Bez odpowiedzialności (psychologiczne??? / rozmowa)

1
Witam!

To pierwsze moje opowiadanie napisane w ten sposób, choć zacząłem je w inne konwencji jakoś tak wyszło, że wyszło jak wyszło. Ciekawi mnie głównie to czy udało mi się przekazać swoje myśli, czy opowiadanie zostanie odebrane konkretnie tak, jak bym chciał. Oczywiście własne interpretacje są dozwolone ;)

Miłego...







- Jak się czujesz?

- źle.

- To znaczy?

- No... źle. źle i już, nie da się tego określić.

- Czujesz, jakbyś komuś rozwalił szybę w samochodzie?

- Nie.

- Jakbyś kogoś kopnął?

- Nie.

- Jakbyś coś ukradł?

- Nie.

- Widzisz? Wiesz, jak się nie czujesz, więc jednak można to okreslić. Więc?

- Jakbym... hmmm, kogoś zabił.

- Jak-bym? Spójrz pod stopy, stoisz w kałuży krwi człowieka. Zabiłeś.

- Och! Ona... ona... Może w portfelu ma dowód!

- Zostaw! To ciało już nas nie obchodzi.

- Dlaczego?

- Bo jest martwe. Zabiłeś.

- Nie zabiłem.

- Co trzymasz w dłoni?

- Ale to nie ja...

- A kto? Może ja? To twoja dłoń trzymała nóż, który zatopiłeś w ciele tego człowieka... Jak się czujesz?

- Już mówiłem.

- źle, a ja dobrze.

- Daczego mnie w to wciągnąłeś?

- Wciągnąłem? Czy przekonywałem cię do tego? Gdybyś nie chciał, gdybyś naprawdę nie chciał, nie zrobiłbyś tego.

- Nie chciałem.

- Wysoki sądzie, ja nie chciałem, a jednak to zrobiłem. Chciałeś.

- N-n-nie... nie chciałem.

- Więc czemu ze mną rozmawiasz?

- Bo jesteś.

- Jestem, bo chciałeś, jestem, bo tego chcesz. Jeśli tylko powiesz, bym odszedł, zniknę.

- Idź. Przecież cię nie chcę.

- Na pewno?

- ...

- Właśnie, na pewno. Na pewno, na pewno, na pewno. Nie za rzadko używasz tego stwierdzenia?

- Nie wiem.

- Wiem na pewno, że nie wiesz, phi! Jak się czujesz?

- Już mówiłem.

- Tak, źle, tylko doszliśmy do tego, że nie tak źle jak po rozbiciu szyby, ani kopnięciu kogoś. Czy potrafisz to określić?

- Może...

- Jak się czułeś przed chwilą? Zanim zatopiłeś nóż w piersi tego człowieka.

- Zdenerwowany.

- A teraz?

- Też... chyba.

- Chyba, echhh. Nie wiesz, co czujesz?

- Chyba wiem.

- Powiedz to.

- Zdenerwowanie... tak, na pewno zdenerwowanie.

- Jakie?

- Zdenerwowanie? No... jestem zdenerwowany i już.

- Nie wydymaj tak warg, to poważna sprawa. Przed włożeniem noża w ciało też byłeś zdenerwowany czy to, co teraz czujesz, to jest to samo?

- Chyba nie.

- A więc?

- Wtedy to był raczej strach, lęk... przed nowym. I konsekwencjami.

- Bałeś się konsekwencji czy samego czynu?

- I tego, i tego.

- Bałeś się, ale to zrobiłeś. Pokonałeś obawy, pokonałeś swoje granice i stanąłeś ponad uczuciami.

- Ale czy chcę stawać?

- Chcenie jest nie ważne, zbyt wiele nagłych, nieprzewidzianych rzeczy ma wpływ na chcenie, a ty musisz być na nie obojętny. Najważniejsze jest to, że stać cię na coś konkretnego. Możesz wszystko!

- Morderstwo to ostatnia granica do przekroczenia? Za nią nie ma już żadnych bram?

- Pozbawienie życia istoty żyjącej jest czymś więcej niż tylko zatrzymaniem akcji serca, to nie zerwanie kwiatka, to odebranie marzeń, odebranie woli. Bierzesz na swoje barki bardzo ciężkie brzemię, stajesz się odpowiedzialny za czyjeś uczucia.

- Nie mogę być odpowiedzialny za emocje drugiego człowieka.

- Zabiłeś istotę, którą ktoś kochał. Stoisz we krwi ciała, jakie kilka minut temu kochało, tęskniło, złościło się, cieszyło... tego już nie ma. Wyciągając nóż z piersi tej istoty, nie wyciągnąłeś tylko kawałka stali, ale i emocje. Ten ktoś już nie czuje. Ktoś, kto darzył tę osobę miłością, teraz darzy ją tęsknotą i żalem, tylko i wyłącznie przez ciebie. Morderstwo, to nie tylko zabicie ciała. Czyn jest tylko pewnym aktem, to jest pstryk! i koniec, malutki ruch trybika w wielkiej maszynie i każdy taki ruch wpływa na dalsze działanie maszyny. Dokonałeś zmiany... Nie spuszczaj głowy, przestań chlipać, bądź dumny! Wiesz, ile osób myśli o tym, by zabić? A wiesz, ile osób się na to decyduje? Nieliczni, do których ty należysz, stanąłeś ponad wszystkimi! Jesteś wyjątkowy.

- Wcale się tak nie czuję.

- A jak?

- Ja... Ta kobieta... Ona...

- Co ten człowiek?

- Ona...

- Co ten człowiek? Nie! Nie dotykaj go! Nie patrz tak na niego! To ciało jest piękne, ale to nie ma znaczenia.

- Dlaczego?

- Bo jego już nie ma.

- Przez nas.

- Ciebie.

- Mnie?

- Nie obarczaj mnie odpowiedzialnością. To ty jesteś odpowiedzialny za to, co się stało!

- Jestem... i muszę ponieść konsekwencje.

- Co ty robisz?! Nie wyrzucaj tego noża! Dlaczego to zrobiłeś?

- Idę na policję.

- Po co?

- Jestem za to odpowiedzialny, muszę ponieść konsekwencje. Stanę przed sądem, zostanę osądzony...

- Przestań! Stój! Zatrzymaj się! Co ty w ogóle wyprawiasz?! Oszalałeś? Wziąłeś na siebie uczucia tego człowieka i ludzi, z którymi był związany, a wiesz, co teraz jeszcze chcesz przyjąć? Kiedy się przyznasz, twoja rodzina i przyjaciele... pomyśl o nich. Na pewno chcesz jeszcze ich żal i smutek wziąć na barki? Dasz radę udźwignąć taki ciężar?

- Tak powinienem zrobić.

- Nie pytam się co powinieneś, pytam czy dasz radę przyjąć dodatkowe kilogramy? To, co powienienś nie istnieje, liczy się tylko to, co siedzi w tobie, liczy się tylko twój kodeks. Prawo jest zbyt względne, by żyć według niego, musisz stać ponad nim.

- Ale powinienem...

- Co powinieneś? Przyznać się do winy? A kto powiedział, że jesteś winny? Jesteś jedynie odpowiedzialny za to, co się stało. Odpowiedzialność, to nie wina. Wiesz, jaki jest twój problem? Masz nadzieję na ulgę. Czy to, że się przyznasz i spojrzysz w oczy rodzinie zamordowanego człowieka zmniejszy twoje wyrzuty sumienia? To są tylko uczucia, a ty przecież stoisz ponad nimi. Uczucia, emocje, poglądy, to wszystko tworzy prawo, ty jesteś ponad prawem.

- Ale... ja muszę... czuję, że muszę...

- A jakie to ma znaczenie, że zostaniesz osądzony? Przesiedzisz w więzieniu dwadzieścia lat za morderstwo, wyjdziesz na wolność, pożyjesz jeszcze trochę i umrzesz, po czym znowu staniesz przed sądem, tylko tym ważniejszym. Uważasz, że skoro tu odsiedzisz karę, tam cię już taka nie czeka? A jeśli tam nie będzie żadnego sądu? Jeśli nie ma żadnego tam? Po prostu pstryk i koniec! Chcesz ryzykować doczesną wolność dla późniejszego niczego?

- Tak mi podpowiada sumienie.

- To samo, które chwilę temu napędzało cię do pchnięcia nożem, a przynajmniej nie powstrzymywało? Jeśli tak, to uwierz mi, nie powinieneś go słuchać. Było zbyt słabe, by zatrzymać pchnięcie nożem, ale jest już dostatecznie silne, by cię zniszczyć po wszystkim, tak? Co to za siła, która silna jest wtedy, gdy trzeba znaleźć winowajcę? Co to za siła, która jest zbyt słaba, by miast stanąć w obronie przed, oskarża po?

- Już sam nie wiem, co robić.

- Dlaczego to zrobiłeś? Dlaczego zabiłeś?

- Nie wiem.

- Mówiłeś, że bałeś się konsekwencji, czyli musiałeś się o tym myśleć. Musiałeś tego chcieć.

- To nie to, że chciałem, nie wiedziałem czy chcę.

- Czy to, że nie chciałeś wynikało naprawdę z tego, że nie chciałeś, czy po prostu ze strachu? Nie chciałeś tego zrobić, bo bałeś się konsekwencji tego czynu? Skoro pewna część ciebie chciała, to chciała z samej siebie i była to chęć szczera, więc zdecydowanie mocniejsza, niż niechcenie. To niechcenie to tylko twoje urojenia, musisz się ich pozbyć, a będzie ci zdecydowanie łatwiej.

- Będzie... łatwiej?

- Tak, będzie łatwiej.

- Ale...

- Nie, nie w tych krzakach, nie widziałeś, gdzie go wyrzucasz? Tak, właśnie tu. Podnieś... wytrzyj... wsadź do pokrowca i odejdź, spokojnie, bez pośpiechu. Wsadź sobie słuchawki do uszu, łatwiej zapomnisz, przestaniesz się denerwować.
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

2
Jak na opowiadanie napisane całkowicie dialogiem, jest wykonane sprawnie. Nie traciłeś czasu na zbędne opisy - to czytelnik je dorzucił. Moja interpretacja tekstu: rozmowa z własnym sumieniem. Czy dobrze? Tak - ja to widzę w ten właśnie sposób. To moje odczucie.


czy opowiadanie zostanie odebrane konkretnie tak, jak bym chciał.
Sądzę, że z rzadka zdarzy się tak, że czytelnik odbierze dokładnie tekst tak, jakbyś tego chciał - a winowajcą jest wyobraźnia, interpretacja i umiejętność czytania. Tekst to nie film, w którym obrazy i emocje wyrażane są w kadrach; gotowych scenach, które należy obejrzeć dla całokształtu. Tym bardziej w tekście złożonym całkowicie z dialogu, gdzie cała otoczka (okoliczności, emocje, motywy, sceneria) pozostają do wytworzenia przez czytelnika.



Warsztatowo jest to napisane wg mnie dobrze. Mniejsze lub większe uwagi nie wpłynęłyby na zawartość tekstu.



Odnosząc się jednak do zbrodni, winy i kary jest to niezgodne z moim kodeksem, toteż bohater został przeze mnie skarcony i za czyn i za postawę. Wzbudził moją niechęć - a to już pozytywne, kiedy bohater budzi konkretne emocje :)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

3
Czy to aby na pewno rozmowa z własnym sumieniem? Raczej rozmowa z samym sobą, taki dialog wewnętrzny, ale nie wiem, czy to to samo, co sumienia. Bo kilku latach psychologii z domieszką filozofii, mogłabym długą dywagować kto tu z kim rozmawia, mniejsza z tym.



Złe nie było, chociaż czuję pewien niedosyt. Ale to nie twoja wina, ale E. Hemingwaya. Czytałam ostatnio fragment ,,Komu bije dzwon". gdzie był właśnie wewn. dialog bohatera. Był świetny. Aż się zdziwiłam, gdyż nie spodziewałam się czegoś takiego po kimś kto napisał: ,,Stary człowiek i morze"( w wersji szkolnej Stary człowiek i może...)



