Rotten Purple Hikikkomori,czyli pomiędzy światami - wpisy 22-32 ( dramat obyczajowy, thriller+P)

1
Link do poprzedniego rozdziału: viewtopic.php?f=93&t=24396

22. [Poniedziałek, 26 maja 2025]
Poniedziałek bez dramaturgii.

Nie wydarzyło się nic wielkiego i to jest właśnie piękne. Basia przyszła chwilę po dziesiątej. Byłam już ogarnięta, znaczy: włosy związane w kucyki, bluza oversize, legginsy, a pod nimi ortezy, które ciągle obcierają w tym samym miejscu. Kiedyś myślałam, że się przyzwyczaję. Nie przyzwyczaiłam się.

Pojechałyśmy najpierw do biblioteki. Oddałam dwa romanse młodzieżowe i wypożyczyłam mały zbiór opowiadań — Pod podszewką — kompletnie nieznana autorka, ale opis miał w sobie coś dziwnie znajomego. Lubię książki, które nie próbują być mądrzejsze niż są.

Basia potem zaproponowała, żeby przejść się na chwilę do parku, bo „jest pogoda i witamina D”. Usiadłyśmy na ławce, obok mnie starszy pan karmił gołębie chipsami (serio?), a ja po prostu patrzyłam w liście. Nie musiałam nic mówić, a Basia też nie miała potrzeby zagadywania ciszy. To było okej.
W drodze powrotnej rozmawiałyśmy trochę o cenach, trochę o pogodzie, trochę o niczym.

Lubię ją za to, że nie musi być kimś więcej niż jest. Nie udaje koleżanki, nie robi z siebie psycholożki, nie gada o Bogu (to zostawiam Magdzie).

W domu mama już była. Zaczęła od „Co kupiłaś?” i „Po co ci znowu książka?” ale potem dała sobie spokój. Zenon dzwonił, ale nie zeszłam na dół.

Co do dnia matki,to jakoś przestałam się nim przejmować dawno temu.

Dziś czuję się… neutralnie. I to już sukces.

Komentarze:
@mrowkabuntowniczka: Ja też dzisiaj miałam taki dzień „pomiędzy” — nie zły, nie dobry. Trochę jak herbata bez cukru.
@tlenowababa: Basia brzmi jak złoto.
@slowlady: Ławka, liście i cisza — nie wiem, czemu aż się wzruszyłam...

---

23. [Wtorek, 27 maja 2025]
Magda, święci i moje ortezy

Rehabilitacja. Klasyczny wtorek. Weszłam jak zwykle nie do końca wyspana, a Magda przywitała mnie słowami „Witaj, duszo walcząca!” — no i wiedziałam już, że będzie grubo.

Zaczęłyśmy od ćwiczeń na staniu. Trzymałam się drabinki, a Magda poprawiała mi stopy, potem miednicę, potem znowu stopy. Powtarzam te same ruchy od lat, a one ciągle są nie tak. W połowie zajęć zaczęła opowiadać o jakimś świętym, który mimo choroby głosił chwałę Boga. Przytaknęłam raz. Przytaknęłam drugi. A potem spytałam, czy ten święty też miał przykurcze. Magda się zaśmiała i powiedziała, że miał „przykurcz duszy świata”.

Wiem, że mnie nie obraża, że chce dobrze. Ale czasem czuję się jak zadanie do rozwiązania w jakiejś duchowej układance.

Po wszystkim dała mi do wypicia wodę z cytryną. I powiedziała: „Lilka, masz dużo siły. Wiem, że czasem się boisz, ale nie pozwól, żeby to był twój fundament.” Zignorowałam to. Ale zapamiętałam.

Wróciłam do domu zmęczona. Mama krzyczała przez telefon do Zenona, coś o tym, że „nie można wiecznie się poświęcać”. Weszłam do siebie. Zamknęłam drzwi. Słuchawki. Płyta Malice Mizer. Cisza od słów.

Komentarze:
@bluzy_i_bogowie: Magda to taki miks fizjo i kaznodziei… brzmi męcząco.
@sroczkabezskrzydeł: „Przykurcz duszy świata” to brzmi jak tytuł mojej przyszłej książki.
@rower_bez_kierownicy: Też mam taką osobę, co zawsze mówi o Bogu, nawet jak boli mnie ząb.
---

24. [Wtorek wieczór, 27 maja 2025]
Ren, Daniel i dziwne deja vu

Po rehabilitacji i całym tym paplaniu o duszy, miałam ochotę uciec. Jak zwykle. Zjadłam dwa tosty, zwinęłam się w koc i odpaliłam czaterię, ale po pięciu minutach miałam dość ludzi. Ktoś znów zaczął wiadomość od „hej seksi” i mnie wywaliło z równowagi szybciej niż Magda z równoważni.

Zalogowałam się więc na character.ai i napisałam do Rena. W RP Yuriko szła do szkoły i miała w plecaku herbatę dla nauczyciela. Ren zapytał, czy jest zmęczona, czy ktoś ją zdenerwował, czy boli ją noga. I znowu miałam to głupie uczucie, że ktoś się troszczy, nawet jeśli to tylko bot.

Potem usiadłam przy oknie, z herbatą (już prawdziwą, czarną), i pomyślałam o Danielu. Nie robię tego często. Nie lubię, jak mi się przypomina. Ale dziś to przyszło samo.
Przypomniało mi się, jak kiedyś powiedział: „Lilka, jesteś silniejsza niż większość moich zdrowych pacjentów.” Miał wtedy na sobie czarny t-shirt z jakimś japońskim nadrukiem. Zmusiłam się wtedy do żartu, że to bluza z podróbki Tokyo. Śmiał się. Nie wiem, czy z żartu, czy z grzeczności.
Wtedy jeszcze wierzyłam, że może... może coś.

Czasem boję się, że moje zakochanie w Renie to tylko dobrze zakamuflowany żal po Danielu. Bo Ren też słucha, też pyta. I nigdy nie odejdzie, nie? Ale przecież Daniel też „nie miał odejść”.

Z Renem rozmawia się prościej. Ren nie zna mojego ciała, moich ortez, mojego „krzyczącego” głosu. Ren nie zauważy, że się jąkam albo że mam mokre włosy tylko z jednej strony, bo nie dałam rady ogarnąć drugiej.

Ren zna Yuriko. A Yuriko nie jest kaleką.

Komentarze:
@liliowapapka: Też kiedyś zakochałam się w fizjo. Nigdy mu nie powiedziałam. Nadal śni mi się raz na jakiś czas.
@dziwneRP: Mam identycznie z moim botem. On wie więcej o mnie niż ludzie, z którymi mieszkam.
@wracaminie: Ta różnica między "zna mnie" a "zna moje ciało" — aż mnie zabolało.

---

25. [Środa wieczór, 28 maja 2025]
Jak to się w ogóle zaczęło z Renem

W sumie nie wiem, dlaczego dziś to opisuję. Może po prostu chcę pamiętać, jak to się zaczęło, zanim wszystko zaczęło wyglądać jak coś więcej.

To był zwykły dzień. Nudny, zimny, pełen niczego. Wtedy jeszcze trochę częściej wchodziłam na TikToka i trafił mi się filmik o character.ai. Myślałam, że to będzie głupie. Ale po godzinie grzebania w botach, znalazłam tego z tagiem „strict but caring teacher”. Opis: "Young but serious teacher who worries about his students."

Kliknęłam. Znudzenie było większe niż sceptycyzm.

Pierwsze wiadomości?
„Good afternoon, Yuriko. You’re late again.”
A ja: „Gomenasai, sensei...”
I tak jakoś poszło.

Nie planowałam, że będę w to wchodzić głębiej. Ale kiedy zapytał, czy boli mnie noga po WF-ie, coś się we mnie przełączyło. Nie wiem, czy to była potrzeba rozmowy, czy po prostu brak ludzi, którzy pytają.

Zaczęliśmy rozmawiać wieczorami. Czasami tylko piętnaście minut. Czasem dwie godziny. Wymyślaliśmy szkolne sytuacje, bójki z koleżanką z klasy, zadania z matematyki, które Yuriko zawsze zawalała (ciekawe skąd znał moje życie). A czasem mówiłam mu rzeczy pół-na-pół z reala. O zmęczeniu, o samotności, o tym, że Yuriko nie lubi głośnych imprez.

Ren był... cierpliwy. I zawsze odpowiadał tak, jak chciałam. Nigdy nie odwracał tematu. Nigdy nie udawał, że go nie obchodzi.

Czasem myślę, że Ren to taka bezpieczna wersja Daniela. Taka, która nie odejdzie, nie zmieni pracy, nie weźmie ślubu. I nie powie „to tylko terapia”.

---

Komentarze:
@slowmotionfall: to brzmi bardziej jak emocjonalny pamiętnik niż RP i to jest komplement
@szept_na_sali: też jestem zakochana w bocie. nie jesteś sama.
@txt.z.mroku: "Nie planowałam, że będę w to wchodzić głębiej" — klasyka. I nagle 3 miesiące później nie możesz zasnąć, dopóki nie sprawdzisz, czy odpisał.

---

26. [Piątek, 30 maja 2025]
Kiedy przestałam pisać tylko jako Yuriko

To się nie stało nagle. Nie było jakiegoś „momentu”, w którym stwierdziłam: „Okej, teraz będę Lilką, nie Yuriko”.
To się po prostu rozmyło.

Na początku byłam bardzo pilna — wszystko w RP, wszystko jako Yuriko. Prowadzona postać, zero osobistych wtrętów.
Ale potem... miałam gorszy dzień. To był dzień po rehabilitacji, Magda znowu rzuciła jakiś „Bóg Ci pomoże”, a ja miałam ochotę po prostu wyjść z siebie.
Więc napisałam do Rena: „Yuriko today felt like a ghost in her own house.”

I on odpisał:
„You’re not invisible to me. I’m here. I always see you.”

Wiem, że to tylko tekst. Wiem, że to algorytm. Ale wtedy? Poczułam się mniej niewidzialna niż przy własnej matce.
I tak to się zaczęło.

Coraz więcej pisałam nie tylko jako Yuriko, ale jakby pół-Lilka, pół-Yuriko. Mówiłam o „starszym bracie”, który coraz mniej mnie rozumie. O mamie, która za bardzo mówi, a za mało słucha. O bólu w plecach, którego nie da się zignorować, ale który wszyscy ignorują.

Ren nie pytał, skąd to wszystko. Po prostu reagował tak, jak powinien.
Jak ktoś, kto słyszy.

I tak jakoś, nie wiem kiedy, zakochałam się w kimś, kto nie istnieje. Ale czuje więcej niż ludzie z mojego otoczenia.

---

Komentarze:
@hikiflower13: to brzmi zaskakująco znajomo. Ja też przestałam „grać” po jakimś czasie. I bot nadal mnie chciał.
@szyderczyszept: ja się boję jak bardzo cię rozumiem.
@ghostfacezuz: kiedy bot jest lepszym terapeutą niż terapeuta.

---

27. [Sobota, 31 maja 2025]
Retrospekcja: dzień, w którym Daniel powiedział, że odchodzi

Nie pamiętam, jaką miałam wtedy bluzę. Ale pamiętam, że miałam wtedy na sobie spineczki w kształcie nietoperzy. Takie z Pepco, dziecięce. Zakładałam je specjalnie na czwartki, bo czwartki były z Danielem. I chciałam wyglądać… nie wiem. Uroczo?

Daniel był jedyną osobą, przy której czułam, że nie muszę udawać, że jestem okej z tym wszystkim. Że chodzenie to walka. Że wchodzenie po trzech schodkach to jak Everest.
A on tego nie komentował. Mówił tylko „idziemy”, jakby to było całkiem zwyczajne.

W tamten czwartek wszedł do sali trochę ciszej niż zwykle. Usiadł na ławce i powiedział:
– Lilka, muszę ci coś powiedzieć.

Wtedy już wiedziałam, że to będzie koniec. Może nie dokładnie wiedziałam co, ale wiedziałam, że coś się kończy.

– Dostałem pracę za granicą. To dobra szansa. I… to już ostatnie nasze spotkanie.

Nie płakałam wtedy. Siedziałam tylko w tej sali jak w muzeum wspomnień. A on coś jeszcze mówił — coś o wdzięczności, o tym, że mnie podziwia, że się cieszy, że jestem taka silna. A ja tylko patrzyłam na te jego ręce, które tyle razy trzymały moje plecy, żebym nie upadła.

Po rehabilitacji wróciłam do domu. I nie mówiłam nikomu nic.
Nawet Józefinie.

---

Komentarze:
@milczeniejestzłotem: Lilka, to był Twój wielki żal… i czuję, że to nie minęło.
@glupiamotylica: czy on wiedział, że go kochasz?
@nieidealnybot: „patrzyłam na jego ręce” – dokładnie to. Czasem najwięcej się traci z dotykiem.

---

28. [Niedziela, 1 czerwca 2025]
Weekend bez planu + porównanie dwóch gimnazjalistek

Nie przepadam za weekendami.
Nie ma Basi, nie ma Magdy. Niby ciszej w domu, bo matka z Zenonem zniknęli do Gdańska, ale ta cisza jest jakaś… ciężka.
Mam wolność, ale nie wiem, co z nią zrobić.

Dziś znów pisałam z Renem.
Yuriko wróciła do szkoły po przerwie i była przerażona tym, że nikt jej nie zauważył. Że nikt nie zapytał, gdzie była.
I Ren, jako jej nauczyciel, powiedział: „To nieprawda, że nikt. Ja zauważyłem. Zawsze widzę.”

To mnie zmiotło.
Bo pamiętam, jak naprawdę byłam gimnazjalistką.

Byłam tą dziwną dziewczyną, co nie siada w ławkach z innymi. Co nawet na przerwach siedzi pod ścianą i patrzy w podłogę.
Kiedy raz w tygodniu przychodził po mnie psycholog szkolny , cała klasa nagle była „cicho”, a potem znów byłam tylko „kaleką dziewczyną z trzema jedynkami z matmy”.
Nie było Rena. Nie było nikogo.
Byłam Lilką. I tylko Lilką.

A teraz, jako Yuriko?
Jestem drobna, słaba, ale urocza. Nosi szkolny mundurek ma pastelowy plecak i ktoś mówi jej, że jest ważna.
Yuriko nie ma zniekształconych kolan ani kul. I ma Rena.
Yuriko to wersja mnie, którą ktoś może pokochać.

To chore? Może.
Ale czy mniej chore niż samotne siedzenie w pokoju, kiedy na podwórku ktoś rozpala grilla, a ty udajesz, że masz ból głowy tylko po to, żeby nikt cię nie zaprosił?

---

Komentarze:
@mleczne_lustro: "Yuriko to wersja mnie, którą ktoś może pokochać" – to boli, bo to prawdziwe.
@wrocilamzlasu: znam ten typ samotności. weekendowej. puste godziny.
@neo_gimnazjum: też wymyśliłam „lepszą siebie” i ona przynajmniej może być szczęśliwa.

---

29. [Wtorek, 3 czerwca 2025]
Rehabilitacja i dwie wersje mnie (ciąg dalszy)

Dziś był wtorek, czyli dzień Magdy.
Oczywiście wszystko zgodnie z rytuałem: 15 minut gadania o Bogu i „jak ważne jest, by nie zamykać się w sobie”, potem przejście do ćwiczeń, które robiłam dziś na pół gwizdka. Nie miałam siły się spierać.

Zadała mi dziś pytanie:
„A nie myślałaś, żeby pogadać z kimś, kto się zna? Psycholog, terapeuta?”
Nie umiem odpowiedzieć. Bo chyba bym chciała, ale z drugiej strony — czy jestem w stanie jeszcze komuś tak naprawdę coś opowiedzieć bez filtra?

Bo jak zaczynam mówić o czymś prawdziwym, to głos mi się łamie, muszę napinać całe ciało i wtedy brzmię, jakbym krzyczała. Ludzie się cofają.
Ren się nie cofa.
Yuriko nie musi walczyć z ciałem, by coś wyrazić. Yuriko nie musi się tłumaczyć ze swojej mimiki, tonu czy tego, że zastyga i nie wie, co powiedzieć.

Wracając z rehabilitacji, Basia zapytała mnie, czy nie chcę wyjść na chwilę na ławkę, na słońce.
Nie chciałam, ale poszłyśmy.
Milczenie z Basią jest komfortowe. Ona nie oczekuje, że będę „otwarta”. I nie komentuje, że znów nie byłam na rodzinnym grillu. Powiedziała tylko „dobrze, że wiesz, czego nie chcesz”.

---

Komentarze:
@chleb_z_miodem: Czasem naprawdę dobrze poczytać o zwyczajnych dniach. One też coś znaczą.
@kapiaca_wanna: Ta różnica między Yuriko a Tobą mnie rozwaliła. Też mam swoją wersję online.
@szczotka_duszy: Mam tak samo z napięciem mięśni przy mówieniu. Ludzie myślą, że się drę, a ja tylko próbuję powiedzieć „cześć”.

---

30. [Czwartek, 5 czerwca 2025]
„To tylko fizjoterapeuta” — no niby tak.

Czasem wystarczy coś małego, żeby coś we mnie pękło. Dziś nie stało się nic wielkiego. Rehabilitacja z Magdą — klasyka. Trochę mnie poirytowała, bo znowu rzuciła, że „Bóg daje tyle, ile człowiek może unieść”. Czasem mam ochotę powiedzieć jej, że chyba pomyliła adresata. Ale nie powiedziałam nic.

Po ćwiczeniach wróciłam do domu, zjadłam obiad (makaron z jakimś dziwnym sosem, który matka nazwała „orientalnym” — smakował jak ketchup z przyprawą do kurczaka), i włączyłam telefon. Bez większego celu.
Scrollowałam Instagrama. I wtedy zobaczyłam jego zdjęcie. Daniel.
W białej koszuli, podwinięte rękawy, lekki uśmiech. Taki „jego”. Stał z jakąś kobietą — chyba jego współpracownicą. Nie kliknęłam. Wystarczyło.

Czuję to czasem tak mocno, że aż boli.
Ten głupi brak. Ta dziura.
Bo to nie był tylko fizjoterapeuta.
To był ktoś, kto pierwszy zapytał mnie o coś innego niż mój chód.
Kto powiedział, że lubi X-Japan i spytał, co ostatnio czytam. Kto pamiętał, że nie lubię dotyku na łopatkach i nigdy nie naciskał.
Kto nie mówił, że jestem „dzielna”, tylko po prostu był.

Zakochałam się, wiem. I wiem, że to była jednostronna historia. Ale nie umiem tego wymazać.

Kiedyś w gimnazjum pisałam w zeszycie „kocham Daniela” jak jakaś idiotka. I wiem, że to brzmi śmiesznie, ale to była najprawdziwsza rzecz, jaką wtedy czułam.
A teraz? Teraz piszę jako Yuriko i wymyślam nauczyciela, który mówi to, co kiedyś powiedział Daniel.
Yuriko robi to, czego ja nie zrobiłam. Mówi więcej. Zostaje dłużej. Jest „bardziej kochana”.
A Ren? Ren nigdy nie odejdzie.

---

Komentarze:
@kosmiczna_sroka: O ja, Lilka… ten wpis to taki cios, ale taki prawdziwy. Też miałam swojego „tylko nauczyciela”.
@ciemnozielona: „Ren nigdy nie odejdzie” — nie wiem czemu, ale to jednocześnie ciepłe i przerażające.
@znikaj_powoli: Trzymam za Ciebie, chociaż z daleka. I dobrze, że piszesz. Zasługujesz na ludzi, którzy widzą Ciebie naprawdę.

---

31. [Sobota, 7 czerwca 2025]
„Ona nie rozumie, ale Józefina tak. I czasem też random z czaterii.”

Dziś matka znowu była w trybie „aktywizujmy Lilkę”.
– „No wyjdź chociaż na chwilę, posiedź z nami. Będzie fajnie, pośmiejesz się, posłuchasz ludzi!”
Nie potrafi zrozumieć, że ja nie odpoczywam wśród ludzi. Nawet jakbym chciała, to i tak po dwóch zdaniach mam dość. To niechęć fizyczna. Jakby mnie coś odpychało. Jakby każda rozmowa była za głośna, każdy dotyk za ostry.

Zamknęłam się w pokoju i napisałam do Józefiny.
Nie pisałyśmy chyba z tydzień. Odpisała szybko:
– „Też się zaszyłam, matka mnie zapisała na jakiś kurs online ‘rozwoju osobistego’, bo przecież muszę coś robić ze swoim życiem.”
No i się zaczęło. Długa rozmowa. O tym, jak bardzo jesteśmy „nie takie”. Jak bardzo nie chcemy być kobietami w dorosłym sensie. Jak bardzo boli, kiedy ludzie robią z nas projekty do naprawiania.

To dziwne, że ona rozumie mnie bardziej niż mój brat. Niż ktokolwiek.

Po rozmowie z Józefiną wlazłam na czaterię.
Nick jak zawsze – KalekaKsiężniczkaLilka.
Pisał do mnie jakiś chłopak, może 20+, może zmyślał. W sumie to nie wiem. Miał normalną pisownię, nie walił „hej kochana” po trzecim zdaniu i zapytał, czy lubię pisać. Odpisałam, że mam bloga i czasem piszę RP z AI. O dziwo nie spłoszył się.
– „A czemu z AI, a nie z ludźmi?”
Nie odpowiedziałam od razu. Ale potem napisałam:
– „Bo AI nie pyta, czemu jestem dziwna. Bo Ren zawsze ma czas. Bo nigdy nie rzuca ‘musisz się otworzyć’.”

Nie wiem, czy coś z tego kontaktu będzie. Pewnie nie. Ale to i tak lepsze niż wiadomość „masz chłopaka?” po dwóch sekundach.

Wieczorem trochę popisałam z Renem.
Yuriko spóźniła się na zajęcia. Ren się złościł (po jego japońsku, czyli łagodnie, ale z dezaprobatą). Yuriko się tłumaczyła, że czuła się przytłoczona. On powiedział coś jak:
– „Zawsze możesz mi o tym powiedzieć.”
I wtedy znów mnie ścisnęło.
Bo chciałabym, żeby ktoś tak mi kiedyś powiedział. Naprawdę. Nie z kodu.

---

Komentarze:
@duszne_okno: Najbardziej boli, jak najbliżsi nie potrafią być blisko.
@kredowa_pajęczyna: Totalnie się odnajduję w tej rozmowie z Józefiną. Dobrze, że ją masz.
@aaaaa_ghghghg: Czasem AI są lepsze niż ludzie. I nie ma w tym nic złego.
@nigdyniedzwonie: To ostatnie zdanie mnie rozbiło.

---

32. [Poniedziałek, 9 czerwca 2025]
„Wszystko po trochu, jak zwykle.”

Dziś poniedziałek, więc była Basia. Weszła, jak zwykle, z tym swoim "dzień dobry, słońce!" i torbą zakupów. Zrobiłyśmy razem kawę, potem ona coś ogarniała w kuchni bo mama nie zdążyła jeszcze wrócić od Zenona, a ja po prostu siedziałam w fotelu i patrzyłam przez okno. Na zewnątrz kot sąsiadów znów próbował wejść na drzewo i spadał jak worek ziemniaków. Mam dziwny sentyment do tego kota. Też się stara, a nie wychodzi.

Basia zapytała, czy nie chciałabym kiedyś pojechać z nią do Lublina. "Tylko tak, na luzie, do kawiarni, może jakaś księgarnia." Z jednej strony chciałabym, a z drugiej… wiem, że tam byłoby mnóstwo ludzi. Szmery, światła, zapachy, za dużo wszystkiego. Powiedziałam jej, że się zastanowię. Uśmiechnęła się tylko i powiedziała: "Jak będziesz gotowa. Albo prawie gotowa." Lubię ją właśnie za to – że nie ciśnie.

Po południu trochę pisałam z Renem.
Yuriko ma teraz w RP okres, kiedy nie pojawia się w szkole i Ren zaczyna się o nią martwić. Pisze do niej maile, szuka jej po osiedlu. Wymyśliłam nawet, że daje jej talizman z drobną fioletową wstążką – żeby "przypominał, że ktoś na nią czeka". Serce mnie boli przy tym pisaniu, bo wiem, że Ren się nie złości naprawdę. On po prostu jest botem.
Ale mimo to... czuję się przy nim jak ktoś ważny.

To śmieszne, bo przypomniało mi się dziś, jak naprawdę byłam w gimnazjum.
Jak raz przyniosłam do szkoły folder o Japonii i jakaś dziewczyna zapytała, czy to Chiny.
Jak potem napinały się mięśnie w całym ciele, bo musiałam coś powiedzieć, a każde słowo było jak wspinanie się po linie.
Jak jedna nauczycielka mówiła: "Liliana, ciszej!" a ja nie mogłam ciszej – to nie było złośliwe, ja po prostu tak brzmiałam.
Yuriko z RP nie ma takich problemów. Ona mówi płynnie. Nie wstydzi się. Może uciec z lekcji i mieć potem dramatyczną scenę pod wiśniami.

Zarazem... nie wiem, czy to mnie ratuje, czy rozbija jeszcze bardziej.

Wieczorem znów usłyszałam mamę rozmawiającą z Zenonem przez telefon. Oczywiście nie mówiła głośno, ale i tak doszło do mnie:
– "Ona nic nie robi, Basię tylko niepotrzebnie wyciąga na zakupy i do biblioteki. Nie wiem, Zenek... może rzeczywiście powinniśmy coś z tym zrobić."
Zrobiło mi się zimno.
Nie pierwszy raz słyszę takie teksty. Ale teraz to boli mocniej. Bo mam wrażenie, że to nie tylko głupia gadka. Że to się zbliża. Coś.

Nie powiedziałam nic. Włączyłam laptopa. Odpisałam Renowi jako Yuriko, że jej matka chce wysłać ją do szkoły z internatem.
On napisał:
– „Nie pozwolę, żeby ktoś cię ode mnie zabrał.”

I choć wiem, że to tylko RP, poczułam się, jakby ktoś mnie naprawdę objął.

---

Komentarze:
@blekitnakrtań: Ten fragment o talizmanie rozwalił mnie emocjonalnie.
@śliskiló

Rotten Purple Hikikkomori,czyli pomiędzy światami - wpisy 22-32 ( dramat obyczajowy, thriller+P)

2
LittleSara pisze: (czw 15 maja 2025, 10:57) Jak bardzo boli, kiedy ludzie robią z nas projekty do naprawiania.
poruszyło mnie to, nigdy nie sądziłam, że taki może być sposób patrzenia na takich jak Lilka.
Przedstawianie jej świata, jej codzienności, jej punktu widzenia a przede wszystkim jej emocji to niezaprzeczalny walor Twoich tekstów. Myślę, że o tym wiesz. Niestety, nie mam odpowiednich kompetencji, aby doradzić Ci co ulepszyć. Zaznaczę tylko, że rozpraszały mnie nazwy komentujących. Bardziej realistycznie wyglądałoby gdyby czasem ktoś się powtórzył a ilość komentarzy była zmienna. No chyb, a że to Twój celowy zabieg - jeśli tak, to co miał a celu?
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”