Życie Ewy

1
Życie Ewy
„Słońce stanęło w zenicie:
Oglądam się na przebytą drogę:
To ma być moje życie?
Patrzeć się na to nie mogę! „
/ Maria Pawlikowska – Jasnorzewska /

Jeden z jej ulubionych wierszy Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. Kiedy przeczytała go pierwszy raz? Nie pamięta. Ale zawsze, kiedy go czyta, patrzy wstecz na swoje życie. I zastanawia się, dlaczego właśnie tak to wszystko się poukładało. Czy ktoś tam w górze zaplanował jej każdy kolejny dzień? Czy to raczej ona sama ponosi odpowiedzialność za wszystko, co ją w życiu spotkało. Różnie przecież bywało. Wiele chwil przeciekło przez palce jak niepotrzebne skrawki, bezmyślnie wyrzucane do kosza. Dzisiaj wie, że popełniła wiele błędów, za które teraz płaci wysoką cenę. Wybrała dla siebie drogę, nie do końca świadomie, trochę pod naciskiem otoczenia.
- Tak, mamo, masz rację. Powinnam wybrać studia ekonomiczne. – To była jej odpowiedź na niekończące się tłumaczenia.
- Córeczko, przecież to jest twoje powołanie. Będziesz świetną księgową. Zobaczysz, będziemy z ciebie dumni. Pamiętaj o słowach babci. Ona wiedziała najlepiej, co dla ciebie dobre.
Tak, bliscy zawsze chcieli dla niej dobrze, ale to było ich myślenie, ich przekonanie, że właśnie tak będzie dobrze. Dlaczego więc nie protestowała? Nie buntowała się? Teraz, kiedy jest już na pewne rzeczy za późno, rozumie, że mogła. I rozumie też, dlaczego była tak bierna.
- Nie mam charakteru wojowniczki, zawsze kochałam spokój, wolałam nawet rezygnować z własnego zdania, niż kogoś przekonywać na siłę. Kiedy wywierano na mnie presję, ulegałam. Uciekała w głąb siebie udając, że zgadzam się z racją innych. – tak tłumaczyła samej sobie codziennie rano patrząc w lustrze na zmęczoną twarz.

Wstawała rano i na samą myśl o pójściu na zajęcia, które jej nie interesowały, które męczyły i nudziły, czuła w sobie coraz większy ból. Z nową siłą wracały pytania, na które nie umiała znaleźć odpowiedzi.
- Dlaczego właściwie za cenę własnych marzeń budowałam dobre samopoczucie innych? – pytała lustro, ale ono milczało.
Po studiach poszła do pracy, oczywiście zaplanowanej przez innych. W firmie, gdzie pracowała większa część rodziny, czuła się wciąż obserwowana, a współpracownicy, nie ufali jej, za plecami często słyszała szepty, „córeczka szefa”. Postanowiła zmienić pracę. Kiedy poinformowała o tym przy rodzinnym, niedzielnym obiedzie, wybuchła afera.
- Zwariowałaś? Co to za pomysł!
- Gdzie ty więcej zarobisz?- głosy oburzenia posypały się na nią jak gromy.
Ustąpiła. Zamknęła się w sobie, schowała swoje myśli i pragnienia. Postanowiła uwierzyć, że kolejny raz to oni mają rację. Dni, tygodnie, miesiące mijały monotonnie. Były szare i pozbawione sensu.
Za późno zrozumiała, że bierność, ustępowanie i posłuszeństwo miało jeszcze jedną cenę. Była postrzegana jako osoba, którą można lekceważyć i wykorzystywać dla własnych celów. Wszyscy nauczyli się, że w każdej chwili można ją prosić o pomoc, a ona rzuci wszystko, odłoży swoją pracę i natychmiast zacznie pomagać. Nie, to złe określenie. Właściwie pracować za innych. A kiedy przestanie być potrzebna, można zapomnieć, nie dzwonić, nie pytać, jak żyje. Do następnego razu…
Kiedy to tak naprawdę zrozumiała? To nie było jakieś olśnienie. Prawda docierała powoli. Zrozumienie bolało. Niełatwo było przyznać się do porażki. Bo w jakimś sensie tak właśnie było. Przegrała wielką część życia.

Długo to trwało, ale w końcu „pękła”. Znalazła mieszkanie na drugim końcu miasta, znalazła nową pracę. Pewnego dnia, po prostu odeszła. Spakowała swoje rzeczy, ukochane książki, kilka drobiazgów i nie reagując na pełnie zdumienia pytania matki, wyprowadziła się z domu.
Pierwsze dni wolności pamięta jak przez mgłę. Radość i poczucie wolności przeplatały się ze strachem. Ale w końcu nauczyła się inaczej patrzeć na świat. Zaczęła podnosić głowę. Uczy się mówić „nie”. Próbuje walczyć o siebie i swoje potrzeby. Nie jest jej łatwo, bo na wiele spraw jest już po prostu za późno. Nie wszystko może zdobyć. Ale wierzy głęboko, że warto próbować.
Tylko za tę swoją wolność płaci wysoką cenę. Ciągle musi sobie przypominać, że to jej czas, jej życie. Stawianie siebie na pierwszym miejscu jest trudne. Boi się odrzucenia, samotności, więc ciągle ma takie odruchy pomagania na każde zawołanie.
Ma jednak świadomość, że to głupie, że musi z tym walczyć. Ma prawo do własnego życia, do zaspokajania swoich potrzeb i realizowania swoich marzeń.

Marzena Marczyk

Życie Ewy

2
Problem, jaki poruszyłaś, jest rzeczywisty i - z perspektywy bohaterki - poważny. Bo jak tu nie spełniać oczekiwań rodziny, skoro ta rodzina jest w gruncie rzeczy dobra i chce, żeby córce/wnuczce/siostrze/kuzynce też było dobrze? Wiele osób w realnym życiu musi się z tym zmierzyć.
Ale: forma, jaką nadałaś temu opowiadaniu, jest w gruncie rzeczy publicystyczna, nie stricte literacka. Tak mogłaby brzmieć np. relacja terapeutki albo jakiegoś doradcy życiowego o jednej z klientek, opublikowana w popularnym czasopiśmie, na blogu albo na portalu dla kobiet (drobne wstawki dialogowe nie zmieniają tego wrażenia). Narrator wykłada wszystko wprost, kawa na ławę, opisując i nazywając zarówno działania bohaterki, jak i ich kontekst - uczucia Ewy oraz jej motywacje. Jest narracja, nie ma akcji. Zamiast niej otrzymaliśmy analizę przypadku z punktu widzenia kogoś, kto stoi "na zewnątrz", ale nie prowadzi opowieści, tylko stawia diagnozę, posługując się terminologią mniej lub bardziej fachową.
To mógłby być również szkic pomysłu na znacznie dłuższe opowiadanie, które dopiero przybierze właściwą formę.
Do tego, poznajemy Ewę bardzo jednostronnie. Wiemy, czego nie chce. Ale czego by chciała? Miała kiedykolwiek jakieś własne marzenia? Plany? Coś, co lubiła robić, co ją pociągało? Bo "nie mam charakteru wojowniczki" to jedno, ale "gdybym tylko mogła, wtedy..." to zupełnie inna sprawa. Ponieważ u Ciebie cała narracja koncentruje się wokół posłuszeństwa/nieposłuszeństwa wobec oczekiwań rodziny, to końcowe zdanie
matematyczka171 pisze: (pn 03 cze 2024, 06:33) Ma prawo do własnego życia, do zaspokajania swoich potrzeb i realizowania swoich marzeń.
brzmi jak pusta deklaracja. Brak choćby okrucha tych potrzeb i marzeń, które mogłyby stać się zalążkiem buntu, skądinąd całkiem skutecznie przeprowadzonego. Do tego ten deklaratywny język: zaspokajanie swoich potrzeb, realizowanie własnych marzeń brzmi właśnie jak fragment tekstu z zakresu psychologii popularnej. Takiej z portali albo czasopism.
No i kompletnie brak tu relacji z chłopakami/mężczyznami. Nawet jeśli były nieudane. Na studiach tylko wkuwanie, a potem wyłącznie praca? "Córeczka szefa" to przecież doskonały obiekt zainteresowania męskiej grupy pracowników. Naprawdę przez te wszystkie lata nie pojawił się nikt, choćby po to, żeby rodzina mogła go skrytykować i odrzucić?
Moim zdaniem, jest to temat i materiał na znacznie dłuższy, bardziej rozbudowany tekst, który pokazałby bohaterkę w sposób bardziej wyrazisty.
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.

Życie Ewy

3
Widzę tu opowieść terapeutyczną o odnajdywaniu siebie. Bohaterka pozostaje w procesie. To początkowy etap. Na razie przetrawia żal, poczucie straty, urazy wobec dysfunkcyjnej, dominującej rodziny. Jeszcze nie wyłoniła się nowa "ja", która miałaby marzenia i mogła przeżywać wielkie osobiste przygody.

Sam opisywany proces w gruncie rzeczy jest dość powszechny. Przechodzi przez niego każda osoba, która podejmuje pracę nad sobą. Wydaje mi się, że trzeba najpierw nabrać dystansu do osobistej historii, aby dostrzec w niej materiał na narrację. Bohaterka jeszcze za głęboko w tym siedzi. Na razie płacze nad sobą. Czuje się ofiarą. Relacjonuje swoje losy suchym, by nie rzec nudnawym, językiem wypranym z emocji. Jakby była na antydepresantach. Tymczasem za opisem jej doświadczeń może kryć się kawał soczystego, ociekającego krwią "mięcha" literackiego. Bohaterka chyba nie ma jeszcze siły i odwagi, by się tą krwią upaprać.

"Długo to trwało, ale w końcu „pękła”." - aż się prosi, żeby ten przełomowy moment w tekście, ten zwrot akcji, został jakoś rozwinięty, aby wybuchł jakąś nieokiełznaną energią, złością, utratą cierpliwości, skrajnym wycieńczeniem psychicznym i desperacją. A ona "Pewnego dnia po prostu odeszła.". Myślę, że to nie mogło być tak "po prostu", tam musiało się dużo wydarzyć wewnętrznie. Brakuje takiego opisu.

Życie Ewy

4
Tytułowa Ewa została przedstawiona bardzo jednostronnie, czyli ofiara w starciu z oprawcami. Wiadomo że w życiu też tak bywa, jednak w sensie literackim to nie jest ciekawa postać. Dowiadujemy się, że jest córką szefa. I tu jest, według mnie, pole do popisu, ponieważ z tego tytułu czerpie profity. Jej pozycja jest uprzywilejowana i należałoby to pokazać. Na przykład może się spóźniać i nikt nie ma o to do niej pretensji. Już miałaby jakąś wadę, coś do czego czytelnik mógłby się przyczepić. Bo jeśli masz tylko kogoś żałować, to taką osobą szybko tracisz zainteresowanie.
matematyczka171 pisze: (pn 03 cze 2024, 06:33) Tylko za tę swoją wolność płaci wysoką cenę.
No właśnie jest pytanie jaką cenę? Bo chyba nie jest nią
matematyczka171 pisze: (pn 03 cze 2024, 06:33) Ciągle musi sobie przypominać, że to jej czas, jej życie.
Ludzie mają większe problemy, więc nie będą się tym przejmować.

Dobrze by też było pokazać z bliska jej rodzinę. Oni mogą ją krzywdzić, ale przecież nie dlatego, że sprawia im to przyjemność. Mogą chcieć dobrze, tylko im "nie wychodzi". Albo inaczej - uważają że nad tak wrażliwą osobą jak Ewa, powinien zostać rozpostarty parasol ochronny i z tego mogłoby wynikać ich zachowanie. Gdyby można było zobaczyć dwie strony "barykady" to opowiadanie byłoby ciekawsze. A tak to się z główną (jedyną) postacią tylko męczymy.

Życie Ewy

5
Przemawia do mnie ta tematyka i pod wieloma względami rozumiem Ewę i jej potrzebę wyrwania się ze środowiska rodzinnego. Natomiast jeśli jest to opowiadanie zakończone (i basta), to moim zdaniem trzeba nad nim popracować. Na razie odbieram to jak taki list pisany do jakiegoś kobiecego portalu, który ma po prosu zbijać wyświetlenia i zbierać komentarze (nie o tekście, a po prostu o życiu). No a to literackie specjalnie nie jest.
Wstawiłabym kilka scen obrazujących życie rodzinne, opisała kilka trudniejszych chwil i na koniec moment przełomowy. Wtedy będzie też więcej opowiadania do oceny.

Co do samej bohaterki, to do mnie trafia jej punkt widzenia. Tylko powinno to zostać szerzej pokazane - tym bardziej skoro ostatecznie Ewa zrywa te kajdany. Dla mnie w końcówce jest zbyt ogólnie, tak po schemacie. Jaką pracę znalazła i jak? Jakie mieszkanie znalazła i jak będzie za nie płacić? Co ją zmotywowało do zmiany? Po prostu powinno być tego więcej, bo tak, to trudno nawet specjalnie coś napisać.

Życie Ewy

6
Chętnie poczytałabym jeszcze o Ewie, o jej drodze do wyzwolenia, o przemianie z ofiary w kobietę, która sama wie, czego chce, a nie żyje jedynie pod dyktando innych, dbając o ich zadowolenie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron