Mówiący [fantasy]

1
Zarejestrowałem się na tym forum już dawno temu, ale miałem bardzo długą przerwę od pisania. Teraz postanowiłem sprawdzić, co jestem wart. Warsztatowo raczej więcej z siebie nie wydobędę, a z pomysłem to wiadomo, jak jest dobry to lepiej nie palić go w Internecie, więc ten był taki średni, ale mimo wszystko chcę poznać Wasze opinie. Nie wykluczam ciągu dalszego, wyjaśniającego wiele rzeczy.



WWW Kiedy wszedłem do wioski, było bardzo zimno. Wszystko wokół pokrywał śnieg, chociaż w tych okolicach powinno być już lato. Nie wiedziałem, że będę miał takiego pecha. Po przerwie w śniegu na blisko dziesięciu kilometrach, byłem niemal pewny, że tutaj też go nie ma. Myliłem się. Utrudniło mi to znacząco pracę, chociaż nie aż tak bardzo, jak można się było tego spodziewać.
WWW W oddali, na oko tylko kilka mil od wsi, rozciągał się całkiem ciemny las. Przykuł od razu moją uwagę, bo kontrastował z zupełnie białym otoczeniem. Wyczulony na takie rzeczy od razu poczułem, że to tam zacznę poszukiwania. Miałem też wręcz pewność, że tam też je zakończę. Nie zawsze tak szybko identyfikuję cel, ale teraz poszło to zaskakująco sprawnie. Coś na kształt uśmiechu przebiegło mi po twarzy, ale szybko zniknęło.
WWW Przedzierając się przez zaspy obok drogi, napotykałem wiele ludzi z nędznymi, przestraszonymi twarzami. Przywykłem już do tego. Przez ostatnie dziesięć lat nie miałem ani miesiąca wytchnienia – zawsze trafiała się jakaś praca na północy albo wschodzie. Zazwyczaj wracałem zmęczony do domu, a tydzień później przychodził do mnie przyjaciel, że mam „okazję, która może się nie powtórzyć”. Nauczyłem się już godzić z losem. Lepsze jest to, co robię, niż siedzenie w warsztacie i wyrabianie butów.
WWW W tym miejscu od razu czuć było woń śmierci. Najbardziej zdradzali to ludzie, którzy patrzyli się na mnie wystraszonymi oczami, a później odwracali wzrok, ale dało się też odczuć coś dziwnego, patrząc na bezdomne psy i koty. Wszystkie, które napotkałem, miały bardzo rzadką sierść i stały w miejscu jak posągi. Od samego początku widać było, że to bardzo ciężki przypadek i sporo mi się przyjdzie namęczyć, żeby naprawić to, co zostało zniszczone w tej wiosce.
WWW Nagle poczułem na sobie czyjś wzrok. Starszy, brodaty mężczyzna przyglądał mi się uważnie. Spostrzegł, że różnię się od innych, że nie jestem stąd. Jego jeszcze nie dopadło, więc nie odwracał oczu. Zdawał się być bardzo przestraszony, ale nie z mojego powodu. Nie wiedział, co się tu dzieje, nie wiedział, dlaczego wszystkich wyniszcza tajemnicza choroba, a od kilku sekund nie wiedział także, dlaczego obcy mężczyzna przybył do jego wioski. Podszedłem do niego.
WWW – Przepraszam, gdzie tu jest gospoda? – spytałem grzecznie, żeby człowiek nie uciekł ode mnie przedwcześnie. Starzec zmarszczył czoło i podniósł głowę.
WWW – Nasza przydrożna karczma jest dwa budynki dalej, ale nie zastaniesz tam żywej duszy, wędrowcze. W całej wsi coraz ciężej o jedną żywą duszę. Bywaj, nieznajomy. Będę cię obserwował.
WWW Podziękowałem i ruszyłem do gospody. Wiedziałem, że starzec też czuje śmierć, ale przybyłem tutaj, żeby rozwiązać ten właśnie problem. Wszystko powinno się niedługo skończyć.
WWW W środku zastałem tylko ledwo przytomnego barmana, który pokazał mi mój pokój. Zapłaciłem należne pieniądze, po czym położyłem się na posłaniu i przez godzinę oglądałem sufit, myśląc o ludziach w wiosce. Czy beze mnie zginęli by wszyscy? Rzadko myślałem o sobie jako o wybawicielu, bohaterze, bo w istocie nim nie byłem, a przynajmniej nie uważałem się za takiego. Traktowałem siebie bardziej jako zwykłego podróżnika, którego celem jest praca. Wędrownego robotnika. Czy byłem skromny? Raczej chciałem się za takiego uważać, chociaż niezbadana jest natura ludzka i żaden z nas tak naprawdę nie wie, kim tak naprawdę jest. Dawno temu, podczas medytacji w drodze, doszedłem do wniosku, że charakter człowieka zależy od sytuacji, w której się go postawi.
WWW Kiedy nastała noc, wymknąłem się po cichu z gospody i skierowałem do lasu, który zwrócił wcześniej moją uwagę. Wszyscy ludzie z mojego zawodu mają nocą wyostrzone zmysły. Nie rozróżniam kolorów, ale widzę bardzo wyraźne kontury i potrafię ocenić odległość. Mogę usłyszeć szept z odległości stu metrów. Taka modyfikacja była konieczna do sprawniejszej pracy.
WWW Wyszedłem z wioski nie napotykając na drodze żadnej osoby. Nie oglądałem się za siebie, więc nie mogłem mieć pewności, czy czyjeś ciekawskie oczy nie przyglądają się cieniowi sunącemu po ścieżce, zdradzającego się dźwiękiem skrzypiącego śniegu, ale nie zmieniłoby to niczego. Zresztą i tak większość miała tylko szczątki świadomości, nawet nie pomyśleliby o tym. Byłem bezpieczny. Żaden człowiek nie może zobaczyć, jak pracuję, ponieważ naraziłoby to jego umysł na poważny uraz. Wolałem tego uniknąć, przypominając sobie zawsze o incydencie w Dreinvich sprzed dwóch lat. Nie opiszę go tutaj, ale było to zdarzenie tak straszne, że śniło się po nocach mojemu koledze po fachu przez pół roku. Postanowili ze znajomymi zapolować razem, ale jeden chłopiec, przechodząc przypadkiem obok, zobaczył wszystko. Z opowieści wiem, że nie otrząsnął się jeszcze po tym i żyje jak roślina – pije wodę i je chleb. To wszystko.
WWW Byłem kilkaset metrów od pierwszych drzew lasu, gdy zaczął ogarniać mnie cień. Z początku nie próbowałem walczyć, ale po kilku chwilach zdałem sobie sprawę, że chyba będę musiał. Tak, to był naprawdę paskudny przypadek. Ciemność wylewała się z lasu falami, nie widziałem już niczego przed sobą, ale mimo wszystko parłem naprzód, słysząc śnieg pod swoimi stopami. Coś potężnego kryło się tutaj, coś, co nie uznało mnie za zagrożenie i postanowiło zaatakować. Zacząłem słyszeć głosy, które brzmiały jak połączenie najgorszego basu diabła z syczeniem węża.
WWW „Poddaj się”.
WWW „Jesteś nikim”.
WWW „Zginiesz tutaj”.
WWW Przerabiałem to już tyle razy, że nie zrobiło to na mnie żadnego wrażenia. Po treści tych gróźb zidentyfikowałem przeciwnika jako młodego, bez doświadczenia. Większość tych starych, tych, których wypędzałem tygodniami, mówiła zawsze w obcym języku. Ten jednak miał potężną siłę. Pewnie ktoś inny już dawno by zawrócił i uciekł, ale nie ja.
WWW Kiedy głosy nasiliły się, a pod stopami zaczęły mi pękać gałązki, uznałem, że doszedłem już wystarczająco daleko. Zatrzymałem się i pomacałem nogą grunt, żeby upewnić się, że nie położę się na pniu z dziesiątkami gałązek i po wszystkim będę musiał wyjmować je z pleców. Było dobrze. Patrząc w nocne niebo, albo ciemność wywołaną przez moją ofiarę, sam nie wiem, zebrałem się w sobie i wykrzyczałem donośnym głosem znane, pojawiające się często w legendach, słowa.
WWW – Rozstąp się, cieniu! Grzechu, odsuń się w ciemność!
WWWPrzez jedną straszliwie długą chwilę nie działo się nic. Zdjęło mnie przerażenie. Czyżbym stracił swój Głos? Nie, to niemożliwe. Nie dałbym rady powiedzieć tego w obecności demona, a poza tym zabiłby mnie on już dawno temu. Więc co? Co się stało, do cholery?
WWW Przeszywający ryk bólu rozdarł ciemność, czyste światło wlało się do lasu i wyparło cień. Jasne ogniki tańczyły między drzewami, a mała, całkiem czarna istota leżała na ziemi i patrzyła na mnie z obrzydzeniem swoimi czerwonymi oczami. Wyjąłem z kieszeni nóż, podszedłem do potwora i przebiłem go nim. Nie napotkałem żadnego oporu. W chwili zetknięcia się ostrza ze skórą stworzenie rozpłynęło się w powietrzu, pozostawiając na ziemi srebrne, długie pióro – nagrodę. Podniosłem je i powiedziałem „dziękuję”. Wszystko wróciło do normy, ale nie było już nocy. Pomyślałem, że właściciel gospody może się zaniepokoić, ale szybko to odrzuciłem. Ciekawe, czy w ogóle mnie pamięta? Ucieszyłem się, że mój strach nie był uzasadniony i praca poszła w miarę sprawnie. Teraz pozostawało tylko wrócić do wioski.
WWW Nagle usłyszałem za sobą chwiejne kroki, jakby ktoś przesadził tej nocy w karczmie. Obróciłem się na pięcie i spostrzegłem mężczyznę o mętnym wzroku, z poszarzałymi białkami oczu. Zdjęło mnie przerażenie i szybko pomyślałem o Dreinvich. Cholera, jak mogłem być tak głupi! Jeszcze w drodze spostrzegłem starca i jego 'będę cię obserwował', a potem przypomniałem sobie o tym incydencie i nawet nie skojarzyłem faktów. Jak mam to teraz nazwać? Wypadkiem przy pracy? Ale czy wypadkiem przy pracy można nazwać świadka przy wypędzaniu demona pasożytniczego? Czy mam to sobie wmawiać?
WWW Podszedłem do człowieka, który kilka sekund temu przewrócił się na twarz. Z ust leciała mu strużka krwi. Podniosłem go i wziąłem na plecy. Kiedy wracaliśmy do wioski, jego twarz stopniowo ciemniała.
Ostatnio zmieniony wt 13 maja 2014, 19:01 przez Khaern, łącznie zmieniany 4 razy.

2
Przeczytałam szybko - i mam wrażenie, że całość też była pisana w dziwnym pośpiechu. Zabrakło mi opisów, dosłownie "rozwleczenia" całego tekstu. W tak krótkim fragmencie ścisnąłeś bardzo dużo akcji, nie dając zbytniej okazji ani do zaznajomienia się z sytuacją, nie mówiąc już o samym bohaterze. Ni chłodzi, ni grzeje, bo za wiele o nim nie wiemy. Poza tym "Ten jednak miał potężną siłę. Pewnie ktoś inny już dawno by zawrócił i uciekł, ale nie ja.". Nie budzi to sympatii, wiesz? ;)

Słowem - nie powala. Przysiądź nad tym na spokojnie. To, co opisałeś, mogło spokojnie mieć parę stron. Tobie wyszło streszczenie.

3
Shariana pisze: "Ten jednak miał potężną siłę. Pewnie ktoś inny już dawno by zawrócił i uciekł, ale nie ja.". Nie budzi to sympatii, wiesz? ;)
Nie chodzi tu o to, że bohater jest jakimś uber koksem i pierdnięciem zabija wszystkie demony, tylko o to, że przeciętny wieśniak uciekłby od razu do kapłana(Bóg jeden wie co oni tam mają), a on jest egzorcystą (w tytule nazwałem ich Mówiącymi, chociaż w tekście nie ma o tym wzmianki), więc nie może uciekać, bo wpakował się w to z premedytacją ;)

Co do bohatera, nie ma on grzać ani chłodzić. Celem tekstu jest postawienie go w takiej sytuacji:
1. Zainteresowanie tylko pracą (taki człowiek nie może zwracać uwagi na jakieś pierdoły dookoła, stąd też brak opisów. Oczywiście, na ludzi, zwierzęta i śnieg zwrócił uwagę, bo stanowiły cenne poszlaki w jego pracy.)
2. Podsunięcie mu pod nos wszystkich niebezpiecznych szczegółów, na które nie zwraca uwagi (przypominane na końcu 'będę cię obserwował')
3. Konsekwencja.

IMO ten tekst, gdyby go rozbudować, trochę wymykał by się idei, bo czytelnik mógłby zwrócić większą uwagę na nieistotne rzeczy.

Wielkie dzięki za opinię, teraz wiem, jak to opowiadanie może być odbierane i postaram się popracować nad nim.

Pozdrawiam ;)

4
Hej,
Po przerwie w śniegu na blisko dziesięciu kilometrach, byłem niemal pewny, że tutaj też go nie ma.
Brzydko to brzmi, ta "przerwa w śniegu".
Po przerwie w śniegu na blisko dziesięciu kilometrach, byłem niemal pewny, że tutaj też go nie ma. Myliłem się. Utrudniło mi to znacząco pracę, chociaż nie aż tak bardzo, jak można się było tego spodziewać.
Mam wrażenie, że bohater mówi o pracy jaką dopiero ma wykonać, więc "utrudniło" jakoś nie pasuje. W ogóle to jakieś (w mojej opinii) zagmatwane zdanie.
Wyczulony na takie rzeczy od razu poczułem, że to tam zacznę poszukiwania.
On może się zorientować natychmiast, że tam zacznie, może podjąć decyzję, że tam rozpocznie, ale poczuć - nie bardzo.
Coś na kształt uśmiechu przebiegło mi po twarzy, ale szybko zniknęło.
Masz narrację pierwszoosobową. Bohater może nam przekazać, że się uśmiechnął, ale już nie powinien opisywać jak ten uśmiech wygląda z "zewnątrz".
Przedzierając się przez zaspy obok drogi, napotykałem wiele ludzi z nędznymi, przestraszonymi twarzami.
Wielu. I nie mam pojęcia jaka to nędzna twarz.
W tym miejscu od razu czuć było woń śmierci. Najbardziej zdradzali to ludzie, którzy patrzyli się na mnie wystraszonymi oczami(...)
Wystraszeni ludzie, (a właściwie ich wzrok) zdradzali że w tym miejscu czuć zapach śmierci?
Od samego początku widać było, że to bardzo ciężki przypadek i sporo mi się przyjdzie namęczyć, żeby naprawić to, co zostało zniszczone w tej wiosce.
Zagmatwane i przez to zgrzyta.
"Sporo mi się przyjdzie namęczyć." Sporo pracy, spory wysiłek itd. Namęczyć znaczy włożyć spory/wielki wysiłek, więc sporo jest absolutnie niepotrzebne.

Już teraz miałem świadomość, że to ciężki przypadek i czeka mnie wielki wysiłek, aby naprawić to, co w tej wieosce zostało zniszczone.
Jakoś tak.
Starszy, brodaty mężczyzna przyglądał mi się uważnie. Spostrzegł, że różnię się od innych, że nie jestem stąd. Jego jeszcze nie dopadło, więc nie odwracał oczu. Zdawał się być bardzo przestraszony, ale nie z mojego powodu. Nie wiedział, co się tu dzieje, nie wiedział, dlaczego wszystkich wyniszcza tajemnicza choroba, a od kilku sekund nie wiedział także, dlaczego obcy mężczyzna przybył do jego wioski.
Narrator jest pierwszoosobowy a wysuwa wnioski z pewnością wszechwiedzącego. Gdyby to były przypuszczenia - "pewnie myśli że..." , "w jego sutuacji pomyślałbym..." - byłoby ok.
– Przepraszam, gdzie tu jest gospoda? – spytałem grzecznie, żeby człowiek nie uciekł ode mnie przedwcześnie. Starzec zmarszczył czoło i podniósł głowę.
Miał wcześniej opuszczoną? To jak przyglądał się bohaterowi?
Nasza przydrożna karczma(...)
Mamy więc karczmę (wcześniej padło pytanie o gospodę) , ciemne siły, wioskę, bezpańskie psy i koty. To wszystko buduje jakiś klimat, a tu...
W środku zastałem tylko ledwo przytomnego barmana, który pokazał mi mój pokój.
I po klimacie :) Karczmarz. Gospodarz. (I tak bez dialogu po prostu pokazał mu pokój?)
Czy byłem skromny? Raczej chciałem się za takiego uważać, chociaż niezbadana jest natura ludzka i żaden z nas tak naprawdę nie wie, kim tak naprawdę jest. Dawno temu, podczas medytacji w drodze, doszedłem do wniosku, że charakter człowieka zależy od sytuacji, w której się go postawi.
Nie wiem czemu, ale po przeczytaniu tego zdania byłem pewien, że to przemyślenia Mordimera Madderdina ;)
Wszyscy ludzie z mojego zawodu mają nocą wyostrzone zmysły. Nie rozróżniam kolorów, ale widzę bardzo wyraźne kontury i potrafię ocenić odległość. Mogę usłyszeć szept z odległości stu metrów. Taka modyfikacja była konieczna do sprawniejszej pracy.
Za dużo pytań stawia ten fragment. Ktoś decyduje - będę się zajmował egzorcyzmami i już ma wyostrzone zmysły? Czy trzeba się z tym urodzić? Przejść szkolenie? Jak to wygląda?
Dodatkowo, słowo modyfikacja jest jakieś zbyt nowoczesne jak na ten tekst.
(...)czy czyjeś ciekawskie oczy nie przyglądają się cieniowi sunącemu po ścieżce, zdradzającego się dźwiękiem skrzypiącego śniegu(...)
Cieniowi - zdradzającemu.
Nie opiszę go tutaj, ale było to zdarzenie tak straszne, że śniło się po nocach mojemu koledze po fachu przez pół roku. Postanowili ze znajomymi zapolować razem, ale jeden chłopiec, przechodząc przypadkiem obok, zobaczył wszystko. Z opowieści wiem, że nie otrząsnął się jeszcze po tym i żyje jak roślina – pije wodę i je chleb.
Nie rozumiem tego fragmentu.
Po pierwsze, bohater mówi, że "nie opisze" po czym (lakonicznie ale jednak) opisuje.
Po drugie, "postanowili" - czyli kto?
Większość tych starych, tych, których wypędzałem tygodniami(...)
Powtórzenie.
(...)całkiem czarna istota leżała na ziemi i patrzyła na mnie z obrzydzeniem swoimi czerwonymi oczami.
Bohater nie rozpoznaje kolorów.
W chwili zetknięcia się ostrza ze skórą stworzenie rozpłynęło się w powietrzu, pozostawiając na ziemi srebrne, długie pióro – nagrodę.
Jak wyżej.

Ogólnie.
Historia była nawet ciekawa, ale pozostawiła irytująco wiele pytań. Nie umiałem sobie też wyobrazić jej wizualnie, być może przez mało plastyczne opisy. Zaciekawiła mnie jednak i chciałbym wiedzieć co dalej.
Mieszkańcy wybudzają się po "wypędzeniu demona"? Wszystko wraca do normy?
Kto płaci bohaterowi za pracę?
Kto jest jego zleceniodawcą?
Nie wykluczam ciągu dalszego, wyjaśniającego wiele rzeczy.

Napisz część dalszą. Proszę.

Pozdrowienia,

G.
Ostatnio zmieniony ndz 12 maja 2013, 14:49 przez Godhand, łącznie zmieniany 1 raz.
"Każdy jest sumą swoich blizn" Matthew Woodring Stover

Always cheat; always win. If you walk away, it was a fair fight. The only unfair fight is the one you lose.

5
Khaern pisze:Warsztatowo raczej więcej z siebie nie wydobędę, a z pomysłem to wiadomo, jak jest dobry to lepiej nie palić go w Internecie,
To okropne założenie! Przecież właśnie po to jest Weryfikatorium, żeby wydobyć z siebie więcej :)
Khaern pisze: Kiedy wszedłem do wioski, było bardzo zimno. Wszystko wokół pokrywał śnieg, chociaż w tych okolicach powinno być już lato. Nie wiedziałem, że będę miał takiego pecha. Po przerwie w śniegu na blisko dziesięciu kilometrach, byłem niemal pewny, że tutaj też go nie ma. Myliłem się. Utrudniło mi to znacząco pracę, chociaż nie aż tak bardzo, jak można się było tego spodziewać.
O czym jest ten fragment? Bo stylistycznie leży.
Pierwsze zdanie jest trudne do zrozumienia, bo sugeruje, że bohater nagle wszedł do wioski, z innego miejsca, i zauważa różnicę temperatur. A to nie jest prawda, bo kawałek dalej otrzymuję informację, że szedł od jakiegoś czasu. Śnieg leżał tylko w wiosce i tam go można było zobaczyć, czy też w okolicach, i dostrzegalny był również w czasie zbliżania się? To drugie, ale konstrukcja zdania tego nie sugeruje. A ostatnie zdanie - jaką informację wnosi? Jaką pracę wykonał bohater wchodząc do wioski, że utrudniał to śnieg?
Zapętlone i niezgrabne, do uporządkowania i uładzenia, tak by informacje, jakie podajesz, otoczenie, które budujesz było spójne i wprowadzało płynnie czytelnika w tworzony świat.
Khaern pisze:Coś na kształt uśmiechu przebiegło mi po twarzy, ale szybko zniknęło.
Zwróć uwagę, jak postrzegasz siebie i swoją mimikę. Tutaj już Godhand zwrócił uwagę, że nie jest to prawidłowe w narracji pierwszoosobowej. To spoglądanie od środka, zatem nie powinno zawierać komentarza obserwatora z zewnątrz na temat siebie.
Khaern pisze: Przedzierając się przez zaspy obok drogi, napotykałem wiele ludzi z nędznymi, przestraszonymi twarzami.
Dlaczego on się przedziera przez zaspy obok drogi? A co stało się z chodzeniem drogą?
Khaern pisze:Wszystkie, które napotkałem, miały bardzo rzadką sierść i stały w miejscu jak posągi. Od samego początku widać było, że to bardzo ciężki przypadek i sporo mi się przyjdzie namęczyć, żeby naprawić to, co zostało zniszczone w tej wiosce.
Choroby? Bohater jest lekarzem /znachorem/ uzdrowicielem? Takie mam skojarzenie.
A to byłby już dobry moment, by to doprecyzować, jaką pracę, jakie zadanie, bo mimo wielu zdań, o bohaterze nic nie wiem i nie zdobył nie tylko mojej sympatii, ale nawet iskierki zainteresowania. Bo użala się nad swoją jakąś ciężką pracą. I nie wiem, czy mu współczuć, bo rzeczywiście ma ciężko, czy się nim irytować, bo biadoli, czy co w ogóle myśleć, bo nie dostarczyłeś żadnego kontekstu, autorze.
Khaern pisze:Spostrzegł, że różnię się od innych, że nie jestem stąd.
Skąd bohater to wie? Podpowiedział mu to gest, wyraz twarzy czy zachowanie starca? Czy po prostu czytanie w myślach?
Khaern pisze: Czy beze mnie zginęli by wszyscy? Rzadko myślałem o sobie jako o wybawicielu, bohaterze, bo w istocie nim nie byłem, a przynajmniej nie uważałem się za takiego. Traktowałem siebie bardziej jako zwykłego podróżnika, którego celem jest praca. Wędrownego robotnika. Czy byłem skromny? Raczej chciałem się za takiego uważać, chociaż niezbadana jest natura ludzka i żaden z nas tak naprawdę nie wie, kim tak naprawdę jest.
Duża sztuczność w tym monologu wewnętrznym. Takie myślenie na pokaz, brak nuty osobistych myśli, jakie człowiek może mieć leżąc samemu w obcym łóżku, obcym miejscu, przygotowując się do czegoś ważnego.
Niezwykle irytujące jest prowadzenie tekstu na ogólnikach, nic co bohater robi nie naprowadza na to czym się zajmuje, nawet jego przemyślenia są ogólne i powierzchowne. Sprawia to, że tekst może być o wszystkim i o niczym.
Khaern pisze:Kiedy nastała noc, wymknąłem się po cichu z gospody i skierowałem do lasu, który zwrócił wcześniej moją uwagę.
To jest dla mnie dyskusyjne: las zwracający uwagę. Bo czym on tą uwagę bohatera zwrócił? Samym swoim istnieniem. Czy zatem istnienie lasu jest złe? Czy to czego szuka bohater jest zawsze w lesie, więc jak w okolicy jest las to wiadomo, że tam trzeba iść?
Podsumowując: ciężko wyłowić z tego historię, bo bohater maluje się raczej nijako, więc uwagi nie przykuwa, opisy skąpe i mało plastyczne, a przez większość tekstu tkwimy w uogólnionych rozważaniach bohatera. Pozostaje zatem historyjka o kolejnym egzorcyście (co nie jest złe), zrealizowana mało interesująco (to już gorzej), z bohaterem nie wzbudzającym emocji (nie chcę wiedzieć co z nim dalej będzie, zdecydowanie źle), fabułą ledwie zarysowaną (jakaś wioska, jakiś demon, niezwykłe uproszczenia, brak dłuższych dialogów, postaci drugoplanowych, szczegółów - a szkoda!).
Widać, że masz jakiś zamysł na ten cały egzorcystyczny interes, ale nie pokazujesz tego w tekście, a to byłoby na plus.
Khaern pisze:Co do bohatera, nie ma on grzać ani chłodzić.
Niestety, taki bohater nie inspiruje czytelnika do dalszego czytania. Musi wywołać jakąś emocję - sympatię, irytację, rozbawienie, współczucie, obrzydzenie, cokolwiek.
Miałeś swój zamysł tego tekstu - i fajnie, dobre jest to, że planujesz, masz cel, konstruujesz sytuację, w której ma się znaleźć bohater. Jednak na tym praca się nie kończy, to musi być widoczne w twoim tekście - to jego zaabsorbowanie pracą (nie tylko w uporczywym i ogólnym monologu, ale i w zachowaniu, jakichś może obsesjach, pieczołowitości i drobiazgowości przygotowań np.).
Do tego narracja pierwszoosobowa jest, wbrew pozorom, bardzo trudna. Może łatwiej ci będzie z narratorem wszechwiedzącym. Wtedy rzeczywiście można lepiej pokazać te założenia z punktu 2 i powiązać z konsekwencjami.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”