WWW- Wyobraziłem sobie szczura, biegnącego pośród stada innych szczurów. I to wcale nie jest jakiś tam wyścig szczurów. Pewnie byłeś skłonny tak myśleć. One uciekają. Tylko przed czym? Może to jakaś woda? Ostatnio modne jest tsunami. A może goni je jakiś zwariowany łowca szczurów? Eeee tam, pewnie takich łowców nie ma, bez urazy dla domniemanych łowców.
- Już do reszty Cię poj…?!
- Nie przeklinaj kurwa! No i widzisz do czego mnie doprowadziłeś, przez Ciebie znowu to zrobiłem! Idiota!
- Ha ha! Ale ty chyba nie mówisz serio? Nie będziemy kręcić filmu o gryzoniach…
- To o czym, kur…dę?
- Jake, posłuchaj… To musi być jakieś mocne uderzenie, coś co pozwoli nam się wybić!
- Mówisz jakie powinno być, a pomysłów żadnych, ugh!
- W sumie myślałem… - odrzekł kolega Jake’a, po czym zaczął grzebać w kieszeniach, aż w końcu udało mu się znaleźć zwitek papieru – Zobacz, mam coś takiego… Troszkę zakręcone, ale coś by z tego mogło być, może to właśnie to!
- No to przeczytaj… - rzekł nieco zniechęcony Jake
- To ten, czytam… Otaczały mnie kręgi ognia. Każdy miał swą własną barwę i swój niepowtarzalny charakter. Nie wiem, czy to ja je prowadziłem, czy raczej, one mnie? Prawdopodobnie śmiesznie to zabrzmi, ale przepełniała mnie jakaś niewytłumaczalna siła. Taaa, czułem oddziaływanie mocy, he he. Niczemu się nie dziwiłem, tęcza ognia wokół mej osoby stała się czymś naturalnym, jakąś częścią mnie. Pragnąłem jedynie żyć, innych pragnień nie było. Nie męczyłem się, nie łaknąłem pokarmu. Jakby wszystko zostało wyłączone. Po prostu szedłem, szedłem…
-Ty to napisałeś?
-Yyy, nie no w sumie wiesz. W sumie to znalazłem
-Mike! Jakiś papierek z ulicy ma przeistoczyć się w kasową produkcję?! – wrzasnął Jake, co uwolniło niewielkie ładunki śliny z jego otworu gębowego
-No ale powiedz, coś w tym jest! I nie pluj na mnie, do cholery jasnej! Twoje szczury były zresztą gorsze!
-Przepraszam… Coś niby jest, ale to tylko niewielki fragmencik, gdzie temu do całego scenariusza?
-Rozwiniemy to, uda nam się. Mamy przecież odpowiednich ludzi
-Nie. Jeśli znajdziesz osobą która to napisała, to się zastanowimy. Tymczasem ja będę się starał skupić… - tym razem głos Jake’a, przepełniony był dziwnym spokojem i pewną nutką dyktatorskiego tonu
-Dobra, jak tam sobie chcesz! – Mike odwrócił się w stronę wyjścia i już miał wyjść, kiedy nagle odezwał się Jake
-Kupiłbyś mi pomarańcze? Po drugiej stronie ulicy jest stragan z owocami i warzywami...
-Czy mój czterdziesto ośmiu procentowy udział w firmie oznacza, że jestem Twoim chłopcem na posyłki?
-Ja Ciebie proszę…
-Dobra, pójdę! – krzyknął zdenerwowany Mike
WWWKiedy wychodził z budynku, przypomniał sobie scenę z Ojca Chrzestnego, kiedy to Don Vito Corleone kupił sobie pomarańcze, a następnie dostał kilka kulek w swe pomarszczone, stare ciało.
WWW"Nie. Na pewno, nie. Głupotą byłoby z mojej strony myślenie, że… No chyba powinienem sam z siebie się śmiać, że obawiam się czegoś takiego."
WWWMyśli Mike’a zostały zmuszone do rozejścia się na różne strony, z powodu pisku opon, który rozległ się blisko mężczyzny! Mike przestraszony odskoczył, na bok.
WWW- Patrz jak leziesz fajfusie nieokrzesany! – krzyknął kierowca automobilu
- Ty! Ty…! Czy ty w ogóle wiesz do kogo mówisz?! – odwarknął Mike, zbliżając się do samochodu
-Nie, nie wiem! Ale… spierdalaj!
Mike oparł się rękoma o drzwi od strony kierowcy i szeroko uśmiechnął.
-Miłego dnia panu życzę… - powiedział spokojnie, następnie odsunął się od pojazdu
WWWKierowca odjeżdżając wystawił jeszcze środkowy palec w kierunku Mike’a. Auto przejechało, jakieś sto metrów, po czym wybuchło. Prawie potrącony udziałowiec niezidentyfikowanej firmy, uśmiechnął się tylko pod nosem.
-Poproszę kilogram pomarańczy…
Jake and Mike & Mike and Jake [groteskowy obczaj ?!]
1
Ostatnio zmieniony pn 09 lip 2012, 18:49 przez jsombre, łącznie zmieniany 3 razy.
Szczytem egocentryzmu jest cytowanie samego siebie. Właśnie to zrobiłem.