Latest post of the previous page:
No to ja się dorzucę.Po analizie Thany zajmę się właściwie jedną tylko kwestią, która przyciągnęła moją uwagę.
Smoke pisze:WWW- Wypindrzona korposzmata.
WWW- Bucowaty wieprz.
Tak pomyśleli na swój widok, wymieniając ledwie słyszalne „cześć”.
Zasadniczo - całkiem prawidłowo. Pomiędzy początkiem i końcem coś się zmieniło w relacjach między obojgiem bohaterów. Zabieg stary, często stosowany, lecz skuteczny. Ja tam lubię śledzić dynamikę związku, nawet jeśli jest to tylko narzucone okolicznościami koleżeństwo w pracy.Smoke pisze:W- Może nie jest taka pusta, na jaką wygląda.
WWW- Niezły jajcarz jak na takiego gbura.
Tak z kolei pomyślała Kasia, posyłając swój zniewalający uśmiech i wymieniając krótkie „cześć” na pożegnanie.
Ale: Twoi bohaterowie gdzieś znikają po drodze. Główna część tekstu jest właściwie nie o nich, więc ten zacytowany początek i koniec tworzą dosyć umowną klamrę, która ma oczywiście znaczenie w konstrukcji opowiadania, lecz w niewielkim stopniu związana jest z samą akcją. Gdyby oboje byli od początku życzliwie, czy przynajmniej neutralnie wobec siebie nastawieni, tekst mógłby wyglądać właściwie tak samo - tyle, że zdania, które go otwierają i zamykają, brzmiałyby wówczas inaczej.
Poza tym: oni właściwie reagują identycznie. Kasia, owszem, podsuwa temat historyjki, ale obojgu to samo podoba się albo nie podoba. Nie ma pomiędzy nimi żadnej różnicy zdań, nie mówiąc już o jakimś konflikcie. Pełna zgodność.
No właśnie. Nieistotne, że obojgu kierownikom.Smoke pisze:Historia przypadła do gustu obu kierownikom, zadowolonym zarówno z końca dnia jak i z nefrytowego pomysłu. Żałowali, że nie wpadli na to wcześniej- postanowili bowiem skreślić pierwszą szóstkę.
Ja brałam udział w rozmaitych komisjach egzaminacyjnych i rzeczywiście często zdarza się tak, że wszyscy egzaminujący bardzo podobnie odbierają i oceniają kandydatów. Samo życie, lecz taka sytuacja nie jest dobrym tworzywem literackim; pozostają z niej co najwyżej anegdoty, które można sobie z upodobaniem przypominać nawet po latach. Trochę tak właśnie odbieram Twoje opowiadanie, jako ciąg anegdot, gdyż pomiędzy Kasią i Olkiem nie dzieje się nic.
I jeszcze jedno:
Cała historyjka o Nefrytowym Cesarzu NIE JEST zapowiedzią filmu. Zadaniem prezentera nie jest chyba opowiedzenie treści filmu od początku do końca? Facet absolutnie nie wypełnił swojego zadania i, niezależnie od tego, jak obojgu spodobała się ta opowieść, jednak któreś powinno to przytomnie zauważyć. Albo z nich tacy headhunterzy...Smoke pisze: chciałabym abyśmy rozegrali teraz scenkę, w której pan wcieli się w rolę prezentera telewizyjnego zapowiadającego film. Ja podam tytuł a pan, panie Remku nam go ładnie z głowy zapowie, dobrze?
I narracja mi w tym miejscu zazgrzytała. Zamiast spróbować pokazać faceta, który naprędce zaczyna wymyślać opowieść, przechodzisz na tryb streszczenia, z komentarzem, że właściwa historia była jeszcze wspanialsza.
Co do stylu - zostawiam to innym.