16

Latest post of the previous page:

Marcinie piszesz:
To była sugestia zmiany jednego wyrazu, a nie próba odbierania bohaterce opowieści prawa do odczuć.
Wiem, do czego się odnoszę. Napisałeś:
To jest trochę niezręczne sformułowanie, fizyka nie jest zbiorem opowieści. Opowieści mogą być jedynie próbą komentowania praw.
Wyrażenie opowieści, które uznałeś za niezręczne, w pełnym kontekście wygląda tak:
Podobno fizyka miała tłumaczyć prawa rządzące światem, ale DLA Lidki była jedynie zbiorem absurdalnych opowieści, jakby o jakimś innym świecie, którego w ogóle nie znała. (podkreślenia moje.
Miałem więc rację. Owszem, proponujesz zmianę jednego słowa, ale ono (jak widać również w dyskusji w wątku), jest kluczem do charakterystyki bohaterki, jej świata, jej odczuć, jej przemyśleń i ocen. Można je zastąpić innym, ale równie nieporadnym, jeśli oczekuje się opowiastki o scjentyście zauroczonym metodą naukową. :) Przepraszam, że nie odniosłem się szerzej do Twojej recenzji, ale niestety to nie ja odpowiadam za jej lakoniczność i posługiwanie się niezbyt jasną anegdotą... :P

17
Chyba tego nie czuję...

Wszystko miło i przyjemnie, i plastycznie, i z sercem, i... A jednak nie. Przeczytałam ze dwa dni temu i zupełnie po mnie spłynęło. Przeczytałam teraz i znów - nic.

Piszesz ładnie, ale tego przecież nie trzeba Ci mówić. Wszystko staje przed oczami, scena matki i córki wgapiających się w siebie w drzwiach wywołuje uśmiech na twarzy, ale wszystko to, jak dla mnie, rozbiło się o treść. Dla mnie nieciekawą i cóż, nie przemawiającą też na poziomie emocjonalnym.

Czytam sobie opinię Lady, wymianę komentarzy Eryth-Thana i po prostu tego wszystkiego w tekście nie widzę.
Może dlatego, że mnie Lidka swoim jęczeniem nad fizyką bardziej drażni niż rozczula czy skłania do refleksji? Może dlatego, że takie podejście:
Thana pisze:Nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy zastanawiać się, dlaczego papierowy samolocik puszczony z dziesiątego piętra spada wolniej niż metalowa kulka. Analizować ruch? Opisać wzorem? Ale po co? Fizyka niczego jej nie tłumaczyła, tylko wszystko komplikowała. Udzielała odpowiedzi na zupełnie niepotrzebne pytania.
mnie zwyczajnie zniechęca do bohaterki, a cudowne wyczytanie ze snów matki, czego ta potrzebuje, jakoś za bardzo słodko-śliwkowo-dżemowo dla mnie wygląda?

No nie wiem. W każdym razie tekst raczej nie dla mnie. Nie była to nieprzyjemna lekturka, wręcz przeciwnie, ale też nie wzbudzająca specjalnego zachwytu. Więc może i z tego powodu nieco rozczarowująca...

Pozdrawiam,
Ada
Powiadają, że taki nie nazwany świat z morzem zamiast nieba nie może istnieć. Jakże się mylą ci, którzy tak gadają. Niechaj tylko wyobrażą sobie nieskończoność, a reszta będzie prosta.
R. Zelazny "Stwory światła i ciemności"


Strona autorska
Powieść "Odejścia"
Powieść "Taniec gór żywych"

18
Dzięki, Adrianno, za opinię.
Piszesz ładnie, ale tego przecież nie trzeba Ci mówić
Trzeba, trzeba!
Adrianna pisze:Nie była to nieprzyjemna lekturka, wręcz przeciwnie, ale też nie wzbudzająca specjalnego zachwytu. Więc może i z tego powodu nieco rozczarowująca...
Yh! To się nazywa dostosować poprzeczkę do zawodnika! Teraz będę się zastanawiać, czym można by wzbudzić u Ciebie specjalny zachwyt! ;)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

19
Zaczynam lekturę z nastawieniem "Ciekawe, czy zrozumiem? Zazwyczaj myślimy podobnie".
Udzielała odpowiedzi na zupełnie niepotrzebne pytania. Rozwiązywała problemy, które wcześniej dla Lidki w ogóle nie istniały.
Już w tym momencie masz plusa. :)

Czuję niedosyt. Był dżem i była siła, która pchała do sklepu. Był dylemat i było olśnienie. Było rozmyślanie i aluzja, ale nie było tego czegoś.

W tekście, dla mnie, była iskierka. Spotkanie się spojrzeń - matki i dżemu. Radość, strach i niepewność, a nad tym wszystkim fascynacja. Sen przechodzi w rzeczywistość.

"Cyk, iskierka zgasła". Dżem został zjedzony, a córka wysłuchana. Pocieszona prostym pytaniem. Ale co więcej? Nie ma tego czegoś, co ciągnęłoby dalej. Nie ma siły, która ciągnie mnie, jako czytelnika, do sklepu, po kolejny słoiczek.

Chociaż może tego zabrakło. Drugiego słoiczka. Tym razem z malinami. Albo z cierpką aronią.

Nie lubię zagłębiać się z drugie i trzecie dna, w szukanie ukrytych symboli. Nie rozumiem interpretowania, w momencie, gdy nie zna się osobiście (i odpowiednio długo) autora.

I znalazłem określenie, które pasuje mi do tego tekstu: pisanka (a dokładniej to kraszanka). Piękna z zewnątrz. W środku - dobre, ale nie ma szału. Chociaż niektórym starcza, jak widać, żeby doznać czegoś wielkiego.

Ja potrzebuję jednak czegoś więcej.

20
zaqr pisze:Ale co więcej? Nie ma tego czegoś, co ciągnęłoby dalej.
Chyba wiem, o czym mówisz. I tego rzeczywiście tutaj nie ma. Bo to jest, jak przytomnie zauważyłeś, "iskierka taka". Ale będę pamiętać, że tego czegoś chciałeś i... nie znasz dnia ani godziny! ;)

Dzięki za weryfikację. :)
Oczywiście nieunikniona metafora, węgorz lub gwiazda, oczywiście czepianie się obrazu, oczywiście fikcja ergo spokój bibliotek i foteli; cóż chcesz, inaczej nie można zostać maharadżą Dżajpur, ławicą węgorzy, człowiekiem wznoszącym twarz ku przepastnej rudowłosej nocy.
Julio Cortázar: Proza z obserwatorium

Ryju malowany spróbuj nazwać nienazwane - Lech Janerka

21
A już myślałem, że jestem zbyt maluczki, żeby dojrzeć głębię.
nie znasz dnia ani godziny!
Trzymam za słowo. :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron