, aż zadzwoniło.
WWWZasłony w oknie znów były rozsunięte. Czarne cienie tańczyły histerycznie po ścianie naprzeciw łóżka, przybierając coraz to bardziej koszmarne kształty, jakby były żywym stworzeniem, gotowym w każdej chwili odlepić się, skoczyć i połknąć w ułamku sekundy; w ułamku sekundy który i tak trwałby przez wieczność...
WWW- Jest tu kto? - wydusił. Zdławiony dziecięcy głosik natychmiast rozszedł się po sypialni. - Kto tutaj jest?
WWWAle odpowiedziało mu tylko szemranie gałęzi i wiatr za oknem.
WWWW pokoju nie było nikogo.
WWWA jednak siedział w ciemności na łóżku dygocząc, a skóra pokrywała się gęsią skórką.
WWWI tylko to przeokropne uczucie, że coś się nieruchomo w niego wpatruje; to jedno pytanie ze zgrzytem krążące po głowie.
WWWKto tutaj jest; kto tu się kryje i patrzy na niego?
WWWBardzo chciał wierzyć, że coś mu się przyśni...
WWWOczywiście! Przyśniło mu się coś, czego już nie pamięta i stąd to niezrozumiałe uczucie niepokoju! Siedział jednak na łóżku jeszcze przez chwilę, zagryzając paluszki i zastanawiając się, ani trochę nie przekonany, a kiedy wreszcie wmusił w siebie wniosek, że tak właśnie musiało być, wypuścił ze świstem powietrze, które wstrzymywał przez cały czas i starając się poczuć niewypowiedzianą ulgę, opadł z powrotem na poduszkę.
WWWStare łóżko skrzypnęło żałośnie i cichutko zastukało zagłówkiem o ścianę.
WWWI wtedy uderzyła go ta myśl i przez chwilę wydawało mu się, że rozumie.
WWWWidziałeś to. Widziałeś to!... prawda?
- Nieprawda! - zazgrzytał.
WWWAleż tak, było tam, dokładnie na wprost ciebie. Wystarczyło tylko spojrzeć w tę stronę. Ale ty nie chciałeś patrzeć; bałeś się, że jeśli to zrobisz, już nigdy więcej nie będziesz mógł udawać.
WWW- Wcale nie udaję - wyszeptał urażony. - I wcale się tego nie boję.
WWWCzego się nie boisz?
WWW- Paskudy - wyjąkał Jaś. Obrócił się na brzuch i ukrył twarz w podusze. Widział Paskudę tylko raz, tamtej okropnie długiej nocy, po pogrzebie rodziców. Wiktor, zwabiony do pokoju jego wrzaskiem, tłumaczył, że to był tylko sen, okropny nocny koszmar i że przyśnił mu się, ponieważ był wytrącony z równowagi. To zespół-szlochu-pourazowego, mówił, ale jesteś za mały, żeby to zrozumieć. Chłopiec rzeczywiście nie rozumiał niczego, ale od kilku dni (i przez wiele, wiele innych) naprawdę dużo szlochał i nie widział powodu, żeby wujowi nie wierzyć.
WWW- Paskuda to tylko sen - powiedział w poduszkę. - On nie istnieje.
WWWAleż istnieje. Jest nie mniej rzeczywisty niż Śmierć. Widziałeś kiedyś Śmierć?
WWW Jaś nie odpowiedział.
WWWTo taka bardzo ponura pani, z wielkim kapturem opadającym na chudą twarz i z zardzewiałą, lecz piekielnie ostrą kosą w dłoni. Nie widziałeś jej, a jednak rodzice nie żyją, umarli oboje i...
WWW- Cicho! - nakazał i zacisnął zęby. Nie chciał teraz o tym myśleć. Odwróci i się popatrzy, popatrzy tak NAPRAWDĘ i przekona się, że niczego tam nie ma. Bo sen nie może się błąkać po pokoju... prawda?
WWWMusiał zebrać w sobie całą siłę, żeby ponownie otworzyć oczy i powędrować wzrokiem ku ścianie niedaleko łóżka...

[ Dodano: Sro 20 Sty, 2010 ]
Ps. Myśli były zapisane kursywą, ale coś nie wyszło... Mam nadzieję, że mimo to będzie czytelnie.

[ Dodano: Sro 20 Sty, 2010 ]
Ech, i sama chyba ten tekst zweryfikuję, oszczędzając Wam czasu :)

mamika6 pisze:skóra pokrywała się gęsią skórką
Eee, to chyba babol :D Zastanawiające jest to, że wcześniej tego nie widziałam.
Powinno być raczej: a jego ciało pokrywało się gęsią skórką.
mamika6 pisze:ale od kilku dni (i przez wiele, wiele innych)
a raczej: przez wiele, wiele następnych


Od razu mówię, iż nie wrzuciłam tego tekstu na gorąco, a te błędy dostrzegłam dopiero, kiedy zmieniła się czcionka... No cóż, lepiej późno niż wcale.

2
Pamiętasz, jak napisałem o zabijaniu klimatu?
piętnaście minut po tym, jak Roman Czarnecki wraz z kompanami od kieliszka opuścili bar, Janek Krukowicz usiadł w swoim pokoju na łóżku, tym razem zaniepokojony nie na żarty.
To jest ta linijka. Groza i żarty kłócą się ze sobą. Zdanie jest też za długie. Zobacz na taką zmianę:

piętnaście minut po tym, jak Roman Czarnecki wraz z kompanami od kieliszka opuścili bar, Janek Krukowicz usiadł w swoim pokoju na łóżku. Tym razem zaniepokoił się jeszcze bardziej.
Ale odpowiedziało mu tylko szemranie gałęzi i wiatr za oknem.
Wyciąć. "Alowanie" w narracji zabija klimat.


Jest lepiej! Tekst nabrał klimatu, fabuła idzie do przodu a zagadka staje się naprawdę warta uwagi. Zaczyna mi się to podobać - podobać, bo raz, że uchwyciłem Twój styl a dwa, że trzymasz bardzo dobry poziom. Błędów mniej (ta gęsia skórka źle zapisana - fakt), gdzieś tam przecinek uciekł i pojawił się CAPS, ale to drobnostki. Nieco uszczypnął mnie zabieg z użyciem dwóch postaci na samym początku - tam znalazł bym dla jednego jakiś zamiennik (zaimek?), co by w linijce razem nie gościły.

Co mnie tutaj urzekło (a nie wyszło Ci, jak napisałaś) to myśli (cosia?). Całkiem zgrabne - dialog pomiędzy nim a dzieckiem przypomina mi senny koszmar, w którym COŚ trzyma nas, usilnie udowadniając, że to prawda. Świetne to - i tylko życzyć sobie, aby było dodatkiem do tekstu, a nie jego podporą. Oczywiście, zanotowałem już poprawę w pewnych miejscach - chyba się uczysz, prawda?:)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Dziękuję za poświęcony czas :) Fajnie, że udało mi się skorzystać z poprzedniej lekcji :D No to teraz nie pozostaje nic, jak podwinąć rękawy i trenować dwa razy więcej!

4
Nie lubię czytać faragmentów, bo są wyrwane z kontekstu, przez co odbiór jest utrudniony. Dlatego też ograniczę się do ogólników.

Fajny klimat. Podobały mi się, opisy, dzięki którym nie tylko widziałem, ale i słyszałem scenę.

Ładnie też dobierasz słowa, ciekawie budujesz zdania. Nic mi się tu nie gryzie.

Błędy, które dostrzegłem już sama sobie poprawiłaś, więc nie mam się czego czepiać. Chętnie przeczytam ciąg dalszy.

Pozdrawiam.

Marti EDIT:
jest też fragment wcześniejszy na forum - ukazany nie tak dawno.


[ Dodano: Pią 22 Sty, 2010 ]
Dzięki, na pewno zerknę.
Ostatnio zmieniony pt 22 sty 2010, 15:59 przez djas, łącznie zmieniany 1 raz.

5
Jak na horror, to ostro wchodzisz w akcję, nie powiem. Aż za ostro. Za szybko - prosi się, żeby powiedzieć: sprzęgło, hamulec... i spokojnie ruszamy z jedynki. Szybko, równa się niebezpiecznie, szczególnie, że niżej mamy próg zwalniający, popatrz:
mamika6 pisze:W piętnaście minut po tym, jak Roman Czarnecki wraz z kompanami od kieliszka opuścili bar, Janek Krukowicz usiadł w swoim pokoju na łóżku, tym razem zaniepokojony nie na żarty. Otworzył oczy, drżąc na całym ciele i szczękając zębami, aż zadzwoniło.
Cały czas miałem przed oczami obraz Romana z otwartymi oczami. A tu takie niemiłe zaskoczenie ;) Tak całkiem serio: całej tej czynności siadania i rozmyślania, towarzyszą raczej otwarte oczyska - jeśli koniecznie chcesz przyciemnić bohaterowi obraz, uśpij go, na krótką chwilkę albo pozwól mu rozmyślać, kontemplować, cokolwiek

Masz dobry samochód (czyt. pióro); sprawne, proste, żeby nie powiedzieć ubogie, ale niezwykle przemawiające - do mnie na pewno. Wychodzi Ci, na Boga, wychodzi Ci takie... powiedziałbym - schizofreniczne zarysowywanie sytuacji. I to jest mobilizujące, a jakżeby inaczej

6
Dzięki za ocenę Joe :) Podoba mi się porównanie pisania do prowadzenia samochodu, bo rzeczywiście klecąc tego bazgroła, zapomniałam o prędkości (nie zapięłam też pasa bezpieczeństwa, ale na razie żyję :D ).
Jeżeli chodzi o oczyska, to... nie będę tłumaczyć się za tekst - sam się powinien obronić. Nie obronił się, więc mam tu chyba coś do poprawy :)

[ Dodano: Wto 26 Sty, 2010 ]
djas, takie komentarze dają lepsze efekty (w sensie zapędzania do roboty) niż paliwo rakietowe :D Dziękuję.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”