źli ludzie [fantasy/sfi] (fragment)

1
Fragment opowiadania napisanego w wolnym czasie. Jeżeli ktoś zajrzał w świetlistego to pozna głównego bohatera.





Albert Macarri, jak zwykle wieczorem przesiadywał na werandzie swojego domu. Jak zawsze podziwiał Apeniny i jak zawsze popijał herbatę. Jak zawsze patrzył czasem w stronę księżyca, sprawdzał ile jeszcze ma czasu do pełni. Jego żona, piękna Aniela krzątała się jeszcze w kuchni, ale zaraz, jak zwykle przyjdzie do niego, by usiąść obok, oprzeć się na jego ramieniu i razem dzielić tą chwilę.

Zastanawiał się czemu ona zgodziła się za niego wyjść. Przecież nie był ani specjalnie przystojny, ani rozrywkowy … a gdy jej powiedział …

A gdy jej powiedział myślała że żartuje. Gdy przekonał ją że nie, że to o czym woli myśleć jako o chorobie to prawda, zbladła tylko i musiała usiąść. Ale nie odeszła, zrozumiała. Podziwiał ją za to.

Coś poruszyło liście makii.

Albert nie zwrócił uwagi, jego żona właśnie wchodziła na werandę. Odłożył szklankę i …



Stuk



… i już miał wstać, ale nie miał siły się podnieść. Ostry zapach uderza w nozdrza. Spogląda w dół i widzi rozkwitającą na koszuli czerwona plamę. Spojrzał smutno na …



Trzask



… na żonę. Szklanka w jej dłoni rozprysła się z trzaskiem. Pocisk przeleciał przez dłoń którą trzymała przy piersi, przebił szklankę, a potem przebił jej serce.

Albert umierał wolniej, siedział nie mogąc się poruszyć blisko piętnaście minut. Zdążył dwa razy odmówić modlitwę za zmarłych.

*

W piekle znajdzie się miejsce jeszcze dla wielu …





*

Przez winnicę szli ludzie w szarych strojach. Nie byli ubrani tak samo, nie było pomiędzy nimi podobieństw. Nie wyróżniali się, bo nie mieli się wyróżniać. Nie rozmawiali ze sobą, wiedzieli że to kolejne morderstwo.

Było ich pięciu. Na przedzie szedł Krzysztof, a jego twarz nie wyrażała niczego. Obok sapiąc truchtał by dotrzymać mu kroku Samuel, w szarym tureckim swetrze, z neseserem pod pachą. Był też Serafin, rodowity Włoch, najbliższy znajomy ofiary. Dwóch pozostałych to bezimienni żołnierze, z twarzami ukrytymi w cieniu rond kapeluszy. Przedtem trzymaną w ukryciu broń teraz nieśli w gotowości.

Krzysztof dowodził sprawą serii zabójstw różnych podopiecznych Instytutem Nemesis. Głównie wilkołaków, które pokojowo nastawione do ludzi same chciały żyć normalnie. Reszta, ci którzy patrzyli na ludzi jak na zwierzynę łowną, została niemal wytępiona.

Ten tu to już dwudziesty siódmy zabity, jeżeli liczyć łącznie z ludźmi. Pierwszy był jubiler z Wrocławia i jego córka. Potem jeden we Lwowie, w takich samych okolicznościach i już wiedziano że to się samo nie skończy.

*

Gdy żołnierze zabezpieczali teren, a Krzysztof pił zimną herbatę ze szklanki stojącej na stoliku, Samuel i Serafin badali ślady. Krzysztof postukiwał stopą w rytm wolnej piosenki ciągle odtwarzanej przez radio którego nikt nie wyłączył. Miał błyskotliwy umysł, a jego zdolności jeżeli chodzi o dedukcję wiele razy przysporzyły mu pochwał i co najważniejsze - premii. Ale nigdy nie lubił zbierać śladów. Oglądanie listków i badanie tropów … Nie że nie umiał, był dobry też w tym. Ale nie lubił.

Odstawił pustą szklankę chwilę przed tym gdy zawołał go Samuel.

2
Na początek uderzył mnie początek.

Zbyt dużo powtórzeń jak na tak krótki fragment. Rozumiem, są celowe, ale bez przesady. Takie rzeczy to tylko w erze albo czymś co ja nazywam prosto z mostu gniotami. Wystrzegaj się tego jak ognia.



Potem spojrzałem ponownie na tekst i ujrzałem nadmiar wielokropków. Też nie polecałbym nadużywania tego środka, bo wygląda to mało przystępnie, a zwłaszcza nieestetycznie.



Pomysł, pomysł. Cóż mogę rzec, całkiem ciekawy nawet. Jednak, zawsze musi być to jednak, wykonanie nie zachwyca. Pisze jednak dalej, zawsze możesz wrócić do tekstu po czasie i poprawić go bardziej wprawionym stylem.



W tej króciutkiej opowiastce zawarłeś treść na dobre kilka stron opowiadania. Ominąłeś opisy i dialogi. Trochę za szybko wszystko się potoczyło, nawet nie zdążyłem się utożsamić z Albertem, a Ty go już zabiłeś. Wiesz o czym pomyślałem? Co z tego? Kim on był żeby go nie zabić zaraz na początku? Pewnie jakiś pionek.

Nie powinno tak być, spraw następnym razem żeby zrobiło mi się, jak nie żal, to chociaż smutno, a jeśli nie to niech się zdziwię, że on zginął.

Rozpisz to nieco, pozwól akcji płynąć, nie zamykaj potoku w szklance wody. To nieetyczne.

Co, by tu więcej?

Albo póki co to koniec.

Więcej napiszę przy okazji następnego tekstu.



Pozdro.
Po to upadamy żeby powstać.

Piszesz? Lepiej poszukaj sobie czegoś na skołatane nerwy.

3
Mam trochę odmienne zdanie od Weba.



Otóż początek, do słów "w piekle znajdzie się miejsce jeszcze dla wielu" podobał mi się. Mówię tu o stronie czysto merytorycznej, nie technicznej. Po prostu wydaje mi się, że specjalnie zrobiłeś to tak szybko i na sucho. Mocny wstęp połączony z pokazaniem ulotności życia. I nawet zdążyłem poczuć trochę smutku wobec Anieli. Może doszukuję się zbyt głębokich przesłanek, ale mi ten wstęp po prostu się podobał. Był z uczuciem.



Dalej natomiast... Dalej jest nijak. Jeszcze pierwszy akapit zawierał ładunek emocji, dalej jednak było jakoś szaro i zbyt szybko. Czy naprawdę warto wszystko podawać na tacy? Tłumaczyć, że ten i tamten łowi wilkołaki, że jest jakaś seria zabójstw. Nie lepiej podawać informacje stopniowo? Z dialogów, z pojedynczych zdań itp.? W tym wypadku taki proces wydawałby mi się ciekawszy, bo narazie wstęp jest znacznie lepszy od dalszej części... Wstępu. ;)



Co jeszcze można powiedzieć? Strasznie krótki fragment. Wydaje mi się, że dobrze operujesz słowem, z zaintersowaniem i szybko przeczytałem zaprezentowany fragment. Jednak to wciąż za mało tekstu.



Niektóre wielokropki mogłyby spokojnie zostać wyrwane. Powtórzenia na początku mnie nie ubodły (za pierwszym razem), musisz jednak pamiętać, by być ostrożnym z używaniem tego "triku". Bardzo łatwo popaść w marnych lotów patetyzm. A tu:


Stuk



… i już miał wstać, ale nie miał siły się podnieść. Ostry zapach uderza w nozdrza. Spogląda w dół i widzi rozkwitającą na koszuli czerwona plamę. Spojrzał smutno na …



Trzask


A tu, nie sądzisz, że coś nie gra? Mówię o czasie, który ni stąd ni zowąd zamienił się w teraźniejszy.



Jest też sporo interpunkcji, np.:


Odstawił pustą szklankę chwilę przed tym gdy zawołał go Samuel.
tym przecinek


Oglądanie listków i badanie tropów … Nie że nie
Jak już używasz tych nieszczęsnych wielokropków to chociaż stawiaj je poprawnie i przylepiaj do wyrazu, który poprzedza. ;)


Potem jeden we Lwowie, w takich samych okolicznościach i już wiedziano że to się samo nie skończy.
wiedziano przecinek


Nie rozmawiali ze sobą, wiedzieli że to kolejne morderstwo.
wiedzieli przecinek; to, że po 'że' nie ma czasownika, nie oznacza, że przecinka ma nie być


Albert umierał wolniej, siedział nie mogąc się poruszyć blisko piętnaście minut.
siedząc przecinek


A gdy jej powiedział myślała że żartuje.
powiedział przecinek; myślała przecinek



I jeszcze:


Szklanka w jej dłoni rozprysła się z trzaskiem. Pocisk przeleciał przez dłoń którą trzymała przy piersi, przebił szklankę, a potem przebił jej serce.
Może i "przebił" było zamierzone, ale "szklanka" nie jest najlepszym wyrazem do budowania klimatu i w oczy kole. ;)



No to chyba tyle. Fragment krótki, za wiele nie da się powiedzieć, fajny wstęp, gorszy dalszy ciąg, niezły styl, historia wciąż w większości owiana mgłą.



Pozdrawiam.
"Życie jest tak dobre, jak dobrym pozwalasz mu być"
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”