WWWW oczy moje uderzyło niewymowne piękno. Połyskujące promienie jarzącego się bursztynowym ogniem słońca opadały na pewną w swej zielonej barwie płaszczyznę. Siedzieliśmy pod niewysoką lipą, a wybujałe jej liście rzucały na nas łagodny, nieopisanie uspokajający cień. Poczuliśmy się błogo. Głowę swą przechyliłem w bok; opadła ona na blade, obnażone ramię. Nozdrza nasze upajane były fleurs de lys, porastającymi lipę dookoła. Wiedziałem wówczas, że to, co widzę, jest nazbyt cudowne, by mogło być jakkolwiek nieprawdziwe.
WWWDorian upajał się pięknem chwili; powieki jego zdawały się być jak sklejone, czemu się zresztą dziwić nie jestem w stanie — splendor tej chwili przygniatał nas brutalnie, wprowadzał nas w nieodwracalny stan przeklętego bezwładu. Przez krótki ułamek sekundy umysł mój ogarnęła defetystyczna myśl, iż cała idylliczność owej chwili wszak może być li przywołaną przez halucynację obłudą, zaledwie drwiącym z nas mirażem. Ale myśl tę odepchnąłem tak bezwzględnie, że przez chwilę wydała mi się ona spragnioną upokorzenia kurtyzaną.
Dalej tkwiłem w bezmiarze utopijnej abstrakcji.
— Jak się czujesz — usłyszałem drżący głos Doriana. Trząsł się, ale twarz jego nie była zeszpecona; wręcz przeciwnie — ozdabiał ją błogi uśmiech.
— Wspaniale, naprawdę. Wprost cudownie.
— To dobrze — odpowiedział. — Ach, zapomniałbym — zdążył dodać — witamy na dnie...
Zdawało mi się przez chwilę, że się przesłyszałem.
— Dotarliśmy, gdzie dotrzeć niepodobna — do raju — roześmiał się.
A jednak nie. Rozejrzałem się. Cyjanowe niebo zmieniło swą barwę: przeobrażyło się w biały jak śnieg sufit. Rozejrzałem się znów i skonstatowałem, że w pomieszczeniu tym jedynym wyjściem zdaje się być zabite deskami okno, które przepuszczało niewielką smużkę dobiegającego z zewnątrz światła. Woń porastających dookoła kwiatów lilii była w rzeczywistości fetorem leżącego u naszych stóp kału.
— Dor... — spróbowałem, skądinąd na próżno — Dorian popadł w kompletną nieświadomość.
Podniosłem wzrok swój mocno zaszklony. Na postumencie widniała pompka, igła, łyżeczka i niewielka ilość waty. Uśmiechnałęłem się.
Znów kryliśmy się pod lipą, obojętni na wszystko, spoglądając na nowy, wymarzony świat.
EDIT Adrianna
Temat zablokowany. Nowy użytkownik może wrzucić tekst do oceny dopiero po miesiącu od rejestracji.
Raj na wyciągnięcie ręki
1
Ostatnio zmieniony czw 04 sie 2011, 13:32 przez Anonymous, łącznie zmieniany 4 razy.