16

Latest post of the previous page:

Nie najgorzej, robisz postępy. Uważam, że jest lepiej niż poprzednio. Zdania są bardziej uporządkowane, czyta się trochę bardziej płynnie, mamy mniej denerwujących zgrzytów.
Popatrzmy, co by można poprawić:
Dmitrij ponownie przyjechał swoim prywatnym autem do budynku jednostki, na wezwanie generała Izotowa.
Przede wszystkim należałoby zmienić wewnętrzny szyk zdania, a „auto” zamieniłbtm na „wóz” - brzmi naturalniej.
„Na wezwanie generała Izotowa, Dmitrij ponownie przyjechał swoim prywatnym wozem do budynku jednostki.”
Ale popatrzmy co jest dalej:
Sytuacja na Ukrainie jest bardzo napięta. Zamieszki na Białorusi rozrosły się do wielkich rozmiarów.
Dmitrij wszedł do budynku jednostki legitymując się wartownikowi. Na korytarzu z białymi ścianami roznosił się zapach świeżej farby.
Łącznie mamy cztery razy „na”. Tak nie może być. Trzeba to skorygować, na przykład tak:
„Wezwany przez generał Izotowa, Dmitrij ponownie przyjechał swoim prywatnym wozem do budynku jednostki. Sytuacja na Ukrainie jest bardzo napięta, a wieści dochodzące z Białorusi mówiły o gwałtownej eskalacji zamieszek. Wylegitymowawszy się wartownikowi, Dmitrij wszedł do budynku jednostki. Białe ściany korytarza, pachniały świeżą farbą. (W świecącym bielą korytarzu, unosił się zapach farby).”

Pamiętaj, że początek każdego tekstu musi być szczególnie przemyślany i dopracowany, gdyż często pierwsze zdania decydują, czy czytelnik będzie kontynuował lekturę.
Cały budynek otoczony ze wszystkich stron przez umundurowanych i uzbrojonych ludzi przypominał gniazdo os, którym grozi dezynsekcja.
„Cały” - niepotrzebne.
A końcówka zdania bardzo udana.
Byli oni z Rosji. Lecz to byli prywatni najemnicy, nie mający z naszym rządem za wiele wspólnego.
Zawsze przeczytaj dodatkowo napisany tekst wyłącznie pod kątem wyłapania powtarzających się słów. Wbrew pozorom to niełatwe zadanie. Czasem można czytać kilkakrotnie i czegoś nie zauważyć.
Tutaj powtarza się „byli”. Może tak: Lecz to byli prywatni najemnicy z Rosji, nie mający z naszym rządem wiele wspólnego.
„za” - usunąłem. Ale mogłoby być też „zbyt wiele wspólnego”.
- Mamy zabijać bezbronnych demonstrantów? - zapytał się oburzony Dmitrij.
„się” należy usunąć
oraz tych demonstrantów, co będą atakowali milicjantów.
oraz tych demonstrantów, którzy będą atakowali milicjantów.
Dmitrij ukarał go wtedy śmiertelnym strzałem w głowę z kałasznikowa.
„śmiertelny” niepotrzebne.
Strzały w głowę najczęściej bywają śmiertelne, a zawsze lepiej jest zostawić pewne, niewielkie nawet, niedomówienie i pozwolić czytelnikowi dośpiewać sobie resztę.
Izotow siadł przed biurkiem i przewracał strony gazety,
Izotow usiadł za biurkiem (przy biurku) i...
- Nasze marionetki się buntują - oznajmił spokojnym głosem Borys Petrow, agent GRU, który będzie współpracować z Dmitrijem.
Zmieniłeś czas.
...który miał współpracować z Dmitrijem.
W helikopterze było nieco ciasno, lecz nikt nie narzekał.
Lepiej by zabrzmiało „W kabinie było nieco ciasno..”, albo po prostu „Było nieco ciasno,” - wiadomo gdzie się znajdowali.
- Masz zapalniczkę, Borys? - zapytał się Dmitrij.
„się” należy usunąć.
Maszyna wylądowała na wojskowym lotnisku. Na płycie lotniska czekał jeden z oficerów
Powtórzone lotnisko.
„Maszyna wylądowała na wojskowym lotnisku. Na jego płycie czekał jeden...
- Dzień dobry - powiedział Fiodorow.
- Do dzieła - powiedział będący w średnim wieku, agent z brązową brodą i bujnymi wąsami, Siergiej Sokołow.
Powtórzone „powiedział”.
na którym panowały wielkie demonstracje i strzelaniny.
Na którym odbywały się demonstracje i słychać było strzelaninę.
W drodze do miejsca Dmitrij widział
„W drodze do celu, Dmitrij widział...”
bijąc pałkami i kopiąc w leżących demonstrantów.
Bez „w”.
został trafiony od strzału milicjanta.
Został trafiony strzałem milicjanta.
Mołotowa który trzymał w ręku, został trafiony od strzału milicjanta.
- Jesteśmy na miejscu! - poinformował agentów milicjant przez CB radio.
Powtórzony „milicjant”. Można ogólnie: - poinformowano ich przez CB radio. („agentów” będzie w następnym zdaniu)
Dmitrij i pięciu agentów zaparkowało busa niedaleko placu i podzielili się na pary.
„podzieliło się na pary”
Milicja na te prowokacje odpowiadała strzałami z paralizatorów,
„prowokacje” do usunięcia, bo to jest ocena sytuacji, a Ty tutaj relacjonujesz i opisujesz przebieg wydarzeń.
Nie te lata, aby zapierdzielać tyle pięter... - powiedział pod nosem Dmitrij.
W tej sytuacji lepiej by było „warknął” albo „mruknął”. Można też dodać „wściekły”, albo „zasapany”.
Dmitrij usiadł na ziemi i lornetką obserwował zamieszki.
Dmitrij usiadł na ziemi i przez lornetkę obserwował zamieszki.
nieustannie rzucał koktajlami Mołotowa oraz kamieniami w kierunku samochodów milicji, oaz zachęcał innych, by się do niego przyłączyli.
oraz kamieniami w kierunku samochodów milicji, zachęcając innych, aby się do niego przyłączyli.
Nagle jego głowa została przestrzelona na wylot od strzału Borysa, jego ciało bezwładnie stoczyło się na dół barykady.
Powtórzone „jego”. Przy okazji pamiętaj: zaimków zawsze za dużo. Unikaj ich gdzie i kiedy się da.
I to zdanie nie jest zbyt zgrabne. Może tak: Nagle trafił go pocisk wystrzelony przez Borysa. Z przestrzeloną głową, stoczył się bezwładnie z barykady.
Samochód wpadł w poślizg i wjechał w wracający do remizy wóz strażacki.
Lepiej będzie: ...i wjechał w powracający do remizy...
Borys oddał strzał w kierunku powstańca który rzucił koktajlami w policyjny wóz
Przecinek przed „który”.
Borys oddał strzał w kierunku powstańca który rzucił koktajlami w policyjny wóz, trafiony demonstrant zginął na miejscu, upadając na sklepową wystawę.
Jest liczba mnoga „demonstranci”. Formalnie „demonstrant” jest poprawnie, ale w praktyce liczby pojedynczej jakoś się nie używa. Można napisać „demonstrujący”, albo: ...trafiony kulą zginął na miejscu.
Nagle w słuchawce od telefonu satelitarnego odezwał się głos.
Nadużywasz słowa „Nagle” jako rozpoczynającego zdanie. Można je zamienić przez „W pewnym momencie”, „ W pewnej chwili”, „Niespodziewanie”.
Opozycja i siły rządowe doszły do chwilowego rozejmu, nie spodziewajcie się zagrożenia.

Opozycja i siły rządowe zawarły chwilowy rozejm; nie spodziewajcie się zagrożenia.
- Przerwijcie ogień! Opozycja i siły rządowe doszły do chwilowego rozejmu, nie spodziewajcie się zagrożenia. Bez odbioru - powiedział przez krótkofalówkę Szorikow.
- Przerwa! - oznajmił przez krótkofalówkę Fiodorow.
Powtórzone „przez krótkofalówkę” Trzeba przeredagować.
- Nie, Gorbaczow z Putinem, kurwa... - odpowiedział nerwowym tonem Dmitrij.
Dobre. Ale:
… - odpowiedział nerwowo Dmitrij. Albo: - parsknął (warknął) Dmitrij. U Ciebie jest zbyt opisowo. Akcja jest szybka; to ma być „krótka piłka”.
jeden z nich zabił serią z karabinu, antyterrorystę który chciał chwycić za broń.
Przecinek trzeba przenieść przed „który”.

Tutaj na końcu trochę za dużo tego zabijania. Jest to zbyt zdawkowe, beznamiętne i powierzchowne. Lepiej by było skoncentrować się na pojedynczej akcji, ale starannie ją opisać, jak przebiegała, jak (na przykład) się kryli, celowali, może coś się nie udało, jakieś ich wrażenia, odczucia, opis ofiar itd., Bo w ten sposób to nie robi wrażenia. I ta zapowiedź nagłego przerzutu na Ukrainę, trochę dziwna, to w końcu kawał drogi, to nie było kogoś innego?

[ Dodano: Pon 14 Lip, 2014 ]
Naprzeciwko jakiś demonstrant leżał na ziemi i był bity pałkami przez dwóch milicjantów, kilka metrów dalej, ratownicy medyczni wynosili ze strefy zamieszek jakiegoś rannego funkcjonariusza milicji.
„jakiś – jakiegoś”: powtórzenie
I nie demonstrant a np. uczestnik demonstracji lub demonstrujący.
- Wolna Białoruś! - krzyknął powstaniec w czarnej bluzie Adidasa,
ubrany w czarną bluzę typu Adidas,
- Szybko! Nie znam tego miasta, ale musimy trafić na lotnisko - powiedział Fiodorow.
W takiej sytuacji określenie „powiedział' brzmi sztucznie. Mogłoby być „krzyknął', „wrzasnął”, „ryknął” albo „ głos Fidorowa poderwał ich do biegu”.
Jadąc w kierunku lotniska, jeden z powstańców rzucił w kierunku pędzącego volkswagena koktajl Mołotowa, lecz prowadzący vana, Dmitrij, szybko wykonał skręt w bok, omijając lecącą w kierunku busa, butelkę z benzyną.
Jadąc w kierunku celu,
Powtórzone „Jadąc”. W pierwszym zdaniu może być np. „W drodze na lotnisko jeden z powstańców...”
Po kilku minutach szóstka snajperów dotarła na teren lotniska, wartownik siedzący w przy bramie szybko wstał i podniósł szlaban.
Wszyscy wysiedli z busa i pobiegli w kierunku helikoptera.
- Włączyć silnik! Odlatujemy! - krzyknął biegnąc w stronę lotniska Dmitrij do stojących obok helikoptera dwóch pilotów.
Powtarza się „lotnisko” i „helikopter”.
Dwa wozy strażackie na sygnale ruszyły w kierunku kraksy samolotu.
W takich sytuacjach nie używa się terminu „kraksa”
„...w kierunku rozbitego samolotu.”

[ Dodano: Pon 14 Lip, 2014 ]
W czołgu jechali także, operator uzbrojenia, starszym sierżant,
„starszy sierżant”
Po Lechu ku zdziwieniu nie było widać żadnych emocji.
Dziwne, ale Lech nie wykazywał żadnych emocji.
Ostatni wrogi czołg został zniszczony przez Kamińskiego. Nagle jeden z jadących Leopardów został zniszczony od lecących rakiet.
Powtórzone „zniszczone”.

Wiesz, to zdobywanie Lwowa, to przedstawiłeś jak poobiedni spacerek. Tylko cztery czołgi go broniły? A potem jeszcze tylko kilka śmigłowców? Tak nie zdobywa się miast. Poczytaj trochę książek historycznych, chociażby z drugiej wojny, albo popatrz w tv na walki na Bliskim Wschodzie. To co piszesz, nie jest realistyczne. A powinno.
Czołgiści wsiedli z powrotem do czołgu i ruszyli w stronę miasta, taranując wraki zestrzelonych śmigłowców, które leżały na drodze.
No i po co taranowali? Żeby uszkodzić własny sprzęt?
Na ulicach stało pełno wraków ukraińskich czołgów, T-84.
A skąd one nagle się wzięły?
Bitwa dobiegła końca, a Lwów został odzyskany przez Polaków.
Była jakaś bitwa? Szkoda, że nic o niej nie napisałeś.
Wydaje się, że zdobycie Lwowa zasługiwało by na znacznie dłuższy i bardziej szczegółowy opis.
Dwie mobilne wyrzutnie rakiet, BM-21 oraz ciężka artyleria zasypywały Chersoń pociskami.
Przecinek przenieś po „artyleria”.
Po chwili do obozu przyjechał konwój, składający się z trzech załadowanych do pełna żołnierzami ciężarówek i czterech samochodów terenowych typu GAZ-2975.
Malutki ten konwój. To nie są istotne posiłki. Dzięki którym można atakować spore miasto. I dlaczego nagle zapędziłeś się tak daleko? Aż nad Morze Czarne? Tak duży przeskok od Lwowa? Opuszczasz cały szlak bojowy; Ukraińcy tak łatwo przepuścili atakujące wojska? Zobacz na mapie, jaka to odległość. Nic godnego uwagi w tym czasie się nie działo? Jeśli opisujesz jakąś wojnę, nieważne, prawdziwą czy fikcyjną, to każdy opis musi utrzymywać jakąś ciągłość, logiczne następstwo wydarzeń, ich tło, okoliczności itd. Nie wystarczy napisać, że jeden czołg strzelał do drugiego. Podejmujesz się zbyt obszernego zadania. To, co pragniesz tutaj przedstawić, nie da się ująć w tak krótkich i powierzchownych opisach.
lecz zaraz potem został zniszczony od ataku rosyjskiego myśliwca.
lecz zaraz potem został zniszczony w wyniku ataku rosyjskiego myśliwca.
lecz zaraz potem został zniszczony od ataku rosyjskiego myśliwca.
Połowa miasta była doszczętnie zniszczona,
„zniszczony – zniszczona”, powtórzenie.
Nagle, po kilku minutach,
Albo nagle, albo po kilku minutach.
Zaraz po tym strzał jakiegoś snajpera, w zbiór beczek z paliwem które stały koło budynku,
Przecinek przed „które”.
spowodował wybuch który powalił Dmitrija i Kiryła na ziemię.
Przecinek przed „który”.
Niektórzy Ukraińcy zaczynali pomału wycofywać się z miasta.
„Ukraińcy” się powtarzają. Można napisać: „Niektórzy z obrońców miasta”.
Dmitrij i Kirył podnieśli się i schowali się za wrakiem samochodu.
Powtórzone „się” i to bardzo blisko siebie. W tym wypadku, drugie można spokojnie opuścić.
lecz podczas bitwy starał wszystkie emocje schować w sobie i oddać się służbie.
Lecz podczas bitwy starał się schować w sobie wszystkie emocje i myśleć jedynie o wypełnieniu obowiązku.
- Ten komisariat milicji to ich sztab! Weźmiemy go szturmem! - powiedział Wiktor, patrząc na Dmitrija.
- Dobry pomysł, Rekin! Naprzód! - odpowiedział Dmitrij.
„powiedział – odpowiedział” - raz, że powtórzenie, a dwa, to niepasujący do sytuacji czasownik. Można krzyczeć, wrzeszczeć, wydawać rozkazy...
Kirył podłożył pod drzwi ładunek wyważający,
Raczej „ładunek wybuchowy”.
Wiktor zastrzelił dwóch wybiegających z pokoju obok Ukraińców. Następnie wszyscy poszli po schodach na górę. Dmitrij z marsową miną złapał jednego z Ukraińców
Stanowczo zbyt często używasz „Ukraińców”. Poszukaj słów zamiennych; może ich być wiele.

No cóż, przemyśl te uwagi, popracuj nad tekstem, pomalutku, stopniowo, będzie coraz lepiej. Ale pamiętaj, że to zawsze jest długi proces, wymagający wiele pracy, samozaparcia i cierpliwości.

''Eskalacja'' Część 2. [POPRAWIONE]

17
Poprzednia część...





ZAMIESZKI

Godzina 14:16, jednostka Specnazu w Petersburgu.

Dmitrij ponownie przyjechał swoim prywatnym wozem do budynku jednostki, na wezwanie generała Izotowa.
Wezwany przez generała Izotowa, Dmitrij ponownie przyjechał swoim prywatnym wozem do budynku jednostki. Sytuacja na Ukrainie jest bardzo napięta, a wieści dochodzące z Białorusi mówiły o gwałtownej eskalacji zamieszek.
Wylegitymowawszy się wartownikowi, Dmitrij wszedł do budynku jednostki. Białe ściany korytarza, pachniały świeżą farbą.
Budynek otoczony ze wszystkich stron przez umundurowanych i uzbrojonych ludzi przypominał gniazdo os, którym grozi dezynsekcja.
- Dzień dobry - powiedział Izotow do Dmitrija.
- Witam, towarzyszu generale. Słyszałem, że mamy być wysłani do Mińska?
- Tak, pan kapitan i pięciu agentów GRU. Akcję nadzoruje SWR. Pamiętacie tych snajperów na Euromajdanie? Lecz to byli prywatni najemnicy z Rosji, nie mający z naszym rządem wiele wspólnego. Wy zaś...
- Mamy zabijać bezbronnych demonstrantów? - zapytał oburzony Dmitrij.
- Nie, nic takiego. Wy będziecie likwidować przywódców tego powstania oraz tych demonstrantów, którzy będą atakowali milicjantów.
- Czyli mam zabijać w imię innego kraju. Niech będzie...
- Zamieszki trwają od tygodnia. Musimy im wybić z głowy myślenie o wolności.
- Dobra, dobra. Jaki jest plan dokładnie?
- Chodźmy do sali odpraw, omówimy to.
Dmitrij i Izotow poszli do pokoju, tego samego pomieszczenia, w którym Dmitrij przygotował się do tajnej misji na terenie Ukrainy w celu wykradnięcia dokumentów. Po drodze udzieliła im się atmosfera nerwowego skupienia. W pokoju tym siedziało pięciu funkcjonariuszy wywiadu GRU.
Dmitrij miał mieszane uczucia co do tej misji, nie tolerował atakowania ludności cywilnej. W Afganistanie widział wiele zbrodni dokonywanych na Afgańczykach, w Gruzji jeden z jego podkomendnych otworzył ogień do uciekających, bezbronnych ludzi, Dmitrij ukarał go wtedy strzałem w głowę z kałasznikowa.
Izotow siadł przy biurku i przewracał strony gazety, był to ''Kommiersant'' - największy i niezależny rosyjski dziennik.
- Jeszcze dziś polecicie do Mińska, podzielicie się na dwuosobowe grupy, Worszewski oraz Petrow, Aristow z Sokołowem i Woronin z Fiodorowem. Białoruskie władze zapewnią wam bezpieczny dojazd na teren protestów. Każdy oddział zajmie miejsce na dachu budynków wokół Placu Niepodległości. Będziecie likwidować przywódców demonstrantów i innych prowokatorów, w ten sposób obniżymy im morale - poinformował Izotow.
- Nasze marionetki się buntują - oznajmił spokojnym głosem Borys Petrow, agent GRU, który miał współpracować z Dmitrijem. Funkcjonariusz ten był ciemnookim blondynem z niewielkim zarostem, o atletycznej budowie ciała. Borys był nieco młodszy do Dmitrija.
- Czemu Białorusini nie zajmą się tym? To ich sprawa - zapytał się Dmitrij.
- Boją się strzelać do swoich, w ogóle wojsko tamtejsze nie chce strzelać do rodaków - oznajmił Izotow.
- Idziemy! - oznajmił będący w średnim wieku agent Fiodorow o czarnych oczach i brązowych włosach oraz kilku bliznach na twarzy.
Wszyscy wstali, wzięli torby z ekwipunkiem i ruszyli w kierunku wyjścia z budynku, następnie cała szóstka wsiadła do helikoptera Ka-60. Wielozadaniowy śmigłowiec z głośnym warkotem oderwał się od ziemi i poleciał w kierunku Białorusi, lot był długi. Agenci i Dmitrij mieli podrabiane paszporty, aby uniknąć zdemaskowania.
Wszyscy mieli także wojskowe spodnie i buty, a także kabury na pistolety oraz kamizelki kuloodporne pod cywilnymi kurtkami lub bluzami.
- Każdy z nas ma telefon satelitarny ze słuchawką do ucha, lornetkę, pistolet MP-443 z tłumikiem i trzema dodatkowymi magazynkami. Petrow, Sokołow i Woronin będą wyposażeni też w karabiny snajperskie SW-98 z dwoma dodatkowymi magazynkami. Karabiny macie w tych torbach - powiedział, wskazując na torby, Fiodorow.
W kabinie było nieco ciasno, lecz nikt nie narzekał. Po godzinie lotu Dmitrij znudzony długą podróżą wyjął z kieszeni swojej brązowej, skórzanej kurtki, paczkę ulubionych papierosów, Lucky Strike, zapomniał jednak zapalniczki.
- Masz zapalniczkę, Borys? - zapytał Dmitrij.
- Tak, weź... - odpowiedział Borys.
Dmitrij paląc papierosa, zajrzał do torby ze snajperką.
- Ja strzelam, a ty będziesz szukał celów - powiedział Borys.
- Wszystko jedno... - burknął Dmitrij.
Po kwadransie śmigłowiec dotarł do Mińska. Z daleka było widać liczne smugi dymu, pochodzące od podpalanych opon.
- Lądujemy! - oznajmił pilot.
Maszyna wylądowała na wojskowym lotnisku. Na jego płycie czekał jeden z oficerów białoruskich Wojsk Wewnętrznych w towarzystwie dwóch funkcjonariuszy kontrwywiadu w czarnych garniturach.
- Witam! Jestem major Szorikow - przywitał się oficer w starszym wieku, o siwych włosach z wychodzącymi z helikoptera agentami.
- Dzień dobry - rzekł radośnie Fiodorow.
- Do dzieła - powiedział będący w średnim wieku, agent z brązową brodą i bujnymi wąsami, Siergiej Sokołow.
- Milicja będzie was eskortować do Placu Niepodległości, macie do dyspozycji cywilnego Volkswagena Transportera z kuloodpornymi szybami i wzmocnioną karoserią - oznajmił Szorikow.
Cała szóstka poszła do czarnego Volkswagena, kierowcą był Sokołow. W towarzystwie dwóch milicyjnych radiowozów ruszyli w kierunku placu, na którym odbywały się wielkie demonstracje.
W drodze do celu, Dmitrij widział chaotyczne sceny identyczne do tych, jakie rozgrywały się na Ukrainie. Ludzie wybijali okna i podpalali radiowozy, okradali sklepy, wynosząc telewizory i kradli auta. Niektórzy milicjanci przesadnie znęcali się nad protestującymi, bijąc pałkami i kopiąc leżących demonstrantów. Jeden z demonstrantów płonął, gdyż koktajl Mołotowa który trzymał w ręku, został trafiony strzałem milicjanta.
- Jesteśmy na miejscu! - poinformował milicjant przez CB radio.
Dmitrij i pięciu agentów zaparkowało busa niedaleko placu i podzieliło się na pary.
- Ja z Woroninem zajmiemy pozycję na Białoruskim Państwowym Uniwersytecie. Worszewski i Petrow zajmą pozycję na dachu Domu Rządu. Sokołow i Aristow zajmą miejsce na tym pięciopiętrowym budynku, którego nazwy nie znam - oznajmił Fiodorow.
- W porządku. Chodźmy, zanim nas dopadną - odpowiedział Dmitrij.
Agenci ruszyli w kierunku budynków. Wszędzie było słychać krzyki tłumu, strzały i milicyjne syreny. Panowało wielkie zamieszanie, plac był pełen zdenerwowanych ludzi. Demonstranci podpalali opony i rzucali koktajlami Mołotowa w kierunku zasłaniających się tarczami milicyjnych antyterrorystów z białoruskiej jednostki OMON. Milicja odpowiadała strzałami z paralizatorów, ze strzelb na gumowe kule i rzucając granaty obezwładniające. Po pewnym czasie na placu pojawił się opancerzony samochód z armatką wodną, który oblewając demonstrantów, zmuszał ich do ucieczki.
- Zapowiada się długi dzień - oznajmił Borys, który pokonywał kolejne piętra budynku z Dmitrijem.
- Nie te lata, aby zapierdzielać tyle pięter... - warknął pod nosem Dmitrij.
Po kilku piętrach Borys i Dmitrij wyszli na dach. Borys wyjął z torby SW-98. Dmitrij usiadł na ziemi i przez lornetkę obserwował zamieszki.
- Do wszystkich jednostek! Otworzyć ogień! - rozkazał przez telefon satelitarny generał Izotow.



SNAJPERZY

Godzina 16:41, Plac Niepodległości w Mińsku.

Nad pełnym ludzi i płonących opon placem zjawiły się dwa helikoptery - jeden milicyjny, a drugi należący do telewizji.
Już czterech powstańców poległo od karabinów Sokołowa i Woronina, Borys zdołał zlikwidować tylko jednego prowokatora. Nagle jeden z zamaskowanych demonstrantów stanął na barykadzie i nieustannie rzucał koktajlami Mołotowa oraz kamieniami w kierunku samochodów milicji, oaz zachęcał innych, by się do niego przyłączyli. Nagle trafił go pocisk wystrzelony przez Borysa. Z przestrzeloną głową, stoczył się bezwładnie z barykady.
- Dobry strzał - oznajmił spokojnym tonem Sokołow przez krótkofalówkę.
- To my mamy krótkofalówkę? Nie mówili mi o tym - zapytał Dmitrij.
- Każdy z trzech oddziałów ma po jednej. Za to każdy z nas ma telefon satelitarny.
- O tych telefonach to akurat wiem!
Dmitrij obserwował dalej plac, zamieszki trwały cały czas. Na niższych budynkach pojawili się milicyjni strzelcy wyborowi, lecz oni mogli zabijać tylko wtedy, gdy podejrzany pierwszy otworzył ogień. Zaraz po tym, jadąca ulicą obok placu furgonetka milicji, została trafiona koktajlem Mołotowa. Samochód wpadł w poślizg i wjechał w powracający do remizy wóz strażacki. Strażacy szybko wysiedli z wozu i ugasili gaśnicami płonący pojazd. Nikt nie zginął, lecz dwóch milicjantów zostało ciężko rannych.
- Prowokator na dwunastej! Koło sklepu - zaraportował Dmitrij.
Borys oddał strzał w kierunku powstańca, który rzucił koktajlami w policyjny wóz, trafiony demonstrant zginął na miejscu, upadając na sklepową wystawę.
W pewnym momencie w słuchawce od telefonu satelitarnego odezwał się głos.
- Przerwijcie ogień! Opozycja i siły rządowe doszły do chwilowego rozejmu; nie spodziewajcie się zagrożenia. Bez odbioru - powiedział przez krótkofalówkę Szorikow.
- Przerwa! - oznajmił Fiodorow.
- Jakoś tak źle się z tym czuję - powiedział Dmitrij.
- To są nacjonaliści, faszyści... - oznajmił pod nosem Borys.
- A Łukaszenka to niby nie jest nacjonalistą? Socjalistyczny dyktator...
- To w końcu nacjonalista czy socjalista? - zapytał Borys.
- Nie zrozumiesz raczej tego. To skomplikowane - rzekł Dmitrij.
Sytuacja na placu uspokoiła się, niektórzy demonstranci zeszli z barykad. Byli jednak też tacy, którzy dalej prowokowali siły rządowe, lecz było ich bardzo mało, więc milicja nie miała problemów z ich złapaniem.
- Sokołow i Aristow! Do budynku, na którym jesteście, weszło dwóch ludzi - poinformował przez krótkofalówkę, młody, szatyn, Woronin.
- Demonstranci? - zapytał się Aristow, snajper o czarnych, krótkich włosach i niewielkim zaroście.
- Nie, Gorbaczow z Putinem, kurwa... - warknął Dmitrij.
Dmitrij szybko wziął karabin Borysa i zabił strzałem w szyję wychodzącego na dach, zamaskowanego napastnika w kamizelce kuloodpornej i z rewolwerem w ręku. Drugi powstaniec został zlikwidowany od strzału z pistoletu Sokołowa.
- O mały włos, aby was zabili... - oznajmił Dmitrij przez krótkofalówkę.
- Jak się tu do nas dostali? - zapytał zdziwiony Sokołow.
- Dzięki za pomoc, stawiam wam wódkę i pierogi - odpowiedział Aristow.
Minęło pół godziny, rozejm się skończył. Na plac wyjechały dwa czołgi należące do Wojsk Wewnętrznych Białorusi. Ostre rozruchy zaczęły się ponownie.
Woronin zabił ze snajperki dwóch prowokatorów, kula przeszła na wylot tak, że obydwaj demonstranci zginęli od jednego strzału.
- Jak długo mamy ich zabijać? - zapytał się Borys, jedząc batonika.
- Aż się poddadzą... - odpowiedział Dmitrij.
- W Kijowie się nie poddali!
- To było co innego.
Nagle na placu zjawili się dwaj powstańcy ze skradzionymi kałasznikowami w rękach, jeden z nich zabił serią z karabinu, antyterrorystę kryjącego się za radiowozem.
Borys zastrzelił jednego z napastników, drugi uzbrojony demonstrant został zabity przez Sokołowa.
Zaraz po tym, zadzwonił telefon satelitarny.
- Tu generał Izotow! Atakujemy Ukrainę! Zajęliśmy cały Krym! Potrzebujemy was, inni was zastąpią. Wracajcie! - poinformował o sytuacji Izotow.
- Wojna? - zapytał się zdziwiony Borys.
- Nie spodziewałem się tego dziś... - oznajmił Dmitrij.



INTERWENCJA

Godzina 17:15, Mińsk.

Dmitrij i reszta oddziału biegiem ruszyli w kierunku busa, rozruchy panowały wszędzie, cały czas latały koktajle Mołotowa i kamienie, był chaos. Naprzeciwko jakiś uczestnik demonstracji leżał na ziemi i był bity pałkami przez dwóch milicjantów, kilka metrów dalej, ratownicy medyczni wynosili ze strefy zamieszek jakiegoś rannego funkcjonariusza milicji. Gdy Woronin dobiegł do Volkswagena, jeden z zamaskowanych, młodych demonstrantów podbiegł do Dmitrija.
- Wolna Białoruś! - krzyknął powstaniec w czarnej bluzie, w jego oczach było widać bezwzględność, ale też strach.
Demonstrant wyjął nóż, lecz Dmitrij szybkim ruchem rozbroił napastnika, kopiąc go kolanem w brzuch, i powalił na ziemię.
- Szybko! Nie znam tego miasta, ale musimy trafić na lotnisko! - Krzyknął Fiodorow.
Snajperzy wsiedli do vana i z piskiem opon ruszyli. Jadąc w kierunku lotniska, jeden z powstańców rzucił w kierunku pędzącego volkswagena koktajl Mołotowa, lecz prowadzący vana, Dmitrij, szybko wykonał skręt w bok, omijając lecącą w kierunku busa, butelkę z benzyną.
W drodze na lotnisko, Dmitrij o mały włos nie zderzył się z długim, milicyjnym konwojem, który pędził na plac. Sytuacja była bardzo napięta.
Po kilku minutach szóstka snajperów dotarła na teren lotniska, wartownik siedzący w przy bramie szybko wstał i podniósł szlaban.
Wszyscy wysiedli z busa i pobiegli w kierunku helikoptera.
- Włączyć silnik! Odlatujemy! - krzyknął biegnąc w stronę lotniska Dmitrij do stojących obok śmigłowca dwóch pilotów.
Piloci szybko wsiedli do maszyny i odpalili silnik. Śmigłowiec po kilku sekundach oderwał się od ziemi i odleciał z Mińska w kierunku Krymu.
- Polecimy na Krym przez Rosję - rzekł Fiodorow.
- To chyba oczywiste - oznajmił Dimitrij.
Śmigłowiec opuścił przestrzeń powietrzną Białorusi. Kiedy helikopter leciał nad Rosją, Dmitrij zapalił papierosa.
- To palenie cię zabije - powiedział Borys.
- Wiem, kiedyś rzucę... - odpowiedział Dmitrij.
Po długim locie helikopter wylądował na wojskowym małym lotnisku w Kursku. Maszynie kończyło się paliwo.
- Przesiadka! Polecimy samolotem - powiedział Fiodorow.
Funkcjonariusze biegiem ruszyli do gotowego do lotu, transportowego samolotu, Antonowa-22. Wszyscy weszli do środka.
- Zapiąć pasy! Lecimy na Krym! - oznajmił nawigator w samolocie.
- Jeszcze niedawno byliśmy za Ukrainą... - rzekł po cichu Borys.
- Władza się zmienia. Janukowycz nie był taki zły. Tych wszystkich cholernych Banderowców, nacjonalistów z UPA, komunistów. Trzeba wytępić - powiedział agresywnym tonem Dmitrij.
- Komuniści nie popierają tych nacjonalistów... - odpowiedział Sokołow.
- Wiem, ale oni to też zagrożenie, nigdy nie byłem komunistą, mimo że wstąpiłem do armii w czasach ZSRR... - oznajmił Dmitrij.
- Ruski paradoks... - rzekł Sokołow.
Samolot po godzinie dotarł na Krym. Maszyna wylądowała na lotnisku w Sewastopolu, Dmitrij wysiadł z samolotu. Jedne śmigłowce startowały, a inne lądowały, panowała napięta atmosfera. Nagle na niebie pojawił się wracający z misji, samolot szturmowy Su-25. Jego lewe skrzydło płonęło, po kilku sekundach z hukiem uderzył w płytę lotniska, szczątki maszyny poleciały na wszystkie strony. Takiego wypadku nikt by nie przeżył.
- Jezu, ja pierdolę! - krzyknął zdziwiony Borys.
Dwa wozy strażackie na sygnale ruszyły w kierunku rozbitego samolotu. Maszyna była całkowicie roztrzaskana.
- My zostaniemy w sztabie, trzymaj się, kapitanie - rzekł poklepując po ramieniu Dmitrija, Fiodorow.
- W porządku, czas iść na wojnę - odpowiedział Dmitrij.
Dmitrij poszedł w kierunku sztabu, budynek ten był dużym, starym gmachem. Po wylegitymowaniu się wartownikowi stojącemu przy drzwiach, Dmitrij z ponurą miną poszedł w kierunku zbrojowni, w tamtejszej szatni przebrał się z innymi komandosami w wojskowy, zielony mundur, założył cięższą lecz mocniejszą kamizelkę kuloodporną, włożył beret i wziął swój ulubiony karabin, AK-74 z granatnikiem.
Po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu pasażerskiego przez ukraińców, Dmitrij był za jak najszybszym podbiciem Ukrainy i ukaraniem wszystkich powstańców z Euromajdanu.
- Kapitan Worszewski! Widzę, że jest już pan gotowy? Od teraz nie służycie już w Alfie, Specnaz GRU to wasza nowa jednostka. Kiryla i Wiktora też - poinformował generał Izotow, który właśnie wszedł do zbrojowni.
- Czyli teraz pracujemy dla wywiadu... - odpowiedział ponurym tonem Dmitrij.
Dmitrij wyszedł ze sztabu, gdzie spotkał się z Kiryłem i Wiktorem.
- Witam, tym razem trochę dużo postrzelamy... - powiedział Wiktor.
- Dokładnie - odpowiedział Dmitrij.
Trójka żołnierzy weszła na pokład transportowego śmigłowca, Mi-8. Helikopter oderwał się od płyty lotniska i poleciał z innymi śmigłowcami w kierunku Ukrainy. Prócz transportowych helikopterów leciały też szturmowe, cztery Mi-28.
Po dwudziestu minutach przeleciała eskadra myśliwców, które atakowały ukraińskie jednostki. Walka zaczęła się, rosyjskie czołgi zaciekle atakowały pozycje Ukraińców, zaraz po tym baterie przeciwlotnicze zaczęły atakować śmigłowce. Jeden z Mi-28 został rozerwany od wybuchu rakiety przeciwlotniczej.
- Kurwa, zaraz wpierdolę tym artylerzystom! - krzyknął nerwowym tonem Kirył.
- Spokojnie bo sraczki dostaniesz - odparł Dmitrij.
Nagle pocisk z ręcznego granatnika, RPG, uderzył w helikopter, którym lecieli Dmitrij, Kirył i Wiktor.
- RPG leci! - krzyknął Kirył.
- Dostaliśmy w ogon z rakiety! Hydraulika padła! - zaraportował pilot.
Maszyna zaczęła dymić i kręcić się dookoła, Wiktor uderzył się głową o drzwi helikoptera, miał jednak hełm i nic mu się nie stało. Zaraz po tym spadła na ziemię.



TWARDE LĄDOWANIE

Godzina 18:21, południowa Ukraina, 10 km od Krymu.

Dmitrij obudził się, i poprawił swój beret, przez chwilę nie wiedział, gdzie się znajduje ani z jakiego powodu. Wszędzie było słychać śpiew ptaków, jedynie wybuchy gdzieś w tle przypominały, że toczy się wojna.
Ogon helikoptera był złamany na pół, reszta maszyny też nie była w lepszym stanie, wszystkie szyby powybijane, silnik się kopcił. Gdy Dmitrij się podniósł, zobaczył siedzącego w kabinie martwego, zakrwawionego pilota. Drugi pilot, Kirył i Wiktor przeżyli, byli tylko poobijani i przez chwilę nieprzytomni.
- Cholera! Jegorow nie żyje! Skurwysyny... - powiedział młody blondyn z niebieskimi oczami, pilot, o swoim towarzyszu.
- Biedak nie miał tyle szczęścia, co my. Jak ci na imię? Ja jestem kapitan Worszewski.
- Kapral Paweł ''Rekin'' Petrowicz! - odpowiedział młody pilot, zdejmując swój popękany od uderzeń, lotniczy kask.
- Sierżant Morozow - oznajmił poważnym tonem Kirył, który z Wiktorem wyszedł z wraku śmigłowca.
- A ja jestem chorąży Popow. Zawsze wolałem latać Hindem niż tymi złomami...
- Nie ma na co czekać, chodźmy szukać naszych i pomścić Jegorowa - rozkazał Dmitrij.
Trójka komandosów założyła hełmy i wzięła do rąk swoje AK-74, Rekin sprawdził amunicję w swoim pistolecie, MP-443 Grach, i poszedł z żołnierzami w kierunku pobliskiej wsi. W wiosce było dużo starych drewnianych domów, na ulicy stało kilka, w większości zardzewiałych, Ład, ZAZ-ów i dwa traktory. Nagle rozniósł się odgłos szczekania psów, z domów zaczęli wychodzić zaciekawieni mieszkańcy.
- Won! Najeźdźcy! - krzyknęła stojąca w drzwiach staruszka.
Zaraz po tym jeden z mężczyzn rzucił kamieniem w kierunku żołnierzy. Wiktor ukradł stojącą obok czerwoną Ładę Samarę typu sedan, odpalił silnik kablami i z towarzyszami z piskiem opon odjechał z miejsca zdarzenia, zostawiając w tyle zdenerwowanych ludzi którzy rzucali w odjeżdżający pojazd kamieniami.
- Wynośmy się stąd. Jedźmy na północ! Tam są nasi - zakomenderował Dmitrij.
Dmitrij wyjął krótkofalówkę, aby nawiązać łączność z oddziałami Rosjan. Lecz okazało się że urządzenie to, zostało uszkodzone podczas wypadku śmigłowca.
Nagle, po przejechaniu półtora kilometra, z naprzeciwka wyjechał z głośnym warkotem rosyjski czołg, T-90, w towarzystwie dwóch wozów pancernych. Na niebie przeleciały trzy myśliwce.
- Co jest? - zapytał Rekin.
- To nasi, słowiańskie wyczucie czasu - odpowiedział Wiktor.
Z czołgu wysiadło trzech żołnierzy, Dmitrij i reszta oddziału wysiadła z auta.
- Łada jako wojskowy pojazd? Myślałem, że dziś mnie już nic nie zdziwi... - rzekł jeden z czołgistów.
- Kto dowodzi? - spytał się Dmitrij.
- Pułkownik Sorokin, pułkownik Kowalow i generał Izotow, nie słuchało się na odprawie, co? - odpowiedział pogardliwie dowódca czołgu, czarnooki szatyn w średnim wieku.
- My tu prawie byśmy zginęli, ty lachociągu! - rzekł nerwowym tonem Paweł.
- Spokój, Rekin! Chodzi mi o to, kto jest polowym dowódcą! - krzyknął Dmitrij.
- Major Igor Peterenko, czyli ja! Jestem jednym z dowódców polowych. Jutro Polacy idą na Lwów, my idziemy na Chersoń - odpowiedział dowódca.
- Jedziemy z wami - rzekł Dmitrij.
- Idźcie do jednego z transporterów, na razie jedziemy do posterunku w Bryliwce.
- W porządku, Ładę zostawimy, mieszkańcy niech sobie ją wezmą - odpowiedział Wiktor.
Czwórka żołnierzy wsiadła do środka jednego z transporterów opancerzonych, BTR-80, i pojechali w kierunku ustalonego posterunku.



LWÓW

Godzina 9:10, granica ukraińsko polska.

Polska armia w porozumieniu z NATO rozpoczęła inwazję na Ukrainę w celu odzyskania Lwowa.
Słońce ponownie zawitało, deszcz przestał padać, była bezchmurna pogoda.
Dziesiąta Brygada Kawalerii Pancernej zaraz po przekroczeniu granicy Ukrainy spotkała się z trzema ukraińskimi czołgami T-84, nie było z nimi większych problemów, obydwie maszyny wroga stanęły w ogniu. Następnie brygada po pokonaniu kilku małych oddziałów piechoty Ukraińców pędziła prosto w stronę miasta przez wiejskie tereny.
- Jazda! - powiedział będący w średnim wieku, brodaty dowódca ciężkiego czołgu PT-91, porucznik Konrad Borkowski.
W czołgu jechali także, operator uzbrojenia, starszy sierżant, blondyn o piwnych oczach, Tomasz Kamiński i młody o brązowych włosach kierowca, kapral Lech Mazowiecki.
Oddział składał się z czterech czołgów Leopard 2A4 oraz dwóch PT-91 Twardy. Wszystkie jechały prosto przed siebie. Niebo natychmiast straciło swój urok, gdyż na jego tle widać było polskie myśliwce F-16, Migi-29 oraz przeznaczone do atakowania celów naziemnych samoloty szturmowe Su-22.
Brygada pędziła przez zaorane pola i opustoszałe drogi. Nagle na horyzoncie pojawili się wrogowie.
- Wrogowie! - zaraportował Tomasz.
Jechały cztery średnie czołgi T-72. Borkowski szybko załadował pocisk do działa.
Konrad był weteranem wojny w Afganistanie, razem z Kamińskim i Mazowieckim często wspierali wojska Amerykanów podczas walk z Talibami.
- Kamiński! Ognia! Przeciwpancernym! - zakomenderował Borkowski.
Jeden z wrogich czołgów stanął w płomieniach.
- Dostał gnój! Cały się zapalił! - z przyśpieszonym oddechem krzyczał Tomek.
Po Lechu ku zdziwieniu nie było widać żadnych emocji. Jakby się na to wszystko uodpornił, jakby miał serce z kamienia, niczym robot wykonywał swoje zadanie. Kolejne dwa czołgi wroga zostały zniszczone przez Leoparda z oddziału, w którym służył Tomasz Kamiński.
- Dobre trafienie! - oznajmił jeden z czołgistów.
Ostatni wrogi czołg został zniszczony przez Kamińskiego. Nagle jeden z jadących Leopardów został zniszczony od lecących rakiet.
- Jezu, rozwalili trójkę! - powiedział Lech.
Leopard płonął, dwóch z czterech czołgistów wyskoczyło z czołgu, lecz zaraz potem spłonęli żywcem.
Po kilkunastu minutach czołgi dotarły do przedmieść Lwowa, wjechały na dwupasmówkę prowadzącą do miasta, na drodze stało kilka opuszczonych i uszkodzonych samochodów osobowych oraz ciężarówek. W tle było widać panoramę Lwowa i przelatujące nad nim samoloty.
- Tu Szarik 2! Dotarliśmy do Lwowa, żadnych wrogów, bez odbioru... - powiedział przez radio Borkowski.
Zaraz po tym nadjechały cztery samochody terenowe Humvee oraz trzy transportery opancerzone KTO Rosomak, z których wysiedli polscy komandosi.
W Lwowie od godziny trwały zacięte walki między Polakami a Ukraińcami, Dziesiąta Brygada Kawalerii Pancernej miała pomóc polskim żołnierzom zakończyć tę bitwę.
- Co się dzieje? Nikogo nie ma - zapytał zdziwiony Tomasz.
- Chyba się wycofali... - odpowiedział Lech.
- Jezu, znowu wrogowie... - powiedział Borkowski, który zauważył lecące cztery ukraińskie śmigłowce szturmowe, Mi-28.
- Widzą nas, gdzie nasze lotnictwo? - powiedział Tomasz.
- Wszyscy wypierdalać z maszyn! Musimy się gdzieś ukryć - rzekł Borkowski.
Wszyscy czołgiści wyskoczyli z pojazdów i zaczęli szukać schronienia, panował chaos, helikoptery ostrym ostrzałem zniszczyły dwa czołgi, jednego Leoparda i jednego PT-91, zaraz potem wybuchły dwa Humvee i jeden Rosomak.
- Rozwalą nas! Tu Szarik 2! Gdzie jesteście? - mówił przez radio Tomasz, który ukrył się we wraku ciężarówki leżącej po wiaduktem.
Nagle, nadleciały dwa F-16, które zestrzeliły cztery atakujące śmigłowce. Czołgiści wsiedli z powrotem do czołgu i ruszyli w stronę miasta, taranując wraki zestrzelonych śmigłowców, które leżały na drodze.
Ukraińcy wycofali się, miasto było puste, zostały jedynie polskie wojska.
- Panowie, dzisiaj jest historyczny dzień, Lwów, nasze miasto, został odzyskany! - powiedział charyzmatycznym tonem Borkowski.
Tomasz wysiadł z maszyny i rozejrzał się dookoła. Na niebie przelatywały polskie śmigłowce i samoloty. Miasto nie było zbytnio zniszczone, ucierpiało jedynie kilka budynków. Na ulicach stało pełno płonących wraków ukraińskich czołgów które zostały zniszczone przez polskie samoloty. Bitwa dobiegła końca, polscy żołnierze przeszukiwali budynki aby sprawdzić czy nie ma tam ukrytych wrogów. Lwów został odzyskany przez Polaków.



BITWA O CHERSOŃ

Godzina 4:50, obóz Rosjan niedaleko Chersonia.

Była mglista pogoda, która utrudniała widoczność, mimo to w rosyjskim obozie panowała spokojna atmosfera. Paweł został przydzielony do jednostek piechoty.
Dwie mobilne wyrzutnie rakiet, BM-21 oraz ciężka artyleria zasypywały Chersoń pociskami. W mieście nie było żadnych cywili, uciekli, zostały jednie ukraińskie wojska i ochotnicy służący w ukraińskiej Gwardii Narodowej. Most prowadzący do miasta został wysadzony przez ukraińskich saperów aby utrudnić Rosjanom dostęp do miasta. Po chwili do obozu przyjechał konwój, składający się z sześciu załadowanych do pełna żołnierzami ciężarówek i czterech samochodów terenowych typu GAZ-2975. Z jednego z nich wyszedł pułkownik Sorokin.
- Zaraz przystępujemy do ataku! - zakomenderował pułkownik.
- Witajcie, towarzyszu pułkowniku. Walimy do nich cały czas, ściągają posiłki z Kijowa - oznajmił major Peterenko.
- Będzie ostro... - powiedział pod nosem Sorokin.
- Ukraińcy zaczęli ten burdel, czas zakończyć to ich szaleństwo. To są ścierwa i terroryści, nie bohaterowie, jak mówi o nich Unia Europejska - przemówił Dmitrij do swoich ludzi.
- Orle 6! Tu sokół 1! Zaczynamy szturm! - zakomenderował przez radio Sorokin.
Rosyjski bombowiec przeleciał nad miastem, spuszczając bomby. Wybuchy było widać z daleka. Nagle wszyscy rosyjscy żołnierze ruszyli do ataku. Dmitrij, Kirył, Wiktor i Rekin wsiedli z innymi żołnierzami do amfibii PTS i popłynęli w stronę miasta. Po przepłynięciu na drugą stronę rzeki żołnierze wysiedli z pojazdu. Po wyjściu Dmitrij szybko zastrzelił Ukraińca, który zaszył się na dachu pobliskiego domu. Na ulicę wyjechał ukraiński czołg T-84, lecz zaraz potem został zniszczony w wyniku ataku rosyjskiego myśliwca.
Połowa miasta była doszczętnie zniszczona, druga część Chersonia była w lepszym stanie, lecz i tam trwały zacięte walki. Mgła i drobny deszcz dodawały bitwie mrocznej atmosfery.
- Ognia! Cele na dwunastej! - rozkazał Dmitrij.
- Przeładowuję! - krzyknął Rekin.
W pewnym momencie z jednego z budynków wybiegł młody ochotnik z ukraińskiej Gwardii Narodowej, patrząc ze strachem na Dmitrija, wycelował w niego pistolet, lecz się broń zacięła. Zdenerwowany partyzant zdjął hełm i rzucił nim w Rosjanina, po czym uciekł. Zaraz po tym strzał jakiegoś snajpera, w zbiór beczek z paliwem, które stały koło budynku, spowodował wybuch, który powalił Dmitrija i Kiryła na ziemię. Dmitrij, leżąc, zastrzelił dwoma strzałami z pistoletu biegnącego w jego kierunku Ukraińca.
Na niebie latały trzy rosyjskie helikoptery szturmowe Ka-50 i jeden Ka-52, który dowodził szwadronem tych śmigłowców. Lotnicze wsparcie dawało nieocenioną pomoc Rosjanom. Niektórzy obrońcy miasta zaczynali pomału wycofywać się z miasta. Dmitrij i Kirył podnieśli się i schowali za wrakiem samochodu.
Paweł pierwszy raz brał udział w walce, pierwszy raz też zabił człowieka, lecz podczas bitwy starał się schować w sobie wszystkie emocje i myśleć jedynie o wypełnieniu obowiązku.
- Ten komisariat milicji to ich sztab! Weźmiemy go szturmem! - krzyknął Wiktor, patrząc na Dmitrija.
- Dobry pomysł, Rekin! Naprzód! - rozkazał Dmitrij.
Czwórka żołnierzy zakradła się do stojącego naprzeciwko, dwupiętrowego komisariatu. Kirył podłożył pod drzwi mały ładunek wybuchowy, po eksplozji drzwi się rozleciały, Rosjanie gwałtownie wbiegli do środka, Rekin zabił serią z kałasznikowa stojącego na korytarzu, zdezorientowanego ukraińskiego żołnierza. W środku śmierdziało kiszoną kapustą.
Wiktor zastrzelił dwóch wybiegających z pokoju obok nieprzyjaciół. Następnie wszyscy poszli po schodach na górę. Dmitrij z marsową miną złapał jednego z Ukraińców za kamizelkę kuloodporną i wbił mu nóż w gardło. Trzech kolejnych żołnierzy zostało zabitych od ostrzału na oślep prowadzonego przez Kiryła. Rekin biegiem ruszył na ostatnie piętro, lecz tam nikogo już nie było.
- To już wszyscy? - zapytał Rekin.
- Tak, zobacz! Wycofują się - powiedział Dmitrij, wyglądając przez okno.
Ukraińscy żołnierze biegiem uciekali z Chersonia, ich wszystkie pojazdy zostały zniszczone.
Czwórka żołnierzy wyszła z komisariatu, na ulicach stało pełno rosyjskich czołgów i wozów pancernych, które zostały przetransportowane amfibiami.
- Wódki bym się napił... - powiedział do siebie Kirył.
- Tylko się nie upij... - odpowiedział Dmitrij, opierając się o stojący obok komendy radiowóz.
Bitwa została zakończona, ukraińskie jednostki wycofały się, a Rosjanie ponieśli małe straty.
[img]http://podziemieopowiadan.pl/bannery/userbar.png[/img]

Mój kanał na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UC6Jb-D ... 0C_FXRulNA

Moja powieść:
http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=16751
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=17048

18
to ja nie chcę widzieć wersji niepoprawionej

pomijam dwa razy to samo zdanie na początku, bo to się może zdarzyć każdemu i jest nieistotne, dalej jest niestety fatalnie:
MrTank pisze:Wylegitymowawszy się wartownikowi, Dmitrij wszedł do budynku jednostki. Białe ściany korytarza, pachniały świeżą farbą.
Budynek otoczony ze wszystkich stron przez umundurowanych i uzbrojonych ludzi przypominał gniazdo os, którym grozi dezynsekcja.
imiesłów uprzedni- raczej już się dziś go nie stosuje, popularny był za czasów Balzaka- i z niego możesz czerpać pełnymi garściami, ale akurat nie to

porównanie do gniazda os ładne, ale nietrafione, a istotą metafory jest w pierwszej kolejności jej trafność, a dopiero potem jej atrakcyjność.
sama groźba dezynsekcji jest poza świadomością os, więc nie zmienia nic w ich życiu, dopiero próba dezynsekcji wywołuje jakąś reakcję- operujesz więc z precyzją siekiery, gdy potrzebny był skalpel.

jeśli już wymyśliłeś jakąś metaforę, to zastanów się, czy ona na pewno tam pasuje, bo jeśli nie, to zanotuj ją sobie na boku i użyj w przyszłości
MrTank pisze:- Dzień dobry - powiedział Izotow do Dmitrija.
- Witam, towarzyszu generale. Słyszałem, że mamy być wysłani do Mińska?
- Tak, pan kapitan i pięciu agentów GRU. Akcję nadzoruje SWR. Pamiętacie tych snajperów na Euromajdanie? Lecz to byli prywatni najemnicy z Rosji, nie mający z naszym rządem wiele wspólnego. Wy zaś...
- Mamy zabijać bezbronnych demonstrantów? - zapytał oburzony Dmitrij.
- Nie, nic takiego. Wy będziecie likwidować przywódców tego powstania oraz tych demonstrantów, którzy będą atakowali milicjantów.
- Czyli mam zabijać w imię innego kraju. Niech będzie...
- Zamieszki trwają od tygodnia. Musimy im wybić z głowy myślenie o wolności.
- Dobra, dobra. Jaki jest plan dokładnie?
- Chodźmy do sali odpraw, omówimy to.
to kwintesencja tego, co pisałem o wyobrażeniach przyszłych pisarzy i przyszłych pisarek o komandosach, służbach specjalnych i innych twardzielach.
ciężko o bardziej onanistyczny fragment na całym forum;
zapewne jest to jedyny przypadek w historii, że generał wita się jako pierwszy, w dodatku mówiąc cywilne "dzień dobry" - żol (połączenie żalu i lolu)
zwłaszcza u ruskich występuje zasada służalczości wobec przełożonych i bezwzględności wobec podwładnych, ale załóżmy, że są tak spoufaleni i rozmawiają swobodnie (zapewne gdzieś tak się zdarza), ale przypominam, że zasadniczo różnica między generałem a kapitanem jest jak różnica między Pilchem a statystycznym użytkownikiem forum literackiego.
dlatego też wzruszyła mnie Twoja historia;
och, ach, jakie nierozstrzygnięte od czasów Antygony konflikty tragiczne podajesz już na wstępie. ok, problem w tym, że podajesz je na plastikowych tackach, a powinieneś zadbać o srebrne półmiski.
nie ma filmu, ani serialu w którym mundurowi bohaterowie prędzej czy później nie mieliby podobnego dylematu i dzielnie kontynuujesz ten trend, sęk w tym, że w GRU nie ma miejsca na podobne bzdety, zwłaszcza między generałem, a kapitanem

dalej oczywiście nie czytałem, bo... bo są jakieś granice.
jeśli dobrze się bawisz przy pisaniu, to super, ale jeszcze bardziej super będzie, jak zrobisz coś, by i czytelnik miał choć trochę przyjemności.
aha:
MrTank pisze:Dmitrij miał mieszane uczucia co do tej misji, nie tolerował atakowania ludności cywilnej. W Afganistanie widział wiele zbrodni dokonywanych na Afgańczykach, w Gruzji jeden z jego podkomendnych otworzył ogień do uciekających, bezbronnych ludzi, Dmitrij ukarał go wtedy strzałem w głowę z kałasznikowa.
oficer GRU nie toleruje atakowania ludności cywilnej- żol; nie ma czegoś takiego, jak ludność cywilna dla takich gości; jest rozkaz do wykonania.
podobne dylematy może mieć dziewiętnastoletni poborowy, gdy został wysłany na front wojny domowej, podobne dylematy mieli niektórzy zomowcy i ormowcy, nie oficerowie GRU.
no i ten strzał kałasznikowem w głowę za karę - żol; podobne historie się dzieją, sam znam jedną z pierwszej ręki z czasów II WŚ, ale to, jak o tym piszesz, przypomina filmy klasy B, w których przedstawiany jest brutalny i skuteczny płatny zabójca, mający jednak żelazną zasadę: żadnych kobiet i dzieci.

poza tym zdania w tekście są drewniane i łopatologiczne, nie zazębiają się z sobą; stylistycznie: cieniutko

no i coś pozytywnego na koniec; hm, kurdę, na pewno rozwiniesz swoje pisanie i kiedyś coś może z tego być, teraz potraktujmy to jako lekcję; musisz merytorycznie być przygotowanym do tematu o jakim piszesz,

''Eskalacja'' Część 3.

19
1 część
2 część





ZWYCIĘSTWO

Godzina 5:30, Chersoń.

Deszcz przestał padać. W Chersoniu roiło się od rosyjskich wojsk, Rosjanie stawiali zasieki i worki z piaskiem na granicach miasta by zabezpieczyć się przed kontratakiem.
W najwyższych budynkach pozycje pozajmowali snajperzy. Nad miastem dumnie przelatywały śmigłowce transportowe i samoloty. Na dachu dworca kolejowego zawisła rosyjska flaga.
Nieliczni schwytani Ukraińcy szli szeregiem do ciężarówek poganiani przez Rosjan. Komandosi przeszukiwali domy sprawdzając czy nie ma tam wrogów. Ulice zostały posprzątane ze zwłok poległych Ukraińców.
Dmitrij nie był zainteresowany, dla niego to był tylko przystanek w drodze do zwycięstwa. Siedząc na ławce, gwiżdżąc pod nosem, starannie czyścił swojego kałasznikowa, gdy nagle Wiktor siłą wyciągnął ze zrujnowanego domu jakiegoś mężczyznę o brązowych włosach i w ubraniu leśniczego. Człowiek ten próbował się wyrwać lecz Wiktor przycisnął go do ściany. Dmitrij i Paweł szybko podbiegli bliżej. Za nimi poszli także inni, zaciekawieni żołnierze.
Złapany Ukrainiec mimo przyciśnięcia do ściany wciąż głośno krzyczał i szarpał się jak zapędzone w róg, dzikie zwierze.
- Ten pies to zwiadowca! Szpieg! – krzyknął Wiktor.
- Jestem cywilem! Jestem niewinny! – mówił strachliwym tonem złapany człowiek.
- Cywile nie fotografują wojsk! – odpowiedział Wiktor.
- Sukinsyny… – zamamrotał pod nosem jeniec.
- Mów kim jesteś a będziesz żył! – krzyknął Rekin przykładając jeńcowi pistolet do głowy.
- Agent Klujew! Służby Bezpieczeństwa Ukrainy! – odpowiedział szpieg, jąkając się.
- Jak zechce, to wszystko powie! Nie zabijemy go, Rekin, weź go zaprowadź do kolegów w ciężarówkach… – oznajmił Dmitrij, zapalając papierosa.
Paweł założył szpiegowi kajdanki i poszedł w kierunku ciężarówki wypełnionej ukraińskimi jeńcami. Zaraz po tym przyszedł Kirył trzymając w ręku swój hełm.
- Kirył, gdzieś ty był! Zwiadowce złapaliśmy, z SBU! – poinformował Dmitrij.
- Kurde, wysrać się musiałem! Gdzie on jest?
- W drodze do paki… – odpowiedział ucieszony Wiktor.
- Złapałeś go? Cieszysz się, nie? – zapytał Kirył wpatrując się w odjeżdżające ciężarówki z jeńcami.
Nagle przyszedł pułkownik Sorokin w towarzystwie generała Izotowa.
- Słyszałem że schwytaliście funkcjonariusza kontrwywiadu? – zapytał Sorokin.
- Oczywiście, towarzyszu pułkowniku! Dopadłem gnoja w tym oto budynku! – oznajmił Wiktor wskazując palcem na ruiny domu w którym ukrywał się zwiadowca.
- Potwierdzam, generale… – rzekł Dmitrij nie wyjmując papierosa z ust.
- Dostaniecie awans, towarzyszu Popow – oznajmił Izotow.
- Dziękuje. – odpowiedział Wiktor.
- A teraz przygotujcie się, dziś rozpoczynacie atak na ukraińską bazę wojskową położoną 15 kilometrów stąd. Worszewski, Morozow i Popow, w nocy wkradną się na teren bazy i powyłączają systemy obronne, potem regularna piechota rozpocznie szturm. Kapral Petrowicz też przystąpi do ataku… – rzekł stanowczym tonem Izotow.
Pułkownik i generał odeszli w kierunku obozu w centrum miasta. Dmitrij zgasił papierosa i siadł na czołgu.
- No to dziś Rekin sobie znowu postrzelasz… – rzekł Kirył.
- Dopiero jak wy rozwalicie ich obronę… – odpowiedział Paweł.
Zaraz po tym, nad miastem przeleciał z głośnym hukiem płonący Mig-31 który spadł do rzeki obok Chersonia, dwaj piloci zdążyli się katapultować i opadając na spadochronach, wylądowali w mieście.
- Dopiero jak my rozwalimy ich obronę… – burknął pod nosem Dmitrij.

INFILTRACJA

Godzina 21:20, Chersoń.

Dmitrij biegiem wszedł na pokład wielozadaniowego helikoptera, Mi-24. Obok niego usiedli Wiktor i Kirył. Maszyna po kilku sekundach wzniosła się w powietrze.
Komandosi mieli zinfiltrować ukraińską bazę wojskową a potem dać sygnał piechocie aby zniszczyła placówkę.
Po kilkunastu minutach śmigłowiec zawisł wysoko w powietrzu, był niedaleko bazy. Trójka żołnierzy wyskoczyła z helikoptera, po kilku minutowym opadaniu otworzyli spadochrony i wylądowali w lesie. Maszyna odleciała z powrotem do Chersonia.
Dmitrij i Wiktor spadli na małej, leśnej łące, zaś Kirył zawiesił się na drzewie.
- Tylko się nie zaplącz… – rzekł Dmitrij poprawiając swój beret w zielono-czarnym kamuflażu.
Kirył odciął się od spadochronu i spadł na ziemię. Komadosi odbezpieczyli swoje bronie i założyli noktowizory. Dmitrij i Wiktor oprócz osobistych pistoletów mieli AK-74 z laserowymi celownikami a Kirył posiadał karabin snajperski – WSS Wintoriez i ręczny granatnik RPG-7.
- Marsz, wroga baza za pół kilometra! – zakomenderował Dmitrij.
- Prowadź, kapitanie – odparł Wiktor zakładając zieloną czapkę z daszkiem.
Oddział szedł przez gęsty, wielki las. Nagle, usłyszeli jakieś rozmowy po ukraińsku. Byli to żołnierze, którzy usłyszeli rosyjską maszynę, nie zauważyli jednak ukrytych komandosów mimo że dzieliły ich jedynie niecałe cztery metry.
- Sześć celów na dwunastej, idą dwójkami… – oznajmił szeptem Kirył.
- Sprzątniemy ich po cichu – odpowiedział Dmitrij.
Dwaj idący z przodu Ukraińcy zostali szybko zabici nożami przez Dmitrija i Wiktora. Kolejnych dwóch idących trochę dalej wrogów, zabił Kirył z pistoletu z tłumikiem pojedyńczymi strzałami w głowę. Ostatni dwaj żołnierze zobaczyli Rosjan, lecz zanim uciekli zostali zabici przez Kiryła, w taki sam sposób.
- Zagrożenie zlikwidowane, ruszajmy dalej zanim wyślą kolejnych – rozkazał Dmitrij.
Po przejściu przez las, żołnierze dostrzegli wielką bazę, było tam pełno baraków, wieżyczek wartowniczych i garaży. Wszystko otoczone wysokim płotem z drutami kolczastymi.
- Jak się tam dostaniemy? – zapytał Wiktor oglądając bazę przez lornetkę.
- Otoczymy ich? – spytał się żartobliwie Kirył.
- Zaraz… Kirył ma wyrzutnię rakiet… – rzekł Wiktor.
- Zgłupiałeś? Mamy tam po cichu się dostać, potem będzie otwarty atak, jak Rekin z oddziałem przybędzie – odpowiedział Dmitrij sprawdzając swój mały plecak.
- Mam pomysł! Ja zdejmę jednego wartownika w jednej ze wieżyczek. Potem biegiem ruszamy pod zasieki pod tą wieżą – poinformował o pomyśle Kirył.
- Niech będzie – odpowiedział Dimitrij.
Kirył zastrzelił strażnika który stał na wieży wartowniczej. Oddział pobiegł w kierunku tej wieży. Wiktor wyjął kombinerki i rozciął zasieki. Komandosi przeszli przez dziurę w płocie, zaraz po tym, z jednego z blaszanych baraków wyszedł ukraiński żołnierz. Dmitrij rzucił w jego szyję nożem od razu go zabijając, dowódca oddziału szybko zabrał swój nóż i schował trupa z powrotem do baraku.
- Już dwa trupy… – powiedział pod nosem Wiktor.
- Osiem, jeśli liczyć tych z lasu – odparł Kirył.
Żołnierze zdjęli swoje noktowizory i schowali je do plecaków. W bazie było jasno więc gogle te nie były potrzebne. Następnie ruszyli w kierunku podziemnego sztabu. Po drodze podkładając ładunki C4 pod dwie ciężarówki.
- Nie możemy zwlekać – oznajmił Dmitrij.
Nagle trójka żołnierzy została oświetlona reflektorem z jednej z wież strażniczych. Do miejsca zdarzenia podbiegło czterech nieprzyjaciół z wycelowanymi w Rosjan kałasznikowami.
Wiktor wyjął zapalnik. Dwie ciężarówki wybuchły dezorientując oponentów, Dmitrij błyskawicznie zabił czterech żołnierzy jedną serią. Strzelec z wieży został zlikwidowany przez Kiryła.
W bazie panował chaos, wszędzie było słychać wyjący wściekle alarm.
W kierunku Rosjan leciał helikopter należący do Ukraińców, Mi-24 Hind. Maszyna leciała nisko, więc Kirył strzelił w śmigłowiec pociskiem granatnika RPG. Maszyna zaczęła dymić po czym wystrzeliła rakietę, pocisk nie trafił w komandosów tylko w barak obok. Kirył szybko załadował do granatnika drugi pocisk i wystrzelił w kierunku helikoptera po raz drugi. Hind eksplodował.
Następnie komandosi doszli do małego baraku, prowadził on do podziemnego bunkra w której miały być urządzenia do kontrolowania systemów obronnych. Idąc w dół po schodach, Kirył zabił uderzeniem z kolby w głowę Ukraińca który chciał go zadźgać nożem.
Po pokonaniu ostatnich stopni, oddział doszedł do korytarza, stali pośrodku, a z obu stron dobijali się przez drzwi, ukraińscy żołnierze.
- Walimy na dwa bieguny! – rozkazał Dmitrij.
Kirył i Wiktor uklęknęli z wycelowanymi karabinami na lewe drzwi, a Dmitrij – na prawe.
Gdy Ukraińcy otworzyli drzwi, Rosjanie otworzyli ogień. Siedmiu wrogów padło trupem, z jednej strony trzech a z drugiej czterech.
- Czysto – zaraportował Wiktor.
Żołnierze doszli do dużego pokoju pełnego komputerów.
- To tutaj, Wiktor, znasz się na tym. Będziemy cię osłaniać – powiedział Kirył.
- Okej, obrona przeciwlotnicza, alarmy… – mówił Wiktor siedząc przed jednym z komputerów.
Po dwóch minutach, cała obrona została wyłączona, systemy przeciwlotnicze w całej bazie odmawiały posłuszeństwa.
- Wracajmy na powierzchnię! – rzekł Dmitrij.
Komandosi poszli schodami w na górę, gdy wyszli na dwór, zobaczyli tuzin martwych Ukraińców. W ich kierunku szli żołnierze w zielonych hełmach i mundurach. Byli to regularni, rosyjscy piechociarze. Do tej formacji należał Paweł.
- Dopiero co obronę rozwaliliśmy a już nasi tu są… – skomentował sytuację Kirył.
Do oddziału podszedł Rekin.
- Miło was widzieć – oznajmił Rekin.
- Teraz przygotujmy się na kontratak – odparł Dmitrij przeładowując broń.

KONTRATAK

Godzina 21:56, ukraińska baza wojskowa.

We wrogiej placówce zebrało się pełno Rosjan. Ukraińscy żołnierze, którzy nie zginęli, wycofali się aby wrócić z podwójnie większą armią.
Wszyscy Rosjanie pozajmowali obronne pozycje, głównie przy bramie wjazdowej. Rekin pełen zapału do walki, czekał na wrogów będąc na jednej z wieżyczek przy bramie.
Nagle na niebie pojawiły się dwie zielone race oświetlające ciemność, Ukraińcy wyłonili się z otaczającego bazę, lasu i zaatakowali, pełno żołnierzy wspieranych przez wozy pancerne szturmem poszli odzyskać swój teren.
- Rekin! Oświetl te pojazdy! – rozkazał Dmitrij przez krótkofalówkę.
Paweł wziął lornetkę ze znacznikiem laserowym i zaznaczył jadący wóz opancerzony, BTR-80. Odznaczanie laserem powodowało że rakieta wystrzelona z samolotu leciała w kierunku obiektu zaznaczonego laserem, tak więc pilot nie musiał namierzać celu.
- Cel oznaczony, atakuje cel! Wilk-6, bez odbioru. – zaraportował pilot myśliwca, Su-27.
Rakieta uderzyła w pojazd, BTR eksplodował, wybuch zabił pięciu Ukraińców którzy szli koło transportera.
- Piękne trafienie! – oznajmił Wiktor.
Ukraińcy zaciekle atakowali pozycje Rosjan, kule i pociski artyleryjskie padały prawie wszędzie. Wieża która stała obok wieży Rekina, zawaliła się zabijając rosyjskiego snajpera który zaszył się w środku. Paweł szybko zszedł po drabinie na dół, poprawił swój hełm i ze swojej strzelby – Sajgi-12, zabił dwóch biegnących w jego kierunku wrogów. Rekina opanował stres ale też chęć zwycięstwa, nie chciał ginąć za ojczyznę ale nie chciał też uciekać, walczył dzielnie i wytrwale.
Dmitrijemu zaciął się karabin, pierwszy raz od czasów drugiej wojny w Czeczenii. Dowódca założył broń na ramię i nożem zabił Ukraińca który chciał go uderzyć kolbą. Zaraz po tym, powalił na ziemię i szybko udusił wroga który chciał go zabić nożem od tyłu. Potem, dowódca Specnazu skrył się w baraku z Wiktorem.
Nagle dwa ukraińskie czołgi i trzy BTR-y najechały na pole minowe które Rosjanie przygotowali przy wjeździe do bazy. Pięć wrogich pojazdów wybuchło.
- Smażcie się! Banderowskie ścierwo! – krzyczał Paweł strzelając do Ukraińców którzy chowali się za wrakami zniszczonych czołgów.
- Rekin, idziemy do tyłu! – powiedział Kirył.
Rekin zgodnie z poleceniem Kiryła, wycofał się baraku w którym kryli się Dmitrij, Wiktor i dwóch żołnierzy piechoty. Walki zaczęły ustępować.
- Jakieś plany? Za długo tu nie wytrzymamy – zapytał Paweł.
- Opanuj się, zaraz przybędzie kawaleria – odparł spokojnym tonem Dmitrij.
- Kiedy to się wszystko skończy, chciałbym już wrócić do Wołgogradu… – rzekł Rekin.
Po kilku sekundach do baraku w którym ukrywało się sześciu Rosjan, podbiegła drużyna trzech Ukraińców. Jeden z nich został strzelił z kałasznikowa w Pawła, zaraz po tym, oprawca Rekina został zabity strzałem w głowę z pistoletu Dmitrija. Dwóch pozostałych wrogów, młodych Ukraińców, rzuciło broń i ze strachem w oczach podniosło ręce do góry.
- Uciekajcie! – krzyknął Dmitrij do Ukraińców.
Dwaj żołnierze szybko uciekli i dołączyli do wycofujących się wojsk ukraińskich.
Paweł leżał na ziemi i krwawił, dostał w żebro.
- Trzymaj się, młody! – powiedział Kirył niosąc z Wiktorem rannego kaprala do sanitariusza.
- Medyk! – krzyknął Dmitrij.
Wiktor i Kirył znaleźli sanitariusza obok wraku czołgu, lekarz szybko próbował opatrzyć Rekina.
- Stracił mnóstwo krwi! – oznajmił medyk w średnim wieku i o czarnym wąsie.
Paweł zaczął pluć krwią, dwóch żołnierzy piechoty podbiegło do rannego Rekina.
- Zostawcie mnie, kapitanie, to był zaszczyt, służyć… – mówił Rekin, jąkając się.
Po zaledwie sekundzie, młody żołnierz skonał.
- Przykro mi… – powiedział medyk zdejmując hełm z czerwonym krzyżem.
- Kurwa mać! – krzyknął zdenerwowanym tonem Kirył.
- Zginął za ojczyznę… – oznajmił Wiktor.
- Śmierć za ojczyznę to tylko marne pocieszenie… – odparł Dmitrij po czym zasalutował z innymi żołnierzami nad ciałem Rekina.
Po krótkim czasie, na miejsce zdarzenia przyjechał generał Izotow z pułkownikiem Kowalowem.
- Widzę że obroniliście się bezproblemowo – powiedział pogodnie Kowalow.
- Bezproblemowo, kapral Petrowicz zginął bo wy przybiliście za późno! – odpowiedział Kirył.
- Kolejny dobry człowiek nie żyje. Towarzyszu Worszewski, dostaje pan awans na majora – oznajmił Izotow.
- Dziękuję, towarzyszu generale… – odparł Dmitrij zapalając papierosa.
[img]http://podziemieopowiadan.pl/bannery/userbar.png[/img]

Mój kanał na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UC6Jb-D ... 0C_FXRulNA

Moja powieść:
http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=16751
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=17048

20
Przyjemnie się czytało (kilka wpadek z interpunkcją ale to nie jest ważne). Fabuła mnie wciągnęła, za to przygniotła mnie ilość profesjonalnych nazw sprzętu wojskowego (czasem musiałem poszukać sprzętu w internecie by móc nadążyć z tym co się dzieje- może to dla tego, że nie interesuję się militarią). Jedyne czego mi zabrakło, to szerszych opisów otoczenia, wg. mnie dzięki nim popłynąłbym z akcją.
Dobra robota! Czekam na więcej!
"Chcę tysiąca sekretów o tobie, które znałbym tylko ja."

21
Szamanisko pisze:(...) ilość profesjonalnych nazw sprzętu (...) nie interesuję się militarią.
Aj! Aj! Przepraszam, że się czepiam, ale w końcu jesteśmy aspirującymi autorami, więc przydałoby się przestrzegać reguł języka :wink:
Liczba, nie ilość. A słowo "militaria" jest tylko w liczbie mnogiej, jak "drzwi". No hard feelings.
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

23
MrTank pisze:W najwyższych budynkach pozycje pozajmowali snajperzy. Nad miastem dumnie przelatywały śmigłowce transportowe i samoloty. Na dachu dworca kolejowego zawisła rosyjska flaga.
Nieliczni schwytani Ukraińcy szli szeregiem do ciężarówek poganiani przez Rosjan. Komandosi przeszukiwali domy sprawdzając czy nie ma tam wrogów. Ulice zostały posprzątane ze zwłok poległych Ukraińców.
Dududududu. Dududududu. Dududududu.
Bardzo monotonnie i źle się to czyta. Musisz stosować bardziej urozmaicone zdania. Dłuższe krótsze, proste, złożone.
Dmitrij nie był zainteresowany, dla niego to był tylko przystanek w drodze do zwycięstwa. Siedząc na ławce, gwiżdżąc pod nosem, starannie czyścił swojego kałasznikowa, gdy nagle Wiktor siłą wyciągnął ze zrujnowanego domu jakiegoś mężczyznę o brązowych włosach i w ubraniu leśniczego. Człowiek ten próbował się wyrwać lecz Wiktor przycisnął go do ściany. Dmitrij i Paweł szybko podbiegli bliżej. Za nimi poszli także inni, zaciekawieni żołnierze.
Tu już lepiej :)
MrTank pisze:Złapany Ukrainiec mimo przyciśnięcia do ściany wciąż głośno krzyczał
Nikt mnie jeszcze nigdy nie przycisnął do ściany, ale czy to na pewno uniemożliwia krzyczenie?
MrTank pisze:- Cywile nie fotografują wojsk! – odpowiedział Wiktor.
- Sukinsyny… – zamamrotał pod nosem jeniec.
- Mów kim jesteś a będziesz żył! – krzyknął Rekin przykładając jeńcowi pistolet do głowy.
- Agent Klujew! Służby Bezpieczeństwa Ukrainy! – odpowiedział szpieg, jąkając się.
Coś szybko się przyznał. Dlaczego nie spróbował żadnych wykrętów typu: "Jestem dziennikarzem! Dokumentalistą! Fanem militariów! Fotografem-amatorem!"? (w desperacji człowiekowi różne głupoty mogą przyjść do głowy)
- Kirył, gdzieś ty był! Zwiadowce złapaliśmy, z SBU! – poinformował Dmitrij.
- Kurde, wysrać się musiałem!
Złoty cytat :wink:
MrTank pisze:- W drodze do paki… – odpowiedział ucieszony Wiktor.
- Złapałeś go? Cieszysz się, nie?
MrTank pisze:Po kilkunastu minutach śmigłowiec zawisł wysoko w powietrzu, był niedaleko bazy. Trójka żołnierzy wyskoczyła z helikoptera, po kilku minutowym opadaniu
Z helikoptera naprawdę opada się aż kilka minut? Nawet wysoko zawieszonego w powietrzu?
MrTank pisze:Kirył zastrzelił strażnika który stał na wieży wartowniczej. Oddział pobiegł w kierunku tej wieży.
MrTank pisze:Dmitrij rzucił w jego szyję nożem od razu go zabijając, dowódca oddziału szybko zabrał swój nóż i schował trupa z powrotem do baraku.
Nie wiem, jak się przygotowujesz merytorycznie do tego, co piszesz, ale w tym momencie odniosłam wrażenie, że oglądając filmy sensacyjne :shock:
MrTank pisze:Idąc w dół po schodach, Kirył zabił uderzeniem z kolby w głowę Ukraińca który chciał go zadźgać nożem.
Oh, please. Nie popadaj w parodię! Postopniuj trochę napięcie.
Kirył schodził w dół po schodach. Znienacka został zaatakowany przez Ukraińca, który usiłował pchnąć go nożem. Kirył zdzielił go kolbą przez łeb, zabijając na miejscu.
A teraz po Twojemu ;D
MrTank pisze:Ukraińscy żołnierze, którzy nie zginęli, wycofali się aby wrócić z podwójnie większą armią.
...dwukrotnie większymi siłami?
MrTank pisze:Rekin pełen zapału do walki, czekał na wrogów będąc na jednej z wieżyczek przy bramie.
Prosty język nie musi być minusem, u Ciebie sprawia, że szybko się czyta, ale momentami jest już zbyt prosty. Sądzę, że powinieneś zrezygnować z użycia słowa "był" tam, gdzie naprawdę nie musisz go używać. Wrogowie mogli zamiast tego "zajmować" wieżyczkę.
Paweł wziął lornetkę ze znacznikiem laserowym i zaznaczył jadący wóz opancerzony, BTR-80. Odznaczanie laserem powodowało że rakieta wystrzelona z samolotu leciała w kierunku obiektu zaznaczonego laserem, tak więc pilot nie musiał namierzać celu.
To raz. A dwa - fajnie, że wyjaśniasz czytelnikowi zastosowanie różnych militariów, z którymi niekoniecznie musi być obyty, ale nie rób tego "jak krowie na rowie", bo dojdzie do wniosku, że uważasz go za idiotę :wink:
MrTank pisze:Dowódca założył broń na ramię i nożem zabił Ukraińca który chciał go uderzyć kolbą. Zaraz po tym, powalił na ziemię i szybko udusił wroga który chciał go zabić nożem od tyłu.
To samo co wyżej z Kiryłem.
MrTank pisze:Jeden z nich został strzelił z kałasznikowa w Pawła
:?:
MrTank pisze:Po krótkim czasie, na miejsce zdarzenia przyjechał generał Izotow z pułkownikiem Kowalowem.
- Widzę że obroniliście się bezproblemowo – powiedział pogodnie Kowalow.
- Bezproblemowo, kapral Petrowicz zginął bo wy przybiliście za późno! – odpowiedział Kirył.
Pewnie to było napisane wyżej, tylko mi umknęło, ale... Jaki stopień wojskowy ma Kirył, skoro nie boi się tak bezczelnie zwracać do pułkownika?

''Eskalacja'' Część 3. [POPRAWIONE]

24
1 część
2 część




ZWYCIĘSTWO

Godzina 5:30, Chersoń.

Deszcz przestał padać. W Chersoniu roiło się od rosyjskich wojsk, Rosjanie stawiali zasieki i worki z piaskiem na granicach miasta by zabezpieczyć się przed kontratakiem.
W najwyższych budynkach pozycje pozajmowali snajperzy. Nad miastem dumnie przelatywały śmigłowce transportowe i samoloty. Na dachu dworca kolejowego zawisła rosyjska flaga.
Nieliczni schwytani Ukraińcy szli szeregiem do ciężarówek poganiani przez Rosjan. Komandosi przeszukiwali domy sprawdzając czy nie ma tam wrogów. Ulice zostały posprzątane ze zwłok poległych Ukraińców.
Dmitrij nie był zainteresowany, dla niego to był tylko przystanek w drodze do zwycięstwa. Siedząc na ławce, gwiżdżąc pod nosem, starannie czyścił swojego kałasznikowa, gdy nagle Wiktor siłą wyciągnął ze zrujnowanego domu jakiegoś mężczyznę o brązowych włosach i w ubraniu leśniczego. Człowiek ten próbował się wyrwać lecz Wiktor przycisnął go do ściany. Dmitrij i Paweł szybko podbiegli bliżej. Za nimi poszli także inni, zaciekawieni żołnierze.
Złapany Ukrainiec mimo przyciśnięcia do ściany wciąż głośno krzyczał i szarpał się jak zapędzone w róg, dzikie zwierze.
- Ten pies to zwiadowca! Szpieg! – krzyknął Wiktor.
- Jestem cywilem! Jestem niewinny! – mówił strachliwym tonem złapany człowiek.
- Cywile nie fotografują wojsk! – odpowiedział Wiktor.
- Sukinsyny… – zamamrotał pod nosem jeniec.
- Mów kim jesteś a będziesz żył! – krzyknął Rekin przykładając jeńcowi pistolet do głowy.
- Jestem tylko dziennikarzem!
- Nie kłam!
- Agent Klujew! Służby Bezpieczeństwa Ukrainy! – przyznał się szpieg, jąkając się.
- Jak zechce, to wszystko powie! Nie zabijemy go, Rekin, weź go zaprowadź do kolegów w ciężarówkach… – oznajmił Dmitrij, zapalając papierosa.
Paweł założył szpiegowi kajdanki i poszedł w kierunku ciężarówki wypełnionej ukraińskimi jeńcami. Zaraz po tym przyszedł Kirył trzymając w ręku swój hełm.
- Kirył, gdzieś ty był! Zwiadowce złapaliśmy, z SBU! – poinformował Dmitrij.
- Kurde, wysrać się musiałem! Gdzie on jest?
- W drodze do paki… – odpowiedział uradowany Wiktor.
- Złapałeś go? Cieszysz się? – zapytał Kirył wpatrując się w odjeżdżające ciężarówki z jeńcami.
Nagle przyszedł pułkownik Sorokin w towarzystwie generała Izotowa.
- Słyszałem że schwytaliście funkcjonariusza kontrwywiadu? – zapytał Sorokin.
- Oczywiście, towarzyszu pułkowniku! Dopadłem gnoja w tym oto budynku! – oznajmił Wiktor wskazując palcem na ruiny domu w którym ukrywał się zwiadowca.
- Potwierdzam, generale… – rzekł Dmitrij nie wyjmując papierosa z ust.
- Dostaniecie awans, towarzyszu Popow – oznajmił Izotow.
- Dziękuje. – odpowiedział Wiktor.
- A teraz przygotujcie się, dziś rozpoczynacie atak na ukraińską bazę wojskową położoną 15 kilometrów stąd. Worszewski, Morozow i Popow, w nocy wkradną się na teren bazy i powyłączają systemy obronne, potem regularna piechota rozpocznie szturm. Kapral Petrowicz też przystąpi do ataku… – rzekł stanowczym tonem Izotow.
Pułkownik i generał odeszli w kierunku obozu w centrum miasta. Dmitrij zgasił papierosa i siadł na czołgu.
- No to dziś Rekin sobie znowu postrzelasz… – rzekł Kirył.
- Dopiero jak wy rozwalicie ich obronę… – odpowiedział Paweł.
Zaraz po tym, nad miastem przeleciał z głośnym hukiem płonący Mig-31 który spadł do rzeki obok Chersonia, dwaj piloci zdążyli się katapultować i opadając na spadochronach, wylądowali w mieście.
- Dopiero jak my rozwalimy ich obronę… – burknął pod nosem Dmitrij.



INFILTRACJA

Godzina 21:20, Chersoń.

Dmitrij biegiem wszedł na pokład wielozadaniowego helikoptera, Mi-24. Obok niego usiedli Wiktor i Kirył. Maszyna po kilku sekundach wzniosła się w powietrze.
Komandosi mieli zinfiltrować ukraińską bazę wojskową a potem dać sygnał piechocie aby zniszczyła placówkę.
Po kilkunastu minutach śmigłowiec zawisł wysoko w powietrzu, był niedaleko bazy. Trójka żołnierzy wyskoczyła z helikoptera, po krótkim opadaniu otworzyli spadochrony i wylądowali w lesie. Maszyna odleciała z powrotem do Chersonia.
Dmitrij i Wiktor spadli na małej, leśnej łące, zaś Kirył zawiesił się na drzewie.
- Tylko się nie zaplącz… – rzekł Dmitrij poprawiając swój beret w zielono-czarnym kamuflażu.
Kirył odciął się od spadochronu i spadł na ziemię. Komandosi odbezpieczyli swoje bronie i założyli noktowizory. Dmitrij i Wiktor oprócz osobistych pistoletów mieli AK-74 z laserowymi celownikami a Kirył posiadał karabin snajperski – WSS Wintoriez i ręczny granatnik RPG-7.
- Marsz, wroga baza za pół kilometra! – zakomenderował Dmitrij.
- Prowadź, kapitanie – odparł Wiktor zakładając zieloną czapkę z daszkiem.
Oddział szedł przez gęsty, wielki las. Nagle, usłyszeli jakieś rozmowy po ukraińsku. Byli to żołnierze, którzy usłyszeli rosyjską maszynę, nie zauważyli jednak ukrytych komandosów mimo że dzieliły ich jedynie niecałe cztery metry.
- Sześć celów na dwunastej, idą dwójkami… – oznajmił szeptem Kirył.
- Sprzątniemy ich po cichu – odpowiedział Dmitrij.
Dwaj idący z przodu Ukraińcy zostali szybko zabici nożami przez Dmitrija i Wiktora. Kolejnych dwóch idących trochę dalej wrogów, zabił Kirył z pistoletu z tłumikiem strzałami w głowę. Ostatni dwaj żołnierze zobaczyli Rosjan, lecz zanim uciekli zostali zabici przez Kiryła, w taki sam sposób.
- Zagrożenie zlikwidowane, ruszajmy dalej zanim wyślą kolejnych – rozkazał Dmitrij.
Po przejściu przez las, żołnierze dostrzegli wielką bazę, było tam pełno baraków, wieżyczek wartowniczych i garaży. Wszystko otoczone wysokim płotem z drutami kolczastymi.
- Wartownik na wieży, 110 metrów, północ – zaraportował Wiktor oglądając bazę przez lornetkę.
- Otoczymy ich? – spytał się żartobliwie Kirył.
- Zaraz… Kirył ma wyrzutnię rakiet… – rzekł Wiktor.
- Zgłupiałeś? Mamy tam po cichu się dostać, potem będzie otwarty atak, jak Rekin z oddziałem przybędzie – odpowiedział Dmitrij sprawdzając swój mały plecak.
- Mam pomysł! Ja zdejmę jednego wartownika w jednej ze wieżyczek. Potem biegiem ruszamy pod zasieki pod tą wieżą – poinformował o pomyśle Kirył.
- Niech będzie – odpowiedział Dmitrij.
Kirył zastrzelił strażnika który stał na wieży wartowniczej. Oddział pobiegł w kierunku bazy. Wiktor wyjął kombinerki i rozciął zasieki. Komandosi przeszli przez dziurę w płocie, zaraz po tym, z jednego z blaszanych baraków wyszedł ukraiński żołnierz. Dmitrij rzucił w jego szyję nożem od razu go zabijając, dowódca oddziału szybko zabrał swój nóż i schował trupa z powrotem do baraku.
- Już dwa trupy… – powiedział pod nosem Wiktor.
- Osiem, jeśli liczyć tych z lasu – odparł Kirył.
Żołnierze zdjęli swoje noktowizory i schowali je do plecaków. W bazie było jasno więc gogle te nie były potrzebne. Następnie ruszyli w kierunku podziemnego sztabu. Po drodze podkładając ładunki C4 pod dwie ciężarówki.
- Nie możemy zwlekać – oznajmił Dmitrij.
Nagle trójka żołnierzy została oświetlona reflektorem z jednej z wież strażniczych. Do miejsca zdarzenia podbiegło czterech nieprzyjaciół z wycelowanymi w Rosjan kałasznikowami. Los komandosów wydawał się być przesądzony.
Wiktor wyjął zapalnik. Dwie ciężarówki wybuchły dezorientując oponentów, Dmitrij błyskawicznie zabił czterech żołnierzy jedną serią. Strzelec z wieży został zlikwidowany przez Kiryła.
W bazie panował chaos, wszędzie było słychać wyjący wściekle alarm.
W kierunku Rosjan leciał helikopter należący do Ukraińców, Mi-24 Hind. Maszyna leciała nisko, więc Kirył strzelił w śmigłowiec pociskiem granatnika RPG. Maszyna zaczęła dymić po czym wystrzeliła rakietę, pocisk nie trafił w komandosów tylko w barak obok. Kirył szybko załadował do granatnika drugi pocisk i wystrzelił w kierunku helikoptera po raz drugi. Hind eksplodował.
Następnie komandosi doszli do małego baraku, prowadził on do podziemnego bunkra w której miały być urządzenia do kontrolowania systemów obronnych. Idąc w dół po schodach, Kirył niespodziewanie został zaatakowany przez Ukraińca z nożem, lecz Rosjanin uderzył wroga kolbą w głowę zabijając go na miejscu.
Po pokonaniu ostatnich stopni, oddział doszedł do korytarza, stali pośrodku, a z obu stron dobijali się przez drzwi, ukraińscy żołnierze.
- Walimy na dwa bieguny! – rozkazał Dmitrij.
Kirył i Wiktor uklęknęli z wycelowanymi karabinami na lewe drzwi, a Dmitrij – na prawe.
Gdy Ukraińcy otworzyli drzwi, Rosjanie otworzyli ogień. Siedmiu wrogów padło trupem, z jednej strony trzech a z drugiej czterech.
- Czysto – zaraportował Wiktor.
Żołnierze doszli do dużego pokoju pełnego komputerów.
- To tutaj, Wiktor, znasz się na tym. Będziemy cię osłaniać – powiedział Kirył.
- Okej, obrona przeciwlotnicza, alarmy… – mówił Wiktor siedząc przed jednym z komputerów.
Po dwóch minutach, cała obrona została wyłączona, systemy przeciwlotnicze w całej bazie odmawiały posłuszeństwa.
- Wracajmy na powierzchnię! – rzekł Dmitrij.
Komandosi poszli schodami w na górę, gdy wyszli na dwór, zobaczyli tuzin martwych Ukraińców. W ich kierunku szli żołnierze w zielonych hełmach i mundurach. Byli to regularni, rosyjscy piechociarze. Do tej formacji należał Paweł.
- Dopiero co obronę rozwaliliśmy a już nasi tu są… – skomentował sytuację Kirył.
Do oddziału podszedł Rekin.
- Miło was widzieć – oznajmił Rekin.
- Teraz przygotujmy się na kontratak – odparł Dmitrij przeładowując broń.



KONTRATAK

Godzina 21:56, ukraińska baza wojskowa.

We wrogiej placówce zebrało się pełno Rosjan. Ukraińscy żołnierze, którzy nie zginęli, wycofali się aby wrócić z podwójnie większymi siłami.
Wszyscy Rosjanie pozajmowali obronne pozycje, głównie przy bramie wjazdowej. Rekin pełen zapału do walki, czekał na wrogów będąc na jednej z wieżyczek przy bramie.
Nagle na niebie pojawiły się dwie zielone race oświetlające ciemność, Ukraińcy wyłonili się z otaczającego bazę, lasu i zaatakowali, pełno żołnierzy wspieranych przez wozy pancerne szturmem poszli odzyskać swój teren.
- Rekin! Oświetl te pojazdy! – rozkazał Dmitrij przez krótkofalówkę.
Paweł wziął lornetkę ze znacznikiem laserowym i oświetlił jadący wóz opancerzony, BTR-80. Odznaczanie laserem powodowało że rakieta wystrzelona z samolotu leciała w kierunku obiektu zaznaczonego celu, tak więc pilot nie musiał go namierzać.
- Cel oznaczony, atakuje cel! Wilk-6, bez odbioru. – zaraportował pilot myśliwca.
Rakieta uderzyła w pojazd, BTR eksplodował, wybuch zabił pięciu Ukraińców którzy szli koło transportera.
- Piękne trafienie! – oznajmił Wiktor.
Ukraińcy zaciekle atakowali pozycje Rosjan, kule i pociski artyleryjskie padały prawie wszędzie. Wieża która stała obok wieży Rekina, zawaliła się zabijając rosyjskiego snajpera który zaszył się w środku. Paweł szybko zszedł po drabinie na dół, poprawił swój hełm i ze swojej strzelby – Sajgi-12, zabił dwóch biegnących w jego kierunku wrogów. Rekina opanował stres ale też chęć zwycięstwa, nie chciał ginąć za ojczyznę ale nie chciał też uciekać, walczył dzielnie i wytrwale.
Dmitrijemu zaciął się karabin, pierwszy raz od czasów drugiej wojny w Czeczenii. Dowódca założył broń na ramię i nożem zadźgał Ukraińca który chciał go uderzyć kolbą. Zaraz po tym, powalił na ziemię i szybko udusił wroga który chciał go zabić nożem od tyłu. Potem, dowódca Specnazu skrył się w baraku z Wiktorem.
Nagle dwa ukraińskie czołgi i trzy BTR-y najechały na pole minowe które Rosjanie przygotowali przy wjeździe do bazy. Pięć wrogich pojazdów wybuchło.
- Smażcie się! Banderowskie ścierwo! – krzyczał Paweł strzelając do Ukraińców którzy chowali się za wrakami zniszczonych czołgów.
- Rekin, idziemy do tyłu! – powiedział Kirył.
- Żołnierz wsparcia! 100 metrów, wschód - zaraportował Rekin.
Rekin zgodnie z poleceniem Kiryła, wycofał się baraku w którym kryli się Dmitrij, Wiktor i dwóch żołnierzy piechoty. Walki zaczęły ustępować.
- Jakieś plany? Za długo tu nie wytrzymamy – zapytał Paweł.
- Opanuj się, zaraz przybędzie kawaleria – odparł spokojnym tonem Dmitrij.
- Kiedy to się wszystko skończy, chciałbym już wrócić do Wołgogradu… – rzekł Rekin.
Po kilku sekundach do baraku w którym ukrywało się sześciu Rosjan, podbiegła drużyna trzech Ukraińców. Jeden z nich strzelił z kałasznikowa w Pawła, zaraz po tym, oprawca Rekina został zabity strzałem w głowę z pistoletu Dmitrija. Dwóch pozostałych wrogów, młodych Ukraińców, rzuciło broń i ze strachem w oczach podniosło ręce do góry.
- Uciekajcie! – krzyknął Dmitrij do Ukraińców.
Dwaj żołnierze szybko uciekli i dołączyli do wycofujących się wojsk ukraińskich.
Paweł leżał na ziemi i krwawił, dostał w żebro.
- Trzymaj się, młody! – powiedział Kirył niosąc z Wiktorem rannego kaprala do sanitariusza.
- Medyk! – krzyknął Dmitrij.
Wiktor i Kirył znaleźli sanitariusza obok wraku czołgu, lekarz szybko próbował opatrzyć Rekina.
- Stracił mnóstwo krwi! – oznajmił medyk w średnim wieku i o czarnym wąsie.
Paweł zaczął pluć krwią, dwóch żołnierzy piechoty podbiegło do rannego Rekina.
- Zostawcie mnie, kapitanie, to był zaszczyt, służyć… – mówił Rekin, jąkając się.
Po zaledwie sekundzie, młody żołnierz skonał.
- Przykro mi… – powiedział medyk zdejmując hełm z czerwonym krzyżem.
- Kurwa mać! – krzyknął zdenerwowanym tonem Kirył.
- Zginął za ojczyznę… – oznajmił Wiktor.
- Śmierć za ojczyznę to tylko marne pocieszenie… – odparł Dmitrij po czym zasalutował z innymi żołnierzami nad ciałem Rekina.
Po krótkim czasie, na miejsce zdarzenia przyjechał generał Izotow z pułkownikiem Kowalowem.
- Widzę że obroniliście się bezproblemowo – powiedział pogodnie Kowalow.
- Bezproblemowo, kapral Petrowicz zginął bo wy przybiliście za późno! – odpowiedział Kirył.
- Kolejny dobry człowiek nie żyje. Towarzyszu Worszewski, dostaje pan awans na majora – oznajmił Izotow.
- Dziękuję, towarzyszu generale… – odparł Dmitrij zapalając papierosa.



WICHER ZMIAN

Godzina 10:10, las niedaleko domu Dmitrija.

Rosyjskie czołgi dotarły do przedmieść Kijowa. Ukraina skapitulowała, Obwód Lwowski został oficjalnie zmieniony na należące do Polski, Województwo Lwowskie. Krym, oraz Obwód Doniecki i Obwód Ługański stały się całkowicie rosyjskim terytorium. Reszta Ukrainy stała się strefą okupowaną przez siły rosyjskie. Zamieszki na Białorusi zakończyły się przegraną sił opozycji.
Kilka miesięcy później, na Bliskim Wschodzie uaktywniła się irańska, wywodząca się z Państwa Islamskiego, organizacja terrorystyczna PLR. 26 października, Izrael i USA rozpoczęły zwycięską inwazję na Iran, konflikt zakończył się 3 listopada.
Był listopadowy poranek, Dmitrij był na polowaniu w lesie. Wszędzie było słychać lekki wiatr i śpiew ptaków. Po długiej wędrówce po lesie razem ze swoim myśliwskim psem rasy łajka zachodniosyberyjska, upolował jedynie dwa zające.
- Wracamy do domu Zajcew! Nic tu nie ma...
Po dotarciu do domu, Dmitrij paląc drewnianą fajkę, zdjął czapkę z daszkiem, schował dubeltówkę do garażu i wszedł do mieszkania. Nad kominkiem wisiało dumnie poroże jelenia którego Dmitrij upolował rok temu.
Nagle zadzwoniła jego komórka.
- Halo?
- Tu pułkownik Sorokin, mówię w imieniu generała Iwana Izotowa. Proszę o przyjazd do Moskwy na Kreml. Wołga 1 rozpoczyna misję w Paryżu...
- Jutro?
- Pojutrze - odpowiedział mu chropowaty głos.
- Rozumiem, przyjadę, do widzenia.
Sorokin rozłączył się.
Ostatnio zmieniony pt 24 paź 2014, 22:58 przez MrTank, łącznie zmieniany 1 raz.
[img]http://podziemieopowiadan.pl/bannery/userbar.png[/img]

Mój kanał na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UC6Jb-D ... 0C_FXRulNA

Moja powieść:
http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=16751
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=17048

25
Przejrzałam na szybko, z ciekawości, żeby sprawdzić, na ile opiniotwórcze się okazały moje wcześniejsze uwagi xD I z przykrością muszę stwierdzić, że w poprzednim poście dowaliłam się do poprawnej rzeczy, mianowicie tego krzyczenia po przyciśnięciu do ściany... Nie wiem, co ja miałam w głowie, kiedy to pisałam. Sorry :P
MrTank pisze:- Mów kim jesteś a będziesz żył! – krzyknął Rekin przykładając jeńcowi pistolet do głowy.
- Jestem tylko dziennikarzem!
- Nie kłam!
- Agent Klujew! Służby Bezpieczeństwa Ukrainy! – przyznał się szpieg, jąkając się.
Hehe, jest mój argument z dziennikarzem ;D Po "Nie kłam" dodałabym jeszcze dźwięk odbezpieczanej broni, to znacznie bardziej przekonujący argument niż zwykłe "Nie kłam" :lol:
MrTank pisze:Dwaj idący z przodu Ukraińcy zostali szybko zabici nożami przez Dmitrija i Wiktora. Kolejnych dwóch idących trochę dalej wrogów, zabił Kirył z pistoletu z tłumikiem strzałami w głowę. Ostatni dwaj żołnierze zobaczyli Rosjan, lecz zanim uciekli zostali zabici przez Kiryła, w taki sam sposób.
Pilnuj unikania powtórzeń! Do wyboru, do koloru:
http://synonim.net/synonim/zabi%C4%87
MrTank pisze:Dowódca założył broń na ramię i nożem zadźgał Ukraińca który chciał go uderzyć kolbą
To samo, czego czepiałam się wcześniej. Ukrainiec jeszcze nie zdążył uderzyć dowódcy kolbą, a już został zadźgany. Nie wiem, jak u innych, ale u mnie robienie z bohaterów aż takich supertwardzieli wywołuje śmiech zamiast wzbudzać podziw.
MrTank pisze:Obwód Lwowski został oficjalnie zmieniony na należące do Polski, Województwo Lwowskie.
Nie mam pewności co do obwodów, ale nazwy województw się chyba pisze małą literą.
MrTank pisze:Obwód Doniecki i Obwód Ługański stały się całkowicie rosyjskim terytorium. Reszta Ukrainy stała się strefą okupowaną przez siły rosyjskie.
Kilka miesięcy później, na Bliskim Wschodzie uaktywniła się irańska, wywodząca się z Państwa Islamskiego, organizacja terrorystyczna PLR.
Państwo Islamskie na dzień dzisiejszy nie kontroluje Iranu:

Obrazek

...co pewnie nie oznacza, że nie będą mieli do niego przyszłości żadnych roszczeń, a poza tym piszesz political fiction, ale... jesteś pewien, że nie chodziło o terrorystów irakijskich?
Był listopadowy poranek, Dmitrij był na polowaniu w lesie. Wszędzie było słychać lekki wiatr i śpiew ptaków
No chłooooopieeeee...
MrTank pisze:Po dotarciu do domu, Dmitrij paląc drewnianą fajkę, zdjął czapkę z daszkiem, schował dubeltówkę do garażu i wszedł do mieszkania. Nad kominkiem wisiało dumnie poroże jelenia którego Dmitrij upolował rok temu.
...mężczyzna?
MrTank pisze:Nagle zadzwoniła jego komórka.
- Halo?
- Tu pułkownik Sorokin, mówię w imieniu generała Iwana Izotowa. Proszę o przyjazd do Moskwy na Kreml. Wołga 1 rozpoczyna misję w Paryżu...
Pułkownicy nie proszą, pułkownicy rozkazują :cool: Poza tym - niech mnie w razie czego poprawi ktoś obeznany z wojskiem i militariami - o takich ważnych tajnych misjach gada się przez komórkę? :shock:

26
Cholera, za 14 dni zamiast dać kolejną część będę musiał dać znowu to samo tylko jeszcze bardziej poprawione!

Po za tym Dmitrij nie jest jakimś szeregowcem tylko oficerem. Więc przez komórkę może gadać czasami.
[img]http://podziemieopowiadan.pl/bannery/userbar.png[/img]

Mój kanał na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UC6Jb-D ... 0C_FXRulNA

Moja powieść:
http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=16751
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=17048

27
Po co dawać jeszcze raz to samo?! ;D Przecież tu chyba nie chodzi o to, by wrzucać ciągle ten sam tekst i szlifować go, aż będzie idealny, tylko żeby się dowiedzieć, gdzie są potknięcia i poprawiać je już we własnym zakresie? ;D
Dla mnie to ciągle są:
- powtórzenia
- przydałby się bardziej bogaty język
- bohaterowie mniej twardzi a bardziej realni
+ pierdółki typu województwa

Widzę, że Kirył wciąż pyskuje pułkownikowi, to kim on tam w końcu jest ważnym, że mu taka zniewaga uchodzi na sucho? ;D
Po za tym Dmitrij nie jest jakimś szeregowcem tylko oficerem. Więc przez komórkę może gadać czasami.
Nie no, przez komórkę każdy może gadać, kogo na nią stać, oficer, nie oficer. Ale o jakichś ważnych akcjach? Przez komórkę? I to jeszcze nazywając rzeczy wprost, nie jakimś szyfrem? I nie boją się podsłuchania przez jakiś wrogi wywiad?

29
Deszcz przestał padać.
W Chersoniu roiło się od rosyjskich wojsk,
Rosjanie stawiali zasieki i worki z piaskiem na granicach miasta by zabezpieczyć się przed kontratakiem.
W najwyższych budynkach pozycje pozajmowali snajperzy.
Nad miastem dumnie przelatywały śmigłowce transportowe i samoloty.
Na dachu dworca kolejowego zawisła rosyjska flaga.
Nieliczni schwytani Ukraińcy szli szeregiem do ciężarówek poganiani przez Rosjan.
Komandosi przeszukiwali domy sprawdzając czy nie ma tam wrogów.
Ulice zostały posprzątane ze zwłok poległych Ukraińców.
Celowo zmieniłem formę zapisu żeby lepiej unaocznić problem, a jest on taki, że czyta się to jak jakąś wyliczankę. Sztywne do bólu. Po trzech takich zdaniach, tak naprawdę nie mam sił ani ochoty na więcej. Zamiast tylu suchych stwierdzeń mogłoby być o połowę mniej, ale jakichś żywszych i bardziej rozbudowanych.
Siedzący na ławeczce dziadunio spojrzał w kierunku łowców, mrużąc oczy i jednocześnie, uniósłszy dłoń w niemal czarnoksięskim geście, zaczął dłubać w nosie.

http://narreweid.blogspot.com/

30
MrTank pisze:We wrogiej placówce zebrało się pełno Rosjan. Ukraińscy żołnierze, którzy nie zginęli, wycofali się PRZECINEK aby wrócić z podwójnie większymi siłami.
Wszyscy Rosjanie pozajmowali obronne pozycje, głównie przy bramie wjazdowej. Rekin pełen zapału do walki, czekał na wrogów będąc na jednej z wieżyczek przy bramie.
Nagle na niebie pojawiły się dwie zielone race oświetlające ciemność, KROPKA Ukraińcy wyłonili się z otaczającego bazę,BEZ PRZECINKA lasu i zaatakowali, BEZ PRZECINKA pełno żołnierzy wspieranych przez wozy pancerne KROPKA szturmem poszli odzyskać swój teren.
Interpunkcję zaznaczyłam. Czas na wywalenie "pełno" i "oświetlające ciemność"pogrubionych słów. Dlaczego? Bo są niepotrzebne, są watą, wodą, która chlupocze między potrzebnymi wyrazami. Zaznaczyłam nieładne powtórzenie.
Jeśli to trochę wygładzić, będzie mieć poniższą formę:
We wrogiej placówce zebrali się Rosjanie. Ukraińscy żołnierze wycofali się, aby wrócić z podwójnie większymi siłami.
Wszyscy Rosjanie pozajmowali obronne pozycje, głównie przy bramie. Rekin pełen zapału do walki, czekał na wrogów na jednej z wieżyczek Nagle na niebie pojawiły się dwie zielone race. Ukraińcy wyłonili się z otaczającego bazę lasu i zaatakowali. Żołnierze wspierani przez wozy pancerne, szturmem poszli odzyskać swój teren.

Jest lepiej, ale i tak nie porywa. Bo nie ma w tym ognie walki, ducha ataku, tupotu nóg i hałasu wozów pancernych. Są słowa, które niestety nie niosą ze sobą emocji.
MrTank pisze:Rakieta uderzyła w pojazd, BTR eksplodował, wybuch zabił pięciu Ukraińców którzy szli koło transportera.
- Piękne trafienie! – oznajmił Wiktor.
Trafienie może i piękne, ale opis drętwy. Nic nie czuję. Zginęło pięciu ludzi, a ja nic. Jakby pięć orzechów spadło z drzewa.
MrTank pisze:Wieża PRZECINEK która stała obok wieży Rekina, zawaliła się PRZECINEK zabijając rosyjskiego snajpera PRZECINEK który zaszył się w środku. Paweł szybko zszedł po drabinie na dół, poprawił swój hełm i ze swojej strzelby – Sajgi-12, zabił dwóch biegnących w jego kierunku wrogów.
Właściwie to dobrze, że żołnierz ma swoją broń i swój hełm, ale źle, że Ty nadużywasz zaimków.

Dobra, Tanku. Nie ma co dalej tego ciągnąć, bo widzę, że wiele roboty przed Tobą. Bardzo wiele. Na razie piszesz słowo do słowa, ale nie ma w tym nic więcej. Słowa niosą treść, ale nie emocje. To jest puste, nie robi mi nic.
"Natchnienie jest dla amatorów, ten kto na nie bezczynnie czeka, nigdy nic nie stworzy" Chuck Close, fotograf

''Eskalacja'' Część 3. [POPRAWIONE V2]

31
1 CZĘŚĆ
2 CZĘŚĆ



ZWYCIĘSTWO

Godzina 5:30, Chersoń.

Deszcz przestał padać. W Chersoniu roiło się od rosyjskich wojsk, Rosjanie stawiali zasieki i worki z piaskiem na granicach miasta by zabezpieczyć się przed kontratakiem.
W najwyższych budynkach pozycje pozajmowali snajperzy. Nad miastem dumnie przelatywały śmigłowce transportowe i samoloty. Na dachu dworca kolejowego zawisła rosyjska flaga.
Nieliczni schwytani Ukraińcy szli szeregiem do ciężarówek poganiani przez Rosjan. Komandosi przeszukiwali domy sprawdzając czy nie ma tam wrogów. Ulice zostały posprzątane ze zwłok poległych Ukraińców.
Dmitrij nie był zainteresowany, dla niego to był tylko przystanek w drodze do zwycięstwa. Siedząc na ławce, gwiżdżąc pod nosem, starannie czyścił swojego kałasznikowa, gdy nagle Wiktor siłą wyciągnął ze zrujnowanego domu jakiegoś mężczyznę o brązowych włosach i w ubraniu leśniczego. Człowiek ten próbował się wyrwać lecz Wiktor przycisnął go do ściany. Dmitrij i Paweł szybko podbiegli bliżej. Za nimi poszli także inni, zaciekawieni żołnierze.
Złapany Ukrainiec mimo przyciśnięcia do ściany wciąż głośno krzyczał i szarpał się jak zapędzone w róg, dzikie zwierze.
- Ten pies to zwiadowca! Szpieg! – krzyknął Wiktor.
- Jestem cywilem! Jestem niewinny! – mówił strachliwym tonem złapany człowiek.
- Cywile nie fotografują wojsk! – odpowiedział Wiktor.
- Sukinsyny… – zamamrotał pod nosem jeniec.
- Mów kim jesteś a będziesz żył! – krzyknął Rekin przykładając jeńcowi pistolet do głowy.
- Jestem tylko dziennikarzem!
- Nie kłam!
- Agent Klujew! Służby Bezpieczeństwa Ukrainy! – przyznał się szpieg, jąkając się.
- Jak zechce, to wszystko powie! Nie zabijemy go, Rekin, weź go zaprowadź do kolegów w ciężarówkach… – oznajmił Dmitrij, zapalając papierosa.
Paweł założył szpiegowi kajdanki i poszedł w kierunku ciężarówki wypełnionej ukraińskimi jeńcami. Zaraz po tym przyszedł Kirył trzymając w ręku swój hełm.
- Kirył, gdzieś ty był! Zwiadowce złapaliśmy, z SBU! – poinformował Dmitrij.
- Kurde, wysrać się musiałem! Gdzie on jest?
- W drodze do paki… – odpowiedział uradowany Wiktor.
- Złapałeś go? Cieszysz się? – zapytał Kirył wpatrując się w odjeżdżające ciężarówki z jeńcami.
Nagle przyszedł pułkownik Sorokin w towarzystwie generała Izotowa.
- Słyszałem że schwytaliście funkcjonariusza kontrwywiadu? – zapytał Sorokin.
- Oczywiście, towarzyszu pułkowniku! Dopadłem gnoja w tym oto budynku! – oznajmił Wiktor wskazując palcem na ruiny domu w którym ukrywał się zwiadowca.
- Potwierdzam, generale… – rzekł Dmitrij nie wyjmując papierosa z ust.
- Dostaniecie awans, towarzyszu Popow – oznajmił Izotow.
- Dziękuje. – odpowiedział Wiktor.
- A teraz przygotujcie się, dziś rozpoczynacie atak na ukraińską bazę wojskową położoną 15 kilometrów stąd. Worszewski, Morozow i Popow, w nocy wkradną się na teren bazy i powyłączają systemy obronne, potem regularna piechota rozpocznie szturm. Kapral Petrowicz też przystąpi do ataku… – rzekł stanowczym tonem Izotow.
Pułkownik i generał odeszli w kierunku obozu w centrum miasta. Dmitrij zgasił papierosa i siadł na czołgu.
- No to dziś Rekin sobie znowu postrzelasz… – rzekł Kirył.
- Dopiero jak wy rozwalicie ich obronę… – odpowiedział Paweł.
Zaraz po tym, nad miastem przeleciał z głośnym hukiem płonący Mig-31 który spadł do rzeki obok Chersonia, dwaj piloci zdążyli się katapultować i opadając na spadochronach, wylądowali w mieście.
- Dopiero jak my rozwalimy ich obronę… – burknął pod nosem Dmitrij.



INFILTRACJA

Godzina 21:20, Chersoń.

Dmitrij biegiem wszedł na pokład wielozadaniowego helikoptera, Mi-24. Obok niego usiedli Wiktor i Kirył. Maszyna po kilku sekundach wzniosła się w powietrze.
Komandosi mieli zinfiltrować ukraińską bazę wojskową a potem dać sygnał piechocie aby zniszczyła placówkę.
Po kilkunastu minutach śmigłowiec zawisł wysoko w powietrzu, był niedaleko bazy. Trójka żołnierzy wyskoczyła z helikoptera, po krótkim opadaniu otworzyli spadochrony i wylądowali w lesie. Maszyna odleciała z powrotem do Chersonia.
Dmitrij i Wiktor spadli na małej, leśnej łące, zaś Kirył zawiesił się na drzewie.
- Tylko się nie zaplącz… – rzekł Dmitrij poprawiając swój beret w zielono-czarnym kamuflażu.
Kirył odciął się od spadochronu i spadł na ziemię. Komandosi odbezpieczyli swoje bronie i założyli noktowizory. Dmitrij i Wiktor oprócz osobistych pistoletów mieli AK-74 z laserowymi celownikami a Kirył posiadał karabin snajperski – WSS Wintoriez i ręczny granatnik RPG-7.
- Marsz, wroga baza za pół kilometra! – zakomenderował Dmitrij.
- Prowadź, kapitanie – odparł Wiktor zakładając zieloną czapkę z daszkiem.
Oddział szedł przez gęsty, wielki las. Nagle, usłyszeli jakieś rozmowy po ukraińsku. Byli to żołnierze, którzy usłyszeli rosyjską maszynę, nie zauważyli jednak ukrytych komandosów mimo że dzieliły ich jedynie niecałe cztery metry.
- Sześć celów na dwunastej, idą dwójkami… – oznajmił szeptem Kirył.
- Sprzątniemy ich po cichu – odpowiedział Dmitrij.
Dwaj idący z przodu Ukraińcy zostali szybko zabici nożami przez Dmitrija i Wiktora. Kolejnych dwóch idących trochę dalej wrogów, zastrzelił Kirył z pistoletu z tłumikiem strzałami w głowę. Ostatni dwaj żołnierze zobaczyli Rosjan, lecz zanim uciekli zostali zlikwidowani przez Kiryła, w taki sam sposób.
- Zagrożenie zlikwidowane, ruszajmy dalej zanim wyślą kolejnych – rozkazał Dmitrij.
Po przejściu przez las, żołnierze dostrzegli wielką bazę, było tam pełno baraków, wieżyczek wartowniczych i garaży. Wszystko otoczone wysokim płotem z drutami kolczastymi.
- Wartownik na wieży, 110 metrów, północ – zaraportował Wiktor oglądając bazę przez lornetkę.
- Otoczymy ich? – spytał się żartobliwie Kirył.
- Zaraz… Kirył ma wyrzutnię rakiet… – rzekł Wiktor.
- Zgłupiałeś? Mamy tam po cichu się dostać, potem będzie otwarty atak, jak Rekin z oddziałem przybędzie – odpowiedział Dmitrij sprawdzając swój mały plecak.
- Mam pomysł! Ja zdejmę jednego wartownika w jednej ze wieżyczek. Potem biegiem ruszamy pod zasieki pod tą wieżą – poinformował o pomyśle Kirył.
- Niech będzie – odpowiedział Dmitrij.
Kirył zastrzelił strażnika który stał na wieży wartowniczej. Oddział pobiegł w kierunku bazy. Wiktor wyjął kombinerki i rozciął zasieki. Komandosi przeszli przez dziurę w płocie, zaraz po tym, z jednego z blaszanych baraków wyszedł ukraiński żołnierz. Dmitrij rzucił w jego szyję nożem od razu go zabijając, dowódca oddziału szybko zabrał swój nóż i schował trupa z powrotem do baraku.
- Już dwa trupy… – powiedział pod nosem Wiktor.
- Osiem, jeśli liczyć tych z lasu – odparł Kirył.
Żołnierze zdjęli swoje noktowizory i schowali je do plecaków. W bazie było jasno więc gogle te nie były potrzebne. Następnie ruszyli w kierunku podziemnego sztabu. Po drodze podkładając ładunki C4 pod dwie ciężarówki.
- Nie możemy zwlekać – oznajmił Dmitrij.
Nagle trójka żołnierzy została oświetlona reflektorem z jednej z wież strażniczych. Do miejsca zdarzenia podbiegło czterech nieprzyjaciół z wycelowanymi w Rosjan kałasznikowami. Los komandosów wydawał się być przesądzony.
Wiktor wyjął zapalnik. Dwie ciężarówki wybuchły dezorientując oponentów, Dmitrij błyskawicznie zabił czterech żołnierzy jedną serią. Strzelec z wieży został zlikwidowany przez Kiryła.
W bazie panował chaos, wszędzie było słychać wyjący wściekle alarm.
W kierunku Rosjan leciał helikopter należący do Ukraińców, Mi-24 Hind. Maszyna leciała nisko, więc Kirył strzelił w śmigłowiec pociskiem granatnika RPG. Maszyna zaczęła dymić po czym wystrzeliła rakietę, pocisk nie trafił w komandosów tylko w barak obok. Kirył szybko załadował do granatnika drugi pocisk i wystrzelił w kierunku helikoptera po raz drugi. Hind eksplodował.
Następnie komandosi doszli do małego baraku, prowadził on do podziemnego bunkra w której miały być urządzenia do kontrolowania systemów obronnych. Idąc w dół po schodach, Kirył niespodziewanie został zaatakowany przez Ukraińca z nożem, lecz Rosjanin uderzył wroga kolbą w głowę zabijając go na miejscu.
Po pokonaniu ostatnich stopni, oddział doszedł do korytarza, stali pośrodku, a z obu stron dobijali się przez drzwi, ukraińscy żołnierze.
- Walimy na dwa bieguny! – rozkazał Dmitrij.
Kirył i Wiktor uklęknęli z wycelowanymi karabinami na lewe drzwi, a Dmitrij – na prawe.
Gdy Ukraińcy otworzyli drzwi, Rosjanie otworzyli ogień. Siedmiu wrogów padło trupem, z jednej strony trzech a z drugiej czterech.
- Czysto – zaraportował Wiktor.
Żołnierze doszli do dużego pokoju pełnego komputerów.
- To tutaj, Wiktor, znasz się na tym. Będziemy cię osłaniać – powiedział Kirył.
- Okej, obrona przeciwlotnicza, alarmy… – mówił Wiktor siedząc przed jednym z komputerów.
Po dwóch minutach, cała obrona została wyłączona, systemy przeciwlotnicze w całej bazie odmawiały posłuszeństwa.
- Wracajmy na powierzchnię! – rzekł Dmitrij.
Komandosi poszli schodami w na górę, gdy wyszli na dwór, zobaczyli tuzin martwych Ukraińców. W ich kierunku szli żołnierze w zielonych hełmach i mundurach. Byli to regularni, rosyjscy piechociarze. Do tej formacji należał Paweł.
- Dopiero co obronę rozwaliliśmy a już nasi tu są… – skomentował sytuację Kirył.
Do oddziału podszedł Rekin.
- Miło was widzieć – oznajmił Rekin.
- Teraz przygotujmy się na kontratak – odparł Dmitrij przeładowując broń.



KONTRATAK

Godzina 21:56, ukraińska baza wojskowa.

We wrogiej placówce zebrało się pełno Rosjan. Ukraińscy żołnierze, którzy nie zginęli, wycofali się aby wrócić z podwójnie większymi siłami.
Wszyscy Rosjanie pozajmowali obronne pozycje, głównie przy bramie wjazdowej. Rekin pełen zapału do walki, czekał na wrogów będąc na jednej z wieżyczek przy bramie.
Nagle na niebie pojawiły się dwie zielone race oświetlające ciemność, Ukraińcy wyłonili się z otaczającego bazę, lasu i zaatakowali, pełno żołnierzy wspieranych przez wozy pancerne, szturmem poszli odzyskać swój teren. Cisza została przerwana odgłosami wystrzałów.
- Rekin! Oświetl te pojazdy! – rozkazał Dmitrij przez krótkofalówkę.
Paweł wziął lornetkę ze znacznikiem laserowym i oświetlił jadący wóz opancerzony, BTR-80. Odznaczanie laserem powodowało że rakieta wystrzelona z samolotu leciała w kierunku obiektu zaznaczonego celu, tak więc pilot nie musiał go namierzać.
- Cel oznaczony, atakuje cel! Wilk-6, bez odbioru – zaraportował pilot myśliwca.
Rakieta uderzyła w pojazd, BTR eksplodował, wybuch zabił pięciu Ukraińców którzy szli koło transportera.
- Piękne trafienie! – oznajmił Wiktor.
Ukraińcy zaciekle atakowali pozycje Rosjan, kule i pociski artyleryjskie padały prawie wszędzie. Wieża która stała obok wieży Rekina, zawaliła się zabijając rosyjskiego snajpera który zaszył się w środku. Paweł szybko zszedł po drabinie na dół, poprawił swój hełm i ze swojej strzelby – Sajgi-12, zabił dwóch biegnących w jego kierunku wrogów. Rekina opanował stres ale też chęć zwycięstwa, nie chciał ginąć za ojczyznę ale nie chciał też uciekać, walczył dzielnie i wytrwale.
Dmitrijemu zaciął się karabin, pierwszy raz od czasów drugiej wojny w Czeczenii. Worszewski upuścił broń i robiąc unik, zabił Ukraińca nożem który chciał go uderzyć kolbą. Zaraz po tym, powalił na ziemię i szybko udusił wroga który chciał go zabić nożem od tyłu. Potem, dowódca Specnazu skrył się w baraku z Wiktorem.
Nagle dwa ukraińskie czołgi najechały na pole minowe które Rosjanie przygotowali przy wjeździe do bazy. Pojazdy zostały zniszczone, a ocalali członkowie załogi wyskoczyli z maszyn aby ratować się ucieczką – co nie zakończyło się powodzeniem.
- Smażcie się! Banderowskie ścierwo! – krzyczał Paweł strzelając do Ukraińców którzy chowali się za wrakami zniszczonych czołgów.
- Rekin, idziemy do tyłu! – powiedział Kirył.
- Żołnierz wsparcia! 100 metrów, wschód - zaraportował Rekin.
Rekin zgodnie z poleceniem Kiryła, wycofał się baraku w którym kryli się Dmitrij, Wiktor i dwóch żołnierzy piechoty. Walki zaczęły ustępować.
- Jakieś plany? Za długo tu nie wytrzymamy – zapytał Paweł.
- Opanuj się, zaraz przybędzie kawaleria – odparł spokojnym tonem Dmitrij.
- Kiedy to się wszystko skończy, chciałbym już wrócić do Wołgogradu… – rzekł Rekin.
Po kilku sekundach do baraku w którym ukrywało się sześciu Rosjan, podbiegła drużyna trzech Ukraińców. Jeden z nich strzelił z kałasznikowa w Pawła, zaraz po tym, oprawca Rekina został zabity strzałem w głowę z pistoletu Dmitrija. Dwóch pozostałych wrogów, młodych Ukraińców, rzuciło broń i ze strachem w oczach podniosło ręce do góry.
- Won! – krzyknął rozgniewany Dmitrij do Ukraińców.
Dwaj żołnierze szybko uciekli i dołączyli do wycofujących się wojsk ukraińskich.
Paweł leżał na ziemi i krwawił, dostał w żebro.
- Trzymaj się, młody! – powiedział Kirył niosąc z Wiktorem rannego kaprala do sanitariusza.
- Medyk! – krzyknął Dmitrij.
Wiktor i Kirył znaleźli sanitariusza obok wraku czołgu, lekarz szybko próbował opatrzyć Rekina. Lecz młody żołnierz wiedział już że jego dni są policzone.
- Stracił mnóstwo krwi! – oznajmił medyk o czarnym wąsie.
Paweł zaczął pluć krwią, dwóch żołnierzy piechoty podbiegło do rannego Rekina.
- Zostawcie mnie, kapitanie, to był zaszczyt, służyć… – mówił Rekin, jąkając się.
Po zaledwie sekundzie, młody żołnierz skonał.
- Przykro mi… – powiedział medyk zdejmując hełm z czerwonym krzyżem.
- Kurwa mać! – krzyknął zdenerwowanym tonem Kirył.
- Zginął za ojczyznę… – oznajmił Wiktor.
- Śmierć za ojczyznę to tylko marne pocieszenie… – odparł Dmitrij po czym zasalutował z innymi żołnierzami nad ciałem Rekina.
Po krótkim czasie, na miejsce zdarzenia przyjechał generał Izotow z pułkownikiem Kowalowem.
- Widzę że obroniliście się bezproblemowo – powiedział pogodnie Kowalow.
- Bezproblemowo, kapral Petrowicz zginął! – odpowiedział Kirył patrząc się na martwego Pawła.
- Radzę powstrzymać emocje sierżancie… - odparł Kowalow gniewnym głosem.
- Kolejny dobry człowiek nie żyje. Towarzyszu Worszewski, dostaje pan awans na majora – oznajmił Izotow.
- Dziękuję, towarzyszu generale… – Dmitrij zasalutował, zapalił papierosa i odszedł.



WICHER ZMIAN

Godzina 10:10, las niedaleko domu Dmitrija.

Rosyjskie czołgi dotarły do przedmieść Kijowa. Ukraina skapitulowała, obwód lwowski został oficjalnie zmieniony na należące do Polski, województwo lwowskie. Krym, oraz cały Donbas stały się oficjalnie rosyjskim terytorium. Reszta Ukrainy stała się strefą okupowaną przez siły rosyjskie. Zamieszki na Białorusi zakończyły się przegraną sił opozycji.
Kilka miesięcy później, na Bliskim Wschodzie uaktywniła się irańska, współpracująca z Państwem Islamskim, organizacja terrorystyczna PLR. 26 października, Izrael i USA rozpoczęły zwycięską inwazję na Iran, konflikt zakończył się 3 listopada.
Był listopadowy poranek, Dmitrij był na polowaniu w lesie. Wszędzie słychać było lekki wiatr i śpiew ptaków. Po długiej wędrówce po lesie razem ze swoim myśliwskim psem rasy łajka zachodniosyberyjska, upolował jedynie dwa zające.
- Wracamy do domu Zajcew! Nic tu nie ma...
Po dotarciu do domu, Dmitrij paląc drewnianą fajkę, zdjął czapkę z daszkiem, schował dubeltówkę do garażu i wszedł do mieszkania. Nad kominkiem wisiało dumnie poroże jelenia którego mężczyzna upolował rok temu.
Nagle zadzwonił jego telefon satelitarny.
- Halo?
- Tu pułkownik Sorokin, mówię w imieniu generała Iwana Izotowa. Niech towarzysz major przyjedzie do Moskwy na Kreml. Wołga 1 rozpoczyna misję w Paryżu...
- Jutro?
- Pojutrze - odpowiedział mu chropowaty głos.
- Rozumiem, przyjadę, do widzenia.
Sorokin rozłączył się.



OPERACJA ARMAGEDDON

godzina 14:30, Kreml Moskiewski.

Irańscy terroryści z organizacji PLR, ukradli z rosyjskich baz trzy bomby nuklearne. Jedna została odnaleziona i zabezpieczona przez amerykańskich Marines w Teheranie, 31 października. Pozostałe dwie, znajdują się w rękach terrorystów.
Kirył został przydzielony do wywiadu wojskowego GRU, i razem z Władimirem Kamarivskim oraz Dmitrijem ''Dimą'' Majakowskim zostali wysłani na tajną misję do Paryża gdzie PLR ma na celu użycie broni jądrowej. Kilka tygodni wcześniej, Kirył, Dima i Władimir uczestniczyli w akcji porwania rosyjskiego handlarza bronią, Amira Kafarowa w Iranie. Pozbawieni oznaczeń na mundurach spadochroniarze i komandosi którzy zostali także tam wysłani aby wyeliminować stacjonujące w tym miejscu siły PLR, przypadkiem nawiązały bitwę z amerykańskimi wojskami. Od tego czasu, rząd Federacji Rosyjskiej zaprzecza tej informacji.
Był 13 listopada, Dmitrij przyjechał do Moskwy. Była zimna, ponura pogoda. Dmitrij ostatni raz był w Moskwie 9 maja, na Dniu Zwycięstwa. Wiktor przebywał w stolicy od już kilku dni.
- Witajcie, towarzyszu majorze! - przywitał się generał Izotow wychodząc z Arsenału Kremlowskiego.
- Witam, towarzyszu generale - odparł Dmitrij poprawiając krawat od swojego galowego munduru.
- Nasi agenci są już w Paryżu od kilku dni, ale wy już o tym wiecie. Tak?
- Tak, przedwczoraj pułkownik Sorokin zadzwonił do mnie.
- Rozumiem. Zjedziemy do podziemnego bunkra pod Arsenałem Kremlowskim.
Izotow poprowadził Dmitrija do ciasnej windy ulokowanej gdzieś wewnątrz labiryntu korytarzy. Drewno, którym obudowano jej wnętrze wyglądało, jakby pamiętało jeszcze czasy sowietów i tak właśnie pachniało. Kurzem i starością. Winda była ciasna - mieściła najwyżej cztery osoby. Izotow wsunął niewielki kluczyk do panelu z przyciskami i przekręcił go - ruszyli przy akompaniamencie cichych zgrzytów metalu trącego o metal.
Słyszeć się dało jedynie szum wentylacji, która obok stosunkowo świeżego powietrza roznosiła również nieprzyjemny zapach smaru. Gdy winda zatrzymała się i otworzyła, oczom jej pasażerów ukazał się krótki korytarz zakończony podwójnymi, stalowymi drzwiami. Izotow ruszył niespiesznie w ich stronę po cementowej posadzce. Naniesione tu przez lata drobne kamyki chrzęściły pod jego podeszwami - najwyraźniej nie wpuszczali tu sprzątaczek.
Po wejściu do dużego, podziemnego bunkra, spotkali się z Wiktorem, pułkownikami Kowalowem i Sorokinem, oraz licznymi agentami FSB oraz GRU. W bunkrze panował lekki półmrok. W pomieszczeniu tym znajdowało się dużo biurek z komputerami a na ścianie był duży ekran pokazujący satelitarne zdjęcie zakorkowanego Paryża.
- Atomówki skradzione przez PLR są z Rosji, ci terroryści mają także rosyjskie paszporty. Jeśli bomba wybuchnie, zginą tysiące ludzi. A NATO wypowie Rosji wojnę - powiedział Izotow.
- Prezydent zaraz tu będzie - oznajmił pułkownik Sorokin niosąc dokumenty.
Dmitrij jak inni wojskowi, obawiał się wybuchu bomby. Spowodowało by to wojnę totalną między NATO a Rosją.
Duży ekran na ścianie włączył się i pokazał za pomocą satelity jadący ulicami, srebrny, terenowy samochód marki land rover. Wszyscy agenci usiedli do biurek z komputerami.
- Nawiązaliśmy łączność! - oznajmił jeden z agentów.
- Dzień dobry majorze. To nasi! Są już w drodze - rzekł Wiktor.
- Tutaj Wołga 1! Jesteśmy gotowi! - zaraportował przez telefon satelitarny, agent Dima.
- Prócz naszej trójki, w Paryżu jest też agent GRU. Michaił, który włamał się do systemów francuskich, wojskowych aparatów bezzałogowych. Dzięki niemu możemy dokładniej nadzorować akcję – oznajmił jeden z oficerów.
- Wołga 1! Tutaj Kreml! Koniec rozmowy – Rozkazał przez telefon satelitarny pułkownik Kowalow.
- Tu Wołga 1. Przyjąłem!
- Będziemy na razie ich jedynie oglądać przez Predatora. Zakończyliśmy łączność aby nikt nas nie podsłuchiwał - oznajmił jeden z agentów.
W bunkrze zapanowała cisza. Z windy wyszedł prezydent Federacji Rosyjskiej, Władimir Władimirowicz Putin, w towarzystwie dwóch ochroniarzy ze służb ochrony rządu - FSO.
- ‘’Operacja Armageddon’’ rozpoczęta, panie Prezydencie! - poinformował Izotow salutując.
- Do roboty - odpowiedział prezydent wpatrując się w ekran.
Zaraz po tym jadący samochód przejechał jednego z irańskich terrorystów, z auta wyszli trzej agenci. Trzy osobowy oddział nieustannie przedzierał się przez podziemny parking cały czas walcząc. Następnie weszli do budynku giełdy gdzie było również mnóstwo terrorystów z PLR którzy jak się dowiedzieli agenci, wzięli wielu zakładników zaraz po tym ich zabijając, trupy leżały wszędzie – widocznie zmienili plany. Po około piętnastu minutach ostrej walki, agenci dotarli do wyjścia z budynku Euronext. Biurowiec był otoczony przez paryską żandarmerię, dzielnica pogrążyła się w chaosie.
Cały sztab uważnie wpatrywał się uważnie w ekran.
- Francuska policja jest na miejscu! - krzyknął Wiktor.
- Cholera! Nawiązać łączność! - rozkazał pułkownik Sorokin drapiąc się po głowie.
- Tutaj Kreml! W razie konieczności możecie atakować policję, lepiej bez ofiar śmiertelnych. Nie ma czasu na wyjaśnienia, do roboty! - krzyknął nerwowym tonem Kowalow.
- Jeden z wrogów ucieka z bombą! - zauważył Dmitrij.
Funkcjonariusze po przedarciu się przez obławę policji, pokonali oddział francuskich komandosów z GIGN. Nagle jeden z agentów został trafiony przez jednego z terrorystów. Zabił go wybuch autobusu trafionego z granatnika.
- Władimir dostał z RPG! - krzyknął przez telefon Kirył.
- Straciliśmy człowieka? - zapytał się prezydent.
- Niestety - odpowiedział patrząc się na ekran Izotow.
- Wołga 1! Idźcie dalej! To rozkaz! Bez odbioru. - rozkazał generał Kowalow.
Pozostali dwaj komandosi ruszyli w pościg za uciekającym z bombą terrorystą. Po krótkim pościgu Dima dopadł uciekiniera na dworcu kolejowym i po krótkiej bójce zrzucił go na tory gdzie przejechał go pociąg. Kirył otworzył paczkę w której miała być bomba, cały sztab w skupieniu przyglądał się temu. Napięcie sięgało zenitu.
- To nie bomba, to atrapa! Kurwa mać! Gdzie bomba? - rzekł zdziwiony Kirył przez telefon satelitarny. Zaraz potem połączenie zostało zerwane.
- Ja pierdolę... - powiedział pod nosem Wiktor.
- Co jest? - spytał zdziwiony prezydent.
Ekran zgasł. Predator został zniszczony, przez co obraz nie był już nadawany. Dmitrij z nerwów, uderzył pięścią w blat biurka.
Po kilku minutach ciszy, jeden z oficerów wziął pilota i włączył telewizor stojący na jednym z biurek. W wiadomościach usłyszeli głos dziennikarza:
''Dzisiaj o godzinie 14:20, w Los Angeles samolot pasażerski uderzył w najwyższy wieżowiec w mieście, U.S. Bank Tower. budynek płonie, zamach ten spowodowali, powołując się na izraelskie media, terroryści z Al-Kaidy. Dostaliśmy nową wiadomość, w Paryżu doszło do wybuchu nuklearnego!''.
- Boże - rzekł po cichu Dmitrij.
''To trzecie użycie broni atomowej przeciw cywilom, epicentrum znajduje się w zniszczonym budynku giełdy na terenie dzielnicy Mountparnasse. Wybuch ten zrównał z ziemią dworzec główny, wszystkie budynki obok oraz poważnie uszkodził Wieżę Mountparnasse zostawiając praktycznie sam szkielet konstrukcji. Reszta dzielnicy została skażona promieniowaniem. Poziom promieniowania pozostaje na szczęście nie przenosi się do innych części miasta, bomba była mniejsza od tej z Hiroszimy i Nagasaki, winni są prawdopodobnie rosyjscy agenci współpracujący z PLR’’.
- Czyli to już koniec... - powiedział Izotow przykładając rękę do twarzy.
Atmosfera w bunkrze była bardzo napięta, personel sztabu próbował bezskutecznie przywrócić łączność ze Kiryłem i Dimą.
- Są przekonani że to my rozwaliliśmy Paryż, rozpętaliśmy wojnę. A to wszystko przez nasz wspaniały wywiad! - krzyknął Kowalow.
- Dopiero co byliśmy na pogrzebie Pawła a teraz pójdziemy na Kiryła... - oznajmił Dmitrij do stojącego obok Wiktora.
Nagle system łącznościowy zaczął znowu działać. Wszyscy się ucieszyli na ten widok. Jedynie pułkownik Kowalow był cały czas zdenerwowany.
- Tu Dima! Nic nam nie jest! Byliśmy poza zasięgiem wybuchu!
- Tutaj Kreml! Wracajcie się do samochodu! - rozkazał ucieszony Sorokin.
- Nie możemy! W budynku giełdy roi się od gliniarzy! Kirył znalazł jakieś dokumenty o planach PLR! Coś o jakimś Salomonie...
- Trzymajcie się! Uratujemy was - oznajmił Izotow.
Obraz pokazujący widok z satelity ponownie się włączył. Pokazywał on zniszczone doszczętnie budynki a nad nimi – grzyb atomowy. Całe miasto pogrążyło się w chaosie.
- Co robimy, panie prezydencie? - zapytał się zaciekawiony Dmitrij.
- Wysyłamy ekipę ratunkową... - odpowiedział prezydent.
- Co za szalony pomysł. Rozpętamy wojnę! Wysyłać samoloty z spadochroniarzami aby uratować dwóch ludzi którzy mogą zaraz zginąć?- odpowiedział oburzony Kowalow.
- Wojna już się toczy! Potrzebna im jest pomoc, na dodatek dokumenty znalezione przez nich mogą nam wiele przekazać. Wykonać rozkaz! - odparł stanowczym tonem prezydent Putin.
- Francuzi ewakuują cywili! Pełno wojska! - oznajmił z przyśpieszonym oddechem Dima.
- Co się, kurwa dzieje? - zapytał zdenerwowany Izotow.
- Wysyłają do miasta Marines! Stacjonują niedaleko! Ukradliśmy radiowóz, mijamy wieżę Eiffla, jedziemy do La Défense. Cholera, całe miasto spanikowało…- odpowiedział Kirył.
- Podejrzewają że to inwazja... – rzekł Sorokin.
- Lecimy do Paryża, kapitanie Worszewski, proszę przygotować ludzi – rozkazał Izotow wstając z krzesła.
- Tak jest... - odpowiedział niepewnie Dmitrij.
- Przynajmniej cywili nie będzie - rzekł Wiktor.
Ostatnio zmieniony wt 18 lis 2014, 18:39 przez MrTank, łącznie zmieniany 2 razy.
[img]http://podziemieopowiadan.pl/bannery/userbar.png[/img]

Mój kanał na YouTube: https://www.youtube.com/channel/UC6Jb-D ... 0C_FXRulNA

Moja powieść:
http://www.weryfikatorium.pl/forum/view ... hp?t=16751
http://weryfikatorium.pl/forum/viewtopic.php?t=17048
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron