Czy pisać? O zwątpieniu.

1
Czy zdarza wam się po raz kolejny dostać negatywną recenzję, po której zaczynacie się zastanawiać: Czy aby na pewno nie jestem grafomanem? Czy może jednak powinienem zostać leśnikiem lub sekretarką i dać sobie z tym spokój?



Nie mówię tutaj o sytuacji, kiedy ktoś napiszę: ,,Twój tekst jest słaby." a ty z wściekłością drzesz zapisane kartki i wyrzucasz przez okno, krzycząc: Nigdy więcej!



Mówię o sytuacji, gdy piszesz już od dłuższego czasu (miesięcy, lat) i twoje teksty są ciągle słabe, z błędami lub po prostu średnie, albo nie najgorsze, ale znowu nic szczególnego. W sensie: może i poprawiasz swój warsztat i w końcu coś opublikujesz, ale będziesz po prostu jakimś pisarzyną, przeciętnym, jednym z wielu, który gdzieś tam coś tam wydał... Nigdy jednak nie dorównasz np. Dostojewskiemu. I nigdy nawet nie będziesz tak sławny i bogaty jak cholerny Dan Brown.



Oczywiście, jeżeli ktoś kocha pisać, to i tak będzie to robił, choćby dla siebie i do szuflady,ale czy patrząc na to obiektywnie: Czy ma to jakiś sens? Czy warto? Co sądzicie na ten temat?

2
Mnie się to nie zdarza. Lubię słuchać szczerych opinii. Ostra krytyka mnie tylko mobilizuje, pochlebstwa tylko usypiają.
- Nie skazują małych dziewczynek na krzesło elektryczne, prawda?
- Jak to nie? Mają tam takie małe niebieskie krzesełka dla małych chłopców... i takie małe różowe dla dziewczynek.

Re: Czy pisać? O zwątpieniu.

3
icy_joanne pisze:Nigdy jednak nie dorównasz np. Dostojewskiemu. I nigdy nawet nie będziesz tak sławny i bogaty jak cholerny Dan Brown.


Ludzi, którzy dorównują Dostojewskiemu (czyli zapiszą się w historii bardzo wyraźnym śladem) lub są sławni i bogaci jak King, czy Brown, jest wąska garstka wybrańców. Ambicje dorównania im może i są zdrowe, ale możliwe do spełnienia - w 99% nigdy.



Jeśli po latach, i mimo usilnych starań, dalej nie ma poprawy to jest to wyraźny znak, że to chyba nie jest najszczęśliwiej wybrane zajęcie. Chyba, że jest to hobby, ot takie dla zabicia czasu, bo w innym wypadku to czysta strata czasu.
"Ja to wszystko serdecznie pierdolę, panie majorze. I wszystkich."

Demony Wojny wg. Goi

4
dGrey pisze:Ludzi, którzy dorównują Dostojewskiemu (czyli zapiszą się w historii bardzo wyraźnym śladem) lub są sławni i bogaci jak King, czy Brown, jest wąska garstka wybrańców. Ambicje dorównania im może i są zdrowe, ale możliwe do spełnienia - w 99% nigdy.


Z takim podejściem nie wróżę sukcesów.

Gdzieś na tym forum czytałem bardzo mądre słowa (z pamięci pisze): Człowiek, który nie nastawił się na napisanie światowego bestsellera - nigdy nie napisze światowego bestsellera. O, cała prawda.
"Siri was almost sixteen. I was nineteen. But Siri knew the slow pace of books and the cadences of theater under the stars. I knew only the stars." Dan Simmons

5
Coś w tym jest - z tymi bestsellerami.

Natomiast - zwątpienia - miewam, jasne. Nawet nie chodzi o to, czy to kwestia krytyki, czy nie - tutaj mam podobnie, jak VV - wolę usłyszę kilka - czasem ostrych - słów, by wiedzieć, gdzie i co mam poprawić na przyszłość, na czym się skupić. ;)
//generic funny punchline

6
Myślę, że każdy ma chwile zwątpienia i zastanawia się czy to co robi ma sens.


może i poprawiasz swój warsztat i w końcu coś opublikujesz, ale będziesz po prostu jakimś pisarzyną, przeciętnym, jednym z wielu, który gdzieś tam coś tam wydał... Nigdy jednak nie dorównasz np. Dostojewskiemu. I nigdy nawet nie będziesz tak sławny i bogaty jak cholerny Dan Brown.
Wysoko mierzysz. I czy mam z tego rozumieć, że wszyscy, którzy nie napisali działa na miarę Dostojewskiego, czy nie zarobili tyle co Brown są tylko przecietnymi pisarzynami?


Czy może jednak powinienem zostać leśnikiem lub sekretarką i dać sobie z tym spokój? (...) Oczywiście, jeżeli ktoś kocha pisać, to i tak będzie to robił, choćby dla siebie i do szuflady,ale czy patrząc na to obiektywnie: Czy ma to jakiś sens? Czy warto?
A jaki problem łączyć pracę np. leśnika z zamiłowaniem do pisania? Można spełniać się zawodowo poza pisarstwem i jednocześnie pisać. Inna praca może dostarczyć wielu życiowych doświadczeń, które w dużej mierze mogą rzutować na dzieł pisarza. A czy ma sens pisanie do szuflady, dla przyjemności, dla samego siebie? Odpowiem tak: Czy ma sens np. uprawianie sportu dla przyjemności, jeżeli wiesz, że nigdy nie zdobędziesz medlalu olimpijskiego?

7
icy_joanne pisze:Czy ma to jakiś sens? Czy warto?


Jeżeli cieszy to jedną osobę na świecie - choćby ciebie - warto.

8
Myślę, że takich którzy zarobili przynajmniej 1/16 z tego co dan brown jest trochę. Troszkę. A i te 1/16 to chyba całkiem niezła sumka :P Tylko po prostu nie o wszystkich jest tak głośno, nie wszyscy mieli szczęście mieć taką promocję. Ale też nie wszyscy pisali tak pod 'publikę i kontrowersje'. Mam tu na myśli pisarzy którzy nie zdobyli rozgłosu jedną książką, tylko konsekwentnie przez wiele lat wydawali dobre książki i dorobili się jakiegoś tam mająteczku.



A co do pytania postawionego w temacie...no cóż najlepiej postawić sobie jakiś konkretny cel. Nie "będę pisał książki/zostanę pisarzem/będę żył z pisania" tylko bardziej "napiszę najlepiej jak potrafię tę powieść, co ją męczę w głowie od 2 lat i zrobię wszystko żeby ją wydać" :) (właśnie...). Takie pisanie bez celu to faktycznie może się wydawać bezsensowne - niby coś robimy, ale jakoś nic z tego nie wychodzi. Jeśli nie uda się zrealizować celu...no cóż...zawsze można rzucić to na parę lat, pożyć trochę, znaleźć sobie jakieś dobrze płatne zajęcie i wrócić za jakiś czas. Tak naprawdę wszystko zależy od tego czego tak naprawdę się chce i ile jest się w stanie walczyć o to, żeby te swoje marzenie/cele zrealizować :)

9
BMF pisze:Z takim podejściem nie wróżę sukcesów.

Gdzieś na tym forum czytałem bardzo mądre słowa (z pamięci pisze): Człowiek, który nie nastawił się na napisanie światowego bestsellera - nigdy nie napisze światowego bestsellera. O, cała prawda.


Nie powiedziałem, że takich ambicji nie należy mieć, ale spójrzmy prawdzie w oczy - ilu pisarzom dane jest stworzyć dzieło wyjątkowe i wielkie? Po prostu, kiedy komuś pomimo mnóstwa czasu poświęconego na prace nad pisaniem, dalej wychodzą książki zwyczajnie słabe, marzenia o napisaniu czegoś naprawdę wielkiego i sięgnięciu szczytu (kariery, czy sztuki), proponuje odłożyć na półeczkę i zająć się czymś bardziej realnym. Natomiast, dopóki pisanie nie jest na tym samym, niskim, poziomie od lat, chęć stworzenia czegoś wybitnego jest jak najbardziej wskazana. A chwile zwątpienia zdarzają i jest to naturalne na chyba każdej drodze prowadzącej do sukcesu.
"Ja to wszystko serdecznie pierdolę, panie majorze. I wszystkich."

Demony Wojny wg. Goi

10
Niekoniecznie chodzi o dzieła wyjątkowe i wielkie. Przykład?

Nasza kochana Rowling wcale nie jest genialnym pisarzem, nie ma ponadczasowych pomysłów - ale chyba znają już ją wszędzie (i kupują). Nie wymyśliła niczego niezwykłego - czarodzieje i szkoły dla nich to tematy stare jak świat. Zagrała na najstarszych instynktach, wygrzebała kilka legend a resztę przyprawiła (fakt - sprytnie) otoczką magicznej Mody na sukces.

A Brown? Czy Brown działa według podstawowego motywu pisarza (wyławiać prawdę pośród kłamstw)? On tylko gra na kontrowersji.

Tak jesteśmy zbudowani, że gdy mamy film, w którym jest swastyka, panie, które zapomniały się ubrać, wszyscy przeklinają, a kierowcą furgonu jest Jezus, który stracił pracę w okolicznym barze - to wszyscy zbiegają się wokół takiego gówna.

I powstaje rozgłos.

Ale ideą pisarstwa nie jest rozgłos... Brown czy Rowling to nie tak klasa co np. Dukaj. On może jeszcze nie jest tak sławny, ale sądzę, że buduje podobny sukces, tylko w większym przedziale czasowym ;)

11
Tak jesteśmy zbudowani, że gdy mamy film, w którym jest swastyka, panie, które zapomniały się ubrać, wszyscy przeklinają, a kierowcą furgonu jest Jezus, który stracił pracę w okolicznym barze - to wszyscy zbiegają się wokół takiego gówna.
Nieee...Litości Sky! Może nie "wszyscy" co? Daj nadzieję. Nie "wszyscy" prawda? Są też tacy, którzy wyrzucili telewizor i mają uczulenie na wszystko, co jest reklamowane lub podpikowane sensacją (przepraszam, Pika, to nie do Ciebie). Powiedz, że takich znasz, bo ja znam. Co najmniej kilkoro. A pisać warto nawet dla jednego czytelnika. Moim zdaniem.
'ad maiora natus sum'
'Infinita aestimatio est libertatis' HETEROKROMIA IRIDUM

'An Ye Harm None, Do What Ye Will' Wiccan Rede
-------------------------------------------------------
http://g.sheetmusicplus.com/Look-Inside ... 172366.jpg

12
Wątpliwości nie mają tylko grafomani, ci są przekonani o swojej przezajebistości :D Dlatego najlepiej mieć jakiegoś mentora, kogoś, komu ufamy, że oceni nas sprawiedliwie i ani nie będzie kadził, ani się wyzłośliwiał. Niestety wśród krytyków ( głównie sieciowych) jest wielu o - mało - co - autorów, których teksty odrzucane są przez wydawnictwa i czasopisma z nużącą regularnością, a w takiej sytuacji ich opinie bywają różne. Cześć ( mimo wszystko) stara się być uczciwa, część nie daje sobie rady ze stresem ;) Najlepiej byłoby tu zasięgnąć opinii nie innego pisarza, a redaktora, doświadczonego redaktora.
Panie, ten kto chce zarabiać na chleb pisząc książki, musi być pewny siebie jak książę, przebiegły jak dworzanin i odważny jak włamywacz."
dr Samuel Johnson

13
A najlepiej zrobisz jeśli odpowiesz sobie na pytanie: dlaczego chcesz dorównać pisarzom pokroju Dostojewskiego? Skąd się biorą takie ambicje? Czy nie wywołują one tylko presji, która hamuje, a czasami wręcz uniemożliwia indywidualny rozwój? Myślę, że problemem jest źródło takich ambicji. Wydaje mi się, że Dostojewski nigdy nie myślał w ten sposób: "Dorównam kiedyś <komuś tam>". Wielcy ludzie mają tę wielkość w naturze, nie dążą do niej na siłę, nie próbują przeskoczyć samych siebie. Jeśli masz talent - wszystko potoczy się samoistnie. Co Ci z tego, że będą Cię znały następne pokolenia? Przecież i tak Cię już wtedy nie będzie.

14
Gra pisze: Nieee...Litości Sky! Może nie "wszyscy" co? Daj nadzieję. Nie "wszyscy" prawda? Są też tacy, którzy wyrzucili telewizor i mają uczulenie na wszystko, co jest reklamowane lub podpikowane sensacją (przepraszam, Pika, to nie do Ciebie). Powiedz, że takich znasz, bo ja znam. Co najmniej kilkoro. A pisać warto nawet dla jednego czytelnika. Moim zdaniem.
Tak, znam. Znam takich ludzi ;)

Pisząc wszyscy to tak ogół społeczeństwa oplułem... no ale większość na pewno się tak zachowuje :D

15
Smerdiakow pisze:Co Ci z tego, że będą Cię znały następne pokolenia? Przecież i tak Cię już wtedy nie będzie.
O właśnie. Taki Van Gogh jest teraz znany i ceniony, ale za życia? Nędzarz, pacykarz, szaleniec... Jeśli ktoś naprawdę ma zadatki na Wielkiego Pana Artystę, to pracując w normalnym dla siebie trybie i tak zdobędzie renomę, chociaż najczęściej pośmiertną. Ale ja jednak wolałbym taką maleńką renomkę, za to za życia, żeby mieć tej maleńkiej renomki maleńką radość.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”