Ogólnie: zainteresowało mnie.

4
Dzięki za komentarze :)



Hmm, pisząc, myślałem raczej o czymś w rodzaju "drugie ja bohatera" czy to sumienie, czy cokolwiek innego? Tu już chyba się kłania własna interperetacja tekstu Czytelnika.

Najbardziej zależało mi na tym, by uwypuklić niezdecydowanie mordercy i to, jak daje się przekonać bestii=rozmówcy w nim drzemiącej do tego, że jednak nie zrobił źle, do tego, że po zabiciu stał się tylko silniejszy.

Do paru rzeczy zamieszczonych w tekście zostałem natchniony poprzez intensywne rozmowy z koleżanką po psychologii, aczkolwiek ludzka psychika nie jest moją broszką, więc do całości podchodzę raczej jako do literackiego eksperymentu.

Pozdrrrrr!
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

5
Ech, miałem sobie zrobić przerwę dwumiesięczną od forum, ale nie mogę gdy patrzę jaka ilość tekstów zalega z weryfikacją. A tak potrzebowałem urlopu...



Przeczytałem tekst, potem spojrzałem na gatunek i... wydaje mi się, że więcej tutaj tego znaku zapytania niż psychologii. Według mnie nie do końca udało ci się to czego zamierałeś dokonać.

Widać to niezdecydowanie, ale sama rozmowa jest do "kitu". Po prostu sztuczna. Nie czuje się tego, że to "drugie ja" próbuje jakoś usprawiedliwić morderstwo czy choćby przekonuje, że to było słuszne. Raczej potęguje rozchwianie bohatera. Jest kilka chybionych według mnie określeń, choćby to:
- Jak się czujesz?

(...)

- Jakbym... hmmm, kogoś zabił.

(...)

- Tak, źle, tylko doszliśmy do tego, że nie tak źle jak po rozbiciu szyby, ani kopnięciu kogoś.
Nie wiem czy tylko ja tak miałem, ale pierwsze skojarzenie to: "Aha, czyli jak rozbiję szybę nie czuję się tak źle jak gdy kogoś zabiję? Muszę zacząć zabijać a mniej rozbijać szyb."


- Właśnie, na pewno. Na pewno, na pewno, na pewno. Nie za rzadko używasz tego stwierdzenia?
To nie do końca do mnie dociera, a raczej przekaz ostatniego zdania. Gdyby powiedział je bohater pomyślałbym, że to ironia, ale je wypowiada ten "drugi", więc zastanawiam się dlaczego tak do końca jest to stwierdzenie mu potrzebne. Może to efekt niewyspania. Nie wiem.


- źle, a ja dobrze.

- Daczego mnie w to wciągnąłeś?


Z dużej, zaczynasz dialog, nowe zdanie i tak dalej. Popełniasz ten błąd kilka razy. I rozdzieliłbym to na dwa zdania lub w ogóle wyrzucił to: "a ja dobrze". Wygląda jak wtrącone na siłę, by ukazać czytelnikowi z kim ma do czynienia.


- Zostaw! To ciało już nas nie obchodzi.

- Dlaczego?
To stwierdzenie jest nieco nad wyrost, gdyż cały tekst obraca się wokół tego ciała.



Są też dwie czy trzy literówki.



Ogólnie, jak stwierdziłem na początku, za mało w tym tekście psychologii. Potraktowałeś psychikę bohatera raczej pobieżnie, powierzchniowo. Nie dałeś mi, jako czytelnikowi, szansy na wgłębienie się w jego świadomość, emocje nim targające. Ot, rozmowa. Nic więcej.

Skoda, bo temat ciekawy. Trochę wyeksploatowany, ale ciekawy.



Pozdrawiam.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

6
Niezłe.

Nie bardzo jest co komentować w takich tekstach, bo to opisów nie ma, akcji albo braku akcji itd, itd... :)



Może to być takie opowiadanie alternatywne, ale ja to bym przerobiła po prostu na... sztukę. Taką, co się gra w teatrze. Tak, tak. Po prostu.



I nie widzę tu sumienia, tylko raczej jakąś... drugą istotę, mroczną. Aliena jakiegoś, albo Diabła, albo Szaleństwo. Albo najlepiej nie mówić, co. Niech sobie każdy coś tam wyobraża.



Podoba mi się koniec, ten tekst o słuchawkach jest bardzo fajny.

Ogólnie: na tak.



Zuzanna
w podskokach poprzez las, do Babci spieszy Kapturek

uśmiecha się cały czas, do Słonka i do chmurek

Czerwony Kapturek, wesoły Kapturek pozdrawia cały świat

7
Ciekawi cię, czy czytelnik odbierze twoje opowiadanie w sposób jaki mu narzuciłeś? Myślę, że nie. Pisząc takie słowa, możesz być podejrzany o chęć kontroli nad "rządem dusz". Wszelkich przejawów totalitaryzmu nie cierpię, więc uważaj. Bardzo chętnie wkroczę z moim nożem pod żebra, jeśli coś takiego będziesz uskuteczniał. Chcę po prostu powiedzieć, że całe piękno literatury opiera się na interpretacji. Sposób w jaki czytelnik odbierze dane czytadło to najważniejsza rzecz dla pisarza. Bo tak naprawdę książka zaczyna żyć dopiero w głowie czytelnika i każdy na swój sposób przeżywa opowieść takiego czy innego autora. Dlatego odgadywanie "co poeta miał na myśli" mija się z celem.

Ale Maritnius wyciągnęła mi to z ust.



Najbardziej w tym temacie rozbawiły mnie komentarze:

"Są też dwie czy trzy literówki" (i koniec, po tym stwierdzeniu nie następuje wskazanie gdzie owe literówki występują, ale że pisarz operuje jak wiadomo niezawodnym wzrokiem, w zupełności wystarcza mu stwierdzenie, że takowe literówki w tekście się znalazły - dzięki Bogu, że to tylko short)

oraz "Ogólnie: na tak"

Czemu w moich ustach tyle jadu? Ponieważ Mazer, choć nieudolnie (a jednak!) sprowokował dyskusję na temat sumienia. A my mu po prostu, tak zwyczajnie odpowiadamy: ogółem, to ok, pisz dalej, papa. Ja to odczytałem tak, że Boga nie ma, a na zło jest narażony każdy, kto kieruje się relatywizmem moralnym i tłumaczy sobie w pokrętny sposób, usprawiedliwia sobie swoje zło. Ciekawy jestem opinii twojej koleżanki z psychologii na ten temat. Jeżeli mógłbyś ją zapytać i napisać trochę o waszej dyskusji, byłbym wdzięczny. Tu tkwi duża dawka intelektualizmu. Może rzeczywiście porozmawiamy a propos tekstu, na temat roli sumienia w życiu człowieka. Wtedy autor mógłby napisać coś w oparciu o forum.



Stawiasz tezę, że sumienie to obrzydliwy potwór, który w momencie zbrodni nie odciąga noża od gardła ofiary. Nie robi nic, aby uratować czyjeś życie i człowiek zabija z zimną krwią, niesiony emocjami. Odzywa się dopiero po fakcie, kiedy jest już za późno. Jeśli dobrze rozumiem, to totalna krytyka sumienia i nijak sumienie w twoim opowiadaniu się nie wykaraska z tego problemu. Ja natomiast uważam, że po to właśnie jest sumienie. Żeby zobaczyć, że zrobiliśmy coś źle. Żeby uczyć się na błędach. Od wstrzymywania przed zbrodnią są zasady moralne, a sumienie to taki strażnik. Urżniesz się na imprezie, zbałamucisz koleżankę, to sumienie ci rypnie kacem po głowie następnego dnia i już nigdy więcej nie będzie nikogo, ani niczego rypał (przynajmniej do następnego razu). Chyba, że ktoś nie ma moralności. Wtedy można zabijać, gwałcić i rabować do woli. Patrz: Sid :)



Edit by Zuzanna: na głębsze i dłuższe dyskusje o sumieniu jest miejsce w innych działach. To jest forum do weryfikacji tekstów a nie poglądów autorów i czytelników.
Ostatnio zmieniony czw 26 mar 2009, 11:37 przez Sid, łącznie zmieniany 1 raz.

8
Witam!

Cóż, napisałem, że ciekawi mnie, jak tekst zostanie odebrany, czy w ten konkretny sposób, jaki chciałem. ... interpetacje jednak mnie zaskoczyły, bo odkryły coś, czego nie chciałem ukazać, a co zostało wyszukane, a to bardzo cieszy i chyba o to chodzi, bo tekst żyej swoim życiem :)

Sid i Martinius, absolutnie nie narzucam nikomu interpretacji! Na polskim zawsze mnie denerwowało, kiedy nauczycielka w sposób jeden i ten sam opisywała konkretne utwory. To tak, jakby dac wiersz i klucz do niego, a wszelkie inne rozumienie tworu jest złe :/.



- Zostaw! To ciało już nas nie obchodzi.

- Dlaczego?


To stwierdzenie jest nieco nad wyrost, gdyż cały tekst obraca się wokół tego ciała.
Tu się nie zgodzę, bo tekst nie obraca się wokół ciała, a faktu morderstwa.



- Jak się czujesz?

(...)

- Jakbym... hmmm, kogoś zabił.

(...)

- Tak, źle, tylko doszliśmy do tego, że nie tak źle jak po rozbiciu szyby, ani kopnięciu kogoś.


Nie wiem czy tylko ja tak miałem, ale pierwsze skojarzenie to: "Aha, czyli jak rozbiję szybę nie czuję się tak źle jak gdy kogoś zabiję? Muszę zacząć zabijać a mniej rozbijać szyb."
Tu chodziło mi raczej o to, że po rozbiciu szyby bohater wie jak się czuje, natomiast po morderstwie wie jedynie, że źle, czyli nic konkretnego. Dopiero jego alter ego stara się sklasyfikować jego emocje.


Nie czuje się tego, że to "drugie ja" próbuje jakoś usprawiedliwić morderstwo czy choćby przekonuje, że to było słuszne. Raczej potęguje rozchwianie bohatera.
Strzał w dziesiątkę!!! - potęguje rozchwianie bohatera, o to chodziło. Absolutnie moim zamiarem nie było usprawiedliwianie przez "drugie ja" morderstwa, a uwypuklenie niezdecydowania bohatera. Alien, jak określiła to "coś" Zuzanna, chwyta bohatera za jaj i krzyczy: "Stary, opanuj się! Zrobiłeś to! Przestań płakać i zrób coś!". Bohater chce iść na policję, ale daje się przekonać, by tego nie robić. Bohater jest słaby psychicznie, nie ma sprecyzowanego zdania i musi być naprowadzany.


Ciekawy jestem opinii twojej koleżanki z psychologii na ten temat. Jeżeli mógłbyś ją zapytać i napisać trochę o waszej dyskusji, byłbym wdzięczny.
Hmmm, dopiero bym musiał z nią o tym porozmawiać ;] Natchnieniem do tekstu była rozmowa o braku zdecydowania w pewnych działaniach. I choć tutaj jest konkretne działanie, to nie ma konkretnej emocji bohatera względem tego, co uczynił.


Stawiasz tezę, że sumienie to obrzydliwy potwór, który w momencie zbrodni nie odciąga noża od gardła ofiary.
Hm, nie stawiam, a jeśli, to nieświadomie. Cieszy mnie, że czegoś takiego się doszukałeś Sid.



Dzięki za komentarze! :)

Pozdrrrr!
Ostatnio zmieniony śr 25 mar 2009, 23:17 przez Mazer, łącznie zmieniany 1 raz.
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit

9
Yszzzz, coś z tymi cytatami nie wyszło ;/ nie wiem czemu...



<Arri edit: poprawiłam trochę>
Ostatnio zmieniony śr 25 mar 2009, 23:17 przez Mazer, łącznie zmieniany 1 raz.
"Ludzie się pożenili albo się pożenią i pozamężnią, pooświadczali się... a ja na razie jestem na etapie robienia sobie kawy...jakkolwiek można to odnieść do życia" - Hipolit
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”