"Anegdoty kapłańskie III - Pytania bez odpowiedzi"

1
- Mistrzu… – Anastomenes, mimo usilnych starań, niewiele mógł zobaczyć, poza mgłą - A kim był Wielki Kronikarz? Studiowałem dostępne manuskrypty i tak… ekhm, wydaje mi się, że on albo wie wszystko, albo naśmiewa się z maluczkich…
Mędrzec odsunął niesforny kosmyk białych włosów z pomarszczonego czoła. Przystanął i oparł się na kosturze. – Dostępna wiedza, zapiski i bajania, od wieków wzbudzają wątpliwości, pamiętaj jednak, że zawsze drobiny prawdy krążą w nich i tylko czekają by je uchwycić, i okiełznać… A kim był? – Ledwie widoczny grymas uśmiechu skrył się w gąszczu zmarszczek. - Nie wiem, mój drogi, nie wiem. Nie wiem nawet czy był… czy może raczej jest? Wielki Kronikarz to… Wielki Kronikarz, cóż rzec więcej?
Przez chwilę szli w milczeniu, opuścili leśny dukt i wyszli na trakt do Tchnienia Wichru. Saemelor spojrzał w niebo, dłonią chroniąc oczy przed blaskiem.
– Niebawem nadjedzie karawana, zabierzemy się do miasta, mam nadzieję, że w świątyni już wszystko przygotowane. - Starzec zamknął oczy i zadumał się: „Historyczna to chwila, Niekończąca Się Księga wreszcie znalazła swe miejsce.” Odżyły wspomnienia i lata poszukiwań, dociekań… Przerwało mu niecierpliwe pochrząkiwanie „młokosa”. – Mistrzu, a jak ta księga okaże się… ekhm, nieprawdziwa? Bo Karteas mówił, że to herezja bez mała jest… tam napisana… - urwał nagle widząc minę starca. – Nie gniewaj się Mistrzu, ale jak bóg się może urodzić?
W piersiach Saemelora zaświszczało niespokojnie – Anastomenesie! Nie zapominaj się! – Oczy zabłysły gniewem… Na chwilę. – Nie Tobie wydawać wyroki… Wiedz, że tworzenie wiele imion ma. Wielkie tworzy mniejsze, a mniejsze jest wielkim dla jeszcze mniejszego. To, co dla Ciebie jest lasem i ziemią, czymże jest dla, przymierzając, mrówki?
- Głupi jestem – powiedział, czerwieniąc się mocno uczeń, – przecież uczyłeś mnie, że to, co widać i to, co dotknąć można, może być tylko wskazówką, a to, czego nie widać i czego dotknąć nie można, jest niepisaną prawdą… Powinienem wnikliwiej czytać opracowania Kurhannusa. Jego komentarze, choć niejasne, dają wyobrażenia prawdy…
Saemelor uśmiechnął się, tym razem z pewną dozą czułości. "Może jednak się uda coś zrobić z tym „chłopcem”". - Nie zapominaj, że wspomniany przez Ciebie bard, kontempluje jeno słowa Wielkiego Kronikarza, to dzięki niemu właśnie, mamy możliwość dotknąć kart Księgi. Legenda, według której Isei stworzono przed bogami, to nie herezja… To przypuszczenie, a kto zabroni przypuszczać? Kalejon rzekł „Zastaliśmy kipiel chaosu i dźwięk ostatni drgał w nim, dogasał. Nieświadomi jeszcze wszystkiego rozpoczęliśmy budowę doskonałą, która była w nas, wraz z początkiem”… Nawet kapłani muszą się pogodzić z tymi słowami…
- Czy to wszystko oznacza, że Wielki Kronikarz jest „tym, który nie ma imienia”? – Spytał ostrożnie Anastomenes. Starzec wzruszył ramionami, nie ukrywając dezaprobaty. – Zbyt pochopnie wyciągasz wnioski. „Ten, który nie ma imienia” nie może być nazwany, nawet przez samego siebie… Przecież to podstawy logiki…
- Myślałem…
- Nie myśl! Przypuszczaj, szukaj argumentów, udowadniaj i… Znowu przypuszczaj! – Starzec potrząsnął kosturem, tuż przed nosem ucznia, który skulił się nieco i zawstydził strasznie… Z oddali dobiegł ich uszu głuchy turkot.
– No, nareszcie zbliża się karawana. W Tchnieniu otworzysz oczy na wiele spraw, może zobaczysz wreszcie, co skrywa mgła Twego umysłu?
Ostatnio zmieniony pt 18 maja 2012, 13:36 przez Kai Man, łącznie zmieniany 2 razy.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

2
Wyszukałam sobie ten tekst po ostatniej lekturze innej odsłony tych "ględzeń kapłańskich". :)
Przyznam, że miałam nieco trudności w czytaniu ze zrozmieniem. Powód odkryłam, próbując ogarnąć umysłem poniższy fragment.
Kai Man pisze:– Niebawem nadjedzie karawana, zabierzemy się do miasta, mam nadzieję, że w świątyni już wszystko przygotowane. - Starzec zamknął oczy i zadumał się: „Historyczna to chwila, Niekończąca Się Księga wreszcie znalazła swe miejsce.” Odżyły wspomnienia i lata poszukiwań, dociekań… Przerwało mu niecierpliwe pochrząkiwanie „młokosa”. – Mistrzu, a jak ta księga okaże się… ekhm, nieprawdziwa? Bo Karteas mówił, że to herezja bez mała jest… tam napisana… - urwał nagle widząc minę starca. – Nie gniewaj się Mistrzu, ale jak bóg się może urodzić?
Zapis jest po prostu dziwny. Pomieszanie z poplątaniem. Sam przyznasz. Mistrz mówi do Ucznia, potem mamy jego myśli, kwestię młokosa i to wszystko razem. Sprawia niejakie trudności.

Czy młokos wzięty w cudzysłów, bo Uczeń młodzikiem wcale nie był, czy z całkiem innego powodu?

Nie podoba mi się sformułowanie "odżyły lata poszukiwań". Odżyły wspomnienia - jak najbardziej, ale lata poszukiwań niekoniecznie.

Czy znajdę na Wery jeszcze inne "kapłańskie marudzenia"? :) Chętnie się z nimi zmierzę.

Pozdrawiam.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

3
dorapa pisze:(...) Zapis jest po prostu dziwny. Pomieszanie z poplątaniem. Sam przyznasz. Mistrz mówi do Ucznia, potem mamy jego myśli, kwestię młokosa i to wszystko razem. Sprawia niejakie trudności.

Czy młokos wzięty w cudzysłów, bo Uczeń młodzikiem wcale nie był, czy z całkiem innego powodu?

Nie podoba mi się sformułowanie "odżyły lata poszukiwań". Odżyły wspomnienia - jak najbardziej, ale lata poszukiwań niekoniecznie.

Czy znajdę na Wery jeszcze inne "kapłańskie marudzenia"? :) Chętnie się z nimi zmierzę.

Pozdrawiam.
- "młokos" określa chłopca bardziej, dorastającego młodzieńca, którym młody kapłan nie był. Ale dla Mistrza, nawet dwudziestokilkulatek mógł uchodzić za młodzika. Nie wiem czy fortunne w nawiasach to było, ale wonczas tak kombinowałem :P Co do reszty:
próbując poprawić, Kai Man pisze:– Niebawem nadjedzie karawana, zabierzemy się do miasta, mam nadzieję, że w świątyni już wszystko przygotowane. - Starzec zamknął oczy i zadumał się: „Historyczna to chwila, Niekończąca Się Księga wreszcie znalazła swe miejsce.” Odżyły wspomnienia. Lata poszukiwań i wyrzeczeń, przypuszczeń i dociekań... Przerwało mu niecierpliwe pochrząkiwanie „młokosa”:
– Mistrzu, a jak ta księga okaże się… ekhm, nieprawdziwa? Bo Karteas mówił, że to herezja bez mała jest tam napisana… - urwał nagle widząc minę starca. – Nie gniewaj się Mistrzu, ale jak bóg się może urodzić?
Jak pomnę w "zweryfikowanych" jest chyba jeszcze jedno opowiadanie. Napisałem ich bodajże siedem na podstawie dwóch pomysłów - opowiadań ówczesnego współtwórcy fabuły Isei, stąd też te dziwne imiona łacińsko-greckie, nie moje :P . Opowiadania są zajawkami klimatu świata Cammarie.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

4
Saemelor spojrzał w niebo, dłonią chroniąc oczy przed blaskiem.
Szczerze mówiąc, ja tego zdania nie rozumiem. Po cholerę on patrzył w to niebo? Żeby co tam zobaczyć? I jeśli raziło go słońce, to pocholerę w nie patrzył? Przecież większość ludzi nie gapi się na słońce, bo wie, że promienie będą razić. Chciał podrażnić sobie spojówki, a później się rozmyślił i przesłonił oczy dłonią?

Może lepiej było by napisać, że Saemelor przesłonił oczy dłonią, chroniąc się przed blaskiem (promieniami słonecznymi). Ale w tym przypadku słońce musiałoby zachodzić, inaczej ciężko, żeby promienie raziły.

Poprzednią część czytałem - i mam kilka przemyśleń. Po pierwsze widać, że czujesz język i masz sporą łatwość w operowaniu nim. Jak wszystkim na Wery, zdarzają ci się pewne błędy i zaburzenia w rytmice zdań. To jest do przerobienia. Natomiast nie mam zielonego pojęcia dlaczego zdecydowałeś się na ten okropny patos w swoim opowiadaniu. Uczniu, Mistrzu, jakieś manuskrypty, pokora Saemelora i pryncypialność Mistrza... Lekko pachnie to sztampą...

Poza tym porwałeś się na motyw dość szeroko już opisany w literaturze - tzn., rittes de passage, i całą tę naukę, którą musi wykonać Uczeń, aby stać się Mistrzem. A, to niestety motyw dość ograny, często wykorzystywany - ,i do tego przez znakomitych pisarzy, z którymi nie dziś jeszcze się nam mierzyć. Tak sobie próbowałem przypomnieć, gdzie owy motyw napotkałem.

W literaturze:
Aleksander Dumas - Hrabia Monte Christo (Faria uczy Dantesa)
Andrzej Ziemiański - Achaja (Hakke uczy Achaję)
Andrzej Sapkowski - Wiedźmin (Geralt oraz Yennefer uczą Ciri)
Zdaje się, że ktoś czegoś tam uczył Harrego Pottera, ale nie czytałem, więc nie wiem kto i czego (chociaż nie, wiem czego - magii:)
w Filmie
Nieśmiertelny (Ramirez uczy Macleoda) - świetna rola Seana Conerry'ego i Christophera Lamberta :)
Karate Kid :) - kto nie widział niech pędzi i obejrzy! Cały film to jeden wielki rittes de passage , na końcu którego chłopak pokonuje drania i zdobywa dziewczynę! (uwielbiam oryginalność amerykańskiego kina).
Kill Bill 2 - (Chiński mistrz naucza Czarną Mambę zabijania)
Istnieje pewnie jeszcze z tysiąc przykładów, ale ja wszystkich nie znam, a o niektórych pewnie nie wiem, że wiem.
Tak, czy siak warto się im przyjrzeć, szczególnie warto zauważyć, że Sapkowski i Ziemiański rezygnują w większym lub mniejszym stopniu z patosu, na rzecz przyziemności, przasności. Może warto wzbogacić tekst o humor, lekki dystans nauczyciela do siebie samego. Bo inaczej, to wygląda jak w XIX wiecznej szkole, w której nauczyciel z dyscypliną w ręku tresuje swojego ucznia.
A, to już przecież było.
To, tyle ode mnie.

Pozdrawiam.

5
slavec2723 pisze:
Saemelor spojrzał w niebo, dłonią chroniąc oczy przed blaskiem.
Szczerze mówiąc, ja tego zdania nie rozumiem. Po cholerę on patrzył w to niebo? Żeby co tam zobaczyć? I jeśli raziło go słońce, to pocholerę w nie patrzył? Przecież większość ludzi nie gapi się na słońce, bo wie, że promienie będą razić. Chciał podrażnić sobie spojówki, a później się rozmyślił i przesłonił oczy dłonią?

Może lepiej było by napisać, że Saemelor przesłonił oczy dłonią, chroniąc się przed blaskiem (promieniami słonecznymi). Ale w tym przypadku słońce musiałoby zachodzić, inaczej ciężko, żeby promienie raziły.
Przez chwilę szli w milczeniu, opuścili leśny dukt i wyszli na trakt do Tchnienia Wichru. Saemelor spojrzał w niebo, dłonią chroniąc oczy przed blaskiem.
– Niebawem nadjedzie karawana
, zabierzemy się do miasta, mam nadzieję, że w świątyni już wszystko przygotowane.
Chciałem pokazać, że Mistrz zna się na zegarku ;) No mogłem jakoś dosłowniej, ale tak wyszło.
slavec2723 pisze: Natomiast nie mam zielonego pojęcia dlaczego zdecydowałeś się na ten okropny patos w swoim opowiadaniu. Uczniu, Mistrzu, jakieś manuskrypty, pokora Saemelora i pryncypialność Mistrza... Lekko pachnie to sztampą...
Jak wspomniałem wcześniej gdzieś, te mini opowiadania tworzyłem w konkretnym celu, na potrzeby pewnego serwera RPG. Rozwinąłem dwa opowiadanka innego autora/fabulatora, tworząc taki "cykl-ik", na ówczesną stronkę www, który daje zajawkę klimatyczną świata Gry (oops, zatem jest to również pewnego rodzaju fanfik :P ), wciska niektóre fragmenty legend, religii itp. Nie są one na pewno jakimś ambitnym cyklem, ot wynikiem zabawy i miłością świata, który wówczas współtworzyłem.
Rzeczywiście, po Twojej uwadze, widzę patos, ale tuszę, że podświadomie powstał. Przecież pisałem dla użytkowników serwera, potencjalnych Graczy. W RPG jest Mistrz (Mistrz Gry) i Uczeń (Gracz), dzięki ich relacji tworzy się fabuła i postępuje akcja. Tylko Mistrz zna zawiłe ścieżki Gry, na które wprowadza niewinnego Gracza. Reasumując, patos wynika z klimatu i brzmienia pierwszych, nie moich powiastek i podświadomej kontynuacji, oraz z chęci uświadomienia potencjalnym Graczom idei Gry, idei RPG...
slavec2723 pisze:Poza tym porwałeś się na motyw dość szeroko już opisany w literaturze - tzn., rittes de passage, (...)
Tak, czy siak warto się im przyjrzeć, szczególnie warto zauważyć, że Sapkowski i Ziemiański rezygnują w większym lub mniejszym stopniu z patosu, na rzecz przyziemności, przasności. Może warto wzbogacić tekst o humor, lekki dystans nauczyciela do siebie samego. Bo inaczej, to wygląda jak w XIX wiecznej szkole, w której nauczyciel z dyscypliną w ręku tresuje swojego ucznia. Pozdrawiam.
Dziękuję za opinię. Cała zawiera cenne informacje i jest ciekawa. Motyw rittes de passage, aż muszę zapytać profesora Gugla, słyszę po raz pierwszy :P Mam nadzieję, że późniejsze opowiadanka z tego cykliku, zawierają nieco więcej humoru. A Sapcio (bardziej) i Ziemiański (mniej), to bliskie sercu czytelnika (mnie) osoby, dodam Pratka i mamy mój wymarzony styl pisania, fantasy z przesłaniem, fantasy z ironią, luzem i uśmiechem.
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -

6
Kai Man pisze:Motyw rittes de passage, aż muszę zapytać profesora Gugla, słyszę po raz pierwszy
Bo kolega wie, że gdzieś dzwonią, tylko nie wie, w którym kościele. To się pisze: rite de passage, czyli rytuał przejścia. Pod "obrzędami inicjacji" szukaj - będzie szybciej, bo rytuały przejścia wielu sytuacji dotyczą, nie tylko tej u Ciebie opisanej.
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

7
Szczerze mówiąc tekst jest dla mnie o niczym i średnio napisany.
Nie ma w nim jakiś istotnych błędów (może jakieś przecinki, niekiedy zapis), ale też nie ma w nim wiele więcej. Styl dla mnie średnio zjadliwy. Patos? Żeby gracze załapali, o czym jest świat? Ok... Do mnie, ani jako do gracza, ani jako do MG takie historyjki by chyba nie przemówiły.

Niewiele mogę tu więcej napisać. Podobnie jak dorapie przeszkadzał mi w odbiorze chaos, który wprowadziłeś. Brak charakterów postaci, jakieś mocno niezrównoważone, według mnie, reakcje, dość niejasna relacja.

No nie zaciekawiło. I tyle.

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

8
Niby nic, a szczerze mówiąc, tekst poczuł się mocno styrany :P
Spodziewałem się wytykania, a nie odczuć, na odczucia nie ma rady i odpowiedzi, nie ma możliwości poprawy ;)
Zatem muszę się zgodzić z ogólną opinią, chyba?

btw.
O, widzę, że ktoś mnie zaczął rozliczać z moich wakacji
Unoszenie niepotrzebne, akurat dotknąłem innych, nie Ciebie :P Ale jak widać standard z kobiecą pamięcią. Zatem:

Obrazek
Tacitisque senescimus annis
Najmądrzejsza rzecz, to wiedzieć co jest nieosiągalne, a nie w głupocie swojej, dążyć ku temu za wszelką cenę
- Zero Tolerancji -
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”