16

Latest post of the previous page:

Wierz mi na słowo - byłem kiedyś na wykładzie międzynarodowym, gdzie poruszono problem terroryzmu (zaraz po zamachach w Barcelonie) i nikt nie użył słowa "Państwo". A wykładowców było ponad dwudziestu (różne kraje). Natomiast instytucje - padały z prawa i z lewa.


Zapewne dlatego, że jak piszesz był to wykład międzynarodowy czyli sytuacja nader oficjalna. A mowa tu o rozmowach potocznych.



Z całym szacunkiem, ale większość ludzi, która czytałaby w powieści rozmowę nieoficjalną w stylu:



-Ach, jejku! Jakżeż możesz postępować w tak nieodpowiedni i haniebny sposób?!

-Mogę, albowiem żadna z ustaw, uchwalonych przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej mi tego nie zakazuje. (durny przykład ale nie chciało mi sie zbytnio dumać)



po prostu padłaby ze śmiechu, albo zwyczajnie odłożyła książkę z zażenowaniem.



A tak na koniec...
Wybacz, ale nasz Prezydent nie jest dla mnie realny
:lol: To nie dysputa polityczna. Fakty są nieubłagane, a przykład trafny.
[img]http://www.odliczamy.pl/lech/500/obraz.png[/img]

17
Dobra... masz rację. Ale dam pewien przykład.



Wyobraź sobie taką sytuację: Pracujesz w Firmie (firma = świat), w której jest dwadzieścia pokoi (pokój = państwo). W każdym z tych pokoi pracuje zespół, który rozwiązuje różne problemy (problem = konflikt zbrojny). W jednym z takich zespołów pracuje twoja znajoma, Kryśka.



Czy pytając o radę swojego podwładnego, powiesz:

a) Co sądzą inne pokoje?

b) Co sądzi zespół Kryśki? / Co sądzi o tym pokój X ?



Czy rozumiesz już mój tok myślenia, dotyczący tej kwestii?
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

18
Dobra... masz rację.
No wiem :wink:


a) Co sądzą inne pokoje?

b) Co sądzi zespół Kryśki? / Co sądzi o tym pokój X ?


A jak rozmawiasz z kolegą o wojnie w Gruzji to mówisz mu "co sądzi Rosja" czy "co sądzą władze rosyjskie"?

Takie sformułowania znajdziesz także w gazetach (i niekoniecznie mam tu na myśli "Fakt").



W mowie potocznej - prostota i wygoda nade wszystko.
[img]http://www.odliczamy.pl/lech/500/obraz.png[/img]

19
Takie sformułowania znajdziesz także w gazetach


W telewizji też.



Słuszna uwaga!

Teraz zadaj sobie pytanie, dlaczego tak właśnie mówią/piszą :D


A jak rozmawiasz z kolegą o wojnie w Gruzji to mówisz mu "co sądzi Rosja" czy "co sądzą władze rosyjskie"?
Rosja to cały kraj. Kraj nie odpowiada za czyny władz itd. Oczywiście, mówię, że to władze/prezydent/rząd, chyba, że dochodzi do napaści, wówczas uogólniam, i powiedziałbym " Rosja napadła na Gruzję".



W wypadku tekstu icy_joanne, Prezydent dopytuje podwładnego, co sądzą inne państwa? Jeden człowiek może oznajmić - co najwyżej - stanowisko rządu, lub osoby reprezentatywnej, ale nie przemawiać za cały kraj. Wyjątkiem i odstępstwem w tej sytuacji byłoby wprowadzenie referendum, w którym ludność danego państwa opowiadałaby się za lub przeciw użyciu rakiet.



Poza tym, w tekście dowiadujemy się, że losy całego świata zależą od powodzenia misji. Jeżeli wszystkie rządy zgodziły się na takie posunięcie, aby użyć Gautów, to za całym tym wydarzeniem, kryje się szereg decyzji, rozmów, działań, które doprowadzają do momentu opisanego w opowiadaniu. Wobec tego, nie sądzę, aby Prezydent był na tyle opieszały, aby nie dobierał odpowiednich słów. Zważywszy na powagę sytuacji, misja może się powieść lub nie. Jeżeli nie, to pal ich sześć, może gadać ile chce, jeżeli jednak powiedzie się, będzie z wszystkiego rozliczany - nawet tego, czy przypadkiem nie podjął decyzji za "kogoś" Wiem, wybiegam nazbyt daleko w swoim rozumowaniu, jednak chcę przedstawić, dlaczego uważam, że stwierdzenie "Inne państwa" jest nienaturalne dla jego stanowiska i sytuacji obrazowanej w tekście.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

21
Być, może... z prostej polemiki wytaczać takie ciężkie działa? Fakt - aburd.



Udam, że rozmowy nie było.
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

22
Mój Boże, cóż to za dysputy. Mogę coś powiedzieć?



Martinus, gratuluję nowego statusu na forum.



Ale do rzeczy.



Na pewno nie rozwijałabym tego opowiadania w powieść. Straciło by to ,,coś" czym miało być w założeniach. Co innego scenariusz filmowy do superprodukcji w reżyserii Baya.



Pewnych rzeczy nie opisałam dostatecznie, ale to dlatego że nie chciałam aby ludzi przysypiali, ale przeczytali bez przerywania, za jednym zamachem. Chociaż tu widzę swój błąd, czytając niektóre uwagę.



Szkolenie Gautów, o które ktoś pytał. Jakim cudem zostali przeszkoleni w kilka dni? Otóż, nie przeszli oni prawdziwego, porządnego szkolenia. Normalnie astronauci muszą przejść wiele testów sprawnościowym, wytrzymałościowych itd. Gauci byli marionetkami prof. Hardword. Oni mieli zginąć, nikt nie oczekiwał ich z powrotem więc nie martwiono się o nich zbytnio. Ich rola na statku też nie była ogromna, mieli spełnić kilka prostych poleceń i nacisnąć guzik. Hardword, który bynajmniej nie jest postacią sympatyczną i pozytywną, wysłałby Gautów nawet gdyby statki mogły sterować się same. Musiało być pompatycznie, widowiskowo i oczywiście, dzięki niemu. Sam komunikat do etycznych nie należał, profesor miał znaleźć grupę przegranych ludzi, którzy wypełnią jego wizję. Gauci zostali wysłani kilka dni po zgłoszeniu, zanim np. zaczęliby żałować albo kwestionować pewne założenia projektu. Ich rodziny o ich udziale w wyprawie dowiedziały się z mediów. żadnego Gauta nie mógł żegnać żaden znajomy na lotnisku. Hardword miał wiele wspólnego z Istotą, kierują wrogą armią obcych. Obcy ruszyli z imponującą armią, ale tak naprawdę nie wszystkie statki były niszczycielami. Niektóre miały zbierać np. ziemskie minerały, nasiona kwiatów; inne transportowały sprzęt badawczy itd. Wroga cywilizacja mogła dysponować stu milionową flotą statków, więc dla nich jeden milion nie był imponujący. Po wybuchu Istota nie przejęła się utratą miliona statków. Jeden milion w tą czy w tą.



Tak, wiem. Trzeba to było napisać w opowiadaniu, a nie robić mini wykład i charakterystykę postaci.



Statki kosmiczne, wybuchy, rakiety itd są oczywiście tłem i nie grają pierwszych skrzypiec, co jednak nie usprawiedliwia mojej ignorancji w tej dziedzinie. Nie wiedziałam, że dźwięku nie będzie słychać. Rozumiem, że przy wybuchu supernowej w kosmosie panuje cisza? Naprawię to.



I ostatnia rzecz. Tytuł nie jest tak zupełnie przypadkowy. Wycięłam pewien dialog dwóch Gautów przed wejściem na statek. Sens dialogu brzmiał mniej więcej tak:



- Czuje się jakbyśmy lecieli na Słońce.

- Oszalałeś, nie można dolecieć do Słońca. Spaliło by nas w połowie drogi. Tylko szaleńcy porwaliby się na coś takiego.

- Tak? A według ciebie, kim my jesteśmy?!



Wezmę sobie to serca wszystkie uwagi i jak to poprawię, to może opowiadanie będzie się do czegoś nadawać.



Słuchając pewnej ścieżki dźwiękowej dostałam natchnienia i rzuciłam się na papier, jednak po napisaniu opowiadania doszłam do wniosku, że mój genialny pomysł jest... banalny. Jak co dzień. Pewne genialne pomysły powinny zostać tylko pomysłami. Wtedy jest szansa, że pozostaną genialne.



Dzięki za komentarze.

23
Tak, wiem. Trzeba to było napisać w opowiadaniu, a nie robić mini wykład i charakterystykę postaci.
Wyjęłaś mi to z ust :)


Słuchając pewnej ścieżki dźwiękowej dostałam natchnienia i rzuciłam się na papier, jednak po napisaniu opowiadania doszłam do wniosku, że mój genialny pomysł jest... banalny. Jak co dzień. Pewne genialne pomysły powinny zostać tylko pomysłami. Wtedy jest szansa, że pozostaną genialne.
Bez przesady z tym pesymizmem - są po prostu na świecie rzeczy, które stają się genialne po dopracowaniu. A na papier warto przenosić wszystko co przyjdzie do głowy, bo dzięki temu szkoli się tzw. "warsztat" cokolwiek to jest.
[img]http://www.odliczamy.pl/lech/500/obraz.png[/img]
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron