Więc jej stosunek do tych internetowych, wprawiających w samozachwyt aplikacji był ambiwalentny, bo chociaż lubiła, gdy mniej lub bardziej znani jej fani, pod jej zdjęciem dodawali lajki i komentowali, to męczył jej widok innych, walczących z nią o internetowej przestrzeni podium, bo nawet po opcji “usuń zmarszczki” i “wypełnij usta” nie była jak one cudna i szczupła, przydałaby się w aplikacji opcja - “nie pokazuj tych lasek co ode mnie mniej mają w biodrach”. I chociaż wiedziała, że to na zdrowie jest recepta, by ilości lajków między sobą nie porównywać i w obcych dziewcząt zdjęcia zbyt długo się nie wpatrywać, to nie mogła przestać; oderwać wzroku od roznegliżowanych panien strumienia, tak zwanego wirtualnego instagramowego feeda. Lampa telefonu rozbłysła na czerwono, ktoś przesyłał do niej w internecie wiadomość.
“Cześć
 co porabiasz?” - i od razu wiedziała, że to kolejny pierdolnięty amant. “A nic takiego, przed chwilą sprzątałam, uczę się teraz do egzaminu” - odpowiedziała, chociaż tak naprawdę przez ostatnią godzinę to w telefon się wpatrywała, lajki cudze z własnymi porównywała, spośród setek autoportretów selekcji najlepszego dokonywała, “usuń zmarszczki” i “wypełnij usta” łapczywie klikała. Postanowiła od razu, że ma go w dupie, i nawet gdyby miało dojść do między nimi spotkania, bo przecież do roboty to nic w sumie innego nie miała, to już do startu kreskę mu postawi przy nazwisku, czerwonym flamastrem “X” zakreśli w powietrzu, szansy żadnej mu nie da, zrówna go do zera. Na nic innego nie zasługiwali. Te psie pokraki, te świńskie gęby, których jedynym celem istnienia jest spełnianie wyłącznie najprostszych z fizjologicznych potrzeb, jak sranie, jak ruchanie, nagiego jej ciała oglądanie i z łapami się pchanie. Zero wyższych uczuć, Zero świadczących o wzniosłości ducha przemyśleń i refleksji. Kiedy ostatni raz mogła z którymś szczerze i bez obaw porozmawiać, samą siebie pytała, ale odpowiedzi na to pytanie nie znała.
 co porabiasz?” - i od razu wiedziała, że to kolejny pierdolnięty amant. “A nic takiego, przed chwilą sprzątałam, uczę się teraz do egzaminu” - odpowiedziała, chociaż tak naprawdę przez ostatnią godzinę to w telefon się wpatrywała, lajki cudze z własnymi porównywała, spośród setek autoportretów selekcji najlepszego dokonywała, “usuń zmarszczki” i “wypełnij usta” łapczywie klikała. Postanowiła od razu, że ma go w dupie, i nawet gdyby miało dojść do między nimi spotkania, bo przecież do roboty to nic w sumie innego nie miała, to już do startu kreskę mu postawi przy nazwisku, czerwonym flamastrem “X” zakreśli w powietrzu, szansy żadnej mu nie da, zrówna go do zera. Na nic innego nie zasługiwali. Te psie pokraki, te świńskie gęby, których jedynym celem istnienia jest spełnianie wyłącznie najprostszych z fizjologicznych potrzeb, jak sranie, jak ruchanie, nagiego jej ciała oglądanie i z łapami się pchanie. Zero wyższych uczuć, Zero świadczących o wzniosłości ducha przemyśleń i refleksji. Kiedy ostatni raz mogła z którymś szczerze i bez obaw porozmawiać, samą siebie pytała, ale odpowiedzi na to pytanie nie znała.“Może kawka?” - “A nie, dziękuję, już piłam” - mu odpowiedziałam, nie chcąc strzępić dalej se języka, starając się jego matrymonialne zapędy uciąć stanowczo i szybko. On jednak stękał, jęczał i nalegał, i zaczął mi słodzić, jak bardzo jestem piękna, a opisami pod zdjęciami zawsze skłaniałam go do głębszej refleksji i nad życiem zadumy. I chociaż nie chciałam, to znaczy na początku nie chciałam, ale później, kiedy tak obsypywał mnie czułymi słowami, coraz bardziej jego argumentom ulegałam. Przecież to znowu, będzie, kurwa, o charakterze globalnym katastrofa, jak globalne ocieplenie, jak lodowców się topnienie, jak na oceanie wyciek z podłych kapitalistów tankowca ropy, jak pożar lasu, jak niesegregowanie chemicznych odpadów. Zaciskam mocno paznokcie na swej drugiej ręce, chwytam ją mocno i drapieżnie, do krwi zdrapując z ręki mojej skórę, by odrobinę psychicznej ulgi przynieść w fizycznym reki bólu.
“Może za godzinkę, w Żółtym Baloniku?
 ” - “dobra”. Na nic się dały wyrobione w liceum asertywności kursy, warsztaty z odmawiania, własnego zdania artykułowania, to wszystko jest na nic w stosunku do ludzi zasypujących mnie słowami o dodatnim ładunku, jak na przykład “jesteś piękna i nie taka znów nieinteligentna”, “raz widziałem cię na mieście i mi momentalnie stanął”. W porządku dość losowym i przypadkowym wyciągnęła z szafy sztuk kilka odzieży, by je przymierzyć, nie za bardzo jej się to podobało i pomyślała, że czas by garderobę w końcu odświeżyć, banknotami pięćsetzłotowymi zapas bawełnianych i poliestrowych dóbr uzupełnić, bo nawet gdy światło lodówki tylko od szklanych krawędzi się odbija, nie mając na co świecić, Gdy trzeba jajecznicę sprzed tygodnia z zaschłej patelni zdrapać i na nowo ją odgrzać, w ten sposób przygotowując na dziś obiad, to bez blichtru żyć ona nie mogła, w ciuchach z sezonu jesiennego wiosną nigdy by nawet śmieci wynieść nie poszła, nawet do żabki po batona, nawet do biedronki po zestaw do podłogi czystości środków z promocji.
” - “dobra”. Na nic się dały wyrobione w liceum asertywności kursy, warsztaty z odmawiania, własnego zdania artykułowania, to wszystko jest na nic w stosunku do ludzi zasypujących mnie słowami o dodatnim ładunku, jak na przykład “jesteś piękna i nie taka znów nieinteligentna”, “raz widziałem cię na mieście i mi momentalnie stanął”. W porządku dość losowym i przypadkowym wyciągnęła z szafy sztuk kilka odzieży, by je przymierzyć, nie za bardzo jej się to podobało i pomyślała, że czas by garderobę w końcu odświeżyć, banknotami pięćsetzłotowymi zapas bawełnianych i poliestrowych dóbr uzupełnić, bo nawet gdy światło lodówki tylko od szklanych krawędzi się odbija, nie mając na co świecić, Gdy trzeba jajecznicę sprzed tygodnia z zaschłej patelni zdrapać i na nowo ją odgrzać, w ten sposób przygotowując na dziś obiad, to bez blichtru żyć ona nie mogła, w ciuchach z sezonu jesiennego wiosną nigdy by nawet śmieci wynieść nie poszła, nawet do żabki po batona, nawet do biedronki po zestaw do podłogi czystości środków z promocji.Zestawem akcesoriów, bransoletą złotą i na włosach wstążką kreacji dopełniła dzieła, jeszcze tylko Gucci Bloom Nettare di flore psiknięc na ciało i odzież kilka i juz prawie gotowa była do wyjścia. Niestety, patrząc w lustro, znów do samej siebie poczuła odrazę. Wzięła grzebień i zaczęła jeździć nim po skórze, aż na jej ręce nie pojawiły się zadrapania i pierwsze kropelki krwi. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić. Prowadzić rozmów, zapoznawać się z kolejnym mężczyzną, który, jak już wiedziała, z całą pewnością chciał ją zranić, potraktować podle i nieczule. Po co jednak miałaby zostawać w domu? Samotność też zdążyła ją już zmęczyć, przemielić, strawić i wydalić, zupełnie bezbronną, niegotową na ciągłe ścieranie się i walkę z otaczającą ją rzeczywistością. Runęła na łóżko i zaczęła szlochać.
Added in 1 minute 40 seconds:
Jestem na etapie szukania własnego stylu pisania, i zastanawiam się, czy rytmika taka, jaka tu przez większość opowiadania się pojawia, to jest coś spoko, czy może ociera się to już o grafomanię.


 jest u Lema w "Bajkach robotów". Czyli masz styl sprzed kilkudziesięciu lat. Nie pasuje tu zupełnie i w dodatku przesłania treść. Ja w ogóle lubię tę tematykę Twoją, trzymam kciuki za porządny, długi tekst o tym, o czym Ty chcesz pisać. Na razie jednak widzę dwie wady:
 jest u Lema w "Bajkach robotów". Czyli masz styl sprzed kilkudziesięciu lat. Nie pasuje tu zupełnie i w dodatku przesłania treść. Ja w ogóle lubię tę tematykę Twoją, trzymam kciuki za porządny, długi tekst o tym, o czym Ty chcesz pisać. Na razie jednak widzę dwie wady: