Na wstępie pragnę zaznaczyć, że zdaję sobie sprawę z możliwej nudy i nie(do)rozwiniętej fabuły. Dzieje się tak dlatego, iż są to pierwsze dwa rozdziały, których zadaniem jest wprowadzenie czytelnika w głębszą akcję. Myślę, że w późniejszych częściach (o ile jakieś w ogóle dodam) będzie dużo ciekawiej.
***
Rozdział I
Obudziła go seria grzmotów. Nie otwierał oczu, chciał jak najdłużej rozkoszować się przyjemną namiastką snu, która teraz mu pozostała. Spróbował przypomnieć sobie ostatni sen, pamiętał że znajdował się na łodzi i musiał odpowiadać na pytania pomarszczonego karła. Odgonił jednak tę wizję i zaczął mobilizować swój organizm do otwarcia lewego oka. Czynność ta nie szła po jego myśli, ponieważ powieka wolała pozostać w stanie spoczynku. Kolejny gwałtowny huk, wydobywający się za murów spowodował, że chłopak gwałtownie otworzył oczy.
Leżał zakopany pod niezliczoną liczbą pierzyn. Jego łoże wydawało się być oderwane od reszty wystroju. Było przyjazną, jasną i ciepłą przystanią wśród zimnych ścian zbudowanych z szarego kamienia. Niedaleko wąskiego okna stała drewniana, bogato zdobiona szafa, która czasy swej świetności miała dawno za sobą. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że nie jest sam w pokoju. W rogu na krześle, które zapewne stanowiło komplet z szafą, siedziała młoda dziewczyna. Jasne włosy spływały na jej ramiona, a wzrok był utkwiony w burzę szalejącą na zewnątrz. Najwyraźniej nie zauważyła jeszcze, że się obudził.
Przez jego umysł przeszło pytanie, kim może być owa kobieta, przecież nigdy jej nie widział. Właśnie wtedy do głowy wpadła kolejna myśl, która bardzo nim wstrząsnęła. Nie tylko dziewczyna była mu nieznana. Nie poznawał też pomieszczenia w którym się znajdował, a bogate łoże również było mu obce. Przebiegł po wszystkich ostatnich wspomnieniach, aby przypomnieć sobie jak mógł się tu znaleźć. Pod tym względem ponownie czekało go rozczarowanie. Nie pamiętał wczorajszego dnia, w ogóle nic nie pamiętał. Nie znał nawet swojego imienia.
- Już się obudziłeś? - głos należał do owej dziewczyny siedzącej w rogu. Był przyjazny i ciepły, ale mimo to chłopak gwałtownie podskoczył.
Chciał zadać masę pytań, lecz powstrzymała go potworna suchość w gardle. Z ust wyrwało się jedynie ciche mlaskanie. Dziewczyna, która do tej pory uporczywie przewiercała go wzrokiem, uśmiechnęła się i podała mu srebrny puchar stojący na nocnej szafce. Naczynie również nie było jednolite, wokół podstawy okręcał się wąż i piął aż do samej góry, ciekawie zerkając do wnętrza. Młodzieniec dopiero gdy poczuł na języku pierwsze krople chłodnej wody, zdał sobie sprawę z ogromu pragnienia, które go dopadło. Poczuł również głód skręcający jego organy. Jak długo nic nie jadł? Jakby w odpowiedzi na jego nieme pytanie z ust dziewczyny wydobyły się kolejne słowa:
- Byłeś nieprzytomny prawie tydzień, musisz być bardzo głodny - w odpowiedzi otrzymała jedynie skinienie głową - niedługo otrzymasz coś do jedzenia.
Określenie “coś” kompletnie nie pasowało do tego co kilka minut później miał przed sobą. Otrzymał bowiem cztery tace gęsto zapełnione jedzeniem, które spokojnie mógł nazwać wykwintnym, pomimo że nie kojarzył żadnej z podanych mu potraw. Głód, który doskwierał do tej pory, zwyciężył nad chęcią zorientowania się w sytuacji, w której się znajdował. Brak wspomnień pomógł wręcz w zajęciu się wyłącznie napełnieniem żołądka i nie zaprzątania sobie głowy zbędnymi myślami. Dziewczyna, która wciąż mu towarzyszyła bez przerwy wpatrywała się w niego zaciekawionym spojrzeniem. Dopiero gdy kawałek mięsa pochodzącego z jakiegoś podłużnego stworzenia spadł mu na pościel, uśmiechnęła się pobłażliwie i powiedziała:
- Gdy spałeś, próbowaliśmy cię jakoś karmić, jednak patrząc na twój zapał, robiliśmy to nieudolnie - chłopak jedynie wzruszył ramionami, wciąż napełniając usta nowymi kęsami pożywienia - Bardzo nieudolnie - dodała, a na jej twarzy ponownie zagościł delikatny uśmiech.
Dalsze minuty spędzili milcząc, jedynymi dźwiękami, które dało się słyszeć, były odgłosy przeżuwania, uporczywe stukanie deszczu oraz grzmoty przetaczające się po niebie od czasu do czasu. Ciszę ponownie przerwała gospodyni:
- Nazywam się Susan, gdybyś czegokolwiek potrzebował pytaj o mnie. Moje służące dopilnują jednak aby podczas twojego pobytu w moim domu nie brakowało ci niczego.
Kobieta wiedziała, że mało ważne pytania - takie jak imię gościa, czy okoliczności, które spowodowały, iż znalazł się mile od Zachodniego Brzegu, podczas Pożegnania - nie miały większego sensu, dlatego też ich nie zadawała. Na formalności czas przyjdzie później. Wciąż dokładnie się mu przyglądała i próbowała ocenić kim mógł być. Wyglądał na istotę zbyt normalną, przeciętną do bólu. Nie miał ostrych rysów twarzy, posiadał raczej ciemne włosy, a jego oczy miały niebiesko-szare zabarwienie. Nie była w stanie domyśleć się jaki odcień miała jego krew, choć w tej chwili na pewno nie zostało mu jej za wiele. Blada skóra, przybierała niemal biały kolor. Przez głowę przemknęła jej myśl, że musi być już o wiele lepiej, niż w momencie gdy go znalazła, ponieważ wtedy można było wręcz pomyśleć, że emanuje jasnym światłem.
Chłopak kończył właśnie jeść, ostatni talerz powoli odstawił na tacę, po czym opadł na poduszkę.
- Dziękuję - powiedział. Było to jego ostatnie słowo tego dnia, ponieważ chwilę po tym zasnął. Susan wstała z krzesła i powolnym krokiem udała się w kierunku drzwi. Pociągając za klamkę, posłała ostatnie spojrzenie w kierunku gościa. Podłogą zamku znów wstrząsnął piorun.
Rozdział II
Przed oczami miał karła, zadawał mu masę pytań, a on nie czuł się na siłach by odpowiedzieć na którekolwiek z nich. Podłoga cały czas się chwiała, powodując chęć zwrócenia zawartości żołądka. W momencie gdy zaczął zastanawiać się co robi w tym miejscu, obraz przed jego oczami zaczął się zamazywać, a on obudził się w kamiennej komnacie. Nie zauważył dużej różnicy za oknem - deszcz wciąż mocno padał. Wydawało się, że jest ranek, chociaż równie dobrze ukryte za chmurami słońce mogło znajdować się w zupełnie innej pozycji. Tym razem w pomieszczeniu był całkiem sam. Spróbował wstać, nie przyszło mu to z łatwością. Bose stopy dotknęły zimnego kamienia. Ktoś na nocnej szafce zostawił mu ubranie, w które zapewne miał się przebrać. Po dłuższej chwili - założenie wszystkiego okazało się nieco trudniejsze niż przypuszczał, z powodu osłabienia - miał na sobie długą czarną szatę z szerokimi rękawami i kapturem. Podszedł do wyblakłego lustra wiszącego na ścianie. Ujrzał w nim młodego chłopaka, otrzymany strój wydawał się do niego bardzo dobrze pasować. W żaden sposób nie mógł określić swojej twarzy. Nie był w stanie dostrzec w niej niczego niezwykłego. Żadnych znaków szczególnych. Blada skóra i podkrążone oczy powodowały, że wyglądał tak jakby zaraz miał odejść z tego świata lub co najmniej zemdleć.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić postanowił zwiedzić miejsce w którym się znajdował. Niewątpliwie został mieszkańcem zamku, jego komnata była umiejscowiona w jednej z wysokich wierz. Poruszając się zmuszony był do podpierania się ręką o ścianę. Długo błądził po krętych korytarzach, które niczym się od siebie nie różniły. Były one oświetlane lampami wypełnionymi dziwnymi kamieniami, dającymi niebieską lub zieloną poświatę. Pomimo, że ktoś bardzo zadbał o to, aby cały zamek został oświetlony, pomiędzy plamami światła znajdowały się długie na kilka stóp pasy nieprzeniknionego cienia. Po kilku dobrych minutach udało mu się wejść na mury. Odległe zakręty były zwieńczone basztami. Chłodny deszcz w ciągu paru chwil całkowicie przemoczył nowe ubranie. Powoli podszedł do blanek i mocno się wychylił. Wszechobecny kamień wreszcie ustąpił, dając miejsce widokowi zapierającemu dech w piersiach. Potężna budowla wyrastała z głębi wielkiego jeziora. Dla osoby chcącej dostać się na brzeg bez użycia łodzi pozostawało tylko jedno wyjście - długi most, łączący twierdze ze stałym gruntem. W oddali była jakaś wioska i małe miasto, dalej ciągnął się gęsty las pozbawiony liści, za którym prawdopodobnie były liczne wzgórza. Nie mógł ich dostrzec z powodu lejącej się z nieba wody. Przeszedł na drugą stronę muru. Jego oczom ukazał się dziedziniec i fragment ogrodu, częściowo schowany za budynkami. Nie był wstanie powstrzymać uczucia, że wszystko wydawało się martwe. Błotnisty grunt był pozbawiony trawy, a krzewy - dawniej zapewne przystrzyżone w wymyślne wzory - odstraszały nagimi gałęziami oraz kolcami.
- Widzę, że czujesz się już lepiej - usłyszał za sobą ciepły głos, który pomimo swojego wydźwięku spowodował, iż chłopak gwałtownie podskoczył, a na plecach poczuł przyjemy dreszcz - Przemilczę jednak to, że nie powinieneś nigdzie wychodzić w takim stanie, a uwierz po odratowaniu ciebie nie chciałabym żebyś zmarł mi z powodu zapalenia płuc. - Susan zamilkła i stanęła obok niego, wiatr targał jej rozpuszczone włosy. Po chwili znowu się odezwała:
- Masz może jakieś imię?
- Nie wiem… Nie pamiętam… - odpowiedział niepewnie chłopak.
- Żadnych wspomnień? - długowłosa zadała kolejne pytanie.
- Nie, nawet nie wiedziałem jak wyglądam, dopóki dziś nie spojrzałem w lustro.
- Co czujesz? - spytała Susan.
- Strach - zawahał się - tak strach chyba najlepiej definiuje to uczucie. Nie wiem kim jestem. Wszystko jest dla mnie nowe, a mimo to wiele rzeczy potrafię nazwać bez zastanowienia. Moja wyobraźnia nie potrafi wyjść poza to, co widziałem do tej pory, a wiem, że nie jest to nawet mała cząstka całego świata. Przeraża mnie to, bo nie wiem o czym wiem. Nie znając swojej tożsamości, nie mam żadnego oparcia i potwierdzenia dla myśli - zamilkł, jego głos się załamał, ponieważ właśnie teraz wszystko ponownie do niego dotarło uderzając z podwójną siłą. Stali przez pewien czas w milczeniu, pozwalając kroplom aby spływały po ich twarzach.
- Pomogę ci - szepnęła dziewczyna, po czym dodała już pewniejszym głosem - zrobię wszystko co w mojej mocy abyś odzyskał wspomnienia. Najpierw musisz mieć jakieś imię. Człowiek bez imienia to nie człowiek. Pomyślmy…
- Imię powinno coś znaczyć, prawda? - przerwał jej.
- Zaiste - odpowiedziała - Znam pewien język, mało popularny lecz ludzie, którzy go używają są uznawani za niesamowicie inteligentnych. Z doświadczenia wiem, że to jedynie pozory, które oni sami budują w okół siebie, przy pomocy skomplikowanych rytuałów o ukrytym znaczeniu, towarzyszących im przy nawet najbardziej absurdalnych czynnościach. Mimo to uważam, że mowa ich jest niezwykle piękna, wypowiadanym słowom należy nadać odpowiednią intonację, gdyż inaczej stracą swoje znaczenie. Gdy słucha się całych zdań na myśl przychodzi bardziej skojarzenie, iż jest to pieśń posłana nam z niebios, a nie cywilizowana mowa. Słowo letenero w tłumaczeniu oznacza deszcz. Myślę, że właśnie takie imię będzie do ciebie najlepiej pasowało. Co o tym sądzisz?
- Podoba mi się - stwierdził - jednak - wolałbym raczej, aby mówiono na mnie Lete.
- Jak uważasz - mówiąc to rozchyliła palce środkowy i serdeczny, prawej ręki tworząc między nimi przerwę. Następnie położyła tę dłoń na piersi w miejscu serca. - Miło mi cię poznać Lete, od dziś posiadasz imię.
- Mi również - odpowiedział chłopak, odwzajemniając gest, dodając przy tym lekki ukłon.
Ponownie pogrążyli się w ciszy, lecz nie była ona krępująca. Lete odczuwał już mniejszą obawę przed tym co miała przynieść przyszłość. Miał imię, był kimś żywym i uosobionym. W tym wszystkim miał przynajmniej jedną rzecz, której był stuprocentowo pewny. Pomiędzy blankami przysiadł niewielki czarny ptaszek, miał mocno zakrzywiony dziób. Otrzepał swoje piórka z wody. Stał tak przez chwilę, a następnie mocno zapikował w dół. W tym momencie w głowie chłopaka zrodziło się pytanie:
- Dlaczego świat jest taki smutny?
- Bardzo trafne pytanie, choć muszę przyznać że dziwnie udziela się na nie odpowiedzi, ponieważ każdy człowiek na ziemi wie czym jest Pożegnanie i Odrodzenie - uśmiechnęła się. - Gdy jeden z naszych sześciu księżyców o nazwie Efor wejdzie na niebo, niemal cała przyroda obumiera. Stale padający deszcz wymywa grunty, uniemożliwiając roślinom rozwój, można by wręcz powiedzieć, że są podtapiane i nie potrafią przyswoić takiej ilości napitku. To samo tyczy się większości zwierząt, duża część po prostu umiera, nie mogąc odnaleźć pożywienia oraz schronienia. Pozostawiają po sobie dobrze ukryte jaja, z których w przyszłości wylęgną się nowe pokolenia ich gatunku. Inne istoty zamykają się w przetrwalnikach, przesypiając całe Pożegnanie. Istnieją również nieliczne, które nauczyły się jak przetrwać trudny okres, lub całkowicie robią na przekór logice. Dajmy na przykład taką słoneczną kawkę, tę która kilka chwil temu rzuciła się w dół. Na świat przychodzą wraz z pierwszymi kroplami deszczu, żywią się szczątkami - które da się znaleźć niemal na każdym kroku - a umierają w momencie, gdy promienie słońca musnął ich pióra. My ludzie i wszyscy nam podobni od wieków zamykamy się w tym czasie w naszych domach - nie zawsze chroniących przed potężnymi burzami, ciskającymi olbrzymie głazy przez cały kraj oraz wyrywających z ziemi całe posiadłości - i oczekujemy Odrodzenia. Gdy wielki Efor ustąpi dla swego mniejszego brata, na świecie znów zapada błogi spokój. Możliwość patrzenia na to jak ziemia odradza się z popiołów, jest chyba największym skarbem jaki Pani i jej świta podarowały ludzkości - jej wypowiedź niesamowicie zaintrygowała Lete’a. Miał zamiar zadać kolejne pytanie, tym razem na temat tej niezwykłej Pani, lecz uniemożliwiła mu to nawracająca burza. Byli zmuszeni w pośpiechu skryć się w szarych ścianach zamku.
Pamięć - fantasy, fragment czegoś większego
2To błędne założenie. Jak znudzisz czytelnika już na początku, to niby dlaczego ma ci uwierzyć, że dalej będzie ciekawiej? Co sam sądzisz o rzeczach, które zapowiadają się na nudne i wtórne?Infiltrator pisze: Na wstępie pragnę zaznaczyć, że zdaję sobie sprawę z możliwej nudy i nie(do)rozwiniętej fabuły. Dzieje się tak dlatego, iż są to pierwsze dwa rozdziały, których zadaniem jest wprowadzenie czytelnika w głębszą akcję. Myślę, że w późniejszych częściach (o ile jakieś w ogóle dodam) będzie dużo ciekawiej.
Ogólnie jak dla mnie tekst technicznie jest ok, ale warstwa logiczna mnie trochę uwiera. Bo tak, ten bohater się nagle budzi z powodu grzmotów -> czyli mamy burzę, jak wiadomo, jest burza, to niebo ciemnieje, a w ogóle, to jest noc, czy dzień (choć przy burzy zakładam, że i tak jest ciemno)? Inna sprawa, skoro ta dziewczyna obserwuje burzę, to czemu siedzi na krześle gdzieś w rogu pokoju do tego przy szafie, a nie przy oknie?Infiltrator pisze: Leżał zakopany pod niezliczoną liczbą pierzyn. Jego łoże wydawało się być oderwane od reszty wystroju. Było przyjazną, jasną i ciepłą przystanią wśród zimnych ścian zbudowanych z szarego kamienia. Niedaleko wąskiego okna stała drewniana, bogato zdobiona szafa, która czasy swej świetności miała dawno za sobą. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że nie jest sam w pokoju. W rogu na krześle, które zapewne stanowiło komplet z szafą, siedziała młoda dziewczyna. Jasne włosy spływały na jej ramiona, a wzrok był utkwiony w burzę szalejącą na zewnątrz. Najwyraźniej nie zauważyła jeszcze, że się obudził.
To kobieta, czy młoda dziewczyna?
Głos z dużej, patrz zasady pisania dialogów. I co on znów tak podskakuje? Że od grzmotu, to zrozumiałe, ale żeby na skutek dziewczęcego głosu?
A czy ona przypadkiem dopiero co zauważyła, że się obudził? A wcześniej chyba na burzę patrzyła? Trzecie oko ma czy co...
Nie rozumiem, o co chodzi z tą jednolitością. Ot, puchar ze zdobieniem w postaci wypasionej płaskorzeźby. Ale żeby niejednolity?
Pipetą go poiła ta laska? Czy z wymiona

Serce mu z tego głodu skręcało? Lewe płuco, czy jakiś ważniejszy organ

Kursywą kawałek, który według mnie powinien być odrębnym zdaniem, z dużej litery i zakończony kropką, ale wiem, że to tam pierdołka

Widzę, że chcą go zabić na wypasie

Kursywą zdanie do przerzucenia do nowego akapitu, bo zmieniłeś podmiot z dziewczyny, która mówi, na wzruszającego ramionami chłopaka.
To raczej najważniejsze pytanie, kim jest, skąd i czy nocą ma zamiar wszystkich wymordować, czy jednak wystarczy, że zrobią mu budyń

Jak była taka ciekawa, mogła sprawdzić, jak był nieprzytomny...
Dodałem "z nim" którego nie ma w zdaniu i przez to dziwnie brzmi.
Heh, nażarł się i na powrót poszedł spać... jakoś mało rozgarnięta ta gospodyni, niby ciekawa, a nawet jednego pytania mu nie zadała. Ok, rozumie, że przy jedzeniu się nie rozmawia, taka zasada, ale są od niej odstępstwa

Karzeł pytał chłopaka, czy chłopak karła?
Znaleźli go gdzieś, jak mniemam, w strasznym stanie, ale położyli w komnacie na szczycie wysokiej wierzy? Niżej, w bardziej dostępnym/użytecznym i ułatwiającym opiekę miejsca nie było?
A to gdzie te służące, które miały go doglądać?
Bohater ma na sobie jakieś łachy, mocno pada deszcz, a ten i tak za mury się wychyla? Przecież podczas deszczu to i niebezpieczne, bo ślisko, a i widoczność za dobra nie jest. A on coś tam widzi jakby był piękny dzień.
Hmm. Chwilę musiałem się tutaj zatrzymać, ale w końcu zrozumiałem, że chodziło ci o las świerkowy.
No, chyba że sosnowy...
Nie brzmi to zbyt szczęśliwie.
To go zaskoczyła, wystraszyła czy co, że aż mu przyjemny dreszcz po plecach przebiegł w całej tej ulewie.
Oby tylko to "Lete" nie oznaczało czegoś głupiego

Nie rozumiem tylko, po co oni ciągle na tym wietrze i deszczu stoją i mokną...
Dziwne to trochę, określać deszcz mianem napitku, ale jak uważasz.
Ogólnie nie czytało mi się za dobrze, bo miejscami miałem wrażenie, że nie do końca wiesz, jak ubrać własne myśli w słowa. Niektóre momenty przegadane i jakoś dziwnie na siłę uwypuklane. Końcowa rozmowa z zarysowaniem koncepcji świata jest ok, w sumie to ona sama by wystarczyła jako wprowadzenie.
Mam nadzieję, że trochę pomogłem.
Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie
Pamięć - fantasy, fragment czegoś większego
3Bardzo dziękuję za krytykę, rzeczywiście błędy logiczne są. Mam jednak wrażenie, że niektóre były szukane trochę na siłę.
.
I jeszcze mam coś do powiedzenie tutaj:

Ogólnie jeszcze raz dziękuję, za wytknięcie nieścisłości.
Te "mało ważne pytania", to miała być forma ironii

I jeszcze mam coś do powiedzenie tutaj:
Wcześniej była mowa o bogatych zdobieniach między innymi na szafie, dlatego napisałem, że i w tym wypadku nie było pustki. Ale doskonale rozumiem zdziwienie, bo sam czytając tamten fragment przez chwilę nie mogłem skojarzyć, co mną kierowało, aby wtedy tak napisać.
Karzeł pytał chłopaka :wink: .
Chodziło mi o las liściasty, pozbawiony liści

Ogólnie jeszcze raz dziękuję, za wytknięcie nieścisłości.

Pamięć - fantasy, fragment czegoś większego
4Spoko, jak już szukam błędów, to rzeczywiście, czasem jakieś na siłę, ale to tak już leci. Liczę po prostu na dystans autora do krytyki.

A no i jeszcze na koniec, się mi przypomniała jedna rzecz

Wcześniej jej nie stosowałeś z punktu widzenia narratora, dlatego jest mylące.
A nie lepszy byłby las liściasty pozbawiony drzew

A no i jeszcze na koniec, się mi przypomniała jedna rzecz

No wierz... wiesz

Uśmiechając się do deszczu mniej się moknie