jako że powstaje nowa wersja Sosny (bo do tej są liczne, choć niesprecyzowane zastrzeżenia), pozwolę sobie krótko skomentować własny tekst, może komuś pomoże w interpretacji i w udzieleniu wspracia.
Mamy człowieka (niekoniecznie starego) chorego na śmiertelną i nieuleczalną chorobę, który już jest po przejściach i wie, że będzie tylko gorzej i kolejny raz prowokuje bliskich tym portretem.
Po co to robi? Ano po to, żeby wyrzucić z siebie to, co go męczy i swoimi bliskimi zneutralizować swój lęk- mieli zaprzeczać, że taki portret będzie w ogóle potrzebny, mieli podnosić go na duchu, mieli bać się bardziej, by przez to jego strach wydawał się mniejszy.
Bohater wykonał klasyczną psychologiczną zagrywkę, jak baba przed lustrem, która mówi: jestem gruba. mówi to po to, by jej partner powiedział: skończ głupoty gadać, tak wygląda prawdziwa kobieta, itd.
i teraz spada na niego uświadomienie, że oni już nie mają siły, albo nie chcą grać, że postawili karty na stół: tak, wiemy, że wkrótce umrzesz i nic z tym nie zrobimy, przykro nam, idź po koszulę.
następuje kolejne uświadomienie, że skoro nie będą uczestniczyć w jego gierkach, to będzie musiał sam sobie z tym radzić, a z sobą samym nie da się tak pogrywać- jego myśli więc stają się całkiem ciężkie i poważne.
motyw sosny jest oczywisty,
motyw krzyża jest mało istotny,
śmierć nie musi się śpieszyć, to umierający musi się śpieszyć
Powinienem odwzajemnić ich pożegnanie. Powinienem pięknie umierać, godnie umierać. Tylu wielkich ludzi uczyło nas odchodzić, ale oni nie robili tego dla siebie, a dla innych. Pogodę ostatniej prostej tłumaczy się siłą, a to grzeczność tylko; ja nie będę utrudniał, a oni mi „to” umilą. Nikt nie okaże słabości, by nie unaoczniać stawki.
to akurat jest proste (pamiętajmy, że tekst nie jest zapisem walki z chorobą, umieraniem- tekst jest odzwierciedleniem myśli umierającego, a czas w jakim dzieje się akcja to jedna minuta, nie może być więc wszystkiego, a to co jest nie musi być uporządkowane; myśli w stanie silnego wzburzenia emocjonalnego takie nie są.
mamy więc zrozumienie bohatera, że powinien odwzajemnić ich pożegnanie (które, jak zauważył, trwało całą jesień), mamy jego zrozumienie, że nie powinien więcej tak już pogrywać, a powinien właśnie
godnie umierać, pięknie umierać
Tylu wielkich ludzi uczyło nas odchodzić, ale oni nie robili tego dla siebie, a dla innych. Pogodę ostatniej prostej tłumaczy się siłą, a to grzeczność tylko; ja nie będę utrudniał, a oni mi „to” umilą. Nikt nie okaże słabości, by nie unaoczniać stawki.
zrozumiał, że nawet w obliczu śmierci nie powinien być pępkiem świata, zrozumiał, że bliscy cierpią i że zamiast ich obciążać, powinien ulżyć im w tym,
bohater wyjaśnia nam, że godne umieranie, piękne umieranie odczytywane jako siła, jest tak naprawdę tylko grzecznością umierających, którzy są już przełamani, są pogodzeni i wiedzą, że mogą zrobić już tylko coś dla innych (a ci widzą w tym siłę).
dziękuję wszystkim za komentarze, zwłaszcza Adriannie- nie wystraszyłaś się moich potencjalnych dowodów wdzięczności
