Kołysanka [Thriller]

1
Witam serdecznie. Jest to prolog to większej powieści a może nawet starczy mi sił i zapału żeby zrobić z tego książkę. Z góry przepraszam też za błędy w przecinkach. Opanowanie tego do perfekcji jest naprawdę trudną sztuką. Akapity oddzieliłem enterami by były widoczne na forum

24 czerwca 1998r

Początek wakacji zapowiadał wyśmienitą pogodę. Pod wieczór, gdy się trochę ochłodziło, a świadectwa ukończenia szkoły zostały pokazane całej rodzinie dwie osiemnastoletnie dziewczyny Dominika i Ewa postanowiły uczcić początek ich ostatnich prawdziwych wakacji w starej ruderze na obrzeżach osiedla. Była to niedokończona budowa domku jednorodzinnego, z której robotnicy wynieśli się koło 1980 roku i nigdy więcej do niej nie powrócili. Obie dziewczyny lubiły to miejsce ze względu na to, że nikt tu nie zaglądał i nie śmierdziało moczem jak w innych tego typu miejscach. Nawet okoliczni menele i grupy nastolatków kompletnie zapomniały o tym miejscu.

Dziewczyny znajdowały się w pomieszczeniu, które najprawdopodobniej miało w przyszłości zostać salonem z wielkim telewizorem pośrodku, pięknym dywanem i skórzanymi fotelami. Zamiast tego na środku znajdowała się skrzynka po piwie, funkcję dywanu pełniły kapsle i stare butelki a skórzanymi fotelami były odwrócone do góry dnem wiadra po farbie, na których siedziały dziewczyny. Było to idealne miejsce, ponieważ tutaj znajdowało się jedyne niezakratowane okno w budynku, przez które można wejść do środka, więc w razie, czego gdyby ktoś znajdował się w domu prócz nich szybko mogły się ulotnić.
- No to za nasze wakacje! – wzniosła toast butelką Dominika
- Za wakacje! – z entuzjazmem dołączyła Ewa. Po czym obie wzięły solidny łyk piwa i głośno się roześmiały. Śmiały się tak długo aż rozbolał je brzuch.
- To, co jedziemy w tym roku nad morze tak jak zaplanowałyśmy? – spytała radośnie Ewa po tym jak obie się trochę uspokoiły.
- Pewnie! Tylko wiesz… nie wiem jak ze starymi. Pewnie będą się pluć jak zawsze, ale coś wymyśle nie martw się…

Nagle rozmowę przerwała ledwo słyszalna melodia dobiegająca gdzieś z oddali.
- Słyszysz to, co ja? – powiedziała cicho Dominika i spojrzała pytająco na Ewę.
- No.. słyszę… coś jakby gra.
- Zobacz przez okno może to te szajbusy z miasta szukają sobie nowej miejscówki. Lepiej żeby nas tutaj nie było. Dobrze wiesz, że ćpają i nigdy nie wiadomo, co im odwali. – powiedziała o tym z niechęcią w głosie Dominika.
- Ale dlaczego ja?!
- No, bo masz bliżej okna?
- No dobra… - powiedziała niepewnie Ewa i podniosła się z wiadra kierując się w kierunku otworu okiennego. Dominika w tym czasie cały czas siedziała na swoim miejscu uważnie nasłuchując i próbując zgadnąć skąd dokładnie dobiega ta melodia.
- Nikogo tutaj nie widzę! – krzyknęła Ewa wychylając się przez okno.
- Słyszysz? Nikogo tutaj nie ma, ale lepiej spływajmy stąd, bo ta muzyka mi się nie podoba. – odwróciła się do przyjaciółki, ale nigdzie jej nie było.
- Dominika! To nie jest śmieszne! – krzyknęła rozzłoszczona myśląc, że przyjaciółka robi sobie głupie żarty.
- Dominika! Słyszysz mnie? Jak zaraz nie wyjdziesz to idę do domu! – jednak nie miała się zamiaru nigdzie ruszać bez przyjaciółki. Stanęła na środku „salonu” obok skrzynki po piwie zastanawiając się intensywnie, gdzie mogła podziać się Dominika. Cicha muzyka stała się teraz trochę głośniejsza i można było usłyszeć słowa piosenki:

Bye, baby Bunting,
Daddy’s gone a-hunting,
Gone to get a rabbit skin
To wrap the baby Bunting in


- To na pewno nie te debile z miasta. Oni czegoś takiego nie słuchają. Ale jeśli to nie oni to w takim razie, kto? – pomyślała i poczuła jak dostaje gęsiej skórki.

Uuu uuu uuuu

- Dominika wyjdź proszę cię. – jednak odpowiedziała jej jedynie muzyka.

Uuu uuu uuuu

Troska o przyjaciółkę nie pozwoliła jej na wyjście z tego domu. Przez chwilę nasłuchiwała uważnie i doszła do wniosku, że to musi być gdzieś na piętrze chodź dałaby sobie rękę uciąć, że przed chwilą dźwięk dobiegał z zewnątrz. Powolnym krokiem wyszła z pokoju i skierowała się betonowych schodów prowadzących na górę. Były bez poręczy, więc szła blisko ściany, muzyka stawała się coraz głośniejsza, co było znakiem, że idzie w dobrym kierunku.

Bye, baby Bunting,
Daddy’s gone a-hunting,
Gone to get a rabbit skin
To wrap the baby Bunting in


Gdy doszła do szczytu schodów stanęła jak wryta, to, co zobaczyła totalnie ją sparaliżowało. W głębokiej wnęce naprzeciw niej znajdowała się ubrana cała na czarno postać, która patrzyła w dół na stary wózek dziecięcy. Nie mogła zobaczyć twarzy i raczej nie chciała jej zobaczyć, nie mogła też zobaczyć, co jest w środku wózka, ponieważ budka była podniesiona, a wózek zwrócony tyłem do niej. Obok postaci stał stary magnetofon na baterie. Ewa nie myślała, patrzyła tylko tępym wzrokiem na groteskową scenę, której była światkiem.

Bye, baby Bunting,
Daddy’s gone a-hunting,

Nagle ręka ciemnej postaci wylądowała na magnetofonie. Muzyka ucichła. W powietrzu unosił się tylko spokojny oddech ciemnej istoty oraz nerwowy i płytki oddech Ewy.
- Nie bój się mnie, nic Ci nie zrobię, jeśli tylko będziesz robiła to, co mówię. – postać przemówiła. Głos był przerażająco spokojny, nie dało się w nim wczuć żadnych emocji. Wzrok cały czas tkwił na wózku a raczej na tym, co było w środku. – Oj, ale gdzie moje maniery. Pozwól, że się najpierw przedstawię. Możesz mnie nazywać Strażnikiem. – na chwilę przestał mówić tak jakby się nad czymś zastanawiał. – Przeklętym strażnikiem – dodał po chwili i zamilknął.
- Gdzie… jest… Dominika? – zebrała się na odwagę Ewa chodź tak naprawdę była bliska płaczu. Sama sobie się dziwiła, że jej oczy są nadal suche. Widocznie strach paraliżował nie tylko jej nogi ale i łzy.
- Nie bój się, ona śpi.
- Jak to… śpi?
- Sama zobacz. – odpowiedział i zaczął obracać wózek w jej kierunku. Robił to powoli cały czas patrząc się w dół. – Podejdź bliżej stamtąd nic nie zobaczysz. Nic ci nie zrobię. – mówiąc to zrobił krok w tył. W myślach dziewczyny rozpętała się burza. „Co robić?! Co robić?!” Myślała rozpaczliwie. Najlepszą opcją była ucieczka, ale przecież, jeśli tu jest Dominika to nie może zostawić jej samej z tym psycholem. Zrobiła mały niepewny krok do przodu. Strażnik zrobił jeszcze jeden krok w tył tak by poczuła się bezpieczna jeśli w tej sytuacji można mówić o bezpieczeństwie.
- Zobacz jak słodko śpi. Nic jej nie jest.

Ewa podeszła bliżej. Była w dość niebezpiecznej odległości od postaci, ale gdyby stanęła na palcach zobaczyłaby, co jest w środku nie musząc podchodzić bliżej. Tak też uczyniła.
- Bym zapomniał – strażnik przemówił zrobił szybki krok do przodu i zamknął budkę wózka. To, co odsłonił było dla Ewy wstrząsające. W wózku znajdowała się obcięta głowa Dominiki, oczy miała zamknięte a w ustach znajdował się smoczek. Wyglądałaby jak słodki bobas gdyby nie to że w ogół niej znajdowała się kałuża krwi i nie miała reszty ciała. Nogi pod Ewą się ugięły. Zemdlała. Strażnik podszedł do niej i wziął jej bezwładne ciało na ręce. Od tego momentu należała do niego, jednak nie miał zamiaru jej zabijać. Miało to być coś gorszego niż śmierć, coś co sprawi że zacznie modlić się o śmierć.

Bye, baby Bunting,
Daddy’s gone a-hunting,
Gone to get a rabbit skin
To wrap the baby Bunting in


Tutaj kołysanka z tekstu:

2
wynieśli się koło 1980 roku
Bez przesadnej dokładności. Wynieśli się prawie dziesięć lat temu.
więc w razie, czego gdyby ktoś znajdował
Wywal czego.
Śmiały się tak długo aż rozbolał je brzuch
Brzmi to bardziej jak fragment bajki niż thrillera.
z entuzjazmem dołączyła Ewa.
spytała radośnie Ewa
spojrzała pytająco na Ewę
Musisz opisać, że np jedna z nich jest brunetką, a druga blondynką i zacząć zamieniać imiona na coś co je charakteryzuje.
gdzieś na piętrze chodź
choć
Były bez poręczy, więc szła blisko ściany, muzyka stawała się coraz głośniejsza, co było znakiem, że idzie w dobrym kierunku
Kuleje to zdanie straszliwie. Szła blisko ściany, bo robotnicy nie zamontowali poręczy zanim odeszli. Z każdym krokiem muzyka stawała się głośniejsza.
znajdowała się ubrana cała na czarno postać
Stała ubrana na czarno postać.
Nie mogła zobaczyć twarzy i raczej nie chciała jej zobaczyć, nie mogła też zobaczyć
Powtórzenia.
światkiem
Świadkiem
W powietrzu unosił się tylko spokojny oddech ciemnej istoty oraz nerwowy i płytki oddech Ewy
Unosić się w powietrzu to może zapach i balonik wypełniony helem.
i nie miała reszty ciała.
niepotrzebne, wywal

Zbyt słabo opisałem emocje, a to przecież one są najważniejsze w thrillerze. Nie wiemy też nic o samych dziewczynach, (oprócz ich wieku)co nie pozwala nam się w nie ,,wczuć".
Przecinki to faktycznie twoja pięta achillesowa ale nie zasłaniaj się tym, że to trudne itp. Można się tego nauczyć przy odrobinie chęci.
Tekst spójny i nie ma jakichś supermankamentów ale wciągający też nie jest. Więc sorry Winetou, do roboty.

3
Początek wakacji zapowiadał wyśmienitą pogodę.
a czy przypadkiem nie na opak? Pogoda zapowiadała wyśmienity początek wakacji?
Pod wieczór, gdy się trochę ochłodziło, a świadectwa ukończenia szkoły zostały pokazane całej rodzinie dwie osiemnastoletnie dziewczyny Dominika i Ewa postanowiły uczcić początek ich ostatnich prawdziwych wakacji w starej ruderze na obrzeżach osiedla.
To jest jedno z tych zdań, które nazywam FAKTAMI. Otóż, fakty są dwa: Ewa i Dominika to dziewczyny. Dlatego: osiemnastolatki
(wiadomo, jaka płeć)
ruderze na obrzeżach osiedla. Była to niedokończona budowa domku jednorodzinnego, z której robotnicy wynieśli się koło 1980 roku i nigdy więcej do niej nie powrócili.
rudera to absolutnie nie niedokończony dom. Raczej plac budowy, albo... niedokończony dom
Obie dziewczyny lubiły to miejsce ze względu na to, że nikt tu nie zaglądał i nie śmierdziało moczem jak w innych tego typu miejscach.
Przegadałeś, oj przegadałeś.
Usunę zbędności:
Dziewczyny lubiły to miejsce, bo nikt tu nie zaglądał.
Dziewczyny znajdowały się w pomieszczeniu, które najprawdopodobniej miało w przyszłości zostać salonem z wielkim telewizorem pośrodku, pięknym dywanem i skórzanymi fotelami.
Znów cię poniosło. To nie jest źle, ale tym przypadku niepotrzebne. Zobacz na zmianę:
Siedziały w niedoszłym salonie, gdzie w przyszłości miał zapewne stać telewizor, a na podłodze, tej święcącej teraz betonem, leżeć piękny dywan, a nań skórzane fotele.
[1]Zamiast tego na środku znajdowała się skrzynka po piwie, funkcję dywanu pełniły kapsle i stare butelki a skórzanymi fotelami były odwrócone do góry dnem wiadra po farbie, na których siedziały dziewczyny. Było to idealne miejsce, ponieważ tutaj znajdowało się jedyne niezakratowane okno w budynku, przez które można wejść do środka, [2]więc w razie, czego gdyby ktoś znajdował się w domu prócz nich szybko mogły się ulotnić.
[1] - Przecież nikt tam nie zaglądał, skąd więc takie przedmioty? Bacz na słowa.
[2] - Podobnie, z tym że... skąd tam nagle kraty?
- No to za nasze wakacje! – wzniosła toast butelką Dominika
szyk.
- No to za nasze wakacje! – Dominika wzniosła toast butelką.
- Za wakacje! – z entuzjazmem dołączyła Ewa. Po czym obie wzięły solidny łyk piwa i głośno się roześmiały. Śmiały się tak długo aż rozbolał je brzuch.
- To, co jedziemy w tym roku nad morze tak jak zaplanowałyśmy? – spytała radośnie Ewa po tym jak obie się trochę uspokoiły.
Szybka lekcja o przecinkach. Zasadniczo, każde wtrącenie wydzielamy przecinkiem - a już z pewnością takie zdanie, które może zaistnieć pojedynczo. Po zmianach;
- Za wakacje! – z entuzjazmem dołączyła Ewa. Poczym obie wzięły solidny łyk piwa i głośno się roześmiały. Śmiały się tak długo, aż rozbolał je brzuch.
- To co, jedziemy w tym roku nad morze, tak jak zaplanowałyśmy? – spytała radośnie Ewa po tym jak obie się trochę uspokoiły.

Dlaczego? Ponieważ:
To co?
Jedziemy w tym roku nad morze?
Śmiały się, to zdanie złożone - trzeba je rozdzielić (cześć składową od zdania współrzędnie złożonego)
Nagle rozmowę przerwała ledwo słyszalna melodia dobiegająca gdzieś z oddali.
ledwie
Powolnym krokiem wyszła z pokoju i skierowała się betonowych schodów prowadzących na górę.
czegoś brakło...
- Nie bój się mnie, nic Ci nie zrobię, jeśli tylko będziesz robiła to, co mówię.
małą literą - w prozie (o ile nie jest to odezwa) piszemy małą literą zwroty osobowe.

Pierwszą rzeczą, jaką mi przyszło do głowy to... Żaden thriller. Ciarki, to poczułem, ale czytając tekst piosenki. Żesz, po co wrzucać taką wstawkę, skoro nie ma jak jej skojarzyć? Linka dałeś, okej, ale to nic nie zmienia. Drugą rzeczą, to przegadanie, wręcz usilne traktowanie tekstu jako sprawozdania - Ty nie opowiadasz, ale infromujesz o ciągu wydarzeń. Zero tam plastyki, zero klimatu, brak jakiejkolwiek zawziętości w budowaniu kolejnych scen, tylko suche fakty. Faktomania (!) przeradza się w zbiór informacji, każda leci swoją drogą, bez polotu, bez klimatu. Prosty przykład:
Nagle rozmowę przerwała ledwo słyszalna melodia dobiegająca gdzieś z oddali.
- Słyszysz to, co ja? – powiedziała cicho Dominika i spojrzała pytająco na Ewę.
- No.. słyszę… coś jakby gra.
- Zobacz przez okno może to te szajbusy z miasta szukają sobie nowej miejscówki. Lepiej żeby nas tutaj nie było. Dobrze wiesz, że ćpają i nigdy nie wiadomo, co im odwali. – powiedziała o tym z niechęcią w głosie Dominika.
- Ale dlaczego ja?!
- No, bo masz bliżej okna?
- No dobra… - powiedziała niepewnie Ewa i podniosła się z wiadra kierując się w kierunku otworu okiennego. Dominika w tym czasie cały czas siedziała na swoim miejscu uważnie nasłuchując i próbując zgadnąć skąd dokładnie dobiega ta melodia.
A można było to zamknąć w znacznie krótszym epizodzie:

Nagle rozmowę przerwał dźwięk dochodzący z oddali, jakby melodia.
- Słyszysz to? – Dominika spojrzała na Ewę
- No, słyszę...
Wyjrzała przez okno. Dominika nawet nie drgnęła, wciąż nasłuchując niepokojącego dźwięku.


Bardzo mnie się nie podobało. Styl słaby, znikomy nawet. Tekst to garść informacji i brak w nim emocji, tudzież grozy.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

4
Święty Bez Kiszki pisze:Początek wakacji zapowiadał wyśmienitą pogodę. Pod wieczór, gdy się trochę ochłodziło, a świadectwa ukończenia szkoły zostały pokazane całej rodzinie dwie osiemnastoletnie dziewczyny Dominika i Ewa postanowiły uczcić początek ich ostatnich prawdziwych wakacji w starej ruderze na obrzeżach osiedla. Była to niedokończona budowa domku jednorodzinnego, z której robotnicy wynieśli się koło 1980 roku i nigdy więcej do niej nie powrócili. Obie dziewczyny lubiły to miejsce ze względu na to, że nikt tu nie zaglądał i nie śmierdziało moczem jak w innych tego typu miejscach. Nawet okoliczni menele i grupy nastolatków kompletnie zapomniały o tym miejscu.
Pierwszy akapit i mamy: koślawy początek (jak to zauważył Martinius), stronę bierną, zbędne słowa (po co w ogóle pisać dwie osiemnastoletnie dziewczyny? albo dalej: obie?), powtórzenia (miejsce), niezręczności (co to znaczy grupy nastolatków?). Także całość brzmi jak początek newsa z prasy lokalnej.
- No to za nasze wakacje! – wzniosła toast butelką Dominika
- Za wakacje! – z entuzjazmem dołączyła Ewa. Po czym obie wzięły solidny łyk piwa i głośno się roześmiały. Śmiały się tak długo aż rozbolał je brzuch.
A z czego tak się śmieją? Chyba mnie, czytelnika, ominął jakiś żart...
- To, co jedziemy w tym roku nad morze tak jak zaplanowałyśmy? – spytała radośnie Ewa po tym jak obie się trochę uspokoiły.
- Pewnie! Tylko wiesz… nie wiem jak ze starymi. Pewnie będą się pluć jak zawsze, ale coś wymyśle nie martw się…
Dialog jest sztuczny. Nikt nie zapyta czy zrobimy tak jak zaplanowałyśmy, bo rozmówca wie przecież jaki był plan. Takie rzeczy tylko w amerykańskich filmach... Powinno być:
- Co z tym morzem? Jedziemy w końcu?
- Jasne że jedziemy. Moi starzy będą się pluć, ale coś wymyślę.
Święty Bez Kiszki pisze:Dobrze wiesz, że ćpają i nigdy nie wiadomo, co im odwali
Skoro dobrze wie, to po co w ogóle o tym mówić?
Święty Bez Kiszki pisze:- No, bo masz bliżej okna?
- No dobra… - powiedziała niepewnie Ewa i podniosła się z wiadra kierując się w kierunku otworu okiennego
Nie, okna nie da się zastąpić otworem okiennym. (Matko, jak to brzmi w ogóle!) Jak nie chcemy powtórzenia, to zmieniamy całe zdanie, a nie szukamy takiego pseudosynonimu.
Święty Bez Kiszki pisze: Troska o przyjaciółkę nie pozwoliła jej na wyjście z tego domu
To jest naciągane. Normalny proces myślowy: nie ma jej = poszła sobie = więc ja też idę i poszukam jej na zewnątrz. Nie wychodzą tylko bohaterowie amerykańskich horrorów.
Święty Bez Kiszki pisze:Gdy doszła do szczytu schodów stanęła jak wryta, to, co zobaczyła totalnie ją sparaliżowało. W głębokiej wnęce naprzeciw niej znajdowała się ubrana cała na czarno postać, która patrzyła w dół na stary wózek dziecięcy. Nie mogła zobaczyć twarzy i raczej nie chciała jej zobaczyć,
Nie rozumiem: dlaczego widok kolesia z wózkiem tak ją sparaliżował oraz dlaczego nie mogła widzieć jego twarzy.
Święty Bez Kiszki pisze:- Nie bój się mnie, nic Ci nie zrobię, jeśli tylko będziesz robiła to, co mówię. – postać przemówiła. Głos był przerażająco spokojny, nie dało się w nim wczuć żadnych emocji.
Normalny proces myślowy (o ile koleś nie trzyma pistoletu tudzież innej groźnie wyglądającej broni): co za świr, idę stąd.
Święty Bez Kiszki pisze: – Przeklętym strażnikiem – dodał po chwili i zamilknął.
Daleki kuzyn Szkieletora? :P
Święty Bez Kiszki pisze:To, co odsłonił było dla Ewy wstrząsające. W wózku znajdowała się obcięta głowa Dominiki,
To jest opis, który nie wzbudza emocji u czytelnika. Ni krzty. Wstrząsające to równie dobre słowo jak szok i zgroza - dobre dla dziennikarzy, ale nie dla autorów tekstów literackich.

Hm, myślę, że z tym horrorem Ci nie wyszło. Horror jest straszny jeśli nie jest śmieszny, a Twoje nieobycie z językiem powoduje, że czytelnik nie potrafi wczuć się w opowiadanie. Narracja to nie sprawozdanie, potrzebujesz: opisów scenografii i postaci, opisów akcji, dialogów, myśli i reakcji bohaterów. U Ciebie to wszystko występuje w szczątkowej formie. Ćwiczyć pisanie należy! :)
A tristeza tem sempre uma esperança
De um dia não ser mais triste não
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron