Przyjechała do niego, by znaleźć ukojenie dla udręczonego umysłu. Nawet to,
co najgorsze, wydawało się już teraz lepsze niż niewiedza i niepewność. Wysiadła
z autobusu, i skierowała się prosto w stronę bloku, w którym mieszkał. Weszła do bramy i nadusiła przycisk domofonu. Gdy podniósł jego słuchawkę po drugiej stronie powiedziała:
Jestem
-Już po ciebie jadę –odpowiedział pospiesznie, wyraźnie zaskoczony
-Gdzie jedziesz? Jestem na dole – powiedziała, spokojnie i bez zaskoczenia
Usłyszała odgłos magnetycznego zamka. Weszła do klatki schodowej wyciągając prawą rękę w poszukiwaniu poręczy. Szła powoli, zatrzymując obie stopy na każdym ze stopni. Pokonanie dziewięciu z nich, zanim dotarła do windy zajęło jej dużo więcej czasu niż zazwyczaj ludziom w jej wieku. Była mokra od potu, z trudem zatrzymywała strzępy oddechu w płucach. Wysiadła z windy na siódmym piętrze.
Dlaczego on mi to robi? – zapytała samą siebie w myślach czekając wystarczająco długo zanim otworzył jej drzwi i wpuścił do mieszkania, by nie być spokojną o to co zastanie.
- Jak ty wyglądasz? krzyknęła, choć nie chciała krzyczeć, jeszcze nie teraz.
- Nie przywita się Mamusia przed kazaniem? – zapytał z błazeńskim uśmiechem wymalowanym na ustach i podniesionymi ze zdziwienia brwiami.
- Przestań –wrzasnęła i z trudem opanowała łzy napływające jej do oczu.
- No już dobrze – odparł tym razem z grymasem pobłażliwości na twarzy i podszedł do niej z wyciągniętymi ramionami.
Ona jednak odepchnęła go lekko odwracając przy tym głowę w bok, a on zatrzymany
w półmroku, mruknął coś niezrozumiale, po czym odszedł w stronę pokoju.
Zdjęła płaszcz, powiesiła go w przedpokoju i zaniosła do kuchni przyniesione przez siebie sprawunki. Panował w niej obrzydliwy nieład. Wszędzie stały naczynia z resztkami jedzenia w różnym stanie rozkładu, kubki po kawie i herbacie, w których wyrosła już pleśń a pomiędzy nimi papierosowe niedopałki różnych długości.
Zaczęła, więc od otwarcia okna, a potem posprzątała cały ten chaos, aż w końcu ugotowała rosół z przyniesionych przez siebie składników.
Gdy skończyła pracę w kuchni poszła do pokoju. Telewizor cały czas był włączony a przez pożółkłe od dymu papierosowego firanki widać było zachodzące jesienne słońce. Syn spał, pół nagi, na kanapie charcząc i chrapiąc. Widok jego, śpiącego, napawał ją spokojem i odwagą. Nawet to charczenie było teraz błogosławieństwem. Przynajmniej wiedziała, że wciąż oddycha, i nie musi godzinami wpatrywać się w jego klatkę piersiową, jak to już nie raz bywało. Pomimo zmęczenia, z trudem, zabrała się znów do sprzątania. Powynosiła do kuchni puste butelki i puszki, a te, w których coś jeszcze zostało opróżniła wylewając to do zlewu. Pozbierała brudne ubrania i nastawiła pranie. Przeszukała też szafy i szuflady w poszukiwaniu zapasów alkoholu, jakie zwykł był tam chować. Na kredensie stała fotografia. Zadumała się nad widokiem syna, synowej i wnuka. Obraz szczęśliwej rodziny uwieczniony na niej wydał jej się odległy i nierealny, choć było to zdjęcie zrobione podczas tegorocznych wakacji, w jednym z tych modnych ostatnio ciepłych krajów, którego nazwy nie mogła nigdy zapamiętać. Poczuła tęsknotę za nimi i za spokojem, jaki dawała jej świadomość, że są razem, szczęśliwi. Znów z trudem powstrzymała łzy.
Gdy się przebudził zobaczył ją siedzącą w fotelu, z różańcem w dłoniach, i przymkniętymi oczami. Za oknem był już mrok. Zapalił papierosa i spytał:
-Co ty tu robisz?
-Dbam o Ciebie skoro sam nie potrafisz –odparła tak jak by cały czas czekała na to pytanie.
-Aha –mruknął, niewiedząc co odpowiedzieć
- Zjesz rosołu?- Zapytała łagodnie
-Tak proszę – Odparł zawstydzony
Poszła do kuchni odgrzać rosół i naparzyć herbaty z cytryną. Gdy wróciła do pokoju, siedział przy stole, kompletnie ubrany i palił kolejnego papierosa, jednak sprawiał wrażenie nieobecnego. Postawiła talerz przed nim na stole, podała łyżkę i powiedziała:
-Jedz
-Dziękuję –odpowiedział bardzo cicho, gasząc papierosa w popielniczce.
Usiadła naprzeciwko i gdy jadł patrzyła na niego, jednak ich wzrok ani razu się nie spotkał. Telewizor cały czas grał uwalniając ich od rozmowy.
Gdy skończył jeść zaniosła pusty talerz do kuchni, umyła go i przyniosła herbaty dla nich obojga. Tym razem kręcił się nerwowo po pokoju, jakby czegoś szukając, paląc kolejnego papierosa.
- Czegoś Ci trzeba? – zapytała z troską
-Tak, muszę zejść po papierosy – odpowiedział nerwowo
- Więc Ja pójdę – powiedziała
-Nie, nie Ja sobie pójdę. Niech się Mamusia nie fatyguje. To blisko, a zaraz zamykają –powiedział starając się wypaść jak najbardziej wiarygodnie
- Nigdzie Cię nie wypuszczę w tym stanie –odparła już bardzo stanowczym tonem
- W jakim stanie? – zapytał przyjmując znów błazeński wyraz twarzy – Przecież idę tylko
po papierosy, zaraz wracam – tym razem zabrzmiało to naprawdę przekonywająco
- Nie dyskutuj ze mną – odparła gniewnie, - Nigdzie nie pójdziesz, pij herbatę z cytryną
a ja Ci zaraz przyniosę te cholerne papierosy.
Gdy wróciła do mieszkania z dwiema paczkami Marlboro, szukał czegoś nerwowo w szafce nocnej.
-Czego szukasz? – zapytała podejrzliwie
- Niczego – wrzasnął, spocony i czerwony ze złości. Po czym położył się na kanapie, odwrócił się do niej plecami i schował twarz w poduszce.
Gdy zasnął usiadła ponownie w fotelu z różańcem w dłoniach, odmawiając
„Zdrowaś Maryjo” w takt jego chrapania.
Opiekowała się nim przez cały następny tydzień. Gotowała mu, prała, robiła sprawunki, lecz przede wszystkim pilnowała by nigdzie nie wychodził. Dużo się też modliła, zwłaszcza
za jego duszę. Gdy wyjeżdżała mówił jej, że jest jego aniołem, że bez niej by zginął
i obiecywał, autentycznie obiecywał, że to się już nigdy nie powtórzy, że wszystko się jakoś ułoży.
Pół roku później była jakby inną osobą. Promienną, radosną, pełną energii. Krzątała
się zadowolona z życia w swojej kuchni. Podśpiewując stare szlagiery szykowała ciasta
i ulubione galaretki swojego wnuka. Majowe słonce wplatało swe promienie w jej siwe włosy nadając jej dystyngowanego blasku. Czuła, że znów ma, dla kogo żyć i czekała radośnie na wizytę swych gości.
Nikt jednak nie przyjechał by spędzić z nią „dzień matki”.
2
Z tego zdania wynika, że autobus mieszkał w blokuWysiadła z autobusu, i skierowała się prosto w stronę bloku, w którym mieszkał.

I nieco dalej kolejne zazębienie podmiotów:
Pisząc w ten sposób - mylisz czytelnika. Trzeba to zmienić.Weszła do bramy i nadusiła przycisk domofonu. Gdy podniósł jego słuchawkę (...)
Powtórzenia. I zwróć uwagę na:(...) po drugiej stronie powiedziała:
Jestem
-Już po ciebie jadę –odpowiedział pospiesznie, wyraźnie zaskoczony
-Gdzie jedziesz? Jestem na dole – powiedziała, spokojnie i bez zaskoczenia
1) odpowiedział POśPIESZNIE, WYRAźNIE ZASKOCZONY
2) powiedziała SPOKOJNIE I BEZ ZASKOCZENIA
Na dziń-dybry popadasz w schematyczność.
Kuźwa, po co te wielkie litery?Weszła do klatki schodowej wyciągając prawą rękę w poszukiwaniu poręczy. Szła powoli, zatrzymując obie stopy na każdym ze stopni. Pokonanie dziewięciu z nich, zanim dotarła do windy zajęło jej dużo więcej czasu niż zazwyczaj ludziom w jej wieku. [/qute]
Można zasnąć nad opisami takich czynności.
Interpunkcja. I pięć czasowników. Na mój gust - zbyt rozbudowane zdanie.zapytała samą siebie w myślach(,) czekając wystarczająco długo(,) zanim otworzył jej drzwi i wpuścił do mieszkania, by nie być spokojną o to co zastanie.
Zjedzony myślnik- Jak ty wyglądasz? (-) krzyknęła, choć nie chciała krzyczeć, jeszcze nie teraz.![]()
Do każdej kwestii dorzucasz masę określeń i wtrąceń dialogowych. To też już pewien schemat, a przeczytałem na razie mały kawałek tekstu...- Jak ty wyglądasz? krzyknęła, choć nie chciała krzyczeć, jeszcze nie teraz.
- Nie przywita się Mamusia przed kazaniem? – zapytał z błazeńskim uśmiechem wymalowanym na ustach i podniesionymi ze zdziwienia brwiami.
- Przestań –wrzasnęła i z trudem opanowała łzy napływające jej do oczu.
- No już dobrze – odparł tym razem z grymasem pobłażliwości na twarzy i podszedł do niej z wyciągniętymi ramionami.![]()
Choćby po tym "Przestań!" warto usunąć "wrzasnęła" i po prostu wspomnieć o opanowywaniu łez. Po "No już dobrze" też lepiej wyglądałoby np. "Miał na twarzy grymas pobłażliwości, gdy zbliżał się do niej z otwartymi ramionami", czy coś w tym stylu. Wiele masz możliwości.
A nie "półnagi"?pół nagi
Fotografia zadumała się?Na kredensie stała fotografia. Zadumała się nad widokiem syna (...)
Są szczęśliwi... ona z tym krajem, tak?(...) w jednym z tych modnych ostatnio ciepłych krajów, którego nazwy nie mogła nigdy zapamiętać. Poczuła tęsknotę za nimi i za spokojem, jaki dawała jej świadomość, że są razem, szczęśliwi.![]()
Mrok zapalił papierosa?Za oknem był już mrok. Zapalił papierosa i spytał:
A skąd tutaj te duże litery?Zjesz rosołu?- (Z)apytała łagodnie
-Tak proszę – (O)dparł zawstydzony
To nie jest list, lecz opowiadanie.- Czegoś (Ci) trzeba? – zapytała z troską
HMM?Więc (Ja) pójdę – powiedziała
-Nie, nie (Ja) sobie pójdę. Niech się (Mamusia) nie fatyguje. To blisko, a zaraz zamykają –powiedział starając się wypaść jak najbardziej wiarygodnie.
- Nigdzie (Cię) nie wypuszczę w tym stanie –odparła już bardzo stanowczym tonem(.)
(...)
- Nie dyskutuj ze mną – odparła gniewnie, - Nigdzie nie pójdziesz, pij herbatę z cytryną
a ja Ci zaraz przyniosę te cholerne papierosy.

Ok, treść jest, nic do niej nie mam. Ale styl niechlujny - zwłaszcza interpunkcja i nadużywanie czasowników

I co? W ogóle mnie to nie ruszyło. Może przez dziwne błędy, które można było poprawić przed wrzuceniem tego shorta tutaj?
Nijakie. Nie złość się, ale jestem na nie

Serwus!
3
przedmówca wyliczył błędy i wypaczenia interpunkcyjne itd. ja powiem coś odnośnie treści.
fajnie, że bohaterka okazała się matką, a nie ukochaną. ale za dużo tutaj dziur. nie wiadomo, co się stało, dlaczego już nie jest tak dobrze, jak kiedyś, dlaczego syn się stoczył. wg mnie przydałoby się też więcej psychologii. no i końcówka dość przewidywalna. zbytnio mnie to opowiadanie nie poruszyło.
fajnie, że bohaterka okazała się matką, a nie ukochaną. ale za dużo tutaj dziur. nie wiadomo, co się stało, dlaczego już nie jest tak dobrze, jak kiedyś, dlaczego syn się stoczył. wg mnie przydałoby się też więcej psychologii. no i końcówka dość przewidywalna. zbytnio mnie to opowiadanie nie poruszyło.
4
Hmm, nie wiem co by tu rzec.
Jakoś takie nijakie to opowiadanie.
Zaczyna się, rozkręca, a przynajmniej próbuje i nagle się kończy.
Przemknąłem przez nie wzrokiem szybko, ale nie znaczy to, że jest dobre.
Sporo błędów wymienił Sky, ja nie będę tego robił. Nie chcę się powtarzać.
Spodziewałem się odrobinę więcej refleksyjności. Trochę grania na uczuciach czytelnika. Zabrakło mi tego. Niby jest jakaś nić, ale to za mało.
Może innym razem.
Zobaczymy.
Pozdro.
Jakoś takie nijakie to opowiadanie.
Zaczyna się, rozkręca, a przynajmniej próbuje i nagle się kończy.
Przemknąłem przez nie wzrokiem szybko, ale nie znaczy to, że jest dobre.
Sporo błędów wymienił Sky, ja nie będę tego robił. Nie chcę się powtarzać.
Spodziewałem się odrobinę więcej refleksyjności. Trochę grania na uczuciach czytelnika. Zabrakło mi tego. Niby jest jakaś nić, ale to za mało.
Może innym razem.
Zobaczymy.
Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.
5
Nie zrozumiałam tego zdania. O czym w ogóle mówi pogrubiony fragment? O_O Wygląda jakby zaplątał się tam przypadkiem.Dlaczego on mi to robi? – zapytała samą siebie w myślach czekając wystarczająco długo zanim otworzył jej drzwi i wpuścił do mieszkania, by nie być spokojną o to co zastanie.
Fotografia się zdumała? Fajnie. A obraz szczęśliwej rodziny był uwieczniony na matce?Na kredensie stała fotografia. Zadumała się nad widokiem syna, synowej i wnuka. Obraz szczęśliwej rodziny uwieczniony na niej wydał jej się odległy i nierealny
JakbyDbam o Ciebie skoro sam nie potrafisz –odparła tak jak by cały czas czekała na to pytanie.
Jeśli dobrze zrozumiałam, syn popadł w nałóg i stoczył się, co zniszczyło jego rodzinę. A mama mu pomogła z tego wyjść… poprzez zmywanie talerzy, pranie ubrań i robienie obiadów? Wydaje mi się, że wychodzenie z nałogu to powolny i bardzo trudny proces, zarówno dla samego nałogowca, jak i dla osoby, która chce mu pomóc. I myślę, że potrzeba do tego czegoś więcej niż tylko posprzątania mieszkania przez mamusię.
Tak jak mówiła żulia, za mało psychologii, a za dużo skupiania się na opisywaniu nudnych czynności wylewania do zlewu zawartości na wpół pustych puszek, nastawiania prania, itd., itd.
Jeśli chodzi o styl nic ciekawego, dużo chaosu i ogromne problemy z interpunkcją.