Pistolet dla początkujących.

1
Pistolet dla początkujących.

Cześć.

Tytułem wstępu.
Zdecydowałem się wreszcie zarejestrować i z przygodnego czytacza zostać aktywnym forumowiczem, a Wy przyjęliście mnie jak swego. Korzystam pełnymi garściami z zasobów Wery, więc chciałbym się odwdzięczyć dokładając cegiełkę do tego działu.

Dla kogo
Jeżeli piszesz naukowe opracowanie w rodzaju „Broń strzelecka w okresie Wojen Napoleońskich”, to znaczy, że nie dość, że jesteś hoplofilem jak ja, to na dodatek się nie obrażasz, gdy ktoś Cię tak nazwie. Przykro mi, nie znajdziesz tu nic ponad to, co już wiesz, ale serdecznie zapraszam Cię do dyskusji w sekcji komentarzy. Natomiast, jeżeli w karty Twojej powieści, wkradł się niepostrzeżenie pierwszy wątek flirtu z bronią palną, a twoja wiedza ogranicza się to tego, jak poprawnie zapisać „broń Boże”, to jesteś we właściwym miejscu.

Definicje
Proponuję odpuścić sobie pisanie definicji z pozycji prawdy absolutnej. Oficjalne, zgodne z normami, usystematyzowane w sposób logiczny i składny - Internet jest ich pełen, ale dla Ciebie brzmią pewnie jak techniczny bełkot. Nie przejmuj się, bo dla mnie też. Dlatego, dla własnej wygody postanowiłem wprowadzić pojęcie: „prawda w świadomości komunalnej”. Pierwsze skojarzenie z „komunałem”, żeby nie iść w kierunku tych bardziej półpłynnych, jest jak najbardziej trafne. Prawda komunalna to punkt widzenia statystycznego oglądacza telewizji. Widz, jako istota rozumna, krytycznie podchodząca do przedstawianych mu informacji, jest już niestety gatunkiem wymierającym. Teraz mamy oglądaczy, którzy wierzą, że wywrócony stół zatrzyma serię z ak47[sic!].
Uwaga, test na hoplofilię: dlaczego napisałem [sic!] po „47”, a nie po „zatrzyma serię”?

Rodzaje broni palnej
W świadomości komunalnej mamy cztery kategorie:
- pistolety
- karabiny
- strzelby
- artyleria
Ostatnią kategorię omówili już koledzy w innym wątku, więc zostają nam trzy pierwsze.

Pistolet.
W świadomości komunalnej pistolet to krótka, niewielka broń palna, z której można strzelać z jednej ręki. I tak właśnie można napisać potocznie: „ strzelanie z jednej, lub dwóch rąk”. Nie znaczy to, że pocisk wylatuje nam z czubka wskazującego palca. Jest to skrót myślowy, który na tyle okrzepł w różnego rodzaju publikacjach, że poza typowymi fanatykami, nikt się nie powinien skrzywić.

Pistolet okiem pasjonata.
Główne części składowe to: chwyt, w który wprowadzamy od dołu magazynek, z którego sprężyna przez donośnik przy udziale czoła zamka podaje nabój do komory nabojowej, gdzie po zaryglowaniu zamka o występy w szkielecie, broń przechodzi w stan gotowości do strzału. Strzelec ściąga język spustowy, kurek uderza w napiętą iglice, a ta w spłonkę i następuje detonacja ładunku prochowego. Pocisk, napędzany ciśnieniem płynów w formie gwałtownie rozprężających się gazów opuszcza łuskę przez gwintowaną lufę, która nadaje mu rotację stabilizującą balistykę jego lotu w kierunku celu. Siła odrzutu cofa zamek, który pazurem wyciągu wybiera łuskę z komory nabojowej i przez wyrzutnik posyła ją w siną daaal, siną dal, do kochasia …. Aha, o czym ja to? Halo! Proszę nie spać!
Tak właśnie wygląda typowa rozmowa z broniarzem. Fascynacja technikaliami to jeden z objawów hoplofilii, ale dla Ciebie nie ma to żadnej wartości. Dlatego spróbujmy podejść do sprawy mniej formalnie.

Pistolet okiem społeczeństwa.
W takim razie, jak wygląda pistolet w świadomości komunalnej i co wiedzą oglądacze o jego działaniu?
Jeśli poprosić statystycznego oglądacza, aby podał nazwę jakiegoś pistoletu, to ten starszy wymieni tetetkę, czyli Tulski Tokariew wz.1933 bo była w „Czterech Pancernych…”, a młodszy np. glocka, czyli G17 albo berettę 92F/M9 bo są w grach komputerowych. Po chwili namysłu dodadzą pistolet sportowy, czyli taki „z olimpiady” i waltera ppk Jamesa Bond’a. Na potrzeby powieści, w których broń ma znaczenie marginalne proponuje nie brnąć za daleko. Bardziej niszowe, specjalistyczne konstrukcje mogą wprowadzić zamęt i zdezorientować czytelnika. Z drugiej strony nie możemy wszędzie wstawić glocka. Ważnym jest, aby odpowiednio przypisać broń do czasu i miejsca akcji. Jako ściągawkę proponuję moją subiektywną listę poglądową: archetyp postaci wraz z dedykowanym pistoletem.
- żołnierz polski II wś, powstaniec warszawski – vis, czyli FB VIS wz.35 – ten z „na tygrysy, mamy visy”
- żołnierz niemiecki II wś – luger/parabellum/parabelka, czyli Luger P08 – ten z Hansa Klossa.
- żołnierz amerykański II wś – colt, czyli J.M.B COLT 1911 – Tom Hanks w scenie finałowej „Szeregowca Rayana”
- żołnierz rosyjski II wś – wspomniana wyżej tetetka,
- KGB po 1952 – makarow, czyli pPM
- szpieg niemiecki, SS, gestapowiec – walter ppk, czyli Walther Polizeipistole Kriminal kal. 7,65mm (Tak! Ten sam co Jamesa Bond’a.)
- milicjant PRL – p63 czak, lub nowszy p83 wanad – porucznik Borewicz „0,7 litra zgłoś się”
- polski policjant współcześnie – walter p99, lub glock g17
- femme fatale I połowa XX wieku – dwustrzałowy derringer, czyli np. Remington Model 95 – uwaga: „derringer” oznacza tu typ broni, czyli właśnie malutki, dwustrzałowy pistolet, a nie konkretny model, np. Deringer cal.44, którym przeprowadzono skuteczny zamach na A. Lincolna.
- żołnierz sił specjalnych NATO, również polskich – p226, czyli SIG-SAUER P226 – jednostki specjalne mają dużą dowolność w doborze uzbrojenia i dość często kupują małe partię specjalistycznej broni. Trzeba uważać, żeby swojego komandosa nie uzbroić zbyt biednie, lub banalnie. Glocki są dla mundurowego plebsu.
- ochroniarz VIPa, agent CBŚ/FBI, emerytowany policjant – glock g17, choć służby w Stanach używają najczęściej swoich rodzimych s&w mp2.0, czyli Smith & Wesson MP2.0, a rzadziej glocków, ale nie będzie to błąd rzeczowy.
Listę proszę traktować w sposób otwarty i zupełnie subiektywny, a wszystkich niezgadzaczy zapraszam serdecznie do dyskusji.

Mechanika strzału
Ok, mamy postać, daliśmy jej odpowiednią broń do ręki – co dalej? Teraz, wypadałoby załadować do tej broni amunicję. Z nabojami sprawa nie jest jednak taka prosta. Pistolety z listy powyżej różnią się parametrem, który nazywamy „kalibrem broni”. W uproszczeniu, to średnica lufy, a zatem również i pocisku, którym broń strzela. W związku z tym mam też różne rodzaje amunicji. I tu jest pierwsza mina na którą wpadają nieświadomi tego faktu autorzy. Żołnierz radziecki spod Stalingradu, nie mógł użyć amunicji, którą zabrał poległemu Niemcowi. Radziecki tt jest zasilany amunicją 7,62x25mm, a niemiecki luger 9x19mm. Lepiej napisać, że czerwonoarmista zabrał amunicję ORAZ broń poległemu.
Mina numer dwa: ilość nabojów w magazynku. Wspomniany wyżej derringer nie sprawia problemu – dwie lufy, dwa naboje, dwa strzały – jak w dubeltówce. Pistolety samopowtarzalne mają magazynki.
Warto sprawdzić ile nabojów się w nich mieści. Starsze konstrukcje jak vis, czy colt1911 mają małe, jednorzędowe magazynki o pojemności siedmiu lub ośmiu nabojów. Te nowsze jak glock g17, od piętnastu do dwudziestu. Dostępne są przedłużane magazynki, czasem o karykaturalnej wielkości i pojemności ponad stu pocisków.
No właśnie pocisk i nabój, czyli mina trzecia. Purysta językowy i na dodatek hoplofil od razu zarzuci mi propagowanie błędów rzeczowych. I będzie miał rację, bo „pocisk” to część „naboju”, a nie jego synonim. Ale znowu pozwolę sobie powołać się na zasady prawdy komunalnej i napiszę, że to jest jedno z tych kłamstw które, powtórzone po tysiąckroć, stało się prawdą. Po prostu przyjęło się stosować te terminy zamiennie, jednak tylko do momentu wystrzału. Na minę wpakujemy się, jeśli napiszemy „nabój uderzył w cel”. W cel uderza już tylko pocisk.
No dobrze, mamy broń, mamy naboje i mamy magazynek, co dalej? Trzeba teraz wcisnąć naboje do rzeczonego. Właśnie tak: wcisnąć, a nie włożyć, czy wsypać. W magazynku jest bardzo mocna sprężyna, która ma wypchnąć kolejno pociski do komory zamkowej. To właśnie jej opór trzeba przełamać przy ładowaniu każdego naboju. Wierz mi, nie jest to łatwe. Trzeba włożyć w to dużo siły, zajmuje sporo czasu i nie da się tego zrobić jedną ręką. Dlatego żołnierze, czy policjanci przygotowują sobie pełne magazynki zaraz przed akcją. „No, jak to przygotowują?” – zapytasz - „To w sklepie nie sprzedaje się amunicji już w magazynkach?” Nie. Pomijając fakt, że są różne magazynki do różnych pistoletów, długotrwałe przechowywanie amunicji w magazynku osłabia jego sprężynę, która nie będzie miała później siły, żeby dosyłać naboje i broń po kilku strzałach może nie wypalić. Piszesz scenę, w której oddział przygotowuje się do akcji i chcesz zająć czymś ich ręce podczas budowania napięcia dialogiem? – Daj im magazynki do załadowania. Będzie i realistycznie i ciekawie.

Magazynek jest pełen – co dalej? Trzeba go teraz wcisnąć do gniazda magazynka. Najczęściej jest ono zlokalizowane w rękojeści chwytu. Broń chwytamy dominującą ręką (tak się teraz mówi, żeby nie dyskryminować mańkutów), a słabszą wsuwamy od dołu magazynek. Na koniec trzeba go lekko klepnąć, żeby się upewnić, że na pewno wszedł. Dlaczego? Bo tak. Tradycja i już.
Dla tych, którzy jeszcze nie zasnęli mam ważną informację: już prawie strzelamy. Pozostało nam tylko „przeładować broń”. No jak przeładować? Przecież dopiero co ją „załadowaliśmy”. To co, mamy zmienić amunicję na inną? Nie. „Przeładować” oznacza odciągnąć zamek do tyłu i puścić go swobodnie. Wtedy mamy ten charakterystyczny dźwięk „czyk – czyk” [onomatopeja], po którym nasz bohater wymierza broń w złoczyńcę i mówi: „A teraz zginiesz ty taki-owaki.”. Czemu się na to mówi „przeładować”? Nie wiem, może Bóg tak chciał. Dla mnie to też bez sensu. Uwaga, tu jest duży potencjał na minę. Przeładować można tylko RAZ na magazynek. Jeśli bohater o tym zapomni to przy drugim przeładowaniu pistolet wyrzuci nieodstrzelony nabój i nasz twardziel zrobi z siebie pośmiewisko.
„Dobra! Strzelajmy w końcu”. Spokojnie, już witamy się z gąską. Pozostaje tylko wycelować. Na „górze” pistoletu, czyli na górnej krawędzi zamka znajdują się przyrządy celownicze – muszka dalej od nas, a szczerbinka bliżej. Jeśli jest odwrotnie, to znaczy że celujesz to siebie, powoli odwróć broń w drugą stronę i rozejrzyj się ukradkiem, czy nikt nie widział. Mamy więc muszkę i szczerbinkę i cały wic polega na tym, aby je zgrać ze sobą. To znaczy, tak manewrować pistoletem, abyśmy zobaczyli muszkę w wycięciu szczerbiny, do tego jak to wszystko pokryje nam się z celem to już jesteśmy w domu. Do celowania wygodniej jest zamknąć jedno oko. Dlaczego? Bo jak zamkniemy oba to nie będziemy nic widzieć. I tu czyha na nas kolejna mina. Jednym okiem celujemy na strzelnicy. Żołnierze, policjanci i wyszkoleni płatni mordercy strzelają z obu rąk i obu oczu. Wyjątkiem są sceny, w których ktoś ma dużo czasu żeby wycelować, np. strzela z ukrycia, a ofiara nie spodziewa się ataku. W scenach bojowych, dynamicznych strzela się szybko i gęsto, a broń ściska mocno w obu rękach. Dlaczego? Bo trzeba kompensować podrzut i odrzut. Dla tych, których jeszcze ten tekst nie odrzucił spieszę z wyjaśnieniem, że poza rachunkiem za amunicję, te dwa zjawiska stoją na czele listy negatywów zabawy ze strzelaniem. Odrzut to poziomy ruch broni, wywołany odpaleniem pocisku. Mała ołowiana kulka leci do przodu, a pistolet do tyłu. Do tego odrzut cofa mechanizm odpowiedzialny za przeładowanie, więc nie dość że broń chce nas uderzyć w nos, to jeszcze na górze przesuwa się zamek wyrzucający łuskę, dodatkowo wytrącający nas z równowagi. Podrzut, jest wypadkową odrzutu, w wyniku której broń chce nam się obrócić w rękach lufą do góry. Bez wchodzenia w równania fizyczne możemy po prostu stwierdzić, że lufa broni podczas strzelania podskakuje. Dlatego właśnie, niewprawni strzelcy, przy szybkim strzelaniu posyłają pociski coraz wyżej i wyżej w siną dal, w siną… ekhm [onomatopeja] przepraszam, to już było.

Cyngiel czyli spust.
Wróćmy na moment do naszego przeładowania. Dlaczego w filmach robią to dopiero przed samą akcją? Bo wygląda to widowiskowo i dla oglądacza jest to sygnał, że „żarty się skończyły” czyk-czyk [onoma… no dobra, wiem]. Też, ale spora część policjantów i żołnierzy w prawdziwym świecie postępuje tak samo. Chodzi o to, że bez tego broń nie wypali, bo pierwszy nabój jest jeszcze w magazynku, a komora pistoletu jest pusta – to już ustaliliśmy. „Dlaczego ktoś chodzi z nieprzeładowanym pistoletem? Przecież to bez sensu”. Tak właśnie twierdzą jutubowi guru od „szczelania taktycznego” [pis.org.]. „Masz być gotowy na wroga!”, „czas ucieka – wróg nie czeka!” i tak dalej w ten deseń. Główny powód: bezpieczeństwo. Nieprzeładowana broń, nie wypali przypadkowo w kaburze lub kieszeni. Pozostałe powody, to już niuanse techniczne typu SAO, DAO, SA/DA, kurkowiec, bijnikowiec, bezpiecznik… Właśnie! „Bezpiecznik”. Tu leży, jak pies pogrzebana, największa z największych min, na jakie możne wpaść piszący o broni. Wyobraź sobie, że właśnie nagrywasz audiobooka ze swojej najnowszej powieści. Dźwiękowcy w skupieniu wychwytują każdą zgłoskę wypływającą z Twoich ust …. „ wyszedł w ostry cień, mroźnej nocy. Wiedział, że nikt nie udzieli mu pomocyyy. Odbezpieczył swojego wiernego glocka i ….”, nagranie przerywa rechot chłopaków z drugiej strony akwarium. Glocka się nie odbezpiecza. Większość nowoczesnych pistoletów nie ma dźwigni bezpiecznika zewnętrznego. Warto sprawdzić, czy model który wprowadzasz do książki, nie jest w tej grupie.

I to by było wszystko, jeśli chodzi o moją wiedzę z dziedziny postrzegania pistoletów w kulturze masowej. Chętnie odpowiem na pytania i udzielę pokrętnych wyjaśnień dotyczących baboli w niniejszym tekście.
Dziękuję serdecznie za uwagę i zapraszam do dyskusji.

Pozdrawiam
M.

Pistolet dla początkujących.

2
Ech, no przykre to jest dla beniaminka, gdy entuzjazm spotyka się z brakiem zainteresowania. Tak więc spieszę donieść, że zyskałeś, Morderco, jednego czytelnika, doceniającego wykonaną robotę.
Wydaje mi się, że materiał może być sporą pomocą, porządkuje podstawowe kwestie, daje naklejki na drzwi, za którymi można sobie dalej grzebać, jeśli chce się uszczegółowić realia.
Osobiście nie polazłem dalej, zatem nie mam pojęcia, dlaczego łacina jest w tym, a nie innym miejscu zdania o kałachu i przewróconym stole. Może oznaczenie broni jest niekanoniczne, acz ogólnie przyjęte. Może. Do tej pory nikt mi się nie strzelał w stawianych znaczkach, więc ani hoplofobia ani tym bardziej hoplofilia mi nie zagraża.
Good job!

Pistolet dla początkujących.

3
Trafiłem na zagadkę :)
MordercaBezSerca pisze: (ndz 18 paź 2020, 09:56) Teraz mamy oglądaczy, którzy wierzą, że wywrócony stół zatrzyma serię z ak47[sic!].
Uwaga, test na hoplofilię: dlaczego napisałem [sic!] po „47”, a nie po „zatrzyma serię”?
Pewnie chodzi o, że stół może zatrzymać serię, ale nie z kałacha.
Kusi przetestować, ale trudno o stoły na strzelnicy. Znaczy są, ale ktoś mógłby się pogniewać na takie wykorzystanie.

Pozostaje jeszcze pytanie: "Jaki stół?" ;)
ichigo ichie

Opowieść o sushi - blog kulinarny

Pistolet dla początkujących.

4
MordercaBezSerca pisze: (ndz 18 paź 2020, 09:56) Teraz mamy oglądaczy, którzy wierzą, że wywrócony stół zatrzyma serię z ak47[sic!].
Uwaga, test na hoplofilię: dlaczego napisałem [sic!] po „47”, a nie po „zatrzyma serię”?
zależy od odległości, grubości drewna, kalibru, rodzaju pocisku i masy ładunku itp :) .
Co do ak47 - generalnie wierzy się, że standardowy pocisk kal 7,62 z ładunkiem w naboju do kałacha, potrafi przebić szynę kolejową (tylko, że to nie prawda - chyba że amo ppanc, lub może z domieszką uranu, plutonu? Nie znam się). Blacha 3mm będzie spenetrowana z odległości około 15m standardowym pociskiem.
"Im więcej ćwiczę, tym więcej mam szczęścia""Jem kamienie. Mają smak zębów."
"A jeśli nie uwierzysz, żeś wolny, bo cię skuto – będziesz się krokiem mierzył i będziesz ludzkie dłuto i będziesz w dłoń ujęty przez czas, przez czas – przeklęty."

Pistolet dla początkujących.

5
Uff, powiem szczerze, że przetestowaliście moja cierpliwość :D . Cieszę się, że jednak się spodobało! Bałem się trochę, że styl może być zbyt bałaganiarski jak na to forum. Sam wpis potraktowałem trochę jako wprawkę w pisaniu o temacie ciężkim technicznie, w sposób lekki i zrozumiały dla kogoś, kto nie jest fanatykiem.

Zagadkę poprawnie rozgryzł Leszek Pipka - gratuluję! Strzał w dziesiątkę.
Leszek Pipka pisze: (wt 20 paź 2020, 21:14) oznaczenie broni jest niekanoniczne, acz ogólnie przyjęte.
Dokładnie tak! AK-47 to oznaczenie prototypu, który został następnie przyjęty do uzbrojenia armii czerwonej jako „Automat Kałasznikowa”, w skrócie AK (bez numeru). Dość szybko został jednak zastąpiony modelem AKM od „modyfikowany”. Kałasznikowy z „numerami” w oficjalnej nazwie to AK-74 z lat siedemdziesiątych ( strzelający inną amunicją– 5,45mmx39 , zamiast 7,62mm), oraz nowe konstrukcje z przełomu wieków: tzw seria „100” (101,102 – 105), AK-9 oraz strzelba samopowtarzalna AK-12.

Pistolet dla początkujących.

6
Broń długa dla początkujących.



W poprzednim artykule omówiliśmy sobie podstawowe zagadnienia dotyczące broni krótkiej. Skupiliśmy się na najbardziej typowych konstrukcjach zaliczanych do kategorii „pistolet samopowtarzalny”, lub inaczej „półautomatyczny”. Jedynym wyjątkiem był nasz mały, sympatyczny, aczkolwiek bardzo jadowity derrigner, który był „jednostrzałowy”. „Jak to jednostrzałowy?” – zapytasz – „Przecież jest tam napisane, że oddaje się z niego dwa strzały jak w dubeltówce”. Wszystko się zgadza. Nie ma tutaj błędu rzeczowego, ponieważ derringer oddaje po jednym strzale z każdej z luf, po czym należy go ponownie załadować, jeśli chcemy oddać kolejne. Dlatego z punktu użytkowania jest „dwustrzałowy”, a z zasady działania – „jednostrzałowy”. Ważnym aspektem technicznym, który musimy poruszyć jeżeli chcemy przejść do omawiania broni długiej jest jej „powtarzalność”.

Jak to działa.

Ze względu na zasadę działania, broń palną, nie tylko długą, proponuję podzielić na kategorie:
- jednostrzałowa – nie posiadająca magazynka; każdy nabój musi być ręcznie wprowadzony do komory przed oddaniem strzału np. wspomniany derrigner, lub dubeltówka. Można z niej oddać maksymalnie kilka strzałów na minutę.
- powtarzalna – w której strzelec musi wprowadzić każdy nabój z magazynka do komory przed oddaniem strzału i robi to za pomocą ręcznego mechanizmu dosyłającego np. karabin mauser wz.98 z zamkiem czterotaktowym, albo westernowy karabin winchester z tzw. „lewarkiem”. Pozwala na oddanie kilkunastu strzałów na minutę.
- samopowtarzalna, czyli półautomatyczna – w której mechanizmy same przeładowują broń po każdym strzale i pozwalają na odpalenie JEDENEGO pocisku na każde naciśnięcie spustu, np. pistolet glock g17, karabin sks, czyli Siemoionow SKS. Szybkostrzelność – kilkadziesiąt strzałów na minutę.
- samoczynna, czyli automatyczna - w której mechanizmy same przeładowują broń po każdym strzale i pozwalają na odpalenie WIĘCEJ NIŻ JEDENGO pocisku na każde naciśnięcie spustu. Jest to jedyny typ broni, który może strzelać seriami, np. ciężki karabin maszynowy - ckm Vicers cal. 303. Przy zasilaniu taśmą może zalać przeciwnika prawdziwym potokiem ołowiu. Istnieją konstrukcje pozwalające na wystrzelenie nawet powyżej tysiąca pocisków na minutę.
Dlaczego taki podział wprowadzamy dopiero teraz? Ponieważ zdecydowana większość pistoletów to półautomaty i na potrzeby naszego pierwszego flirtu z bronią palną nie musieliśmy brnąć za głęboko w szczegóły. Przy broni długiej, niestety nie możemy sobie na to pozwolić.

Strzelba, sztucer i karabin.

Każdy z nas, od czasu do czasu, napotyka publikacje prasowe dotyczące polowań. Zwykle są to wiadomości należące do gatunku tych bardziej sensacyjnych. Ich rzetelność bardzo łatwo zweryfikować biorąc pod uwagę, to w jaki sposób autor stosuje nazewnictwo broni. Jeżeli w artykule „strzelba” jest synonimem „sztucera”, lub „karabinu” to oznacza, przynajmniej dla mnie, że autor nie wie o czym pisze. W moich oczach nie zadał sobie trudu, żeby podejść do sprawy obiektywnie i zgłębić temat. To podważa jego wiarygodność i budzi podejrzenia, że tekst jest skierowany do oglądaczy, a napisano go w celu wywołania taniej sensacji. Żeby nie wpaść w taką pułapkę wprowadźmy sobie drugą metodologie podziału broni palnej – ze względu na budowę lufy:

- broń gwintowana, której wnętrze lufy wyposażone jest we wzdłużne, spiralnie skręcone nacięcia, czyli właśnie gwint. Przypomina on z grubsza tradycyjny „nawój” spotykany np. na nakrętkach butelek, czy połączeniach śrubowych. Ma jednak znacznie większy skok, czyli jest dużo bardziej „rozciągnięty”. Jeżeli przypomnisz sobie czołówkę starszych filmów o Bond`zie to, to jedną z ikonicznych scen, będzie ta, w której postać 007 jest otoczona białym kołem, wraz z promieniście rozchodzącymi się od niego, łukowanymi liniami. Tak właśnie wygląda świat widziany przez lufę gwintowaną. Gwint w lufie to cecha, którą mogą się poszczycić prawie wszystkie konstrukcje strzeleckie stosowane współcześnie – karabiny, pistolety, rewolwery, karabiny i pistolety maszynowe
Jedynym wartym wspomnienia wyjątkiem jest:

- broń gładkolufowa – która współcześnie ogranicza się do strzelb. Historycznie, do tej kategorii zaliczamy również muszkiety, garłacze, czy piszczele.
Strzelba jest jednak zwierzem typu „ni pies, ni wydra”, ponieważ można ją również wyposażyć w lufę gwintowaną. Po co? Zaraz do tego dojdziemy.

Jasny gwint!

Po co w ogóle bawić się w gwintowanie luf? Odpowiedź jest jedna – celność. Gwint nadaje pociskowi ruch wirujący, który dzięki efektowi żyroskopowemu stabilizuje go w locie i daje nam większe szanse trafić tam, gdzie celowaliśmy. Jest to korzystne dla pocisku „jednorodnego”, czyli kuli, którą nazwano tak dla zmylenia przeciwnika, bo w rzeczywistości ma kształt stożkowaty, lub walcowaty. Tak wiem, strzelectwo masakruje logikę na każdym kroku. Skierujmy niepostrzeżenie temat z powrotem na bardziej techniczne tory stawiając pytanie: „ to pociski nie lecą zawsze tam, gdzie celujemy?” Nie. Tutaj ocieramy się o pojęcie nazywane:

Balistyka, czyli „prosto jak strzelił”.

To wyrażenie stosujemy w języku polskim do podkreślenia „prostoliniowości”. Dla broniarza brzmi jednak dość niefortunnie, bo strzał, i nie tylko z broni palnej, nigdy nie przebiega po linii prostej, [no może z wyjątkiem laserów]. Pociski, strzały z łuku czy, kamienie z katapulty poruszają się po zakrzywionej linii zwanej „trajektorią balistyczną”. I znowu pozwolę sobie pominąć wyprowadzanie matrycy równań fizycznych opisujących ruch złożony. Dość napisać, że strzał zawsze przebiega po łuku zakrzywionym w kierunku ziemi. No chyba, że piszemy powieść z gatunku sience-fiction i nasz bohater strzela w próżni, z dala od pola grawitacyjnego. Jeżeli akcja toczy się na naszej planecie, warto wziąć to pod uwagę. Dodatkowo, przy strzelaniu na duże odległości pojawia się szereg innych czynników, jak zboczenie pocisku przez wiatr, odchylenie przy przechodzeniu przez warstwy powietrza o różnej gęstości, lub efekt Corliolisa [szach-mat płaskoziemcy!]. Dlaczego omawiamy to sobie dopiero teraz? Czy te zjawiska nie występują przy strzelaniu z pistoletów? Występują, ale z uwagi na krótki zasięg strzału, są tak niewielkie, że ich udział w celowaniu można spokojnie pominąć.

Kulomioci i snajperzy.

W filmach sensacyjnych, wojennych oraz kryminałach pojawia się postać snajpera. Bardzo często jednak okazuje się, że jest to zwykły strzelec wyborowy. Co to za różnica? Dla oglądacza – żadna, ot kolejny przykład strzeleckiej semantyki. Jeżeli jednak piszemy dla bardziej wprawionego czytelnika, proponuję zastosować się do wytycznych większości podręczników wojskowych, które określają funkcję żołnierza na podstawie odległości z jakiej jest w stanie trafić cel:
- strzelec – do 300 m
- strzelec wyborowy – do 600m dawniej, obecnie do 800m
- snajper – powyżej 800m
Głównymi czynnikami determinującymi skuteczny zasięg celnego strzału będą: wyposażenie, czyli broń wraz systemem celowania, oraz umiejętności, często nabywane w czasie wieloletniego szkolenia.
Jeśli chodzi o broń, to zachodzi tu zależność: dłuższa i grubsza lufa o większym kalibrze – większy zasięg i lepsza celność. Poniżej krótka ściągawka, broń – realistyczny zasięg POJEDYNCZEGO CELNEGO strzału:
- mały pistolet, np. nasz ulubiony derringer – kilka metrów
- średni pistolet, np. makarov, pistolet maszynowy starego typu np. pepesza, czyli PPSh wz. 1941 – 25m
- duży pistolet, np. glock g17, vis, colt1911 – 50m
- nowszy pistolet maszynowy np. mp5, czyli H&K MP-5 – poniżej 100m
- karabin szturmowy na nabój pośredni np. akm, lub amerykański m4 – do 300m
- karabin wyborowy na nabój pełnokalibrowy np. swd, czyli Dragunov SVD, lub m14, czyli Springfield Armory M14 EBR – do 800m
- karabin snajperski na nabój wielkokalibrowy np. barrett, czyli M-107American Barrett Firearms Manufacturing, lub ksvk, czyli KSVK 12.7 Diektariew. – potwierdzone trafienia na dystansach ponad 3000m.
Warto tutaj nadmienić, że pominąłem zupełnie kwestie zasięgu maksymalnego. Cóż z tego, że np. z akm możemy posłać pocisk na odległość prawie dwóch kilometrów, jeżeli już po kilkuset metrach jest on tak niestabilny w locie, że praktycznie uniemożliwia celowanie.

Naboje, kalibry, pociski.

W poprzednim artykule, gdy rozpatrywaliśmy kwestie kalibru broni pojawiły się oznaczenia amunicji pistoletowej : 7,62x25mm, oraz 9x19mm. Wyjaśniliśmy sobie, że pierwsza liczba to kaliber, czyli średnica pocisku. Teraz pora wyjaśnić drugą. Omówmy to na przykładzie amunicji rosyjsko-radziecko-rosyjskiej [carsko-komunistyczno-neocarskiej]. Przez wiele lat armia naszych „braci ze wschodu” posługiwała się trzema podstawowymi typami amunicji:
- 7,62x25mm – pistoletowa
- 7,62x39mm – pośrednia
- 7,62x54mm – karabinowa
Wszystkie mają ten sam kaliber, ale różnią się długością łuski, a zatem ilością prochu, która napędza pocisk. Więcej prochu – większa energia z jaką pocisk opuszcza lufę, a co za tym idzie większy zasięg. Należy jednak zaznaczyć, że same pociski, pomimo tego, że tej samej średnicy, różnią się jednak długością i ciężarem. Dla najmniejszego, pistoletowego będzie to 5,5 gram, czyli 85 gran [niektórzy wymawiają to z angielska „grejn”], a dla karabinowego 11,3 gram i odpowiednio 174 gran. Jak to wpływa na energię pocisku?
- 7,62x25mm – ok 400J [dżuli]
- 7,62x39mm – ok 2000J
- 7,62x54mm – ok 4000J
- slavia 4,5mm – ok 10J
Dla porównania wstawiłem ostatni punkt, czyli zwykłą wiatrówkę z łamaną lufą, którą prawie każdy kiedyś miał w rękach. Śrut z takiej zabawki bez problemu przebija na wylot jabłko z odległości 25m. Mamy więc skalę porównawczą. Wszystkie wartości zapisaliśmy z partykułą „około”, ponieważ nawet dwa identyczne pociski o tej samej masie, wystrzelone z luf o różnej długości będą miały inną energię kinetyczną. Wracając do naszej zagadki z pierwszego rozdziału możemy stwierdzić, że o ile solidny dębowy stół [a nie taki z ikei], ma szanse zatrzymać pociski z pepeszy (7,62x25), to nie ochroni już przed tymi z akm(7,62x39), a tym bardziej z diektariowa dtm(7,62x54), którym Tomek Czereśniak kosił zastępy esesmanów w „Czterech Pancernych…”.

Gran, wagomiar i funt brytyjski.

W poprzedni akapit wkradła się nam niepostrzeżenie nowa jednostka – gran. Broniarze często posługują się angielskim „grain”, z którym ja osobiście nie przepadam. Jak nietrudno zgadnąć „grain” nosi swoją nazwę od słowa „ziarno” i w tym przypadku odnosi się do ziarna prochu. W przeliczeniu na ludzkie jednostki 1 gram to około 15 gran. I tak właśnie oznaczamy wagę zarówno pocisków, jak i naważki prochu w naboju. Brytyjski, imperialny system miar ma się w temacie broni na tyle dobrze, że nie tylko amunicja, ale i sama broń jest opisywana zwyczajowo w taki sposób:
- długość luf w calach
- ciężar spustu w funtach
- kaliber strzelb w wagomiarze
Ten cały „wagomiar” to dopiero osobliwość. O ile mogę zrozumieć, że Amerykanie lubują się w dziwnych jednostkach, np. ciśnienie jako nacisk stopy orła białego na powierzchnię standardowego bigmaca, to nie potrafię zrozumieć dlaczego, skądinąd pragmatyczni poddani JKM tak bardzo skomplikowali sobie sprawę. Wagomiar to ilość kul o danej średnicy lufy, które można odlać z ołowiu o wadze jednego funta brytyjskiego. Oczywista oczywistość, prawda? Bardzo chciałbym poznać kiedyś historię, jak doszło do tego, że synowie i córy Albionu tak postanowili oznaczać średnice luf. Poniżej szybka ściągawka jak to się ma do ludzkich wymiarów:
- wagomiar 10ga - 0.775in – 19,7mm
- wagomiar 12ga – 0.729in – 18,5mm
- wagomiar 16ga – 0.663in – 16,8mm
- wagomiar 36ga – 0.410in – 10,5mm

Gładko jak po maśle, czyli zwierz osobliwy.

I tym zaskakującym zwrotem akcji zataczamy pełne koło i wracamy do naszych ulubionych strzelb [nie zawsze] gładkolufowych. W wagomiarze, przyjęło się oznaczać kaliber tychże. Wszystkich poza ostatnią, której kaliber podaje się w calach – .410. Dlaczego? Też bardzo chciałbym wiedzieć. Najpopularniejszym kalibrem będzie 12ga, czyli dwunastka. Strzelba jest bronią bardzo uniwersalną, ponieważ pozwala strzelać amunicją kilku różnych typów:
- drobny śrut, używany zwykle do polowań na ptactwo
- gruby śrut, czyli loftka, używany do strzelań sportowych do rzutków, oraz polowań na większe zwierzęta
- kula [w kształcie walca], nazywana czasem breneką [od nazwiska wynalazcy], lub slagiem – duży ciężki pocisk używany w strzelaniu tarczowym, lub do polowań na grubego zwierza np. dzika
- amunicja specjalna – gumowa, hukowa, proszkowa, typu „sabot” itd. – używana zwykle przez milicję, lub policję.
Strzelba 12ga w świecie strzeleckim to taki wielki, tępy osiłek, który odpali wszystko co mu podamy. Jest używany do ostrzeliwania celów na bliskim dystansie. Zawody sportowe rozgrywane są zwykle na osiach od 25m [tarcza] do około 55-60m [rzutki]. Nie brakuje myśliwych, którzy twierdzą, że upolowali bażanta z odległości 200m, ale należy to włożyć pomiędzy bajki wędkarzy, którym brakuje rąk, żeby pokazać jaaaką rybę złapali. W zależności od amunicji, skuteczny zasięg strzelby będzie odpowiadać mniej więcej temu pistoletowemu. Wyjątkiem jest tutaj strzelanie z lufy gwintowanej nabojem typu slag. Strzelba w takiej konfiguracji rzeczywiście pozwala na oddanie celnego strzału na odległość około 100m. Niektóre konstrukcje strzelb pozwalają na bardzo szybką zmianę lufy – dosłownie w kilka minut, i to bez użycia narzędzi. W innych montuje się specjalne dławiki w końcówkach luf tzw. „czoki”. Spełniają one zwykle funkcję swoistego lejka, który skupia śrut pędzący przez lufę u jej wylotu w wiązkę ułatwiając trafienie w cel. Do różnych zadań dobiera się różne czoki – inne do polowania na ptactwo, inne do strzelania sportowego do rzutków. W przyrodzie występują podobno czoki do strzelania kulą, ale nie znam nikogo kto by je stosował. Generalnie czok służy do strzelania śrutem.

Z uwagi na to, że niepostrzeżenie dobiliśmy do magicznej granicy 2000 słów, które statystyczny czytelnik jest w stanie przyswoić bez zmęczenia, pozwolę sobie zakończyć ten artykuł. Będzie mi bardzo miło, jeśli w komentarzu podsuniesz pomysł na temat kolejnego odcinka.

Pozdrawiam
M.

Pistolet dla początkujących.

8
„Vox populi, vox dei” – słowo się rzekło, gwintówka u płota. :)

Broń czarnoprochowa dla początkujących.

Słowem wstępu.

Z uwagi na tematykę forum niniejszy artykuł proszę traktować jako poradnik dla autorów, pragnących o broni pisać w sposób realistyczny. Pisząc go, wyszedłem z założenia, że jeśli chce się coś komuś „poradzać” to trzeba znać temat od strony praktycznej, a nie tylko z filmików w internetach. I tutaj, jak to mówią: „jest cały sęk w psie pogrzebany”, bo większość dawnych konstrukcji czarnoprochowych dane mi było poznać jedynie podczas wizyt w muzeach i na łamach publikacji. Moja praktyczna przygoda z bronią rozdzielnego ładowania trwała tylko kilka miesięcy. Dosyć szybko udało mi się zdobyć uprawnienia do posiadania broni współczesnej i bez żalu pożegnałem mój westernowy rewolwer. Czasem jednak, któryś z kolegów z klubu przyniesie na strzelnicę replikę karabinu, lub pistoletu C[zarno]P[rochowego] i z łezka w oku proszę go, aby dał sobie raz je…, yyym, jedyny strzelić! Tak właśnie udało mi się poznać kilka bardzo ciekawych konstrukcji, jak to mówią „własnymi ręcoma”.

Wieki mówią.

Broń czarnoprochowa jest używana od ponad tysiąca lat. Właśnie tak – nadal jest, choć już nie stricte w pojęciu broni. Rynek replik rekreacyjnych i sportowych jest jedną z najprężniej rozwijających się gałęzi strzelectwa. Wpływ na to ma bardzo liberalne prawo dotyczące posiadania broni rozdzielnego ładowania. Pozwolę sobie pominąć, skądinąd ciekawy okres pierwszych, prymitywnych konstrukcji i przejdę od razu do omawiania muszkietów z XVII w. Dlaczego? Ponieważ dopiero ta konstrukcja dawała szanse nie tylko na odpalenie pocisku, ale do tego jeszcze trafienie nim w cel.

Elżbieta, która podbiła świat.

Jednym z najpopularniejszych muszkietów była Brown Bess. Konstrukcja weszła na wyposażenie armii i marynarki brytyjskiej we wczesnych latach dwudziestych XVII stulecia i pozostała na wyposażeniu niektórych formacji aż do połowy XIXw. Muszkiet produkowano w kilkudziesięciu wzorach, wersjach i kalibrach. Obecnie, na europejskim rynku możemy spotkać głównie krótkie wersje w kalibrze lufy 0.75 cala. „Krótka” oznacza tu lufę długości około 950mm, czyli tyle co współczesny karabin kbk wz.96 beryl. CAŁY karabin. Warto dodać, że najdłuższe wersje miały lufy długie na 1200mm przy długości całkowitej dochodzącej do 1600mm i wadze do 5kg! Brown Bess wymagała sporo siły i jeszcze więcej odwagi do operowania.

Spalić na panewce.

Broń palna skałkowa z tego okresu potrafiła być bardzo niebezpieczna zarówno dla strzelca, jak i osób postronnych znajdujących się w jego otoczeniu. Zacznijmy od metody odpalenia ładunku prochowego. W broni współczesnej mamy naboje, czyli amunicję scaloną, w której pocisk osadzony jest w łusce wypełnionej ładunkiem prochu. W dnie łuski jest wprasowana spłonka, czyli miseczka z odrobiną bardzo silnego materiału wybuchowego. Wszystko razem ładujemy do wnętrza broni, gdzie następuje odstrzał. Jest przy tym trochę huku, czasem ognia; broń może nas uderzyć w nos, ale generalnie nic wielkiego się nie dzieje. Wszystko „zadziało się” za grubymi ściankami komory nabojowej. O broni skałkowej natomiast możemy napisać, że … obnaża ona przed nami swe sekrety, a to obnażenie nie jest do końca przyjemne. Do zainicjowania eksplozji ładunku prochowego stosuje się tu te słynne panewki. Jest to nic innego jak mała półeczka, zwykle po prawej stronie komory spustowej, na którą sypano niewielką ilość drobnego prochu. Dla ochrony przed zamoczeniem, wysypaniem, lub wywianiem przez wiatr panewka była wyposażona w specjalną pokrywę w kształcie litery L. Jej pionowe ramie stanowiła draska pozwalająca na skrzesanie iskry. A tąże zapewniała „skałka”, czyli kawałeczek krzemienia [ang. flint], osadzony na kurku, uruchamianym spustem. Kurek opadał, skałka ocierała o draskę na pokrywie panewki, jednocześnie ją nieco uchylając i sypiąc iskrami w ładunek inicjujący. Jak się nietrudno domyśleć eksplozja prochu tuż przy samej twarzy nie jest rzeczą zbyt przyjemną. Przekładało się to od razu na celność strzału, bo strzelcy odruchowo odwracali głowę, aby ochronić oczy. Przy strzelaniu replikami broni czarnoprochowej, a w szczególności z zamkami otwartymi, ochrona wzroku w postaci dobrej jakości okularów przeciwodłamkowych jest obligatoryjna. XVIII i XIX wieczni żołnierze JKM nie mieli dostępu do poliwęglanu, więc wypadki zdarzały się nad wyraz często.

Pożegnanie z flintą.

Kres ich cierpieniom przyniosło wynalezienie zamka zamkniętego, w którym iskra była generowana przez kapiszon. Niewielka miseczka o średnicy kilku milimetrów wypełniona azydkiem ołowiu potrafiła zainicjować wybuch ładunku miotającego znacznie lepiej niż niepewna panewka prochowa. Do tego kapiszon był prawie niewrażliwy na wilgoć i dużo łatwiej się go przechowywało niż drobny, higroskopijny proch panewkowy. Strzelec nie musiał już odwracać wzroku od celu, a samo odpalenie przebiegało niemal natychmiast, bez opóźnienia charakterystycznego dla zamków otwartych.

Czarne, żółte, szare, białe – czyli jak to panie załadować?

Z zamka zamkniętego strzelało się już jak ze współczesnej broni? Nie. Nadal mamy kwestie rozdzielnego ładowania. Oznacza to, że w lufie broni musimy po kolei umieścić wszystkie niezbędne ingrediencje, konieczne do odpalenia pocisku, wykonując przy tym szereg czynności. Pozwolę sobie je przedstawić, właśnie na przykładzie klasycznego muszkietu. Broń oparta kolbą o ziemię, łapiemy słabszą ręką za wylot lufy i jedziemy:
1. Za pomocą grajcara, czyli metalowego skrobaka należy z wnętrza lufy usunąć nagar i tlące się resztki prochu z poprzedniego wystrzału – warto to zrobić szczególnie w przypadku broni długiej, dla własnego bezpieczeństwa. Odwrócić broń lufą do dołu i wysypać nieczystości.
2. Odwrócić broń lufa w górę i wsypać odmierzony ładunek prochowy do lufy. Najwygodniej robi się to z osobnych pojemniczków, w których mamy poporcjowane odpowiednie naważki prochu. Historycznie stosowano też papierowe paczuszki, tzw. patrony, które nacinało się lub odgryzało kawałek i tak odmierzoną porcję wsypywało do lufy. Niektórzy praktykują wrzucenie całego patrona i rozerwanie go grajcarem, ale kto bogatemu zabroni. Ostatnim sposobem jest użycie prochownicy, czyli małego „bidonu” na proch z mosiężnym lejkiem. Dla wielu strzelców okazał się on rzeczywiście ostatnim. Zwłaszcza takich, którym nie chciało się oczyścić lufy po poprzednim strzale. Trzymanie w dłoni kilkuset gram prochu i sypanie go do lufy, w której tlą się iskry jest dość brawurowym pomysłem. Jeżeli chcecie opisać dramatyczną scenę wypadku z bronią CP to widzę tu duży potencjał.
3. Stemplowanie – za pomocą drewnianego tłoczka, czyli właśnie stempla, czasem zwanego pobojczykiem ubijamy proch i spychamy go na dno komory zapłonowej, w pobliże kanalika ogniowego [co to, zaraz wyjaśnię]. Wyjmujemy stempel z lufy.
4. Na ubity proch sypiemy, lub kładziemy przybitkę. Przybitką może być praktycznie każdy niepalny materiał sypki. Najczęściej stosuje się kaszę mannę [ tak, nie żartuję]. Bogatsi strzelcy na początku używają specjalnie wyciętych krążków filcu, ale szybko dochodzą do wniosku, że to nie działa i również przechodzą na proszki kulinarne. Przybitkę znowu stemplujemy. Wyjmujemy stempel z lufy.
5. Na ubita przybitkę zrzucamy kulę. Tu warto nadmienić, że w muszkietach kula zwykle jest kulista, co nie jest takie oczywiste, jak już omawialiśmy w poprzednich artykułach, a do tego jej średnica jest zdecydowanie mniejsza niż kaliber lufy. Na przykład dla kalibru lufy 0.75 cala, średnica kuli wynosi zwykle ok 0.73 cala. Przyspieszała to ładowanie muszkietu.
6. Gdyby broń miała być odpalona dopiero za jakiś czas do wnętrza lufy wkładamy jeszcze kulkę papieru, lub mały kawałek tkaniny. Chodzi o utrzymanie kuli na przybitce i uniemożliwienie jej wyturlania się z lufy np. podczas przykładania broni do ramienia. W strzelaniu szybkimi salwami ten punkt pomijano.
7. Teraz bierzemy broń w obie ręce, ustawiamy lufą w kierunku celu i opieramy kolbę o ramię. Dominującą ręką odwodzimy kurek, zrzucamy resztki starego kapiszona z kominka, czyli małego, wymiennego nypla nakręcanego na koniec kanalika ogniowego podającego iskrę do komory prochowej. Nasadzamy nowy kapiszon i odciągamy kurek do końca. Broń jest w gotowości do oddania strzału.
8. Ściągamy spust, kurek opada na miseczkę kapiszona. Następuje odpalenie kapiszona,… po którym zapada złowróżbna cisza. Patrzymy z skonfundowani na nasz muszkiet i już-już mamy zaglądnąć do lufy [żartuję – proszę tego nigdy nie robić, nawet z rozładowaną bronią], gdy pada strzał. Mamy dużo szczęścia, jeśli wylot lufy był nadal skierowany w kulochwyt, bo jak nie to nasz pobyt na strzelnicy właśnie się zakończył.

Czarno to widzę.

Czarny proch jest substancją bardzo niebezpieczną i bywa nieprzewidywalny. Opóźnione wypały, lub niewypały zupełne zdarzają się bardzo często. Dodając do tego fakt, że broń czarnoprochowa nie wymaga pozwolenia i kupić ją może każdy pełnoletni obywatel, niezależnie od kondycji psychicznej i życiorysu prawnego, mamy sytuację w której można czasem poczuć się niekomfortowo na strzelnicy. Większość obiektów wymaga wcześniejszego zarezerwowania toru na strzelanie z takiej broni i zezwala na to jedynie pod okiem specjalnie dedykowanego instruktora. Część posiadaczy broni CP zupełnie nie zna przepisów i nawet nie zdaje sobie sprawy, że strzelając np. we własnym ogrodzie, czy gospodarstwie rolnym łamie prawo i może stanąć przed sądem. Internet jest pełen zdjęć i filmów dokumentujących takie wyczyny. Do tego skomplikowana obsługa i możliwość popełnienia błędu, skutkującego poważnymi obrażeniami. Dla autorów opowiadań i powieści rewolwer czarnoprochowy może być ciekawym elementem wątku kryminalnego. Nasz bohater, bez uszczerbku dla realizmu może kupić sobie przez internet np. remingtona new army w kalibrze .44 i użyć go w akcie zemsty na złoczyńcach. Albo młodociany złodziejaszek wchodzi w posiadanie lupary, czyli obciętej dubeltówki CP, którą zabiera na akcje pod kantorem. Śledząc doniesienia prasowe z coraz większym niepokojem zauważam, że życie pisze już takie scenariusze.

Tym mało optymistycznym akcentem pozwolę sobie zakończyć ten artykuł. Tradycyjnie dziękuję za poświęcony czas i zapraszam do koncertu życzeń na temat następnego odcinka.

Pozdrawiam
M.

Pistolet dla początkujących.

10
szopen, Dla mnie bardzo realistyczne. Mógł np. nie doczyścić lufy grajcarem i od razu sypać nowy proch. Stary ładunek był zawilgotniały, lub miał dużo pyłu, który tlił się jeszcze na ściankach komory. Nowy proch spadając kaskadą przez przewód lufy zadziałał jak kolumna płomienna i doszło do tzw. "wyfuknięcia". Czasem słyszy się o takich wypadkach, na szczęście nie widziałem nigdy na żywo. Wżarte drobinki też są jak najbardziej możliwe. Jacek Lech Komuda tak opisuje kanonierów carskich, a jest z zawodu historykiem. U Sienkiewicza Kmicic dostał z przyłożenia z krócicy z podobnym efektem.
Efekt zaniedbania broni to przede wszystkim rdza - czarny proch z dużą zawartością siarki jest bardzo korozyjny. Broń trzeba dokładnie wyczyścić, a następnie natłuścić. Jeśli się tego nie zrobi to mechanizmy kurka, spustu, kominki trzeba wymienić.
Kasza manna, czyli kukurydziana, ale od biedy może być każdy niepalny, drobny proszek. Tylko nie daj cukru i mąki ziemniaczanej! :mrgreen:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”