19
Krytyka jak krytyka. Znowu bedziemy sie obrazac na siebie za to?
"Ale dosyć już o mnie. Mów, jak Ty się czujesz

z moim bólem - jak boli

Ciebie Twój człowiek."

Tylko nie bić... pomoże ktoś?

22
Próbowałam poprawić tekst. Problem jest w tym, że chciałabym mieć w końcu zrobione to na połysk. Czy może ktoś wnikliwe poszukać błędów. Literówki ?



Niżej zamieszczam poprawiony tekst :)







Rozdział 1

Zabił...



W jednym z pokojów Pałacu Wyobrażani kochałam się z kimś, kogo Bóg wymyślił zwać przyjacielem. Chyba to nie Stwórca tak nazwał to, co nas łączyło, tylko ja i on. Zresztą nieważne. Z przyjacielem się takich rzeczy nie robi! Więc może tylko głupcy wierzą w przyjaźń między kobietą, a mężczyzną. Przyjaźń to tandetne określenie więzi łączących kobietę i mężczyznę. Jest to coś więcej niż koleżeństwo, a mniej niż miłości. Więź ta może skończyć się wraz ze wspólnym uprawianiem seksu, lub zakochaniem się jednej z osób.

Za każdym razem stojąc naprzeciw niego pożądałam go. Zatem czym jest pożądanie? Jeśli pożądanie to jeden z etapów miłości to kocham, co trzeciego faceta. Nie to bez sensu...

Drugą noc z rzędu źle spałam i organizm powoli odmawiał współpracy z umysłem. Rozum też ociężało pracował na zwolnionych obrotach.. Głowa mi pęka po wczorajszym, a jajniki dalej się buntują. Niestety zdawałam sobie sprawę, że z każdym ruchem, który wykonuje moje ciało jest coraz gorzej. Może to, dlatego wypisuje takie bzdury i mam dziwaczne, erotyczne lub drastyczne sny. Ostatnio śniło mi się, że się z nim kochałam. Wcześniej zaś, że miałam zwidy i zwariowałam, co skończyło się tym, że popełniłam samobójstwo. Teraz już wiem jak to jest popełnić seppuku i uprawiać seks z nim... Nonsens! O czym ja w ogóle myślę. No nic, idę spać.



W życiu naprawdę mam pecha. Ledwo co powlekłam się do łóżka, a rozległ się dzwonek do drzwi.

- Cholera! Kogo tam diabli przysłali?

Musiałam mieć nieciekawą minę, gdy otworzyłam drzwi, bo posłaniec diabła miał zniesmaczony wyraz twarzy. Spojrzałam pytająco, ale ten nadal milczał.

- Krzysiek?

Nie zareagował więc powtórzyłam głośniej.

- Krzysiek!

Nadal nic, milczał dalej. Odniosłam wrażenie, że się mi przygląda. Jestem brudna na twarzy czy jaka? Niemożliwe. Bo nic dziś nie jadłam. Po ostatnim przybraniu na wadze pościłam dość rygorystycznie. Chciałam krzyknąć, a z mych ust wydobył się jęk.

- K... K...K... R... Z... Y... S... I... E... K!

Dopiero teraz udało mi się przebić przez mur, który wyciszał mój głos. Próbowałam pohamować chęć złapania go za rękę i wciągnięcia do domu. Spojrzałam pytająco, ponieważ wykonał krok do przodu. Krzysiek wyglądał jak zbity pies - jak gdyby uciekła mu zdobycz, a pan w przypływie złości i nie możności wzbogacenia się o kolejne trofeum zbił psa, dając mu kopniaki w brzuch. Od tamtej chwili pies patrzył na wszystkich nieufnie. Wiec, czym lub kim, jestem dla psa? Możliwe, że jego ulubioną zabawką, ale czy ma się ochotę na psoty, gdy zawiodło się kogoś... Gdy nie wykonało się odgórnego polecenia? Nie, na pewno nie jestem zabawką!!! Wiec jaka jest moja rola? Przez ułamek sekundy, a możliwe że jeszcze krócej cierpię na brak pomysłowości. Wiem! Rozległo się słowo w mym myślach. Pani...Pani...Panie... Chwila! Jaka Pani? Ta, która daje psu jeść? A może, przy której czuje się bezpiecznie i zasypia obok niej? Nie... Tą panią jest ta kobieta, która podrapała go po uchu, przygładziła rozczochrane włosy i uśmiechała się życzliwie nawet w najtrudniejszych sytuacjach.

Do moich uszu dotarły w zwolnionym tempie słowa Krzyśka.

- Mogę wejść?

- Jasne... - odrzekłam po cichu

Otworzyłam szerzej drzwi i zaprosiłam gestem ręki przyjaciela do środka. Usiedliśmy w salonie.

- Kawy? - zaproponowałam

- Nie dziękuje

- A może jakiegoś soku albo herbaty?

- Herbaty... – odparł beznamiętnie.

- Z cytryną? Trzy łyżeczki cukru?

- Tak. Ty jedna znasz mnie najlepiej.

- Krzysiek, czy coś się stało? Tylko nie mów, że nic. Bo ja to widzę. – powiedziałam nareszcie. Zastanawiałam się, co się stało takiego, że do mnie przyszedł. Rzadko się widywaliśmy, a w takim stanie go jeszcze nie widziałam. Nie widziałam jak się zachować. Czy próbować dowiedzieć się o tym co go trapi? A jednak zapytałam się. Nie wypadło jednak nalegać by odpowiadał. Jako kobieta powinnam być taktowna i wyrozumiała – wszystko do czasu...

Otworzył usta i lekko nimi prószył, ale nie wydobył się żaden dźwięk. Moje myśli były niemoralne. Wyobrażałam sobie, że za chwile upadnę na włochaty dywan całkiem naga w jego obiciach. Włoski będą delikatnie drażniły moje ciało, a jego ręka...

- To, co z tą herbatą? – odezwał się Krzysiek i tym samym obudził mnie z marzeń.

- Och już.

Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę. Po chwieli rozległ się gwizdek czajnika. Zalałam torebki herbaty. Znienacka pojawił się Krzysiek i załapał mnie za rękę.

- Sylwio zostaw tą herbatę. Nie wytrzymam już dłużej. – szepnął cicho mi do ucha jakby się bał, że ktoś usłyszy. Tymczasem odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy. Był taki zasmucony, wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać.



- Pamiętasz kiedyś zapytałaś się czy jak poprosisz mnie o przytulenie, gdy będzie ci źle. Czy Cię przytulę?

- Tak, pamiętam.

- Teraz ja tego potrzebuje. – powiedział ledwo słyszalnym szeptem.

Bez słowa przytuliłam się do niego i wtuliłam głowę w jego koszule. Krzysiek bardzo mocno objął mnie i spuścił głowę.

- Mój ojciec miał wypadek. On... Jest w szpitalu i nie wiadomo czy z tego wyjdzie. A ja w ten sam dzień pokłóciłem się z nim, bo chciałem iść do kolegi na noc. Tak mocno żeśmy się posprzeczali. Ta kolizja to moja wina.

Złapałam go za podbródek i podniosłam jego głowę do góry.

- Jesteś dobry człowiekiem- położyłam dłoń na jego serce, po czym dodałam – Nie usłyszysz ode mnie, że będzie dobrze. Bo nie wiem. Szepnąć Ci mogę. Zawsze możesz na mnie liczyć i tego bądź pewny.

- Dziękuje

Staliśmy tak chwile, a może kilkanaście minut. Bez słowa, patrzyliśmy na siebie i pragnęłam by ten moment stał się wiecznością. Choć brakowało tu naszych uśmiechów. Przerwała to radosna melodia z teflonu komórkowego. Krzysiek puścił moją rękę i wyjął komórkę z dżinsów.

- Beata- oznajmił

- Nie odbierzesz?- zapytałam niekryjąc zdziwienia.

- Nie, nie chce by ktoś mi teraz zawracał głowę.

- Przecież Beata jest z twojej rodziny.

- I co z tego? – oburzył się

- Może to coś ważnego? – zasugerowałam delikatnie

- Nie sadzę. Zresztą o złych wiadomościach wole się dowiedzieć później. Napijemy się tej herbaty?



- Tak, już robie – podeszłam do filiżanek z herbatą czekających na drewnianym blacie kuchennym.- Będzie mocna, bo torebek nie wyjęłam.

- Nic nie szkodzi.

Przy herbacie nie byliśmy za bardzo rozmowni. Beata jeszcze kilka razy próbowała się dodzwonić, ale bezskutecznie. Krzysiek nie odbierał telefonu.

- Przyjechałeś z mamą? – odezwałam się, a tym samym zakłóciłam ciszę.

- Nie, bo samochód nadaje do kasacji.

-Krzysiu, nie rozmawiajmy już o tym, bo tylko się smucisz. Ja bardzo nie lubię jak taki jesteś.- stwierdziła zamartwiona o przyjaciela

- Jak mam się nie smucić? ZABIłEM WłASNEGO STAREGO! – wykrzyknął Krzysiek

- Nie mów tak i nawet nie myśl w ten sposób!

Podeszłam do niego kucnęłam koło krzesła i położyłam swoje dłonie na jego kolanach. Posmutniałam i nie umiałam nic odpowiedniego powiedzieć do zaistniałej sytuacji. Spojrzałam jedynie w jego oczy i byłam równie stłumione jak on. Każdy na jego miejscu miałby wyrzuty sumienia. Ja zaś nie przywykłam do takich okoliczności. Mój przyjaciel zawsze kojarzył mi się z uśmiechniętym, zabawnym., pomysłowym i pełnym energii człowiekiem. Miał śliczne brązowe oczy, mały nosek i zdumiewająco mało pryszczy jak na swój wiek. Był ode mnie wyższy i w przeciwieństwie do mnie uwielbiał zabawy i imprezowanie do białego świtu. Ja zawsze byłam cichą osobą, kontrolowaną przesadnie przez ojca, który zawsze musiał mieć racje. Jesteś ciekawy jak wyglądałam? Zwyczajna polka o długich brązowych włosach z przedziałkiem na boku. Miałam te same oczy, w których mieszała się brąz z zielenią. Ten sam uśmiech, co teraz. Na przełomie lat zmieniło się moje podejście do życia i zapał do imprez. Stałam się bardziej otwarta i szalona. Oj wariatką to ja zawsze byłam...

Krzysiek pewnie liczył na jakieś mądre słowa i pocieszenie. Ja go zawiodłam, bo nie wiedziałam, co powiedzieć. Patrzyłam wtedy na niego jak na kąsek. Jak na obiekt pożądania i rozkoszy. Nawet nie kochając go pragnęłam jak nigdy w życiu. Moja uwaga głównie kierowała się na tym jak poprawić mu humor. W rezultacie powiedziałam:

- Idź do niego

- Mam iść do starego? – powiedział Krzysiek zdławionym głosem

- Tak, powiedź mu, co czujesz. To pomorze Ci, bo ja nie potrafię...

Spojrzał na moje dłonie i złapał je w garść. Z trudem uśmiechnął się i powoli podniósł z krzesła. Odprowadziłam go do drzwi.

- Dziękuje. Czasami się dziwie, dlaczego taka kobieta jak Ty jest sama.

- Bo nie mam człowieka, który mnie kocha ze wzajemnością. Nie chce się zakochać, a bycie z kimś dla własnych korzyści to jest egoizm. Nie można być z kimś, kogo się nie kocha, prawda?

- Chyba tak. Nie jestem najlepszy tych sprawach. Może, dlatego jestem sam tak samo jak Ty. Dziękuje Ci bardzo.

- Nie ma, za co – uśmiechnęłam się lekko zakłopotana.

- Jest, bo zawsze można na tobie polegać. Jesteś niezawodna.

- Oj idź już, bo głupoty gadasz.

- Nie prawda – sprzeciwił się natychmiast – Do zobaczenia

- Cześć

Zamykające się drzwi cicho zaskrzypiały. Zakrywając pierwsze oznaki spóźnionej jesieni. Pocieszyło mnie w tym jedno. Naroście przestane widywać przytulające się pary. Całusy i pieszczoty schowają się i poczekają do wiosny by znów pokazać, że człowiek jest zdolny do zazdrości. Zazdroszczę im każdego dnia....



Zabijamy każdego dnia. Nasze pragnienia, problemy i uczucia. A tak naprawdę kończy się na chęciach, bo nigdy nie jesteśmy w stanie zabić do końca – zawsze coś pozostaje. Choćby wspomnienia lub wyrzuty sumienia.
Serce, które kocha, jest zawsze młode.

Przysłowie Greckie
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”