"Czuję się dobrze. Naprawdę dobrze." [nowelka]

1
Napisałem to wsłuchując się w The Wall Pink Floydów. Wiem że doskonałe językowo nie jest.

......Natan obudził się wcześnie. Za szybą było jeszcze ciemno. Nie był zmęczony. Kilka godzin snu wystarczyło mu w zupełności. Przeciągnął się i wstał z łóżka. Rozejrzał się po pokoju. Bałagan. Jak zwykle. Otworzył szeroko okno i zaciągnął się świeżym powietrzem. Poczuł zapach pieczonego pieczywa, dochodzący z osiedlowej piekarni. Spróbował sobie przypomnieć o której godzinie pracujący w niej ludzie zazwyczaj zaczynają. Nie pamiętał. Była sobota, dzień bez szkoły, bez obowiązków, bez rodziców... rodzice wyjechali daleko w góry. Był sam, całkowicie sam. Spojrzał na ciemne jeszcze niebo, na gwiazdy, na księżyc i poczuł się dobrze. Naprawdę bardzo dobrze. Przez chwilę rozkoszował się chłodnym, nocnym powietrzem. Wiedział, że już niedługo za nim zatęskni. Sięgnął po leżącą na biurko paczkę papierosów, wyciągnął jednego i osłaniając ręką, zapalił. Głęboko się zaciągnął. Wkrótce zapach dymu wyparł zapach pieczonego pieczywa. Natan nie zwrócił na to uwagi. Był zbyt zamyślony.
......Otumaniony dopiero co skończonym papierosem ruszył do łazienki. Zadziałała rutyna. Umył się, ubrał, ruszył do kuchni i przygotował sobie prosty posiłek. Wyjrzał przez okno – nie było widać już księżyca, zniknęły gwiazdy, a niebo rozjaśniło się. Włączył radio, wybrał przypadkową stację. Pomieszczenie wypełniła spokojna melodia utworu “Is there anybody out there” zespołu Pink Floyd. Natan nie zaplanował niczego konkretnego. To w nicnierobieniu znalazł najwięcej radości. Oglądał przypadkowe filmy, słuchał ulubionych piosenek, grał na gitarze. Tak było do wieczora. W końcu postanowił zaczerpnąć świeżego powietrza i wyszedł na spacer. Po drodze słyszał komplementy od kilku starszych pań, siedzących na osiedlowych ławkach. Uśmiechał się, gdy nazywały go przystojnym młodzieńcem i grzecznie kłaniał, gdy rozprawiały o jego niezwykłej kulturze osobistej. Fascynowała go ich nadzwyczajna zdolność do oceniania człowieka po zaledwie kilkunastosekundowej rozmowie. Z uśmiechem na twarzy ruszył przed siebie.
......- Przepraszam, czy ma pan może zapalniczkę? – zagadał go ktoś nieistotny.
......- Oczywiście. Proszę bardzo.
......- Dziękuję.
......- Nie ma za co.
Wyciągając zapalniczkę, wyciągnął też papierosa. Przy okazji zapalił go. Ruszył dalej. Szczęśliwy. Z papierosem w lewej dłoni. Nie miał celu. To była tułaczka. On po prostu szedł. Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy niebo przybrało złotofioletową barwę, a słońce zawisło nisko nad horyzontem.
......Stał na wale rzecznym. Spojrzał przed siebie. Zaledwie krok dzielił go od szerokiego koryta, wypełnionego zabrudzoną miejskimi spalinami wodą. Poprzedni papieros już dawno się skończył. Z kieszeni spodni wyciągnął paczkę. Wyjął ostatniego. Teraz była już pusta. Rzucił nią daleko przed siebie. Uśmiechnął się. Zapalił. Wiatr wezbrał na sile. Płomień z zapalniczki zachwiał się delikatnie. Natan poczuł się dobrze. Naprawdę dobrze. Wyciągnął telefon i zadzwonił.
......- Babciu? Nie wrócę dziś do domu. Spędzę noc z tymi, których kocham.
Na jego policzku pojawiła się łza. Spojrzał w górę, na niebo. Wiatr zawiał jeszcze mocniej. Zrobiło się dziwnie chłodno, dziwnie cicho. Tylko jeden krok dzielił go od szerokiego koryta. Nagle poczuł na plecach dotyk czyjejś dłoni. Łza spłynęła i spadła na ziemię. Poczuł się dobrze. Naprawdę dobrze. Tylko jeden krok i straci wszystko. Zaraz... przecież on i tak już niczego nie ma... I wówczas dłoń pchnęła go do przodu. Uśmiech na twarzy pozostał do końca. Tak skończył się dzień Natana, którego rodzice odebrali sobie życie dwa lata temu. Miał rację. Do domu już nie wrócił.

2
bez rodziców... rodzice wyjechali daleko w góry
Powtórzenie
Był sam, całkowicie sam
Kolejne
pieczonego pieczywa
Masło maślane
Fascynowała go ich nadzwyczajna zdolność do oceniania człowieka po zaledwie kilkunastosekundowej rozmowie.


Nie wiem, czy to błąd, ale tak bym tego nie określił.
......- Przepraszam, czy ma pan może zapalniczkę? – zagadał go ktoś nieistotny.
......- Oczywiście. Proszę bardzo.
......- Dziękuję.
......- Nie ma za co.
Ta wymiana zdań nie wnosi nic, mogłeś po prostu wspomnieć, że pożyczył komuś zapalniczkę.
Wyciągając zapalniczkę, wyciągnął też papierosa.
w drugiej części zdania np. wyjął
Przy okazji zapalił go
wyciągając, przy okazji zapalił - to nielogiczne, te czynności powinny następować po sobie.

Jak rozumiem główna część nowelki miała uśpić czujność czytelnika, a puenta go zaskoczyć. Pomysł całkiem niezły, jednak styl stoi na znacznie niższym poziomie. Ta nowela jest jak piach w zębach - co chwilę coś zgrzyta. Zasadniczym uprzykrzaczem czytania jest długość zdań. Nie jestem zbytnim fanem wielokrotnie złożonych tworów, ale w tym wypadku przydałyby się, jako że nowela składa się głównie z mało dynamicznych opisów. Generalnie nie jest źle, choć styl skutecznie odrzuca od tekstu.

3
Serdecznie dziękuję za komentarz. Zacytowane powtórzenie zostały wprowadzone przeze mnie celowo. To błąd?

Z resztą uwag oczywiście się zgadzam. Wprowadzę korekty. Dziękuję ;)

4
Zacytowane powtórzenie zostały wprowadzone przeze mnie celowo. To błąd?
Ciężko to jednoznacznie określić. Pamiętam, że w jednym z moich tekstów użyłem kilka celowych powtórzeń, które zostały uznane za błędy i od tamtego czasu sam też jestem przeciwny umieszczaniu ich. Oczywiście moja opinia w nie aspiruje nawet do miana fachowej.

5
Alegres pisze:Poczuł zapach pieczonego pieczywa, dochodzący z osiedlowej piekarni.
Jejku, jejku, jaki śliczny babol! Gratulacje! :)

Całego tekstu tutaj analizować nie będę, skupię się na kwestii powtórzeń. Powtórzenie jest dobre wtedy, kiedy coś wnosi, podkreśla, zmienia w jakiś sposób sens wypowiedzi, nadaje jej nowe znaczenie. Może również (tak jest u Ciebie) stanowić refren - natrętną, powracającą myśl bohatera.

U Ciebie refrenem jest:
Alegres pisze:poczuł się dobrze. Naprawdę bardzo dobrze.
No i dobrze. :) To powtórzenie spokojnie może zostać, bo ma sens.

Natomiast poniższe nic nie wnoszą i wywaliłabym je natychmiast:
Alegres pisze:bez rodziców... rodzice wyjechali daleko w góry.
Alegres pisze:Był sam, całkowicie sam.
Podjąłeś się ciekawego zadania - wbrew pozorom napisanie dobrego tekstu "pod muzykę" jest bardzo trudne. Nie wyszło. Tekst jest króciutki, a błędów bardzo dużo. Rozmaitych.

Moja rada: spróbuj na razie pisać proste wprawki i przede wszystkim pilnuj logiki:
Alegres pisze:Wiatr wezbrał na sile. Płomień z zapalniczki zachwiał się delikatnie.
.


Pozdrawiam
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

6
[1]Natan obudził się wcześnie. Za szybą było jeszcze ciemno. Nie był zmęczony. Kilka godzin snu wystarczyło mu w zupełności. [2]Przeciągnął się i wstał z łóżka. Rozejrzał się po pokoju. Bałagan. Jak zwykle. Otworzył szeroko okno i zaciągnął się świeżym powietrzem. Poczuł zapach pieczonego pieczywa, dochodzący z osiedlowej piekarni. Spróbował sobie przypomnieć o której godzinie pracujący w niej ludzie zazwyczaj zaczynają. [3]Nie pamiętał. Była sobota, dzień bez szkoły, bez obowiązków, bez rodziców... [4]rodzice wyjechali daleko w góry.
[1] - Przestaw kolejność zdań, tak, aby zmęczenie było powiązane z krótkim snem. Z miejsca da do myślenia i stworzy pewien obraz.
[2] - Bałagan powinien być gdzieś przyczepiony - takie stwierdzenie musi zostać umiejscowione
[3] - To, że nie pamiętał wynika z poprzedniej linijki
[4] - A to z kolei w nawias.
Po zmianach:
Natan obudził się wcześnie, nie był zmęczony. Za szybą było jeszcze ciemno. Kilka godzin snu wystarczyło w zupełności. Przeciągnął się i wstał z łóżka. Rozejrzał się po pokoju, w którym jak zwykle panował bałagan. Otworzył szeroko okno i zaciągnął się świeżym powietrzem. Poczuł zapach pieczonego pieczywa, dochodzący z osiedlowej piekarni. Spróbował sobie przypomnieć, o której godzinie pracujący w niej ludzie zazwyczaj zaczynają. Była sobota, dzień bez szkoły, bez obowiązków, bez rodziców (rodzice wyjechali w góry).
Przy czym dalej zdania są wyliczanką i wcale nieładne.

Zdania są zbyt rwane. Nie ma tutaj ciągłej narracji prowadzącej przez fabułę, ale stopniowa wyliczanka czynności podsycana sztuczną, niepotrzebną siekaniną kropek. Rozumiem, że chcesz wprowadzić pewne elementy w zaskakujący sposób, jakby zwrócić uwagę na pewne rzeczy, ale wielokrotność tych zabiegów tworzy zgoła odmienny efekt - każde zdanie, szczególnie te zdawkowe, wprowadza pauzę, zupełnie tutaj zbędną. Jest jeszcze inny mankament z tym związany. Powtarzasz się. W tym fragmencie brakło miejsca na bohatera, dla przedstawienia jego osoby, chociażby przez pryzmat czynności (z nim związanych), za to zdecydowanie za dużo pojawiło się czynności, nic nieznaczących. Powtórzę: wyliczanka, swoisty inwentarz kolejnych ruchów, bez połączenia z postacią.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

7
Alegres pisze:Spróbował sobie przypomnieć o której godzinie pracujący w niej ludzie zazwyczaj zaczynają. Nie pamiętał.
Takich rzeczy nikt nie pamięta poza samymi pracownikami, bo kogo to tak naprawdę obchodzi? Dla mieszkańców osiedla liczy się godzina otwarcia, gdyż wtedy już można iść po bułki.
Alegres pisze:przygotował sobie prosty posiłek
Śniadanie.
Alegres pisze:Natan nie zaplanował niczego konkretnego. To w nicnierobieniu znalazł najwięcej radości. Oglądał przypadkowe filmy, słuchał ulubionych piosenek, grał na gitarze. Tak było do wieczora
Jest ranek, bohater włącza radio, słucha Pink Floydów - i nagle okazuje się, że już mamy wieczór. Cały dzień podsumowujesz dwoma zdaniami, co niekorzystnie kontrastuje ze szczegółowym opisem poranka. Zaznacz chociaż, że niczego nie zaplanował na ten dzień, więc oglądał, itd.
Alegres pisze:grzecznie kłaniał, gdy rozprawiały o jego niezwykłej kulturze osobistej
Skojarzyło mi się to z taką mechaniczną lalką, która działa za pociśnięciem guzika. A przecież to nie Natan reaguje na jakieś bodźce, tylko te kobiety na jego zachowanie. Więc może raczej: kłaniał się grzecznie, a one rozprawiały...
Alegres pisze:......- Przepraszam, czy ma pan może zapalniczkę? – zagadał go ktoś nieistotny.
Jakiś nieznajomy. Albo jakiś przechodzień. Określenie „nieistotny” ma charakter wartościujący, służy wyodrębnieniu z grupy osób albo zjawisk istotnych. A tam chyba nikogo innego nie było.
Alegres pisze:To była tułaczka. On po prostu szedł.
Wędrówka. Tułaczka jest przymusowa.
Alegres pisze:......- Babciu? Nie wrócę dziś do domu. Spędzę noc z tymi, których kocham.
Coś mi tu zazgrzytało logicznie. „Nie wrócę do domu” to komunikat dla domowników, którzy czekają, a Natan mieszkał sam. Babcia, jak widać, miała z nim kontakt przez telefon komórkowy, niezależnie od tego, gdzie był. Bardziej więc pasowałoby mi tu jakieś nie będę dzwonił, bo…, albo nie dzwoń do mnie… Wiem, że nie komponuje się to wtedy z ostatnim zdaniem Twojej miniatury, ale nie można poświęcać logiki codziennych, prostych zdarzeń na rzecz efektownej retoryki.
Generalnie - jednak na plus, gdyż wyciągnięte tu rozmaite potknięcia dotyczą przede wszystkim warstwy językowej, a ta zawsze daje się udoskonalić. :D
Ja to wszystko biorę z głowy. Czyli z niczego.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”