Część pierwszą można znaleźć TUTAJ
________________________________________________________________________
2.
___Robert Gorton, nauczyciel historii, stękając z bólu podniósł się z ziemi. Rozcierając bolący nadgarstek poczłapał w kierunku budki telefonicznej. Przeszedł przez zniszczone drzwi, chwycił słuchawkę.
___- Imię i nazwisko - warknął głos po drugiej stronie.
___- Robert Gorton - odparł uprzejmie.
___- Proszę chwilę poczekać.
___Odłożył słuchawkę, wyszedł ze zdemolowanej budki i usiadł na chodniku. Obok, mrucząc pod nosem przekleństwa, przeszedł starszy człowiek. Nie zwrócił najmniejszej uwagi na siedzącego Roberta.
___Cisza zalegała wszędzie wokół, przytłaczając wystraszonego nauczyciela, odbierając mu resztkę nadziei. Nagle, gwałtownie przerwał ją dzwonek telefonu. Robert podbiegł do aparatu i chwycił za słuchawkę.
___- Proszę skierować się do alejki Wniebowstąpienia.
___- Gdzie to jest?
___- Za rogiem. Tam zostaną przekazane panu dalsze instrukcje.
___Robert odetchnął głęboko, przetarł rękawem spocone czoło i ruszył przed siebie. Powietrze wibrowało, wiatr z coraz większą mocą targał leżącymi na drodze gazetami. Gdzieś w oddali zagrzmiało.
*
___Młoda, wyjątkowo szczupła, dziewczyna opierała się o ścianę budynku. Poruszając głową w rytm muzyki, czytała z uwagą artykuł. Przez myśl jej nawet nie przemknęło, że jest obserwowana.
___Przeciął ulicę, bacznie rozglądając się wokół. Wskoczył do alejki, minął kontener i przeskoczył płot. Wyjrzał ostrożnie zza ściany. Wciąż potrząsała głową, bujne brązowe włosy powiewały na wietrze. Z oddali dobiegł go krzyk, jakieś dziecko, żałośnie łkając, wzywało swoją matkę. Uśmiechnął się paskudnie, idąc powoli w stronę ofiary.
___Oplótł jej szyję ramieniem, pociągnął za sobą wgłąb zaciemnionej uliczki. Z początku dzielnie walczyła, szarpała, próbowała kopać. Wkrótce jednak opadła z sił, zwiotczała.
*
___Robert Gorton uważnie słuchał mówiącego staruszka. Wpatrzony w poznaczoną bliznami twarz, spijał uważnie każde słowo z jego ust.
___- Pomoże mi pan ją znaleźć? - Upewnił się Robert.
___- Naturalnie - odparł dobrodusznie. - Wszyscy zbierają się w hali, każdy nowy musi się zameldować. Ona pewnikiem już tam jest.
___- A co ze mną?
___- Ty tak na prawdę nie umarłeś - wyjaśnił cierpliwie. - Jesteś tu tylko przejściowo. A teraz chodźmy, szkoda czasu.
___Ruszyli wąskim chodnikiem, chowając twarze przed wiatrem. Wichura rozpętała się na dobre.
*
___W środku roiło się od zmarłych, przestępowali nerwowo z nogi na nogę. Niektórzy wzywali swoich bliskich, inni siedzieli, beznamiętnie wpatrując się w dal. W oddali majaczyło podium, na które wchodziły niewyraźnie cienie. Robert przyspieszył, w pośpiechu potrącając zamyślone widmo. Zjawa przypatrzyła mu się uważnie, po czym splunęła pod nogi. Ostentacyjnie uniosła głowę, demonstrując dumne oblicze.
___Robert Gorton, torując sobie drogę łokciami, dotarł do schodów. Wdrapał się na górę, podszedł do ubranego w złoty garnitur ducha.
___- Słyszałem, że dziś odbędzie się sąd - powiedział w stronę widma.
___- Tak - duch nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, wpatrzony w zapisaną kartkę.
___- Kiedy?
___- Za godzinę - odparł trochę łagodniej. Wciąż jednak obrócony plecami. - A teraz proszę zostawić mnie w spokoju. Jestem zajęty.
*
___Przez jezdnię przemknęła spłoszona sarna, samochód minął ją o włos. Kierowca odetchnął z ulgą, pomasował klatkę piersiową. Próbując opanować serce, bijące w oszałamiającym tempie, włączył radio. Wnętrze auta wypełniła spokojna, nastrojowa muzyka.
___Latarnie w małym stopniu oświetlały drogę. Skupiony na utrzymaniu się na swoim pasie nie dostrzegł zaparkowanego nieopodal czarnego vana. Gdyby spojrzał w bok, zobaczyłby osobliwą scenę. Dwóch mężczyzn, jednego młodszego, drugiego starszego, targującego się z innym, barczystym. Przedmiotem kłótni, był długi worek, obwiązany w kilku miejscach taśmą izolacyjną.
*
___Drzwi hali otworzyły się, niemal bezszelestnie. Do środka, roztaczając wokół niebieską poświatę, wkroczył anioł. Popatrzył na zebranych jadowicie zielonymi oczami. Powoli, dostojnie, przeszedł przez tłum. Wspiął się na podium i stanął obok widma w złotym garniturze.
___- Witajcie - zaczął duch, nerwowo bawiąc się zegarkiem. - Za chwilę zostaniecie poddani sądowi ostatecznemu, więc proszę o zachowanie należytej kultury. Wiemy, że jest was dużo, dlatego wszystko będzie przebiegać sprawniej, jeśli zastosujecie się do kilku prostych reguł. Każdy z was dostał przy wejściu numerek, gdy wyczytamy wasz, proszę podejść. To na prawdę nic strasznego!
___Tłum zafalował, dobitnie sugerując mówcy swoje zdanie. Robert Gorton zaszył się w kącie. Obserwował podchodzące do anioła zjawy. Ten dotykał ich czoła, mrucząc coś pod nosem. Chwilę później przedstawiał swój werdykt. Często odmienny od wyobrażeń sądzonych.
___Do nauczyciela, ostrożnie, podeszła zjawa starszej kobiety.
___- Zgubiłam swój numerek - załkała. - Co mam teraz zrobić?
___- Proszę podejść do podium i się spytać - bąknął zaskoczony Robert. Chciał nawet pomóc staruszce, zaprowadzić ją do podium, gdy ich oczy się spotkały. Dygnęła nerwowo, usta drgnęły w próbie uśmiechu. Podszedł do niej, zostawiając zrozpaczoną zjawę babci.
___- Robert - szepnęła, łzy szkliły się w jej oczach.
___- Musisz pójść ze mną - z trudem pokonał suchość w gardle.
___- Ale...
___- Nie ma czasu na wyjaśnienia - przerwał jej. - Przynajmniej nie teraz. Zaufaj mi.
___Złapał ją za dłoń i pociągnął. Przepchnęli się przez falujący tłum, popchnęli ciężkie wrota. Gwałtowny podmuch wiatru omal nie zwiał ich ze schodów.
___- Ty żyjesz - powiedziała niepewnie. - Nie jesteś jak inni.
___- Żyję - rzucił pośpiesznie. - Posłuchaj mnie uważnie. Z kim rozmawiałaś po... Po tym jak zmarłaś.
___Przygryzła dolną wargę, zastanawiając się przez chwilę.
___- Z nikim, prócz widma w złotym garniturze.
___- Jesteś pewna?
___- Tak - ofuknęła go.
___Robert poczuł lodowaty powiew.
___- Nie kłamie - rozległ się spokojny, zimny głos. Robert odwrócił się gwałtownie. Przed nim, uśmiechając się, stał duch. Odziany w piękny, złoty garnitur.
2
Widziałabym tu przecinek po "bólu"Robert Gorton, nauczyciel historii, stękając z bólu podniósł się z ziemi.
Po "nadgarstek" dałabym przecinekRozcierając bolący nadgarstek poczłapał w kierunku budki telefonicznej.
Przecinek po "szczupła" wydaje mi się zbędny.Młoda, wyjątkowo szczupła, dziewczyna opierała się o ścianę budynku.
Powtórzenie "uważnie". Jedno z nich można byłoby zamienić na 'z uwagą".Robert Gorton uważnie słuchał mówiącego staruszka. Wpatrzony w poznaczoną bliznami twarz, spijał uważnie każde słowo z jego ust.
- Tak - duch nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, wpatrzony w zapisaną kartkę.
Po "Tak" kropka i dużą literą po pauzie.
połączyłabym to w jedno zdanie, z przecinkiem w miejsce kropki po"łagodniej"odparł trochę łagodniej. Wciąż jednak obrócony plecami.
Tu też przecinek - po "pasie"Skupiony na utrzymaniu się na swoim pasie nie dostrzegł zaparkowanego nieopodal czarnego vana.
Wyrzuciłabym oba przecinki._Do nauczyciela, ostrożnie, podeszła zjawa starszej kobiety.
Tyle dojrzałam z technikalii.
Następny problem miałam w zorientowaniu się kto jest kim w scenie rozmowy z babcią. Tak to przedstawiłeś, że dopiero po kilkakrotnym przeczytaniu zorientowałam się, że chodzi o kogoś trzeciego, kogo Gorton wypatrzył w tłumie. Dla przejrzystości dobrze byłoby to jakoś wyraźniej zaznaczyć.
Ta część wprowadza nastrój niepokoju, pogłębia zainteresowanie tym, co będzie dalej. Krótkie scenki kreślą fabułę, jakby uzupełniając jej główny nurt. Uważam to za udany zabieg w zakresie budowania treści utworu. Czytelnik, w każdym razie ja, główkuje nad powiązaniem ich znaczenia z przewodnim wątkiem, zmusza się do myślenia, ulega emocjom. Już to samo jest powodem skłaniającym do oczekiwania na dalszy przebieg wypadków.
Coraz bardziej mi się to podoba i wciągam się w Twój tekst coraz mocniej.
Pozdrawiam serdecznie.
..."Więc kimże w końcu jesteś?
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."...
J.W Goethe "Faust"
- Jam częścią tej siły,
która wiecznie zła pragnąc,
wiecznie czyni dobro."...
J.W Goethe "Faust"
4
Tekst ten to szaleńcza gonitwa. Tempo może urwać nerwy skaczącym ze zdania na zdanie oczom.
Widać tutaj jakąś wyraźną niechęć do opisów. Wszystkiego tego, co jest pomiędzy jedną akcją a drugą. Nie można zapomnieć, że czytelnikowi należy się od czasu do czasu chwila wytchnienia, a także możliwość bliższego zaznajomienia się z bohaterami i rzeczywistością, w jakiej rozgrywają się ich losy.
Pewnie nie pomylę się, jeśli napiszę, że jesteś bardzo młody (no ja też stary nie jestem, wiem). Cierpliwość może i nie idzie w parze z młodością, ale pomaga przystępniej prowadzić fabułę, która niekiedy wymaga być może nieciekawych z punktu widzenia autora fragmentów, żeby czytelnik mógł wejść w ten świat, który w Twojej głowie jest zapewne bardziej rozbudowany niż na papierze. Jak bohater skacze przez płot to Ty widzisz przed oczami, czy jest z blachy, siatki, czy desek, jakiej jest wysokości itd., a ja nie. Pewne rzeczy można pozostawić w domyśle, ale Ty pozostawiasz ich zbyt wiele.

Pewnie nie pomylę się, jeśli napiszę, że jesteś bardzo młody (no ja też stary nie jestem, wiem). Cierpliwość może i nie idzie w parze z młodością, ale pomaga przystępniej prowadzić fabułę, która niekiedy wymaga być może nieciekawych z punktu widzenia autora fragmentów, żeby czytelnik mógł wejść w ten świat, który w Twojej głowie jest zapewne bardziej rozbudowany niż na papierze. Jak bohater skacze przez płot to Ty widzisz przed oczami, czy jest z blachy, siatki, czy desek, jakiej jest wysokości itd., a ja nie. Pewne rzeczy można pozostawić w domyśle, ale Ty pozostawiasz ich zbyt wiele.