2016 r chyba
Kawałek kariery był za nim ale został tylko wschodząca gwiazdą miał trzy niezle single z miejsc przebojów w radiu a to z jednej płyty.
-I co z tego -bardziej niż zadał pytanie poinformował rozmówce o fakcie niezainteresowania tym tematem.
-Naprawdę?! Nie skusisz się na darmowa wódę?! Ty?! -machał rękami aż nad głowę i wykrzykiwał.
-Wiesz po prostu zdałem sobie sprawę, że ja już tego wszystkiego nie potrzebuje. Gitary, kowbojek i całego tego wykreowanego przez dział piaru stroju i wizerunku, nie potrzebuje godzin w trasie i estrady która tam mnie czeka i fani... ooo... -zapowietrzył się- tego mi naprawdę dość chciałbym odejść w zapomnienie. Znaczy nie zrozum mnie zle. Dobrze ze to zrobiłem ee ze my to stworzyliśmy bo cześć pracy zrobiłeś ty, dobrze bo ten cały sukces, a uważam ze to czego dokonaliśmy to sukces, ale już po prostu mam dość.
Spojrzał w stronę stojącej na stole, jednej z dwóch szklanek whiskey, popatrzył mrugnął leniwie i powolnie zaczał przesuwać rękę aż dłoń znalazła się na wysokości napoju, otoczył szklankę palcami, wszystko zawisło na sekundę, ruch materii ustał we wszechświecie, on zacisnął palce i szybkim, pewnym ruchem sprawił ze w jednym momencie byliśmy tama za chwile w drugim tylko nie wiadomo kiedy i jak się to wydarzyło. Smakowała mu ta ruda od lat był wierny temu kształtowi butelki, sygnowanej tą marką. Jak było lepiej to kupował nawet po kilka najwyższej klasy flaszek, a jak gorzej to starał się uciułać, uskrobać na ich produkt budżetowy. Bez złotych, z prawdziwego złota wstawek na etykiecie co miało nadawać prestiżu faktycznie wyjątkowo szlachetnemu trunkowi prestiżu i wrażenia luksusu. Lubił luksus ale mniej komfortowe warunki mu nie przeszkadzały, a bywały momenty w życiu gdzie dawał sobie radę zupełnie bez warunków.
Zadzwonił telefon.
Nasza gwiazda jako właściciel mieszkania, numeru telefonu, wstał od stołu jako domniemany adresat połączenia, które zakłóciło ich kontemplacje wokoło whiskey'owe. A szkoda ciekawe to były czasy do których miał właśnie udać się myślami, był materiał na scenariusz filmowy bo były niezbędne elementy złożona fabuła, gdzie niby od początku wiesz co jest grane ale w finale okazuje się, że było zupełnie inaczej i w ogóle tak jakbyś się nie spodziewał się okazywało. No była broń, drogie auta i piękna kobieta. I to było ciekawe jak działa wszechświat kiedy on zaczyna rozmyślać o swojej wielkiej, niespełnionej miłości, dzwoni telefon i...
-Brzdęk -zadzwoniła słuchawka gdy po skończonej krótkiej rozmowie odłożył ją i bladą z przerażenia twarzą w której świeciły się oczy w dwa diamentowe serca.
-Nie uwierzysz- powiedział po czym zamilkł i zrobił kilka kroków w stronę stołu by stanąć prężnie obok swojego krzesła i oświadczyć rozmarzonym głosem- dzwonił do mnie konsul z zaproszeniem na tą samą' balange'-to słowo powiedział z ostra ironia i przekąsem w głosie- co ty mnie wyciągasz ale podał mi jeden skutecznieszy niż wszystko powód...- I tu właśnie to jaki jest, m swoją przewrotność pokazał wszechswiat. Pamiętacie? On miał o niej pomyśleć właśnie chwile dłużej a ona
-ona tam będzie.
Dokończył i zawiesił głos, zawiesił się, a wyglądał jakby miał pofrunąć. Była taka iskierką z piosenki 'cyt' i jej nie ma bo spotkali się gdzieś tam w drodze życia przelotem kilka razy a w pamięć zapadła mu jakby ją wyryli w kamieniu, na stałe nie do ruszenia, i owszem kilka iskierek mu błysnęło w tym popielniku ale ona była wyjątkowa.
-Ona tam będzie..- powtórzył, zawiesił głos i wtedy odpowiedział przyjaciel
-Judy, to o nią chodzi prawda, o nikogo innego prawda, masz ten wzrok tylko jak o niej wspominasz.
Znał przyjaciela prawdziwą braterska miloscia od kiedy połączył ich zły los, jeden za drugiego w ogień bez wachania. Tacy swieci z bostonu. Któregoś razu wpadli na pomysł zrobienia z jednego z nich gwiazdy w oparciu o techniki marketingowo piarowe. Padło na tego który miał lepszy głos do country bo taki gatunek im wyszedł ze statystyk i zestawień rynku. Gdzieś po części plan wyszedł ale w pewnym momencie stracili zapał zajmując się zapewne jakimś innym projektem a tzw projektu gwiazda już nie pociągnęli dalej. Mówili niewykorzystana szansa ale prawda jest taka ze gromadzili małe, chałupnicze kopalnie diamentów w jednej okolicy i jak już dany teren był ich, jak nie cały to przynajmniej większa cześć i w ta pule diamentowych żył tu i tam wprowadzali ciężki sprzęt tak ze byli w stanie wykopać kilkadziesiąt metrów ziemi w dol, przesiać i wyłowić każdy najmniejszy cenny kamyczek. A wszystko to za grosze. Zestaw kopalniany kupili po jakimś szaleńcy który zdecydował się kopać u siebie w południowych niemczech bo taką miał fantazje no ale z racji braku kruszców nie udźwignął finansowo dalszej eksploracji terenu i ogłosił bankructwo. Syndyk wystawia cały majątek na sprzedarz a oni po kolei wylicytowuja elementy kopalni. I tak oto stali się diamentowymi baronami kilku afrykanskich krajów, zamieszkali w pałacu w kolumbii i właściwie to nudziło im się i czuli się zblazowani jak to milionerzy którzy właśnie przekraczają kolejny raz granicę zdobycia wszystkiego wiec nie musza nic bo na tym etapie wszystko dzieje się samoistnie już się toczy rozpędzona machina. Dlatego pomyśleli zeby na nowo pociągnąć dawnego gwiazdora country i oglosili jego powrót na scenę. Narazie miał grać swoje znane do dziś hity ale zapowiedzieli że pracuje nad płytą, zeby nie było wrażenia że to próba odcięcia kuponów. I tak przez chwile to ciągnęli ale słomiany zapał i słyszeliście wcześniej.
'Mam dość tego wszystkiego' wiec ledwo ogłosił powrót na drogę kariery wnet miał ja zakończyć a ze miał zakontraktowane jeszcze koncerty to albo zrywał kontrakty wcześniej albo bez zapowiedzi nie pojawiał się przed oczekująca go zazwyczaj w komplecie, salą sympatyków jego country. Konsula w kolumbii znali dobrze i żyli w zgodzie. Nawet można by powiedzieć że trzymali się w trójkę, na tyle na ile konsulowi akurat nie brakowało czasu z nadmiaru obowiązków. Wszyscy kawalerowie w wieku średnim, przystojni, dobrze sie prezentujący jak i z wychowania i wiedzy no i pieprzeni pracoholicy. Bez wyjątku jeśli oddawali się czemuś, jakiemuś zadaniu to robili to na 120% aby zrobić to po prostu kurwa najlepiej zeby nie było wątpliwości ze są odpowiednia, ba, jedyna osobą na odpowiednim miejscu na całym pierdolonym świecie. I obiecali konsulowi że zagra na jakimś jednym z nudnych wystawnych bankietów w konsulacie.
Jeszcze przed chwila tłumaczył kompanowi ze nie pójdzie tam grać gdy ten nie chciał zeby ich w zasadzie kolega nie wyszedł na goloslownego przed znamienitymi gośćmi, bo piosenkarz był częścią programu imprezy wspomniany na zaproszeniach i w ogóle oh ah jak ludzie wyższych sfer byli zajarni faktem gwiazdy sprzed lat na ich imprezie. Bankiety odbywały się często piosenkarze bywali bardzo rzadko a jak już to nie gwiazdy takiego formatu, konsulaty maja nieduże fundusze i choć ten reprezentacyjny jest stosunkowo wysoki to jednak nie kilka czy kilkadziesiąt milionów dolarów, które życzy sobie gwiazda za kilka piosenek na takich kameralnych przyjęciach. W arabii saudyjskiej płaca bez patrzenia, wiele koncertów odbywa się dla oligarchów wschodniej europy, czy baronów rożnego rodzaju fortuny ameryki łacińskiej, amerykanie rzadziej kupują tą usługę za to chętniej nielegalne safari gdzie specjalnie hoduje się murzynów na których uczestnicy polują. Ta wyspa to osobny temat a my musimy wrócić do pomieszczenia z mężczyznami i ich rozterki. Musimy wrócić czem prędzej wrócimy do fabuły bo coś w powietrzu mówi ni ze tym szybciej spotka swoją miłość a mam wrażenie ze karma jego jest na tyle silna ze kosmos odda mu w szczęściu. Ona byłaby największym jego szczęściem w życiu żaden sukces ani ten na estradzie, celebryta na całym świecie miliony ludzi zakochało się w jego śpiewanych, w wersji tradycyjnej muzyki ameryki osiedleńczej, wspaniałych lirycznych niesamowicie trafiających w punkt a jednak do tej pory nie powiedziało, ciało tańczyło a dusza wznosiła się na wyższy poziom poznania dzięki tym tekstom. Zreszta z czego był dumny najbardziej w tym całym sztucznym szou, te jego od dawna zbierane i wybrane teksty, były elementem prawdziwym. Jedynie no i miłość fanów, no i faktem była dochodowość całego interesu bo to przecież interes jako że zainwestowali w lekcje śpiewu, gry na gitarze, porozmawiali z najlepszymi sprzedawcami świata, nie tylko muzyki i pozadawali im mnóstwo pytań tak że zdobyli praktyczna wiedzę której uczą aż do studiów podyplomowych czyli wiele lat, nasi panowie zdobyli w miesiąc będąc w nieustannej podróży od człowieka do człowieka. Prywatny samolot wiele ułatwia jeśli chodzi o planowanie takich eskapad to kupili dwa na wypadek gdyby terminy spotkań z jakimiś wybranymi specjalistami wydarzyła się w ten sam dzień. I jeden by musiał lecieć tam a jeden tam. Jeszcze chcieli kupić trzeci, jako ze wynegocjowali bardzo dobra cenę biorąc wszystko w wersji high lux podwójnie to żal im było nie kupić trzeciego dla konsula na szczęście spytali go co sądzi na taki prezent i konsul nie zgodzil się ze względu na przepisy ale i moralność samego konsula który był urzędnikiem z prawdziwego zdarzenia oddanym petentom toteż zaszedł tak wysoko w tak młodym wieku. No to kupili trzeci i postawili w hangarze na prywatnym lotnisku tak jak w mieszkaniach jest pokój gościnny, przy willach jest domek dla gości to oni mieli dla gości prywatne loty do nich do posiadłości. A zapraszali rożnych od biznesmenów po fajnych ludzi których chcieli poznać jak ten chłopak co bez nóg przeszedł oba bieguny. Oni nie należeli do mięczaków ale w rozmowach o janku meli, bo tak się nazywał, nazywali go twardzielem i stanowił dla nich przykład jak można w życiu nigdy się nie poddać i mając mniej niż nic ciężka praca, procent talentu, szczęścia ale przede wszystkim niezłomne parcie na cel i nie zatrzymywanie się tylko zdobywanie kolejnych, powiedzmy, szczytów. Ostatnio był u nich jakis sportowiec bejzbolista ale to nudy narodowe rozrywki usa wiec omine i wrócę do samolotu, konsula, przyjęcia, do nich no i przede wszystkim do niej bo to ona zmieniała wszystko, cała postać rzeczy.
Zazwyczaj nie przychodzili mimo zaproszeń jako goście na te imprezki bo żal im było tych ludzi nudnych, zapatrzonych w siebie, konserwatywnych ludzi o umysłach które nie chcą się otworzyć. To właśnie próby rozmowy i podejście do poglądu chłopaków sprawiło ze zrezygnowali z tej rozrywki gdy ich idee spotykały się z pogarda, szkalowaniem z powodu niezrozumienia. Ci ludzie nie chcieli rozumieć bo oni już rozumieli. w praktyce oznacza to ze goście konsula nie umieli słuchać, nie słuchali, byli nastawieni na mówienie i wystawianie swojej genialności ograniczonej zazwyczaj do jednego punktu spojrzenia na dana sprawę czy przedmiot rzeczy. Jedyny w porządku i kumający człowiek dla którego warto by było wpadać to konsul ale on był zazwyczaj zajęty obowiązkiem zabawiania swoich wszystkich gości wiec za bardzo nie mógł z nimi pogadać i szybko się zmywał dalej. Wiec spotykali się prywatnie w trójkę i grali w playstation obgadując sprawy ważkie i błahe. Tym razem było inaczej, mieli wpaść z projektem gwiazda i zrobić przyjemność gościom na prośbę i luźno rzucony tego pomysł przez konsula. Wtedy w szczycie zapału oczywiście ze się zgodził ale teraz kiedy męczyły go koncerty i wszystkie odmawiał ten tez miał zamiar odmówić.
-Myslisz ze mogę tam pójść ale nie zagrać?
-I co będziesz się tłumaczył chorym gardłem, infekcja strun głosowych przecież to wyższe sfery na sali jest pewnie lekarz z ministerstwa i prędko dojdzie kłamstwa i zepsuty wizerunek przez takie gowno, tego chcesz?
Zakończył pytaniem wewnątrz zacierając dłonie ze konsul się nie zawiedzie na kolegach i widząc wachanie na twarzy artysty zapewnił go:
-Musisz to zagrać stary inaczej jej nie spotkasz ile to się już nie widzieliście, naście lat?
Ona pracowała w onz i tez zajmowała się robieniem kariery z powołania głosząc idee pokoju na świecie. Miała kilku partnerów lecz żaden nie był... wszechswiat jest przewrotny... nim. Wszechswiat ich złączył wzajemna miloscia a jednak rozdzielił i żyli osobno w sekrecie kochając na odległość, nie wiedzac ze nie jest to miłość platoniczna jak myśleli w swoim domyslaniu się.
Gdyby tylko mieli okazje się spotkać każde miało plan wyznać cała prawdę o tym uczuciu i gdy fakty wyplynelyby na powierzchnie w końcu niespełnieni kochankowie mogli by być razem jak się należy takiemu promiennemu połączeniu dusz.
-Widziqlem ja cały ten czas, oczyma wyobraźni tworzyłem równoległa rzeczywistosc w której jesteśmy razem. To było bolesne ale to był jedyny sposób w którym mogłem ja mieć w życiu a jednocześnie ten zabieg kosztował mnie cierpienie bo przypominał Że nie ma jej w moim życiu.
Zawsze umiał mowić o uczuciach, dlatego rozkochał tłumy kobiet a sam żył w tym nieszczęśliwym położeniu. Ale kolega mu tego zawsze trochę zazdrościł i tej łatwości w mówię, niemal poetyckim sznycie wysławiania się a jeszcze bardziej ze poznał miłość, która znał tylko z przekazów bo sam nigdy nie zaznał nic specjalnego w sercu do kobiety. Był raczej typem mężczyzny z wojskowym podejściem do partnerstwa, kobiete traktował przedmiotowo i usługowo i tez był sam otoczony wianuszkiem kobiet które nie miały szans gdyż te wszystkie czynności domowe zapewniała mu służba a kochanki... dżentelmeni nie rozmawiają o łóżku kiedy się nie śpi w nim.
Pojawiła się szansa zeby coś zmienić w tym od paru lat stałym układzie miedzy wszystkimi wymienionymi bohaterami. Trójce mieszkającej w kolumbii i pięknej ambasadorce onz.
Przewrotny wszechświecie ciekaw jestem co nam zafundujesz bo jak wcześniej miałem dobre przeczucie, to teraz zaledwie kilka zdań dalej boli mnie brzuch i zaczynam mieć obawy. Coś nie tak ze zdrowiem jednego z nich. To poważne śmiertelnie już nieodwołalnie choroba zniszczy pozostałym życia zostawiajac z tragedia przedwcześnie zmarłego kolegi a przecież jeszcze tak wiele miało się zadziać na polu miłości, przyjaźni tymczasem:
Wciąż stojąc przy stole z podjęta już decyzją podniósł rękę bo miał jakieś ale co do ilości piosenek w występie otworzył usta wydał charczący dźwięk i opluł biały obrus czerwona krwią z wydzielina z płuc i upadł w to twarzą. To był zaawansowany rak który zajął oba płuca i inne narządy nie do przeszczepu, nie do uratowania. Zamiast jechać śpiewać na bal i wyznawać miłość pojechał na sygnale do szpitala by usłyszeć wyrok.
wyroki planu wszechświata to nie tylko karma ale tez trzepot skrzydeł motyla wprowadzający losowość i mieszający od dawna zaplanowane drogi i wydarzenia. Tak jak tu miało być pięknie, miała być miłość było tak blisko i jakis mały błąd w genetyce sprawił ze organizm był wyjątkowo podatny na nowotwór przed którego niszczącej działalności się specjalnie nie bronił. I niech ktoś mi powie ze tak miało być. Ze było do przewidzenia. Ze tego chciał, tego pragnął, do tego dążył ktokolwiek jakikolwiek plan. Te plany nie zawierają przedwczesnej śmierci ciała ludzkiego ale gdzieś w systemie materii jest błąd który krzyżuje plany kosmosu na magie szczęśliwych zakończeń historii. Ostatecznie będzie dobrze. W to należy nie wątpić. Czy życie trwa dalej gdy umieramy. A co jeśli wszystko jest projekcja mojego umysłu i umierając uśmiercę cały wszechswiat. Kiedy zaczyna się magia a kończy swiat realny. Co magicznego spotkało mnie w życiu czy wierze w szamanów, inne wymiary, istoty z nich? czy nie zapominam kim jest człowiek czym życie ludzkie. Czy kochałem czy cierpiałem ból duszy, męki istnienia, czy z
Zaznałem krótkich zazwyczaj chwil szczęścia. jak pamietam dzieciństwo i co o dzieciństwie opowiedzieli ci rodzice. czy jest bog czym jest bog aborcja eutanazja kara śmierci pedofile masowe mordy holokaust hitler stalin bomba atomowa atomowa wojna zagłada ludzkości
i tak to się skończy moi drodzy któryś naciśnie guzik reszta odpowie bo każdy będzie chciał nacisnąć, powietrze poszarzeje z racji braku słońca, które jest ledwo przebijalne przez chmurę po postbombardowaniu. wypali się większość tlenu w atmosferze i jedynie nieliczne gatunki w ogóle będą mogły wciąż życ gdzieś głęboko pod ziemia, nie ludzie.
może znów za miliony lat planeta da rade się po tym zregenerować, setki milionów. czuje się stary i mocno się wymeczylem, nie oszczędzałem się i nie dbałem ani o ciało ani o dusze. szedłem bezmyślnie i bezemocjonalnie przez nic nie znaczące życie. zamiast docenić tu ja chciałem być gdzie indziej, być kim innym, nie umiałem pokochać sam siebie, tak naprawdę nie bardzo mając za co i kilka powodow by się nienawidzić. jestem piekłem zapamiętam zapamiętaj. idę siejąc płomień który zostawia popiół. czy jestem w stanie dokonać odkupienia win o którym mówią słowa księgi
Dodano po 16 minutach 29 sekundach:
2016 chyba tytuł na dziś to bezczelny gnojek jak tak widzę ostatnie słowa dwa, bezczelny gnojek, który nie zna siebie, nie zna życia, ślepy i głuchy co czyni go głuchym gdy widzę co powyżej dwóch ostatnich słów, ale cóż napisałem na nieszczęście to, popełniłem zbrodnie słowem pociąłem kartkę
Pisałem historie człowieka który czekał, czekał i czekał. Podążałem za jego palcami które uderzały w klawiaturę i bezmyślnie szukałem oparcia w którymś ze słów, w jakimś ze zdań. Nic z tego to co pisał było ciężkie, było przytłaczające to był zbiór negatywnych wrażeń i emocji, najbardziej posępne pisanie o utraconej miłości, samotnej podróży przez nicość donikąd, o gonieniu śmierci. Język był poetycki ale ja wiedziałem jak czytać te metafory i przekładać je na prawdziwe życie. Ten człowiek nie słyszał muzyki, on słuchał siebie w ciszy a ze jego życie nie było ani lekkie ani przyjemne- dużo stracił, wiele przegrał tak i to pisanie to było zalewanie płótna czarna farba. ale czy pisanie takim nie jest? Zazwyczaj bierzemy pustą biel kartki i zalewamy ja czarnym kolorem liter.
Nawet nie wiem w którym momencie uciekłem w swoje myśli a te jego mi uciekły, znów spojrzałem mu w ekran:
'...gdy się martwili on nie zauważył, gdy ona go kochała on kochał tylko siebie- wybrał śmierć ponad miłość. To było szaleństwo, popadał w obłęd i płonął ogniem, czerwony płomień, niebieski płomień, czarny płomień, dominowało zniszczenie bezkres nicości i strach. Zazwyczaj pobudki którymi kierujemy się w życiu winny nas koić, dawać spokój, spełnienie jak ukochana osoba przy boku jak mieszkanie do którego można wracać, jak pierworodny i jego rodzeństwo i śmiech dzieci gdy tupot małych nóżek roznosi się w ciepłe domowego ogniska. On też pragnął miłości, ukojenia ale ponad wszystko ciągnęło go własne szaleństwo- robił wszystko by zwariować jak najbardziej a to było proste bo szedł na przekór, wbrew temu co było ustalone, odwrotnie dobrym radom i a podpowiedzi drogowskazów które pokazywały mu gdzie ma się kierować by napełniło go szczęście były omijane od tej strony drogi która tam nie prowadzi. Chciał tego i nie chciał. Kiedy szukał się w nieistnieniach, znajdował swoją osobę w pustce i okazywał się nikim i niczym. On zaistniał w swojej świadomości lub może własnej nieświadomości- o ile nieświadomość należy do ja a nie odwrotnie- jako nic które goni śmierć by czym prędzej zdechnąć jak zwierzę zdycha- semantyka. Nic dobrego a przynosiło mu szczęście w którym się odnalazł. Obłęd jakby znalazł się w oku cyklonu. Wokół wszyscy i wszystko fruwa wokół niego bez ładu w powietrzu w przerażającym tempie z oszałamiająca siła wzbijane to w dół to w górę, wyrywane dachy i całe budynki, roztrzaskiwanie o elementy krajobrazu. I świst- a to śmierć gwizdała słowa melodii: zdyyychaj nieistotnyyy z wiatrem i szumem spadających liści i więdnących kwiatów odwracających główki swoich płatków zawsze w stronę od niego.
Musiał znaleźć się daleko od domu by zrozumieć ze to nie był dom co tam zostawił. 'Ja nie mieszka' ułożył sobie w głowę myśl która definiował jako siebie. Siebie, który bywa, który jest bezpieczny akurat tam gdzie się znajduje, tu na miejscu jest dokładnie tak gdzie ma być. -Jak to było? zapytał sam siebie i odpowiedz: 'Tam mój dom gdzie moje serce'. -Serce nosze przy sobie- ale to była pierwsza myśl która po zastanowieniu przyniosła smutne rozbicie na kawałki gdy zrozumiał ze owszem serce nosi przy sobie ale przecież serce zostawił tam jej- miłości której nie umiał docenić, zostawił tam gdzie spotkał miłość niespełnioną ta której nie potrafił przy sobie zatrzymać. Te kawałki były ciekawe, naraz były tu z nim gdy spoglądał wewnątrz siebie, w ten narząd uczuć, centralny punkt układu krwionośne a te kobiety miały w jego sercu swoje miejsce a i jednocześnie ten sam fragment jego pozostawał tam z nimi.
'Bywam tam, jestem tu' Taco Hemingway przypomniał mu się i zrozumiał jak to jest gdy pomyślał o tych kobietach, które powinny tu być ale z racji tego kim jest (nikim się nie jest raczej gdy się niczym bywa czy raczej nie bywa, nic nie jest przecież w najbardziej oddalonej na odcinku do tego czym jest wszystko) ich nie było. Były tez te fragmenty miłości które w momencie zmieniły się w kamień który utkwił tam na osi czasu i pozostał. Tak pozostawił przyjaciela który miał być na zawsze, znajomych, którzy byli ekipa a którzy nie wytrzymali kryzysu, załamania w jego życiu. Rozumiał ich jednak zamknął ten rozdział. Fragment serca zostawiony po drodze jak ten dla rodziny. Zawiódł się choć rozumiał ze to wszystko co się wydarzyło to przez zawód jaki przyniósł tym osobom. Trudno. Tak miało być a serce znajduje się na osi czasu gdzieś w przeszłości. Bez strachu patrzy w przyszłość choć ta widzi jako pustkę jako czerń. To obłęd i szaleństwo ktoś by pomyślał, ktoś by się przestraszył ale jego to nie dotyczyło on nie potrzebował światła.
on był światłem
Dodano po 14 minutach 44 sekundach:
Około paru lat temu może i 2016
Nie znam siebie, nie wiem nic o życiu, świecie i ludziach i jeszcze raz powiem że nie wiem nic o sobie a biorę się za takie tematy i stawianie słów. ZNów bezczelny mały gnojek. Jak ja się myliłem ale to napisałem. I wulgarny.
Poznał ją już. Wcześniej tez czytał jej posty i zaciekawiony treścią sięgał po nazwisko autora. Teraz tez było dobrze powiedziane i przewinął tam gdzie napisane stoi imię i nazwisko autora. Oprócz tego ze siedział na fejsbuku i szukał słów które opisują jakkolwiek uczucia, odczucia, ludzkie emocje i przygody, zdarzenia z ich niedoskonałego życia. Internet nie miał nic do ukrycia. Co więcej afiszował się z takimi rzeczami za które w realnym świecie już by miał kajdanki i siedział na przesłuchaniu na policyjnym komisariacie. Internet był świrem, ostrym wariatem, całym oddziałem, ba, domem wariatów a on uwielbiał takich ludzi. A od jakiegoś czasu uwielbiał i ją.
Przy jego nogach zakręcił się i otarł kot. -Też łakniesz atencji jak my wszyscy tu uwięzieni wśród grup, fanpejdzy i postów oraz komentarzy.
Pogłaskał zwierzaka tak jak ten lubił więc z dołu dobiegło go mruczenie co oznaczało: sprawiasz mi przyjemność. Żałował że posiadł pewną wiedzę o kotach bo zaczął zauważać ze jego kot jest zboczony i w ogóle zaczął rozumieć dlaczego kotom się przypisuje powinowactwo z szatanem i lubił je jeszcze bardziej gdyż szatan w jego ateizmie trochę istniał a to znaczyło ze i Bóg musi istnieć na drugim biegunie. Ying i yang. Równowaga w świecie trwa jak bezgłośna modlitwa tego który nie wierzy ale chciałby by Bóg istniejący wziął i mu się objawił. Chyba każdy jest takim trochę Tomaszem niedowiarkiem i mimo olbrzymiej wiary wszyscy by chcieli by Bóg do nich zstąpił i się im przedstawił bez wątpliwości na ty. Ale czy na tym właśnie nie polega wiara że właśnie wbrew znakom wierzymy w boskie powinowactwo co do stworzenia. Moim bogiem jest kosmos ale uwielbiam Biblijna opowieść o miłości do siebie, do drugiego człowieka.
Drugi człowiek, te słowa zaparły mu jakby dech w piersiach uświadamiając jak dawno nie zaznał drugiego człowieka. Od miesięcy jedyne miejsce w jakim bywał to sklep a i tak regularnie starał się zamawiać listę zakupów z dowozem do domu by nie musiał znów wśród obcych się snuć. Trochę skazał się na więzienie. Najpierw aresztowano go i przesłuchało wymieniając fakty jakim był dla innych jego własne sumienie a potem już trzymało w domu zwątpienie w siebie, swoista skrucha trzymała go tutaj mówiąc: nie zasługujesz być przy ludziach. A uwielbiał towarzystwo. Bywał, jak mu się wydawało, jego jak to się mówi, duszą i cieszył się gdy skupiał atencję słuchaczy na jego słowach. Na tym co podsuwała mu wyobraźnia. Potrafił paplać godzinami aż wszyscy mieli go dosyć. I palił papierosy przy tym na odstresowanie bo denerwował się jakby ta osika się trząsł jakie będzie odebranie jego osoby. To był typowy introwertyk. Choć mówił jak najęty rzadko przed kim się otworzył, czasem w improwizowanej poezji bo taka lubił ja tworzyć wyznał rąbek tajemnicy swojej osoby. No i był chory choć nie dopuszczał myśli o żadnej z chorób, choć brał leki śmiał się z doktorów psychiatrów nazywając ich dziedzinę pseudonauka. Czy miał racje? O mózgu wiemy tyle co o kosmosie. Malutko. I co? W kosmos ledwo dziś jesteśmy w stanie wysłać rakietę na orbitę a misja na księżyc to brzmi jak niemożliwe i nikt się jej nie podejmuje. A do mózgu wchodzą brudnymi butami czyli ze z lekami i terapiami rożnego rodzaju co słabym mieszają w głowach od podstaw potrafią wywrócić to co wykształcił rozum od poczęcia. Nienawidził ludzi czasem właśnie za takie podejście, za to ze traktują planetę, innych ludzi i inne gatunki jakby swoją własność nikogo nie pytając o zdanie budują miasta twierdząc ze rozwijają cywilizacje, zatruwają morza wyciekami przy odwiertach ropy pisząc w mediach iż to postęp. -To zwykły bandytyzm.
Szepnął jakby do kota, jakby do siebie, jakby do nikogo, jakby do wszystkich. Jego oczy ze zwierzęcia przeniosły się na ekran komputera i tam dały sygnał do myśli by uruchomiły się te głosy w głowie debatujące o niej.
Ona.
Ona, która fascynuje cię już od kilku miesięcy.
Rzadko obchodzi cię autor i naprawdę musisz być pod wrażeniem perełki wśród tego morza bredni. Internet cię śmieszy ale nie ona, która wypowiada twoje zdanie jakby siedziała w twojej głowie. Albo z tobą polemizuje tak ze jest w stanie cię przekonać do swojego zdania.
Mówiły mu zdania te jego myśli w postaci zgromadzenia które przedstawia każdy punkt widzenia jaki dostrzeże jego otwarta głowa. Nie był typem człowieka który zauważył tu powiedzmy liczbę, cyfrę '9' i wyrokował na bij zabij i koniec ze tu jest dziewiątka napisana. On przeszedł na druga stronę i dostrzegł tam szóstkę, spojrzał z prawej z lewej, sprawdził odbicie lustrzane.
-A jak ty się zakochałeś?
-W obcej osobie?! Dziewczynie która znam po jej kilku zdjęciach i kilku słowach w kilku postach na grupce?!
Niedowierzanie.
Ale tak mogło być i tylko spotkanie na żywo mogło potwierdzić lub zaprzeczyć. Czy to była miłość?
A ty jak myślisz? Zakochasz się w słowach nie poznając ich autora? Jesteś w stanie rozpalić serce tylko po jednym drugim wersie bo trafiłeś trafiłaś na myśli pięknie zdefiniowane przez tego człowieka. Utonęłaś w swoich westchnieniach do liryki i wrażliwości niepoznanego istnienia i nie zakładasz że może ściemniać?
Autorzy są nie do przewidzenia. Nigdy nie wiadomo jak się rozwinie poemat. Przynajmniej taki był schemat przez niego tworzenia bo czasem skrobnął lirykę albo kawałek prozy lub wypowiedział się na jakiś temat. Pracował ze stylem wolnym i niosło go tam gdzie prowadził go umysł na bieżąco nigdy raczej nie miał w głowie co się stanie z podmiotem czy przedmiotem jego wypowiedzi. Nie wiedział jakie będzie następne zdanie czy słowo i nie miał pojęcia jak ocenić ta mieszankę wybuchowa gdy spod jego palców strzelały litery klawiatury zapisując czernią biel. (dzisiaj tu dopiszę: Popełniam zbrodnie słowem tnę kartkę).
Nic nie jest czarne albo białe a jednocześnie wszystko zawiera czerń i biel, Przypomniał mu się wniosek z jakiegoś wiersza który dziś przeczytał. I wszystko co pomiędzy. Tak mówił autor i szczerze się z nim zgodził choć nie zrobiły na nim te przemyślenia tak bardzo wrażenia by sprawdzić nazwisko, które sprawdził no bo jednak się zatrzymał nad tym tekstem, ale nie zapamiętał. A ją zapamiętał ale jak któryś raz pod rząd trafiał na ważkie myśli, ciekawa opinie, czy po prostu trafne zdanie w jakimś temacie i patrzył a to ona napisała to w końcu zapamiętał ja i co więcej nauczył się poznawać jej pisanie. Dziś już tylko sobie potwierdzał ze to ona podpisana będzie pod danym komentarzem. Łapał się na tym ze chciał aby wypowiedziała się w danym temacie gdy milczała i trochę się wkurzał.
Nie zagadał do niej nigdy jeszcze. Trwająca kilka miesięcy fascynacja była konsumpcją jedynie serwowanych strzępków tekstu i nawet mocno pijany się nie zebrał by chociażby pomachać ręka w oknie czatu i powiedzieć cześć. Milczał światu o tej miłości bo nie był pewien czy taka wypada w ogóle mieć, czy jest możliwa. Zastanawiał się i oczekiwał jej wyznań, zwierzeń, zapisanych przez nią myśli czy postowanych zdjęć.
Kot znów zakręcił się i otarł o nogi a potem położył na podłodze obok z sapnięciem i zamknął oczy.
-Chyba jest zmęczony bo późno może czas już spać na dziś.
Usłyszał myśl i przyznał jej racje. Skierował się na toaletę umyć żeby i wykorzystać ubikacje do danych celów- ablucje. Tak przyjacielu, wyszczał się by potem nie zwlekać się i nie leźć kilometrów z wygodnego materaca a pęcherz na bank by mu głowę zawracał jeszcze przed zaśnięciem.
To nie było ważne dla świata ale było o nim.
Ale to nikogo nie obchodzi.
To nie serce na dłoni wyciągnięte bijące.
To dlatego ze ktoś się zraził do podziałki uczuciami po tym jak go potraktowali. Wykorzystany i zniszczony, obalony, runął w ciszy samotności i wtedy wszyscy się odwrócili skończyły się znajomości a on zaczął swój dziwny pościg
I pościk za pościkiem pościk.
To zalew wiadomości jak wziąć i się utopić nieraz żenujących nieraz bardzo, niepotrzebnych, bredni, przeciętnych słów normalnej osoby. Za kogo chciał uchodzić? Nie za siebie. W rzeczywistości był człowiekiem ze spaczeniem na dociekanie i wyjaśnianie słowem. A potrafił napisać rzeczy tak mdłe, wypowiedzieć się zdaniem tak upośledzonym że jego normalność mogła się taka właśnie wydać. Upośledzoną.
Mogłeś go o co chcesz zapytać ale rzadko kto pisał może to się zmieni po opublikowaniu jakieś treści dziś miał wrażenie ze jego posty kiepskie albo do dupy z ich zasięgiem, patrząc po liczbach lajków i komentarzy ale miał to w dupie nawet jeśli nikt tego nie czytał to on to pisał i to było dobre bo dawało mu poczucie że...
tu się zawiesił bo nie umiał tego nazwać a nie mógł skupić myśli bo wywołany przed chwila na tablice pęcherz faktycznie upomniał się o swoje. Chce mu się szczać.
Dodano po 7 minutach 22 sekundach:
To około 2016.
Oni wiedzą. Jak to czytam to bezczelny gnojek.
Znów je mam. Te jebane halucynacje jak weźmy i spójrzmy tu obok na ten regał co stoi. Niech ktoś mu powie do kurwy nędzy ze jest regałem a nie pierdolona windą co jeździ góra dol. Widzę to autentycznie tak jak idę dalej, mój boże jakie idę gdy próba postawienia kroku kończy się ostra gleba a w międzyczasie już na mnie wszystko leci co stało na regale bo ta zaburzona percepcja nie pozwala mi ocenić gdzie mam się złapać. Ałła powiedziałbym bo sobie zdrowo je poharatałem lecz nic nie mówię tylko już skupiam się na kanapie która jest dla mnie celem wyprawy a lekko nie będzie to jakieś półtorej metra do przejścia a przecież ja nie chodzę, nogi robią co chcą tylko nie to co powinny robić czyli nieść mnie gdzie sobie zażyczę by ich użyć.
Kleczę na tych nieszczęsnych kolanach z podkurczonymi nogami trochę zgięty w tył tułowiem jak bym leżał. Ale ani to leżę ani stoję tak naprawdę to nie wiem co jest grane widzę ścianę jak faluje widzę jak coś na mnie leci i z impetem rozbija się o moja głowę wielkie nic bo niczego tam nie było.
Kanapa, skup się na kanapie. Na wypadek gdybym dostał ataku padaczki to wole na miękkim niż na tej brudnej betonowej podłodze gdzie leży pełno rozbitego, przeze mnie gdy improwizowałem muzykę ale jako że nie mam swojego instrumentu wiec i instrument spontanicznie zaimprowizowałem biorąc metalowa michę i tłukąc w nią butelką tak trochę bym chociaż wpasował się w chłopaków. No ale nie przewidziałem (choć jak się stało miałem to w dupie i tak dalej tłukłem tym tulipanem do zużycia) ze butelką przypierdolę mocno aż tak ze się rozpadnie. No stłucze normalnie. Do utworku fajny efekt i pękania i drobnych szkiełek ładujących dźwięcznie na wybetonowanej podłodze.
No i w tym syfie o którym wiem jest jeszcze syf o którym nie mam pojęcia być może szczyny, raczej nie kupa ale na bank jakieś pawie. I albo się w tym czołgam i brudzę i niszczę ubrania i godność moja ostatki jej dla samego siebie albo robię neo z matrixa i pokonuje ten system gdy wstanę i idę. Okej dźwigam się trzymając ciężar ciała na rękach podczepiony stojącej obok kolumny. Wstałem i co dalej? Próba puszczenia kolumny zakończona nie powodzeniem, nogi natychmiast uginają się i już chce mnie znowu widzieć jak to się mówi w boksie, gdy jeden znokautuje drugiego tak ze ten co przyjął cios aż ląduje leżąc czyli na deskach. A ja już się nie dam sprowadzić do parteru wiec dalej trzymając się kolumny planuje trasę z możliwymi oparcia się rzeczami. Trochę jak chodzące się uczyć dziecko muszę łapać wszystko po drodze, a nawet gorzej bo zanim puszczę jedno muszę chwycić drugie by zrobić ku niemu kroczek. No wiec jedna kolumna, regał, drewniany kredens dalej muszę się nie dość ze schylić to jeszcze wyciągnąć w stronę stojącego tu monitora i prawie wpadam w niego twarzą bo wzrok mnie oszukał i to było bliżej albo dalej ale na pewno nie tam gdzie widziałem, kolejno kolejna kolumna no i tu muszę zrobić krok bez trzymanki aby wyładować na kanapie. Trzymając kolumnę trzy głębokie wdechy i mantra jaką kurwa oazą pierdolonego spokoju jestem (ni hu uja nie jestem oczy mnie oszukują widząc rzeczy nierealne, nogi wystąpiły z tej komitywy i prezentują akt buntownictwa robiąc wbrew, słyszę te głosy nie wiadomo czyje nie wiadomo skąd i ten pisk w uchu no i aha te chwilowe ciemne ekrany jakby światło gasło tylko ze to ja przestaje widzieć wtedy). Gotów? pytam sam siebie i ruszam. Tam gdzie był jeden krok ja robię cztery malutkie pokraczne i buja mnie na boki, obym się tylko teraz nie wyjebał. I udaje się. Rzut na kanapę jako linia mety i już jestem bezpieczny w tych warunkach o ile nie spadnę nie powinno mi się nic stać gdybym dostał napadu, o miękkie głowy nie rozbije. Wyciągam telefon i raczej nic z tego nie będzie. Nie te kolory, wszystko rozmazane a i ustawienie ostrości nic by nie dało bo wszystko płynie i faluje.
O czym to ja myślałem? o dzieciństwie? o nauce chodzenia? rozbitych kolanach?
Tak, uwsteczniam się. Wszyscy na około się rozwijają pną się po szczeblach, uczą, zaręczają żenią jedni z drugimi i robią dzieci, nie zawsze co prawda w tej kolejności ale faktem jest ze coś się u nich dzieje, robią rzeczy a ja utknąłem i gorzej a ja się cofnąłem a dzisiejsza niemożność zrobienia kilku kroków jest dowodem. Powinna być dowodem, dać mi do myślenia, kurwa przestraszyć przecież zataczałem się i leciałem jakby grawitacja działała na mnie dziesięć razy mocniej, ktoś gdyby to widział byłby przerażony. Komuś gdybym to opowiedział to usłyszałbym ze igram ze śmiercią, że stąpam po cienkiej linii, że niebezpieczeństwo. A ja? Ja nie chce tego słyszeć po pierwsze sam to wiem i czyjeś słowa mnie tylko wkurwia a ja nie chce się wkurwiac, nie lubię. I dlatego nie ma nikogo ze mną. Niektórzy odeszli gdy zobaczyli od niektórych odszedłem ja by nie zobaczyli. Teraz jestem sam i spaceruje na cienkiej linie wysoko a pode mną piekło. A może teraz to piekło a pode mną czyha mnie śmierć. Uśmiecham się na ta myśl o ukojeniu tego cierpienia. Nie tylko mojego, matki, ojca. Tak pewnie poczują ból ale to minie i dalej będą żyć. Żyć normalnie jak dotychczas. I tylko czasem zapala jedna świeczkę więcej przy okazji odwiedzania grobów.
Autorze czy znasz następne słowo póki nie zostanie napisane? Moje krótkie tekstowanie. Nie rymem i nie puenta. Czy myślę
2Powiem szczerze: Moja opinia nie będzie ani dokładna, ani pełna, ponieważ nie przeczytałem całości. Ale zdecydowałem się mimo wszystko to napisać, bo porzuciłem lekturę twojego dzieła z ważnego powodu. - To się po prostu strasznie ciężko czyta.
Widziałem już kilka twoich (po)tworów i zauważyłem pewien schemat.
Masz ciekawe pomysły. Starasz się przedstawić historię bardzo statyczną i skupiasz się na myślach głównego bohatera. Prawie ci to wychodzi i widać, że o coś tu chodzi, ale wszystko to jest zakrywane przez fakt, że twoje teksty są pisane, jakbyś w amoku uderzał w klawiaturę, w obawie, że za chwilę nie będziesz już miał weny.
Jest tu wiele błędów ale nie to jest najgorsze. Tu panuje po prostu chaos. I o ile czasami po prostu gubisz rytm, to w niektórych momentach właściwie wogule niewiadomo o co chodzi.
Poświęć więcej czasu i przeczytaj to, co piszesz z perspektywy czytelnika. Najlepiej kilka razy. Sam, gdy piszę, często przez tygodnie wracam do tego i czytam. I niemal za każdym razem coś poprawiam.
Ale jeśli chcesz, możesz czasem obrócić ten chaos na swoją korzyść. Na przykład, gdy bohater jest psychicznie w złej kondycji, lub w napiętej sytuacji. Coś takiego da się zrobić i sam pamiętam jak wykożystanie takiego zabiegu użekł mnie, gdy czytałem "Ołowiany Świt".
Ale powiem ci, że masz potencjał. Jeśli popracujesz trochę nad swoim warsztatem pisarskim i zwrócisz większą uwagę na kwestię estetyczną, być może twoje prace będze się czytało naprawdę przyjemnie.
Widziałem już kilka twoich (po)tworów i zauważyłem pewien schemat.
Masz ciekawe pomysły. Starasz się przedstawić historię bardzo statyczną i skupiasz się na myślach głównego bohatera. Prawie ci to wychodzi i widać, że o coś tu chodzi, ale wszystko to jest zakrywane przez fakt, że twoje teksty są pisane, jakbyś w amoku uderzał w klawiaturę, w obawie, że za chwilę nie będziesz już miał weny.
Jest tu wiele błędów ale nie to jest najgorsze. Tu panuje po prostu chaos. I o ile czasami po prostu gubisz rytm, to w niektórych momentach właściwie wogule niewiadomo o co chodzi.
Poświęć więcej czasu i przeczytaj to, co piszesz z perspektywy czytelnika. Najlepiej kilka razy. Sam, gdy piszę, często przez tygodnie wracam do tego i czytam. I niemal za każdym razem coś poprawiam.
Ale jeśli chcesz, możesz czasem obrócić ten chaos na swoją korzyść. Na przykład, gdy bohater jest psychicznie w złej kondycji, lub w napiętej sytuacji. Coś takiego da się zrobić i sam pamiętam jak wykożystanie takiego zabiegu użekł mnie, gdy czytałem "Ołowiany Świt".
Ale powiem ci, że masz potencjał. Jeśli popracujesz trochę nad swoim warsztatem pisarskim i zwrócisz większą uwagę na kwestię estetyczną, być może twoje prace będze się czytało naprawdę przyjemnie.
Autorze czy znasz następne słowo póki nie zostanie napisane? Moje krótkie tekstowanie. Nie rymem i nie puenta. Czy myślę
3Dziękuję za poświęcony czas.
(po)tworzenie to cały ja.
(po)tworzenie to cały ja.