Zarejestrowałem się na tym forum już dawno temu, ale miałem bardzo długą przerwę od pisania. Teraz postanowiłem sprawdzić, co jestem wart. Warsztatowo raczej więcej z siebie nie wydobędę, a z pomysłem to wiadomo, jak jest dobry to lepiej nie palić go w Internecie, więc ten był taki średni, ale mimo wszystko chcę poznać Wasze opinie. Nie wykluczam ciągu dalszego, wyjaśniającego wiele rzeczy.
WWW Kiedy wszedłem do wioski, było bardzo zimno. Wszystko wokół pokrywał śnieg, chociaż w tych okolicach powinno być już lato. Nie wiedziałem, że będę miał takiego pecha. Po przerwie w śniegu na blisko dziesięciu kilometrach, byłem niemal pewny, że tutaj też go nie ma. Myliłem się. Utrudniło mi to znacząco pracę, chociaż nie aż tak bardzo, jak można się było tego spodziewać.
WWW W oddali, na oko tylko kilka mil od wsi, rozciągał się całkiem ciemny las. Przykuł od razu moją uwagę, bo kontrastował z zupełnie białym otoczeniem. Wyczulony na takie rzeczy od razu poczułem, że to tam zacznę poszukiwania. Miałem też wręcz pewność, że tam też je zakończę. Nie zawsze tak szybko identyfikuję cel, ale teraz poszło to zaskakująco sprawnie. Coś na kształt uśmiechu przebiegło mi po twarzy, ale szybko zniknęło.
WWW Przedzierając się przez zaspy obok drogi, napotykałem wiele ludzi z nędznymi, przestraszonymi twarzami. Przywykłem już do tego. Przez ostatnie dziesięć lat nie miałem ani miesiąca wytchnienia – zawsze trafiała się jakaś praca na północy albo wschodzie. Zazwyczaj wracałem zmęczony do domu, a tydzień później przychodził do mnie przyjaciel, że mam „okazję, która może się nie powtórzyć”. Nauczyłem się już godzić z losem. Lepsze jest to, co robię, niż siedzenie w warsztacie i wyrabianie butów.
WWW W tym miejscu od razu czuć było woń śmierci. Najbardziej zdradzali to ludzie, którzy patrzyli się na mnie wystraszonymi oczami, a później odwracali wzrok, ale dało się też odczuć coś dziwnego, patrząc na bezdomne psy i koty. Wszystkie, które napotkałem, miały bardzo rzadką sierść i stały w miejscu jak posągi. Od samego początku widać było, że to bardzo ciężki przypadek i sporo mi się przyjdzie namęczyć, żeby naprawić to, co zostało zniszczone w tej wiosce.
WWW Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. Starszy, brodaty mężczyzna przyglądał mi się uważnie. Spostrzegł, że różnię się od innych, że nie jestem stąd. Jego jeszcze nie dopadło, więc nie odwracał oczu. Zdawał się być bardzo przestraszony, ale nie z mojego powodu. Nie wiedział, co się tu dzieje, nie wiedział, dlaczego wszystkich wyniszcza tajemnicza choroba, a od kilku sekund nie wiedział także, dlaczego obcy mężczyzna przybył do jego wioski. Podszedłem do niego.
WWW – Przepraszam, gdzie tu jest gospoda? – spytałem grzecznie, żeby człowiek nie uciekł ode mnie przedwcześnie. Starzec zmarszczył czoło i podniósł głowę.
WWW – Nasza przydrożna karczma jest dwa budynki dalej, ale nie zastaniesz tam żywej duszy, wędrowcze. W całej wsi coraz ciężej o jedną żywą duszę. Bywaj, nieznajomy. Będę cię obserwował.
WWW Podziękowałem i ruszyłem do gospody. Wiedziałem, że starzec też czuje śmierć, ale przybyłem tutaj, żeby rozwiązać ten właśnie problem. Wszystko powinno się niedługo skończyć.
WWW W środku zastałem tylko ledwo przytomnego barmana, który pokazał mi mój pokój. Zapłaciłem należne pieniądze, po czym położyłem się na posłaniu i przez godzinę oglądałem sufit, myśląc o ludziach w wiosce. Czy beze mnie zginęli by wszyscy? Rzadko myślałem o sobie jako o wybawicielu, bohaterze, bo w istocie nim nie byłem, a przynajmniej nie uważałem się za takiego. Traktowałem siebie bardziej jako zwykłego podróżnika, którego celem jest praca. Wędrownego robotnika. Czy byłem skromny? Raczej chciałem się za takiego uważać, chociaż niezbadana jest natura ludzka i żaden z nas tak naprawdę nie wie, kim tak naprawdę jest. Dawno temu, podczas medytacji w drodze, doszedłem do wniosku, że charakter człowieka zależy od sytuacji, w której się go postawi.
WWW Kiedy nastała noc, wymknąłem się po cichu z gospody i skierowałem do lasu, który zwrócił wcześniej moją uwagę. Wszyscy ludzie z mojego zawodu mają nocą wyostrzone zmysły. Nie rozróżniam kolorów, ale widzę bardzo wyraźne kontury i potrafię ocenić odległość. Mogę usłyszeć szept z odległości stu metrów. Taka modyfikacja była konieczna do sprawniejszej pracy.
WWW Wyszedłem z wioski nie napotykając na drodze żadnej osoby. Nie oglądałem się za siebie, więc nie mogłem mieć pewności, czy czyjeś ciekawskie oczy nie przyglądają się cieniowi sunącemu po ścieżce, zdradzającego się dźwiękiem skrzypiącego śniegu, ale nie zmieniłoby to niczego. Zresztą i tak większość miała tylko szczątki świadomości, nawet nie pomyśleliby o tym. Byłem bezpieczny. Żaden człowiek nie może zobaczyć, jak pracuję, ponieważ naraziłoby to jego umysł na poważny uraz. Wolałem tego uniknąć, przypominając sobie zawsze o incydencie w Dreinvich sprzed dwóch lat. Nie opiszę go tutaj, ale było to zdarzenie tak straszne, że śniło się po nocach mojemu koledze po fachu przez pół roku. Postanowili ze znajomymi zapolować razem, ale jeden chłopiec, przechodząc przypadkiem obok, zobaczył wszystko. Z opowieści wiem, że nie otrząsnął się jeszcze po tym i żyje jak roślina – pije wodę i je chleb. To wszystko.
WWW Byłem kilkaset metrów od pierwszych drzew lasu, gdy zaczął ogarniać mnie cień. Z początku nie próbowałem walczyć, ale po kilku chwilach zdałem sobie sprawę, że chyba będę musiał. Tak, to był naprawdę paskudny przypadek. Ciemność wylewała się z lasu falami, nie widziałem już niczego przed sobą, ale mimo wszystko parłem naprzód, słysząc śnieg pod swoimi stopami. Coś potężnego kryło się tutaj, coś, co nie uznało mnie za zagrożenie i postanowiło zaatakować. Zacząłem słyszeć głosy, które brzmiały jak połączenie najgorszego basu diabła z syczeniem węża.
WWW „Poddaj się”.
WWW „Jesteś nikim”.
WWW „Zginiesz tutaj”.
WWW Przerabiałem to już tyle razy, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Po treści tych gróźb zidentyfikowałem przeciwnika jako młodego, bez doświadczenia. Większość tych starych, tych, których wypędzałem tygodniami, mówiła zawsze w obcym języku. Ten jednak miał potężną siłę. Pewnie ktoś inny już dawno by zawrócił i uciekł, ale nie ja.
WWW Kiedy głosy nasiliły się, a pod stopami zaczęły mi pękać gałązki, uznałem, że doszedłem już wystarczająco daleko. Zatrzymałem się i pomacałem nogą grunt, żeby upewnić się, że nie położę się na pniu z dziesiątkami gałązek i po wszystkim będę musiał wyjmować je z pleców. Było dobrze. Patrząc w nocne niebo, albo ciemność wywołaną przez moją ofiarę, sam nie wiem, zebrałem się w sobie i wykrzyczałem donośnym głosem znane, pojawiające się często w legendach, słowa.
WWW – Rozstąp się, cieniu! Grzechu, odsuń się w ciemność!
WWWPrzez jedną straszliwie długą chwilę nie działo się nic. Zdjęło mnie przerażenie. Czyżbym stracił swój Głos? Nie, to niemożliwe. Nie dałbym rady powiedzieć tego w obecności demona, a poza tym zabiłby mnie on już dawno temu. Więc co? Co się stało, do cholery?
WWW Przeszywający ryk bólu rozdarł ciemność, czyste światło wlało się do lasu i wyparło cień. Jasne ogniki tańczyły między drzewami, a mała, całkiem czarna istota leżała na ziemi i patrzyła na mnie z obrzydzeniem swoimi czerwonymi oczami. Wyjąłem z kieszeni nóż, podszedłem do potwora i przebiłem go nim. Nie napotkałem żadnego oporu. W chwili zetknięcia się ostrza ze skórą stworzenie rozpłynęło się w powietrzu, pozostawiając na ziemi srebrne, długie pióro – nagrodę. Podniosłem je i powiedziałem „dziękuję”. Wszystko wróciło do normy, ale nie było już nocy. Pomyślałem, że właściciel gospody może się zaniepokoić, ale szybko to odrzuciłem. Ciekawe, czy w ogóle mnie pamięta? Ucieszyłem się, że mój strach nie był uzasadniony i praca poszła w miarę sprawnie. Teraz pozostawało tylko wrócić do wioski.
WWW Nagle usłyszałem za sobą chwiejne kroki, jakby ktoś przesadził tej nocy w karczmie. Obróciłem się na pięcie i spostrzegłem mężczyznę o mętnym wzroku, z poszarzałymi białkami oczu. Zdjęło mnie przerażenie i szybko pomyślałem o Dreinvich. Cholera, jak mogłem być tak głupi! Jeszcze w drodze spostrzegłem starca i jego 'będę cię obserwował', a potem przypomniałem sobie o tym incydencie i nawet nie skojarzyłem faktów. Jak mam to teraz nazwać? Wypadkiem przy pracy? Ale czy wypadkiem przy pracy można nazwać świadka przy wypędzaniu demona pasożytniczego? Czy mam to sobie wmawiać?
WWW Podszedłem do człowieka, który kilka sekund temu przewrócił się na twarz. Z ust leciała mu strużka krwi. Podniosłem go i wziąłem na plecy. Kiedy wracaliśmy do wioski, jego twarz stopniowo ciemniała.
Mówiący [fantasy]
1
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 19:01 przez Khaern, łącznie zmieniany 4 razy.