[W]Nawzajem toksyczni (studium psychologiczne) [dramat]

1
Tekst zawiera wulgaryzmy.

Jest to utwór wprawkowy, zupełnie niezwiązany z dłuższą formą, którą piszę. Szczególnie interesują mnie (konkretne) wskazówki odnośnie poprawności/niepoprawności zapisu kwestii dialogowych, myśli bohaterów, oraz interpunkcji i składni.




Iza – wysoka, wysportowana blondynka o niebieskich oczach, gdziekolwiek się nie pojawiła, od zawsze wzbudzała pożądanie mężczyzn i... frustrację. Głowę nosiła wysoko. Była niedostępna - niezależnie czy facet miał ciało Apolla, czy też pieniędzy jak lodu. Koledzy z siłowni zaczęli jej unikać, gdyż nie śmiała się z ich niewybrednych żartów i nie pozwala im ze sobą flirtować. Mimo to, ukradkiem, wciąż wysyłali za nią tęskne spojrzenia. Koleżanki, natomiast, traktowały dziewczynę nieufnie, jako potencjalną kandydatkę do odbicia partnerów lub dziwoląga, gapiącego się na ich tyłki. Czasem któraś zasugerowała ( niby przypadkiem) że Iza ma zbyt umięśnione ramiona, albo też mało kobiecy chód. „Uwagi” te oczywiście podyktowane były zazdrością. Mimo to bolały ją docinki ze strony koleżanek. Ciągle starała się zasłużyć na akceptację i szacunek tych złośliwych, niedostępnych dla niej kobiet, podobnie jak niegdyś na uznanie swojej matki.

Pewnego razu, po kłótni z kolegami z siłowni (któryś klepnął ją w pośladek, czego nie wytrzymała i zdzieliła delikwenta w pysk) szef polecił jej wybrać się do księgowości, by załatwiła parę rzeczy. Oczywiście mógł wysłać skany do biura, ale chciał w ten sposób dać Izie szansę na ochłonięcie i rozluźnić atmosferę. Dziewczyna zastanawiała się nad zmianą pracy. „Szef” nie byłby zadowolony; może wywoływała czasem niesnaski, ale takiej wizytówki siłowni, to, jak dotąd, nie mieli. Połowa facetów przychodziła tu, żeby popatrzeć na jej „walory”, a kobiety pragnęły wytrenować podobną figurę. Początkowo nieco buntowała się przeciwko dość skąpym strojom, ale kierownik zawzięcie wyjaśniał, że w pracy trenerki personalnej, ciało jest wizytówką i reklamą jednocześnie. No więc chodziła w „niby-sportowych” spodenkach długości szortów oraz w „niby-sportowym podkoszulku” z głębokim dekoltem.

*

Zapukała, ale nikt się nie odezwał. Ostrożnie weszła do środka. Wydawało się, że pokój jest pusty. Po chwili usłyszała chrząknięcie, z kąta między regałami wyszedł mężczyzna. Był nieco niższy od niej i bardzo drobny. Nosił wyciągnięty, granatowy sweter oraz sztruksowe, czarne spodnie. Stała chwilę, przyglądając się nieznajomemu. Nagle doszła do wniosku, że nie pasuje do tego miejsca - wyglądała zbyt krzykliwie; będąc w tych „sportowych szortach”, co prawda narzuciła na siebie bluzę, by nie świecić dekoltem, ale i tak czuła się skrępowana. Na siłowni to jeszcze jakoś przechodziło, koleżanki też tak musiały paradować.
Mężczyzna ani przez chwilę nie gapił się na jej pupę, ani nogi, nie taksował bezczelnie wzrokiem, nie rozbierał w swojej wyobraźni. Nie znała go, ale nagle poczuła się przy nim wyjątkowo komfortowo.
- Pani z klubu „Fitness-Studio”, tak? - spytał beznamiętnie.
- Tak, kierownik dzwonił, prawda?
- Owszem. Nie mógł mi tego zeskanować i dosłać?
Milczała. Podając papiery, nieśmiało oderwała wzrok od podłogi i spojrzała na niego. Zajęty, nawet nie zwrócił na to uwagi.

W tym czasie „szef”, czyli Marek, zaprosił wszystkich trenerów na zaplecze, byli oni szczeniakami albo świeżo po studiach, albo jeszcze w trakcie. Kazał im usiąść, sam natomiast chodził w tamtą i z powrotem, niczym ktoś szykujący się do wygłoszenia przemowy. Dobierał w wyobraźni słowa.
- Izka jest żyłą złota, nie wkurzajcie jej. Mało tu przychodzi łatwych? - wysyczał wreszcie.
- Jest przewrażliwiona, ja tylko chciałem powiedzieć, że ma sexi pośladki – rzekł Kuba.
- Łapskiem jej chciałeś to powiedzieć?
- Jak dla mnie to mogłaby mieć większy tyłek – wtrącił się Adrian.
- Do jasnej cholery, jak mi się ta pizdusia zwolni to i was wypierdolę, czy to jasne?!
- Jasne.
- Widzieliście, jak gapi się na inne? Z czarownicami to na stos! - wtrącił Stefan.
- Albo na pal – dodał Adrian, wszyscy entuzjastycznie ryknęli gromkim śmiechem.
- Co ty chcesz od dziewczyny?! Wredna jest, bo jej żadna dać nie chce! - oznajmił Michał.
- Nie jesteście niezastąpieni. Ostatni raz żeby mi to było, a ptaszki do klatek – syknął „szef”.
- No niech pan nie mówi, żeby jej nie przeleciał...
- Za kasę, którą dzięki niej trzepię, to mogę dziesiątki przelatywać. Jeśli udało się wam skończyć studia, to i wacki potraficie poskromić – odparł, po czym wyszedł.

Siedzieli chwilę w milczeniu, nasłuchując, jak jego kroki cichną.
- To chyba pedał - stwierdził nagle Adrian.
- I Żyd - dodał Kuba.
- I wszystko jasne! - Parsknął Michał, a reszta mu zawtórowała.

*

Iza nagle kichnęła i to bardzo niefortunnie. Zawartość zatkanego nosa znalazła się na jej na bluzce. Natychmiast spiekła raka.
- Chce pani chusteczkę? - spytał mężczyzna tym samym beznamiętnym tonem.
- Tak, poproszę - odparła.
Schwyciła ją i jak najszybciej opuściła budynek.

Czuła wstyd. Gdyby przy jełopach z siłowni tak się stało, może zniesmaczeni wreszcie daliby jej spokój. Przy tamtych palantach mogłaby defilować w dresie, niemytych miesiącami włosach i pryszczach na czole. W sumie to każdemu z nich chętnie spuściłaby wpierdol - kiedyś trenowała boks, później judo i nawet udało się jej zdobyć kilka medali w młodzieżówce; to były czasy liceum. Wracając do tych kretynów, namolni mężczyźni wywoływali w niej jedynie agresję, a miała temperament, kiedyś pobiła kolegę z klasy, za to że zwyzywał ją od dziwek. Co za absurd! – Ją wyzywać od dziwek... Niektórzy faceci to dekle pozbawione logiki.
Reszta dnia upłynęła dość szybko i spokojnie, ale coś nie dawało jej spokoju. Tamten mężczyzna. Zastanawiała się, jaki jest. Czy ma żonę, a może i dzieci? Dzieliła ich spora różnica wieku. Tak na oko, mógł być kilkanaście lat starszy, ale spodobał się Izce. Nie wie konkretnie, co w nieznajomym tak bardzo przypadło jej do gustu, ale uznała że jest przystojny i... dostojny. Może to durny pomysł, ale podpyta szefa, czy nie mogłaby częściej dostarczać papierów do księgowości. Jezu, przecież to takie głupie! Więc może tym razem celowo się pokłóci z pustakami? Ech, to jeszcze głupsze...
Chyba zwariowała - gdy położyła się spać, nieznajomy we śnie trzymał ją w ramionach, a cały świat wirował dookoła.

*

Jak on nie cierpi tej roboty, ale na dziś odwalone. Teraz została tylko lepsza połowa dnia. Przyjdą do niego koledzy, będzie partyjka, szachy. Tamci poględzą o żonach i dzieciach, ale przy piwku.
Tylko on jeden jeszcze się nie ożenił i to już chyba nie nastąpi, wcale nie narzeka zresztą. Drące mordy bachory nie są w zasięgu jego aspiracji, ani też puste, tępe paniusie. W ogóle kobiety są brudne i głupie - jak jego matka. Wszystkie takie same. Gdy musi wysłuchiwać kolegów, jak utyskują na swoje żony, to wszystko się potwierdza. Ale ma u nich autorytet zatwardziałego kawalera i zawsze wolną chatę. Tylko w takich momentach czuje, że żyje. Lubi im imponować, bo jego stary zawsze go olewał, ma jakąś potrzebę, żeby inni faceci uważali go za ważnego. Ojciec życie zmarnował przy matce. Najpierw wycyckała go na kasę, potem zdradziła, a tamten jej wszystko wybaczył, latał za nią, jak pies, a własnego syna nie szanował. Gdy matka go za coś pochwaliła, na to stary zawsze odpowiadał: „Marysiu, zepsujesz chłopaka! Niech nie myśli sobie, że jest najważniejszy!”. Nie cierpiał starej, przez nią ojciec kiedyś wyjechał na zawał - znowu się puściła i już nie wytrzymał. Kamil uważał, że kobiety odbierają facetom energię, wysysają z nich soki, uwodzą swoimi czterem literami. On nie będzie za żadną latał z wywieszonym językiem, o nie! Nawet palcem nie kiwnie. Dawno temu, koleżanka z klasy powiedziała, że jest cynicznym dupkiem, a on na to, że przecież nie muszą chodzić ze sobą. Wybiegła z płaczem. Niegdyś kręciło się przy nim kilka kobiet, ale wszystkie spławił w podobny sposób. Nie kochał ich. Przelotny seks też go nie interesował. Gdy był w liceum, spróbował tego „specyfiku”, ale wybranka miała pretensje, że powinien być bardziej, jak to określiła, „zwierzęcy”, czyli wykazywać więcej pożądania - chciała czuć, że on jej pragnie, jak nikogo innego. Co za kretynka. Pewnie jeszcze mówiłaby do niego, per „ty mój wilkołaku”. Kobiety, to idiotki, żenując idiotki. Jedynymi przyjemnościami wartymi życia są piłka nożna, wygrane partyjki szachowe lub karciane i piwko oczywiście. Jego koledzy, dzięki swoim nadopiekuńczym żonkom, którym ( chyba z wdzięczności) ochoczo (i popisowo) obrabiają dupy – „Moja Jadzia to po tych ciążach tak obwisła, że nie pytaj. Mogę się w nią owinąć niczym w ręcznik!” - są spasieni jak świnie, a on nic, zawsze był chudzielcem.

*

Iza czuła się zawstydzona. To, co jej się śniło tej nocy, mogłoby posłużyć za scenariusz do jakiegoś pornosa. Jejku, nikt na nią tak nigdy nie działał, to chyba jakaś nieprzenikniona chemia...
Kobieta-drapieżnik się w niej obudziła, czy jak? Ma dwadzieścia-pięć lat, więc może to dobry czas?
Cholera, musi poznać tego faceta, no chyba, że ma żonę. Wtedy odpuści. Nigdy nie związałaby się z zajętym.
Oby nie miał, ale ona podświadomie czuje że nic, a w zasadzie nikt nie stoi na przeszkodzie. To chyba jakaś kobieca intuicja. Albo spostrzegawczość. Tym razem sama kogoś pożera wzrokiem – jakże to dla Izy dziwne i obce uczucie. Na pewno jest kawalerem - nie posiadał ani obrączki na palcu, ani żadnego zdjęcia z dzieckiem lub małżonką. Było tylko jakieś... Tak! Przypomina sobie, zerknęła na nie, gdy wpisywał coś do komputera. Chyba razem z kolegami siedział w barze, wymachiwali kuflami piwa przed ogromna plazmą, leciał mecz piłkarski. Nie ma nikogo! Jest raczej pewna! A jeśli to gej? - Nagle opanowało ją zwątpienie. Nie no... gej nie będzie robił sobie zdjęć z kumplami w barze.
„Będziesz mój” - pomyślała. „To zaczyna przypominać obsesję. Nie, to JEST obsesja!"

A niech wyjdzie na dziwaczkę - poszła do „szefa”, dopominać się o zaniesienie papierów do księgowości. Popatrzył na nią jak na wariatkę, ale nie skomentował. Stwierdził, że skoro chce, to jeszcze coś się znajdzie. Była uradowana niczym małe dziecko.
- Dziękuję, świetnie! - stwierdziła. Dostrzegła zdziwienie i trwogę w oczach przełożonego. Być może martwił się o jej zdrowe psychiczne...
Co pan taki poważny, piękny dzień dzisiaj mamy – dorzuciła na odchodne, zostawiając faceta z wyrazem konsternacji na twarzy. Teraz już nie zapomniała przebrać się w coś bardziej subtelnego i eleganckiego. Biegła, nawet płaskie pantofle wydawały się jej niewygodne - cóż, zawsze chodziła w adidasach. Ale czego się nie robi z... cholera, przecież nie może powiedzieć, że go kocha, bo go nie zna. To fascynacja, zupełnie dla niej niezrozumiała.

*

Kamil czuł, że niknie pod stertą papierów. To będzie długi i okropny dzień. Nieoczekiwanie koledzy wpadli do niego z nagłą wizytą, przynieśli czteropak piwa i postawili na biurku obok całego tego bałaganu. Będzie miał na później, na razie nie wypije, jeszcze by się gdzieś kropnął.
- Teraz wiem, czemu zostałeś kawalerem, wolisz użerać się z papierami niż babami – stwierdził Krzysiek.
- No, zgadłeś – odparł Kamil.
- Gdyby można było cofnąć czas, wybrałbym to samo. Przyjdziemy dzisiaj, bo wiesz, grają nasi, a my nie możemy hałasu robić, bo... bachory i tym podobne sprawy
- Jasne – odparł.
- Ale... Ty się wyrobisz do piątej?
- Nie, w życiu.
- Moglibyśmy klucze pożyczyć? - spytali nagle.
- Klucze? Dobra, macie – rzekł podając je.
- Dzięki, spoko jesteś kumpel.

W tym momencie do pokoju wpadła niczym huragan, młoda, długonoga, zjawiskowo piękna kobieta.
Koledzy natychmiast zamilkli i wytrzeszczyli oczy.
Iza poczuła się nieco onieśmielona, myślała, że jej „ukochany” będzie sam, a tu jeszcze jacyś faceci. Trudno. Dumnie wypięła pierś i podeszła do biurka.
- Kierownik zapomniał dostarczyć jeszcze kilku dokumentów – rzekła, energicznie wyciągnąwszy papiery.
Kamil rzucił na nie okiem.
- Nie, no... Tych nie trzeba jeszcze zestawiać. Niech nie będzie taki w gorącej wodzie kąpany. - Widząc jej nieusatysfakcjonowaną minę, dodał: No dobrze, proszę je tu zostawiać.
- Ja jeszcze mam sprawę... - z trudem próbowała kontynuować.
- Tak? - ponaglił ją.
- Czy... Panowie coś tu załatwiają? Wbiłam się bez kolejki? - spytała, by móc grać na czas.
- Nie, są tu... Nie, o co chodzi? - spytał już lekko poirytowany.
- Sprawa jest poufna więc czy mogliby panowie... – zwróciła się do jego kolegów.
Spojrzeli na nią zaskoczeni.
- Wyjdźcie na moment – powiedział.
- Yyyy, tak, to my już spadamy. - Jeden pokazał na migi, że „taka laska”, drugi za jej plecami zaczął naśladować zdrożne ruchy. Kamil skrzywił się. Jeśli jego koledzy kiedyś go wkurzali, to właśnie w takich momentach, za każdym razem, gdy jakaś cizia coś od niego chciała. Któregoś dnia zrobili mu kawał i napisali w jego imieniu liścik miłosny do kelnerki z ulubionego baru. Podeszła do stolika, chciała porozmawiać, a tamci już na migi pokazywali sprośne geściki. Głupki. Czy to możliwe, że tym razem znowu mu coś wycięli?
Wyszli, a ona wciąż milczała.
- Tak, proszę pani?
- Nie ma pan żony, ani dzieci?
- Słucham?!
- Bo ja, chciałabym się umówić – wypaliła.
Kamil patrzył na nią, niczym na kosmitkę.
No, to jest mój numer telefonu. – Położyła kartkę na stole. - Jestem Iza. I nie zaliczam się wcale do jakichś łatwych kobiet, to może źle wyglądać, ale interesuje mnie tylko relacja na poziomie – stwierdziła, po czym wyszła, zostawiając go w totalnym osłupieniu.

*

Ledwo przyszedł do domu, a tamci już go obrzucili pytaniami - co to za cizia? Ale by ją bzykał, no nie?
- To wasza sprawka?
- Co, niby?
- Znowu podesłaliście liścik miłosny?
- Wybacz, ale taką to bym zostawił sobie, zresztą... Chyba nie pasowałbyś do niej, nie zrobiłaby ci krzywdy, siadając na tobie, cherlawcu? – stwierdził Krzysiek, a w jego oczach widać było pokpiwanie. Kamil poczuł się, jakby ktoś dźgnął go rozżarzonym węgłem. Przecież nawet mieszkaniem się dzieli z tymi kutasami, a im zdarzały się właśnie takie odzywki! Kiedy go wreszcie będą szanować? A może... Jakby udowodnił im, że jest z kobietą o której tacy, jak spasiona świnia – Krzysiek, mogą tylko pomarzyć? Czemu ona dała mu numer? Nie jest przecież dziany, to widać na pierwszy rzut oka i , bynajmniej, nie przypomina muskularnego i opalonego dwudziestolatka o wyglądzie młodego Arnolda Schwarzeneggera... Zaraz, czy on wyrzucił kartkę od tej cizi? Jasne, że wyrzucił i to od razu. Nic nie szkodzi, sprzątaczka przyjdzie dopiero w poniedziałek wieczorem, a dziś mamy piątek, piątunio....


/Dwa miesiące później/


Nie chce przytulać. Czy on nie widzi, że sprawia jej tym straszny ból? Tak, jakby właśnie to lubił robić. Co poszło nie tak? Przecież bardzo się stara, przecież na początku sam zabiegał o to, by się do niego wprowadziła. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie te pustaki, które tu przychodzą. Wykorzystują go, jakby jego dom był jakimś hotelem. Gdy mu to wykrzyczała, przestał się odzywać i tak już od tygodnia, ciągle jej unika. Zresztą łóżkowe propozycje zawsze miała tylko ona. Ich seks nie był nigdy jakiś wyszukany, raczej szybki i pozbawiony gry wstępnej, ale tak czy owak, to Izka zawsze go inicjowała, więc zawsze miała ochotę. Może jest dziwna i niekobieca, ale musi przyznać, że to się jej nawet podoba. Koleżanki z siłownie narzekają, że już nie mogą wymyślić dobrej wymówki, bo boląca głowa stała się zbyt oklepana; z Kamilem nie ma tego problemu, on żyje, jakby seks nie był mu do niczego potrzebny. Czasem, w żartach, śmiejąc się i zalotnie przygryzając wargi, Iza okręca kosmyk włosów wokół palca i mówi mu, że kiedyś się na niego rzuci i go zgwałci.
- Jesteś totalnie żenująca – on odpowiada.
- To tylko żart – mówi, czując się tak, jakby ktoś uderzył ją w twarz.
O dziwo ma ambiwalentne uczucia odnośnie tych niemal codziennych wizyt jego kumpli, bo on wtedy jest dla niej zupełnie inny, bierze na kolana, smerda po twarzy, uśmiecha się, pocałuje, pochwali urodę Izy, albo gotowanie. Podkreśla też, że nie aprobuje głupich żartów, gdy te niedoroby próbują się do niej przystawiać. Niestety gdy goście już pójdą, „czar” pryska. Iza czasami ma wrażenie, że on jej wcale nie kocha, a jedynie z całego serca... nienawidzi.
Dlaczego? Przecież nic nie zrobiła. Tak się stara! Przyrządza mu kanapki do pracy, a potem jak przyjdzie, wieczorem, serwuje jakieś oryginalne dania. Ostatnio chciała go zachęcić do kuchni tajskiej, ale stwierdził tylko, że „jest Polakiem i nie będzie jadł byle czego, jak skośnooki jakiś”. W Izie narasta frustracja. Zaczyna się z nią dziać coś niedobrego. Niegdysiejsze nieprzyzwoite sny, w których radośnie i namiętnie uprawią seks, zmieniły się w fantazje, ale takie, że... Nie, to, paskudne rzeczy. Musi je natychmiast wyrzucić z głowy.

*

Odkąd ta cizia jest z nim, koledzy dosłownie usychają z zazdrości. Co fakt to, fakt - z Izką można się pokazać. Któregoś razu Krzysiek ze łzami w oczach, mocno podchmielony, wyznał, że za taką kobietę, to by się dał pokroić, że jakby ją miał, to by nie skakał na boki, ponieważ jest idealna. Nawet nie spojrzy na innego, cały czas gapi się tylko na Kamila jak w obraz, to... po prostu marzenie każdego chłopa jest.
No i przyszedł czas zemsty na Krzysiu – pomyślał sobie Kamil.
- Ktoś tu mówił, że to pukanie panienek jest priorytetem, a nie gnicie przy jednej... - syknął, wykorzystując jego wstawienie.
- No co ty? Pierdolenie, tam... Popukać to sobie można od czasu do czasu, ale jakaś musi za mordę trzymać, to nie wiesz? No tak, przecież twoja jest idealna... Jezu, człowieku! Co ty robisz, że ona tak przy tobie zawsze skacze? - rzekł z wyrzutem.
- To już moja tajemnica – odparł Kamil, delektując się zwycięstwem.
Nienawidzi tej pindzi. Gdyby nie ona, koledzy by go nie podziwiali, dalej jeździliby po nim, jak po łysym koniu. Kamil czuje się koszmarnie, jakby tylko jej zawdzięczał popularność wśród kumpli, ostatnio nawet podpytują go, jak zarywać takie laski, traktują niczym eksperta, podczas gdy wcześniej notorycznie z niego kpili. Chciałby ich znienawidzić, ale to tamtej nienawidzi. Wkurwia go jej beztroski śmiech, a także, gdy tańczy przy kuchni i coś podśpiewuje, pichcąc te swoje „cudowności”, nad którymi jednomyślnie pieją jego kumple. Sam dyskretnie odkłada wszystko z powrotem. Nie będzie go krowa zmieniać, mówić, co ma jeść, a co nie. Ma gdzieś zdrowe odżywianie i to, że ona chce dbać o niego. Nawiedzona kontrolerka. Wpieprza się tam, gdzie nie potrzeba. Nie znosi jej dotyku oraz intensywnych, jaśminowych perfum. Nienawidzi Izki z całych sił. Ona go dusi swoim wszędobylskim śmiechem i obecnością.

*

Tego dnia, otwierając drzwi, ubrana w kusą, przeźroczystą haleczkę z futerkiem na kołnierzyku, myślała, że sprawi Kamilowi radość; cały dzień chodziła po galerii i szukała odpowiedniej „kreacji”.
- Co ty masz na sobie? - jęknął, widząc ją w tym „wdzianku”.
Posmutniała, ale zaraz znowu zaczęła się uśmiechać. Z dumą postawiła przed nim obiad.
- Mówiłem ci, do cholery, nie cierpię kaszy!
- Ale ona jest zdrowa. Spróbuj roladek wieprzowych z pieczarkami.
- Głucha jesteś?!
- Dobrze, ugotuję ziemniaki.
- Nie musisz, zjem na mieście – odparł.
- Poczekaj, proszę! - krzyknęła, wybiegając za nim przed blok.
- Normalna jesteś?! - skarcił ją, szybko zdjął z siebie kurtkę i natychmiast osłonił.
Poza totalnie przeźroczystą haleczką niczego na sobie nie miała. To dziwne, ale nie doskwierał jej chłód. Natomiast, gdy Kamil dawał Izie swoją kurtkę, zrobiło się jej strasznie zimno. Czuła, jakby zamarzała, a przecież na dworze było około dwunastu stopni. Zęby jej szczękały, łzy zdawały się krzepnąć, tusz z rzęs spływał po policzkach; za sprawą rozmazanego makijażu wyglądała teraz niczym upiór.
- Jezus Maria, ale ty jesteś poroniona! - rzekł z wyrzutem, chwytając ją za rękę i prowadząc z powrotem do mieszkania. Po chwili zabrał jej kurtkę i odwrócił się na pięcie.
- Poczekaj, nie wychodź, pocałuj mnie, przytul! - zawyła żałośnie.
- A co to ja jestem? Twoja niańka do towarzystwa?! - wysyczał i tyle go było. Pośpiesznym krokiem natychmiast wyszedł z mieszkania.
Stanęła przy oknie i bezmyślnie gapiła się, jak odchodzi, aż do momentu gdy znikł za murami blokowiska.


Nienawidzi tej wariatki. Narobiła mu strasznego wstydu. Widział doskonale, że Nowak z dziesiątego piętra gapił się na nią jak w obrazek. Nie będzie mu ten stary dziad lustrował wzrokiem jego cizi. Ale gorsza, to w sumie, Kowalska, wszystko wypapla, całe osiedle będzie miało ubaw, że spotyka się z taką... kapustą. To określenia doskonale opisuje jej mózg. Kurwa, żeby tylko do kolegów nie dotarło, że krowa wcale nie jest idealna. Jest głupia, jak but i wkurwiająca, niczym reklama konta bankowego. Musi pozostać idealna, wtedy i on... pozostanie taki.
Z tego wszystkiego może zjadłby nawet kaszę, ale miał jej robić przyjemność? Nieodczekanie, to jak zgadzać się na to, że ma go kontrolować. Nigdy! Spędzi cały wieczór poza domem, może się ta kretynka uspokoi, bo jej niańką to on być nie zamierza.

Była już późna noc, gdy po cichu wślizgnął się do mieszkania. Byle tylko tępej lalki nie obudzić, bo jeszcze znowu zacznie go prosić o przytulanie i całowanie.
Nagle, niespodziewanie ktoś włączył światło. Ona, oczywiście, że ona! Przez głupią kretynkę we własnym domu czuje się jak złodziej.
Wciąż miała na sobie tę przeźroczystą halkę i rozmazany makijaż.
- Idź spać – bąknął, mijając ją. - I umyj się, bo wyglądasz, jak skrzyżowanie małej dziewczynki z zombie. – Celowo chciał małpie uprzytomnić, że pociągająca nigdy dla niego nie będzie – choć to nie była do końca prawda. Nie odbierze mu wolności cwaniara!
Pościelił sobie w pokoju gościnnym. Ledwo się położył, światło znowu go oślepiło.
- Co ty wyprawiasz?!
Nie odpowiadając, zaczęła się śmiać. Zupełnie, jakby usłyszała świetny kawał. Mrużąc oczy, spojrzał na nią. Wyglądała niczym obłąkana.
- Nie staje mi na twój widok. Może, jakbyś się tak postarała i mi obciągnęła... - nagle stwierdził z rozbawianiem.
Podeszła i znienacka uderzyła go. Chciał jej oddać, ale złapała go za rękę i wygięła w nadgarstku.
- Nigdy więcej w ten sposób do mnie nie mów – syknęła.
- Przestań! Oszalałaś?!
Zignorowała te słowa, przyciągając go do siebie, pocałowała, wzdrygnął się i zaczął wyszarpywać, lecz i tym razem schwyciła jego rękę i wygięła w stawie. Zawył z bólu.
- Złamiesz mi ją!
- Dobrze, że nie co innego, śmieciu - zachichotała. - Lepiej bądź grzeczny.
- Zostaw mnie, idiotko! – wrzasnął.
- A jeśli nie zostawię, to co?
- Mężczyznę chcesz zmusić do seksu? To nie wyjdzie - rzekł z wyrazem ironii i politowania na twarzy, choć wcale nie było mu do śmiechu.
- Ściągaj łachy, bo ci kark przetrącę, kochanie – warknęła. Czuł, że ona może nie żartować, wyglądała na rozwścieczoną.
Dalej wszystko potoczyło się jak w malignie. Pamiętał tylko strzykawkę, która błysnęła mu przed oczami oraz swoje naprzemienne błaganie i złorzeczenie.

Obudził się obolały. W ustach czuł resztki zakrzepłej krwi. Izka leżała obok, obejmując go. Spała nago, smacznie i słodko niczym mała dziewczynka. Chciał jak najszybciej zerwać się z łóżka i uciec pod prysznic - zmyć z siebie ohydny zapach duszących, jaśminowych perfum tej krowy. Cały czas drzemiąc, nagle przekręciła się na drugi bok. Niespodziewane ogarnął go paraliżujący strach. Nigdy wcześniej nie doznał podobnego uczucia.

/Dwa tygodnie później/

Znowu zachwalał ją przy kolegach, mówiąc, że jest IDEALANA, gdy wypowiadał to słowo jedynie warga lekko mu zadrgała, ale na szczęście, żaden z kumpli tego nie dostrzegł. Przychodzili, już nie tylko żeby napić się piwa i oglądać mecze lub też biadolić o swoich żonach, ale szczególnie po to, by jego za Izę podziwiać. Nazywali Kamila farciarzem; a pomyśleć, że koledzy z klasy kiedyś dokuczali mu i przezywali od nieudaczników... Obecnie był królem życia.
- A teraz niespodzianka, Izuniu, pochwal się swoimi wypiekami – poprosił z uroczym uśmiechem.
- Dla ciebie wszystko – odparła.
Wielki tort prezentował się niesamowicie – miał aż sześć „pięter”. Zdobiły go wymyślne dekoracje, których nie powstydziłby się nawet cukiernik-artysta. Na górze znajdowało się czterdzieści świeczek oraz pozłacany napis „dla mojego faceta”. Koledzy wlepili w nią swoje gały, by po chwili, z respektem spojrzeć na Kamila.

Nawzajem toksyczni (studium psychologiczne) [dramat]

2
Postacie absolutnie nie trzymają się kupy
Iza:
Wysoka, wysportowana, zjawiskowa, długonoga
Ale: jednak zachowanie sugeruje nieśmiałość, a pamiętaj że nie szata zdobi człowieka. Można miec figurę jak z rozkładówki Playboya i nie chcieć/nie umieć tego podkreślić, mozna być niskim pączusiem ale umieć wyeksponować walory i miec tzw kurwiki w oczach i ogień w tyłku.
Zna judo, karate, kung-fu, sambo
(...i jeszcze kilka nazw sportów walki, wymamrotała w kierunku spieprzających dresików)
Ale zamiast realizować się w tym kierunku, siedzi na siłowni, pracuje wyglądem, eksponuje ciało jak pustak
Ale jest jej z tym źle
Ale nic z tym nie robi, wisz, trenowanie sportów walki IMO sugeruje jakąśkolwiek asertywność
(zwłaszcza w kontekście komentarza o wpierdolu)
Zauroczenie Kamilem to nie jest tzw zderzenie bolidów, ale rezultat mokrego snu - to tak nie działa.
Ostre, drapieżne, pewne siebie BĘDZIESZ MÓJ
...po którym następują zaloty na poziomie późnej podstawówki (dam ci odpisać zadanie, errr, przyniosę papiery)
Offscreen zawiązanie i konsumpcja związku
Potem znowu:
Iza odtrącona
Iza gwałcicielka
Iza ozdóbka

I wszystko na przestrzeni 2 miesięcy. Twoja Iza mimo wszystko nie jest weteranką kilku toksycznych związków, co dałoby jej się stłamsić w kolejnym. Jest takie coś jak docieranie, po kolejnym odtrąceniu laska IMO stwierdziłaby ze to jednak nie to (zwłaszcza ze 1 akapit, primo, daje jeszcze hinty o jej zainteresowaniu płcią tożsamą, secundo, sugeruje ze ino jej skinąć a ustawi się kolejka).

Kamil - po kolei
Mizogin
Stary kawaler (teraz to zauwazyłem, 15 lat róznicy?)
Ale jednak daje się poderwać
Po to, by odkryć uroki bycia przemocowcem (bierno agresywnym)
I z kolei stać się ofiarą przemocy czynnej

Reasumując, podszedłeś do półki z napisem CECHY LUDZKIE, nie patrząc wsypałeś wszystko do szaflika, wymieszałeś i do piekarnika. Wyszedł niejadalny zakalec.

Aha i wywal cudzysłowy. Wszystkie są zbędne.
Ostatecznie zupełnie niedaleko odnalazłem fotel oraz sens rozłożenia się w nim wygodnie Autor nieznany. Może się ujawni.
Same fakty to kupa cegieł, autor jest po to, żeby coś z nich zbudować. Dom, katedrę czy burdel, nieważne. Byle budować, a nie odnotowywać istnienie kupy. Cegieł. - by Iwar
Dupczysław Czepialski herbu orka na ugorze

Nawzajem toksyczni (studium psychologiczne) [dramat]

3
Czy piękna kobieta musi od razu być super śmiała? Może jej ta uroda przeszkadzać wręcz, może chcieć ją ukryć.
Jednak jeśli jest zjawiskowo urodziwa, to zawsze zwróci uwagę. Nie bez powodu na wybiegu najgorsze obrzydliwe szmaty, będące wymysłem tych bardziej awangardowo zdziwaczałych projektantów noszą właśnie piękne, wysokie modelki, a nie ich puszyste koleżanki.

To zazdrośni faceci ze złośliwości "robią" z niej lesbę, ponieważ ich odtrąca.
misieq79 pisze: Ale zamiast realizować się w tym kierunku, siedzi na siłowni, pracuje wyglądem, eksponuje ciało jak pustak
Masz w tekście nadmienione, że była mistrzynią juniorów. Gdy się ciężko trenuje, nie ma czasu na normalne życie, w tym na miłości, czy też przyjaźnie - po prostu brak siły, bo po nauce i treningach wracasz do domu późno i zmęczony. Może jej się to znudziło? Bo spijanie śmietanki trwa minutę, a wyrzeczenia miesiącami i latami.

Bohaterka, tak jak i jej wybranek nie jest zrówoważona, a cechą takowego człowieka jest właśnie przechodzenie od skrajności do skrajności, brak zdrowego balansu.
misieq79 pisze: Ale zamiast realizować się w tym kierunku, siedzi na siłowni, pracuje wyglądem, eksponuje ciało jak pustak
Praca takiego "pustaka" jest ciężką pracą - musiała ciężko zapracować na silne wyrzeźbione ciało, kobietom przychodzi to znacznie trudniej niż mężczyznom, a i użeranie się klientkami i klientami, którzy natychmiast chcieliby mieć efekty jest nie zawsze miłe.

A wreszcie obojgu spaczonym, bo takimi zdecydowanie są, tak naprawdę taki układ, chociaż ich niszczy, to pasuje, Pielęgnują wzajemnie swoje odchyły i paranoje, mogąc obwiniać się nawzajem i nic z tym nie robić. Są "szczęśliwi" we własnym piekle. Każde drugim zaspokaja jakąś chorą potrzebę, której na zaspokojenie jego kosztem zdrowy psychicznie człowiek by nie pozwolił.


Dobrze wiedzieć o tych cudzysłowach; dziękuję za komentarz. Cóż, pozostaje nam się pięknie różnić w swoich zdaniach.

Nawzajem toksyczni (studium psychologiczne) [dramat]

4
Przemek pisze: - Izka jest żyłą złota, nie wkurzajcie jej. Mało tu przychodzi łatwych? - wysyczał wreszcie.
- Jest przewrażliwiona, ja tylko chciałem powiedzieć, że ma sexi pośladki – rzekł Kuba.
- Łapskiem jej chciałeś to powiedzieć?
- Jak dla mnie to mogłaby mieć większy tyłek – wtrącił się Adrian.
- Do jasnej cholery, jak mi się ta pizdusia zwolni to i was wypierdolę, czy to jasne?!
- Jasne.
- Widzieliście, jak gapi się na inne? Z czarownicami to na stos! - wtrącił Stefan.
- Albo na pal – dodał Adrian, wszyscy entuzjastycznie ryknęli gromkim śmiechem.
- Co ty chcesz od dziewczyny?! Wredna jest, bo jej żadna dać nie chce! - oznajmił Michał.
- Nie jesteście niezastąpieni. Ostatni raz żeby mi to było, a ptaszki do klatek – syknął „szef”.
- No niech pan nie mówi, żeby jej nie przeleciał...
- Za kasę, którą dzięki niej trzepię, to mogę dziesiątki przelatywać. Jeśli udało się wam skończyć studia, to i wacki potraficie poskromić – odparł, po czym wyszedł.
to jest do przeróbki - brzmi jak wyliczanka (zabawa: dzieci siedzą w kółku i każdy mówi jedno zdanko)
Przemek pisze: Iza nagle kichnęła i to bardzo niefortunnie. Zawartość zatkanego nosa znalazła się na jej na bluzce. Natychmiast spiekła raka.
- Chce pani chusteczkę? - spytał mężczyzna tym samym beznamiętnym tonem.
- Tak, poproszę - odparła.
Schwyciła ją i jak najszybciej opuściła budynek.
Tym samym jak co? Jak czyj ton?
Schwyciła?
Rzucił jej kulkę z chusteczki?
Zawartość zatkanego nosa - hm...
Przemek pisze: Kamil czuł, że niknie pod stertą papierów. To będzie długi i okropny dzień. Nieoczekiwanie koledzy wpadli do niego z nagłą wizytą, przynieśli czteropak piwa i postawili na biurku obok całego tego bałaganu. Będzie miał na później, na razie nie wypije, jeszcze by się gdzieś kropnął.
- Teraz wiem, czemu zostałeś kawalerem, wolisz użerać się z papierami niż babami – stwierdził Krzysiek.
Rozjazd czasów - przeszły, teraźniejszy, przeszły, teraźniejszy...
Przemek pisze: Wielki tort prezentował się niesamowicie – miał aż sześć „pięter”. Zdobiły go wymyślne dekoracje, których nie powstydziłby się nawet cukiernik-artysta. Na górze znajdowało się czterdzieści świeczek oraz pozłacany napis „dla mojego faceta”. Koledzy wlepili w nią swoje gały, by po chwili, z respektem spojrzeć na Kamila.
W nią, czyli w kogo?

Wywal cudzysłowy. 95% jest zbędna.

Co do wrażeń ogólnych, nie wiem :(
Za dużo wszystkiego. I chyba za bardzo po szczytach. Mnóstwo tematów, zagadnień, problemów, a wszystko jakoś tak powierzchownie, ale uprzedzam - moja specjalność to powieści ;) więc mogę po prostu się nie znać/nie czuć tego.

Nawzajem toksyczni (studium psychologiczne) [dramat]

5
Pierwsza rzecz, która rzuca mi się w oczy:

W tytule słowo: "Dramat". Nie, przyjacielu, dramat to jedna z form literackich. Formy są trzy: epika, liryka i dramat. Więc jesteś pewny, że przedstawiony utwór to dramat?
Przemek pisze: Iza – wysoka, wysportowana blondynka o niebieskich oczach
Zaczynasz tekst literacki czy definicję w encyklopedii?
Przemek pisze: gdziekolwiek się nie pojawiła
W języku potocznym, codziennym taka forma jest dopuszczalna, ale na wyższym poziomie już nie. Jeśli gdziekolwiek się nie pojawiła, to jak miała tam cokolwiek wzbudzić?
Przemek pisze: Koleżanki, natomiast, traktowały dziewczynę nieufnie, jako potencjalną kandydatkę do odbicia partnerów lub dziwoląga, gapiącego się na ich tyłki
Fragment nieprecyzyjny. Kto komu ma odbijać partnerów i kto komu ma się gapić na tyłki?
Przemek pisze: „Uwagi” te oczywiście podyktowane były zazdrością.
Kompletnie zbędne zdanie.
Przemek pisze: Ciągle starała się zasłużyć na akceptację i szacunek tych złośliwych, niedostępnych dla niej kobiet, podobnie jak niegdyś na uznanie swojej matki.
Okey, tu ma być emocjonalnie, ale jest raczej informacyjnie. Powinno to wyglądać subtelniej.
Przemek pisze: któryś klepnął ją w pośladek, czego nie wytrzymała i zdzieliła delikwenta w pysk
Nie bardzo jestem skłonny w to uwierzyć. Chodziłem jakiś czas na siłownię i pojawia się tam kilka rodzajów mężczyzn, ale zasadniczo żaden z nich nie jest taki, który klepnąłby obcą dziewczynę w monitorowanym obiekcie w dobie wszechobecnych oskarżeń o molestowanie w tyłek. Na siłowni każdy jest przeważnie zajęty treningiem.
Kłócił się o to nie będę, tak czy siak sytuacja mało wiarygodna.
Przemek pisze: ale takiej wizytówki siłowni, to, jak dotąd, nie mieli. Połowa facetów przychodziła tu, żeby popatrzeć na jej „walory”
Na pewno nie połowa. W dobie darmowej pornografii nikt nie będzie bulił stówki miesięcznie za możliwość gapienia się na tyłek. Część, owszem, ale nie połowa.
Przemek pisze: Początkowo nieco buntowała się przeciwko dość skąpym strojom, ale kierownik zawzięcie wyjaśniał, że w pracy trenerki personalnej, ciało jest wizytówką i reklamą jednocześnie. No więc chodziła w „niby-sportowych” spodenkach długości szortów oraz w „niby-sportowym podkoszulku” z głębokim dekoltem.
- Musisz ubierać się seksowniej. Masz fajne ciało, powinnaś je pokazywać, to nagoni klientów do siłowni.
- Pan chyba żartuje.
- Nie. To są prawidła ekonomii.
- A to jest pozew o mobbing i molestowanie seksualne.


Po pierwsze - w każdej firmie masz coś takiego jak standardy i mniej więcej dress-code. Negliż jest dopuszczalny w kilku branżach ale niekoniecznie na siłowni. Chyba że znasz taką siłownię, która zachęca trenerki do skąpego stroju. Chętnie się zapiszę.
Po drugie - trenerki personalne w siłowniach ubrane w sportowe bluzki (z dekoltem czy bez) i w sportowe legginsy są dostatecznie seksowne, by było się na co gapić.
Po trzecie - jeśli weryfikowana przeze mnie część tekstu jest początkiem czegoś dłuższego, to jako stosunkowo mało doświadczony quasi-redaktor odwaliłbym tekst na wstępie. Wejście, zawiązanie akcji jest nieszczególnie wiarygodnie, ustawia tekst pod konkretną tezę, że Iza jest lalką, obiektem seksualnym, czego totalnie nie kupuję.
Przemek pisze: Zapukała, ale nikt się nie odezwał. Ostrożnie weszła do środka
To powinien być początek. Zdanie zachęca do przeczytania kolejnego i nie nudzi.
Przemek pisze: Nagle doszła do wniosku, że nie pasuje do tego miejsca - wyglądała zbyt krzykliwie; będąc w tych „sportowych szortach”, co prawda narzuciła na siebie bluzę, by nie świecić dekoltem, ale i tak czuła się skrępowana. Na siłowni to jeszcze jakoś przechodziło, koleżanki też tak musiały paradować.
Trzymasz się tego. No nie uwierzę, że trenerki z siłowni poza siłownią też paradują w szortach. A jeśli nawet paradują, to na pewno nie są skrępowane. Iza będąc pewna siebie i swojego ciała, weszłaby w szortach nawet na obrady Sejmu.
Przemek pisze: - Owszem. Nie mógł mi tego zeskanować i dosłać?
No właśnie.
Nie bardzo chcę uwierzyć, że współczesny pracodawca woli wysyłać pracownika, sadząc po jego ubiorze - w godzinach pracy, by przeniósł jakieś dokumenty gdziekolwiek. Szkoda czasu i pieniędzy.
Przemek pisze: W tym czasie „szef”, czyli Marek, zaprosił wszystkich trenerów na zaplecze, byli oni szczeniakami albo świeżo po studiach, albo jeszcze w trakcie.
Więc wysłał ją z papierami, żeby pozbyć się jej z klubu na chwilę. Questionable...
Przemek pisze: - Jest przewrażliwiona, ja tylko chciałem powiedzieć, że ma sexi pośladki – rzekł Kuba.
- Łapskiem jej chciałeś to powiedzieć?
Aha, więc klepiący był współpracownikiem. Jakoś z tekstu to nie wynika.
Zatem do pozwu wobec szefa o mobbing dojdzie oskarżenie o molestowanie dla kolegi z pracy.
Przemek pisze: - No niech pan nie mówi, żeby jej nie przeleciał...
- Bardzo proszę, to jest wypowiedzenie umowy o pracę z art. 52 Kodeksu Pracy.


Na tym zakończę weryfikację, bo jest za dużo nieścisłości jak na początek tekstu. Mógłbym przeczytać do końca, ale czy to o to chodzi? Jeśli wyślesz tekst do wydawnictwa, to czy redaktor będzie brnął przez nonsensy aż do końca?
Nie, rzuci kartki (lub .pdf) do kosza po kilku słowach/zdaniach/stronach. A chyba o to nam wszystkim chodzi, prawda?
Zdania składasz dość sprawnie, język jakiś masz. Popracuj nad wiarygodnością i wartością tekstu, to może wyjdzie z tego coś dobrego.
„Racja jest jak dupa - każdy ma swoją” - Józef Piłsudski
„Jest ktoś dwa razy głupszy od Ciebie, kto zarabia dwa razy więcej hajsu niż Ty, bo jest zbyt głupi, żeby w siebie wątpić”.

https://internetoweportfolio.pl
https://kasia-gotuje.pl
https://wybierz-ubezpieczenie.pl
https://dbest-content.com

Nawzajem toksyczni (studium psychologiczne) [dramat]

6
Podoba mi się temat, który poruszyłeś. Przemoc seksualna kobiet wobec mężczyzn to ciekawe (i trudne) zagadnienie. Nie przypominam sobie, żebym spotkała się z nim w jakimś tekście literackim. Masz za to u mnie duży plus.

Zgadzam się z Bartoshem, Twój tekst jest bardzo mało wiarygodny. Weźmy na przykład sposób, w jaki Iza jest traktowana przez swoje otoczenie. Nawet jeśli niektórzy ludzie postrzegają kobiety wyłącznie jako obiekty seksualne, to nie jest to raczej nagminna postawa (przynajmniej tak wynika z moich doświadczeń). U Ciebie każdy (oprócz głównego bohatera), kto widzi Izę, ma jednoznaczne skojarzenia.
Wracając do tych kretynów, namolni mężczyźni wywoływali w niej jedynie agresję, a miała temperament, kiedyś pobiła kolegę z klasy, za to że zwyzywał ją od dziwek.
Przyczepię się do początku tego zdania. "Wracając do tych kretynów" - mogłaby tak powiedzieć jakaś postać snująca opowieść. Rozumiem, że narrator pisze z perspektywy bohaterki, ale podobny zwrot i tak nie jest uzasadniony, przynajmniej moim zdaniem. Twój narrator raczej nie jest gawędziarzem.
Nie no... gej nie będzie robił sobie zdjęć z kumplami w barze.
Dlaczego nie?
Kamil czuł, że niknie pod stertą papierów. To będzie długi i okropny dzień. Nieoczekiwanie koledzy wpadli do niego z nagłą wizytą, przynieśli czteropak piwa i postawili na biurku obok całego tego bałaganu. Będzie miał na później, na razie nie wypije, jeszcze by się gdzieś kropnął.
Trudno mi wyobrazić sobie księgowego, któremu koledzy przynoszą piwo do pracy. Skoro bohater uważa, że to będzie długi dzień, prawdopodobnie jest rano. Dlaczego znajomi nie są w pracy? Ilu ludzi zaczyna dzień od wizyty u kolegi z czteropakiem?
- Nie, no... Tych nie trzeba jeszcze zestawiać. Niech nie będzie taki w gorącej wodzie kąpany. - Widząc jej nieusatysfakcjonowaną minę, dodał: No dobrze, proszę je tu zostawiać.
Brakuje pauzy po dwukropku.
- Sprawa jest poufna więc czy mogliby panowie...
Brakuje przecinka.
Zresztą łóżkowe propozycje zawsze miała tylko ona
Zdanie sugeruje, że tylko bohaterka otrzymywała łóżkowe propozycje. Zręczniej byłoby napisać "składała tylko ona", "wychodziły tylko od niej", etc.
- Mówiłem ci, do cholery, nie cierpię kaszy!
- Ale ona jest zdrowa. Spróbuj roladek wieprzowych z pieczarkami.
- Głucha jesteś?!
- Dobrze, ugotuję ziemniaki.
- Nie musisz, zjem na mieście – odparł.
Ten fragment jest bardzo zabawny, ale chyba nie o taki efekt Ci chodziło. Dialog jak z parodii "Mody na sukces".
- Poczekaj, proszę! - krzyknęła, wybiegając za nim przed blok.
Skoro rozmawiali w domu, w jaki sposób bohater nagle znalazł się przed blokiem?
- Normalna jesteś?! - skarcił ją, szybko zdjął z siebie kurtkę i natychmiast osłonił.
Skarcił Izę, zdjął kurtkę z siebie i osłonił kogo? Zdanie jest źle zbudowane.

Ostatnia sprawa: język bardzo mi się nie podoba. To akurat tylko moje subiektywne odczucie.
Koledzy wlepili w nią swoje gały, by po chwili, z respektem spojrzeć na Kamila.
Dlaczego "gały", a nie oczy? Rozumiem, że pisząc z perspektywy bohatera używasz potocznych słów, a nawet wulgaryzmów, chcąc stylizować narrację, ale w tych miejscach, gdzie narrator jest obiektywny, można sięgnąć po bardziej eleganckie wyrażenia. W każdym razie ja bym tak zrobiła.

Nie będę pisać o błędach, które wymienili już moi poprzednicy.
Twoje opowiadanie klimatem trochę przypomina mi książkę Kuczoka, którą ostatnio czytałam. Nawet narrację masz miejscami podobną.
https://www.facebook.com/marta.ryczko.pisarka
https://www.instagram.com/marta_ryczko_autorka/

Nawzajem toksyczni (studium psychologiczne) [dramat]

7
Kiedy odkopano ten tekst, pomyślałam, że to nowa wrzutka i byłam w szoku. Przemek, muszę Ci powiedzieć, że pokonałeś ogromną drogę. Ten tekst zamieściłeś niecały rok temu, a Twoje ostatnie wrzutki są o niebo lepsze. Mam nadzieję, że mimo całkiem świeżej krytyki ze strony Bartosh16, martar potraktujesz dzięki temu reanimację tej skamieliny jako coś pozytywnego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron