(Prolog)

1
Prolog do powieści - nic wyszukanego,bez wirtuozerii słownej i niesamowitych zwrotów akcji. Pisząc ten tekst miałam koopę zabawy i świetnie byłoby gdyby dla kogoś czytanie go także okazało się rozrywką. Proszę o ocenę stylu oraz maleńką podpowiedź: czy dwupłciowe istoty humanoidalne (ale nie ludzie!) dzielą się na kobiety i mężczyzn?

PROLOG

WWW Jasnowłosa kobieta odłożyła pędzel i krytycznie spojrzała na swoje dzieło: było ukończone.
WWW - Jest piękny, matko – powiedział chłopiec, przestępując z nogi na nogę. W jego głosie słychać było zniecierpliwienie.
WWW - Tak, wiem – odparła z westchnieniem. Obraz, który namalowała, był wierną kopią pejzażu, jaki roztaczał się tuż przed nimi: turkusowej wody, jasnego piasku, białoszarych skał porośniętych bujną roślinnością.
WWW - Proszę, namaluj ją... - głos chłopca był cichy i błagalny.
WWW - Gdyby Najwyższy obdarzył mnie talentem malowania także tego, co widzą nie tylko oczy...
WWW Delikatny wiatr wiejący od morza poruszył włosami chłopca, jasnymi jak włosy kobiety.
WWW - To był wspaniały portret, matko.
WWW - Ale nieprawdziwy – powiedziała kobieta z rozdrażnieniem. Ósmy, odkąd tu przybyli, i tak jak poprzednie, zniszczony jej własnymi rękami. - Idź do ojca, Lien. Już nadeszła twoja pora ćwiczeń.

***

WWW Wiatr wzmógł się; światło Malais, i tak słabe, niknęło teraz z chwili na chwilę.
WWW Kościsty, przygarbiony mężczyzna, odziany w skóry wodnych zwierząt, zatrzymał się, węsząc. Zapach, za którym podążał od niemal czterech dób, stał się intensywny. Mrita rzucił się na ziemię, a jego nozdrza zadrgały konwulsyjnie: był oszalały z głodu i podniecenia. Wiedział, że gdzieś tu, w jego królestwie kamienia i wiatru, ukrywa się młode, najpewniej tej samej płci, co on, lecz zupełnie innego gatunku. Wiedział też, że już mu się nie wymknie: broczyło krwią i było osłabione przynajmniej tak samo, jak on. A jeśli nawet byłoby syte i zdrowe, i tak nie miałoby gdzie się schować jak tylko w którejś z kamiennych wnęk, których rozkład on, Mrita, znał tak dobrze, jak człowiek własną kieszeń.
WWW Niebo stało się czarne, po świetle Malais nie został nawet ślad.
WWW A jednak mały chłopiec widział coś, i to dodawało mu otuchy. Trzymał w drobnej rączce pierścień, o wiele na niego za duży, i podniósł go naprzeciwko swojej twarzy. W złotym przedmiocie były jeszcze resztki światła, które kilka godzin temu odbijał. Chłopiec wiedział, że widzi je, bo jest kimś wyjątkowym; tak mówiła mu matka, której już prawie nie pamiętał. Odeszła przed rokiem, gdy skończył trzy lata życia. A teraz odszedł i ojciec, lecz chłopiec już się tym nie przejął, jakby przestał być zdolny do odczuwania czegokolwiek. Niedawno okazało się, że coś jednak czuje: tym uczuciem był strach. Dał on znać o sobie już trzeciego dnia po tym, jak umieszczono chłopca w Domu Nauk. Chłopiec był tam najmłodszy, i o całe dwa lata podwójne za młody. Szybko dano mu do zrozumienia, że nie powinien znaleźć się w tym elitarnym miejscu. Nie ze względu na
wiek, ale pochodzenie. Był mieszańcem, co wiedział i rozumiał chyba od momentu, gdy pojawiła się samoświadomość; jednak dopiero teraz mógł tak naprawdę odczuć, co to oznacza. Był mimo to zbyt dumny, by zaakceptować fakt, że jest kimś gorszym i za nic nie chciał się podporządkować starszym chłopcom. Gdy na trzeci dzień pobito go tak, że przez kilka godzin nie słyszał i nie widział, zrozumiał, że może zginąć. Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Udało mu się przedostać na zewnętrzny dziedziniec, a stamtąd za bramę pierwszą i drugą. Upojony wolnością gnał przed siebie tak długo, aż opadł z sił. Wtedy pojawił się głód i dotkliwe zimno, lecz wciąż jeszcze ból i strach przesłaniały mu wszystko inne. Szedł dalej, bez celu i sensu, byle jak najdalej od straszliwego Domu, w którym nikt go nie chciał. Nie myślał o tym, że oddala się nie tylko od Szarego Miasta, ale i całego systemu miast Hiranyapury. Nie wiedział, że Dom Nauk graniczy z zachodnim, zewnętrznym dystryktem, poza którym jest już tylko kamienna pustynia.
WWW Nagle wydało mu się, że słyszy jakiś dźwięk. Było to metaliczne brzęczenie, które już kiedyś słyszał, ale z niczym go nie kojarzył. Schował pierścień w kieszonkę ciasnych, za krótkich spodni. Niejasno pamiętał, że przyszyła ją tam matka. Przesunął się bliżej wylotu kamiennej szczeliny i zaczął nasłuchiwać.
WWW Mrita również coś usłyszał. Przerwał poszukiwania i zadarł głowę. Coś zbliżało się w jego stronę, a dźwięk, jaki wydawało, z pewnością nie dobiegał z ziemi. Mrita instynktownie zaczął uciekać. Brzęczenie nie ustawało, przybierając na sile. Mężczyzna zakrył uszy rękami, bo dźwięk zdawał się wnikać przez nie ostrymi, cienkimi jak włos ostrzami prosto do jego mózgu. Mrita zatrzymał się, krzycząc. Wiedział już, że to bogowie, i że jego życie za chwilę się skończy, bo gniew tych, których imienia nie wolno wymieniać, jest wielki i nieposkromiony. Nic nie było w stanie go przebłagać; ani rytualne
śpiewy, ani ofiary całopalne z nowonarodzonych młodych. Gniew bogów był niezrozumiały, lecz bez wątpienia słuszny i Mrita uniósł ręce w górę, poddając się boskiemu wichrowi. Ostatnie, co zobaczyły jego oczy, był rozbłysk czerwonego światła.
WWW Straszny krzyk Mrity jeszcze długo dźwięczał w uszach chłopca, który nie miał odwagi nawet zerknąć na powierzchnię. Chłopiec więc czekał, dygocząc z zimna. Ta noc był chłodniejsza od poprzednich: nie wiedział, że właśnie zaczął się Rok
Chłodu, kiedy światło nigdy nieoglądanej Malais w ogóle przestaje być widoczne, a wraz z nim odchodzi skąpe ciepło, którego dotąd użyczała.
WWW Nagle, niedaleko od niego, tuż za głazem, który go osłaniał, rozległo się wołanie. Po chwili słowa zmieniły się w ohydne przekleństwo, wypowiedziane kobiecym głosem, dźwięcznym i przyjemnym. Nie znał go; głos nie należał do nikogo z Domu Nauk. Nikt nigdy nie mówił przy chłopcu w ten sposób, który wydał mu się śmieszny i, o dziwo, godny zaufania. Postanowił zaryzykować i ostrożnie wychynął ze swojej kryjówki. W czerwonawym świetle ktoś stał. Chłopiec zamrugał, próbując przyjrzeć się stojącej przed nim strzelistej postaci.
WWW - Rei Arateia? - spytała ostro postać. Nie odpowiedział. - Jesteś synem Rahima? - ponowiła, przyklękając na jedno kolano. Teraz jej głos brzmiał łagodnie i niemal tak słodko, jak głos matki. Chłopiec skinął głową, przyglądając się w skupieniu pięknej twarzy okolonej ciemnymi włosami. Kobieta przed nim była młoda i dobrze urodzona; po sygnecie z onyksem na jednej z dłoni poznał, że należy do tego samego klanu, co on.
WWW - Jestem Kundisi – powiedziała i uśmiechnęła się. Jej uśmiech był ciepły jak dotyk kochanej osoby i chłopiec znów pomyślał o matce, lecz teraz wspomnienie o niej zaczęło przenikać się z teraźniejszością. Czuł się bezpieczny, a pogodny
głos Kundisi niósł nadzieję na ciepło i troskliwą opiekę. Gdy po pewnym czasie chłopiec ujrzał obce, pierwsze wieże wschodniego dystryktu, mógł być pewien, że jego nadzieja spełni się z nawiązką.
Ostatnio zmieniony pt 15 sty 2016, 18:04 przez Maria N.A., łącznie zmieniany 2 razy.

Re: (Prolog)

2
i o całe dwa lata podwójne za młody.
Chyba nie rozumiem tego zdania :)
pobito go tak, że przez kilka godzin nie słyszał i nie widział
Mało przekonywujące. Jeśli pobije się kogoś aż ten straci słuch i wzrok to raczej nigdy już w pełni zdrowia nie będzie zwłaszcza jak się ma cztery lata... Rozumiem że to humanoidalne istoty, ale w tekscie nie jest to podane i jako czytelnik z góry zakładam że jednak ludzie.
Mężczyzna zakrył uszy rękami, bo dźwięk zdawał się wnikać przez nie ostrymi, cienkimi jak włos ostrzami prosto do jego mózgu.
To zdanie jakoś dziwnie brzmi. Może ktoś to poprawi, użyje innej metafory, ja nie umiem ;-p

W ogóle nie jestem dobry w poprawianiu czyiś tekstów. Mogę tylko wyrazić opinię. Oto ona:

Za szybko się to wszystko dzieje. Jeżeli ma to być prolog powieści, to mnie nie wciągnął. Chętnie przeczytałbym o zamkniętym w sobie chłopcu umieszczonym w Domu Nauk coś więcej, jakiś szerszy opis tego miejsca, kto i dlaczego tak się nad nim pastwił. Za szybko to trochę biegnie.

U Ciebie jest tak, że w umiejętnie napisanym opowiadaniu trochę kuleje historia, która mogłaby poszczególnymi wątkami przyciągać uwagę, grać na emocjach. Tutaj tego nie ma.

I kim był ten facet, jak mu tam, Mrita, który tropił chłopaka?? Nic o nim nie wiadomo.

Sierota, która - nawet w zupełnie fantastycznym świecie - ucieka z ośrodka dla sierot i tropi go jakiś wariat, o to brzmi całkiem ciekawie. Niestety, tego nie pokazałaś.

Natomiast wyeksponowałaś coś, co mnie kompletnie nie rusza: boginie, pierścionki, wybrane rasy. I co z tego? Co mnie to obchodzi? gdzie tu emocja? A może po prostu nie mój klimat? No, trochę nie mój.

Z drugiej strony, płynnie się czytało i błędów niemal żadnych nie wychwyciłem, choć ze mnie żaden weryfikator. Widać że sporo czytasz i masz wyrobione pióro. IMO.

Dzięki za tekst, przeczytałem i zdecydowanie na plus.

3
Obraz, który namalowała, był wierną kopią pejzażu, jaki roztaczał się tuż przed nimi: turkusowej wody, jasnego piasku, białoszarych skał porośniętych bujną roślinnością.
Nie używa się określenia „kopia” w stosunku do malowanego pejzażu, jak również czegokolwiek innego. Kopiować można inny obraz (w praktyce uznanego mistrza). W tym wypadku napisałbym: Obraz, który namalowała, wiernie przedstawiał pejzaż, jaki roztaczał się przed nimi:...
lub:
Obraz, który namalowała, był wiernym odbiciem pejzażu, jaki roztaczał się przed nimi:...
- Proszę, namaluj ją... - głos chłopca był cichy i błagalny.
- Gdyby Najwyższy obdarzył mnie talentem malowania także tego, co widzą nie tylko oczy...
„namaluj – malowania”: powtórzenie

W pierwszym fragmencie (do gwiazdek), „chłopiec” powtarza się trzykrotnie.
A tutaj:
A jednak mały chłopiec widział coś, i to dodawało mu otuchy. Trzymał w drobnej rączce pierścień, o wiele na niego za duży, i podniósł go naprzeciwko swojej twarzy. W złotym przedmiocie były jeszcze resztki światła, które kilka godzin temu odbijał. Chłopiec wiedział, że widzi je, bo jest kimś wyjątkowym; tak mówiła mu matka, której już prawie nie pamiętał. Odeszła przed rokiem, gdy skończył trzy lata życia. A teraz odszedł i ojciec, lecz chłopiec już się tym nie przejął, jakby przestał być zdolny do odczuwania czegokolwiek. Niedawno okazało się, że coś jednak czuje: tym uczuciem był strach. Dał on znać o sobie już trzeciego dnia po tym, jak umieszczono chłopca w Domu Nauk. Chłopiec był tam najmłodszy,
- pięciokrotnie. O cztery za dużo.
Dalej również się powtarza.

I jest tutaj jakaś niejasność. Czy Mrita i chłopiec to ta sama osoba? Jeśli nie, to skąd się nagle wziął „mały chłopiec”. Brak logicznego przejścia.
Zapach, za którym podążał od niemal czterech dób, stał się intensywny.
Napisałbym: Zapach, za którym podążał od niemal czterech dni i nocy, stał się intensywny.
Wiedział, że gdzieś tu, w jego królestwie kamienia i wiatru, ukrywa się młode, najpewniej tej samej płci, co on, lecz zupełnie innego gatunku. Wiedział też, że już mu się nie wymknie: broczyło krwią i było osłabione przynajmniej tak samo, jak on. A jeśli nawet byłoby syte i zdrowe, i tak nie miałoby gdzie się schować jak tylko w którejś z kamiennych wnęk, których rozkład on, Mrita, znał tak dobrze, jak człowiek własną kieszeń.
Trzy razy „on”. Dwa pierwsze korespondują ze sobą i znajdują uzasadnienie; trzecie już nie.
Chłopiec wiedział, że widzi je,
Formalnie to nie jest powtórzenie, wiedzieć i widzieć to dwa różne słowa (choć etymologicznie jest – oba pochodzą z tego samego rdzenia /sanskryckiego/ „vid”), ale dobrze to nie brzmi. Może: „Zdawał sobie sprawę, że je widzi,...” albo „Wiedział, że może je dostrzec,...”. Przy okazji pozbywamy się jednego „chłopca”.
Postanowił wziąć sprawy w swoje ręce.
Komunał.
Przesunął się bliżej wylotu kamiennej szczeliny i zaczął nasłuchiwać.
Mrita również coś usłyszał.
Tutaj wychodzi, że Mrita i chłopiec, to dwie różne postacie.
Wiedział już, że to bogowie, i że jego życie za chwilę się skończy, bo gniew tych, których imienia nie wolno wymieniać, jest wielki i nieposkromiony.
Raczej nie „wymieniać”, a „wymawiać”.
Nagle, niedaleko od niego, tuż za głazem, który go osłaniał, rozległo się wołanie.
Niedawno akapit również rozpoczynał się od „Nagle”. W tak krótkim tekście jest to rażące.
Nagle, niedaleko od niego, tuż za głazem, który go osłaniał, rozległo się wołanie. Po chwili słowa zmieniły się w ohydne przekleństwo, wypowiedziane kobiecym głosem, dźwięcznym i przyjemnym. Nie znał go;
Powtórzone „go”.

Nieźle napisane i zapowiada się dość ciekawie. Jednak jest trochę niejasności, niewiele wiemy o Mricie, postać ta ginie (?) w prologu, praktycznie niczego nie wnosząc. Po co został więc wprowadzony? Nie wiemy na czym polega bycie mieszańcem, czym był straszliwy Dom, czy Malais jest gwiazdą (domysł) i kto jest kim – jasne, można powiedzieć, że później zostanie to wyjaśnione, ale na tym etapie pozostawia jednak niedosyt. Mówiąc ogólnie jest to nazbyt syntetyczne, powierzchowne i niedopowiedziane. Styl do przyjęcia, ale luki w fabule (nawet w ramach krótkiego z natury prologu) – już nie. W szczególności bark połączenia, albo konkretnego rozróżnienia Mrity i chłopca. I można by jeszcze pomyśleć nad stworzeniem odpowiedniego klimatu, pogłębić nastrój tajemniczości czy grozy, dodać kilka zdań opisu otoczenia, bo trochę jest to zawieszone w bliżej nieokreślonej nicości (trzymając się ram prologu).
Proszę o ocenę stylu oraz maleńką podpowiedź: czy dwupłciowe istoty humanoidalne (ale nie ludzie!) dzielą się na kobiety i mężczyzn?
A odbiorca niby skąd ma to wiedzieć? To Twoja działka. Ale przyjmując, że są dwupłciowe – wychodzi, że należałoby je jakoś określić. A znasz wiele określeń płci? Kilka by się znalazło, ale w ostatecznym rozrachunku, są to wszystko synonimy. Jednak w swoim świecie możesz stworzyć inne rozwiązania (jeśli masz pomysł).

4
Gorgiasz pisze:Cytat:
Proszę o ocenę stylu oraz maleńką podpowiedź: czy dwupłciowe istoty humanoidalne (ale nie ludzie!) dzielą się na kobiety i mężczyzn?
Lem w Wizji lokalnej opisywał, że na Encji są dwie płcie, tylko odwrotnie niż na Ziemi
(to było chyba uzgodnienie MUZG-u)
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

5
Bardzo dziękuję za wasze odpowiedzi, dopiero teraz mam możliwość poznać jak ten text wygląda "z boku" :) A'propos niedopowiedzeń w prologu - były one zamierzone, coś jak pierwszy kadr filmu w którym nie wiemy, kto jest kim i o co mu chodzi... ale być może w powieści się to nie sprawdza.
Przesunął się bliżej wylotu kamiennej szczeliny i zaczął nasłuchiwać.
Mrita również coś usłyszał.
Tutaj wychodzi, że Mrita i chłopiec, to dwie różne postacie.

Tak, to dwie zupełnie inne gatunkowo istoty. Mrita to taki neandertalczyk, wydawało mi się że jego "zwierzęcość" jasno przedstawiłam, chyba mi nie wyszło :P

6
Maria N.A. pisze:Jasnowłosa kobieta odłożyła pędzel i krytycznie spojrzała na swoje dzieło: było ukończone.
dlaczego krytycznie? To znaczy - rozumiem, że nie była zadowolona, ale ze zdania wynika, że "krytyczne" bo je skończyła
Maria N.A. pisze:twoja pora ćwiczeń.
pora twoich ćwiczeń (chyba)

ale nie o łapankę chodzi...
dla mnie pierwsza scena nie ma "duszy", nie ma otwarcia dramatycznego, skupienia na CZYMŚ ważnym,czymś, co poprowadzi całą dramaturgię w świat. Co jest kluczem do dziurki? Matka? synek? pejzaż? portret? ćwiczenia?
Myślę, że po pierwszym akapicie skrzywiłabym się i pomyślała: to się paskudnie niedopracowane (wypracowanie szkolne aż strach )

[ Dodano: Pią 09 Paź, 2015 ]
Maria N.A. pisze:A'propos niedopowiedzeń w prologu - były one zamierzone, coś jak pierwszy kadr filmu w którym nie wiemy, kto jest kim i o co mu chodzi... ale być może w powieści się to nie sprawdza.
o! to nie jest tak - prologi mają swoją funkcję i wagę w powieści.
Film posługuje się innymi środkami artystycznymi, ma inny arsenał.
Mnie prolog bardziej przypomina uwerturę w operze - wprowadza klimat i motywy przewodnie - tylko w literaturze trzeba słowa skomponować
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)

7
U mnie odwrotnie: pierwsze zdanie zachęciło mnie do czytania. To zdanie jest kompletne i bardzo ładnie zamknięte. Ogólnie cały wstęp (do ***) jest bardzo ładnie zamknięty: od sceny z obrazem do informacji, że jest to już kolejna wersja, a każda poprzednia została zniszczona. Ładny kontrast w dialogu: wspaniały - nieprawdziwy.

Tyle dobrego, bo potem są już klisze najgorszego sortu: Mitra (uciekinier z tajemnicą), Rahim (ojciec z przeszłością) chłopiec (młody padawan :D), Kundisi (jakaś rasa/stopień wtajemniczenia), Malais (odległe miejsce, do którego będzie zmierzał chłopiec), Dom Nauk (miejscowy Hogwart), brakuje tylko jakiegoś lokalnego stylu walki na różdżki/blastery/miecze. Ogólnie, ślepa uliczka: na kamiennym bruku widać ślady tych, którzy przeszli nią przed Tobą.
Coś tam było? Człowiek! Może dostał? Może!

8
Filip pisze:Ogólnie cały wstęp (do ***) jest bardzo ładnie zamknięty: od sceny z obrazem do informacji, że jest to już kolejna wersja, a każda poprzednia została zniszczona. Ładny kontrast w dialogu: wspaniały - nieprawdziwy.
to myslisz - ale tego nie ma w słowach, jest maźnięte byle jak
Granice mego języka bedeuten die Grenzen meiner Welt.(Wittgenstein w połowie rozumiany)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”