Tkaczyk (fragmenty) coś na rozweselenie

1
Pomysł narodził się jakieś dwa lata temu, a przed kilkoma miesiącami doczekał się publikacji na kilku forach. Tekst został pozytywnie przyjęty, jednak dopiero teraz zdecydowałem się na zaprezentowanie tego na forum literackim. Na starcie zaznaczam, że zarówno postac, jak i akcja to pełna fikcja. Zapraszam do lektury.



01. stycznia, poniedziałek



Obudziłem się w samo południe i potrzebowałem kilku minut żeby stwierdzić, iż jestem w mieszkaniu brata i właśnie przeżyłem kolejnego Sylwestra. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że leżałem w jednym łóżku z jakimś łysym grubasem, który co chwila ocierał się o mnie nogą. Na początku zacząłem się zastanawiać czy na imprezie nie było jakichś zwolenników LPR-u, ale po chwili, ku memu wielkiemu zdziwieniu, u tajemniczego grubasa zaobserwowałem biust! Przerażony pozbierałem wszystkie fakty w kupkę: impreza, alkohol, ja i, bądź co bądź, kobieta… no nie, założę się, że zrobiłem dziecko temu pasztetowi! Ale to się musiało tak skończyć skoro rodzice zawsze zauważali moją obecność tylko wtedy, kiedy trzeba było coś posprzątać, albo pożyczyć trochę kasy. Na przykład w zeszłym roku matka mi powiedziała, że jak byłem na wycieczce we Włoszech, to przyjechał do nas jakiś daleki kuzyn ze Stanów. Puściła mu kasetę wideo ze mną z dzieciństwa, a kiedy patrząc na mnie na ekranie zapytał: „Ile ma?”, ojciec odpowiedział, że 38 cali i funkcję HD Ready.

Szybko sięgnąłem po bluzę i biegiem ruszyłem w kierunku drzwi, potykając się przy tym o pozostałych imprezowiczów. Niechaj przeklęty będzie dzień, w którym Artur zaprosił mnie na tę cholerną imprezę, z której w dodatku niczego nie pamiętam.



02. stycznia, wtorek



I znowu to samo. Człowiek chce jeszcze odsypiać Sylwestra, a już musi iść do szkoły. Po drodze jakieś dresy próbowały ode mnie wyłudzić 5 złotych, ale z takimi jak oni to ja i z zamkniętymi oczami bym sobie poradził. Krzyknąłem: „O mamo, to przecież Dudek!” i spierdzieliłem. Hmmm… Ale jakaś siłownia to by się przydała.



03. stycznia, środa



Poszedłem rano zapisać się na siłownię o tajemniczej nazwie „Pudzian”. Wyciągnąłem od rodziców trochę kasy i wykupiłem tygodniowy karnet na próbę. Po szkole miałem trochę popakować. Zjadłem obiad, powiedziałem: „Komu w drogę, temu czas” i rozwaliłem się przed telewizorem. W końcu nie od razu zbudowano Rzym.



04. stycznia, czwartek



Hasło dnia: „W zdrowym ciele zdrowy duch, czyli siłownia „Pudzian” – podejście drugie”. To dziś postawię pierwszy krok ku pięknemu, zdrowemu ciału. Wreszcie się skończą żarty na mój temat przed każdym WF-em, a małe dziewczynki przestaną między sobą szeptać na mój widok: „Ciekawe czy ma siusiaka”.

Pożyczyłem od ojca wypasiony dres Adidasa i ruszyłem na podbój świata. Po drodze czułem na sobie wzrok wielu pięknych kobiet, które z pewnością wyczuwały narodziny pierwszej seksbomby w mieście.

Z dumą otworzyłem drzwi siłowni, podszedłem do recepcji i zalotnym głosem powiedziałem:

-Przyszedłem popakować.

-Pierwszy raz?

-Pierwszy.

-A to zaraz. Mareczek, pan pierwszy raz. – Po chwili wyłonił się mutant zwany Mareczkiem.

-Siema, Mareczek jestem. Pokażę ci nasz sprzęt.

Naprawdę nie wiem jakie licho mnie podkusiło, żeby przyszpanować i powiedzieć:

-świetnie, to może od razu pokaż mi ten pudzian.

Wyszedłem sam.



05. stycznia, piątek



Noworoczny poranek nie daje mi spokoju. A co jeśli rzeczywiście coś zaszło między tym potworem, a mną? Chyba jednak będę musiał stanąć twarzą w twarz z tym problemem i zadzwonić do brata.

Wieczorem wpadł do mnie Krzysiek z „Bravo” w ręku. Od czasu do czasu przynosi tę gazetkę „dla śmiechu”, ale czasami mam wrażenie, że on wcale nie robi tego dla jaj. Tym bardziej nie rozumiem dlaczego to właśnie Krzyśkowi postanowiłem zwierzyć się z mojego problemu… Kiedy skończyłem opowiadać o moim noworocznym poranku, zapytałem go co o tym wszystkim myśli. W odpowiedzi usłyszałem tylko:

- Wiedziałeś, że Blog 27 to polski zespół?

Tak, bez wątpienia on nie czyta tego dla jaj…



06. stycznia, sobota



Tylko ja mógłbym być na tyle głupi, żeby właśnie w sobotę – najpiękniejszym dniu tygodnia, załatwiać swoje największe życiowe problemy. Ostatecznie jednak postanowiłem sięgnąć po telefon i zadzwonić do brata. Z tematem wstrzeliłem się znakomicie, bo wygląda na to, że Artur właśnie znajdował się w łóżku i to bynajmniej nie sam. Zapytałem go wprost czy ten pasztet się ze mną kochał. Artur odpowiedział wyraźnie rozbawiony:

- Z tobą?



Uważam, że to nieładnie odpowiadać pytaniem na pytanie.



07. stycznia, niedziela



Nie cierpię niedziel. Człowiek przez cały dzień łazi z kąta w kąt i czeka na nadchodzący tydzień. Postanowiłem przeznaczyć ten dzień na refleksję nad samym sobą i sporządziłem listę rzeczy, które mnie denerwują, żeby móc w nich poszukać dobrych stron. Według mojej listy nie lubię:



- błędów ortograficznych

- Puławskiej

- Tokio Hotel

- fanek Radia Maryja

- żucia gumy z otwartą buzią

- czytania gazet w toalecie

- Chelsea

- rasizmu

- fioletowego Teletubisia



Hmmm… ciężko będzie doszukać się w tym jakichkolwiek zalet.



08. stycznia, poniedziałek



Wstałem o 6. rano, a wróciłem do domu o 16. Wszystko po to, żeby połowę tego czasu spędzić na słuchaniu o rzeczach, które nigdy w życiu nie będą mi do niczego potrzebne. Na przykład po jaką cholerę mam się uczyć o stężeniach doskonale niesprężystych, czy innych reakcjach polikondensacji?

Kiedy wróciłem styrany do domu, zapytałem matkę co na obiad.

- Zdechła kura – wysapała z morderczym uśmieszkiem.

żarty żartami, ale szczerze mówiąc, to czasami boję się zasnąć, wiedząc, że ta kobieta jest gdzieś w mieszkaniu.



21.08



Cały świat mówi o kryzysie w polskim kościele, a wszystko za sprawą arcybiskupa Wielgusa, który na chwilę przed objęciem stanowiska metropolity warszawskiego zdecydował się z niego zrezygnować. Ponoć istnieją niepodważalne dowody, że Wielgus współpracował z SB. Oczywiście na miejscu akcji nie mogło zabraknąć Moherowej Armii Ojca Dyrektora. Polały się bluzgi, a parasole poszły w ruch. Papież jest „skrajnie zdenerwowany” całą sytuacją. Niemcowi z Polakiem nigdy nie będzie dobrze…



09. stycznia, wtorek



Z niepokojem stwierdzam, że w ostatnich dniach jedynym tematem do rozmów w mojej szkole jest nowe Grono. A już miałem nadzieję, że po manii Tibii i innych OGame’ów nie będę miał więcej do czynienia z tak przytłaczającą monotematycznością…

W związku z takim obrotem sprawy na przerwie postanowiłem pogadać z facetem od historii o wykonanym niedawno wyroku kary śmierci na Saddamie Husajnie. Kiedy byłem w trakcie mówienia o tym, że człowiek nie powinien wchodzić w boskie kompetencje i na zło odpowiadać złem, historyk przerwał mi niemalże krzycząc:

- Bardzo mu tak dobrze! Powinni go jeszcze przed śmiercią obwiązać szalikami Polonii i wyrzucić na łazienkowskiej!



Wygląda na to, że w najbliższych dniach wszystkie przerwy będę spędzał sam.



10. stycznia, środa



Mama powiedziała, że strasznie się zaniedbałem. Czy ta kobieta naprawdę nie ma innych zmartwień? Polski kościół jest w rozsypce, ruscy zakręcają kurek, a ona moim wyglądem się martwi. Wstyd.



19.42



Przysięgam, że zupełnie przypadkowo zobaczyłem swoje odbicie w lustrze. Chyba rzeczywiście muszę się za siebie wziąć…



11. stycznia, czwartek





Po południu przyszedł do mnie Kuba. Wyglądał trochę jak skrzyżowanie Hitlera z Ronaldinho. Dam sobie głowę uciąć, że za każdym razem kiedy go widzę, jego szczęka jest coraz większa. Okazuje się, że Kubie udało się namówić na randkę obiekt jego westchnień – Agatę. To zabawne, że na ostatnie konsultacje wybrał się do największego emocjonalnego nieudacznika w mieście, jakim jestem ja. Po serii pytań o rodzaj kwiatów i inne pierdoły, o których nie mam zielonego pojęcia, Kuba raczył zauważyć, że kiepsko wyglądam. Poczułem się trochę tak, jakby stał przede mną człowiek w kaftanie bezpieczeństwa i pytał czy ja aby na pewno jestem normalny.

- Z pewnością wyglądałbym lepiej, gdybym wylał sobie na głowę butelkę żelu, tak jak ty.

- No ja też jestem zadowolony z efektu. To powinno mi dodać pewności siebie.



Jezu…



12. stycznia, piątek



W telewizji trwa w najlepsze wojna Saturna z Media Markt. Obie firmy otwarcie wyśmiewają ceny konkurenta. Wreszcie coś się dzieje w tych przeklętych bloczkach reklamowych.

Z kolei Aneta Krawczyk wraca do gry. Tym razem badaniom DNA ma się poddać sam Andrew Lepper. Podobno opracowywane są już różne sposoby działań w zależności od wyniku, ale myślę, że nie ma co spekulować. W końcu pani Aneta świetnie wie kto jest ojcem jej dziecka…



13. stycznia, sobota



Co za diabeł sprawił, że to właśnie ja byłem najbliżej telefonu, kiedy zadzwoniła ciotka Halina? Jak tylko człowiek podniesie słuchawkę, ciotka natychmiast zaczyna swój niekończący się monolog, niczym Dariusz Szpakowski w okolicach 70. minuty komentowanego meczu.

Z takich ciekawszych rzeczy, jakich dowiedziałem się podczas „audycji”, to moja kochana siostra cioteczna dostała jedynkę z religii, bo zaczęła swoje opowiadanie od słów: „Wybacz mi księże agencie, bo bardzo zgrzeszyłam”.

Uważam, że nie powinno się karać 7-latki za tak dobrą znajomość sytuacji w polskim kościele.



14. stycznia, niedziela



Natknąłem się dziś na teledyski Ich Troje i tak dobrze mi znanego ostatnio Pudziana. Obiecałem sobie, że od dziś jedynym źródłem muzyki w moim życiu będą moje własne płyty CD.



15. stycznia, poniedziałek



Już tylko dwa tygodnie dzielą mnie od ferii. Jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnąłem odpoczynku. Co chwila kolejne osoby mówią mi, że źle wyglądam. Dzisiaj mama zapytała mnie czy ćpam. Powiedziałem, że codziennie po szkole chodzę z moimi kumplami – Psychotropem i Siekierą, na wysypisko śmieci, dajemy sobie w żyłę i palimy koty. Wygląda na to, że mam przerąbane, bo mama najwyraźniej nie załapała ironii.



16. stycznia, wtorek



Tym staruchom to już kompletnie się w głowach przewraca, jak wchodzą do autobusu. Nie ustąpisz miejsca – źle, ustąpisz to też się wściekają, że muszą cię obejść, żeby dostać się do wyjścia. A mówi się, że to młodzież jest zepsuta…





17. stycznia, środa



Lustracji ciąg dalszy. Dziś padło na Bogusława Wołoszańskiego, który zarzeka się, że nie współpracował z SB, tylko z wywiadem. Tak swoją drogą, to ciekawe kogo teraz dorwą. Nie zdziwiłbym się, gdyby znaleźli coś na Klimka Murańkę.



18. stycznia, czwartek



Istna wichura za oknem. Cały dzień pada deszcz, jest szaro i okropnie boli mnie głowa. Na dodatek wszystko wskazuje na to, że wojna pomiędzy Saturnem, a Media Markt dobiegła końca, a żadna znana osoba nie okazała się być agentem SB. Co za dzień…



19. stycznia, piątek



Wczorajsza wichura wcale nie była wichurą. Zeszłej nocy przez Europę przeszedł huragan Cyryl. Kiedy rano jechałem do szkoły, miałem wrażenie jakbym przespał jakąś wojnę. Niestety wiatr przywiał ze sobą poważne zaostrzenie sytuacji w polskiej piłce. Wczoraj zatrzymany został Wit żelazko, a minister sportu zdecydował się wprowadzić kuratora do PZPN-u. W związku z takim obrotem sprawy grozi nam dyskwalifikacja we wszystkich międzynarodowych rozgrywkach i na nic może nam się zdać pamiętne zwycięstwo nad Portugalią w Chorzowie. Wygląda na to, że do usranej śmierci będziemy świętować kolejne rocznice meczu na Wembley…



20. stycznia, sobota



Jak tylko otworzyłem oczy, ujrzałem pochyloną nade mną matkę. W pierwszej chwili myślałem, że to diabeł przyszedł się ze mną rozliczyć z moich grzechów, jednak po wysłuchaniu następującego komunikatu, szczerze żałowałem, że było inaczej:

- Po południu zjeżdża się do nas rodzina. Będzie też Kamil, więc nie próbuj się nigdzie umawiać.



łatwo jej mówić. Będę musiał wytrzymać całe popołudnie z człowiekiem, który myśli, że Nelly Rokita to amerykański raper.



22.06



Wspiąłem się na wyżyny własnego geniuszu. Zadzwoniłem do Krzyśka, który przyniósł ostatnie numery Bravo i z wypiekami na twarzy zabrał się za edukację Kamila. Mój kuzyn wciągnął się na tyle, że śmiało mogłem zająć się buszowaniem po Internecie. A teraz pozwolisz drogi dzienniczku, że pójdę spać, wydając przed tym z siebie przebiegłe: „Muahahaha”.



21. stycznia, niedziela



To były najgorsze zawody Pucharu świata w Zakopanem jakie w życiu widziałem. W ciągu dwóch dni rozegrano zaledwie jedną serię, a czeski skoczek – Jan Mazoch, swojego skoku o mały włos nie przypłacił życiem. Ale są i plusy – w przerwie reklamowej między kolejnymi decyzjami jury dowiedziałem się, że zanim nauczę się chodzić, to ląduje na pupie ponad 300 razy. Jednak człowiek uczy się przez całe życie.



22. stycznia, poniedziałek



Jestem niemal pewien, że widziałem moją mamę chowającą się za drzewem, kiedy wychodziłem ze szkoły. Zapewne sprawdzała czy aby czasem nie ma ze mną Psychotropa i Siekiery. Tak to jest kiedy za dużo się rozmawia ze swoimi rodzicami.



23. stycznia, wtorek



O 5.30 widywałem już wiele rzeczy, nawet te które nie istniały. Byłem przekonany, że już nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć o tak wczesnej godzinie, jednak widok mojego brata leżącego na podłodze bardzo boleśnie mi uświadomił jak bardzo się myliłem. Po kilku minutach, kiedy byłem już pewien, że nie śnię, postanowiłem dowiedzieć się co jest grane. Kopnąłem Artura w kostkę i zapytałem:

-Co ty tu robisz?

-Sweter, kretynie.



Taaak… Fajnie, że wpadł.



16.15



Biada mi, biada! Okazało się, że minionej nocy Arturowi spaliło się pół mieszkania i przez najbliższych kilka tygodni będę zmuszony dzielić z nim pokój. A myślałem, że po tym jak w dzieciństwie spadłem ze schodów i doznałem wstrząsu mózgu, nie przytrafi mi się już nic gorszego.



24. stycznia, środa



Kiedy leżałem sobie na łóżku odpoczywając po kolejnym ciężkim dniu i rozmyślając nad tym, że mając prawie 17 lat moim największym życiowym osiągnięciem było otworzenie lodówki tak szybko, że zdążyłem zauważyć jak zapala się światełko, obalając tym samym mit o małym pingwinie, zadzwonił Krzysiek z propozycją przeprowadzenia ankiety dla gazety, w której pracuje jego matka. Jako, że nie miałem lepszych zajęć, umówiliśmy się na sobotę.



25 stycznia, czwartek



No i zaczęło się! Jak tylko wszedłem do pokoju, ujrzałem Artura obmacującego się z jakąś blondyną.

-Na Boga, mógłbyś przynajmniej to robić na swoim łóżku!

-Może nie zauważyłeś, ale chwilowo takiego nie posiadam.

-To chwilowo mógłbyś sobie darować macanki z kolejną dziewczyną, która naiwnie myśli, że jutro do niej zadzwonisz. Tak przy okazji – w zeszłym tygodniu widziałem Beatę. Pytała dlaczego jej rybka się do niej nie odzywa.



Może i jestem wredny, ale chwila, w której blondwłosa niewiasta spoliczkowała Artura i wybiegła z pokoju, była jedną z najpiękniejszych w moim życiu.



26 stycznia, piątek



To miał być wyśmienity początek 16 dni słodkiego lenistwa, a tymczasem zaraz po powrocie ze szkoły zostałem zagnany do prania gaci Artura, bo „ten biedaczek ma za sobą ciężkie dni i musiał się zdrzemnąć”. Kiedy się przekonałem, że pod kocem nie ukrył żadnej dziewczyny, uznałem, że ostatecznie mogę to dla niego zrobić.



27. stycznia, sobota



Szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że ta ankieta będzie dotyczyła nieco bardziej wyszukanego pytania niż: „Czy jesteś zadowolony/a z życia w Polsce?”. Ale w sumie czego się spodziewać po jakiejś taniej gazetce, w którą moja mama zawija kotlety dla Artura? W każdym razie wyniki przedstawiają się następująco:



Tak – 97 osób



Nie – 124 osoby



Spieprzaj dziadu – 1 osoba w moherowym berecie



28. stycznia, niedziela



Postanowiłem stanąć twarzą w twarz z wrogiem i zmusić się do obejrzenia świata według Kiepskich. Wytrzymałem zaledwie 8 minut i wyłączyłem telewizor. Jak Boga kocham, bardziej kretyńskiego i żenującego serialu w życiu nie widziałem. Co gorsza cieszy się on dość dużą popularnością. Poważnie martwi mnie to, w jaką stronę idzie kultura Polaków…
http://www.zwierzpro.glt.pl

Re: Tkaczyk (fragmenty) coś na rozweselenie

2
zwieR.Z. pisze:Postanowiłem stanąć twarzą w twarz z wrogiem i zmusić się do obejrzenia świata według Kiepskich. Wytrzymałem zaledwie 8 minut i wyłączyłem telewizor. Jak Boga kocham, bardziej kretyńskiego i żenującego serialu w życiu nie widziałem. Co gorsza cieszy się on dość dużą popularnością. Poważnie martwi mnie to, w jaką stronę idzie kultura Polaków…


Więc, szczerze mówiąc, twój tekst ma wiele wspólnego ze "światem według Kiepskich" - codzienne życie kogośtam nic nie znaczącego - twój bohater od Ferdka różni się jedynie wiekiem i zainteresowaniem polityką zamiast browarem. Tyle że serial czasami jest śmieszny i pokazuje karykaturę polskiego społeczeństwa. Twój "Tkaczyk" to taka historyjka, którą można przeczytać jak już naprawdę nie ma co robić. To było strasznie nudne i na dodatek nie miało ani grama przekazu.



Spróbuj następnym razem napisać coś zawierającego choć trochę treści.



Peace!
I've got the lot to burn...

3
Na początek powiem, że zgadzam się z przedmówczynią.

Opowiadanie toczy się swoim mętnym i nudnawym rytmem, który nie zachęca do dalszego czytania. Bohater zdaje się być beznamiętny i bezbarwny, jakby zbudowany z tektury.

Czyta się nawet dobrze, ale powoli gdyż - przynajmniej mnie - czytelnikowi nie śpieszy się, by zobaczyć ciąg dalszy.

Ogólnie takie nijakie opowiadanie pisane w formie pamiętnika, dziennika.

Nie podoba mi się, nic więcej nie potrafię na ten temat powiedzieć.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

4
Witam!

To ja napiszę coś odmiennego- tekst jak najbardziej pozytywny :), właśnie taki, jak w tytule zostało znaznaczone, na rozweselenie. Kończąc go, uśmiechnąłem się i... wróciłem do pracy z lepszym humorem. Owszem, nie ma tu może jakiegoś przesłania, głębokiej treści, ale czy wszystkie teksty muszą takie być? Humor jest? Jest. Uśmiech na twarzy jest? Jest. Rozweselenie jest? Jest. Kilka dni wyrwanych z życia zwykłego ludzika, ot, nic więcej.

Przeczytałem szybko, lekko i przyjemnie. Tekst skojarzył mi się z książką "Kłopoty to moja specjalność, czyli kroniki spocjopaty" Daniela Koziarskiego, chociaż tam można się doszukać pewnego przesłania, ale to już inna bajka :wink:

Co do minusów, to wspomnę o polityce :/ Uważam, że powinieneś wymyślić jakieś swoje nazwy odpowiednich partii w taki sposób, by odruchowo kojarzyły się czytelnikowi z prawdziwymi, a nie używać rzeczywistych nazw. Ale to tylko błąd techniczny, gdzieś tam, z tyłu głowy tylko lekko kłujący, taka niepoprawność polityczna :]

Ogólnie pozytyw :)

Pozdrawiam!

5
Czytało mi się łatwo i przyjemnie, zapewne dlatego, że lekturą zająłem się w tramwaju, a jazda tym szczytowym osiągnięciem inżynierii nudzi mnie śmiertelnie. Bo tekst w zamyśle nie powstał zapewne, by penetrować najgłębsze zakamarki duszy, ale ot, do poczytania w przydługiej kolejce. Lepsze to zawsze niż studiowanie instrukcji przeciwpożarowej lub regulaminu przewozu pasażerów środkami komunikacji miejskiej.



Nie widzę problemu, masz lekkie pióro i łatwość formułowania myśli. To już coś na początek.




Będę musiał wytrzymać całe popołudnie z człowiekiem, który myśli, że Nelly Rokita to amerykański raper.
:)


Nie cierpię niedziel. Człowiek przez cały dzień łazi z kąta w kąt i czeka na nadchodzący tydzień.
:!:



Trzymaj się!



P.S. Też unikam Puławskiej.

6
01. stycznia, poniedziałek
po pierwsze bez kropki po jedynce i w takim zapisie nie powinno się używać zapisu 01, 02; tylko normalnie 1, 2



Mam mieszane odczucia co do tego tekstu.

Po pierwsze nie lubie tekstów bez przesłania i bez fabuły. Twój tekst nie powala ani sposobem wykonania, ani treścią ani nawet humorem. Jest to bowiem humor wymuszony na czytelniku, który rzeczywiście może uśmiechnie się pod nosem, ale nie będzie naprawdę rozbawiony.



Plusem jest to, że czytało się w miare sprawnie, a poszczególne zapisy w dzienniku były krótkie. Jak powiedział Jacek "łatwo formułujesz myśli".



Widać, że mógłbyś postarać się napisać coś lepszego. Tego więc ci życzę.



P.S. zdecydowanie powinieneś coś zrobiś z nazwami partii, tak samo jak z nazwiskami liderów.



pozdrawiam
"Rada dla pisarzy: w pewnej chwili trzeba przestać pisać. Nawet przed zaczęciem".

"Dwie siły potężnieją w świecie intelektu: precyzja i bełkot. Zadanie: nie należy dopuścić do narodzin hybrydy - precyzyjnego bełkotu".

- Nieśmiertelny S.J. Lec
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”