"Regalia Morigany" urban fantasy + P

1
Fragment tekstu - 5 rozdziałów opublikowałam na wattpad
Może komuś przypadnie do gustu


Regalia Morigany
Rozdział I
Deszcz lał jak z cebra. Jak co roku, po gorącym i suchym lecie w Fonterie rozpoczął się zwiastujący jesień sezon na burze. Ulice stolicy spływały strumieniami wody, spłukując przy okazji cały nagromadzony w czasie suszy kurz. Wycieraczki małego samochodu, który przez korki i ulewę przedzierał się do centrum, nie nadążały z odgarnianiem wody. Dawno nie było takiej burzy. Pioruny i błyskawice uderzały, co kilka sekund i wyglądało na to, że epicentrum nawałnicy znajduje się tuż nad miastem.

Silika postanowiła dalej nie ryzykować jazdy w takich warunkach i skręciła z trasy na parking przed marketem, żeby przeczekać urwanie chmury. Już i tak była spóźniona więc te kilka minut nie robiło wielkiej różnicy. Było już zdecydowanie za późno na ratowanie wizerunku w oczach przełożonego oraz współpracowników. Włączyła radio z nadzieją, że choć trochę zagłuszy dźwięki rozszalałej na zewnątrz przyrody. Akurat nadawano wiadomości.

- W naszej stolicy „Milenium Unii Czwórki" obchodzone będzie nadzwyczaj uroczyście. Prezydenci wszystkich krajów członkowskich spotkają się w zamku Fonte, gdzie po raz pierwszy od wieków, dla zwiedzających udostępnione zostaną zabytki i artefakty z czasów zawiązania unii. Będą to między innymi niezwykle cenne i tajemnicze regalia królowej Morigany.

Wydarzenie to rozpocznie cykl wystaw w Muzeum Narodowym Fonterie. Na ten cel z Egisty, Gaterii i Terencii sprowadzone zostały równie wyjątkowe eksponaty. Wszystkie nawiązują do historii tego okresu i wiele z nich do tej pory nie było udostępnianych dla zwiedzających.

Zmieniono temat i spiker komentował jakieś wydarzenia sportowe. Dziewczyna westchnęła. Choć interesował ją ten okres w historii kraju, to niestety nie miała wątpliwości, że do zrobieni materiału z tego wydarzenia szef wybierze bardziej doświadczonych pracowników. Nawet jeśli tak się stanie to na wystawę pójdzie mimo to. Studiowała kiedyś historię lecz los zdecydował, że została dziennikarką. Wprawdzie dopiero początkującą, ale za to w największym i najstarszym dzienniku Fonterie. Historia została jednak jej konikiem i w wolnych chwilach wciąż czytała dużo i starała się poznać tajemnice przeszłości. Przeszłości, kiedy magia była faktem, a nie mitem czy bajką.

Zgodnie z powszechną wiedzą, w czasie tak zwanej „Złotej ery Fonterie", do którego zalicza się między innymi panowanie królowej Morigany, magia była powszechna. Doskonale zachowana dokumentacja i prowadzone już wtedy badania statystyczne wskazywały na to, że procentowy udział ludności potrafiącej w mniejszym lub większym stopniu korzystać z energii świata sięgał nawet sześćdziesięciu procent.

Nikt nie wiedział, dlaczego magia odpłynęła ze świata, ale wraz z nią odpłynęła również długowieczność. Wieki temu ludzie żyjący ponad dwieście lat byli ponoć czymś normalnym. Obecnie sto dwadzieścia uważane było za niezwykłe. Nikt nie potrafił określić też momentu, w którym rozpoczął się ten proces. Teraz wszystko opierało się na technologii, prądzie i paliwach kopalnych. Jakoś trzeba było sobie radzić. O magii po prostu zapomniano.

Deszcz powoli ustawał. Dziewczyna włączyła silnik pojazdu, ruszyła przez spłukane ulewą, czyste miasto i do redakcji widomości dotarła bez przeszkód. Ledwie przekroczyła próg biura usłyszała podniesiony głos ulubienicy naczelnego, Galeny Bladis.

- Zapomnij! Nigdy w życiu nie będę już z nim rozmawiać i doskonale pamiętam, że mówiłam ci to już ostatnim razem. To gbur i złośliwe bydlę. Specjalnie tak konstruuje wypowiedzi, żeby nic z nich nie wynikało ponad to, że jestem głupia. Wredny typ od dziesięciu lat nie udziela wywiadów osobiście ani się publicznie nie pokazuje. Jest przecież ponad to! Czyż nie? Deleguj do tego kogoś innego. Nie mam ochoty ponownie się narażać na upokorzenie. Choćby i przez telefon. – wykrzyczała, a potem obróciła się na obcasie i wyszła z biura szefa potrącając po drodze Silikę.

- Co się dzieje szefie? – dziewczyna zajrzała do gabinetu kierownika. – Dlaczego gwiazda tak się rozjuszyła?

Naczelny Rostovie lubił Silikę za jej bezpośrednie podejście, więc czasem mogła sobie pozwolić na małe złośliwości.

- Nie chce zrobić wywiadu. – szef potarł skronie. Starszy mężczyzna, lekko już łysiejący, nie ukrywał nawet zdenerwowania. Jego wyjątkowo zaczerwieniona twarz i ciężki oddech był niepokojące.

- Z kim? – spytała zaskoczona. Galena była starą wyjadaczką, nie bała się żadnego oponenta i nigdy się nie poddawała. Chwytała rozmówcę w szczęki niczym wyszminkowany i ubrany w najdroższych butikach brytan.

Jej przełożony westchnął zrezygnowany i sięgnął po stojącą przed nim szklankę wody.

- Z kustoszem Narodowego Muzeum Fonterie. Mamy zrobić materiał w związku z tą nową wystawą, na pewno już o tym słyszałaś. Wszyscy o tym trąbią. Kilka lat temu, przy podobnej okazji, ten cały kustosz wytknął jej brak przygotowania i ogólnie rzecz ujmując był bardzo nieprzyjemny. Zraziła się.

- Naprawdę jest taki straszny? Chyba musi być, skoro przestraszył nawet Galenę. – zastanowiła się młoda dziennikarka.

- Jak chcesz to sama się przekonaj! – Rostovie podał jej wizytówkę – Tu masz numer do jego asystenta. Po prostu umów się, zdobądź materiał i napisz ten przeklęty artykuł. Jak będzie dobry to może nawet użyjemy go w telewizyjnym programie.

Silika wzięła od niego kartonik i obróciła w palcach.

- A co mi tam. Spróbuję. – gdzieś na dnie pojawiło się uczucie, którego doświadczała bardzo rzadko. Gen współzawodnictwa nie wykształcił się w niej zbyt dobrze i udowadnianie własnej wartości nigdy nie stanowiło celu jej działań.

Opuściła biuro szefa i już po drodze do własnego gabinetu ogarnęły ją wątpliwości co do słuszności decyzji. Jednak gdy usiadła za biurkiem natychmiast sięgnęła po telefon i wystukała na klawiaturze ciąg liczb z wizytówki. Sekretariat muzeum zgłosił się zaraz po pierwszym sygnale a uczynny mężczyzna po drugiej stronie wysłuchał jej uważnie.

- „Kronika królewska", tak? Dobrze, spróbuję panią umówić, ale nie obiecuję. Pan Milers jest teraz bardzo zajęty w związku z wystawą.

Mężczyzna zanotował numer jej telefonu i obiecał oddzwonić jeszcze tego samego dni. Dziennikarka odetchnęła z ulgą. Jeden krok był już za nią i teraz powinna się przygotować do tej rozmowy.

- O ile w ogóle nastąpi... - parsknęła do siebie.

Mimo wszystko wpajana przez naczelnego powinność dziennikarska przeważyła nad jej wrodzoną skłonnością do prokrastynacji, więc wstała i ruszyła do jedynego miejsca gdzie mogła zapoznać się z tematem w spokoju.

- Trzeba trochę poszperać i co nieco sobie przypomnieć. – westchnęła.

Biblioteka Narodowa Fonterie znajdowała się w jednej ze starszych części miasta. Jej monumentalny, wiekowy budynek z jasnego kamienia ukryty był wśród równie wiekowych drzew. Na łuku, tuż nad wejściem, napis głosił Kolegium magii, czyniąc gmach kolejnym, niemym świadkiem przeszłości. Tu właśnie, setki lat temu, znajdowała się magiczna akademia. Kiedy jeszcze studiowała uwielbiała tu przychodzić rankiem lub wieczorem. Przyciągały ją osadzone w oknach biblioteki starożytne witraże, z których sporo miało ponad tysiąc lat. Niezwykle kolorowe i sugestywne opowiadały niemal całą historię królestwa Fonterie. Traktowano je jako jedno z największych dziedzictw kraju. Unikatowe dzieła sztuki restaurowano i chroniono bardzo starannie. Z tego powodu z obu stron osłonięto je dodatkowymi szybami, które na szczęście swobodnie przepuszczały światło słoneczne.

Podeszła do swoich ulubionych fragmentów. Pierwszy z nich przedstawiał rozgromienie przez siły Fonterie armii Ruprechta Achtungera – okrytego złą sławą, wielkiego mistrza zakonu Czarnych Baronów. W środku, na gniadym koniu siedzi król Kilian II, w pełnej zbroi z wysoko podniesionym mieczem. Jest diabelnie przystojny. Brązowe włosy i broda zawsze się dziewczynie bardzo podobały a najbardziej niebieskie oczy oraz złota korona z liści i jelenich rogów. Zastanawiała się wiele razy czy on naprawdę tak wyglądał czy to może wizja artysty. Skrycie miała nadzieję, że to pierwsze.

Pod kopytami królewskiego wierzchowca leży rycerz w czarnej zbroi – pokonany wielki mistrz. Nieopodal, w rogu okna, artysta przedstawił trzech mężczyzn. Jeden z nich, białowłosy, olbrzymi wojownik dzierży zieloną, otwartą księgę. To doradca króla, Keithar de Venom, a pozostali dwaj to przywołane przez niego do pomocy demony. Zgodnie z legendą, wszyscy trzej magią wspomogli władcę i jego wojsko w szarży, na zawsze ścierając złowrogi zakon z kart historii.

Następny witraż jest jeszcze piękniejszy. Przedstawia trzy kobiety - królowe. W środku stoi Morigana, królowa Fonterie i jednocześnie córka ukazanego na poprzednim witrażu Kiliana. Piękna, niewysoka, bardzo młoda - niemal nastolatka. W dłoniach trzyma królewskie regalia - Berło Głowy i Jabłko Serca, jak mówią legendy, najpotężniejsze magiczne artefakty ówczesnego świata. Dokładnie te, na temat, których będzie chciała porozmawiać z kustoszem. Pozostałe dwie kobiety to Talisia Vasilieva – królowa Gaterii – wysoka, posągowa blondynka z poważnym wyrazem twarzy oraz Mirika, królowa Egisty - drobna, śliczna z nieśmiałym uśmiechem. Wszystkie trzy ubrane są w piękne, kolorowe suknie i udekorowane równie zjawiskową biżuterią. Silika stała jak zahipnotyzowana odnajdując coraz to nowsze, niezauważone wcześniej szczegóły. Jednak w końcu wyrwała się z zadumy i ruszyła do wypożyczalni książek gdzie zamówiła kilka pozycji i usiadła przy stoliku. Wtem zadzwonił jej telefon, co natychmiast przyciągnęło karcące spojrzenie bibliotekarza. Ze skruszoną miną szybko opuściła czytelnię, by odebrać połączenie. Dzwonili z muzeum.

- Pani Silika Kern? Mówi sekretarz kustosza. Pan Milers poświęci pani pół godziny. Prosimy o telefon jutro w południe. Kustosz od lat udziela wywiadów tylko telefonicznie, więc proszę nie czuć zawodu, że nie spotka się z panią osobiście. Do widzenia i powodzenia. – szybko przekazał informacje, pożegnał się i rozłączył. To, że życzył jej również powodzenia dawało do myślenia.

Wróciła na swoje miejsce w czytelni z postanowieniem, że musi zrobić wszystko, żeby zdobyć ten materiał. Choć niezbyt często czuła chęć pokazania tego, co potrafi to tym razem postara się być lepsza od Galeny i poradzić sobie z kimś, z kim ona nie dała rady. A poza tym to jej dziedzina i jak ma się wybić to tylko na tym. Motywujące przemyślenia przerwał bibliotekarz kładący przed nią stosik książek. Szybko spojrzała na okładki i stwierdziła, że dwie z czterech napisał Valho Milers – człowiek, z którym rozmawiać ma jutro, zaś dwie pozostałe inni naukowcy. Szybko odnalazła interesujące ją fragmenty i zagłębiła się w lekturze.

„Wielu badaczy uznaje, że regalia są tak stare jak królewska „Korona z rogów i bluszczu". Z moich badań wynika jednak, że są o wiele młodsze i odważę się twierdzić nawet, że powstały dopiero za życia królowej Morigany. Wiele wskazuje na to, że Jabłko Serca i Berło Głowy utworzono z kamieni zdobytych w czasie decydującej bitwy z Zakonem Czarnych Baronów. O nich mówi tylko jedno źródło – „Kroniki Silyen", gdzie opisuje się je jako dwa osobne, nieoprawione kamienie a nie insygnia. Już wtedy stanowiły silne, magiczne artefakty i zapewne, dlatego później umieszczono je w tak ważnych symbolach władzy królewskiej. Dopiero od czasów królowej Morigany w dokumentacjach koronacyjnych pojawiają się, jako insygnia władzy. Wcześniej, żadne źródła o nich nie wspominają." – tak pisał kustosz Milers.

Dla odmiany Reveg Basil twierdził, że zarówno berło jak i jabłko są tak stare jak korona i powstały u zarania Fonterie. Na każdym z regaliów umieszczony jest napis „Fonterie aeternum est" - Fonterie jest wieczne, i między innymi na tym opiera swoje twierdzenia. Basil zdecydowanie piętnuje opieranie wywodów na „Kronikach Silyen". Twierdzi jednoznacznie, że Silyen nie była postacią historyczną a jedynie legendarną. Tym samym jej tzw. „Kroniki" to jedynie fikcja literacka, prawdopodobnie powstała na przestrzeni wieków przy udziale wielu autorów. Basil neguje również rozpowszechnioną wśród wielbicieli „Kroniki" teorię jakoby „autorka" była małżonką Keithara de Venoma, najsłynniejszego maga – generała w historii Fonterie.

Silika zrobiła szereg kopii oraz notatek i tuż przed zamknięciem biblioteki ruszyła do domu.

Po godzinie walki w korkach dziewczyna z ulgą przekręciła klucz w zamku i weszła do mieszkania. Jej mieszkanie położone było w dzielnicy Podzamcze i w linii prostej wcale nie tak daleko od centrum, ale wąskie, brukowane ulice starego miasta w godzinach szczytu potrafiły blokować się na bardzo długo. Już od dawna obiecywała sobie przesiadkę na komunikację miejską, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie.

Rzuciła materiały z biblioteki na stolik przed kanapą, usiadła i włączył telewizor w poszukiwaniu wiadomości. Na ekranie ukazał się prezydent Fonterie, Ralf Revetherode. Pochodzący ze znamienitego rodu mężczyzna był jednym z uczciwszych polityków oraz, w prostej linii, potomkiem Kiliana II. Patrzyła chwilę w ekran próbując doszukać się podobieństwa w przemawiającym mężczyźnie do króla z kolorowych szybek witrażu. Nie znalazła go tam. Był niezbyt wysokim i bladawym, siwookim blondynem. Ale za to, widoczna właśnie na ekranie, doradczyni prezydenta, Vasilia Talisieva od dawna kojarzyła jej się nieodparcie z królową Talisią z Gaterii. Ponoć kobieta była spowinowacona z rodziną królewską tego właśnie kraju, co mogło nawet tłumaczyć podobieństwo. Przedstawiciele obu tych niezwykle starych rodów, co jakiś czas wypływali na politycznej arenie, w roli posłów, senatorów czy czasem prezydentów. Ciekawym zbiegiem okoliczności wydało się dziennikarce, że akurat w tysięczną rocznicę zawiązania unii przy władzy są członkowie rodów, które przed wiekami tę unię zawarły. Jako trzeci na obchodach pojawi się prezydent Egisty, Gertrad Weres, również z rodu królewskiego, który nawet imię nosił po sygnatariuszu pierwszego dokumentu.

Wtem ekran zamigotał a za oknem ponownie rozległ się grzmot. Ta jesień obfitowała w burze bardziej niż którakolwiek z tych, które pamiętała.

Burze z różnym nasileniem trwały całą noc, jednak poranek okazał się ładny i Silika, korzystając z pogody, tym razem do pracy pojechała tramwajem. W drzwiach redakcji minęła się z Galeną. Starsza koleżanka miała na twarzy złośliwy uśmiech, co zwiastowało, że najwyraźniej już wie o tym co dziś jej mniej doświadczona koleżanka ma w planach.

- Słyszałam, że masz przeprowadzić wywiad z kustoszem! Zgodził się w ogóle? – zapytała niby od niechcenia.

- Tak. Dziś mam umówioną rozmowę. – Silika nie dała się zbić z tropu.

- Powodzenia! – obrzuciła dziewczynę pogardliwym spojrzeniem i odeszła.

Młoda dziennikarka odprowadziła ją wzrokiem. Teraz to już nie ma wyjścia. Musi to zrobić i w dodatku zrobić dobrze. Żałowała jedynie, że muzeum albo raczej pewnie pan Milers, dba bardzo o autoryzację tekstów od nich wychodzących, więc nawet nie da rady niczego dopisać gdyby rozmowa poszła źle.

Pokręciła się trochę po biurze, dokończyła kilka zaległych artykułów i tak nastało południe. Z lekką tremą wybrała numer telefonu do muzeum. Tym razem trochę trwało nim ktoś odebrał i zdecydowanie nie był to miły sekretarz z wczoraj.

- Valho Milers, słucham! – męski głos był bardzo niski, zaś ton wypowiedzi balansujący na granicy irytacji. Silika zrozumiała, że jej rozmówca już jest zły chociaż jeszcze nie zadała żadnego pytania.

- Dzień dobry, Silika Kern z „Kroniki królewskiej". Mam kilka pytań w związku z wystawą. – wypowiedziała zdanie na jednym wdechu by nie dać sobie szansy na chwilę zwątpienia.

- Silika, tak? Całe szczęście, że nie Galena, ta bezmyślna lala. – powiedział to bardzo cicho jednak usłyszała każde słowo i nie do końca mogła uwierzyć w to, że ktokolwiek mógłby powiedzieć coś takiego, a już na pewno nie w oficjalnej rozmowie. Była pewna, że on zdaje sobie sprawę z tego, że go doskonale słyszała, ale nie przejął się tym wcale i już na głos dodał – Co chce pani wiedzieć?

Dziennikarka zaczęła, posiłkując się listą, którą skrupulatnie przygotowywała przez cały wczorajszy wieczór. Wszystko przebiegało zgodnie z jej planem. Pytania wymyśliła dość proste, ale nie banalne i chyba zainteresowała go nimi na tyle, że nie komentował tylko odpowiadał szybko lecz nie zdawkowo.

- Czytałam wczoraj pana opinię na temat wieku regaliów. Mocno opiera się tam pan na „Kronikach Silyen", które inni autorzy uznają za fikcję. Dlaczego uważa pan to źródło za wiarygodne?

- „Kroniki Silyen" to tylko jedna z poszlak. Poza tym już kilka razy w mojej karierze kustosza i historyka zetknąłem się z przypadkami, gdy legendy okazały się prawdziwe. W ten sposób znaleźliśmy kilka ważnych eksponatów. Myślę też, że trudno odmówić wiarygodności historii spisanej na gorąco, w czasach, gdy się to działo. Najstarsze zachowane wersje „Kronik Silyen" datowano na początek panowania królowej Morigany. Mniej wiarygodne wydają mi się oficjalne kroniki spisane 100 czy 200 lat po wydarzeniach a na tych bazuje profesor Basil, bo chyba właśnie do jego opinii pani nawiązuje. Profesor Basil ignoruje jeszcze jeden poważny, chociaż nie bezpośredni, dowód na młody wiek regaliów królewskich Fonterie. Zna pani witraże w Bibliotece Narodowej?

- Tak, znam. Bardzo mi się podobają i wydaje mi się, że wiem, o co panu chodzi. Berło i jabłko po raz pierwszy pojawiają się dopiero na witrażu z Moriganą.

- Właśnie! – ochoczo przytaknął - Nie ma ich nigdzie wcześniej, nie dzierży ich żaden król czy królowa. „Rogi i bluszcz" na głowę wsadzał sobie każdy. Zarówno przed jak i po Moriganie, tyle, że ci „po" mają też regalia. Według mnie, wniosek jest prosty. Powstały podczas panowania królowej lub pod koniec panowania jej ojca, Kiliana II.

Dziewczyna stwierdziła, że nie da się odmówić słuszności jego poglądom i dokładnie zanotowała argumenty kustosza.

- Mam jeszcze jedno pytanie. Tak już na marginesie i chyba tak bardziej dla mnie. Czy uważa pan, że wystawianie na widok publiczny przedmiotów, które kiedyś były niezwykle silnymi magicznymi artefaktami jest bezpieczne?

- Wierzy pani w to, że w tak wypranym z magii świecie coś by się jeszcze mogło w nich rozpalić? – słychać było, że się uśmiecha. Podczas rozmowy ton jego głos znacznie złagodniał i co dziwniejsze już dawno minęło zapowiedziane wcześniej pół godziny – Ze smutkiem zapewniam, że nie widziano w nich energii od wielu wieków. Chociaż to magiczne przedmiot więc z takimi to nigdy nie wiadomo...

Pomyślała, że to żart, choć w ustach Valho Milersa brzmiało to raczej jak zawoalowana, zła wróżba. Zignorowała to jednak.

- Wczoraj, gdy oglądałam kanał informacyjny w telewizji zdałam sobie sprawę, że w tysięczną rocznicę podpisania unii spotkają się potomkowie tych, którzy podpisali ją tysiąc lat temu. Czy nie sądzi pan, że to ciekawy zbieg okoliczności?

- Być może ciekawy i być może zbieg okoliczności. - mruknął jak gdyby do siebie – Miło się z panią gawędziło, pani Kern ale niestety muszę kończyć. Artykuł do autoryzacji proszę przesłać mi na adres muzeum jak najszybciej. Do usłyszenia.

Rozłączył się. I tyle. Przed nią leżało kilkanaście kartek pełnych notatek. Była z siebie dumna. Na zewnątrz ponownie zagrzmiało. Wstała i podeszła do okna. Patrząc na wzgórze zamkowe zauważyła, że ciemna chmura wisi właśnie tam. W ciemnoszarej masie co chwila przemykały węże błyskawic. Gęsta chmura wirowała nad zamkiem jak woda w zlewie. Takiego zjawiska nie widziała jeszcze nigdy. Wracała już do biurka, żeby przejrzeć to, co zanotowała, gdy do jej pokoju zajrzała Galena.

- I jak? Nie rozpłakałaś się? - była pewna niepowodzenia młodszej koleżanki.

- Nie. Był bardzo rzeczowy i miły. Mam dość materiału na artykuł. – Silika z trudem ukrywając cisnący jej się na usta szeroki uśmiech wyminęła zawiedzioną kobietę i ruszyła do biura naczelnego.

Vasilia Talisieva, doradczyni prezydenta Fonterie, spojrzała na kalendarz. Do dnia rocznicy oraz kolejnej „próby" pozostał już tylko tydzień. W głowie nie mogła sobie ułożyć tego ile to już razy czekali na moment jak ten. Zaczęła tracić nadzieję, że to przedsięwzięcie kiedyś się uda. Delikatnie chwyciła w dłonie naszyjnik zawieszony na pulchnej szyi.

- Nie poddam się zwątpieniu mimo wszystko. – wyszeptała.

Muszą odwrócić to, do czego doszło już tak dawno temu, choć coraz bardziej ogarnia obojętność, bezsilność, bezsens. Z zamyślenia wybił ją prezydent Fonterie, który do tej pory w ciszy siedział przy biurku i przeglądał papiery.

- Vasilio, jak przygotowania do spotkania na szczycie? Czy wszyscy potwierdzili już harmonogram?

- Tak, panie prezydencie. Prezydenci Gaterii, Egisty i Terencii potwierdzają i aprobują wszystkie punkty obchodów. Czy przygotować też program nowelizacji unii? Może poczekajmy z tym do przyszłego roku? Tym razem mamy tak wyjątkową rocznicę, że szkoda psuć ją formalnościami.

- Masz rację. Dobrze. To co, na dziś już koniec? – zadecydował Ralf, uśmiechając się do kobiety.

Vasilia skierowała się do własnych pokoi. Gdy już tam dotarła z kieszeni fiołkowego żakietu wyjęła telefon i wcisnęła szybkie wybieranie.

- Jak to wygląda? Coś się dzieje? – spytała gdy usłyszała, że połączenie zostało odebrane. - Na razie nic? Nie myśl o tym, żeby się poddać, został nam jeszcze tydzień. Tym razem będzie inaczej. Obiecuję. Od początku jesteśmy w tym tylko we dwoje i tylko we dwoje możemy to skończyć. Bez ciebie sobie nie poradzę.

Przerwała połączenie i ponownie chwyciła kamień na łańcuszku. Był zimny jak lód.

Nocne burze nie dawały Silice spać, więc usnęła dopiero rankiem. Niestety około południa zbudził ją dzwonek telefonu. Ośmielił się to zrobić naczelny Rostovie.

- Świetny ten artykuł! W dodatku z muzeum już przyszła autoryzacja i nie zmieniono ani słowa. Dziś twój tekst będzie na antenie! – niemal krzyczał zachwycony. Nie zwrócił najmniejszej uwagi na zaspany i ledwie zrozumiały głos dziewczyny. - No i jeszcze jedna rzecz. Dziś wieczorem, tylko dla prasy, muzeum organizuje pokaz regaliów królowej. Przyszło zaproszenie z adnotacją, że to ty masz się tam stawić jako reprezentant „Kroniki królewskiej". Przygotuj się i ubierz godnie jak na przedstawicielkę naszego tytułu przystało. Pamiętaj, że informujemy mieszkańców stolicy o tym co się dzieje od niemal dwóch wieków! To nie byle co! W spotkaniu ma też uczestniczyć doradczyni prezydenta – pani Talisieva. Jest mecenaską tej wystawy i sama ma oprowadzić dziennikarzy. Wysłałem ci już skan zaproszenia, więc masz wszystkie informacje na poczcie. Dobrze się spisałaś i liczę na więcej.

Ruda dziennikarka pisnęła ze szczęścia. Czyli jednak! Czasem dobrze mieć pasje! Tylko w co, do diabła, dzisiaj się ubierze...?

W holu starożytnego zamku Fonte, który jednocześnie stanowił główny gmach Narodowego Muzeum Fonterie zgromadziło się mnóstwo dziennikarzy. Silika odebrała swoją wejściówkę i przypięła do dekoltu wąskiej, zielonej sukienki, którą dzisiaj kupiła. Rozejrzała się po sali i stwierdziła, że nie zna tu nikogo. Zapewne wszyscy przybyli dziś żurnaliści to śmietanka więc zamiast niej powinna tu być Galena. I pewnie by była gdyby nie była „bezmyślną lalą", dziewczyna w myślach przywołała słowa kustosza. Stanęła pod ścianą na wszelki wypadek unikając rozmów z kimkolwiek. Wreszcie otworzono wejście do głównej sali. Tłum rzucił się w tę stronę tak gwałtownie, że wolała zaczekać unikając tym samym stratowania. Stała tak chwilę, gdy obok zatrzymała się wysoka blondynka o obfitych kształtach. Błękitna suknia z głębokim dekoltem ledwie utrzymywał jej spory biust. Kobieta spojrzała na dziewczynę szeroko otwartymi oczyma.

- Wszystko w porządku, proszę pani? – dziennikarka zaniepokoiła się gdyż obca wyglądała jakby zobaczyła ducha.

- Tak! Tak! - tamta opanowała się po chwili. - Wszystko dobrze. Tylko przypomina mi pani kogoś ogromnie. - minęła ją i weszła do sali gdzie rozległ się dźwięk fleszy. Dziewczyna nagle zdała sobie sprawę, że była to Vasilia Talisieva, doradczyni prezydenta Fonterie.

Wystawa zachwycała bogactwem zbiorów. Talisieva opowiadała z zaangażowaniem o najważniejszych eksponatach. Odpowiadała na szereg pytań i nie zająknęła się ani raz. Co jakiś czas tylko spoglądała na Silikę, jakby to głównie do niej mówiła.

Wreszcie dotarli do wisienki na torcie. W niewielkiej sali, w podświetlonej gablocie leżały trzy przedmioty. Trzy symbole władzy monarszej niegdysiejszego królestwa. W środku spoczywała złota korona Fonterie a przed nią jabłko i berło królowej Morigany. Z tyłu, za gablotą umieszczono kopię „witrażu trzech królowych" z Biblioteki Narodowej. Dziennikarka, gdy miała teraz przed sobą wizerunek królowej Talisii i stojącą tuż obok Vasilię uznała, że podobieństwo jest wręcz uderzające. Wycofała się z sali czekając aż tłum zainteresowanych przerzedzi się. W końcu wszyscy wyszli i miała szansę bez przeszkód podejść do eksponatów. Jak wszyscy zwiedzający, na żywo widziała regalia po raz pierwszy. Te trzy przedmioty o tak długiej historii leżały sobie w szklanym pudle, jak gdyby nigdy nic, zapewne nie zdając sobie sprawy z własnej unikatowości.

Korona miała kształt dwóch, delikatnych jelenich rogów oplecionych gałązkami bluszczu. Listki, gdyby nie kolor, wyglądałyby bardzo naturalnie. Dziewczyna przeniosła wzrok na kolejne z insygniów. Berło Głowy było częściowo złotą, częściowo drewnianą buławą. Trzonek również pokrywały motywy liści bluszczu i rogów. Takie same wzory zdobiły jego złote elementy. Na czubku osadzono ciemny kamień wielkości pięści, nieoszlifowany i niemal okrągły.

Ostatnie z regaliów, Jabłko Serca, stanowiło czerwonawy kamień podobnej do poprzedniego wielkości. Otoczono go dwiema złotymi taśmami także tłoczonymi w liście i rogi. Na szczycie mały jelonek z herbu Fonterie stał na cienkich, tylnych nóżkach. Oba kamienie nie były niczym nadzwyczajnym a nawet pokusiłaby się o stwierdzenie, że były nijakie. Dużo większe wrażenie niż ich wygląd, robiła ich historia i majestat. Zrobiła kilka zdjęć i już miała wyjść, gdy uwagę jej przykuł dziwny błysk przepływający po powierzchni kamienia osadzonego w berle. Błękitna linia pojawiła się ponownie. Podniosła aparat oczekując, że uchwyci to na zdjęciu. Kamień błysną kilka razy dając jej na to szanse i nagle zgasł.

- Zamykamy! – strażnik pojawił się nagle i od razu zaczął ją ponaglać.

- Ale tu się coś dzieje! Widziałam jakieś iskry. – dziewczyna wciąż patrzyła na regalia.

- Droga pani, jeśli magia kiedyś była to od dawna nie istnieje. – mruknął strażnik. – Proszę już iść! Musimy włączyć system zabezpieczeń!

Dziennikarka ruszyła do wyjścia. Przechodząc obok jednej z małych sal usłyszała Vasilię. Rozmawiała przez telefon.

- Nie widziałam nic. Zostało jeszcze tylko sześć dni. Burze się nasilają, dlatego nadal mam nadzieje, że to ten moment. Sprawdzisz je jutro? No to dobrze...

Podsłuchującą dziewczynę przepłoszył wyraźny stukot obcasów nadchodzącej doradczyni.

Zaraz po powrocie do domu Silika obejrzała zdjęcia. Na kilku z nich utrwaliła niebieskie iskry. Nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Jednocześnie poczuła się nieco nieswojo i nadzwyczajnie ją to zaintrygowało. A co jeśli to magia? Chyba powinna komuś powiedzieć o tym, co widziała. Sięgnęła po leżący nieopodal telefon. W sobotni wieczór nie spodziewała tam się kogoś zastać, jednak postanowiła spróbować i wybrała numer muzeum.

- Słucham! – słowo padło agresywnie, niczym warknięcie. Nie miała wątpliwości z kim rozmawia.

- Panie Milers, Silika Kern z „Kroniki królewskiej". Byłam dziś na wystawie dla dziennikarzy i przydarzyło mi się coś dziwnego.

W słuchawce zalegała cisza, ale mężczyzna nie przerwał połączenia, dlatego kontynuowała.

- Zauważyłam i później zrobiłam zdjęcie błękitnych linii, czy iskier na powierzchni kamienia w Berle Morigany.

- To niemożliwe. Kamienie są martwe od dawna i raczej takie pozostaną. Chyba, żeby zdarzył się cud, na który nie mam wielkich nadziei. – usłyszała suchą odpowiedź. Mimo pozornie obojętnego tonu dziewczynie zdawało się, że była pełna autentycznego żalu. Nie dostała szansy na zweryfikowanie swoich podejrzeń gdyż rozmówca rozłączył się bez słowa pożegnania. Jak się właśnie okazało, co do jednego Galena miała absolutną rację. Milers to gbur.

Rozczarowana bezowocną rozmową pozostałą cześć wieczoru postanowiła spędzić na swoich ulubionych czynnościach. Zdjęła z półki sfatygowane już mocno czytaniem książki. Były to: „Królowa Morigana" oraz osławione „Kroniki Silyen". Tę drugą wręcz uwielbiała. W szkole i na studiach faktycznie mówiono jej, że to rodzaj powieści fantastycznej sprzed tysiąca lat, ale teraz postanowiła popatrzeć na to trochę z innej perspektywy i porównać treść z udokumentowaną historią młodej królowej.

„Kroniki Silyen" obejmowały głownie okres rządów Kiliana II i nieco tylko zahaczały o jego następczynię. Kilka lat po koronacji Talisii, ciotki Morigany, na królową Gaterii opowieść nagle się urywa. Z tego co pamiętała, Talisia panowała dość krótko, jednak okres jej rządów był bardzo korzystny dla jej królestwa i wtedy to też sfinalizowano unię. Do już istniejącej unii między Fonterie, Gaterią i Egistą dołączyło królestwo Terencii. Alians okazał się tak trwały, że istniał po dziś dzień.

Szperając w sieci potwierdziła informację, że istotnie Talisia panowała jedynie trzy lata ale dlaczego tak krótko, tego nie napisano. Nie mogła nigdzie też odszukać wzmianki o tym co działo się z nią później ani daty jej śmierci. Wszystkie artykuły o niej ilustrował obrazek z bibliotecznym witrażem. Innych podobizn nie znalazła. Postanowiła w najbliższym możliwym dniu wybrać się do biblioteki i poszukać czegoś więcej.

Wyciągnęła w górę ramiona by rozprostować ścierpnięte plecy i ziewnęła. Przenikliwy sygnał telefony w ciszy mieszkania nieco ją przestraszył. Spojrzała na zegarek w komputerze. Dochodziła północ. Numer był nieznany, jednak mimo to zdecydowała się odebrać.

- Halo? – spytała niepewnie.

- Valho Milers! – rozmówca rzucił szybko. W zasadzie nie musiałby się przedstawiać, był nie do podrobienia – Przepraszam za wcześniej. Nie mogłem rozmawiać. Proszę o wysłanie tych zdjęć na adres, który właśnie pani przesyłam. – w tle telefon piknął informując o otrzymanym komunikacie – Będę bardzo zobowiązany.

- Sprawdza to pan? Jeśli tam faktycznie coś się dzieje to z dziennikarskiego obowiązku powinnam o tym napisać. – natychmiast opuściła ją senność. Skoro dzwonił o tej porze coś musiało być na rzeczy.

- Kompletnie nic się nie dzieje i wszystko jest w porządku. Prześle to pani? – ponaglił.

- Tak, już to robię... Skoro to nie ważne to po co...

- Wobec tego dziękuję i życzę spokojnej nocy. – nie dał jej dokończyć pytania i natychmiast się rozłączył.

- ... mam to wysyłać? – zrezygnowana dokończyła już tylko sama dla siebie i z niechęcią spojrzała na otrzymaną wiadomość. Końcówka adresu z całą pewnością świadczyła o rządowym pochodzeniu.

"Regalia Morigany" urban fantasy + P

2
Proszę o zapoznanie się z zaakceptowanym przy rejestracji regulaminem.
gosia

„Szczęście nie polega na tym, że możesz robić, co chcesz, ale na tym, że chcesz tego, co robisz.” (Lew Tołstoj).

Obrazek
Zablokowany

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”