Spotkanie ze smokiem - fragment rozdziału powieści dziecięcej w stylu fantasy

1
– No to w drogę – rzucił chłopiec.

Już miały ruszyć w dalszą drogę, gdy zapadł zmrok. Trudno nawet powiedzieć, że zapadł, gdyż po prostu spadł on na całą okolicę w mgnieniu oka, jakby ktoś przykrył słońce ogromnym, ciemnym kocem. Dopiero co poznane sympatyczne cienie umknęły błyskawicznie. Chłodny podmuch wzbił gęste tumany kurzu. Trawy zafalowały niespokojnie. Kropla potu ściekająca chłopcu po plecach wyschła zanim dotarła do skraju spodenek, nagie ramiona pokryła mu gęsia skórka. Drżące dzieci odwróciły się i spojrzały w niebo.

Ale nieba tam nie było.

Wielka, czarna chmura przesłoniła słońce i pchana niewidzialną siłą pędziła prosto na nich. Wpatrywały się w nią jak zahipnotyzowane. „Czy to już koniec?” pomyślał chłopiec i przytulił siostrę. Ona zatkała sobie uszy rękoma, chociaż wokół zapanowała nienaturalna cisza, jakby cała przyroda wraz z nimi zadarła głowę i trwała w niemym oczekiwaniu. Szary, niepozorny ptaszek zleciał niczym kamień nieopodal w trawę i śmigając małymi nóżkami co tchu popędził pod najbliższy krzaczek. Dzieci nie zwróciły na niego uwagi. Wytrzeszczały oczy na złowrogie zjawisko, które natarło na błękit nieba i zalewało go nieprzeniknioną czernią. Nagle począł narastać szum. Wzmagał się z każdą chwilą. Trawy już nie falowały, ale legły płasko przyciśnięte do ziemi, jakby chciały się ukryć przed nadciągającą potwornością. Chłopiec dostrzegał już kształty chmury. Początkowo sądził, że to jakieś tornado. Kiedyś widział coś podobnego w telewizji. Próbował przypomnieć sobie co mówiono w szkole o katastrofach meteorologicznych. Ale pamiętał tylko przestrogę, by nie chować się pod drzewem w czasie burzy – obecnie całkowicie nieprzydatną, gdyż ani drzewa nie było w okolicy, ani chmura nie wyglądała na zwykłą chmurę burzową. Gorączkowo szukał jakiegoś wyjaśnienia.

Wyjaśnienia nie było.

Żadne tornado nie miało takiego pokrytego łuskami odwłoku, gigantycznych skrzydeł i trzech wyszczerzonych zębatymi szczękami głów osadzonych na długich szyjach. Nie ulegało wątpliwości. Nadlatywał smok.

Zapewne wiecie, czym jest smok. Można go spotkać w filmach i książkach. Wyobraźcie sobie jednak, że stajecie oko w oko z czymś takim. I spróbujcie wtedy być mądrym dzieckiem i pamiętać, że smoki tak naprawdę nie istnieją. Że to tylko dorośli karmią dzieci bajkami o Świętym Mikołaju, krasnoludkach, elfach i innych stworkach, po to jedynie, by któregoś dnia wyjaśnić dzieciom, że żadna z tych rzeczy tak naprawdę nie istnieje - jakby dzieci same się tego dużo wcześniej nie dowiedziały. Chłopiec, podobnie jak tysiące innych mądrych chłopców, dobrze wiedział, że smoki nie istnieją. Wiedział kiedyś, ale teraz nie był już taki pewien, bo jeden smok właśnie przelatywał nad jego głową. A był dużo większy niż opisywały bajki. Jak wielki?

Podręczniki ujmują to w następujący sposób:
Wyobraź sobie dwa ziarenka czarnego pieprzu. Weź te ziarenka w dłoń. Widzisz, jakie są malutkie? A teraz idź na przystanek autobusowy i wsiądź do pierwszego autobusu, który nadjedzie (jeśli jednak miałby wywieźć cię gdzieś za miasto, lepiej poczekaj na następny). W autobusie otwórz dłoń i jeszcze raz przyjrzyj się tym ziarenkom. Mogą trochę podskakiwać, więc pilnuj, żeby nie spadły na podłogę. Teraz wyobraź sobie, że dwa czarne ziarenka to nasi bohaterowie: chłopiec i dziewczynka. A smok jest tak wielki... jak ten autobus.

Dość powiedzieć, że dokąd dzieci mogły sięgnąć wzrokiem całe niebo zajmował smok. Siostrzyczka zacisnęła powieki i wtuliła głowę pod ramię brata. Powiew wiatru przekształcił się w huragan i musieli zapierać się ze wszystkich sił, aby nie porwało ich jak bezwładne kukiełki. Chłopiec zakrył twarz przed fruwającymi w powietrzu drobnymi kamykami, ale przez palce śledził przelatującego potwora. A ten leciał i leciał. Wydawało się, że w ogóle nie posiada końca. Najpierw minęły ich trzy głowy na długich szyjach. Potem nastały takie ciemności, jakby w głębokim lochu, w podziemiach starego zamczyska, nagle zgasła ostatnia świeczka – to mroczne sklepienie wyłożonego łuskami odwłoku i błoniastych skrzydeł rozpostarło się nad nimi. Aż wreszcie po długim, długim czasie, który zdał się dzieciom całą wiecznością, ukazał się ogon smoka. Sam ten ogon, nawet bez reszty smoka, mógł doprowadzić każdego do szaleństwa. Ten jeden ogon obróciłby w proch wszelkie niepodważalne prawa rządzące naszym światem. I tylko dzieci, które większości tych praw jeszcze nie znają, mogły po takim spotkaniu zachować rozsądne umysły.

Jednakże z rozdziawionymi buziami i oczami wyskakującymi z orbit wcale nie wyglądały rozsądnie. Przypominały raczej dwie potargane szmatki łopoczące na wietrze.

A stało się coś jeszcze straszniejszego. W chwili, gdy koniec ogona mijał już dzieci, smok się zatrzymał. Zapadła cisza. Trawy wyprostowały się. Kurz powoli osiadał na drogę. Mały ptaszek zaciekawiony wychylił łepek spod krzaczka. Dzieci słyszały tylko własne, chrapliwe oddechy. Słońce, uwolnione zza smoczej zasłony, nieśmiało świeciło im w twarze. A nad nimi tkwił przerażający czubek ogona, wyprężony jak struna i całkowicie nieruchomy. Podobne ogony mają szczury, ale ten był milion razy większy. Chłopiec czuł to, czuł nawet w najmniejszym palcu stopy, że smok zawisł w powietrzu – sobie tylko znanym sposobem – właśnie z ich powodu. Stał, bojąc się poruszyć, licząc na jakiś cud. Ale i ogon wisiał nieporuszony, świadcząc o tym, że gdzieś tam, za ich plecami, gigantyczne smocze cielsko zamarło, też jakby na coś czekając. Chłopiec zresztą dobrze wiedział na co. Na to właśnie, aby on lub jego siostrzyczka wykonali najdrobniejszy choćby ruch. Obejmował ją ciasno i szeptał „Cicho, cicho.”, chociaż nic nie mówiła. Tkwili na drodze niczym dwa samotne kręgle czekające na rozbicie przez nieuchronnie zbliżającą się kulę. Ta kula jednak nie nadchodziła. I chłopiec zrozumiał, że jeśli czegoś nie zrobi, to ich serduszka tłukące się panicznie w piersiach wyskoczą za chwilę na piasek pod stopami.

– Ty się nie ruszaj – szepnął do siostry i powoli obrócił się w kierunku początku smoka.

A tam, daleko na horyzoncie, jedna z głów na dziwacznie wygiętej szyi łypała na dzieci oczyskiem wielkim jak pół jeziora. Było zielone i pływały w nim złote iskierki. Pośrodku, niczym wysepka, czerniła się ponura, bezdenna źrenica i wpatrywała się w chłopca ciężkim wzrokiem. Wsączyło się to spojrzenie do wnętrza jego serca i rozpłynęło żyłami po całym ciele. Zapragnął zanurzyć się w nim. Uświadomił sobie, że po to tutaj przybył. To było przeznaczenie. W czerni źrenicy zamigotało żywe, czerwone światełko. „O jest, nareszcie!” ucieszył się. „Wzywa mnie!”. Był nawet trochę rozczarowany, że odnalazł je tak szybko. Zaraz jednak przypomniał sobie mamine pocałunki na dobranoc i odczuł ulgę, że niedługo znowu wpadnie w jej ramiona. „To światełko zaprowadzi mnie do domu.”, pomyślał i postąpił krok naprzód...

Spotkanie ze smokiem - fragment rozdziału powieści dziecięcej w stylu fantasy

2
Hm.

W miarę poprawnie napisane pod względem językowym. Ale...
Z treści wynika, że to rzecz raczej dla małych dzieci, nie jakichś już bardziej zaawansowanych szkolniaków - przynajmniej dzisiejszych, uwagi których taką utrzymaną w narracji z późnych lat 20. XX wieku raczej nie utrzymasz. Czyli stawiam, że pozycjonowanie to 5-7 lat. Tymczasem język jest dla nich za trudny, przynajmniej współczesnych dzieci. Za trudny język i zbyt gęsty. Niepotrzebnie idący w opisy cieszące oko autora, ale nie ucho czy wzrok czytelnika (albo raczej mamy-czytelniczki, bo ta kategoria wiekowa zwykle jeszcze nie czyta sama :D).

W dodatku robisz rzecz może nie tyle niedopuszczalną co do zasady, to taką, z którą trzeba igrać baaardzo ostrożnie, gdy się pisze dla dzieci. Czwarta ściana, od
Jakub2024 pisze: (pt 04 paź 2024, 23:31) Zapewne wiecie, czym jest smok.
To jest rozdęte jak Słońce w fazie czerwonego karła. Czyli totalnie przesadzone w wielkości. Przestaje być żartem, mrugnięciem okiem, staje się celem samym w sobie. Jak długo możesz mrugać okiem, zanim cię zaboli? To samo z takimi wstawkami do czytelnika. Są dopuszczalne, ale powinny być raczej króciutkie. Rozumiesz - mrugnięcie okiem.

Jest też jedna kwestia, którą musisz sobie zwizualizować, bo mnie nie pasuje, ale nie mam pewności. Smok przelatuje nad dziećmi, w porządku. Głowy trzy, też w porządku. No, ale... żeby spojrzeć na dzieci, jaki ruch te głowy powyżej ciała muszą wykonać i jaki to da efekt - w sensie, co zobaczy chłopiec? Z pewnością nie głowę w typowej pozie, nawet jeśli użyjesz słów "na dziwacznie wygiętej szyi" . To zbyt szczątkowy, nieprecyzyjny opis.

Aha, jeszcze jedno. Jak wyjaśnienia nie było, to skąd wiedział, że smok? Ja wiem, że chłopcu skojarzyło się, że smok z bajek, mimo że nauka mówi, że smoki nie istnieją, ale przejście masz IMO niezręczne. Bo nauka może by nie wiedziała, ale chłopiec rozpoznał - w zasadzie od razu :)

Dodano po 11 minutach 16 sekundach:
PS. Smok nie czyni tekstu w literaturze dla dzieci od razu tekstem fantasy. I tu właśnie tak jest: ot, zwykła bajka czy baśń, zależy, co dalej. Fantasy jako konwencja ma jednak pewne cechy, których tu brakuje.
Mówcie mi Pegasus :)
Miłek z Czarnego Lasu http://tvsfa.com/index.php/milek-z-czarnego-lasu/ FB: https://www.facebook.com/romek.pawlak

Spotkanie ze smokiem - fragment rozdziału powieści dziecięcej w stylu fantasy

3
Wyliczanki nie będzie, bo nie ma za bardzo z czego robić.

Aczkolwiek możliwie, że zaspałem, ponieważ fragment mnie okropnie znudził. Narracja jest zbyt grząska, a temat przesadnie zreferowany, co poskutkowało przesuwaniem wzroku po tekście, bez zaangażowania. Dlatego uważam, że pomimo staranności, tekst się nie udał i musi przejść na dietę odchudzającą. ;)

"Aż wreszcie po długim, długim czasie, który zdał się dzieciom całą wiecznością, ukazał się ogon smoka." || Dokładnie tak się czułem, może więc narracja koniec końców przystaje do wydarzeń. ;>

Spotkanie ze smokiem - fragment rozdziału powieści dziecięcej w stylu fantasy

4
Dziękuję za obie powyższe i cenne wypowiedzi. Fragment na początku potraktowałem, jako ćwiczenie pisarskie, a potem wyewoluował w większą całość (są też rycerze, magowie, czarownice, itd.). Na początku zastanawiałem się, czy dzisiaj można jeszcze w jakiś nieoczywisty sposób opisać smoka. Generalnie opisy mnie nudzą - wszystko można obejrzeć w internecie. Uznałem więc, że spróbuję to zrobić, nie opisując zbytnio samego smoka, lecz skupiając się na zjawiskach dziejących się wokół niego. Chodziło mi o wywołanie wrażenia grozy.

Faktycznie, stylizowałem nieco język na literaturę dziecięcą z przełomu XIX/XX w. Mam sentyment do ówczesnych bajek, zwł. angielskich i amerykańskich. Dziś chyba to już archeologia. Zanudzi młodszych czytelników (choć ich wieku nie precyzowałem, zakładałem, że min. 8-10).

W każdym razie, dziękuję za ocenę.

Spotkanie ze smokiem - fragment rozdziału powieści dziecięcej w stylu fantasy

7
Niby nie ma się do czego przyczepić, ale jest to perspektywa dorosłego, a mówimy tutaj o fantasy dla dzieci. Bardzo ryzykowne, bo rodzi się pytanie, czy dzieci w ogóle takich opowiadań potrzebują?
Jakub2024 pisze: (sob 05 paź 2024, 20:14) Generalnie opisy mnie nudzą - wszystko można obejrzeć w internecie.
Tutaj może być główny problem, że czas poświęcony na przeczytanie bajki o smoku można, z perspektywy dziecka, efektywniej spożytkować, oglądając na YouTube bajkę o smoku. Chyba że jak zwykle się mylę i jest fanbase na tego typu historię. Tak czy inaczej życzę owocnej pracy twórczej.

PS Ten smok to chyba coś za duży :)

Spotkanie ze smokiem - fragment rozdziału powieści dziecięcej w stylu fantasy

10
Romecki pisze: (czw 10 paź 2024, 16:44) Miałem skojarzenie z filmem Lucasa
Aż taki, jak Gwiazda Śmierci, to on nie był. Przekalkulowałem sobie proporcje "autobusowe" i wychodzi mi, że sam odwłok mogł mieć ok. 0,5 km szerokości. Powiedzmy, że długość jednego skrzydła to odwłok x 10, czyli 5 km. To znaczy, że smok w poprzek skrzydeł miałby szerokość ponad 10 km.

Gwiazda Śmierci miała 120-160 km średnicy.

Spotkanie ze smokiem - fragment rozdziału powieści dziecięcej w stylu fantasy

13
Uwielbiam smoki, może dlatego, że są teraz na czasie w opowiadaniach. Zastanawia mnie tylko jedna rzecz: dlaczego dzieci nie wystraszyły się smoka? Dorośli baliby się takiego spotkania, a co dopiero dzieci :) Wiadomo, one inaczej reagują na większość spotykanych zjawisk, lecz mimo wszystko, były bardzo odważne. Szczególnie brat. Czy ukaże się kolejny fragment ? :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron