- Panie, kota mego żeś pan nie widział? Takie to czarne było, z plamko na uchu i polazło dzie. No co pan stoisz, mów pan, abo szukaj, abo idź se! Kociątko moje, dzież ono...
- Stop! Uruchom sekwencję początkową. Start.
Zagubienie na twarzy Właściciela Kota znikło. Przestał mamrotać, mimika na moment zastygła, potem się uśmiechnął. I uśmiechał szerzej i szerzej. Kąciki ust cofały się coraz dalej, niemal do rozerwania, w makabrycznym szyderstwie z radości. Mężczyzna mówił ani na chwilę nie zmieniając grymasu:
- Jóźwa jestem. Tu mnie kazali stanonć. Tu. Tu mnie kazali stanonć i sie uśmiechać. To ja stoje. I sie uśmiecham. A mnie serce boli, bo moja radość to kot był. Baba se poszła, mówi żem prostak i cham i takiego jej nie trza wiencyj. Dzieciski powyrastali i se poszli, starego im nie trza wiencyj. I tylko kotu trza było mnie. Jóźwy. A jak go ni ma, to wielkie pany Jóźwe za błazna najmujo, każo sie szczerzyć jak komu gupiemu i gadać „dzień dobry! Mnie miło! Pan złociutki kupi karme dla pana złociutkiego koteczka”...
Włożył dłonie w usta jakby chciał na siłę rozciągnąć je jeszcze szerzej. Brak interwencji groził rozszarpaniem skóry i mięśni, dlatego inżynier zawołał po raz kolejny:
- Stop! Właściciel Kota, zbliżyć się na diagnostykę.
Kiedy „Jóźwa” pochylił głowę, ciężki śrubokręt wbił się w jego czaszkę i podważył ciemię. Doktor Robotyki Antropoidalnej, Specjalista od Autonomicznych AI Zenon Lepra z troską sprawdzał obwód za obwodem i każdą linijkę kodu sterującego. Android wydawał się sprawny. Naukowiec zostawił pochylonego humanoida z otwartą czaszką, zamknął laboratorium i poszedł do łazienki. Długo przemywał twarz zimną wodą walcząc ze zmęczeniem. Gdzie popełnił błąd? Nie programował AI ukrytej w korpusie Właściciela Kota ani zgorzknienia, ani sarkazmu. Nie słyszał też nigdy, aby jakakolwiek Sztuczna Inteligencja sama z siebie w nie popadła. Skąd...
Już wiedział. Patrzył na źródło błędu. Miało worki pod oczami, zżółkłą od papierosów cerę i ociekało wodą po niedawnych ablucjach. Z bólem patrzył na człowieka w lustrze: pełnego goryczy i zadawnionych żalów nieudacznika, który mamrotał do siebie, narzekał na wszystko i zatruwał swoje otoczenie smutkiem.
- Światowy sukces, doktorze Lepra! - szepnął z sarkazmem. Kto mógł przewidzieć, że jego sarkazm nabierze własnego życia? - Jako pierwszy w historii wywołał pan depresję u robota...