- Witaj. - powiedziała obca postać w lustrze. Kobieta zaczęła się jej przyglądać. Kogo przypominała? Kim była?
- Kim jesteś? - spytała kobieta.
- A Ty? - odbicie w lustrze się roześmiało i usiadło na fotelu stojącym obok.
- Karolina. Matka dwójki dzieci. Kobieta pracująca w kobiecym czasopiśmie. Szczęśliwa żona i kochanka mojego męża. Ale czy nikt cię nie nauczył, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
- Ja jestem tobą. Twoim zniekształconym odbiciem, twoją przyszłością i przeszłością.
- Czyli moją duszą?
- Nie! - odbicie w lustrze wstało i podeszło do szyby – Ty sama jesteś sobie duszą, a ja jestem Tobą. Twym uśmiechem, każdym twym gestem, sposobem patrzenia na świat.
Karolina posmutniała. Zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. W końcu usiadła na fotelu i zapaliła papierosa.
- Całym swym jestestwem szukam odpowiedzi na pytanie kim ja jestem.
- Przecież powiedziałaś mi, kim jesteś.
- To tylko wyuczona regułka. Ale kim ja jestem naprawdę? Jaka jest moja dusza? Dusza kobiety.
- Hmm... - odbicie odwróciło się plecami. - Pytasz mnie kim ty jesteś? Ja jestem tylko twoim zniekształconym odbiciem. Każdy twój ból czuję dwa razy intensywniej, każdy niepokój, każdy strach. Jak mogę ci na to odpowiedzieć? Spytaj kogo innego. Swojego męża, swoich dzieci?
- Co oni mogą wiedzieć o tym niepokoju, który ja teraz odczuwam?
- Oni też czuję niepokój. Pytają same siebie, co dzieje się z najbliższą im osobą. Gdzie jesteś, czemu od nich odeszłaś, dlaczego wybrałaś życie w hotelu. No właśnie, czemu? Czemu wybrałaś rozmowę z wyimaginowanym przyjacielem zamiast z nimi, żywymi? - odbicie teraz patrzyło wyzywająco. Karolina usiadła na fotelu i zaczęła płakać.
- Bo jestem zagubiona.
- Więc uciekasz od życia? Każda kobieta bywa zagubiona. Ale pytałaś mnie o co innego. Pytałaś, jaka jest twoja dusza. Spróbujmy na to odpowiedzieć. Jaka ty jesteś? Tylko nie mów znowu, że zagubiona, bo to dziecinne.
- Ja? Jestem młoda. Zbyt młodo wrzucona na ścieżki życia i macierzyństwa. Jestem przerażona tym jak szybko odeszło dzieciństwo i bliscy, których kochałam.
- śmierć to naturalna kolej rzeczy.
- Co ty możesz o tym wiedzieć? Ty nie istniejesz, ja ciebie stworzyłam i mogę zniszczyć w każdej chwili!
- Ale jednak trzymasz się mnie kurczowo jak przerażone dziecko ukochanego misia. Inaczej już dawno byś to zrobiła.
- Jesteś inteligentna. - Karolina się delikatnie uśmiechnęła.
- Mam to po tobie! - roześmiało się odbicie. - Widzę, że twoja dusza jest pełna bólu i straty. Ale wystarczy spojrzeć głębiej, by dostrzec miłość. Czy kochasz swoje dzieci?
- Kocham i nienawidzę! Kocham, bo to ja je stworzyłam, bo są moje, zawsze. Ponieważ one nie przestaną mnie kochać. A nienawidzę, ponieważ czuję, że przez nie się wypalam. Przez nie się boję. Boję się o nie, czy mają co jeść, jak im idzie w szkole... Czuję jak miłość do nich mnie wypala, bo przestaję patrzeć na siebie, a zaczynam na nie. Oddaje im cząstkę siebie. Bezpowrotnie.
- A one dają ci cząstkę siebie. Wymiana miłości. Czy tego nie czujesz? - powiedziało wyzywająco odbicie w lustrze. Odpowiedziała mu cisza. - Jesteś zwichrowana! Jak możesz kochać i nienawidzić? Nie sądzisz, że to się wyklucza? - krzyknęło.
- Nie sądzę. Czy czułaś kiedyś taką miłość, że miałaś poczucie, że lepiej by było być kobietą samotną?
- Jestem tobą, przypominam ci. Więc jak mogłabym nie czuć?
- Faktycznie. Ale co to ma do mojej duszy? Wyjaśnij mi to.
- Gdybym rysowała twoją duszę, czy nawet duszę każdej innej kobiety, to prawdopodobnie narysowałabym okrąg. Zapełniłabym go tysiącem różnych kolorów. Brzegi byłyby czarne, smoliście czarne przedstawiające niepokój. Ale tuż za tą czernią ukrywałby się i róż, i pomarańcz, i czerwień. Bo dusza kobiety jest wieloraka. Odczuwa wszystko dużo intensywniej niż mężczyzna. Znalazłaby się tam też purpura. Kolor pychy. Za to twoje, jak i każdej innej kobiety, powtarzam, każdej, przekonanie, że tylko ty tak cierpisz. Rozumiesz?
- A jaki kolor byłby w samym centrum?
- To już sama musisz zadecydować, moja droga. Jeśli pozwolisz, to czerń się rozpełznie do wnętrza. I cię zniszczy. Jesteś na dobrej drodze. Ale jeśli odnajdziesz w sobie siłę, to kolory zachowają równowagę. A w środku będzie biel – czyli czystość. Czystość, z jakę odczuwasz wszystkie emocje.
- Biel to też zimno. - posmutniała Karolina i spojrzała za okno hotelowego pokoju. Padał śnieg, delikatny puch okrywał świat.
- Ale po to w twojej duszy jest czerwień, by to zimno ogrzać. Nikt nie jest jednobarwny. Tylko od ciebie zależy wypełnienie tego koła.
- A czy nie jest tak, że nasza dusza ma predyspozycje do jakichś konkretnych kolorów?
- Dzięki tym predyspozycjom każda z nas jest inna i choć zarys dusz jest identyczny, to czujemy różnie. Wracaj kochanie do domu, oni sie martwią.
- Masz racje. W każdej kobiecie istnieje ból, ale istnieje tez miłość. Tylko czemu ten ból jest taki intensywny?
- Zanudziłabyś się będąc jednobarwna, moja droga. - powiedziało odbicie i zniknęło. Karolina wstała z fotela i chwyciła walizkę. „Wracam” uśmiechnęła się i wykręciła numer taksówek.
Po dziesięciu minutach wsiadła do ciepłego, żółtego pojazdu i powiedziała: „Na dębową 10”.
Dopiero teraz poczuła, że jej dusza jest prawdziwie wolna. Bo największą wolność gwarantują nam łańcuchy miłości, którymi każda kobieta zostaje opleciona. I choć ciążą, to gwarantują pomoc w powrocie do życia.