Magia i topór( "heroic fantasy" lub "epi

1
To jest prolog opowieści ,która będzie kontynuowana!

-----------------------------------------------------------------



Prolog





Krasnolud siedział na zboczu góry wpatrując się w zachodzące słońce. Spoglądał przed siebie ,na piękny krajobraz wysokich gór skąpanych w słabym świetle słońca. Czuł się tak jakby te krainy należały do niego ,jakby były na jego własność. Choć nie rządzi nawet małą wioską ,teraz czuł się jak pan świata. Kochał góry ,myślał sobie ,lubił znajdować się blisko majestatycznych szczytów ,lubił kiedy górski wiatr porusza delikatnie jego rudą brodą…tak jak teraz.

Zamknął oczy. Wspomnieniami wrócił do swoich szczenięcych lat. Do czasów kiedy był młodym ,beztroskim krasnoludem ,kiedy nic go nie martwiło…aż do tego pamiętnego dnia.

****

Krasnoludy krzątały się to tu to tam niemalże wpadając na siebie. Każdy z nich starał się bronić swojego domu ,dobytku i rodziny. Jednak trzeba było działać szybko. Orkowie nie będą czekać aż ich ofiary i najwięksi wrogowie skryją się przed nimi w piwnicach czy w górach.

Mały krasnolud siedział skulony w kącie swojego pokoju ,podczas gdy jego rodzice dyskutowali o czymś. Był przerażony. Na zewnątrz słychać było krzyki ,dudnienie ciężkich butów i szczęk metalu o metal. Trząsł się. Po policzkach zaczęły spływać mu łzy.” Bądź silny synu”- mawiał jego ojciec. Młody krasnolud starał się ,lecz nie mógł powstrzymać łez. Zobaczył jak jego ojciec odziany w cały ekwipunek bitewny wychodzi z domu a matka podchodzi do niego samego. Uspokoił się. Gdy silne ,matczyne ramiona objęły go poczuł się spokojniej. Jednak chwile potem oboje zerwali się szybko na równe nogi i wybiegli tylny wyjściem z domu.

Tyle wyjście prowadziło w góry. Cała krasnoludzka wioska znajdowała się bowiem na górskiej łące. Matka powiedziała małemu krasnoludowi żeby się nie ruszał ,sama zaś poszła za róg ich domostwa by przyjrzeć się atakowi.

Orkowie przeważali. Zaatakowało ich plemię Uthar ,które żyło w kotlinie pomiędzy górami Krathur ,na których znajdowała się wioska. Już nie raz spierali się z tymi orkami ,ale zawsze przepędzali je z powrotem do kotliny. Tym razem ich liczebność była większa. Zwykle krasnoludów atakowały pojedyncze grupy(być może nawet zwiad) ,ale tego dnia to nie był spontanicznych wyskok orków. Wyglądało to jak od dawna planowany atak. Choć krasnoludy bronił się zaciekle(jak zwykle) i nie były nowicjuszami w sztuce wojennej, nie mogły dorównać liczebnością orkom.

Ojciec małego krasnoluda kierował obecnie małą grupką złożoną z 5 krasnoludów. Maszerowali zwartym szykiem ku największym grupom orków. Kiedy na ową wpadli rozegrała się barbarzyńska potyczka. Krzepki krasnolud o czarnej gęstej brodzie rzucił się w sam środek zamieszania wywijając swoim oburęcznym toporem na lewo i prawo. Przy nieporęcznym toporze trudno było utrzymać dobrą równowagę ,jednak ten wojak radził sobie znakomicie. Skupił się na mniejszych orkach ,podczas gdy jego towarzysze broni wspólnymi siłami natarli na dowódcę . Z początku ork starał się blokować zaciekłe ,mocne uderzenia czarnobrodego krasnoluda. Wtedy wojak zrobił na pozór niemożliwy (przy takiej broni) manewr. Kiedy ostrzę topora leciało w podbrzusze orka krasnolud zmienił tor cięcia swej broni i skierował je do góry (unikając blokującej klingi szerokiego miecza przeciwnika) rozłupując napastnikowi żuchwę. Ork zawył i wpadł w szał. Nie patrząc gdzie uderza głupi humanoidalny stwór przecinał raz po raz powietrze przed sobą. Zaprawiony w bojach krasnolud wykorzystał nieporadność przeciwnika i ciął nisko swym toporem niemal odcinając orkowi nogę.

Jego ziomkowie nie marnowali czasu i zgodnie rzucili się na największego orka z grupy. Po chwili dołączył do nich czarnobrody i kilku krasnoludów ,które popędziły na pomoc swym druhom. Wojak o czarnej brodzie wraz z przybyłymi wojami odpierał nadciągające orki ,aby reszta mogła zająć się dowódcą grupy.

Rosły napastnik nie był jednak amatorem. Najlepiej świadczyły o tym liczne blizny pokrywające jego (i tak nie ładną) mordę. Atakowało go trzech krasnoludów ,a mimo to nie odniósł na razie poważniejszych ran. Dzięki swojej ogromnej ,wyszczerbionej klindze skutecznie parował ciosy krasnoludzkich wojaków. Ogromny dowódca wymierzył w krasnoluda po środku pchnięcie tak silne ,że biedak nie zdołał go sparować. Miecz wbił się głęboko ,przebijając skórzaną zbroję wojownika tuż koło serca. Na twarzy orka pojawił się paskudny uśmiech satysfakcji ,ale zaraz zastąpił go grymas bólu gdy dwójka z pozostały krasnoludów zaatakowała go z obu stron wbijając swe topory w uda potężnego napastnika. Orczy dowódca ryknął. Zamachnął się swoim wielkim mieczem robiąc niepełny obrót. Zapomniał jednak o wzroście jego wrogów. Dowódca był, w przeciwieństwie do krasnoludów ,wysoki ,więc jego cios przemknął bezpiecznie nad ich głowami. Wojacy wykorzystali furię orka przeciw niemu i osiłek zainkasował kolejne ciosy.

-Uthar!! -ryknął orczy dowódca.

Na ten ryk wielu z wojowników plemienia starało się przebić do swego wrzeszczącego towarzysza ,lecz krasnoludy skutecznie ich powstrzymywały tracąc przy tym tylko jednego ziomka.

Kiedy dowódca grupy padł w końcu martwy, sprawy się skomplikowały ,ponieważ do (jak się zorientowali) osamotnionego oddziału krasnoludzkich wojów zbliżały się grupy najeźdźców. Brodacze ustawili się w formację defensywną i czekali.

Matka małego krasnoluda widząc jak potoczyły się wydarzenia wróciła w miejsce gdzie zostawiła syna. Widząc ,że jest tam gdzie go zostawiła uśmiechnęła się. Zaczęła zbliżać się do synka. Nagle! Poczuła palący ból. Uśmiech szybko zmienił się w grymas bólu i rozpaczy… Ujrzała ,że z brzucha wystaje jej grot włóczni. Z kącików ust pociekła krew. Obraz zrobił się niewyraźny. Osunęła się na kolana. Zobaczyła przerażoną twarz swojego dziecka ,które stoi wystraszone jakby zobaczyło ducha.

-Uciekaj Gorinie…-zdołała wydyszeć zanim legła martwa na ziemi.

****




Krasnolud ocknął się gdy ktoś nim szturchnął. Otworzył oczy i zauważył ,że jest już ciemno. Dyszał ciężko. Nad nim stał inny krasnolud o czarnej brodzie i ostrych rysach twarzy. Włosy miał splecione w kucyk a jego oczy wydawały się pełne energii i mądrości.

-Gorinie.- powiedział mocnym głosem do rudobrodego siedzącego na ziemi- Wracaj do obozu. Jutro czeka nas długa podróż.

Gorin pokiwał tylko głową i wstał. Powolnym krokiem podążył za czarnobrodym krasnoludem ku obozowi.

"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."

-Drizzt Do'Urden



-------------------------------------------------------

http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg



Załap się! Jeszcze dziś!

Re: Magia i topór( "heroic fantasy" lub "

2
Gorin pisze:Kochał góry ,myślał sobie ,lubił znajdować się blisko majestatycznych szczytów ,lubił kiedy górski wiatr porusza delikatnie jego rudą brodą…tak jak teraz.
Co to za "myślał sobie"? Jeśli tekst w tym zdaniu przedstawia jego myśli, to powinno być to inaczej zapisane. Poza tym kwestia przecinków- robi się tak: słowo-przecinek-spacja-słowo.


Do czasów kiedy był młodym ,beztroskim krasnoludem ,kiedy nic go nie martwiło…aż do tego pamiętnego dnia.
"Tamtego" chyba lepiej. Inaczej nie wiadomo czy to dzień, w którym wspomina czy jakiś z przeszłości.


Uspokoił się. Gdy silne ,matczyne ramiona objęły go poczuł się spokojniej.
Uspokoił się jeszcze bardziej? :wink:


Jednak chwile potem oboje zerwali się szybko na równe nogi i wybiegli tylny wyjściem z domu.
Jakoś nieporadnie. Hmm... mały płacze, nie wie co się dzieje, a tu nagle zrywa się i zwiewa z matką jakby miał to wcześniej z nią omówione. Hm.


Tyle wyjście prowadziło w góry.
Chyba jakaś ścieżka za tym wyjściem. Wyjście prowadziło na dwór.



Matka powiedziała małemu krasnoludowi żeby się nie ruszał ,sama zaś poszła za róg ich domostwa by przyjrzeć się atakowi.
O żal.pl. To po co uciekała z domu? Chyba żeby uciec? :?


Orkowie przeważali. Zaatakowało ich plemię Uthar ,które żyło w kotlinie pomiędzy górami Krathur ,na których znajdowała się wioska.
Orków zaatakowało plemię Uthar? Dziwne.


Zwykle krasnoludów atakowały pojedyncze grupy(być może nawet zwiad) ,ale tego dnia to nie był spontanicznych wyskok orków.
Ał. Zgrzyta. Te dodatki z nawiasów w całym tekście nie są zbyt celne.


Ojciec małego krasnoluda kierował obecnie małą grupką złożoną z 5 krasnoludów.
Krasnoluda, krasnoludów. Gdzie indziej orków, ork, orka. Dużo takich powtórzeń.


Maszerowali zwartym szykiem ku największym grupom orków. Kiedy na ową wpadli rozegrała się barbarzyńska potyczka.
"Grupom", czyli opisujesz ich kilka. Następnie "ową", czyli jednak opisujesz pojedynczą taką grupę. To jak w końcu?


Przy nieporęcznym toporze trudno było utrzymać dobrą równowagę ,jednak ten wojak radził sobie znakomicie.
Krasnolud powinien być obyty z tego typu bronią, i zbędne wydaje się dodatkowe podkreślanie.


Wtedy wojak zrobił na pozór niemożliwy (przy takiej broni) manewr. Kiedy ostrzę topora leciało w podbrzusze orka krasnolud zmienił tor cięcia swej broni i skierował je do góry (unikając blokującej klingi szerokiego miecza przeciwnika) rozłupując napastnikowi żuchwę.
Znowu niefortunne wstawki.


Jego ziomkowie nie marnowali czasu i zgodnie rzucili się na największego orka z grupy. Po chwili dołączył do nich czarnobrody i kilku krasnoludów ,które popędziły na pomoc swym druhom.
Kilku->którzy, lub: kilka->które.

Poza tym akcja dołączenia tych kilku krasnali do hmm... ziomków jest opisana dwukrotnie w tym samym zdaniu. Zauważ:
Po chwili dołączył do nich czarnobrody i kilku krasnoludów ,które popędziły na pomoc swym druhom.
Dołączył czarnobrody i tamci, którzy dołączyli. Rozumiesz mam nadzieję.


Wojak o czarnej brodzie wraz z przybyłymi wojami odpierał nadciągające orki ,aby reszta mogła zająć się dowódcą grupy.
Wojak, wojami.

Orki!? To to było morze, a nie góry? "Nadciągających orków".


Dzięki swojej ogromnej ,wyszczerbionej klindze skutecznie parował ciosy krasnoludzkich wojaków.
Jakoś nie pasuje pisanie wad (wyszczerbiona) w zdaniu traktującym o zasługach.


Na ten ryk wielu z wojowników plemienia starało się przebić do swego wrzeszczącego towarzysza ,lecz krasnoludy skutecznie ich powstrzymywały tracąc przy tym tylko jednego ziomka.
Wcześniej były opisy szczegółowe akcji, a teraz pobieżne przedstawienie wyników. Nie bardzo to zgrabne.


Kiedy dowódca grupy padł w końcu martwy, sprawy się skomplikowały ,ponieważ do (jak się zorientowali) osamotnionego oddziału krasnoludzkich wojów zbliżały się grupy najeźdźców.
Kto się zorientował? I co to za komplikacja? Wcześniej się nawalali, teraz też...


Matka małego krasnoluda widząc jak potoczyły się wydarzenia wróciła w miejsce gdzie zostawiła syna. Widząc ,że jest tam gdzie go zostawiła uśmiechnęła się.
Powtórzenie. Uśmiechnęła się, tak? Czyli nie spodziewała się, że go tam zastanie?


Ujrzała ,że z brzucha wystaje jej grot włóczni.
Cóż za zaskoczenie! Czuje że brzuch przebija jej grot włóczni, patrzy, a tu... grot włóczni!

"Powoli opuściła wzrok na zakrwawiony grot włóczni wystający z jej brzucha". Lepiej według mnie.



Tak apropos tytułu- magii coś nie widać. Ogólnie tekst daje wrażenie "stylistycznie nieporadnego". Próbuj dalej, będzie dobrze.

3
Będę czytał i komentował na bieżąco, albo nie. lepiej nie.

Postaram się nie powtarzać po poprzedniku.

Na początek wydaje mi się, że masz manię stawiania przecinków. Albo mi się wydaje albo jest ich zbyt dużo.

Później jest ich mniej, jednak chwilami mi się wydaje, że stawiasz je według jakiegoś widzimisię.

Literówki się zdarzają.

Historia nie ma tego czegoś, wydaje mi się, że już ją czytałem tysiące razy. Ktoś znów postanowił odgrzać obiad sprzed lat, który już dawno powinny zjeść robaki - takie myśli mnie nachodzą po przeczytaniu tekstu.

Nic nadzwyczajnego, pełno szkolnych sformułowań.

Widać, że to Twój początek, powiem Ci, że jeszcze długa droga przed Tobą.

Tym razem nie podam żadnej rady na zmianę tego stanu.

Powiem tylko jedno, pisz, pisz i jeszcze raz pisz.

Nie zapomnij o czytaniu swoich tekstów, unikniesz niefortunnych sformułowań, poprawisz błędy, których od razu nie dojrzysz, a przede wszystkim nabierzesz dystansu do tekstu dzięki czemu będziesz mógł podejść do niego bardziej krytycznie.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Poruszyliście kwestię tytułu ,że niby za mało magii. Spokojnie to przecież dopiero prolog :D :D



W sumie jak przeczytałem to opowiadanie sobie na spokojnie uznałem ,że rzeczywiście muszę popracować nad błędami.



Nie poddam się!! Jakem ja ,Gorin!!!
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."

-Drizzt Do'Urden



-------------------------------------------------------

http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg



Załap się! Jeszcze dziś!

5
Dodałbym jeszcze, że najbardziej razi nadmierna liczba przymiotników i opisów. Wydaje mi się, że lepiej jest pozostawić czytelnikowi miejsce na domysły, niż podanie wszystkiego na talerzu, bo niektórzy mogliby poczuć, że traktujesz ich jak idiotę, a to zazwyczaj źle. Zwłaszcza, jęsli chodzi o epickie klimaty. Poza tym nie lubię krasnoludów, więc może dlatego się czepiam, ale dlaczego goście są tacy dzielni nieustraszeni i w ogóle?

6
Nie lubisz krasnoludów!!?? Och ,ty!!<wyciąga topór>

Biada!!Biada przeciwnikom brodatego ludu!!
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."

-Drizzt Do'Urden



-------------------------------------------------------

http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg



Załap się! Jeszcze dziś!

7
Wiesz, może nie tyle nie lubię, co wydają mi się najnudniejszą i najbardziej sztampową rasą w fantasy. Chociaż na przykład u Pratchetta przedstawienie kurdupli to miód. Naprawdę chciałbym przeczytać coś o tchórzliwym krasnoludzie, krasnoludzie-leniu, lub krasnoludzie-drobnym cwaniaczku, dla którego "honor" to tylko puste słowo, a struktura klanowa obiekt szyderstw. Ewentualnie o krasnoludzie pederaście, ale o tym to raczej short, lub jako postać drugoplanową.

8
Krasnolud-cwaniak ,krasnolud-leń= da się zrobić

Krasnolud-pederasta=nigdy!! :evil:
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."

-Drizzt Do'Urden



-------------------------------------------------------

http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg



Załap się! Jeszcze dziś!

9
Dlaczego, u Pratchetta wychodzi to całkiem nieźle?



Ale robi się już z tego offtop, więc może kontynuujmy dyskusję gdzieś indziej.
Skowronem nadziei jesteś o brzasku, kiedy ostatnie tchnienie zmarłej kury dotyka sklepienia alabastrowego grobowca usłanego rzeżuchą...

Czesław Wapno - "Skowron Nadziei"



Miłość jest jak coca cola w zielonych butelkach - już jej nie produkują

Alan Moore - "Watchmen



Why so serious?

10
Tak ,zrobienie o tym oddzielnego tematu będzie dobry pomysłem.

Taaa...
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."

-Drizzt Do'Urden



-------------------------------------------------------

http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg



Załap się! Jeszcze dziś!

11
Aaargh!



Już pierwsze słowo sprawiło, że wiedziałem co tu napiszę. Ale przeczytałem całość, choć równie dobrze mogłem sam opowiedzieć ciąg dalszy, od tego słowa, aż do końca Twojego tekstu.



To przykład na to, że samo "lubienie fantasy" nie wystarczy, żeby zabierać się za jego pisanie.



Krasnolud (niedobrze mi...), którego rodzinna wioska została wyrżnięta w pień (buee...) przez orków... [Nine wybiega na chwilę] ...a on sam się uratował i teraz się mści.



I mean: Jak sztampowy jest ten tekst?! Czy można bardziej?



A teraz poważnie już.



Pomysł: Zero. Nic własnego. Koniec tematu.



Wykonanie: Nie jest źle. Jest sporo zgrzytów w rodzaju "Nagle!" albo dziwnie zbudowanych zdań. Przecinki przyklejasz do nie tego wyrazu co trzeba. Prawidłowa forma to:



Topór, który



Czyli wyraz, przecinek, spacja, następny wyraz. Kiedy czytasz, zwracaj uwagę na to, jak pisze autor, nie tylko co pisze. Musisz nauczyć się czytać książki z punktu widzenia przyszłego autora.

Jak trafisz na fajne zdanie, to je zakreśl i zapytaj sam siebie: Dlaczego ono mi się podoba? I nie odpuszczaj, póki sobie nie odpowiesz. Podobnie ze zdaniami, które Ci się nie spodobają.



Gdyby w tym tekście była choć odrobina Twojego własnego pomysłu stwierdziłbym - nie najgorzej.



A tak, mówię - tekst ledwo dycha.



Więcej własnych pomysłów. Chcesz pisać o krasnoludach po przeczytaniu ledwo Tolkiena (miejmy nadzieję) i kilku Forgotenów? Zapomnij. Czy imiona Gdula, albo Frida coś Ci mówią? Nie? A Narnijskie Karły?



śmiało wymyśl własną historię.

Na tym polega pisanie. Nie odtwarzanie, ani nie miksowanie. Tworzenie.
Pozdrawiam
Nine

Dziewięć Języków - blog fantastyczny
Portfolio online

12
Rozdział I



Grupa dziesięciu krasnoludów maszerowała powoli krętymi ,górskimi szlakami. Rudobrody Gorin szedł na przedzie prowadząc swoich druhów. Koło niego kroczył czarnobrody ,krępy wojownik o bystrych oczach i ostrych rysach twarzy. Szli ramie w ramie rozmawiając.

-Daleko jeszcze do Krashann , Dunbarze?- zapytał Gorin czarnobrodego.

-Jeśli dopiszę nam szczęście i szybko wyjdziemy z tych górskich szlaków to będziemy tam jutro w południe.-odrzekł pewnym głosem Dunbar.- jednak…co potem?- dodał.

Rudobrody krasnolud zamyślił się. Czy w ogóle będzie jakieś potem?- pomyślał- Czy ciągła wędrówka ma sens?

-Gorinie.- wtrącił się czarnobrody spoglądając na swego zamyślonego towarzysza.

Brodacz nic nie odpowiedział ,uśmiechnął się tylko do Dunbara cały czas idąc przed siebie. Ominęli kolejny zakręt i maszerowali dalej podziwiając górski krajobraz roztaczający się przed nimi. Zaczęli nucić jakąś piosnkę. Wiatr przyjemniej owiewał ich zmęczone ciała. W końcu cała grupka wesoło podśpiewując znalazła dogodne miejsce na rozbicie obozu. Mały teren otoczony wielkimi drzewami jest niewątpliwie dobrym miejscem na postój. Rozpalili ognisko ,zjedli ciepły posiłek i wyznaczyli warte.

Gorin miał w zwyczaju pierwszy stawać na straży. Znalazł sobie dogodne miejsce ,z którego widział cały ich obóz. Chwycił oburącz swój młot bojowy i oparł się o skałę sterczącą niemalże na samym szlaku. Zawsze czujny krasnolud był bardzo skoncentrowany. Wiedział ,że musi być wyczulony na każdy ,nawet najmniejszy szelest ,gdyż od tego zależeć może życie jego towarzyszy. Rozglądał się na wszystkie strony ,cały czas trzymając broń w pogotowiu.

Było cicho.

Chwilami wydawałoby się za cicho. Słychać było jedynie delikatny świst wiatru i miarowy ruch koron drzew kołysanych przez zimne powietrze.

Gorin chrząknął. Już nie trzymał młota tak mocno ,jak na początku. Przez spokój jaki panował wszędzie wokół niego zachciało mu się spać. Szybko jednak otrząsnął się. Spojrzał w lewo na szlak prowadzący w dół i dostrzegł tam jakiś ruch. Znów mocno zacisnął palce na rękojeści młota. Zmrużył oczy ,starając się dostrzec wyraźniejszy sygnał ,że ktoś się tam znajduje. Rozejrzał się dookoła. Nic. To mogłoby być jakieś zwierzę-pomyślał krasnolud. Jednak uważny i doświadczony brodacz wciąż obserwował szlak.

-Czujność to podstawa-mobilizował się ,szepcząc.

Tym razem zauważył cień przemykający z jednej strony drogi na drugą. Po chwili z tejże strony szlaku wyleciała strzała ,świszcząc wojownikowi tuż nad głową. Gorin podbiegł bliżej namiotów i wrzasnął:

-Do broni ziomkowie!!

Wojowie zerwali się szybko na równe nogi i pospieszyli do swego dowódcy. Zmobilizowani okrzykiem rudobrodego rozglądali się w poszukiwaniu wroga.

Nie czekali zbyt długo.

Zza drzew wyłoniły się gobliny. Bulgocząc coś w swoim dialekcie natarli na grupę krasnoludów ,ciskając krótkimi włóczniami w kierunku wroga. Na szczęście brodaczy ,gobliny nie były strzelcami wyborowymi(zresztą nie od dziś) ,więc większość włóczni przeleciała bez szwanku nad głowami wojów.

Gorin zlokalizował największego z goblinów. Z uśmiechem na twarzy rudobrody zaszarżował na stwora ,który jednak zauważył krasnoluda i przygotowany czekał. Wojak parł na goblina w pełnym pędzie, przygotowując swój młot do ciosu. Kiedy był wystarczająco blisko skierował głowicę broni ku kolanom wroga. Goblin zdołał jedynie niegroźnie uderzyć Gorina swą drewnianą pałką w środek głowy. Podczas gdy krasnolud swym atakiem pozbawił przeciwnika równowagi i zmiażdżył mu rzepkę. Goblin zatoczył się do tyłu ,przewracając się na plecy mocno uderzył tyłem głowy o ziemię. Gdy się ocucił z chwilowego zamroczenia zobaczył ,jak głowica młota leci mu prosto na twarz.

Potem była już tylko ciemność.

Dunbar miał już na koncie dwóch zabitych goblinów…i ani myślał na tym przestać. Obracał zręcznie swymi, dwoma ,mniejszymi toporkami raz po raz zmieniając tor lotu broni myląc tym przeciwników. Natknął się kolejnych dwóch napastników ,na dwóch ,małych goblinów ,właściwie całkiem nagich(nie licząc podartych spodni). Ich krótkie miecze natarły wściekle w jego stronę. Dunbar bez problemu zablokował te sztampowe ciosy i wymierzył w stronę stworów serie poprzecznych cięć ,wytrącając jednemu miecz z dłoni. Gobliny starały się jak mogły unikać zawiłych kombinacji ciosów czarnobrodego krasnoluda. Wojownik skupił się wtedy na jednym z pokracznych stworzeń ,które miała w łapskach miecz. Dunbar atakował toporkami z obydwu stron ,zaczynając od samej góry a kończąc pod żebrami. Zajęty blokowaniem bliźniaczych toporów goblin nie dostrzegł ,że podczas tego ataku wojak się odsłonił. Stwór nie wiedząc ,co czynić kiedy głowice broni krasnoluda znów skierowały się mu pod żebra wystawił naprzeciw pędzącemu ostrzu toporka własną dłoń. Broń wbiła się głęboko w otwartą łapę goblina wywołując przy tym falę wrzasków z jego strony. Zajęty bólem w lewej ręce humanoid rozluźnił uchwyt na rękojeści mieczyka w prawej. Drugi topór z łatwością odtrącił krótkie ostrze i skierował się ku gardłu ofiary.

Wrzaski ustały z chwilą gdy szyja goblina została przecięta prawie na pół.

Dunbar podążył wzrokiem za uciekającym ,drugim pokracznym stworzeniem i już zrywał się do biegu. Zrezygnował jednak ,gdy ujrzał ,jak jego ofiara jest miażdżona przez młot Gorina.

Krasnoludzka brygada wyraźnie przeważała umiejętnościami nad swoimi przeciwnikami. Tępe ,humanoidalne stworzenia nie potrafiły skutecznie walczyć z brodatymi wojakami. Zostały ,więc w krótkim czasie (bardzo przyjemnym dla krasnoludów) pokonane.

Poza powierzchownymi ranami drużyna Gorina nie odniosła żadnych strat.

-Kiedy te głupie stworzenia czegoś się nauczą?- zastanawiał się głośno Dunbar czyszcząc ostrza swoich toporków.

-Mogłem nawet nie wstawać ze swojego posłania- zamarudził jeden z krasnoludów.

Gorin stał na środku szlaku sprawdzając czy ,aby na pewno nic im już nie grozi. Starający się nigdy nie lekceważyć wroga rudobrody cierpliwie wypatrywał.

-Nie martw się ,bracie.-dobiegło wołanie zza pleców ,Gorin powoli obrócił się w stronę wołającego.- Te pokraki nie zaatakują nas po raz kolejny a na pewno nie tutaj.-kontynuował Dunbar.

-Do świtu trzymasz wartę.-odrzekł spokojnie rudobrody cały czas patrząc na szlak.

-Ma się rozumieć!- oznajmił czarnobrody.

Krasnoludy zrzuciły trupy goblinów na stos i spalili. Następnie wszyscy z powrotem udali się do namiotów.

Gorin jednak długo nie mógł zasnąć.

***

-Idą w stronę Krashann- wydyszał mały goblin ,padając na twarz przed innym goblinem siedzącym dumnie na polarnym wilku.

Zwierzę warknęło ,kiedy mały stworzenie niemal rzuciło mu się pod nogi. Wyraz twarzy dosiadającego go jeźdźca nie zdradzał żadnych emocji. Był kompletnie obojętny. Pogładził się po swojej krótkiej bródce i machnął ręką na klęczącego przed sobą sługę. Goblin posłusznie oddalił się.

-To może być on!- zasyczał nagle dziwny cień ,który bardziej przypominał opary gęstego czarnego dymu

-Krasnolud!?- zaprotestował goblin.

-Dostałeś wyraźne rozkazy Sarg!- syknął niebezpiecznie cień i zawirował wokół nieco zaniepokojonego stworzenia.

Wilk ryknął na poruszającą się przed nim mgłę. Czuł się nieswojo przy tym dziwacznym wynaturzeniu. Każde zwierzę czuło by się nieswojo.

-Pamiętać dokładnie polecenia!- warknął Sarg gubiąc przy tym poprawność w wymowie.

-Więc wykonuj je dokładnie.-uspokoił się cień.- Pamiętaj goblinie ,nie denerwuj go ,bo zada Ci niewyobrażalne cierpienie.

-Nie On się nie martwi.- zapewnił Sarg- Tymi szlakami przechodzi wiele takich grup a szczególnie krasnoludów. Jeśli miałbym walczyć z każdą taką brygadą ,szybko stracilibyście sojusznika. Zapewnij swojego Pana ,że ja czuwać na wszystkim-zabulgotał stwór.

Cień zakołysał się w powietrzu. Na chwilę ukazując białe ślepia.

-Mamy nadzieje!- zawarczało jakby dwu-tonowym głosem dziwne stworzenie a następnie rozpłynęło się w powietrzu.

Sarg poczuł ulgę gdy cień nie znajdował się już blisko niego. Pogładził swojego wierzchowca i przywołał do siebie dwójkę innych pobratymców. Wysokiego i krzepkiego goblina dzierżącego topór oraz mniejszego ,noszącego śmieszną ,fikuśną czapkę i szaty podobne do tych ,które noszą magowie. W ręce trzymał mały kijek zakończony czaszką jakiegoś mniejszego zwierzęcia.

-Turg,- Sarg zwrócił się do wysokiego goblina- obserwuj wschodni szlak. Jeśli natkniesz się na samotnie maszerującą osobę…zabij!

Krzepki Turg uśmiechnął się szyderczo i czym prędzej pobiegł oznajmić swoim pobratymcom nowinę . Chwilę później dwudziestu goblinów zdążało już na wschód.

-Ty ,Sharrz.- jeździec zwrócił się do małego humanoida- pójdziesz ze mną.

Sharrz posłusznie wskoczył na swojego (dużo mniejszego od wierzchowca Sarga!) szarego ,wychudzonego wilka. Wkrótce dwa gobliny pędziły razem w głąb lasu.

***

Tak ,jak zaplanowali brygada dziesięciu krasnoludów wyruszyła o świcie. Powolnym marszem zmierzali do Krashann. Było chłodno. Jesień powoli się kończyła i w górskich okolicach szczególnie dało się do odczuć. Zima była w tych stronach szczególnie surowa. Jednak ,mimo chłodnego ,czasem porywistego wiatru pogoda była w sam raz na wyprawę. Wypoczęci brodacze chętnie kierowali się do Krashann ,ponieważ od dawna nie zaznali wygód jakie dają miłe miastowe gospody ,no i była jeszcze osławiona krashańńska* wieprzowinka ,którą krasnoludy potrafiły zajadać kilogramami!

Tak, więc w dobrych nastrojach ochoczo maszerowali przed siebie. Jedynie Gorin nie był tego dnia wesoły. Cały czas jakieś dziwne myśli chodziły mu po głowie. Był niespokojny. Choć sam nie wiedział czemu. Otaczało go dziewięciu zaufanych towarzyszy ,a mimo to…był niespokojny. Czuł się tak ,jakby ktoś cały czas się na nich patrzył. śledził. Rudobrody wojak ,co jakiś czas zarządzał odpoczynek ,ale nie dlatego ,że był zmęczony. Gorin był wytrzymały ,chodził już dłuższymi i trudniejszymi trasami. Robił te przerwy w marszu ,gdyż chciał mieć okazję by się rozejrzeć. By sprawdzić swoje paranoiczne obawy. Rzadko kiedy coś wyprowadzało go z równowagi. No ,może czasem Dunbar! Ale dzisiejszego dnia nie mógł się skupić ,zebrać myśli. Może to ta pogoda tak na mnie wpływa,- myślał sobie Gorin- może jak wyjdziemy na pewien czas z góry dobrze mi to zrobi?- krasnolud zastanawiał się ,próbował znaleźć jakieś wytłumaczenie dla swojego samopoczucia.

-Muszę być skupiony!- mówił sam do siebie.

Zaiste ,musiał być skupiony. W Krashann poza przyjemnościami czeka na nich zadanie. Kolejna misja ,którą przyjdzie im wykonać by zarobić pieniądze ,które krasnoludy tak kochały! Dlatego Gorin bardzo się starał odzyskać spokój i skupienie. To on był głową interesów ich brygady ,on był przywódcą ,opoką a czasem nawet jedyną nadzieją.

W końcu zaczęli opuszczać górzyste tereny. Szli już po płaskich powierzchniach ,gdzie niegdzie spotykając innych ludzi. Wreszcie trafili na główne drogi prowadzące bezpośrednio do kupieckiego miasta Krashann.„Skarbiec południa” -tak nazywa się w tych stronach kupieckie miasto ,ponieważ znajduję się tam największy na południu bank prowadzony przez przedsiębiorcze gnomy.

Na głównym trakcie do miasta roiło się od kupiecki karawan ściągających tu z najróżniejszymi produktami. Wojownicy z brygady Gorina patrzyli po sobie z uśmiechem. Podejrzewali bowiem ,że przybyli tu również ludzie ,którzy zamierzają promować tu swoje trunki ,takie jak choćby-uwielbiane przez Dunbara- piwko.

Wszystko wskazywało na to ,że w Krashann rozpoczęły się dni handlowe!

---------------------------------------------------------------------------------

*-krashańńska –nie zielonego pojęcia jak powinny brzmieć przymiotnik od Krashann.





Dodane po 19 minutach:
Ninetongues pisze:


To przykład na to, że samo "lubienie fantasy" nie wystarczy, żeby zabierać się za jego pisanie.



Krasnolud (niedobrze mi...), którego rodzinna wioska została wyrżnięta w pień (buee...) przez orków... [Nine wybiega na chwilę] ...a on sam się uratował i teraz się mści.



I mean: Jak sztampowy jest ten tekst?! Czy można bardziej?



A teraz poważnie już.



Pomysł: Zero. Nic własnego. Koniec tematu.



Gdyby w tym tekście była choć odrobina Twojego własnego pomysłu stwierdziłbym - nie najgorzej.



śmiało wymyśl własną historię.

Na tym polega pisanie. Nie odtwarzanie, ani nie miksowanie. Tworzenie.


Dodane po 5 minutach:
Ninetongues pisze:


To przykład na to, że samo "lubienie fantasy" nie wystarczy, żeby zabierać się za jego pisanie.



Krasnolud (niedobrze mi...), którego rodzinna wioska została wyrżnięta w pień (buee...) przez orków... [Nine wybiega na chwilę] ...a on sam się uratował i teraz się mści.



I mean: Jak sztampowy jest ten tekst?! Czy można bardziej?



A teraz poważnie już.



Pomysł: Zero. Nic własnego. Koniec tematu.



Gdyby w tym tekście była choć odrobina Twojego własnego pomysłu stwierdziłbym - nie najgorzej.



śmiało wymyśl własną historię.

Na tym polega pisanie. Nie odtwarzanie, ani nie miksowanie. Tworzenie.
1.O tym ,że mój bohater się mści na orkach nie było ANI SłOWA!

2.Nie było powiedziane ,że wioska została spalona! Ona była tylko atakowana !

3.Rzeczywiście trochę mało oryginalnie ,ale tak naprawdę ,to ta "powieść" jest tylko takim ,swoistym "brudnopisem" ,gdyż jestem w trakcie tworzenia powieści fantasy osadzonej w MOIM ,WłASNYM ,NIEPOWTARZALNYM świecie ,z MOIMI ,WłASNYMI ,NIEPOWTARZALNYMI rasami i postaciami. "Magia i Topór" jest ,więc takim moim rozruszaniem, okazją do zobaczenia własnych błędów i kryteriów waszego oceniania.

Oczywiście dopiero się uczę :)
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."

-Drizzt Do'Urden



-------------------------------------------------------

http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg



Załap się! Jeszcze dziś!

13
Ogólnie lubie fantasy ale tu...



W prologu jest mnóstwo gramatycznych błędów, o których pisali już poprzednicy, ale poza tym... zgubiłem się nieco w opisie walki.



Po pierwsze-czy ten czarnobrody to ojciec Gorina? Jeśli tak, to trzebaby to zaznaczyć. A jeśli nie, to wypada chociaż wspomnieć co ojciec robił podczas walki. Bitwa jest-jak sądze widziana oczami matki bohatera, a każda kobieta (no prawie każda) w takiej sytuacji patrzyłaby się najpierw na swojego męża i o niego głównie martwiła.



Dalej czytamy, że zarnobrody atakował orków, aby towarzysze mogli zabić wodza (duży plus za orginalność-zwykle dwaj dowódcy się biją a wojownicy dają im wsparcie. ) No dobra, ale jeśli już bos walczy w "mniejszymi orkami" to dlaczego męczy się z jakimś jednym wojownikiem? I co w tym czasie robi reszta grupy, jeżeli woza zabijają dopiero później? Tyle.



W rozdziale pierwszym jest znacznie lepiej, ale i tak widać że nie bardzo przejołeś się radami innych. Cały czas sporo powtórzeń, których mi się nawet nie chce wypisywać. Ale najgorsze są przecinki. Pomijając już złą formę zapisu, jest iuch poprostu za dużo. Weź przeczytaj sobie ten tekst na głos i rób ze sekunde przerwy przy każdym przecinku. I zobacz, czy to nie brzmi dziwnie. A potem popraw to, co tak brzmi.

A teraz konkrety:




Zza drzew wyłoniły się gobliny. Bulgocząc coś w swoim dialekcie natarli na grupę krasnoludów ,ciskając krótkimi włóczniami w kierunku wroga. Na szczęście brodaczy ,gobliny nie były strzelcami wyborowymi(zresztą nie od dziś) ,więc większość włóczni przeleciała bez szwanku nad głowami wojów.
To dobrze że włócznie wyszły bez szwanku. A krasnale?



I znowu walka, do tego zupełnie nie wiadomo w jakiego powodu. Znowu teskty w nawiasach. Uwierz mi-znacznie lepiej wyglądałoby to tak.


Na szęście dla brodaczy, gobliny nie były wyborowymi strzelcami - zresztą nie od dziś - dlatego większość oszczepów przeleciała nad główami wojów nie czyniąc szkód.

-Czujność to podstawa-mobilizował się ,szepcząc.


A nie lepiej "szeptał, motywując się?


Gdy się ocucił z chwilowego zamroczenia zobaczył ,jak głowica młota leci mu prosto na twarz.

Potem była już tylko ciemność.


Ocucić to można kogoś. A sam z siebie-ocknął się. I wogóle po co opisywać śmierć z punktu widzenia umierającego, jeśli to postać epizodyczna?


Obracał zręcznie swymi, dwoma ,mniejszymi toporkami


Mniejszymi od czego? Tutaj chyba sam widziesz że zadużo przecinków.


Zajęty bólem w lewej ręce humanoid rozluźnił uchwyt na rękojeści mieczyka w prawej. Drugi topór z łatwością odtrącił krótkie ostrze i skierował się ku gardłu ofiary.


Odpił miecz wroga w niego samego? Takie rzeczy to tylko Geralt :-) I nie wiem czy określenie humanoid jest tu właściwe, po czym w takim razie jest krasnolud?


Wypoczęci brodacze chętnie kierowali się do Krashann ,ponieważ od dawna nie zaznali wygód jakie dają miłe miastowe gospody ,no i była jeszcze osławiona krashańńska* wieprzowinka ,którą krasnoludy potrafiły zajadać kilogramami!


Jak nie zaznali wygód od dawna i myślą o jedzeniu to raczej nie są tacy super wypoczęci no nie? Zwłaszcza po walce i kilku dniowym marszu.

No i tyle z krytyki.



Na pocieszenie napiszę, że jest coraz lepiej.



pozdrawiam i życze powodzenia w następnych pracach.
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium

14
Za radę i uczciwą krytykę dziękuje :D

Pracuję nad błędami ,ale czasem (jeśli chodzi o powtórzenia) jest to trudne :?

Np.:słowo "humanoid"-szukała jakiegoś dobrego synonimu do goblin ,ponieważ

wydawało mi się ,że wykorzystałem już możliwe i sensownie brzmiące. :)



Na obecną chwilę trochę "przybastuje" z "Magią i Toporem" ,gdyż zamierzam popracować nad innymi pracami ,które są w produkcji.



Kłaniam się nisko!
"Wiara przychodzi z serca i duszy.Jeśli ktoś potrzebuje dowodu na istnienie Boga ,wtedy sama idea duchowości rozpływa się w sensualizmie i redukujemy to, co święte do tego ,co logiczne."

-Drizzt Do'Urden



-------------------------------------------------------

http://img382.imageshack.us/img382/6497 ... oligon.jpg



Załap się! Jeszcze dziś!

15
W Warhammerze na orki, gobliny i skaweny mówi się "goblinoidy" ale to trochę mało się różni od goblina.



W opisach walki wiele zależy od sytuacji, i tak np. W prologu orki to poprostu-"najeźdźcy" "napastnicy" czy "atakujący" a krasnale są "obrońcami".



W punktu widzenia kraśków to golbiny są "przeciwnikami" ( i vice versa) ale są też zielono-(lub inno-) skóre. Można też pisać "pokraczna istota" czy "plugawe stworzenie" w odróżnieniu od krasnali którzy są "szlachetnymi wojami" lub "krzepkimi brodaczami"
Wery fany, Wery importent, Wery fikatorium
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”