Rotten Purple Hikikkomori,czyli wiejskie życie - Część pierwsza ( obyczajówka+P)

1
Link do poprzedniego rozdziału: viewtopic.php?f=93&t=24457


Wtorek, 29.07.2025, godz. 22:31
Pogoda: duszno i duszniejszo, czyli idealnie na marsz tytanów
Słuchane: "Plastic Tree – Sink", wciąż aktualne jak moje kolana

Rehabilitacja w galerii. Tak, to się liczy. Tak, znowu.

Dziś miały być „zajęcia w terenie”. Czyli – jak to lubi określać moja fizjoterapeutka Magda – „sprawdzian funkcjonalny w warunkach rzeczywistych”. W praktyce oznacza to jedno: galeria handlowa.

Tak, tak. Dwie godziny chodzenia o kulach trójnogach. Z przerwami. Wśród ludzi, reklam, kafelków i sztucznego światła. Asystentka – Basia – miała mnie tylko zawieźć na rehabilitację, ale stwierdziła, że też się z nami przejdzie. W trójkę (ja, Magda, Basia) wyglądałyśmy jak jakaś symbiotyczna formacja terapeutyczno-konsumencka.

Basia i Magda kupiły sobie po sukience – lekkie, letnie, jakby w ogóle nie chodziły dziś po kilometry. Ja, wiadomo, klasyk: oversize t-shirt z nadrukiem słodkiego kotka z kokardką i napisem
"Cat-attiude, cause life is too short to be normal."
Kot stał się memem na TikToku, identyfikują się z nim dziewczyny z borderline i neuroatypowe. Nie muszę nic więcej dodawać.

Potem był kebab w boxie w strefie gastro. Ja dodatkowo zażyczyłam sobie kompot z garmażerki obok. I nie, nie było to działanie ironiczne. Kompot był po prostu dobry.

W drodze powrotnej czułam się jak rozgotowany makaron, ale dumny rozgotowany makaron. Do momentu, kiedy już w domu, Basia prowadząc mnie do łazienki za ręce, musiała mnie… no cóż, podnieść z podłogi. Zwyczajnie upadłam. Nie dałam rady ustać na nogach a co dopiero chodzić z kulami, czy nawet z balkonikiem.

I tak, to nie pierwszy raz. I nie ostatni. Zawsze mówię, że już nigdy więcej galerii, że koniec z „życiem wśród ludzi”, że wracam do swojej jaskini hikikomori. A potem... znowu to samo. Bo tak to działa.

---

KOMENTARZE:

szklanka_realizmu
I po co się tak męczyć? Zostań w domu, serio, nie trzeba udowadniać nic światu.

neuroglam
Ten t-shirt to manifest. Też go mam. Też mam borderline. Też jestem zmęczona wszystkim.

hejt_tata_420
Jak możesz mieć czas na galerie, skoro niby jesteś „niezdolna do pracy”? XD

kitten_fandom
KOT Z TIKTOKA!!! Ty też masz minę „znowu żyję i nie wiem po co”.

balkonik_queen
Padłam na zdaniu o „symbiotycznej formacji terapeutyczno-konsumenckiej”
PS. Pokaż ten t-shirt plz.

typowa_ewa_45
Nie przesadzasz trochę? Kto chodzi do galerii na „rehabilitację”? Coś tu śmierdzi.

KalekaKsiężniczkaLilka
Spokojnie, Ewo. Mam certyfikat, że każda czynność to terapia, jeśli po niej nie mogę chodzić.

---

Środa, 30.07.2025, godz. 22:31
Pogoda: parno, droga się lepiła do kółek balkonika
Słuchane: Sovietwave z YouTube’a, żeby mózg się nie nudził w ruchu

Pęcherz zamiast medalu i jeden balkonikowy maraton

Jakby było mi mało wczorajszych ekstremalnych zakupów z kulami (które skończyły się upadkiem w łazience, przypomnę), dziś zaszalałam dalej: poszłam na spacer po wiejskiej drodze, z Basią oczywiście.

Tym razem z moim tylnym balkonikiem, który mogłabym właściwie wpisać do dowodu osobistego, bo to już element tożsamości. W przeciwieństwie do starych sprzętów, z tym czuję się pewnie – w sensie, nie jak żółw do góry nogami. I to właśnie na nim przeszłam dziś półtorej godziny. Oczywiście z postojami, bo siedzisko w balkoniku to życie.

Efekty: pęcherz na boku stopy, lekkie zakwaszenie mózgu i... zadowolenie?
Serio. Basia mogła puścić mój łokieć na dłuższe dystanse niż w poniedziałek, a to się liczy.

Wieczorem pojawiła się dobrze znana postać w naszym wiejskim uniwersum – Sara, moja ośmioletnia kuzynka, taneczny wulkan energii. Trenuje w klubie tanecznym, robi szpagaty z nudów i generalnie jest pełna siły, której ja nigdy nie miałam, nawet jako dziecko.

Jutro Krystyna i Sara odwożą mnie na rehabilitację, więc czeka mnie podróż w stylu: mama gada, dziecko śpiewa, ja żałuję że żyję. W piątek plan na większy wypad: jedziemy we czwórkę nad zalew – ja, Krystyna, Basia i Sara. Pewnie skończy się pizzą na kocu i próbą rozmowy z ośmiolatką o tym, czemu nie tańczę.

Sara pewnie wraca do domu w piątek, bo w sobotę Krystyna zapewne planuje romantyczną noc w hotelu z Zenonem (ten nadal nie zna naszego adresu, żeby było śmieszniej). Ja zapewne wyląduję u cioci (nie tej od Sary) – na szczęście mam tam osobny pokój, telewizor, i oczywiście biorę telefon ze słuchawkami. Socjalna wersja samotności.

---

KOMENTARZE:

koteczek_z_t-shirta
Zazdroszczę tego balkonika. Jak się sprawuje w terenie?

sok_z_garmażerki
Lilka, powiedz Sarze, że szpagat to nie wszystko – prawdziwa sztuka to nie upaść po dwóch godzinach w galerii

mam_MPDi_nie_wiem_jak_żyć
Ten moment, kiedy ty masz pęcherz, a ja się boję wstać do kuchni. Motywujesz, chociaż nie wiem, jak to robisz.

klasyczne_matczyne_teksty
„Za moich czasów dzieci były spokojniejsze” – Krystyna pewnie jak zobaczy Sarę w akcji XD

tak_tylko_pytam
Po co się tak forsujesz, jak potem upadasz? Brzmi niebezpiecznie i bez sensu.

sara_squad
Sara brzmi jak moja siostra, też cały czas tańczy, a potem płacze, że jej się znudziło. XD

Zenon_na_walizkach
Jak to możliwe, że on nadal nie zna adresu? XD Kryśka to mistrzyni shadow mode

team_telewizor
Osobny pokój + telewizor = złoto. Życzę dobrej nocy u cioci i mało interakcji przy śniadaniu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron