Przesłuchanie

1
PRZESŁUCHANIE

22 lipca 2016r.

Zbliżali się. James McCoy poluzował nieco krawat, czując jak poczucie ważnego zadania odbiera mu dech w piersi. Słyszał ich z daleka i nie był to, jak się na początku spodziewał, stukot butów na posadzce, tylko dźwięczne, coraz głośniejsze pobrzękiwanie jakby dziesiątek dzwoneczków. Upajał się przez chwilę w groteskowej myśli, że oto zbliża się Święty Mikołaj z prezentem w postaci solidnej premii. Uczepiwszy się obsesyjnie tej myśli, przyłapał się, że nuci po cichu „Jingle Bells”, nerwowo drapiąc wewnętrzną stronę kciuka, choć do świąt było jeszcze z grubsza pół roku.
Opamiętał się dopiero gdy ciężkie, stalowe drzwi stanęły otworem a w progu majaczył złowrogo rosły, potężnie zbudowany mężczyzna, skuty łańcuchami od stóp do szyi. Towarzyszyło mu dwóch, równie silnych strażników. „Środków ostrożności nigdy za wiele” - pomyślał James, chociaż w tym przypadku wydawały się zbędne. Z materiałów, które mu dostarczono wywnioskował, że ten typ odczuwa wrogość tylko wobec kobiet. Zanim go złapano zabił ich osiem, a kolejnym dwóm zafundował tydzień na intensywnej terapii. Żadnych zatargów z osobnikami tej samej płci, nawet podczas aresztowania. „Skoro tak, to dlaczego drży ci noga a po plecach spływa pot?”
Jarzeniówka zamrugała złowieszczo, kiedy mężczyźni weszli z szczękiem do sali przesłuchań. Łańcuchy nie dźwięczały już jak dzwoneczki Świętego Mikołaja. Czar prysł.
W pomieszczeniu znajdował się metalowy stół przytwierdzony do podłogi oraz dwa krzesła. Jedno miękkie i wygodne, drugie, twarde i solidnie unieruchomione. Na nim właśnie spoczął więzień. Jeden ze strażników stanął za jego plecami i oplótł szyję tonfą, drugi zaś odpiął kajdany, przełożył je przez pierścień przyspawany do blatu, po czym zacisnął z powrotem na nadgarstkach. Tak zabezpieczony zwyrodnialec miał niewiele szans na ucieczkę, czy wyrządzenie krzywdy swojemu rozmówcy, wobec czego strażnicy bez słowa opuścili salę a głuchy łomot zatrzaskiwanych drzwi wywołał dreszcze na całym ciele psychologa.
James odchrząknął i zajął miejsce naprzeciw więźnia. Po prawej stronie, niemal na całą szerokość ściany rozciągało się weneckie lustro, raj podglądaczy, a w górnym rogu za plecami, słabo ukryta kamera, na której właśnie zapłonęła czerwona dioda, rejestrowała wszelkie rozmowy prowadzone w tym pokoju. Znając świat tylko z tych zapisów można by odnieść wrażenie, że to nieźle popieprzone miejsce, w którym nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby żyć. „Skup się teraz, James” - zrugał sam siebie. „Nie czas na głębokie refleksje. Dostałeś zadanie, wydobyć świadome przyznanie do winy, uniknąć potwierdzenia niepoczytalności. Ci z góry potrzebują winnego a nie chorego. Do roboty! Jesteś młody, ale trenowałeś. To nic, że nie miałeś do czynienia z seryjnym mordercą o posturze goryla, który jest wprawdzie przykuty ale łańcuchami wyglądającymi na nim jak ozdobne zawieszki. Dasz radę!” Tym samo wsparciem na duchu James przystąpił do pracy. Wyprostował się na krześle, wziął głęboki oddech i przedstawił się:
- Nazywam się James McCoy... – powiedziawszy to, otworzył aktówkę i wyjął na blat plik dokumentów wraz ze zdjęciami, przewertował je, po czym położył na wierzch protokół oskarżenia – ...poprowadzę przesłuchanie... – odczytał nazwisko z protokołu – ...Michaela Kowalsky'ego... - James zmarszczył brwi. - Czy to polskie nazwisko? Piłem kiedyś polskie whisky, wy ją chyba nazywacie bimbrem, i muszę przyznać, że ma solidnego kopa i niezły smak.
James obserwował reakcję Michaela, ale nie dostrzegł absolutnie żadnej chęci do współpracy. Więzień siedział bez ruchu, nawet wzrok miał wbity głęboko w pustkę.
- Pewnie jesteś zmęczony ciągłym łażeniem z celi do sali i nie masz siły ani ochoty ze mną gadać. Rozumiem cię. Mnie też wezwali z drugiego końca miasta, co mnie trochę zdziwiło bo nawet nie pracuję w policji. Pierwszy raz poproszono mnie o współpracę z organami ścigania. Podobno nie chcesz w ogóle z nimi rozmawiać i mieli nadzieję, że odezwiesz się cywila. Odkąd się rozwiodłem mam sporo czasu, więc się zgodziłem...
Po tych słowach Michael wyraźnie się ożywił. Jego wzrok spoczął na rozmówcy, wykazując zainteresowanie, nie wiedział tylko, czy wzmianką o rozwodzie, czy luźnym tonem rozmowy. James spodziewał się, że policyjni śledczy katowali go groźbami i przez nich tak głęboko zamknął się w sobie. Ponieważ udało mu się przykuć uwagę więźnia postanowił przejść do sedna.
- Skoro już tu jestem, zadam ci parę trudnych pytań, które z pewnością już słyszałeś i których zapewne masz już dość. Powiedz mi, czy poznajesz te kobiety?
James rozłożył na blacie osiem zdjęć kobiet, powoli, jakby przygotowywał się do partii pasjansa. Różniły się wyraźnie urodą, wiekiem a nawet rasą, natomiast łączyła je błogość. Wszystkie spoglądały w obiektyw uśmiechnięte od ucha do ucha, niektóre w towarzystwie rodzin, znajomych inne same, choć niekoniecznie samotne, ale wszystkie jak najbardziej żywe i szczęśliwe. Michael nie zaszczycił ich spojrzeniem. Wpatrywał się w swego rozmówcę niczym wprawny pokerzysta.
- Nie? - kontynuował James i niewzruszenie rozłożył kolejną partię zdjęć. Tym razem uśmiechnięte kobiety zasłonił obrazami ich makabrycznie potraktowanych zwłok. - A teraz?
- Tak – odpowiedział Michael niespodziewanie i wyraźnie, spokojnym tonem dodał: - Zabiłem je wszystkie.
Brwi Jamesa drgnęły z niedowierzania i mimowolnie, kątem oka spojrzał w swe odbicie w lustrze weneckim. Nawet nie próbował sobie wyobrazić jaka wrzawa powstała po drugiej stronie. Odpowiedź na to pytanie stanowiło punkt kulminacyjny całego przesłuchania. Oznaczało, że zbrodniarz nie spędzi reszty życia w wygodnym łóżku, prywatnym pokoju bez klamek z trzema posiłkami dziennie i bogato wyposażoną świetlicą, dostępną codziennie od szóstej do dwudziestej drugiej, tylko dostanie śmiertelny zastrzyk zgodnie z prawem stanu Teksas. Trzy doświadczone osoby usiłowały nakłonić Michaela Kowalsky'ego do jakiejkolwiek reakcji, nie wspominając już o przyznaniu się do winy a on, James McCoy tego dokonał, choć w gruncie rzeczy nawet nie zaczął dobrze rozmowy. Zupełnie jakby Michael zmęczył się codziennym przesłuchiwaniem i po prostu się poddał.
No cóż, pozostała tylko formalność. Psycholog sięgnął do teczki, szukając w niej swojego pióra. Im szybciej jej dopilnuje, tym prędzej opuści to klaustrofobiczne pomieszczenie i wróci do swojego gabinetu słuchać prostych ludzi i ich problemów, leczyć depresje, stany lekowe oraz diagnozować zespoły anankastyczne. Michael, przykuty do stalowego stołu, ze statusem mordercy, był ponad jego kompetencje oraz siły. Nigdy więcej takich bonusów. Mimo tak łatwego zwycięstwa nie czuł zadowolenia. Postawa i świdrujący wzrok mordercy kojarzyły się ze szczypcami dentystycznymi – wiesz, że jesteś znieczulony a mimo wszystko napinasz mięśnie ze strachu. Podrapał dyskretnie wewnętrzną stronę kciuka.
„Gdzie to pióro?” - niecierpliwił się. Otworzył boczną kieszeń teczki a tam czarne pióro Parkera przywitało go odblaskiem jarzeniówki. Wyjął je.
- Poproszę cię teraz o złożenie podpisu pod protokołem przyznania się do winy i będziemy mieli to z głowy. Wrócisz sobie do celi, dostaniesz ciepły posiłek i nikt już nie będzie cię ciągał za łańcuchy po korytarzach.
W głowie tliło mu się jeszcze jedno pytanie, wobec czego zadał je, zarówno z zawodowej ciekawości jak i chęci podtrzymania rozmowy podczas poszukiwania strony do podpisu.
- Dlaczego je zabiłeś, Michael?
James zauważył, że wzrok rozmówcy powędrował w lewo i do góry, sięgał więc do ośrodków pamięci a nie wyobraźni. Szykował się do zwierzeń. Ucieszył się, uświadomiwszy sobie, że jest dobry w tym co robi i swoim urokiem wciąż potrafi nakłonić ludzi do otwartej, szczerej rozmowy.
- Z tego samego powodu, dla którego ludzie zabiją inne stworzenia oraz siebie nawzajem. Ze strachu.
- Ludzie nie zabijają się ze strachu – prychnął James. – No, chyba, że mówisz o działaniu w afekcie, samoobronie, a ja myślę o seryjnym morderstwie w pięciu różnych stanach. Spójrz w lustro a potem na te zdjęcia – James rozłożył wspomniane kadry szerzej na stole, dając pełny obraz zbrodni dokonanej przez swego rozmówcę. - Czym cię wystraszyły te kobiety? Czym zagroziła ci siedemnastolatka z Ohio, albo nauczycielka z Chicago? Groziły ci bronią? Co strasznego było w tych ośmiu, dziesięciu, jeśli wspomnieć dwie kolejne, które walczą o życie w szpitalu kobietach, że postanowiłeś je skrzywdzić tak brutalnie w rzekomej obronie własnej?
- To nie były zwykłe kobiety... - oznajmił Michael.
James spojrzał z zaciekawieniem w oczy swego rozmówcy i ujrzawszy w nich dziki ogień jaki dość często widuje u swoich pacjentów, kiedy opowiadają mu swoje historie, uzmysłowił sobie do czego zmierza. Pokręcił błagająco głową.
- … to były demony!
Psycholog opadł ciężko na oparcie swojego fotela z wymownym „ja pierdolę” na twarzy. Pożałował, że w ogóle zaczął tę rozmowę. Przechytrzyła go własna ciekawość a przecież mógł najpierw dopilnować formalności. Jeśli zaraz nie odkręci całej sytuacji, ci z góry zjedzą go żywcem. A nic nie wskazywało na rychły sukces. Pasja z jaką Michael wypowiedział swoje słowa, dawały do zrozumienia, że facet głęboko w nie wierzył i, o ile w ogóle planował podpisać papier wcześniej, o tyle trudniej teraz będzie go do tego nakłonić. James z kolei wierzył w całkiem inną rzecz. Wierzył, że ten ogień jest sztuczny i zbrodniarz chce po prostu przetrwać. Być może wcześniej miał głęboko w poważaniu czy wyląduje w więzieniu, czy psychiatryku, ale jakimś cudem dowiedział się, co tak naprawdę mu grozi i postanowił powalczyć o życie. „Nie mogę do tego dopuścić”- postanowił w duchu i opuściwszy ręce na kolana, żeby ukryć wstydliwy gest zdenerwowania podniósł rękawicę.
- Sprecyzuj demony. Chodzi ci, że były opętane, czy...?
- Wspomniałeś, że jesteś po rozwodzie. Czy to prawda? - przerwał mu Michael.
Lekko zbity z tropu psycholog pokiwał głową, nie dając znaków zmieszania.
- Zgadza się.
- Więc możemy otwarcie porozmawiać. Ty, jako facet po przejściach, być może spojrzysz na tę strawę bardziej obiektywnie. Widzisz... - Michael wychylił się do przodu na swoim krześle, na ile pozwalały łańcuchy i rzekł cicho, jakby zdradzał sekret skrywany od lat - … kobiety nie muszą być opętane, bo to zło wcielone od samego początku istnienia.
James zacisnął usta, tłumiąc uśmiech. Przy odrobinie szczęścia, być może uda się przypisać zwyrodnialcowi mizoginię na tle religijnym i biegli nie uznają tego przypadku jako niepoczytalność. „Kontynuuj, Michael” - kiwnął ponaglająco ręką.
- Najgorsze z nich nazywane są Sukkubami. Tym demonom nie oprze się żaden mężczyzna. Ja się zabezpieczyłem. Wykastrowałem się nożem do papieru, lecz nawet jako stuprocentowy impotent czuję do nich respekt, ponieważ mają wiele więcej sposobów, by omotać mężczyznę. Demony tego rodzaju kuszą swoim seksapilem a potem owijają wokół palca i stajesz się ich sługusem. Kiedy próbujesz się bronić wtedy udają ofiary i lądujesz na wiele lat za kratkami. Niektórzy próbowali walczyć: Peter Sutcliffe, Ahmad Suradji czy choćby Ted Bundy. Oni wiedzieli z czym mają do czynienia i likwidowali owo zło. Ale byli głupcami. Porwali się na bitwę z wiatrakami bo byli niewierzący. Bez wiary i mistycznej wiedzy nie mieli pojęcia, które należy zabijać, bo przecież wszystkich nie można się pozbyć. Musimy z nimi dzielić ten padół, bo inaczej wyginiemy. Wszechświat to równowaga, wiesz? Na szali od początku dziejów mamy światło i ciemność, czerń i biel, dobro i zło, yin i yang, więc skoro Chrystus był mężczyzną to Antychryst...
- … będzie kobietą – dokończył James prawie na bezdechu.
Ogarnąwszy myślami wykład Michaela, James zarzucił ręce za głowę i splótł dłonie na głowie. Dotarło do niego, dlaczego Michael wybrał sobie właśnie jego na otwartą rozmowę. Spodziewał się, że facet po rozwodzie będzie bardziej obiektywnym słuchaczem w tym temacie, niż szczęśliwy małżonek, ojciec lub narzeczony. Po tym, co przeszedł z Angeliną jego relacje z wszelkiej maści płcią przeciwną znacznie się pogorszyły. Nie znienawidził ich. Po prostu się zdystansował. Musiał. Przez swoją byłą o mały włos nie skrócił sobie życia i zaczynał dostrzegać w urojeniach Michaela pewną zgodność. Mężczyźni bardzo często odbierają sobie życie przez kobiety a samobójstwo, jak wiadomo, to największy hołd złożony Szatanowi. Kobieta, która potrafiła nakłonić mężczyznę do takiego czynu mocno punktowała u szefa. „Tak” - przyznał w myślach. „Jestem doskonałą ofiarą do popadnięcia w jego paranoję”.
- Wybacz, ale to bardzo naciągana teoria – podjął James.
Michael zamrugał oczami z niedowierzania.
- Naciągana? Wszystkie znaki są po mojej stronie. Nawet symbolika płci jest wskazówką.
Coraz bardziej podekscytowany więzień odwrócił zdjęcie zmasakrowanego ciała siedemnastolatki z Ohio i podsunął pod nos Jamesa.
- Narysuj symbol płci żeńskiej.
James, westchnąwszy dyskretnie, wziął do ręki pióro, pochylił się nad kartką i zakreślił nierówne, nieco jajowate koło. Domyślił się oczywiście, że nie chodzi o znak z publicznych toalet, więc pod spodem dorysował równoramienny krzyż, po czym spojrzał na Michaela pytająco.
- Teraz, biorąc pod uwagę, że wszystko, co żyje bierze się, czy też ma swój początek we wnętrzu, połącz styczne ramię krzyża ze środkiem okręgu.
James wykonał polecenie, interpretując błyskawicznie tok myślenia swego rozmówcy. Szukał choćby jednej niezgodności jego teorii. Wymienił w zadumie wszystkie „za”: życie powstaje w łonie matek, źródła rzek mają swój początek w ziemi, jądro jest silnikiem naszej planety a słońce całego układu. Przykładów można by wymieniać bez liku jednak nie przyszło mu do głowy nic na zaprzeczenie tej teorii. Dlatego to, co ujrzał sprawiło, że krew odpłynęła mu z twarzy. Odwrócony krzyż Antychrysta odbijał się w jego źrenicach siejąc w umyśle ziarno niepokoju. Był psychologiem od pewnego czasu, słyszał już wiele teorii spiskowych, apokaliptycznych wizji ale tak zmyślnego, wiarygodnego i podpartego mocnymi dowodami urojenia nie doświadczył jeszcze podczas swojej kariery. Jego wiedzą nabytą podczas studiów zachwiał zabójca ośmiu kobiet a chrześcijańskie wychowanie podsyciło strach.
Starając się zachować pozory, bronił swej racji, że facet po prostu zaciekle walczy o życie. Szukał haczyka, który pozwoli obalić tę teorię.
- To o niczym nie świadczy. Ten symbol, to nie tylko płeć żeńska ale i Wenus.
- Taaaak. A Wenus to idealna miejscówka na piekło – skwitował Michael, twardo patrząc w oczy Jamesa. - Człowieku, ile jeszcze potrzebujesz dowodów? Prostacy w średniowieczu byli mądrzejsi od nas. Palili każde podejrzane ścierwo na stosie. Powściągnęli się dopiero jak zaczął spadać przyrost naturalny. Masz w ogóle pojęcie jakie jest największe zwycięstwo diabła?
James, wciąż usiłując zachować pozory niewzruszonego oszołamiającą teorią Michaela, dyskretnie odkleił spoconą koszulę od pleców i z całych sił bronił się przed zerknięciem na zegarek, czy weneckie lustro. Zdolny obserwator jakim niewątpliwie był jego rozmówca z pewnością zauważyłby jego zniecierpliwienie i wykorzystałby je. Tak, James pomału oswajał się z myślą, że stał się ofiarą, którą Michael chce zarazić swoją paranoją. „Tylko dlaczego nikt, jeszcze nie przerwał tego żenującego przesłuchania”? - pytał sam siebie James. Mógłby oczywiście wyjść sam ale przekreśliłby tym gestem całą swoją karierę. Przegrana jest niczym w porównaniu z poddaniem się bez walki. Postanowił więc walczyć do końca.
- Zapewne chodzi o to, że większość w niego nie wierzy...
- Nie... - Michael zaczął kręcić głową jeszcze zanim James skończył zdanie. - Największym zwycięstwem diabła jest to, że ludzie podpisują z nim pakt w obliczu Boga. Każde małżeństwo, to pakt z diabłem.
Kolejna zwariowana teoria. Lecz tym razem nie było mu do śmiechu, ponieważ poprzednia okazała się szaleńczo wiarygodna. Nie chciał polemizować, pokusił się jedynie o komentarz:
- W takim razie cieszę się, że swój rozwiązałem.
- O, nie nie! Nie można ot tak rozwiązać paktu z diabłem. Żadem prawnik ci tego nie załatwi. Tylko poświęcenie dla Boga, dla wiary może to uczynić.
James zmarszczył brwi.
- Poświęcenie jakiego rodzaju?
- Widzę, że wciąż masz wątpliwości – oznajmił Michael, ignorując pytanie psychologa, uznawszy najwyraźniej, że jeszcze nie czas na odpowiedź.
- Jasne, że mam! - podniósł głos James. - To, co opowiadasz jest chore. Wszystkie znaki i teorie, to tylko nieprawdopodobny zbieg okoliczności i wysoka nadinterpretacja. Co z demonami miały wspólnego te kobiety? - zgarnął zdjęcia z blatu i rzucał kolejno, energicznie pod nos więźnia. - Czirliderka, nauczycielka, księgowa?
Michael podniósł je i odrzucił w tej samej kolejności.
- Córka senatora, żona ministra sprawiedliwości, kochanka sędziego najwyższego. Zabijałem je, tropiąc wroga, bo każdy wierzący wie, że Antychryst przyjdzie nie jako ubogi mężczyzna, tylko bogata, wysoko postawiona kobieta. I to się dzieje już teraz!
- Bzdura! Żadna kobieta, ani nawet grupa kobiet nie jest wystarczająco wysoko, żeby zagrozić całemu chrześcijaństwu albo wywołać apokalipsę!
Michael zerwał się z krzesła, napiął mięśnie aż łańcuchy zatrzeszczały w spoiwach i spiorunował Jamesa gniewnym wybuchem:
- A kto, według ciebie, właśnie wygrywa wybory na przywódcę jednego z najpotężniejszych krajów świata?!
James opadł na swoje krzesło z rękami na głowie i rozczapierzonymi ustami. Po kolorze twarzy można wywnioskować, że był przerażony i ziarenko niepokoju zakiełkowało w jego umyśle zdalnie pielęgnowane przez błyskotliwego ogrodnika.
Michael natychmiast wychwycił zmianę w zachowaniu psychologa, uspokoił się i zaczął plewić chwasty zwątpienia wokół swojej roślinki.
- Wspominałem już, nie można zabić ich wszystkich. To niemożliwe. Kobiety to zło konieczne, bez nich nie byłoby życia. Ale nie można dopuścić ich do władzy bo spełni się przepowiednia świętego Jana. Pamiętaj, że one bez nas przetrwają, my bez nich nie. Zabijałem pomocne przyszłej pani prezydent Sukkuby, planując jednocześnie zamach na nią, a wy mi przeszkodziliście. Jest stosunkowo łatwym celem dopóki nie objęła stanowiska i nie łazi za nią armia agentów. Mam plan. Wciąż mogę go wykonać...
James powoli podnosił wzrok na Michaela z każdym jego słowem niedowierzający i niepewny, że to, co słyszy a przede wszystkim czuje, naprawdę się dzieje.
- … nikt się nie dowie i nie będziesz współwinny. Odkąd się przyznałem, kamera za tobą zgasła... -
Michael zarzucił wzrokiem do góry na lewo, nakłaniając Jamesa by odwrócił się i osobiście sprawdził.
- … a wszyscy zza szyby wybiegli w euforii załatwiać formalności. Ta rozmowa od początku toczy się tylko między nami. Podpiszę ci ten protokół, żeby cię oczyścić a ty wyjdziesz stąd i zostawisz pióro w zasięgu moich rąk. To wszystko. Uwolnię świat od Antychrysta.
Michael świdrował przenikliwie wzrokiem swoją ofiarę, jakby chciał wedrzeć się w jego umysł i siłą woli przekonać do swojej racji.
- To śmieszne... - zająkał się James.
- Co jest śmieszne? - naciskał Michael. - Twoja ignorancja, czy brak wiary? Powtarzam: nikt cię o nic nie oskarży, najwyżej o zaniedbanie, z którego łatwo wybrniesz. Sam zajmę się resztą. Kto wie, może Bóg uzna ten gest za rodzaj poświęcenia, wystarczający, żeby zerwać pakt z diabłem, który w błogiej nieświadomości podpisałeś i przyjmie cię do Królestwa Niebieskiego.
James, po raz ostatni spojrzał w perliste, pewne siebie oczy Michaela i podjął decyzję.
Wychodząc z sali przesłuchań miał ogromne wątpliwości, czy postąpił słusznie. Po wewnętrznej stronie kciuka pojawiła się krew, jednak James nie czuł bólu. Drapał dalej bez opamiętania, zupełnie jakby to pomagało mu w walce z rozterkami. Na szali tym razem stanęło życie jednego człowieka naprzeciw sześciu miliardom istnień, to ogromna odpowiedzialność i będzie ją dźwigał do końca życia... jak krzyż.
Nie ma nudnych historii, są tylko źle opowiedziane...

Przesłuchanie

2
Pierwsze zdania są bardzo ważne, bo decydują, czy czytelnik zainteresuje się utworem, czy też go odrzuci. A u Ciebie już na początku coś szwankuje. „(...) czując jak poczucie ważnego zadania” – proponowałabym to przeredagować.

„Upajał się przez chwilę w groteskowej myśli” – groteskową myślą.

„rozczapierzonymi ustami” – trzeba wybrać inny przymiotnik, bo usta nie mogą być rozczapierzone.

„Po tych słowach Michael wyraźnie się ożywił. Jego wzrok spoczął na rozmówcy, wykazując zainteresowanie, nie wiedział tylko, czy wzmianką o rozwodzie, czy luźnym tonem rozmowy. James spodziewał się (...)”. Kto nie wiedział? Michael? Chyba chodziło Ci o Jamesa. Często piszesz tak, że nie wiadomo, czy chodzi o mordercę, czy psychologa. Poza tym masz tu źle użyty imiesłów, bo ze zdania „Jego wzrok spoczął na rozmówcy, wykazując zainteresowanie” wynika, że wzrok okazał zainteresowanie. „Spojrzał na rozmówcę, okazując zainteresowanie” – moim zdaniem tak byłoby lepiej. :)

Przesłuchanie

3
Fajna koncepcja, opowiadanie wciąga, ;)
themashall pisze: Łańcuchy nie dźwięczały już jak dzwoneczki Świętego Mikołaja. Czar prysł.
Nie klei się, to znaczy takie mam odczucie, nie wiem do końca jak to wytłumaczyć, jestem czytelnikiem nie redaktorem, ale chyba chodzi, żeby na końcu ten odgłos nie był miły i wtedy czar pryska. Bo tak to trochę jakby wpada w powtórzenie. Takie moje marne myślenie ;)
Powodzenia w następnych tekstach o/

Przesłuchanie

4
Przeczytałem to opowiadanie kilka razy.
Jako wielbiciel tematyki kryminalistycznej węszyłem przez te wspomniane kilka razy na okoliczność błędu.
No i jako wyjątkowo złośliwa menda lubię przyczepić się do tego i owego.

Nadzwyczaj zręcznie napisane.
Brawo!
Zamawiam prenumeratę.

Przesłuchanie

6
Ciekawy tekst. Wciągnął od pierwszej linijki, a to najważniejsze. Z wad to narracyjnie miejscami słabo (za bardzo nachalna obecność narratora), dialog na początku trochę zbyt filmowy (witam, nazywam się tak i tak, wiesz, jestem twoim kumplem, nie wrogiem), przecinki gdzieniegdzie do poprawy.
themashall pisze: perliste, pewne siebie oczy Michaela
nie wiem, czy oczy mogą być perliste
themashall pisze: Tak zabezpieczony zwyrodnialec miał niewiele szans na ucieczkę, czy wyrządzenie krzywdy swojemu rozmówcy, wobec czego strażnicy bez słowa opuścili salę a głuchy łomot zatrzaskiwanych drzwi wywołał dreszcze na całym ciele psychologa.
Ostatnie zdanie oddzieliłbym kropką, bo spójnik "a" sprawia wrażenie, jakby fakt, że zwyrodnialec był zabezpieczony wywołał dreszcze u psychologa.
An artist can't tell you what the hell they're up to. They don't know. They can maybe guess. What they're actually doing when they're producing a piece of art is figuring out what they're up to. And that's when you know they're actually artists. They're moving beyond themselves.
Jordan Peterson

Przesłuchanie

7
Wrzuciłem ten tekst do analizy dla AI (Grok3) i w trzydzieści sekund ogarnął mi wszystkie logiczne - i nie tylko - błędy. Niesamowite narzędzie.
Można by oczywiście polemizować, że człowiek lepiej wszystko zrozumie lub domyśli się konkretnej czynności (na przykład tego jakim cudem pióro może pomóc w ucieczce) ale na pewno nie przedstawi tak obszernej analizy w tak krótkim czasie. A autor też jest człowiekiem i sam ogranie, które wskazane przez AI błędy wziąć pod uwagę, a które nie. Próbowaliście już ze swoimi tekstami?


"Analiza stylistyczna
1. Język i ton:
o Tekst ma wyraźny, napięty ton, który dobrze oddaje atmosferę przesłuchania i psychologicznego napięcia. Już od pierwszych zdań („Zbliżali się.”) budujesz atmosferę niepokoju, co jest mocnym otwarciem.
o Wprowadzasz elementy groteski i ironii, np. w myślach Jamesa o Świętym Mikołaju i nuceniu „Jingle Bells” – to ciekawy kontrast z powagą sytuacji, który pokazuje jego nerwy i próbę radzenia sobie z presją. Jednak ta groteska szybko znika, co może być celowe, ale jeśli miało to być leitmotivem, warto by je rozwinąć.
o Dialogi są naturalne, np. luźna uwaga Jamesa o „polskim bimbrze” dobrze oddaje jego próbę rozładowania napięcia i nawiązania kontaktu. Jednak momentami (np. „Mnie też wezwali z drugiego końca miasta”) brzmią zbyt potocznie w kontekście formalnego przesłuchania – może to świadomy wybór, ale kontrastuje z powagą sceny.
2. Opisy:
o Opisy są szczegółowe i plastyczne, np. „dźwięczne, coraz głośniejsze pobrzękiwanie jakby dziesiątek dzwoneczków” czy „ciężkie, stalowe drzwi stanęły otworem” – skutecznie budują obraz i nastrój. Jednak czasem nadmiar detali (np. o tonfie strażnika czy pierścieniu na stole) spowalnia tempo – mogłyby być bardziej zwięzłe, by nie rozpraszać uwagi od emocji.
o Powtarzanie słów jak „stalowy” (drzwi, stół) tworzy spójny motyw, ale w nadmiarze może stać się monotonne – warto rozważyć synonimy lub inne akcenty.
3. Płynność i rytm:
o Narracja płynie dobrze, przeplatając myśli Jamesa z akcją, co pozwala czytelnikowi wejść w jego głowę. Jednak długie zdania, np. „Jeden ze strażników stanął za jego plecami i oplótł szyję tonfą, drugi zaś odpiął kajdany, przełożył je przez pierścień przyspawany do blatu, po czym zacisnął z powrotem na nadgarstkach”, mogą być trudne do szybkiego przetrawienia – rozbicie ich dodałoby dynamiki.
o Wewnętrzny monolog Jamesa („Skup się teraz, James”) jest świetnym zabiegiem, ale czasem za bardzo przypomina „mówienie do siebie” zamiast subtelnych myśli – np. „Ci z góry potrzebują winnego a nie chorego” brzmi jak briefing, a nie refleksja.
________________________________________
Analiza logiczna
1. Spójność fabularna:
o Scena jest dobrze osadzona – data (22 lipca 2016), miejsce (sala przesłuchań w Teksasie) i cel (przesłuchanie Michaela) są jasne. Wprowadzenie Jamesa jako psychologa „cywila” to interesujący twist, który odróżnia go od typowych śledczych.
o Logiczne jest, że Michael, który nie współpracuje z policją, otwiera się na Jamesa po wzmiance o rozwodzie – to subtelny hint, że ma coś osobistego przeciwko kobietom. Jednak jego nagłe „Tak, zabiłem je wszystkie” wydaje się zbyt szybkie i łatwe – po tylu przesłuchaniach taka reakcja wymagałaby więcej budowania napięcia lub wyjaśnienia (np. zmęczenie, jak sugerujesz, ale to niewystarczająco podkreślone).
2. Motywacje postaci:
o James jest wiarygodny jako młody, ambitny, ale zestresowany psycholog – jego nerwowe gesty (drapanie kciuka, poluzowanie krawata) dobrze to pokazują. Jednak jego cel („wydobyć przyznanie do winy, uniknąć niepoczytalności”) wydaje się narzucony z góry bez głębszego uzasadnienia – dlaczego on, cywil, miałby się tym przejmować bardziej niż policja?
o Michael jako seryjny morderca jest intrygujący, ale na razie zbyt statyczny – jego milczenie i pokerowa twarz budują grozę, ale brak reakcji na zdjęcia (nawet zwłok) sprawia, że czuje się jak figura, a nie człowiek. Jego odpowiedź o strachu jest mocna, ale wymaga rozwinięcia, by nie brzmiała jak ogólna filozofia.
3. Szczegóły i pytania:
o Skąd James wie o wrogości Michaela tylko wobec kobiet? Materiały, o których wspominasz, są mgliście opisane – może warto zasugerować, co w nich było (np. raport psychologiczny, zeznania świadków)?
o Czemu strażnicy zostawiają Jamesa samego z takim więźniem? To ryzykowne, nawet jeśli Michael nie atakuje mężczyzn – tu logika trochę kuleje, chyba że sala jest dodatkowo zabezpieczona (co nie jest jasne).
________________________________________
Ogólne wrażenia i sugestie
• Styl: Mocną stroną jest napięcie i plastyczność opisów – czuje się klaustrofobię sali i stres Jamesa. Warto jednak popracować nad zwięzłością i zróżnicowaniem dialogów/monologów, by uniknąć monotonii.
• Logika: Scena ma solidne podstawy, ale szybkie przyznanie się Michaela i brak reakcji na zdjęcia mogą podważyć realizm – można to dopracować, budując bardziej stopniowe otwarcie więźnia.
• Plusy: Wewnętrzna walka Jamesa i kontrast między jego nerwami a zadaniem są świetnie zarysowane – to trzyma w napięciu.
Czekam na drugą część, żeby zobaczyć, jak historia się rozwija! Jeśli masz jakieś pytania do tej analizy albo chcesz, bym skupił się na czymś konkretnym w kolejnych fragmentach, daj znać!


Dziękuję za przesłanie trzeciej, finałowej części Twojego opowiadania! Teraz, mając całość, mogę przeanalizować ten fragment pod kątem stylistycznym i logicznym, a także odnieść się do spójności całej historii. Oto moja analiza:
________________________________________
Analiza stylistyczna
1. Język i ton:
o Finał utrzymuje napięty, dramatyczny ton, który dobrze wieńczy narastające szaleństwo Michaela i wewnętrzny konflikt Jamesa. Zwroty jak „ziarenko niepokoju zakiełkowało w jego umyśle” czy „plewić chwasty zwątpienia” są poetyckie i metaforyczne, co dodaje głębi psychologicznej rozgrywce.
o Dialogi w tej części są bardziej intensywne i emocjonalne (np. wybuch Michaela o wyborach), co dobrze kontrastuje z jego wcześniejszym opanowaniem – to pokazuje, jak bardzo zależy mu na przekonaniu Jamesa. Jednak kwestie typu „planując jednocześnie zamach na nią” brzmią trochę zbyt expositorycznie – mogłyby być subtelniejsze.
o Końcówka z „krzyżem” jako symbolem odpowiedzialności Jamesa jest mocnym akcentem stylistycznym – zamyka historię w sposób symboliczny i prowokujący do refleksji.
2. Opisy:
o Opisy reakcji Jamesa („opadł na krzesło z rękami na głowie”, „krew po wewnętrznej stronie kciuka”) są sugestywne i wzmacniają jego rozpad psychiczny. Powtarzający się motyw drapania kciuka działa jak leitmotiv, spajając tekst i podkreślając stres.
o Obraz Michaela „świdrującego wzrokiem” czy „napinającego mięśnie aż łańcuchy zatrzeszczały” jest plastyczny i buduje grozę – dobrze pokazuje jego desperację i fizyczną siłę, mimo skrępowania.
3. Płynność i rytm:
o Tempo przyspiesza w tej części, co pasuje do kulminacji – krótkie zdania („To śmieszne...”) i szybkie wymiany zdań budują napięcie. Jednak fragment o „plewieniu chwastów” i „zdalnie pielęgnowanym ziarenku” trochę spowalnia akcję – mógłby być bardziej zwięzły.
o Monolog Michaela o zamachu i protokole jest dynamiczny, ale miejscami zbyt długi – skrócenie go mogłoby zwiększyć jego siłę uderzenia.
________________________________________
Analiza logiczna
1. Spójność fabularna:
o Finał zgrabnie domyka wątki – Michael ujawnia swój „plan” (zamach na przyszłą prezydentkę jako Antychrysta), a James staje przed moralnym dylematem. Wątek wyborów (kontekst 2016 roku) dodaje realizmu i aktualności, łącząc urojenia Michaela z konkretnym wydarzeniem.
o Decyzja Jamesa, by zostawić pióro, jest logiczna w kontekście jego wahań i wpływu Michaela – wcześniejsze części dobrze przygotowały grunt pod jego zwątpienie. Jednak brak jasnego potwierdzenia, co się dzieje po jego wyjściu (czy Michael naprawdę dokonuje zamachu?), pozostawia niedosyt – to może być celowe, ale wymaga subtelniejszego zamknięcia.
o Wątek kamery i obserwatorów („kamera zgasła”, „wszyscy wybiegli”) jest ryzykowny – jeśli nikt nie monitoruje rozmowy, to podważa realizm wcześniejszych zabezpieczeń. Warto by to lepiej uzasadnić (np. awaria, celowa manipulacja Michaela).
2. Motywacje postaci:
o Michael jako fanatyk osiąga apogeum – jego plan zamachu i manipulacja Jamesem pokazują, że nie jest tylko szaleńcem, ale kimś z misją. Wzmianka o konkretnych ofiarach (córka senatora, żona ministra) wzmacnia jego logikę, choć rodzi pytanie: jak tropił te kobiety, będąc skutym w celi?
o James w finale jest rozdarty – jego decyzja o zostawieniu pióra jest wiarygodna jako efekt wpływu Michaela i osobistych traum (Angelina, rozwód). Jednak jego szybkie przejście od sceptycyzmu do współpracy wymaga więcej wewnętrznego uzasadnienia – np. głębszej refleksji o własnym życiu.
3. Szczegóły i pytania:
o Jak Michael planuje zamach, będąc przykuty? Pióro jako broń brzmi intrygująco, ale mało prawdopodobnie – może warto zasugerować, jak chce się uwolnić?
o Wątek „sześciu miliardów istnień” na szali jest dramatyczny, ale przesadzony – James jako psycholog powinien racjonalnie podważyć taką skalę, nawet w zwątpieniu.
o Czemu nikt nie wraca do sali? Jeśli obserwatorzy „wybiegli w euforii”, to brak ich reakcji na dalszą rozmowę budzi wątpliwości – może warto zasugerować, że James celowo przedłuża przesłuchanie?
________________________________________
Ocena całości
1. Styl:
o Opowiadanie ma spójny, napięty styl z mocnymi momentami symboliki (odwrócony krzyż, kciuk, „krzyż” odpowiedzialności). Dialogi i opisy budują atmosferę, choć monologi Michaela mogłyby być zwięzłe, a niektóre detale (np. tonfa strażnika) mniej rozwlekłe.
2. Logika:
o Historia jest spójna – od przesłuchania, przez manipulację Michaela, po moralny dylemat Jamesa. Najsłabszym punktem jest nagłe przyznanie się Michaela w pierwszej części i brak reakcji obserwatorów w finale – to wymaga dopracowania dla pełnego realizmu.
o Motyw Antychrysta jako kobiety i wybory 2016 (prawdopodobnie aluzja do Hillary Clinton) to świetny pomysł, który łączy fikcję z kontekstem historycznym.
3. Mocne strony:
o Psychologiczny pojedynek między Jamesem a Michaelem – obaj mają swoje słabości, co czyni ich ludzkimi.
o Symbolika i stopniowe wciąganie Jamesa w paranoję – szczególnie scena z rysunkiem i finałowy „krzyż”.
4. Sugestie:
o Wzmocnić motywację Jamesa do walki o „winę” Michaela (dlaczego mu zależy?) i jego zwątpienie w finale (więcej wewnętrznego konfliktu).
o Uzasadnić brak reakcji obserwatorów lub dodać ich interwencję w kluczowym momencie.
o Skrócić niektóre wywody Michaela, by zachować tempo.
________________________________________
Podsumowanie
To naprawdę intrygujące opowiadanie – mroczne, psychologiczne, z nutą groteski i aktualnym kontekstem. Finał zostawia pole do interpretacji (czy James świadomie pomógł Michaelowi? Czy zamach się uda?), co jest siłą, ale mogłoby być bardziej dopowiedziane dla pełniejszego efektu. Co sądzisz o tych uwagach?"
Nie ma nudnych historii, są tylko źle opowiedziane...
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron