16

Latest post of the previous page:

Smerdiakow pisze:Co Ci z tego, że będą Cię znały następne pokolenia? Przecież i tak Cię już wtedy nie będzie.
O właśnie. Taki Van Gogh jest teraz znany i ceniony, ale za życia? Nędzarz, pacykarz, szaleniec... Jeśli ktoś naprawdę ma zadatki na Wielkiego Pana Artystę, to pracując w normalnym dla siebie trybie i tak zdobędzie renomę, chociaż najczęściej pośmiertną. Ale ja jednak wolałbym taką maleńką renomkę, za to za życia, żeby mieć tej maleńkiej renomki maleńką radość.
Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji. Odbierz mi chęć prostowania każdemu jego ścieżek. Szkoda mi nie spożytkować wielkich zasobów mądrości, jakie posiadam, ale użycz mi, Panie, chwalebnego uczucia, że czasem mogę się mylić.

18
icy-joanne pisze:Mówię o sytuacji, gdy piszesz już od dłuższego czasu (miesięcy, lat) i twoje teksty są ciągle słabe, z błędami lub po prostu średnie, albo nie najgorsze, ale znowu nic szczególnego.
Czuję się, jakby ten cały post był o mnie.

Z wyjątkiem tych ostatnich zdań - że jak się kocha, to będzie się nadal to robić. Niestety czasem dochodzi się do takiego momentu (a przynajmniej ja doszłam), że jest się gotowym zrezygnować ze swojego hobby "dla dobra ludzkości". Po co mam zalewać świat/internet/forum swoimi beznadziejnymi wypocinami? Lepiej zrobić miejsce dla kogoś, kto naprawę ma talent.

Nie życzę nikomu tego, co ja przeżywałam, gdy zdecydowałam, że to już koniec z pisaniem :(

19
Obywatelko AM, już chcesz rezygnować?Nie wiem ile masz lat, ale jeśli jesteś wciąż młoda (a wiemy, że to rzecz względna, bo mając 40 i 50 lat też można być wciąż młodym, chociażby duchem), to nie należy się zniechęcać.
"Jeżeli chcesz rozśmieszyć Boga, opowiedz mu o swoich planach na przyszłość"



Woody Allen

20
Niestety czasem dochodzi się do takiego momentu (a przynajmniej ja doszłam), że jest się gotowym zrezygnować ze swojego hobby "dla dobra ludzkości". Po co mam zalewać świat/internet/forum swoimi beznadziejnymi wypocinami? Lepiej zrobić miejsce dla kogoś, kto naprawę ma talent.

Nie życzę nikomu tego, co ja przeżywałam, gdy zdecydowałam, że to już koniec z pisaniem :(


Nie wyobrażam sobie braku rozwoju. Nie wytrzymałbym, gdybym patrząc na dwa teksty - które dzieli na przykład rok albo dwa - musiał stwierdzić, że oba są kiepskie. Zawsze jest pole do poprawy, trzeba tylko wiedzieć, co zrobić, żeby się udało. Najłatwiej jest poprosić kogoś o pomoc - nie wiem, na przykład polonistę, żeby wybił błędy. Najtrudniej jest poradzić sobie na tych polach, na których stosowanie się do jakichkolwiek rad wcale nie musi oznaczać postępu. Psychologia postaci, fabuła.

Często taki dół przychodzi, gdy zamiast się uczyć cały czas klepiesz to samo. Nie eksperymentujesz z treścią ani formą, nie przygotowujesz się dobrze do pisania. Ciągłe pisanie nie musi oznaczać rozwoju.

A dwa - każdy, nawet najlepszy miewa okresy zwątpienia. Tak już jest. Czasem każde Twoje słowo wydaje Ci się zliteralizowanym (czyżby neologizm) gównem. Nie znaczy to, że tak jest.



ALE to nie czysto pocieszycielski post. Życie pokazuje, że bardzo bardzo dużo osób ma ochotę pisać, dużo jest do pisania namawiana, a cała masa pisać próbuje. Bardzo niewiele rzeczywiście się do tego nadaje. Po prostu mało kto ma w sobie jakiś specyficzny rodzaj czaru (talent), który sprawia, że ich historie są ciekawe. Taką umiejętność da się wyłowić nawet z tekstu pełnego błędów i niedopatrzeń.

Owszem, wszystkiego da się nauczyć, do pewnego poziomu można te umiejętności opanować tylko i wyłącznie ciężką pracą. Tylko pytanie - jeden, czy dasz radę taką ciężką pracę w pisanie włożyć; dwa, czy warto. Moim zdaniem nie warto. Literat to nie gwiazda rocka, ani filmu. Jak mawiał bodajże Vonnegut, jedynymi ludźmi, których interesują pisarze są... sami pisarze.



Moim zdaniem, jeśli pisanie nie idzie to trzeba zrobić przerwę, zastanowić się co było złe i spróbować ponownie. Jeśli znowu nie pójdzie - dać sobie spokój. Można kochać literaturę, niekoniecznie ją tworząc. A ambicje, których nie sposób zrealizować to tylko zbędna frustracja.
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

21
A, nie darowałbym sobie, gdybym nie dołączył pewnego pięknego cytatu,, który odrobinę zobrazuje moją wypowiedź. Niech żaden nadwrażliwiec nie bierze go do siebie. Rzucam w próżnię.


Była tam jedna dziewczyna, której nazwiska nie mogę sobie przypomnieć; pamiętam tylko, że była ładna wyjątkowo. Pewnego dnia odczytała nam fragment swojej prozy; była to opowieść o funkcjonariuszach bezpieki.

Panowie ci, po długich i serdecznych rozmowach, przekonywali więźniów, nad którymi została im powierzona opieka, iż ci działali niewłaściwie, i więźniowie rzucali im się na pierś z łkaniem wyrażając skruchę i obiecując poprawę. To wszystko co pamiętam z tego zjazdu; było tam wielu commies, ale nawet oni zachowywali pełne żenady milczenie, a ja patrząc na śliczną buzię czytającej myślałem sobie: „Dlaczego ona nie może zostać po prostu dziwką?

Dlaczego musi jeszcze pisać?
Seks i przemoc.

...I jeszcze blog: https://web.facebook.com/Tadeusz-Michro ... 228022850/
oraz: http://www.tadeuszmichrowski.com

24
Brutalne, ale fakt coś w tym jest.




Obywatelka AM pisze:
Czuję się, jakby ten cały post był o mnie.

Z wyjątkiem tych ostatnich zdań - że jak się kocha, to będzie się nadal to robić. Niestety czasem dochodzi się do takiego momentu (a przynajmniej ja doszłam), że jest się gotowym zrezygnować ze swojego hobby "dla dobra ludzkości". Po co mam zalewać świat/internet/forum swoimi beznadziejnymi wypocinami? Lepiej zrobić miejsce dla kogoś, kto naprawę ma talent.

Nie życzę nikomu tego, co ja przeżywałam, gdy zdecydowałam, że to już koniec z pisaniem :(


Ja też tak mam, do czasu aż przyjdzie mi do głowy nowy pomysł. Myślę sobie: przecież nie warto. Ale tak czy siak siadam i zaczynam pisać. Co ciekawe, frustracja bywa bardzo twórcza. Teraz mam pomysł na opowiadanko o niby – pisarzu (czyli coś jak my), który w niezwykły sposób nagle staje się słynnym pisarzem, pisze same bestsellery, krytycy są zachwyceni, ludzie go kochają a on… chce skoczyć z mostu. Bo zna prawdę o swoim pisarstwie.

25
Icy_Joane - Twoje teksty podobały mi się - co też napisałem w trakcie weryfikacji. I pomysły dobre i napisane dobrze - zawsze czegoś brakuje - ALE TAK JEST ZAWSZE :)



Ja piszę dla siebie - jak spodoba mi się to bardziej niż inny tekst, chcę komuś go pokazać - jak się spodoba, moja dusza rośnie - jak się nie spodoba - mój umysł się uczy :)
„Daleko, tam w słońcu, są moje największe pragnienia. Być może nie sięgnę ich, ale mogę patrzeć w górę by dostrzec ich piękno, wierzyć w nie i próbować podążyć tam, gdzie mogą prowadzić” - Louisa May Alcott

   Ujrzał krępego mężczyznę o pulchnej twarzy i dużym kręconym wąsie. W ręku trzymał zmiętą kartkę.
   — Pan to wywiesił? – zapytał zachrypniętym głosem, machając ręką.
Julian sięgnął po zwitek i uniósł wzrok na poczerwieniałego przybysza.
   — Tak. To moje ogłoszenie.
Nieuprzejmy gość pokraśniał jeszcze bardziej. Wypointował palcem na dozorcę.
   — Facet, zapamiętaj sobie jedno. Nikt na dzielnicy nie miał, nie ma i nie będzie mieć białego psa.

26
Dziękuje Martinus.

U mnie z pisaniem jest jak z platońskimi ideami. Mam pomysł - ideę, która wydaje mi się genialna, ale w rezultacie tekst jest tylko cieniem tych idei. Może kiedyś któryś tekst zbliży się do ideału. Po zwątpieniu przychodzi maniakalny zapał. A potem znów zwątpienie. I tak w kółko.



Przeczytałam gdzieś wypowiedź cenionego francuskiego pisarza, który zapytany dlaczego nigdy nie jest zadowolony ze swoich książek, nawet gdy inni się nimi zachwycają odpowiedział coś w tym stylu: Gdybym napisał utwór moim zdaniem idealny, nic już więcej bym nie stworzył. Bo po co? A tak, zawsze jest coś do udoskonalenia, dopowiedzenia.

27
Zwatpięnie? Kiedyś cały czas przychodziło. Pisze od dziesiątego roku życia, ale dopiero od tak 14 pokazuję ludziom na forach swoje teksty (raz koleżankom pokazałam, ale to się nie liczy :P ). I pierwsze komentarze nie były bynajmniej pozytywne, no bo jak? Geniuszem się nie urodziłam - na szczęście! bo wolę powoli dochodzić do celu, niz od razu wszystko mieć i być chwaloną ze wszystkich stron. Przed wejściem w świat internetowy jednak byłam pewna, że jestem - dużo osób tak ma, jak widzę i słyszę. Pierwsza krytyka była najgorsza. Mówiłam sobie, że nie, to nie dla mnie, jestem beznadziejną idiotką, co w moim przypadku nie jest trudne, heh :P Ale słuchałam ludzi, którzy przecież nie krytykowali mnie po to, bym zapomniała o pisaniu. Ważne właśnie, by tak nie myśleć. Kolejne wytknięcia przyjmowałam z coraz większym spokojem, tym bardziej, że zaczęły się pochwały ;) I teraz, gdy ktos mi np. napisze, że mój tekst jest najgorszym jaki czytał, to nic takiego sobie z tego nie robię. Owszem, przyjmuje do wiadomości, że się nie podoba, ale nie myślę: "bożesz, dlaczego ja żyję? Przecież jestem do dupy..." Krytyka mnie mobilizuje do pracy nad soba jako pisarką, by - być może niedługo - ta sama osoba powiedziała mi: "dobre, podobało mi się".



Inna rzecz, że często mam wątpliwości nie po krytycznych komentarzach, ale podczas samego pisania. Pomysł początkowo wydaje mi się dobry, ciekawy, ale im bardziej o nim myślę, tym takie przekonanie znika. Dlatego trudno mi napisać coś długiego. Teraz, gdy staram sie pisać jak najlepiej, co innego wcześniejsze lata, gdy pisałam stronę za stroną, nie patrząc, że to grafomonia. Z drugiej strony myślę, że to zwątpięnie to tak naprawdę nie zwątpienie, tylko połączenie braku wiary w siebie i samodyscypliny :P
Zajrzyj, może znajdziesz tu coś dla siebie

Jak zarobić parę złotych

28
Wszystko co ma w życiu jakąś cenę, wymaga wysiłku. Ja też wiele razy bardzo krytycznie podchodziłam do tego co napiszę, potrafię jeden fragment poprawiać wiele razy a i tak nie jestem zadowolona z efektu. Jeżeli się szuka zła, zawsze się je znajdzie. Tak mi się przynajmniej wydaje.

29
Temat (widzę, że nie tylko ja przeżywam podobne dylematy), co prawda, ma już swoje lata, ale w moim przypadku jest jak najbardziej aktualny. A kiedy przeczytałam ten kawałek postu:
icy_joanne pisze:Czy może jednak powinienem zostać leśnikiem lub sekretarką i dać sobie z tym spokój?
Odebrałam go jako znak z Góry, że może czas odpuścić, bo od niedawna jestem sekretarką :P

Dobra, teraz serio.

Jakoś od połowy grudnia nie napisałam niczego sensownego, a jeśli już (zwykle pół strony-strona) uznawałam to za g***o nie warte dalszego zachodu, czyli najzwyczajniej w świecie nabrałam obrzydzenia do własnych tekstów. I mam tak, że czytam książkę/teksty innych osób, jest okej. Potem włączam edytor, czytam swoje i czuję tandetę, sztuczność, plastik i to niezależnie czy tekst jest ładnie ubrany w metafory czy napisany normalnie, prostymi słowami. W dodatku całe fabuły, wydarzenia, zachowania bohaterów wydają mi się takie naiwne... Generalnie, od grudnia nie podoba mi się dosłownie wszystko, co mi wyszło spod przysłowiowego "pióra". Niedawno zaczęłam też odnosić wrażenie, że zamiast się rozwijać literacko, stoję w miejscu - moja pisanina już nigdy nie będzie lepsza.

Zrobiłam sobie długą przerwę i w wolnych chwilach zamiast pisać oglądałam serial za serialem. Od tygodnia próbuję wrócić i wciąż to samo. Nie wiem, może to przejdzie, tylko muszę jeszcze trochę poczekać? A może poszukać jakiegoś "lekarstwa"? A może po prostu odpuścić na wieki wieków Amen? Zdaję sobie sprawę, że rozstanie porządnie zaboli, bo siedzę w tym od siedmiu lat, mam miliony znaków na koncie i zdążyłam się przywiązać do większości swoich bohaterów... Ale chyba to byłoby najrozsądniejsze rozwiązanie, bo po co się łudzić i czekać na cud w postaci nagłego przebłysku geniuszu albo przypływu talentu, który najwyraźniej nie został mi dany? Nie wiem. Uciekł mi sens, tego co robiłam i próbuję (bez efektu) robić.

Dobra. Koniec użalania. Wybaczcie zawracanie głowy tutaj, ale gdzieś musiałam to w końcu z siebie wyrzucić. No i w końcu to forum literackie, więc wyszłam z założenia, że nie ma lepszego miejsca ;)




Nie wiedzieć czemu, pisząc ten post, poczułam się lepiej...

30
Milt, miałem podobne epizody. Przeszło mi. Myślę, że to pisarska cyklotymia, z epizodami depresyjnymi (piszę słabo! zastrzelcie mnie!) i maniakalnymi (cholera, ludzie to pokochają!) występującymi na przemian, ale z dużo dłuższymi okresami zwykłego, mozolnego pisania.
Teraz jak wracam do tekstów, widzę ich słabsze, starsze fragmenty i, kręcąc głową z politowania pełnym uśmiechem, rzucam się w wir ich naprawiania. A nowsze mi się bardzo podobają, choć niektóre jakiś czas temu budziły wątpliwości.
Nie przejmuj się zatem, odczekaj chwilę, łap pomysły i analizuj "konkurencję", by widzieć, co budzi u Ciebie pozytywne odczucia i wróć do dłubaniny za jakiś czas :)
"Och, jak zawiłą sieć ci tkają, którzy nowe słowo stworzyć się starają!"
J.R.R Tolkien
-
"Gdy stałem się mężczyzną, porzuciłem rzeczy dziecinne, takie jak strach przed dziecinnością i chęć bycia bardzo dorosłym."
C.S. Lewis

31
Zgadzam się z Immo. Wydaję mi się, że każdy pisarz - jako artysta, a więc człowiek o większej (a przynajmniej tak być powinno) niż inni wrażliwości i zdolnościach do autorefleksji zmaga się po pierwsze - ze sobą, swoimi wątpliwościami, lękami, a dopiero po drugie - z papierem, z atramentem, z przelewaniem swoich idei na papier.

Sądzę, że jeżeli ktoś wyszedłby z założenia (to nie jest aluzja, nie wczytywałem się dokładnie w wątek): "Będę drugim Dostojewskim!" i to byłby jego motor, to nie zaszedłby daleko. Dlaczego?

Proust uwielbiał Balzaka i Dickensa. Ale jego styl i proza są całkowicie różne, nie naśladują innych. Wielcy autorzy byli tylko punktem wyjścia do rozważań i refleksji, nie zaś nieosiągalnymi posągami trwalszymi niż ze spiżu. :>

Wątpliwości przeżywa każdy kto poświęca swój czas wolny na coś, co zdaje się nie przynosić "wymiernych" korzyści. Jedynym, co może nas uchronić od permanentnego załamania, jest czerpanie faktycznej przyjemności z tego, że piszemy.

Co mam na myśli? Wszyscy, którzy coś tworzą, jeżeli pracują nad dziełem, które ich wyraża, które nie jest wymuszone, ale wypływa (albo jest przez nich wyrywane) z wnętrza, w sposób naturalny, dochodzą do punktu, w którym myślą: "Kiedy w końcu wrócę do domu i będę mógł kontynuować?". Jeżeli ktoś nie umie się wciągnąć w swoją pracę, przestać myśleć o efekcie, a skupićna procesie - nie osiągnie sukcesu w żadnej dziedzinie.

Wydaje mi się, że nie jest możliwym, aby przy regularnej pracy nie dokonać postępu na przestrzeni lat. Ewentualnie - możemy go nie dostrzegać. Może być mały, może nie objawiać się w sposób spektakularny, ale jeśli ktoś będzie przez 2 lata codziennie ćwiczył np. rysowanie jabłka, to nie istnieje szansa, że po dwóch latach jego kreska, światłocień i inne cechy stylistyczne nie zmienią się.

Talentem jest - oczywiście, obok posiadania pewnej specyficznej wrażliwości, którą umie się pokazać innym - siła wewnętrzna, która pozwoli nam utrzymać się na obranej drodze.

Gdy zaczynam myśleć, że nie będę nigdy pisał jak Dostojewski, przypominam sobie że Dostojewski na pewno nie pozwalał sobie na takie rozważania (ewentualnie gdy był w więzieniu, w przerwie od rozważań moralno-psychologicznych) i działa to na mnie motywująco: to, że natrafiamy na przeszkody - i je pokonujemy - udowadnia, że idziemy do przodu. :wink:
"Tylko zmysły mogą uleczyć duszę, tak samo jak tylko dusza może uleczyć zmysły."

"Ale najodważniejszy z nas boi się samego siebie."

"(...) geniusz trwa dłużej niż piękno."

Oscar Wilde, Portret Doriana Graya
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kreatorium”

cron