Ona mała on nie duży
Ona Jadzia, a on Rysio
żyło im się bardzo miło
żyli sobie w domku w lesie
Mieli drzewa pełno wszędzie
Wieczorami Rysio wspólnie z Jadziom
Którą nazwał słodko żabcią
W swoim małym pokoiku
Na stoliku
Się kochali jak zwierzęta
Jej wilgotno go napięta
Tak mijały im wieczory
Aż tu nagle jak demony
Jak zjawa jak duch jakiś
Wpadł przez okno gość niechciany
Oczy czarne, nochal długi
Dupa duża, strasznie dupi
Jadzia goła Rysio goły
Szybko kryją się pod kołdry
Raz na siebie raz na gościa
Oczy mają jak sokoła
- Kim ty jesteś? – spyta Jadzia
- Jestem wiedźma, wiedźma Zazia
Patrzę na was co wieczora
Tak gdzieś może od miesiąca
I tak sobie myślę zawsze
Skąd wy siłę ciągle macie?
Przecież we dnie pracujecie
Wieczorami Rysio Twoją dupę bierze
Na stoliku kładzie ciebie
I cię swoim chujem bierze
I wywija nim w lewo, w prawo
W górę, w dół, na ukos MATKO!
Ja po takich dwóch wieczorach
Muszę chodzić cała goła
Bo mnie wszystko strasznie piecze
Nie mogę usiąść na klozecie
Na to Rysio wyskakuje
I tak wiedźmę zapytuje:
- Wiedźmo Zazio powiedz tylko
Czym się ruchasz? Chujem czy ręką?
Na to wiedźma zawstydzona
Gdyby mogła na twarz założyła by kondoma
Bierze swoja miotłę starą
Pokazuje ją przed parą
Jednocześnie Jadzia z Rysiem
Wybuchają wielkim chichem
Zazia jeszcze bardziej stała się czerwona
Rzecze: Oto chuj mój - stara miotła
I tą miotłą w cipie wiercę
Jestem brzydka widać przecie
Jadzia, Rysiu się turlają
Ze śmiechu, ubaw z wiedźmy mają
Wiedźma krzyknie: CISZA PANIE
Słuchaj teraz co ja prawie
Jako żeś drwal dobry no i stolarz
Weź siekierkę i raz po raz
Zetnij w lesie drzewo lepsze
Zrób chuja na mą cipeczkę
żeby był nie za duży
żeby mojej cipce długo służył
Wrócę tutaj za dni parę
żeby zobaczyć Twoją pracę
Wiedźma Zazia wzięła miotłę
Wyfrunęła, poleciała za stodołę
Jadzia z Rysiem chcieli skończyć
To co zaczęli przed przylotem wiedźmy robić
Tak jak zwykle dni mijały
Rysio nie brał się za robienie pały
Dnia trzeciego Zazia się zjawiła
Wtedy gdy para na stoliku się bawiła
Jak nie wpadnie, jak nie krzyknie
Aż las wiedźmy krzykiem żyje
- Ty głuptasie, ty bałwanie
Gdy tu byłam dałam ci zadanie
A ty nic nie zrobiłeś
A mnie swędzi ciągle w piździe
Za to Jadzie w żabcie zmienię
Będzie kumać, aż nie zmądrzejesz
Tak jak szybko wpadła
Tak też szybko wyleciała
Jadzia żaba rechocze na stoliku
Rysio skończył sam po cichu
Następnego dnia poranna praca
A gdy przyszedł wieczór stoi jego pała
I tak patrzy na swą żabcie
Myśli: gdy ją ruchać zacznę
To na dwa ją przepołowię
Straszne myśli ma on w głowie
Szybko wpadł na pomysł lepszy
Poszedł do lasu szukać zwierzy
Idzie lasem, a tu królik
- Chodź króliku, mój malutki
Królik podszedł, hyc za uszy
Patrzy na niego, otwór nie za duży
Puścił go, bo co miał zrobić
Poszedł coś innego gonić
Idzie ścieżką, aż tu nagle
Przed nim biegnie kilka saren
Pomysł szybko w głowie powstał
Złapię jedną, będzie moja
Jak pomyślał tak też zrobił
W pułapkę ją zagonił
Złapał szybko i pierdolił
Upust dał pragnieniu swemu
Dał już spokój zwierzu temu
Szybko do domu swego wrócił
Poszedł spać, rano się obudził
Rano znowu to co zwykle
Trochę pracy, czas szybko minie
Szybko minął, wieczór idzie
Rysio znowu sarnę złapie
Lecz tym razem jej nie puścił
Wziął ją do obory wpuścił
Bo po co, co wieczora ma ją gonić
Jak może ją w oborze obrobić
Gdy już Rysio kładł się spać
Nagle zacznie mocno wiać
Okno się aż ledwo trzyma
Nagle wpadnie wiedźma Zyzia
Ty głuptasie, ty bałwanie
Gdy tu byłam dałam ci zadanie
A ty nic nie zrobiłeś
A mnie swędzi ciągle w piździe
Za to teraz w ptaka chuja ci zamienię
Będzie ci jaja skubał, aż ja go nie odmienię
Będziesz z bólu w męce konał
Za karę żeś chuja dla mnie nie wykonał
Tak jak szybko wpadła
Tak też szybko wyleciała
Ptak w jaja Rysia skubie
Aż mu całe krocze puchnie
Prawie całą noc z bólu nie spał
Tylko całą noc on jęczał
Gdy tylko trochę jaśniej się zrobiło
Wziął siekierę w lesie zniknął
Nim minęło kilka godzin
wrócił z drewnem będzie robił
dla Zazi chuja drewnianego
z drewna w lesie najlepszego
Wziął narzędzia usiadł sobie
Struga chuja, ptak go dziobie
Starannie i dokładnie go wyrzeźbił
żeby ptak się w chuja zmienił
Za dwa dni przyleciała Zazia
Rysio konał już w męczarniach
W ostatniej chwili wiedźma odczarowała
Z powrotem w chuja jego ptaka
Rysio nagle siły zyskał
Wstał z łóżka radością tryska
Jadzia również jest już sobą
Wiedźma jeszcze swoją mocą
Dała Jadzi trochę możliwości
Za to że Rysiu nie dbał o jej kości
Kiedy tylko krzyknie „pokraka”
Chuj Rysia zamieni się w ptaka
A odmieni się z powrotem w chuja
Kiedy Jadzia krzyknie „do chuja”
żyli sobie swoim życiem
Rano praca, wieczorem zadowalał jej picze
Lecz pewnego dnia się pokłócili
Jadzia krzyknie: Pokrako miły
Chuj Rysia zamienił się w ptaka
A Jadzia zapomniała odwracaka
Nie umiała sobie przypomnieć
Co jej Zazia powiedziała na odchodne
Rysio umarł w dni kilka
Jadzia sobie dalej w samotności żyła.
Teraz panie swoim panom
Tę bajkę opowiadają
że gdy żona krzyknie „Pokraka”
Jego chuj zamieni się w ptaka.
Więc dlatego często się mówi
że panowie mają ptaki zamiast chuji
Proszę bardzo