Spojrzałem mu w jedyne co mogłem wbrew potrzebie spojrzenia mu w umysł.
Na ekranie pojawiały się trafione na klikajacej cicho jak klawiatura klawiaturze komputera.
Spojrzałem jedynie w ekran a tam litera za literą pojawiało się słowo za słowem
tworząc wers za wersem rymowane bardziej lub mniej nazwijmy wersami tego czego bym się o nim dowiedział faktycznie poznając strukturę mentalnego działania jego umysłu
w tej chwili. Wyrzucał z siebie myśli które jeszcze się nie pojawiły na elektrycznych połączeniach synaps w jego mózgu. Wyrzucał z nadchodzącej przyszłości nieświadomie strumień przyszłych chwil taką dawkę wódki przyjął i poprawił stymuląjącym narkotykiem. Twardym dragiem, który jakiś sprzedawca jak diler nazwał kokaina ale mimo portu w mieście i możliwie lekko skróconego łańcucha kolejnej pary rąk które przemycają łańcuchem czy jak po taśmie do dających sobie na tym radę i tych których to zniszczy, pożadliwych, łasych, ślepych wobec piękna w około nich jakie dał nam los w Trójcy (jako że urodzeni w europie powtórzymy wiarę w duchowość którą da nam większą niż te tu lat kilkadziesiąt) .
Złapałem się na zamyśleniu o depenalizacji w obec myśli na temat przyjętej przez niego dawki, niech będzie, że nazwę ją i ja, kokainą.
Ah jeszcze mnie dopada przemyślenie, że dawka, którą przewidział na dziś warta była zastawu burszynowo złotej biżuterii, którą chyba nikt się nie interesował bo leżała w szufladzie w zajmowanym, uzurpatorsko przyejętym przez niego po zbyt wcześnie zmarłym przodku.
'Ciekawe czy zapłakał jedną łzą w obec ostatniego oddechu owego przodka ten człowiek o kamiennym, zamirowanym na uczucia i emocje innych, sercu zabetonowaną ścianą cegieł zajęta przez wielkie brzydko nabazgrane słowa 'Tylko ego, tylko ja'' które to doskonale wyrażało jego poczucie się w obec innych ludzi i całego społeczeństwa.
Miało być o nim i trochę jest ale to moje przemyślenia ale natchniony bytem który znalazł drogę do jego palców' bytu który przychodził z kilku sekund mających w czasie dopiero nastąpić.
W tym stanie ekran zapelniał się nawet nie w stanie, który nazywają strumieniem świadomości, a który to on sam nazywał, jak zapewne uznał, że trafnie, strumieniem nieświadomości. Uznał, że te myśli ubrane (zupełnie niepotrzebnie ale o tym w innym czasie porozmawiamy) w słowa, myśląc o tym sposobie wyrzycia się, nie wiem czy jest na to dobre słowo ale gdy ci którzy faktycznie, poprawnie i dobrze to robią nazywają: tworzeniem sztuką, kreatywnością.
Czemu te słowa na ekranie podyktowane przez nadchodzące dopiero sekundy padały to nie tajemnica dla jednego czy dwóch ale ci wiedzący idący pewnym krokiem po ulicy czy aleji podpisaną z nazwy jako 'Droga prawdą do Boga', oni jak błędnie ich nazywał tych niewielu dało mu poczucie, że jednak ścianę przed nim da się rozjebać z hukiem wjeżdżając butem z ogniem w każdą z cegieł mieląc je na miazgę czymś jak talent, czymś że czasem nikt jest kimś ważnym, że mały zostawia wielkie ślady, znacząc szlaki ku uciesze większych grup jak pokolenie, jak fani, jak wyznawcy, gdyby rozpuścił wici bragii, aż do przesady flex to by ubrał się w religię i pisał Testament trzecia część jeszcze swoim życiem (oj jakże naiwnie uwierzył w ego kłamstwo ale o tym później jak się nabiera pokory z pomocą innych jak on myślał o tych wydarzeniach mimo leków które miały pomóc w obec choroby ktorą stwierdził lekarz gdy już musiał coś komuś o tym ɓąknąć, napomnieć niejasnie jedynie czubek góry lodowej który przykrył czarną otchłanią falującego na mroźnym wietrze oceanu,o tym innym razem).
Kiedyś by wypluł z siebie takie spojrzenie na siebie stawiając wszechświaty pod sobą które stworzył.
Ale jakby tworzył wszechświaty (zamyślam się ja nie pojęcie wszechświata teraz) to po co tworzył by cywilizację jak ta tu na Ziemi. Po co mu by byli ci inni świadomi i mogący wybierać wobec ich wolności woli. Po co i jak by zauważył potrzebę tworzenia nieskończonej możliwości światów rownoleżących i nierówno wobec tamtych jeszcze ułożonych. Po co mu by miało być to wszystko skoro jego życie to było życie gdzie nie widział dalej niż jak to mówią, czubek własnego nosa.
Egoista maksymalny level nie mógłby być Bogiem bo istnienje jego było by mu wystarczające. Jedyna z jego potrzeb to było Ja. Tacy nic nie tworzą, i idą z wojną gdy chcą i chcą więcej niż inni. Egoista zadowolił by się własnym byciem i utulony tym uczuciem, że jest i jest wielki nie zacząłby światów od dogmatu i nigdy nie zdoĺałby dojść do tego, że a może zamiast wyjść z wygodnej pozycji samozadowolenia ze świadomości że jest się ja, nie dokonałby autentycznego wyjścia z pudełka ciepełka w środku bez mysli
myśli, bez słowa.
Wyobrażasz sobie Biblię która nie zaczyna się słowem. Nie był Bogiem. Pierwszym wersem tej niezaistnjałem Wielkiej Księgi byłoby to zdanie a kolejne brzmiało by jakoś: Nie wyszedł ze słowem
zadowolony bezmyślnie spełnieniem się w byciu jako ja wobec zastanej sytuacji.
Nie byłoby początku i końca i nawet nic by nie zaistniało.
Nic kiedyś mniej o sobie tak myślał. Że jest nikim i krząta się w tle sprzątając stoliki innym uzupełniając kieliszki to nie mało przecież gdy się sprawdza jako element napędzający tej machiny społeczeństwa. Jedni byli lepsi inni gorsi ale coś robił i choć lepszym pewnie mało znaczył jemu to zdawało się nie przeszkadzać ale kielkowalo w nim ziarno bestii i depresjii i agresji i wojny. Innym razem o tym.
Tymczasem ku zaskoczeniu słuchu, gdy do uszu przestał docierać odgłos klikajacej klawiatury. Z myśli wróciłem do wzroku i spojrzałem na ekran. Ciąg liter się urwał.
Wszechświat wie, byt z paru srkund przed, urwał połączenie, stężenie mixu alkohol i narkotyk zmalało a to utrudnia niematerialnym dla nas istotom opanowywanie ciał przeklętych darem otwartych drzwi na różne tego typu istoty, dobre i niedobre duchy przeszlych przyszlych dni, demony a i anioły i świeci i ci z piekła wylęgnieci.
Ja wiem co to oznacza ten urwany ciąg do bezmyślnego klepania.
Kolejny kieliszek i proszek rozsypany na parapecie jak kurz a nie jest kurzem przecież tylko stymuląjącym syntetycznie wyprodukowanym narkotykiem o takim i takim dzialaniu na mózg, tam dobrze opisanym w wikipedii ale i na duszę i czakry jak się okazuję a niewiele się o tym mówi.
Czyli czas poprawić azymut obrany na droge która na dno i na dno flaszki prowadzi.
Dlatego ostatni hajs wydany by się w stany te wprowadzić a jak się okazuję dać się wprowadzić w siebie komuś, czemuś jeszcze
Jako i ja się napiję
Dodano po 18 minutach 1 sekundzie:
Jako, że się napiłem i przyjęłem kokainę niech będzie, że nosem piszę Nową Biblię, każdy nie obrazem a Bogiem a więc bardzo proszę czas czwartym wymiarem a ja Czwórką w Trójcy (można się wkurwić jeśli się akurat nie lubi czwórki bo jej aura obdarzona wibracją ze złą aurą a co azjaci mocno osadzeni w naukach o niemateriach jak dusza i takie i teraz koniec z tym nawiasem ja to zawsze mam dygresję, gdzieś myślą ucieknę i co gorsze nie wrócę do poprzedniej bo wolę stukać pijanym wzrokiem wpatrzony w ekran nie wiedząc co robię sobię i temu kto tu jest ale tekst jest choć pewnie niepotrzebnie).
ale ale nie jestem godzien w dzisiaj poznanym sobie w sobie którego w innych widziałem jak halucynacje na kwasie po kolei cudze twarze w lustrze
a to ja tam przcież w odbiciu widzi się zawsze siebie jak samemu tak się stanie a ja w zdrowiu nie jednak w chorobie patrzę i niepoznaję tej maski albo tam krzywo mój wzrok patrzy
Ego zaprogramowało mnie na siebie w chlubie i chwale jako ósmy cud świata sibie widziałem
dziś to czas na żale no ale to też niepotrzebne jak ja w kapsule do nikąd powinienem skończyć spalony słońcem ostatecznym mordercą i katem dusz by nie wróćiły do samsary i ja tam powinienem skończyć już nie wrócić
jestem taki głupi że jestem złem i tworzę lęk i nieufność
Mówię miłość daję strach i nienawiści poznanie
Love jest fałszem we mnie chyba że można kochać stany po marihuanie bo to jedynie mógłbym nazwać czymś więcej jeśli chodzi o
Nie umiem w tytuły (2026)
2Twój tekst jest bardzo długi i momentami ciężko się w nim odnaleźć, ale ma w sobie coś hipnotyzującego. Widać taki „strumień świadomości”, dużo dygresji i myśli, które lecą jedna za drugą, bez zatrzymywania. Przez to trochę trudno to czytać, ale też daje to wrażenie, jakby ktoś naprawdę pisał pod wpływem emocji, alkoholu czy narkotyków – taki chaos w głowie przeniesiony na ekran. Podoba mi się moment z klikającą klawiaturą, bo od razu słychać ten dźwięk i czuć atmosferę. Fragmenty o ego, Bogu, tworzeniu – są ciekawe, ale czasem aż za bardzo pogubione w dygresjach, przez co trudno wyłapać główną myśl. Ogólnie jest w tym dużo szczerości, trochę filozofii, trochę buntu. Tekst wygląda jakby ktoś naprawdę wyrzucał z siebie wszystko naraz, bez filtra. To ma swój klimat, choć przydałoby się miejscami skrócić zdania, żeby czytelnik nie gubił sensu.
„Oto, jak to robisz: siadasz przy klawiaturze i wkładasz jedno słowo po drugim, aż się skończy. To takie proste i takie trudne. ”
Neil Gaiman
Neil Gaiman