Fragment baśni w stylu fantasy (a' la Harry Potter i Opowieści z Narni)

1
Wspomnienie ośmioletniego geniusza odebrało mu ochotę na sen. Wstał z łóżka i wyszedł na korytarz. Siostra już spała. Mama siedziała na dole, w ciemnym saloniku i oglądała telewizję. Chłopiec boso, w pidżamie zszedł cichutko po schodach i stanął za oparciem kanapy, na której siedziała przykryta kocem z kolanami pod brodą. Stał tak blisko, że bez trudu mógłby dotknąć długiej jasnej kitki, w którą mama spięła włosy z tyłu głowy. Ekran telewizora błyskał, zalewając pokój to niebieską, to czerwoną poświatą. Cienie mebli tańczyły na ścianach. Głowa mamy na tle telewizora wydawała się taka malutka, jakby to była główka jakiejś dziewczynki. Chłopiec zbliżył twarz do jej włosów i wciągnął powietrze. Pachniały w dobrze znany sposób, rumiankiem i czymś jeszcze, takim świeżym i smacznym, że od razu chciało się to zjeść. Pomyślał, że mógłby na próbę polizać tę kołyszącą się w rytm oddechu kitkę. Kiedyś, gdy był małym chłopcem, często bawił się miękkimi włosami mamy. Pamiętał ich dotyk na twarzy. Naraz zrobiło mu się wstyd, że skrywa się za jej plecami, a ona nic o tym nie wie. Wyciągnął rękę i dotknął jej ramienia.

- Co oglądasz? – zapytał.
- Ach, to ty. – Mama drgnęła, jakby przebudziła się z głębokiego snu. – Jeszcze nie śpisz?
- Nie. A co oglądasz? – zapytał ponownie.

Na ekranie kawalkada czołgów w kolorze piasku sunęła wolno przez pustynię.

- To film?
- Nie, to naprawdę. Oglądam wiadomości – odpowiedziała mama i pilotem ściszyła dźwięk. – Ależ ty jesteś boso! Wskakuj tu pod koc!

Odchyliła koc i chłopiec wskoczył na kanapę. Przytulili się mocno i zakryli tak szczelnie, że poczuł się jak w małym, ciepłym i bezpiecznym namiocie. Mama śledziła kątem oka czołgi na ekranie, które dojechały już do wyniosłej pustynnej twierdzy i pewnie trąbiły, żeby im otworzono, ale nic nie było słychać, bo dźwięk był ściszony.

- Nie mogę zasnąć – powiedział chłopiec.
- Tak? – mama spojrzała mu w twarz. – A może ty jesteś chory?

Przyłożyła mu dłoń do czoła, a potem pocałowała.

- Gorączki nie masz. Pewnie znowu grałeś za długo na komputerze. No, przyznaj się.

W jej błyszczących oczach tańczyły żółte iskierki, które mogły być odbiciem pustyni z telewizora. Czołgi nadal czekały pod murami twierdzy.

- Chodzi o to... – zaczął chłopiec i przerwał, bo zrozumiał, że tego co chce powiedzieć nie może zacząć od „Chodzi o to”. Pociągnął nosem i wcisnął głowę pod ramię mamy. - Nie mogę znaleźć DRZWI! – wyrzucił i od razu poczuł wielką ulgę.
- Co? Czego nie możesz znaleźć? – mama miała trochę przestraszony głos.
- DRZWI. Nie mogę znaleźć DRZWI – powtórzył, tym razem głośno i wyraźnie.

Mama westchnęła ciężko, zerknęła na czołgi, które w całkowitej ciszy zasypywały twierdzę gradem pocisków i przeciągnęła ręką po czole.

- Coś ci się przyśniło? – zapytała i szybko dodała. – To tylko sen. Nie trzeba się przejmować snami.
- Ale to prawda – odparł chłopiec. – ON przekazał mi „RECEPTĘ NA KASZEL 5W14”, żebym mógł odnaleźć DRZWI do Świata Baśni. A ja nie mogę ich znaleźć.

Wszystko zostało powiedziane. Oczy mamy błyszczały w mroku.

- Dał ci receptę? – głos jej spoważniał. - Kto? Kolega w szkole?

Wstała z kanapy i zapaliła górne światło. Potem wzięła chłopca pod brodę i zajrzała mu w zmrużone oczy.

- Co to za recepta? Możesz mi ją pokazać?
- Nie mogę – westchnął. – ON mi ją tylko opowiedział.
- Ale kto?! – mama zaczynała się denerwować. – I co on ci dał?!!
- Nie krzycz na mnie – poprosił chłopiec. – ON przyszedł do mojego pokoju w nocy i powiedział mi jak dostać się do Świata Baśni. Do tego trzeba znać RECEPTĘ, a potem przez dziurkę wypatrzyć lustrzane odbicie DRZWI i odnaleźć te prawdziwe...
- Co ty mówisz??? – mama zrobiła wielkie oczy i już wcale nie interesowała się telewizorem, chociaż tam eskadra myśliwców przecinała niebo nad pustynią i szybko zbliżała się do twierdzy, co dokładnie obrazowała mapka umieszczona w rogu ekranu.
- Kochanie. Opowiedz mi wszystko jeszcze raz – uklękła i pogłaskała go po głowie.
- Właśnie mówię – powiedział chłopiec, ale już zaczynał żałować, że w ogóle zaczął. – I wtedy w nocy, kiedy ON wszedł do pokoju, to zepsuł, to znaczy złamał maskę od taty. Spadła na podłogę. Pokażę ci.

Chwycił mamę za rękę i pociągnął do swojego pokoju. Nie opierała się.

- Patrz, jest pęknięta – pokazał afrykańską maskę. – Bo latała, a potem spadła.
- Kochanie – powiedziała mama bardzo łagodnie – mogłeś powiedzieć, że to pękło.
- No przecież mówię. Spadła i ON wszedł przez okno, o tędy – pokazał palcem, jakby mama nie wiedziała, co to okno.

Mama podeszła i wychyliła się przez parapet.

- Hmm, wszedł przez okno – mruknęła (i nawet nie zapytała kto!). – Chodź no tu – kiwnęła palcem.

Podszedł niechętnie.

- Spójrz w dół – poleciła mama.

Podtrzymała go, gdy patrzył. Była noc, ale blask ulicznych latarni oświetlał ścianę domu. Chłopiec widział ją pod sobą, gładką, pozbawioną jakichkolwiek występów i gzymsów, bez krat, po których pięłyby się pędy winorośli, bez innych uchwytów, które mogłyby być oparciem dla rąk i nóg. I miała prawie cztery metry wysokości. Wiedział jakie padnie teraz pytanie.

- A jak on tędy wszedł? – zapytała mama.

Zamierzał odpowiedzieć, że taki ON mógł sobie po prostu podlecieć w górę, ale zrozumiał, że tylko by się pogrążył.

- Nie wiem – przyznał.

Mama pogroziła palcem

- Co to za bajki? – spytała surowo, ale w kącikach jej ust czaił się uśmiech. – Latająca maska? Czy to ładnie tak sobie żartować?
- Tak, to tylko żarty – westchnął chłopiec. – On to czarownik, a recepta to takie zaklęcie. Zwykła bajka.
Machnął ręką z rezygnacją.
- No, no. Masz fantazję – uśmiechnęła się mama. – Zobaczysz, jeszcze będziesz książki pisał. Ale na przyszłość uprzedzaj mnie, kiedy opowiadasz bajkę, żebym nie umarła ze strachu.
- Przepraszam – powiedział. – Jak myślisz, tata będzie się gniewał?
- Na pewno nie będzie – zapewniła mama gorąco. – To tylko głupia, drewniana, nic nie warta maska. Wiesz, tata ma teraz dużo pracy, ważniejsze sprawy, dlatego wciąż go nie ma w domu.
Chwyciła chłopca za rękę.
- Ale kiedy wróci... Zobaczysz... że kiedy wreszcie wróci, to wtedy na pewno nie będzie się gniewał! – powiedziała z mocą w głosie.
W jej oczach znowu zatańczyły lśniące iskierki, chociaż nie było tutaj żadnego telewizora.

A jeśli chodzi o pustynną twierdzę, to połączone siły czołgów i samolotów bardzo szybko zamieniły ją w płaskie gruzowisko, wyglądające jak ciemniejsza plama pośród jasnych piasków.

Fragment baśni w stylu fantasy (a' la Harry Potter i Opowieści z Narni)

2
Hmm, czytało się sprawnie, ale...

Warstwa sekretu, niedopowiedzeń jest wybujała, przerośnięta i wydaje się celem sama w sobie. Skutkuje to efektem odwrotnym do w domyśle zamierzonego, czyli apatią czytelniczą. Na koniec pojawiło się pytanie: "no tak, przeczytałem, ale właściwie o czym?". Jasne, są pewne domysły, że ojciec był żołnierzem, a teraz nie żyje i przychodzi do syna jako duch. Jednak ośmioletni geniusz, pustynna twierdza, drzwi do świata wyobraźni, pęknięta maska – sporo zagadek jak na krótki tekst. Gdyby tekst był dłuższy, w podobnej formie, byłby nieczytelny.

Sceptycyzm uruchomiła także scena ofensywy na fortecę, przewijająca się, kameralnie, od czasu do czasu. Nie to żebym był ekspertem od militariów, ale:

„Czołgi nadal czekały pod murami twierdzy” – zdaje się, że mają efektywny zasięg rażenia do kilku kilometrów, więc dlaczego miałby stać pod murami twierdzy?

„eskadra myśliwców przecinała niebo nad pustynią i szybko zbliżała się do twierdzy, co dokładnie obrazowała mapka umieszczona w rogu ekranu.” – brzmi jakby telewizja miała podgląd z pola walki. Przyjąłem, że dzieje się to w czasie rzeczywistym, słusznie, czy niesłusznie.

„A jeśli chodzi o pustynną twierdzę, to połączone siły czołgów i samolotów bardzo szybko zamieniły ją w płaskie gruzowisko, wyglądające jak ciemniejsza plama pośród jasnych piasków.” – przypomina to strzelanie do muchy z karabinu. Czy takiego samego efektu nie spowodowałaby jedna, dwie bomby burzące o odpowiednim tonażu? Między innymi „gry komputerowe” wskazują, że musi chodzić o nowoczesne pole walki, więc dziwnie to wygląda.

Pytania są retoryczne, bo nie zależy mi na twardej dyskusji o militariach, na którą jestem za cienki. Niemniej wątpliwości przeciętnego czytelnika to zły znak.

Fragment baśni w stylu fantasy (a' la Harry Potter i Opowieści z Narni)

3
Max, dziękuję za ocenę. Może ten rozdział niezbyt nadawał się do weryfikacji. W zamyśle miał to być dalszy rozdział książki i większość "sekretów" była już rozpisana na wcześniejszych stronach. Ten telewizyjny wątek militarny jeszcze przemyślę - miał kontrastować z "bajkową" warstwą fabuły, ale (jak widać) trochę mąci i budzi wątpliwości u czytelnika, dzięki za zastrzeżenia.

Fragment baśni w stylu fantasy (a' la Harry Potter i Opowieści z Narni)

4
Fragment trudny do oceny. Ze względu na treść jest chyba za krótki. Mnie najbardziej zainteresował wątek dotyczący operacji "Pustynna Burza" i tego jaki związek ma ona z kobietą i jej pociechami (bo tam jeszcze jakaś dziewczynka jest). Historia wydaje się intrygująca, ale chyba powinniśmy wiedzieć więcej o jej bohaterach.
Jakub2024 pisze: (czw 26 wrz 2024, 14:06) Wiedział jakie padnie teraz pytanie.

- A jak on tędy wszedł? – zapytała mama.
Podoba mi się ten zabieg stylistyczny. Bez tego pojawiłoby się u czytelnika znużenie.
Jakub2024 pisze: (czw 26 wrz 2024, 14:06) śledziła kątem oka czołgi na ekranie, które dojechały już do wyniosłej pustynnej twierdzy i pewnie trąbiły, żeby im otworzono,
Jakub2024 pisze: (czw 26 wrz 2024, 14:06) A jeśli chodzi o pustynną twierdzę, to połączone siły czołgów i samolotów bardzo szybko zamieniły ją w płaskie gruzowisko,
Uważam że jest to zabawne. Tak jakby stracili cierpliwość, że nikt im nie otworzył. Ja bym wyciął sugestię o trąbieniu tych czołgów.

Będzie jakiś dłuższy fragment?

Fragment baśni w stylu fantasy (a' la Harry Potter i Opowieści z Narni)

6
Hej Jakub, mi się podoba Twój sposób pisania, jest taki lekki i się dobrze czyta. Ale bardziej mnie zastanawia reakcja tej mamy na dziecko mówiące: "- Ale to prawda – odparł chłopiec. – ON przekazał mi „RECEPTĘ NA KASZEL 5W14”, żebym mógł odnaleźć DRZWI do Świata Baśni. A ja nie mogę ich znaleźć."

Jak sobie wyobrażam mojego brata, któremu jego dziecko mówi o recepcie, żeby odnaleźć drzwi do świata baśni, to raczej nie zacząłby się denerwować i martwić, uznałby, że to coś wymyślonego. Jeżeli byś napisał: ON przekazał mi "RECEPTĘ NA KASZEL 5W14" i na początku nie byłoby żadnego wyjaśnienia, co to, to jak najbardziej, jaka recepta, kto Ci przekazał, o czym Ty mówisz? Recepta byłaby czymś, czym by się zainteresował, bo brzmi prawdziwie i poważnie i potencjalnie groźnie. I wtedy, jak ta mama już jest zdenerwowana, może wjechać ta informacja, że to do drzwi do świata baśni i napięcie trochę się luzuje. Wydaje mi się, że byłaby to bardziej naturalna i realistyczna reakcja mamy.

Ale to tylko moje odczucie i też nie znam całej historii, bo jak rozumiem to tylko fragment.

Pozdrawiam!
ODPOWIEDZ

Wróć do „Opowiadania i fragmenty powieści”

cron